Jakaś niechęć ogarnia mnie ostatnimi
czasy do pisania. A może to po prostu przesyt starożytnej kultury sprawił, że
nie chce mi się już o niej pisać, póki co…
Jak na razie moja pamięć
coraz częściej odtwarza obrazy jednej z wysp Wielkich Antyli, niż obrazy z
Peloponezu.
Myślę oczywiście o Kubie,
jednej z największych i najpiękniejszych wysp świata i jej podzwrotnikowym
klimacie. W listopadzie można tam z powodzeniem plażować. Ciepłe wody Morza
Karaibskiego, a nade wszystko piaszczyste plaże, jakby wypełnione białą mąką
rozgrzaną słońcem, sprawiają najwięcej radości. Nigdzie podczas moich podróży
nie spotkałam tak delikatnego piasku jak w Varadero, o którym już trochę
pisałam.
Dzisiaj tęsknię do stolicy
Kuby, Hawany, do jej niesamowitych kolorów, egzotycznej muzyki i wszechobecnej
salsy - tańca tak porywającego, tak gorącego i tak pikantnego jak hiszpański
sos, od którego wzięła nazwę…
W Hawanie, na Placu Rewolucji, przywitało mnie
pochmurne niebo i Ernesto Rafael
Guevara de la Serna, a właściwie jego wizerunek umocowany na betonowej frontowej
ścianie budynku Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Kuby. Reprezentacyjny,
asfaltowo – betonowy plac pełen nierówności i dziur przypomniał mi natychmiast
minione lata komunistycznych rządów w Polsce i ni jak nie pasował mi do egzotycznej
karaibskiej wyspy i jej karaibskich klimatów. Zrobiłam kilka pierwszych zdjęć,
po czym luksusowy autobus, jakich ponoć na Kubie było wtedy tylko trzy, opuścił
to niezbyt ciekawe miejsce. Siedziałam na pojedynczym, obszernym i bardzo
wygodnym fotelu, obitym miękką skórą, który w podłokietniku miał ukryty stolik, wyposażony był w
specjalną, ustawianą w różnych poziomach podpórkę pod stopy i rozkładał się
niemal do pozycji leżącej. Przyznam, że takim środkiem lokomocji podróżowałam
po raz pierwszy w życiu i dziwiłam się bardzo pojazdom poruszającym się po
drogach Kuby. I tutaj muszę koniecznie wspomnieć o aspirynie. Ale żeby wyjaśnić,
o co chodzi, przypomnę, że i w Polsce w sławetnych czasach PRL-u podróżowało
się podobnie jak po karaibskiej wyspie, z tą różnicą, że Kubańczycy na
jakikolwiek środek lokomocji czekają w słońcu i upale, nierzadko ściśnięci w
cieniu pod jedynym w okolicy drzewem, a my Polacy, staliśmy ściśnięci po kilka
godzin na mrozie, albo w ciasnych śmierdzących poczekalniach wypełnionych
po kostki topniejącym śniegiem i błotem. Nie pamiętam jak nazywaliśmy
podjeżdżające autobusy, ocenialiśmy natomiast jego wielkość i mieliśmy
nadzieję, że właśnie tym, a nie następnym wrócimy do domu. Często jednak zatrzaskiwano
nam drzwi przed nosem. Długie lata śniły mi się koszmary związane z dojazdem
najpierw do szkoły później do pracy, śniły mi się kolejki nie mające końca i
nieuprzejmi kierowcy…
Kubańczycy na widok zdezelowanych ciężarówek krzyczą z
ulgą, że nadjeżdża aspiryna i wreszcie ból głowy minie. Wśród grupy oczekujących są
i rządowe wtyczki, które donoszą
władzom na tych, którzy się nie zatrzymali. Dodam jeszcze, że pojazdy na
drogach poza miastem są rzadkością, nie widać także znaków drogowych, a
kierowcy często powodują wypadki. Jak to możliwe przy tak niskim natężeniu ruchu?
- Nie wiem!
Najciekawszym obrazkiem są wozy z kawałkiem kolorowej
szmaty pełniącej rolę dachu, ciągnione przez konia, albo rowerzysta na
autostradzie i brak jakichkolwiek pojazdów mechanicznych.
|
Plac Rewolucji i budynek Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Kuby z wizerunkiem Che Guevary |
|
Coco taxi na Placu Rewolucji w Hawanie |
|
Tym oto luksusowym autokarem zwiedzałam wyspę |
|
Samotna rowerzystka na autostradzie Via Blanca - wiadukt Bacunayagua |
Zastanawiałam się, co też niezwykłego spotka mnie w
Hawanie, znanej mi nie tylko z książek, ale i z ekranów kin…
Niegdyś Kuba, źródło świeżego mięsa i innych rodzajów
żywności, służyła konkwistadorom jako baza wypadowa do podboju Meksyku i Peru.
Dzisiaj odnosi się wrażenie, że życie na wyspie zatrzymało się w latach
pięćdziesiątych minionego stulecia. Budynki w stolicy i nie tylko, popadają w ruinę, a wszystko
upstrzone jest plątaniną kabli elektrycznych bezładnie pozawieszanych na koślawych drewnianych słupach.
Pomimo uzyskania niepodległości w 1902 roku Kuba przez sześćdziesiąt lat
pozostawała nieformalną kolonią Stanów Zjednoczonych, a Hawana była ulubionym
celem wakacyjnych podróży amerykańskich mafiosów. Szczyt popularności tego
miasta grzechu przypadał na czasy prohibicji w latach dwudziestych minionego
wieku. Mafia wykupowała hotele, otwierała kasyna, budowała w stolicy imponujące
rezydencje, a Kuba zyskała sławę nie tylko głównego ośrodka konsumpcji
alkoholu, ale i siedliska prostytucji oraz hazardu...
W 1938 roku władza trafiła w ręce Fulgencio Batisty,
który zbierał sowite podziękowania za
protekcję opływających w bogactwa gangsterów.
Niemal każdy hotel miał swoje kasyno. Na polecenie kubańskiego
polityka zaczęto promować wolną od podatków turystykę. Meyer Lansky, żydowski ojciec chrzestny, wpłacił na szwajcarskie
konto Batisty trzy miliony dolarów. W sylwestra 1958 roku, skorumpowany
dyktator zbiegł do Portugalii, potem Hiszpanii, gdzie w dostatku żył aż do
śmierci.
Po obaleniu Fulgencio Batisty, Castro zapowiedział, że
gangsterów będzie się podawać nie tylko
do sądu, ale i do nich strzelać... Meyer Lansky wystraszył się nie na żarty
i zbiegł na Bahamy.
W 2006 roku Castro
- el
jefe maximo zachorował, a tymczasowym jefe został młodszy brat
dyktatora, Raul…
|
La Habana Vieja |
|
Stara Hawana została poddana gruntownej restauracji |
|
Samochody osobowe z lat pięćdziesiątych są atrakcją tego miasta |
|
Po Hawanie najlepiej poruszać się odkrytymi środkami lokomocji |
|
Kapitol na Habana Vieja |
|
Na placu przed Kapitolem |
|
Coco taxi i Teatr Wielki Garcia Lorca w tle |
|
Park Centralny i Teatr Wielki Garcia Lorca |
|
Teatr Wielki Garcia Lorca i angielski Hotel Inglaterra |
|
Żółte tablice rejestracyjne świadczą o tym, że auta należą do osób prywatnych |
|
Pierwsza litera H oznacza Hawanę |
|
Tablice zielone, białe, brązowe i pomarańczowe - dla wojska, ambasad, wypożyczalni i obywateli innych krajów mieszkających na Kubie |
|
Grupa muzyków przed Hotelem Inglaterra |
|
Hotel Telegrafo przy Calle Prado |
|
Ulica Hawany |
|
Hawana |
|
Autobusy państwowe |
|
La Habana Vieja - największe skupisko klasycznej architektury hiszpańskiej w całym Nowym Świecie |
|
W Parku Centralnym można kupić płótna malarzy kubańskich |
|
Prywatna restauracyjka w lodżii na co najwyżej cztery stoliki |
|
Dzielnica willowa - najlepiej żyje się muzykom |
|
Życie toczy się na ulicy |
|
Częste obrazki |
|
Gdyby wszystkie budynki tak odnowiono... |
|
Kontrast między tym co popada w ruinę, a tym co odnowiono... |
|
Tablica upamiętniająca Karola Miałowskiego na fasadzie Pałacu Gubernatorów |
|
Dziedziniec Pałacu Gubernatorów z pomnikiem Krzysztofa Kolumba |
|
Plaza de la Catedral |
|
Za jedno peso wymienialne można zrobić sobie zdjęcie z Kubańczykiem |
|
Voodoo na Placu Katedralnym |
|
Tutaj często przebywał Ernest Hemingway |
|
La Bodegiuta del Medio - wnętrze |
|
Budynek na rogu ulic Mercaderes i Empedrado |
|
Na szóstym piętrze Hotelu Ambos Mundos przy Calle del Obispo |
|
Muzeum Rumu i Cygar w Hawanie |
|
El Comandante Che Guevara w Muzeum Rumu i Cygar |
|
Na placu przed mauzoleum Ernesto Rafaela Guevary de la Serna w Santa Clara |
|
Sklep w Muzeum Rumu i Cygar w Hawanie |
|
Kupiłam cygaretki Montecristo w metalowym żółtym pudełku |
|
Byłam także poza Hawaną, w manufakturze produkującej cygara |
|
Rumu kubańskiego nie kupowałam... |
|
Rum kubański jedynie degustowałam... |
Przyglądałam się Starej
Hawanie - La Habana Vieja i myślałam, że gdyby tak wszystkie budynki poddać
gruntownym zabiegom konserwatorskim, to niewątpliwie byłoby to jedyne i
niepowtarzalne miasto na świecie. Nie chcę pisać o biedzie i bohaterach rewolucji, a w szczególności
o El Comandante Che Guevara, którego wizerunki wiszą wszędzie, chcę napisać o
Hawanie rozbrzmiewającej muzyką, którą słychać na każdym kroku.
Wieczny karnawał. Życie toczy
się na ulicy przed domami, na balkonach, w otwartych oknach i drzwiach… Tło
muzyczne uzupełnia oryginalne, bajecznie kolorowe malarstwo. Miałam okazję
znaleźć się w olbrzymim portowym hangarze, w którym mnóstwo artystów
sprzedawało swoje dzieła. Kupiłam nawet olejną abstrakcję od Kubańczyka wystrojonego
w uniform rewolucjonisty, korale na szyi i czarny beret z gwiazdą a la Che
Guevara. Wynegocjowałam cenę sześćdziesięciu ze stu euro. W Varadero, w galerii
z prawdziwego zdarzenia, pozwoliłam sobie na zakup jeszcze dwóch niewielkich
akwarelek.
Na ulicach Hawany nieustannie
obserwuje się jakieś parady, spektakle, występy zespołów muzycznych…. Gorące
rytmy pobudzają do tańca, a biodra same poruszają się w takt porywającej
muzyki… Taniec to doskonałe lekarstwo na wszelkie dolegliwości. Barwne grupy
chodzących na szczudłach artystów wędrują po La Habana Vieja i zapraszają do
wspólnej zabawy…
|
Szesnastowieczny Fort Morro w Hawanie |
|
Port w Hawanie |
|
W portowym olbrzymim hangarze kubańscy artyści sprzedają swoje prace |
|
|
Podobała mi się większość obrazów |
|
Ten obraz chciałam kupić. Niestety nie udało mi się wynegocjować niższej ceny |
|
Niesamowicie kolorowe, energetyzujące malarstwo kubańskie |
|
Tematyka obrazów jest różnorodna |
|
Bez problemu można wywieźć obraz tutaj kupiony |
|
U tego rewolucjonisty kubańskiego kupiłam olejną abstrakcję |
|
Wesołe, kolorowe... |
|
Hawana i jej bohater |
|
Energetyzujące obrazy |
|
Muzycy na Placu Katedralnym |
|
Paradują przy dźwiękach porywających do tańca |
|
Hawana pulsuje w rytm afrykańskich bębnów i hiszpańskich gitar |
|
Wszyscy tańczą albo nikt nie tańczy - to powiedzenie jest prawdziwe tylko na Kubie |
|
Słychać z daleka zbliżających się artystów ulicznych parad i przedstawień |
|
Porywają nawet dzieci matkom... do wspólnej zabawy |
|
W otwartym oknie - galeria gazetowych obrazów |
|
Na jednej z uroczych uliczek Starej Hawany |
|
Przerwa na lunch |
|
Calle de los Mercaderes - mural Andresa Carrillo, ukończony 27 grudnia 2000 roku |
|
67 prominentów kubańskich - Mural Merchants Andresa Carrillo |
|
Rodzina - mural Andresa Carrillo |
W czterogwiazdkowym hotelu Occidental Miramar nie odczuwałam
reżimu Castro. Dobrze wyposażony hotel z wielkim basenem między oceanem a
budynkiem zapraszał do kąpieli, duże przestronne i wygodne pokoje oferowały
ciszę po całym dniu zwiedzania. Wieczorami w lobby hotelowym można było
posłuchać dobrej muzyki klubowej i skorzystać z szerokiej oferty all inclusive w barach obsługiwanych
przez zręcznych barmanów. Niezapomniane chwile. Czułam się tak jakbym grała
jakąś rolę w nowym filmie. Kiedy wchodziłam do windy z lustrzanym sufitem i
lustrzanymi ścianami zachowywałam się jak dziecko. Wrażenie nieskończonej
przestrzeni nie pozwalało mi korzystać ze schodów. Kochałam tę przestrzeń i
tylko windą przemieszczałam się z góry na dół…
|
Hotel Occidental Miramar z widokiem na Cieśninę Florydzką i ambasadę Rosji |
|
Pokój hotelowy |
|
Hotelowa łazienka |
|
Obraz dekorujący ścianę hotelu |
|
Zdjęcie wykonane przez Liborio Novala, najbardziej utalentowanego fotografa Ameryki Łacińskiej, podarowane hotelowi w maju 2010 |
|
Hotelowe dekoracje |
|
W Hotelu Occidental Miramar z widokiem na basen |
|
Przed śniadaniem po porannym pływaniu w basenie hotelowym |
|
W lustrzanej hotelowej windzie |
|
W strojach wieczorowych w mojej ulubionej windzie |
|
Za chwilę wyjeżdżam do najsłynniejszego kubańskiego kabaretu, do Tropicany |
|
W windzie Hotelu Occidental Miramar - Cudowne wspomnienia !!! |
Czy te wszystkie barwy
pozwalają Kubańczykom zapomnieć o tym, jak trudne życie zgotował im el jefe
maximo i jego zwolennicy? - Zastanawiałam się widząc wszędzie wizerunek
gloryfikowanego, bezwzględnego rewolucjonisty, zabójcy setek niewinnych ludzi,
Che Guevary, który ma swoje mauzoleum w Santa Clara i o którym ciągle śpiewa
się pieśni…
Pomna na wszelkie zło, jakie
wyrządziła nam Polakom czerwona zaraza
po drugiej wojnie światowej, uspokajałam myśli i nie pozwoliłam sobie na popsucie
nastroju. Wróciłam do kojącej nerwy i pobudzającej zmysły muzyki kubańskiej i
do wszechobecnej salsy, panaceum na listopadowe polskie klimaty…
Hawana, listopad 2010 roku
cdn
komunizm w tak ciepłym klimacie wygląda jeszcze bardziej absurdalnie... to już bardziej pasuje, tak jak napisałać, do wystawania w zimnie i w błocie na autobus
OdpowiedzUsuńno i rzuca się w oczy ten kontrast między rajem dla turystów a ubóstwem ludności:(
a tak w ogóle, Hawana wygląda bardzo interesujaco
Oleńko,
UsuńNie tylko Kuba jest krajem kontrastów...
Na Kubie tak jak i kiedyś w Polsce luksusowe miejsca dostępne były tylko dla "czerwonych wybrańców".
Moje najlepsze lata przeżyłam w komunizmie i w szczegóły nie chcę już wnikać. Powiedzmy, że na stare lata chcę się cieszyć spokojem, zauważać piękno i czerpać z niego energię do życia...
Gorące kubańskie uściski przesyłam :))))*
Sama często słucham Buena Vista Social Club, kubańskich rytmów nie sposób zapomnieć, ani pomylić ich z innymi. Pamiętam te zdjęcia z Picasy, już wtedy zachwycałam się feerią barw. Dałabym wiele, aby móc przysiąść na chwilę w tej kawiarence, do której zaglądał Ernest. Za niedługo będę mogła porównać twoje doznania odnośnie "delikatności piasku", nie omieszkam o tym napisać. Wiesz, ja już nie mam sił smucić się i złościć. Teraz mam na głowie inne zmartwienia, dużo większe aniżeli lokalne piekiełko, na które, wiem jak to zabrzmi, ale obywatele PL sobie zasłużyli. Skoro godzą się na to... To jednak nie jest - już - mój problem. Chowam swoje uczucia głęboko i zamykam je na kluczyk. Co miałam powiedzieć (napisać), powiedziałam.
OdpowiedzUsuńDzięki za łyk słońca, którego u mnie - nie ma. Z tego, co się orientuję, obserwując na bieżąco zdjęcia satelitarne, obecnie nigdzie nie ma słońca. Pora przywyknąć albo... uciec, tak jak ja, z PL.
Ps. Mała uwaga ode mnie, Ewuniu. Niektóre napisy pod zdjęciami są za małe. Czy to dlatego, że boisz się, że nie zmieścisz się w jednej linii? Pisząc swobodnie, kursor sam w pewnym momencie przeskoczy linijkę w dół, więc nie musisz rezygnować z czcionki "normalnej".
A tak w ogóle... Ściski, całuski i moc ciepłych fluidów na tę ponurą jesień :))))) :****** (Cmok-Ćmok-Cmok)
Basiu,
UsuńZ tymi małymi literkami, jest jak piszesz, zmniejszam je, ale celowo, żeby zmieścić się w jednej linijce. To mi pozwala zachować pewien ład... Tak już mam...
Ja także, często słucham Buena Vista Social Club i raz w tygodniu tańczę salsę, a kiedy tańczę zapominam o Bożym świecie...
Wiem, że tam gdzie jedziesz plaże są także wyścielone białym delikatnym piaseczkiem. We wpisie o Kenii umieściłam nawet zdjęcia plaży z nad Oceanu Indyjskiego.
Nie smuć się i nie złość, zapomnij o tym co było przykre, myśl tylko o wyjeździe w te fantastyczne krainy...
Jak zwykle ściskam Cię serdecznie i czekam na nowiny związane z Twoim wyjazdem :)))))))*****
Tylko rzucilam okiem na pierwszy obraz i pomyslalam...o! Ameryka Lacinska. Bo wlasnie godzine temu oddalam do oprawienia dwa obrazy, ktore dostalam od przyjaciela Wenezuelczyka, te same mocne kolory, ktore zupelnie inaczej wygladaja tam w Ameryce gdzie powstaly, niz tutaj, popatrzylam na nie i jakby mnie przerazily swoja jaskrawoscia..ale kazalam oprawic i zobacze gdzie je powiesze.Moje sa absolutna abstrakcja.
OdpowiedzUsuńNa Kubie bylam dwa razy, jezdzilam po niej sama, moj maz byl na konferencjach. Odkad Chavez i Castro sa przyjaciolmi, czesto rozne konferencje sa organizowane w Hawanie. Bardzo trafnie opisalas Kube i wykazujesz sie podobna do mojej filozofii zwiazanej z tym krajem i im podobnym. Niewatpliwie Hawana bylaby najpiekniejszym miejscem na swiecie gdyby cala byla odrestaurowana jak Habana Vieja, ktora pomogli odnawiac Hiszpanie.Habana Vieja ma niesamowity urok, plac katedralny jest miejscem gdzie mozna siedziec dniami calymi i saczyc mojito. Ale jedna sprawa jest zwiedzac Kube jako turysta a druga tam mieszkac. Pozdrawiam serdecznie...
Wiesz Grażynko, że na Kubie są wspaniałe trasy rowerowe i całe mnóstwo pasjonatów tego sportu. Marzy mi się wyjazd z grupą rowerzystów właśnie w listopadzie, bo pogoda na tego typu zwiedzanie w tym właśnie miesiącu jest doskonała. Jeżdżąc luksusowym autokarem widziałam kilkuosobowe grupy cyklistów, a po przyjeździe do Polski sporo przeczytałam na ten temat.
UsuńI zgadzam się z Tobą, że co innego jest zwiedzać Kubę, a co innego tam mieszkać. Ale my to przecież znamy z własnego doświadczenia...
Uściski ;)))***
Listopad dobry bo nie jest tak goraco jak w lecie...a Twoj plan znakomity jest, rowerzysci na Kubie, ciekawe, tez poszperam w internecie. Nie wiem czy zwiedzilas przesliczne miasteczko Trinidad, tak mnie wiecej polozone w polowie wyspy, moze mozna dojechac tam na rowerach...
UsuńZwiedziłam Cienfuegos, Trinidad, Santa Clara, Pinar del Rio, Półwysep Zapata, Varadero..., pojechałam śladami Ernesta Hemingwaya, o którym już pisałam.
UsuńRowerowe zwiedzanie... Ech...!!!???
Aha...widac,ze bylas pozniej na Kubie niz ja, nie widze tzw. camellos, czyli autobusow transporu poblicznego, ktore produkowali Kubanczycy chyba ze wszystkiego co sie dalo. Ja bylam w 2001 roku.Pozdrawiam serdecznie po raz drugi..
OdpowiedzUsuńJa byłam na Kubie w listopadzie 2010 roku, czyli znacznie później niż Ty...
UsuńPozdrawiam także po raz drugi :))))*
Bardzo ciekawe miejsca, ciepłe zdjęcia i te samochody - marzenia każdego faceta i chyba za to lubię ten kraj :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKolorowe i w bardzo dobrym stanie różne marki samochodów można było podziwiać nie tylko na ulicy, ale także na niejednym podwórku.
UsuńPozdrawiam w gorących kubańskich klimatach :))))*
Zazdroszczę. Wygląda pani na tych zdjęciach z hotelu jak gwiazda filmowa ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, lubię komplementy jak każda kobieta i jak każda kobieta lubię jak świat się wokoło niej kręci...
UsuńPozdrawiam serdecznie :))))))))))*
Nie wiesz Ewuniu, że dawno, dawno temu Słońce czczono pod postacią Bogini(kobiety)? Nie ma więc nic zdrożnego w tym, aby świat się wokół nas kręcił :))
UsuńPozdrawiam ciepło :)) :*** (Cmok)
Pani Ewo, wybieram się na Kubę za 2 dni i Pani blog spadł mi po prostu z nieba! Wspaniałe opisy i spostrzeżenia, ciekawe miejsca ( dom Hemingway'a - w tak rewelacyjny sposób opisany!). Nie mogę się oderwać od czytania a poza tym moje zainteresowanie Kubą wzrosło na tyle, że zminimalizowało strach przed długim lotem.
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo gratuluję Pani talentu reporterskiego ( zdjęcia też super!)!
Jestem pod wielkim wrażeniem!
Pozdrawiam,
Mala Bielawska
Dziękuję za miłe słowa komentarza.
UsuńA długa podróż samolotem do najprzyjemniejszych nie należy. Ja leciałam najpierw z Warszawy przez Paryż do Meksyku, a po tygodniowym pobycie z Meksyku do Hawany, później do Warszawy także przez Paryż...
Cała trasa była bardzo ciekawa. Zapraszam do przejrzenia innych postów dotyczących Kuby.
Pozdrawiam serdecznie, życzę przyjemnej podróży i miłego pobytu na jednej z najpiękniejszych wysp świata, no i zapraszam na na mojego bloga :)
Aż dech zapiera. Piękny fotoreportaż :) Pozdrawiam ciepło Jurek G.
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że masz swoją stronę. Wpisałam ją do zakładek i będę Cię odwiedzać.
UsuńDziękuję za miłe słowo.
Ściskam serdecznie :)