cd
Święta Wielkanocne miały być wiosenne, a były zimowe. Śnieg padał w niedzielę i w lany poniedziałek. W ogrodach i parkach zamiast bałwanów lepiono śnieżne zające i jaja…, no ale, żeby nie popadać w zimowy nastrój zakończę dzisiaj moją wyprawę na Kubę i podzielę się z Wami karaibskim słońcem i… .
I gdyby ktoś mnie zapytał o najpiękniejsze plaże, bez
zastanowienia wymieniłabym plaże Varadero
na Kubie. Jedni lubią plażować w
miejscach trudno dostępnych, gdzieś na skalnych urwiskach, takich jakie widziałam
w Dubrowniku, inni wypoczywają na żwirowych nabrzeżach, a jeszcze inni na delikatnej
jak aksamit ziemi, po której można stąpać boso bez obawy, że jakiś ostry kamyk
wbije się w stopę. Plaże Varadero należą do tych gdzie biały i miałki jak mąka
piasek odbija promienie słoneczne i razi nie zabezpieczone okularami źrenice, a
woda tam ma kolor błękitnego nieba i tylko ciemniejszy horyzont wyraźnie oddziela
od siebie niebieskie płaszczyzny.
W Varadero spędziłam dwa cudowne dni
na błogim nic nie robieniu, jeżeli tak można nazwać przebywanie na plaży,
kąpiele w mocno nagrzanym morzu i popołudniowe spacery po najbardziej znanym
kurorcie na Kubie. A znajduje się on na Półwyspie
Hicacos, który kształtem przypomina mi naszą Mierzeję Helską. Cały cypel usiany jest hotelami przeznaczonymi dla
obcokrajowców. Miejscowi nie mają tam wstępu, chyba że na nim pracują. Wszystkie budynki nikną w gąszczu soczystej zieleni i nic nie zakłóca idyllicznego
wypoczynku turysty. Okna i balkony wychodzą na doskonale utrzymane egzotyczne
ogrody, za którymi widać już tylko białe plaże, lazurowe wody i niebo z
niegroźnymi chmurami. Wysoka temperatura rozleniwia, ale też i zachęca do
uprawiania różnego rodzaju sportów wodnych. Chociaż nie należę do osób lubiących
leżakowanie, to jednak w Varadero pozwoliłam sobie na sporą dawkę ultrafioletu.
A kąpiele? Nie ma nic przyjemniejszego, od morskich fal, masujących ciało,
zmuszających mięśnie do pracy, do nieustannego ruchu, do utrzymywania równowagi
lub dryfowania na wodzie.
Po dniu spędzonym na plaży czułam się odnowiona. To tak jakby ktoś przewietrzył
mieszkanie. Wszystko w moim wnętrzu było świeże, odkurzone, sprawniejsze,
lżejsze… W takim stanie, po lekkiej kolacji wychodziłam do miasteczka i
wracałam po zmierzchu. Na miejscowym rynku można było kupić typowe bazarowe
pamiątki, ja jednak wolałam galerie i dzieła charakteryzujące się nieco
wyższymi walorami estetycznymi…
Hotel w Varadero. Ewa & Ewa. Te szydełkowe sukienki kupiłyśmy na plaży - cena jednej 20 euro |
Pokój hotelowy w Varadero |
Jedna z galerii w Varadero. Kupiłam tam dwie małe akwarelki |
Na ulicach panował niewielki ruch, zaledwie kilkoro przechodniów, najprawdopodobniej
turystów, jakieś pojedyncze zaprzęgi oczekujące na pasażerów i gdzieniegdzie
zaparkowane auto, model lat pięćdziesiątych.
Czułam się tak jakbym cofnęła się kilkadziesiąt lat wstecz, do czasów
dzieciństwa, kiedy zabawa przed domem na ulicy mojego miasteczka była
bezpieczna, nie wymagała opieki dorosłych, bo po piaszczystych drogach nie
jeździły żadne pojazdy…
Słoneczny kurort zostawiałam ze smutkiem. Wkrótce miałam się znaleźć w polskiej
listopadowej rzeczywistości, zamieniając nagrzane do trzydziestu stopni
powietrze, na dwudziestostopniowy mróz. Pięćdziesiąt stopni różnicy!
Jechałam z Varadero na lotnisko w Hawanie i przypominałam sobie dzień przylotu
na Kubę i przejście przez punkty kontrolne. Do przeszklonego okienka podchodziła
tylko jedna osoba, ustawiała się przed okiem kamery i w odrętwieniu, patrząc w
jeden punkt czekała na odprawę paszportową, która wydawała się ciągnąć w
nieskończoność…
Przed wjazdem do stolicy, mniej więcej w połowie drogi, zatrzymaliśmy
się jeszcze na terytorium prowincji Mantanzas, w punkcie widokowym Mirador Puente de Bacunayagua, w miejscu
gdzie dwa strome zbocza wzgórza, ciągnącego się wzdłuż Cieśniny Florydzkiej, łączy najwyższy na Kubie most Bacunayagua. Przerzucony na wysokości
stu dziesięciu metrów i długości trzystu czternastu jest częścią czteropasmowej
autostrady Via Blanca łączącej
Hawanę z miastem Mantanzas, a następnie z Varadero. Druga część drogi wiodąca na Półwysep Hicacos jest płatna.
Ze wzgórza mogłam dojrzeć błękitne wody Cieśniny Florydzkiej i podziwiać dolinę
rzeki Yumuri niewidocznej dla oka, wijącej się gdzieś pomiędzy drzewami gęstego palmowego lasu,
tworzącego urokliwy zielony krajobraz pocięty
białymi kreseczkami pni…
Niektórzy zasiedli w restauracji i stamtąd po raz ostatni oglądali niezwykłe dzieło natury. Za murowanym ogrodzeniem widniał napis La Habana, co znaczyło, że w tym miejscu przebiega granica między prowincjami…
Niektórzy zasiedli w restauracji i stamtąd po raz ostatni oglądali niezwykłe dzieło natury. Za murowanym ogrodzeniem widniał napis La Habana, co znaczyło, że w tym miejscu przebiega granica między prowincjami…
Odprawa paszportowo - celna na niewielkim lotnisku w Hawanie przebiegała
sprawnie. Przede mną był długi lot do Paryża, przesiadka na Roissy-Charles de
Gaulle i stamtąd wylot do Warszawy…
Ach te cudne, tropikalne plaże... Ty wiesz, w czym rzecz. Obie czujemy ten sam jazz ^ ^ Cudnie ci zarówno w sukienkach jak i w morskiej pianie. A palmy, no cóż... ja byłam w szoku, widząc je ubrane w czekoladowe jajka. o_O Dasz wiarę? Aussie, jak samych siebie nazywają Australijczycy, także obchodzą te święta. Także widok kolorowego zająca z koszem sreberkowatego kiczu pod pachą w centrum Fremantle, to nic ^ ^ Zaczynają mnie już tu znać... powoli, powoli..... Ale Karaiby to wciąż dla mnie tylko sfera marzeń.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko, Słońce :) :**** (Ćmoki)
Krążyły ostatnio w internecie zdjęcia drzew udekorowanych, a właściwie upstrzonych kolorowymi jajkami.
UsuńWyobrażam sobie jak czekolada rozpuszcza się i spływa z palmowych liści...
Dziękuję za komplementy Basiu. Lato ujmuje mi lat, a zima mi ich dodaje!
Po ostatniej, ciągle trwającej jeszcze, długiej i śnieżnej zimie czuję się tak jakbym miała o dziesięć lat więcej.
Ponoć Dominikana jest najpiękniejszą wyspą karaibską.
U nas paskudna pogoda, ale mimo to także pozdrawiam ciepło :)***
Fantastyczne wakacje!!!
OdpowiedzUsuńAguś, to były nie zapomniane chwile, pełne beztroski i nowych wrażeń...
UsuńTe plaze przypominaja mi bez watpienia te kamerunskie...
OdpowiedzUsuńA sukienka sliczna!
Serdecznosci
Judith
Coś mi się wydaje, że tęsknisz za plażami kameruńskimi, za ciepłem, którego w Polsce ciągle nie ma :)
UsuńBuziaki przesyłam :)*
Przeczytałem cały tekst i obejrzałem (dwa razy) wszystkie zdjęcia. Niesamowita pamiątka. Bardzo też podobają mi się te dwa obrazy z mężczyzną i kobietą. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMalarstwo kubańskie jest tak samo gorące i kolorowe jak cała wyspa. Artyści nie boją się mocnych energetyzujących barw, co mi się bardzo podoba...
UsuńPozdrawiam ciepło :)
Nie bylam w Varadero, bo z trudem znosze upaly, chyba mam alergie sloneczna, ale przyznaje,ze Twoje wrazenia plazowe sie godne zdrowiej zazdrosci. W Wenezueli tez bywaja piekne plaze, ale ja je lubie o 6tej rano albo o 6 wieczorem, w dzien nie wiem gdzie znalezc sobie miejsce. Dlatego pewnie jeszcze nie bylo w moi blogu zdjec plaz.A chcialabym je tez pokazac...
OdpowiedzUsuńsukienka szydelkowa tez mi sie bardzo spodobala! pozdrawiam z teraz goracych And, dla mnie za goracych, jest pora sucha i w poludnie trudno oddychac.
Wiesz Grażynko, że upały w listopadzie nie są tam takie uciążliwe, jak teraz. Było przewiewnie, zdarzało się, że wczesnym rankiem padał drobny deszczyk i odświeżał powietrze...
UsuńA sukienki sprzedawała zabójczo piękna Kubanka. Paradowała po plaży w jednej z nich jako żywa reklama.
Do And wysyłam moc serdeczności i czekam na zdjęcia z wenezuelskich plaż, mogą być i te robione o świcie :)))*
Jak ja zazdroszczę! ooojjj zazdroszczę :) pięknych widoków i ciepła i łabędzi z ręczników ;) no a jaką ty masz figurę!! :)
OdpowiedzUsuńPokrzepiam się wspomnieniami, kiedy zima trwa pół roku, wiośnie nie ustępuje i do lata pędzi, a z nią jeszcze długi ogon się ciągnie...
UsuńDziękuję za wizytę silna kobieto. Też taka byłam.
Pozdrawiam serdecznie :)))))*
Ewo ja chcę na plaże, ja już mam dość zimy i padającego ciągle śniegu. Już kwiecień a za oknem biało. To jest jakaś MASAKRA ! Twój post mnie rozmarzył …Plaża, ciepłe morze, zimne lody i drinki z parasolkami. Ech raj ...
OdpowiedzUsuńZdjęcia piękne a myślałaś może o jakimś konkursie fotograficznym?
Jak byś miała ochotę to podaję link do adresów konkursów fotograficznych.
http://www.foto-konkursy.info/katalog.php
Pozdrawiam serdecznie .
Chyba wszyscy zimy mamy dość. Jedynym pocieszeniem są wspomnienia i zdjęcia.
UsuńDziękuję za link Ivano. Zajrzę tam na pewno.
Ściskam serdecznie :)))
No nie. Po takiej dawce ciepła, chcę już wiosny i słońca. Zazdroszczę, ale z uśmiechem na twarzy, bo super tak zamoczyć nogi. Znakomite zdjęcia. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZbyszku dziękuję za odwiedziny i za to ciepełko z Olsztyna.
UsuńSerdeczności przesyłam, coby ogrzały Cię nieco w tę paskudną pogodę:)))
To jeszcze raz ja. Dziękuję za komentarze na moim blogu. Twój okazał się numerem 2000. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzyli i mnie zdarza się od czasu do czasu coś miłego.
UsuńPozdrawiam :)
Tutaj palmy i gorące plaże,u nas....Tak sobie sunę w marzeniach za Tobą,Twoimi podróżami,podziwiam piękne miejsca,podczytuję ich historię dobrze choć na chwilę być daleko:)
OdpowiedzUsuń