...cd
Dzisiejszy mój wpis powinnam wstawić na mojego
bloga dopiero za kilkanaście dni, jako że 21
lipca minie dokładnie rok od opublikowania
mojego pierwszego wpisu w Naprzeciw SZCZĘŚCIU,
w którym pisałam między innymi:
Każdy ma swoją definicję szczęścia…. Ja
należę do tych, którzy obserwują, analizują, wyciągają wnioski... i
szczęściu wychodzą naprzeciw… Jestem tą, której wiele rzeczy się udaje.
Ktoś by zapytał: - "Co takiego Ci
się udało?" Odpowiedziałabym: - "Wszystko to, co zawdzięczam mojej ciężkiej pracy, mojemu
wysiłkowi psychicznemu i fizycznemu, moim wielorakim zainteresowaniom i
optymizmowi…"
17maja tego roku opublikowałam inny wpis, na temat starości, takie tam
rozważania w Villa d'Almè we Włoszech… Pisałam: Oglądając się wstecz, na minione lata: dzieciństwo, młodość, wiek
dojrzały... mogę z całą pewnością podsumować: "Było dobrze, mimo wielu trudności, które pokonywałam z
przeświadczeniem, że wszystko to co robię tworzy BARWNY OBRAZ MOJEGO ŻYCIA ".
Jak będzie wyglądała nasza starość, w dużej mierze zależy
od nas samych. Wiem to z własnego doświadczenia. Pominę cały proces
biologicznego starzenia się organizmu, a skupię
się jedynie na tym, co możemy zrobić, aby lepiej znosić ten stan…
Nastrój
dzisiejszego wpisu - cudownie spędzonego dnia w Dubrowniku - jak najbardziej pasuje do tytułu boga Naprzeciw SZCZĘŚCIU, wyprzedzę więc o kilkanaście dni mój mały
blogowy jubileusz…
Nie próbuję
zdefiniować szczęścia, chcę jedynie określić, co sprawia, że czuję się szczęśliwą.
Jestem przekonana, że okres dziecięctwa ma wielki wpływ na nasze życie. To na
tym właśnie etapie rozwoju ważą się nasze losy.
Moja rodzina
była zwykłą, przeciętną, taką jak większość rodzin w latach pięćdziesiątych,
sześćdziesiątych, siedemdziesiątych…ubiegłego stulecia. Nie byliśmy bogaci, ale
też nie głodowaliśmy. Rodzice pracowali całymi dniami, a my dzieci, byłyśmy pod
troskliwą opieką naszej ukochanej babci, później przedszkola i szkoły…Żyliśmy w
zamkniętym świecie, w małej miejscowości, nieświadomi tego, co dzieje się poza
nią. Mieliśmy swoje marzenia na miarę naszego dziecięcego świata pozbawionego
telewizji, ograniczonego dostępu do kina i teatru, opartego na autorytecie
rodzica, nauczyciela, księdza, lekarza. Całą tę dziecięcą naiwność, wiarę w
ludzi i ufność w to, co nas otaczało, przeniosłam na moje dorosłe życie…
I chociaż byłam
nieśmiałą, prowincjonalną panienką, to umiałam wiele, wierzyłam w siebie i
wiedziałam, że marzenia moje kiedyś się spełnią... Czasy niedostatku, wieczny
brak pieniędzy, nauczyły mnie radzenia sobie w każdej sytuacji. Potrafiłam
gotować, sprzątać, szyć, dziergać na drutach, uprawiać ogródek, zapełniać
piwnicę zapasami na zimę, ba nawet pędzić bimber w garnku z miską, produkować
własne wino i sery, ubijać masło, piec chleb…
Przyszły
czasy dorabiania się we Francji. Dla mojej własnej już rodziny był to chyba
jedyny sposób, jako, że oboje z moim Rici byliśmy ludźmi wolnymi,
niezrzeszonymi w żadnych organizacjach, ludźmi bez tak zwanych układów, zdani
tylko na siebie…Krótko należałam do Solidarności.
Okres
Paryski - ciężka praca mojego męża, moja nauka, ciułanie każdego zarobionego
grosza, odmawianie sobie wielu przyjemności, to osobny rozdział, o którym
chciałabym kiedyś napisać. Nie zbiliśmy majątku na emigracji, ale za pieniądze
zarobione we Francji, kupiliśmy starą chałupę z ogrodem na skraju lasu i od tamtego
momentu zaczął się nowy rozdział mojego życia. Ciągle z niedostatku środków
finansowych większość robót wykonywaliśmy sami. Byłam architektem, stolarzem,
malarzem, drwalem, pilarzem, kamieniarzem, ogrodnikiem, hydraulikiem… Chi, chi…
dzisiaj nie mam już tyle siły i zapału, co jeszcze klika lat temu…i czasami
sama sobie się dziwię jak ja, która teraz mocuje się z otwarciem słoika z
konfiturą, kiedyś wszystko robiłam bez większego wysiłku…
Wiem, że niektórzy nie rozumieją mojego obecnego stylu życia, mojej potrzeby podróżowania, mojego
ciągłego zaspakajania ciekawości świata i ogarnięcia tego, co człowiek uczynił
tej Ziemi. Niektórzy wolą mnie krytykować ukrywając się pod maską
anonimowości.
Nie należę
do ludzi przebojowych, nienawidzę fałszu i obłudy. Zazdrość usprawiedliwiam
tylko wtedy, kiedy wyzwala pozytywne działania własnego doskonalenia…
Cenię sobie bardzo wszystkich tych, którzy z wielką życzliwością odnoszą się do mojej pasji podróżniczej, do mojego entuzjazmu z jakim odkrywam świat właśnie teraz...
Tak więc,
wrócę do pojęcia mojego szczęścia, które na różnych etapach mojego życia miało
inną definicję. Teraz, kiedy nikt mnie nie potrzebuje,
a przynajmniej tak mi
się wydaje, mogę na miarę moich własnych skromnych środków i przy wsparciu finansowym
mojego męża poznawać świat, ten, który kiedyś był dla mnie wielką zagadką i
tajemnicą.
Nie stać
mnie na dalekie podróże. Ta, do Meksyku i na Kubę nadwerężyła nasz budżet. Ale wszystkim tym, którzy nie są już związani pracą zawodową polecam wycieczki
kupione dosłownie w ostatnim dniu. Czasami są o połowę tańsze.
W tak zwanym
niskim sezonie poznaję wielu ciekawych ludzi, którzy w jesieni swojego życia
przemierzyli niemal cały świat i mimo różnych nieraz ograniczeń zdrowotnych
cieszą się każdą chwilą, realizują marzenia, mają nowe pasje…
|
I kiedy sen kończy się o świcie, z nową nadzieją rzucam się na budzący się dzień |
|
I szepnę skrycie, kocham życie i poznawać pragnę je w zachwycie |
|
Ech życie, łez mych winne, nie zamienię cię na inne |
Dzisiaj
chcę napisać o mojej podróży do Dubrownika, głównego ośrodka turystycznego
Dalmacji. Dzień spędzony w tym mieście mogę zaliczyć do jednego z
najszczęśliwszych w moim życiu. A na ten wyjątkowy
stan mojej duszy miało wpływ wiele wrażeń. Nie będę zamęczać Was ani historią Dubrownika,
ani historią Chorwacji, ani historią Dalmacji, urokliwej krainy ponad tysiąca
wysp i wysepek, wybrzeża pełnego pięknych plaż, eleganckich kurortów i
wyjątkowo bogatej przyrody… Ograniczę się jedynie do informacji ułatwiających
rozpoznanie prezentowanych na zdjęciach miejsc…
To był drugi i ostatni nocleg w Czarnogórze
w Budvie. Stąd, wczesnym rankiem Drago ruszył do miasta Tivat, tam wjechał na
olbrzymi prom i w ten sposób skrócił znacznie czas przejazdu do Dubrownika,
unikając długiego objazdu Boki Kotorskiej.
Jechaliśmy Magistralą Adriatycką (
Jadranską Cestą) ciągnącą się wzdłuż wybrzeża Adriatyku i miny mieliśmy nie
tęgie, bo niebo mocno pociemniało, a od strony morza nacierała olbrzymia ściana
deszczu. Ustaliliśmy, że kiedy wjedziemy do Dubrownika damy sobie najpierw czas
wolny, potem w miarę jak się pogoda poprawi zwiedzimy Stary Grad, a na koniec
zostawimy sobie wycieczkę statkiem. To był strzał w dziesiątkę. We cztery
postanowiłyśmy natychmiast obejść miasto murami miejskimi. Wymieniłyśmy euro
na kuny i od tej pory płaciłyśmy tylko tą walutą. Kupiłyśmy bilety wstępu i jak
się dowiedziałyśmy mogłyśmy w połowie drogi zejść do Starego Gradu, albo
jeszcze raz uaktualnić ten sam bilet i przejść całą trasę.
|
Przeprawa promem. Jestem z Basią - pełną dobrego humoru towarzyszką podróży |
|
Z Tivatu na drugi brzeg, prom płynie około dziesięciu minut |
|
Nad Zatoką Kotorską zbierają się ciemne chmury |
|
Wyspa Lokrum w deszczu |
|
Wyspa Lokrum po lewej i Stary Dubrownik po prawej |
|
Kiedy Drago wjeżdżał do Starego Gradu rozpogadzało się |
|
Mury Dubrownika - wjeżdżamy na parking |
|
Na parkingu w Dubrowniku. Niebo nadal zwiastuje opady deszczu |
|
Do Starego Gradu wiedzie kamienny gotycki most i brama Pile |
Deszcz przestał padać zanim wysiadłam z
autokaru. Nie było chłodno, ale wiał dość silny wiatr od morza, a niebo ciągle
zmieniało barwy, z jasnobłękitnej na ciemno szarą. Pojawiały się ciężkie czarne
chmury i istniało ryzyko ulewy. Wzięłam ze sobą tylko sweter i ruszyłyśmy w
drogę, na mury obronne, których wysokość dochodziła do dwudziestu pięciu
metrów. Niesamowita budowla, od zewnętrznej strony widać było doskonale, na
jakich olbrzymich głazach jest posadowiona i powiem szczerze mogłabym tam
przebywać cały dzień i jeszcze byłoby mi mało. Zobaczcie sami jak z murów
prezentuje się miasto i jakimi widokami czaruje morze. Zresztą po zwiedzaniu
Starego Dubrownika popłynęliśmy statkiem. To, co zobaczyłam od strony Adriatyku
zachwyciło mnie jeszcze bardziej i nie był to zachwyt przyćmiony rakiją, nie,
bo wypiłam kieliszek tego napoju, którym poczęstowano nas na pokładzie. Chorwaci
tak jak Czarnogórcy lubią dużo wypoczywać. Zresztą nie tylko oni. Wszyscy mieszkańcy basenu Morza Śródziemnego cierpią na tę przypadłość.
Nikt się nigdzie nie spieszy, dużo odpoczywa, a jak pracuje to tylko polako (polako oznacza pomału – pisałam o tym w poprzednim poście)…
|
Dubrownik, dawniej Ragusa - miasto wielu kultur
|
|
Najstarsze w Europie, kompletne mury obronne otaczają miasto pierścieniem o długości 1940 m |
|
Michelozzo di Bartolomeo - Florentczyk, pracował w Ragusa jako budowniczy fortyfikacji |
|
Bogata Ragusa zarabiała głównie na handlu morskim |
|
W 1205 roku Ragusa zgodziła się na zwierzchnictwo Państwa Weneckiego |
|
W XIV i XVwieku Dubrownik obok Wenecji i Ankony należał do potęg handlowych Adriatyku |
|
W XV i XVI wieku miasto posiadało 200 okrętów |
|
W okresie największego rozkwitu miasta, dbano o rozwój architektury i sztuki |
|
Budowano pałace, kościoły, wznoszono gmachy publiczne |
|
Pod koniec XVI w pogorszyły się warunki handlowe w rejonie Morza Śródziemnego |
|
Odkrycie drogi morskiej do Ameryki uderzyło we flotę, którą trzeba było znacznie zredukować |
|
Na skutek trzęsienia ziemi w 1667 roku Dubrownik poniósł wiele strat |
|
W 1808 r do miasta wkroczyły wojska napoleońskie |
|
Siedem lat później, na Kongresie Wiedeńskim miasto jako część Dalmacji przypadło Austrii |
|
Druga wojna światowa zakończyła się włączeniem miasta do Jugosławii |
|
Od października1991do maja1992 miasto było oblężone i ostrzeliwane przez Serbów i Czarnogórców |
|
Na Stary Grad spadło 425 pocisków, zginęło około 3 tys mieszkańców |
|
Dzisiaj niemal wszystko naprawiono, jednak gdzieniegdzie po kulach zostały dziury w budynkach |
|
Górę Srdj (412m) porastały dęby, stąd od wyrazu dub wzięła się nazwa miasta Dubrownik |
|
Wenecjanie wycięli dęby i na dębowych palach wybudowali Wenecję |
|
Twierdza Lovrijenac - zdjęcie zrobione przez otwór w murze |
|
W bezpośredniej walce Dubrownik nigdy nie został zdobyty |
|
Między mostem, a bramą Pile jest jeszcze drewniany most zwodzony |
|
W skład wyższych wewnętrznych fortyfikacji wchodzi 5 bastionów, 17 wież i jedna twierdza... |
|
Od strony lądu fortyfikację wspiera niższy mur z dziesięcioma bastionami |
|
Są tu dwa wolno stojące forty - Revelin od wschodu i Lovrijenac od południowego zachodu |
|
Wzniesiona ponoć w trzy miesiące, na 36-metrowej skale Twierdza Lovrijenac |
|
Fragment fortyfikacji posadowionej na skałach |
|
Imponujących rozmiarów mury... i mała restauracja na półkach skalnych |
|
W narożnej Twierdzy św. Jana można obejrzeć Akwarium, Muzeum Etnograficzne i Morskie |
|
Jedna z bastei w murach obronnych |
|
Element bastei |
|
Pamiątkowo: z Julią, Agatą i Anią |
|
Mój szczęśliwy dzień w Dubrowniku |
|
Miasto od strony lądu broniła twierdza Revelin górująca nad drugą główną bramą miejską, Ploče |
|
Horyzont |
|
W tym porcie wsiadłam na statek |
|
Zanim wypłynęliśmy w godzinny rejs obejrzeliśmy miasto |
|
Letni Festiwal „Libertas” - w Dubrowniku odbywa się co roku od 10 do 25 sierpnia |
|
Główny deptak Starego Gradu prowadzi na plac Luža |
|
Jednonawowy kościół Zbawiciela nie ucierpiał w wyniku trzęsienia ziemi w 1667 r |
|
Wielka Fontanna Onufrego z 1438 roku - tutaj można napełnić butelkę wodą |
|
Wejście do najstarszej w Europie Apteki |
|
Kościół i klasztor Franciszkanów - po trzęsieniu ziemi w 1667 zachował się tylko portal |
|
Została gotycka pieta. Świątynię odbudowano w barokowym stylu |
|
W klasztorze Franciszkanów zachowały się romańsko gotyckie krużganki wirydarza |
|
Wirydarz w klasztorze Franciszkanów |
|
Główny deptak Stradun wybrukowano w XVw i odbudowano po trzęsieniu ziemi w 1667roku |
|
Wąskie, bardzo śliskie kamienne nawierzchnie zabytkowych uliczek Starego Gradu |
|
A w witrynie księgarni odbija się druga strona ulicy |
|
Kierowana babską ciekawością zajrzałam do sklepu |
|
Wieża zegarowa z dzwonnicą |
|
Barokowa katedra Wniebowzięcia NMP Dubrovačka katedrala Uznesenja Marijina |
|
Wnętrze katedry - Wniebowzięcie NMP - szkoła Tycjana |
|
Barokowy Kościół św. Błażeja - patrona Dubrownika |
|
Św. Błażej w ołtarzu głównym trzyma w lewej ręce model miasta sprzed trzęsienia ziemi w 1667r |
|
Piętnastowieczny Pałac Rektorów - obecnie muzeum |
|
Posąg Orlanda - symbol niezawisłej władzy sądowniczej |
|
A teraz rejs statkiem |
|
Na statku z Anią i Agatą |
|
Między lądem, a wyspą Lokrum |
|
Mury Dubrownika od strony morza |
|
Kiedyś kanał oddzielał skalistą wysepkę od lądu |
|
W VII w powstała grecko-iliryjska osada założona przez uchodźców z Epidaurum |
|
Przybysze osadę nazwali Rausa - Ragusa (z łac. lausa - skała) |
|
Wkrótce potem po drugiej stronie kanału osiedlili się Słowianie... |
|
...którzy swoją wieś nazwali Dubrownik (od "dub" - dąb) |
|
W średniowieczu przy okazji budowy murów miejskich obie osady połączono, zasypując kanał |
|
Opływamy zieloną wyspę Archipelagu Elafickiego - Lokrum, na której znajduje się ogród botaniczny |
|
Na skalistym brzegu Lokrum wydzielono plażę dla nudystów |
|
Na Lokrum w XI wieku wznieśli klasztor benedyktyni |
|
Przepływamy obok kruzera Costa Favolosa |
|
Przypomina mi trochę wybrzeże w Acapulco |
Pogoda po południu poprawiła się, zza chmur wyszło słońce i temperatura
powietrza szybko rosła. Po wycieczce statkiem miałyśmy jeszcze sporo wolnego
czasu. Zafundowałyśmy sobie porządne porcje lodów i wybrałyśmy się na kamienne
plaże, rozciągające się wzdłuż murów. To był najcudowniejszy moment dnia.
Słońce, krystaliczne powietrze przesycone zapachem morza, delikatna bryza, wspaniałe widoki,
towarzystwo Julii, Ani i Agaty wprawiły mnie w doskonały nastrój. Dzisiaj, kiedy
oglądam zdjęcia i wspominam te radosne, pełne beztroski chwile przenoszę się
myślami, a nawet widzę siebie siedzącą na nagrzanej słońcem skale, zapatrzoną w
morze - taka moja mentalna podróż...
|
Próbuję obejść mury po tych wielkich kamieniach |
|
Muszę uważać na szerokie szczeliny między skałami |
|
Starość to też radość, nawet jak trzeba się podeprzeć obiema rękoma |
|
Na bardziej strome skały wybrałam się boso |
|
Jestem zodiakalną rybą |
|
Pora wracać do rzeczywistości |
|
Śliskie trampki na nogi, mój stary wysłużony plecak podróżny na plecy i w drogę |
|
Jeszcze tylko zeskok na betonowe wzmocnienia |
|
Julia, skacz!..., wracamy do portu |
|
W porcie |
|
Opuszczam Dubrownik przejeżdżając przez Most Franja Tudmana |
|
Piękny widok ! Prawda ?... |
|
Ostatnie tego dnia spojrzenie na Dubrownik |
|
Jedziemy do Neum w Bośni i Hercegowinie |
Niektórzy mojego szczęścia nie podzielają, bo według
nich grzeszy ten, kto się cieszy. Nie będę rozwijać myśli, bo tak jak
wspomniałam na początku, to moja definicja szczęścia, moja pozytywna energia,
której potrzebuję do walki z szarą codziennością, do zmagania się z
własnymi ułomnościami. Jak to kiedyś ktoś powiedział: młodość starości nie zrozumie, a starość młodości nie przekona. A
jak się ma starość do starości? Na szczęście nie jesteśmy wszyscy tacy sami. I
jak to śpiewa Natalia Kukulska: Jeden
lubi spać, drugi lubi jeść, jeden mówi „pa” drugi woła „cześć”. Jeden czyta
wciąż, drugi w piłkę gra, każdy lubi coś, a co lubię ja? Ja kocham podróże,
spotkania z przyrodą…, a co Wy lubicie? Jaka jest Wasza
definicja szczęścia?
Na zakończenie dodam, że na siłę nikogo nie można uszczęśliwić! Kiedyś zastanawiałam się,
dlaczego człowiek nie potrafi cieszyć się szczęściem innych? Dlaczego natomiast
tak łatwo współczuje mu w nieszczęściu? Czy tylko dlatego, że owo nieszczęście
go nie dotknęło?
Od
jakiegoś czasu nie zadaję już sobie takich pytań. Wiem, co mnie boli, co mnie śmieszy, co mnie cieszy…, a kiedy boli pakuję walizkę i wyjeżdżam...
Dziękuję Wszystkim za to, że jesteście tutaj ze mną. Specjalnie dla Was kwiaty z mojego ogrodu w jednym z kolorów morza
|
Niebieskie miniaturowe irysy |
|
Dubrownik, sobota, 26 maja 2012 roku
cdn...
Jak zwykle Ewuniu przeczytałam i obejrzałam Twego bloga z zapartym tchem, podziwem i nieskrywaną zazdrością...Ty to potrafisz tak pięknie pokazać i opisać te otaczające nas piękno i dalsze i bliższe... dziękuję Ci z całego serca i pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńA ja Ci dziękuję za cierpliwość i życzliwość. Dziękuję Ci, że jesteś ze mną od momentu, kiedy Naprzeciw SZCZĘŚCIU się narodziło.
UsuńŚciskam serdecznie :)
Ewus cudne to wszystko co pkazujesz,opisujesz i przezyasz ...zawsze marzylo mi sie poznac caly swiat ,jego najpiekniejsze zakatki ,troszke sie udalo ,moze nietyle co tobie ,ale dzieki twoim cudnym zdjecia i opisa czuje sie jakbym wszedzie tam byla gdzie Ty ...podziwiam ciesze sie i zawsze czekam na wiecej ..pozdrawiam cieplutko ewa
OdpowiedzUsuńEwuniu,
UsuńNie szczędzisz ciepłych słów. Dziękuję.
Cenię sobie bardzo moich stałych czytelników, bez których pisanie bloga nie miałoby sensu.
Ja ze swojej strony staram się jak mogę uchwycić i pokazać to co piękne, bo piękno uspakaja, pozwala marzyć i lepiej żyć.
Buziaczki i uściski :)
Ewo, szczere gratulacje z okazji jubileuszu. Dzięki za wspaniałe podróże i czekam na kolejne wyprawy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Jarku,
UsuńTak naprawdę to ja Ciebie odnalazłam. Pamiętasz?
Trafiłam na Twoje zdjęcia w Picasie, prezentujące Supraśl, zamieściłam jakiś komentarz, później to Ty do mnie napisałeś i tak już zostało. Dziękuję za Twoją wirtualną wierność, za kibicowanie moim wpisom na blogu.
Ja też jestem wierną fanką Twojego fotobloga. Robisz znakomite zdjęcia, zaskakujesz mnie swoją spostrzegawczością, cierpliwością, a także umiłowaniem przyrody, tych wszystkich kwiatków, robaczków, insektów, mchów, kropelek rosy...
Ech...,
Zgadzam sie z Toba i z Twoim sposobem na szczescie! Podobne mamy zapatrywania na te sprawy. Piekna relacja i piekna kraina, ktorej jeszcze nie znam.Gratuluje jubileuszu ...pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDlatego właśnie lubię Twojego boga. Tak dobrze i swojsko czuję się u Ciebie.
UsuńDziękuję.
Uściski i serdeczności
Ja akurat twierdzę, że szczęście to po prostu cecha charakteru. Aby być szczęśliwym trzeba po prostu tego chcieć. Przede wszystkim trzeba zamienić oczekiwania na cele. To wszystko siedzi w naszej głowie.
OdpowiedzUsuńJak to powiedział Fiodor Dostojewski:
Usuń"Szczęście nie polega na szczęściu lecz na jego osiągnięciu".
A pewien niemiecki filozof Erich Fromm stwierdził:
"Szczęście nie jest dziełem przypadku ani darem bogów. Szczęście to coś, co każdy z nas musi wypracować dla siebie samego"
I na koniec cytat Aleksandry Kozłowskiej:
"Tylko popełniając głupstwo mamy chwilę prawdziwego szczęścia"
A Twój blog świadczy o Twoim szczęściu.
Dzięki za jubileuszowy komentarz :)
Nie wiem czy nie za wcześnie, ale ja ze swojej strony gratuluję i życzę powodzenia w dalszym pisaniu bloga! :)
OdpowiedzUsuńDzięki Zim,
UsuńCzasami się zastanawiam, czy pisanie bloga ma sens, czy moje wrażenia pomieszane z garścią informacji, poprzeplatane kolorowymi zdjęciami są interesujące?
Raz jeden pewna studentka pisała pracę i zapytała, czy może skorzystać z moich materiałów, szczególnie tych zdjęciowych. Było mi bardzo miło, że tylko u mnie znalazła wnętrze katedry, o której miała zamiar pisać. Z przyjemnością wysłałam jej inne nieopublikowane przeze mnie fotografie...
Wszystkiego dobrego :)
Usuń
I cóż więcej dodać? Po prostu FANTAZJA. Pozdrawiam ciepło Jurek
OdpowiedzUsuńWitam Jurku,
UsuńTwoja opinia dziennikarsko literacka jest dla mnie bardzo bardzo miła.
Pozdrawiam serdecznie:)
Ale Cię dopadła melancholia. Piszesz fajnego bloga. Wszystkich napewno nie nie zadowolisz. Ale najważniejsze, że Tobie się ta robota podoba najbardziej. Popatrz ilu masz wielbicieli, żeby nie powiedzieć, że wyznawców. Ile fajnych ciekawostek potrafisz przekazać. Nawet o Tycjanie... Gratuluję jubileuszu. Pisz, pokazuj, podróżuj... Bloga to pisze się dla siebie. A czytelnicy to tylko efekt uboczny naszej twórczości. Dla ludzi to się pisze książki albo artykuły. Rób to co dotychczas i bądź dalej z siebie zadowolona i szczęśliwa. We mnie masz dalej wiernego kibica i czytelnika. Pozdrawiam ciepło. Bogusław
OdpowiedzUsuńEch..., jakbym czytała komentarz psychologa. Ty to rozumiesz, co w duszy człowieka gra...
UsuńMasz rację bloga pisze się dla siebie. Jest to dobry sposób na rozładowanie napięcia, wyciszenie emocji, uporządkowanie przeżyć i wrażeń..., a także pogłębiania wiedzy...
I nie myśl, że oglądając Wniebowzięcie NMP w katedrze w Dubrowniku nie pomyślałam o Tobie. Ponoć sam mistrz namalował Najświętszą Panienkę.
Chi, chi, chi...już zawsze będziesz mi się kojarzył z Tycjanem i ilekroć będę oglądać jego dzieła tylekroć pomyślę o Tobie.
Dziękuję za wierność i kibicowanie. Jak wiesz wynagradzam Cię tymi samymi uczuciami, czytając o wielkich tego świata na Twoim blogu.
Uściski. Ewa
Czy muszę mówić, jak bardzo poruszyły mnie twoje zdjęcia? Zwłaszcza te z widokiem morza?? Moja dusza wprost kwili, kiedy widzi taki błękit. To cecha, którą odziedziczyłam po pape, choć stosunkowo późno. Pape od najmłodszych lat nosił się w błękity, wszyscy doń mówili, że ten kolor bardzo mu pasuje, kto by pomyślał, że i ja się w nim zakoffam. Także wiesz już z jaką rozkoszą oglądałam twoje zdjęcia. Kolor wody w połączeniu z bielą skał i murów, ach... Nie potrafię nawet wyrazić, jak bardzo chciałabym tam zamieszkać. Zatoka Kotorska zdobyła mnie od razu, jestem w niej zadurzona i na pewno kiedyś tam pojadę. :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, całuję i życzę wytrwałości na kolejny rok, dwa etc, w pisaniu i ubarwianiu naszego i przede wszystkim swojego własnego, życia. A ćmami i trollami się nie przejmuj. Tak to już jest, że ludzie, którzy mają brud pod pazurami nie znoszą: szczęścia, dobra, piękna... Oni są jak zaraza, która pragnie pożreć każdą zdrową część organizmu. Ale z nami Im się nie uda, prawda? :))) :**** (Cmok-Ćmok-Cmok)
Prawda, Basiu, prawda, z nami Im się nie uda...
UsuńJakże ja Ciebie kocham Słonko Ty moje. Twoje widzenie świata jest moim widzeniem.
Ostatnio znowu sięgnęłam do wieku czwartego i czytając pewne materiały, o których będzie nie za wiele w następnym poście, pomyślałam o Tobie, młodej niezależnej kobiecie, którą zawsze będę porównywać do Hypatii, jej nieodpartej chęci poznawania świata.
Dzięki za ciepłe słowa cmoki i ćmoki
Ściskam :)******
STARE PUSTE PRÓCHNO
OdpowiedzUsuńSTARE PUSTE PRÓCHNO
UsuńNo cóż, kiedy ktoś obdarza mnie takim komplementem, zatrzymuję się na chwilę, patrzę w lustro i myślę, czy tylko dla mnie czas jest tak nie łaskawy.
Ech, ten mój egocentryzm, to moje narcystyczne spojrzenie na siebie samą.
A ja głupia myślałam, że jestem najpiękniejsza na świecie, a tu taka niespodzianka takie porównanie!
Dzięki za szczerość Agnieszko. Kubeł zimnej wody nie zaszkodzi, pokrzepi, wzmocni, brr..., poczułam się jak Azja Tuchajbejowicz...
W Dubrowniku byłam trzy razy i rzeczywiście miasto robi wrażenie. Ale nie o tym dzisiaj. Chciałam przede wszystkim pogratulować Ci pasji i radości, którą czerpiesz z życia i podróży. Ktoś kto pisze takie głupoty jak wyżej, albo jest głupi, albo zazdrosny. Ty znasz swoją wartość, więc tak trzymaj i dalej podążaj za marzeniami, które przecież się spełniają i są dla nas motorem wszelkich działań. Ja również kocham życie i ten nasz cudowny świat. Pozdrawiam serdecznie i jeśli masz ochotę zapraszam również do siebie.
OdpowiedzUsuńWitaj Mario. Zaraz zajrzę do Ciebie.
UsuńA wracając do tematu, od czasu do czasu pewna anonimowość lubi mi dokopać. Zastanawiałam się, kto to może być ... , aż któregoś dnia pewien zaprzyjaźniony bloger uświadomił mi, że ową anonimowość mam pod nosem..., że wroga nie należy szukać daleko...
No cóż tak jak zauważyłaś, wokoło nas są i tacy, którzy więcej wiedzą o tobie niż ty sama, a twoja inność drażni ich do tego stopnia, że często nie przebierają w środkach, obrażają pisząc niestosowne komentarze...
Nie chcę zniżać się do poziomu owej anonimowości, ale kto wie, kto wie..., jak długo będę trzymać nerwy na wodzy...
Póki co kombinuję jak zamknąć drzwi za sobą...
Pozdrawiam serdecznie :))