wtorek, 3 lipca 2012

Szczęśliwe chwile w Dubrowniku - wpis jubileuszowy

 ...cd
     Dzisiejszy mój wpis powinnam wstawić na mojego bloga dopiero za kilkanaście dni, jako że 21 lipca minie dokładnie rok od opublikowania mojego pierwszego wpisu w Naprzeciw SZCZĘŚCIU, w którym pisałam między innymi: 
   
Każdy ma swoją definicję szczęścia…. Ja należę do tych, którzy obserwują, analizują,  wyciągają wnioski... i szczęściu wychodzą naprzeciw…  Jestem tą, której wiele rzeczy się udaje. Ktoś by zapytał: - "Co takiego Ci się udało?" Odpowiedziałabym: - "Wszystko to, co zawdzięczam mojej ciężkiej pracy, mojemu wysiłkowi psychicznemu i fizycznemu, moim wielorakim zainteresowaniom i optymizmowi…"


    17maja tego roku opublikowałam inny wpis, na temat starości, takie tam rozważania w Villa d'Almè we Włoszech… Pisałam: Oglądając się wstecz, na minione lata: dzieciństwo, młodość, wiek dojrzały... mogę z całą pewnością podsumować: "Było dobrze, mimo wielu trudności, które pokonywałam z przeświadczeniem, że wszystko to co robię tworzy BARWNY OBRAZ MOJEGO ŻYCIA ". 
    Jak będzie wyglądała nasza starość, w dużej mierze zależy od nas samych. Wiem to z własnego doświadczenia. Pominę cały proces biologicznego starzenia się organizmu, a skupię się jedynie na tym, co możemy zrobić, aby lepiej znosić ten stan…


    
     Nastrój dzisiejszego wpisu - cudownie spędzonego dnia w Dubrowniku - jak najbardziej pasuje do tytułu boga Naprzeciw SZCZĘŚCIU, wyprzedzę więc o kilkanaście dni mój mały blogowy jubileusz…
    Nie próbuję zdefiniować szczęścia, chcę jedynie określić, co sprawia, że czuję się szczęśliwą. Jestem przekonana, że okres dziecięctwa ma wielki wpływ na nasze życie. To na tym właśnie etapie rozwoju ważą się nasze losy.
    Moja rodzina była zwykłą, przeciętną, taką jak większość rodzin w latach pięćdziesiątych, sześćdziesiątych, siedemdziesiątych…ubiegłego stulecia. Nie byliśmy bogaci, ale też nie głodowaliśmy. Rodzice pracowali całymi dniami, a my dzieci, byłyśmy pod troskliwą opieką naszej ukochanej babci, później przedszkola i szkoły…Żyliśmy w zamkniętym świecie, w małej miejscowości, nieświadomi tego, co dzieje się poza nią. Mieliśmy swoje marzenia na miarę naszego dziecięcego świata pozbawionego telewizji, ograniczonego dostępu do kina i teatru, opartego na autorytecie rodzica, nauczyciela, księdza, lekarza. Całą tę dziecięcą naiwność, wiarę w ludzi i ufność w to, co nas otaczało, przeniosłam na moje dorosłe życie…
    I chociaż byłam nieśmiałą, prowincjonalną panienką, to umiałam wiele, wierzyłam w siebie i wiedziałam, że marzenia moje kiedyś się spełnią... Czasy niedostatku, wieczny brak pieniędzy, nauczyły mnie radzenia sobie w każdej sytuacji. Potrafiłam gotować, sprzątać, szyć, dziergać na drutach, uprawiać ogródek, zapełniać piwnicę zapasami na zimę, ba nawet pędzić bimber w garnku z miską, produkować własne wino i sery, ubijać masło, piec chleb…
    Przyszły czasy dorabiania się we Francji. Dla mojej własnej już rodziny był to chyba jedyny sposób, jako, że oboje z moim Rici byliśmy ludźmi wolnymi, niezrzeszonymi w żadnych organizacjach, ludźmi bez tak zwanych układów, zdani tylko na siebie…Krótko należałam do Solidarności.
    Okres Paryski - ciężka praca mojego męża, moja nauka, ciułanie każdego zarobionego grosza, odmawianie sobie wielu przyjemności, to osobny rozdział, o którym chciałabym kiedyś napisać. Nie zbiliśmy majątku na emigracji, ale za pieniądze zarobione we Francji, kupiliśmy starą chałupę z ogrodem na skraju lasu i od tamtego momentu zaczął się nowy rozdział mojego życia. Ciągle z niedostatku środków finansowych większość robót wykonywaliśmy sami. Byłam architektem, stolarzem, malarzem, drwalem, pilarzem, kamieniarzem, ogrodnikiem, hydraulikiem… Chi, chi… dzisiaj nie mam już tyle siły i zapału, co jeszcze klika lat temu…i czasami sama sobie się dziwię jak ja, która teraz mocuje się z otwarciem słoika z konfiturą, kiedyś wszystko robiłam bez większego wysiłku…
    Wiem, że niektórzy nie rozumieją mojego obecnego stylu życia, mojej potrzeby podróżowania, mojego ciągłego zaspakajania ciekawości świata i ogarnięcia tego, co człowiek uczynił tej Ziemi. Niektórzy wolą mnie krytykować ukrywając się pod maską anonimowości.
    Nie należę do ludzi przebojowych, nienawidzę fałszu i obłudy. Zazdrość usprawiedliwiam tylko wtedy, kiedy wyzwala pozytywne działania własnego doskonalenia…
    Cenię sobie bardzo wszystkich tych, którzy z wielką życzliwością odnoszą się do mojej pasji podróżniczej, do mojego entuzjazmu z jakim odkrywam świat właśnie teraz...
    Tak więc, wrócę do pojęcia mojego szczęścia, które na różnych etapach mojego życia miało inną definicję. Teraz, kiedy nikt mnie nie potrzebuje, 
a przynajmniej tak mi się wydaje, mogę na miarę moich własnych skromnych środków i przy wsparciu finansowym mojego męża poznawać świat, ten, który kiedyś był dla mnie wielką zagadką i tajemnicą.
    Nie stać mnie na dalekie podróże. Ta, do Meksyku i na Kubę nadwerężyła nasz budżet. Ale wszystkim tym, którzy nie są już związani pracą zawodową polecam wycieczki kupione dosłownie w ostatnim dniu. Czasami są o połowę tańsze.
    W tak zwanym niskim sezonie poznaję wielu ciekawych ludzi, którzy w jesieni swojego życia przemierzyli niemal cały świat i mimo różnych nieraz ograniczeń zdrowotnych cieszą się każdą chwilą, realizują marzenia, mają nowe pasje…

I kiedy sen kończy się o świcie, z nową nadzieją rzucam się na budzący się dzień

I szepnę skrycie, kocham życie i poznawać pragnę je w zachwycie

Ech życie, łez mych winne,  nie zamienię cię na inne

        Dzisiaj chcę napisać o mojej podróży do Dubrownika, głównego ośrodka turystycznego Dalmacji. Dzień spędzony w tym mieście mogę zaliczyć do jednego z najszczęśliwszych w moim życiu. A na ten wyjątkowy stan mojej duszy miało wpływ wiele wrażeń. Nie będę zamęczać Was ani historią Dubrownika, ani historią Chorwacji, ani historią Dalmacji, urokliwej krainy ponad tysiąca wysp i wysepek, wybrzeża pełnego pięknych plaż, eleganckich kurortów i wyjątkowo bogatej przyrody… Ograniczę się jedynie do informacji ułatwiających rozpoznanie prezentowanych na zdjęciach miejsc…

    To był drugi i ostatni nocleg w Czarnogórze w Budvie. Stąd, wczesnym rankiem Drago ruszył do miasta Tivat, tam wjechał na olbrzymi prom i w ten sposób skrócił znacznie czas przejazdu do Dubrownika, unikając długiego objazdu Boki Kotorskiej.
    Jechaliśmy Magistralą Adriatycką ( Jadranską Cestą) ciągnącą się wzdłuż wybrzeża Adriatyku i miny mieliśmy nie tęgie, bo niebo mocno pociemniało, a od strony morza nacierała olbrzymia ściana deszczu. Ustaliliśmy, że kiedy wjedziemy do Dubrownika damy sobie najpierw czas wolny, potem w miarę jak się pogoda poprawi zwiedzimy Stary Grad, a na koniec zostawimy sobie wycieczkę statkiem. To był strzał w dziesiątkę. We cztery postanowiłyśmy natychmiast obejść miasto murami miejskimi. Wymieniłyśmy euro na kuny i od tej pory płaciłyśmy tylko tą walutą. Kupiłyśmy bilety wstępu i jak się dowiedziałyśmy mogłyśmy w połowie drogi zejść do Starego Gradu, albo jeszcze raz uaktualnić ten sam bilet i przejść całą trasę.

Przeprawa promem. Jestem z Basią - pełną dobrego humoru towarzyszką podróży

Z Tivatu na drugi brzeg, prom płynie około dziesięciu minut

Nad Zatoką Kotorską zbierają się ciemne chmury

Wyspa Lokrum w deszczu

Wyspa Lokrum po lewej i Stary Dubrownik po prawej

Kiedy Drago wjeżdżał do Starego Gradu rozpogadzało się

Mury Dubrownika - wjeżdżamy na parking

Na parkingu w Dubrowniku. Niebo nadal zwiastuje opady deszczu

Do Starego Gradu wiedzie kamienny gotycki most i brama Pile
 
    Deszcz przestał padać zanim wysiadłam z autokaru. Nie było chłodno, ale wiał dość silny wiatr od morza, a niebo ciągle zmieniało barwy, z jasnobłękitnej na ciemno szarą. Pojawiały się ciężkie czarne chmury i istniało ryzyko ulewy. Wzięłam ze sobą tylko sweter i ruszyłyśmy w drogę, na mury obronne, których wysokość dochodziła do dwudziestu pięciu metrów. Niesamowita budowla, od zewnętrznej strony widać było doskonale, na jakich olbrzymich głazach jest posadowiona i powiem szczerze mogłabym tam przebywać cały dzień i jeszcze byłoby mi mało. Zobaczcie sami jak z murów prezentuje się miasto i jakimi widokami czaruje morze. Zresztą po zwiedzaniu Starego Dubrownika popłynęliśmy statkiem. To, co zobaczyłam od strony Adriatyku zachwyciło mnie jeszcze bardziej i nie był to zachwyt przyćmiony rakiją, nie, bo wypiłam kieliszek tego napoju, którym poczęstowano nas na pokładzie. Chorwaci tak jak Czarnogórcy lubią dużo wypoczywać. Zresztą nie tylko oni. Wszyscy mieszkańcy basenu Morza Śródziemnego cierpią na tę przypadłość. Nikt się nigdzie nie spieszy, dużo odpoczywa, a jak pracuje to tylko polako (polako oznacza pomału – pisałam o tym w poprzednim poście)…


Dubrownik, dawniej Ragusa - miasto wielu kultur

Najstarsze w Europie, kompletne mury obronne otaczają miasto pierścieniem o długości 1940 m

Michelozzo di Bartolomeo - Florentczyk, pracował w Ragusa jako budowniczy fortyfikacji

Bogata Ragusa zarabiała głównie na handlu morskim

W 1205 roku Ragusa zgodziła się na zwierzchnictwo Państwa Weneckiego

W XIV i XVwieku Dubrownik obok Wenecji i Ankony należał do potęg handlowych Adriatyku

W XV i XVI wieku  miasto posiadało 200 okrętów

W okresie największego rozkwitu miasta, dbano o rozwój architektury i sztuki

Budowano pałace, kościoły, wznoszono gmachy publiczne

Pod koniec XVI w pogorszyły się warunki handlowe w rejonie Morza Śródziemnego

Odkrycie drogi morskiej do Ameryki uderzyło we flotę, którą trzeba było znacznie zredukować

Na skutek trzęsienia ziemi w 1667 roku Dubrownik poniósł wiele strat

W 1808 r do miasta wkroczyły wojska napoleońskie

Siedem lat później, na Kongresie Wiedeńskim miasto jako część Dalmacji przypadło Austrii

Druga wojna światowa zakończyła się włączeniem miasta do Jugosławii

Od października1991do maja1992 miasto było oblężone i ostrzeliwane przez Serbów i Czarnogórców

Na Stary Grad spadło 425 pocisków, zginęło około 3 tys mieszkańców

Dzisiaj niemal wszystko naprawiono, jednak gdzieniegdzie po kulach zostały dziury w budynkach

Górę Srdj (412m) porastały dęby, stąd od wyrazu dub wzięła się nazwa miasta Dubrownik

Wenecjanie wycięli dęby i na dębowych palach wybudowali Wenecję

Twierdza Lovrijenac - zdjęcie zrobione przez otwór w murze

W bezpośredniej walce Dubrownik nigdy nie został zdobyty

Między mostem, a bramą Pile jest jeszcze drewniany most zwodzony

W skład wyższych wewnętrznych fortyfikacji wchodzi 5 bastionów, 17 wież i jedna twierdza...

Od strony lądu fortyfikację wspiera niższy mur z dziesięcioma bastionami 

Są tu dwa wolno stojące forty - Revelin od wschodu i Lovrijenac od południowego zachodu

Wzniesiona ponoć w trzy miesiące, na 36-metrowej skale Twierdza Lovrijenac

Fragment fortyfikacji posadowionej na skałach

Imponujących rozmiarów mury... i mała restauracja na półkach skalnych

W narożnej Twierdzy św. Jana można obejrzeć Akwarium, Muzeum Etnograficzne i Morskie

Jedna z bastei w murach obronnych

Element bastei

Pamiątkowo: z Julią, Agatą i Anią

Mój szczęśliwy dzień w Dubrowniku

Miasto od strony lądu broniła twierdza Revelin górująca nad drugą główną bramą miejską, Ploče

Horyzont

W tym porcie wsiadłam na statek

Zanim wypłynęliśmy w godzinny rejs obejrzeliśmy miasto

Letni Festiwal „Libertas” - w Dubrowniku odbywa się co roku od 10 do 25 sierpnia

Główny deptak Starego Gradu prowadzi na plac Luža

Jednonawowy kościół Zbawiciela nie ucierpiał w wyniku trzęsienia ziemi w 1667 r

Wielka Fontanna Onufrego z 1438 roku - tutaj można napełnić butelkę wodą

Wejście do najstarszej w Europie Apteki

Kościół i klasztor Franciszkanów - po trzęsieniu ziemi w 1667 zachował się tylko portal

Została gotycka pieta. Świątynię odbudowano w barokowym stylu

W klasztorze Franciszkanów zachowały się romańsko gotyckie krużganki wirydarza

Wirydarz w klasztorze Franciszkanów

Główny deptak Stradun wybrukowano w XVw i odbudowano po trzęsieniu ziemi w 1667roku

Wąskie, bardzo śliskie kamienne nawierzchnie zabytkowych uliczek Starego Gradu

A w witrynie księgarni odbija się druga strona ulicy

Kierowana babską ciekawością zajrzałam do sklepu

Wieża zegarowa z dzwonnicą

Barokowa katedra Wniebowzięcia NMP Dubrovačka katedrala Uznesenja Marijina

Wnętrze katedry - Wniebowzięcie NMP - szkoła Tycjana

Barokowy Kościół św. Błażeja - patrona Dubrownika
  
Św. Błażej w ołtarzu głównym trzyma w lewej ręce model miasta sprzed trzęsienia ziemi w 1667r

Piętnastowieczny Pałac Rektorów - obecnie muzeum

Posąg Orlanda - symbol niezawisłej władzy sądowniczej

A teraz rejs statkiem

Na statku z Anią i Agatą

Między lądem, a wyspą Lokrum

Mury Dubrownika od strony morza

Kiedyś kanał oddzielał skalistą wysepkę od lądu

W VII w powstała grecko-iliryjska osada założona przez uchodźców z  Epidaurum

Przybysze osadę nazwali  Rausa - Ragusa (z łac. lausa - skała)

Wkrótce potem po drugiej stronie kanału osiedlili się Słowianie...

...którzy swoją wieś nazwali Dubrownik (od "dub" - dąb)

W średniowieczu przy okazji budowy murów miejskich obie osady połączono, zasypując kanał

Opływamy zieloną wyspę Archipelagu Elafickiego - Lokrum, na której znajduje się ogród botaniczny

Na skalistym brzegu Lokrum wydzielono plażę dla nudystów

Na Lokrum w XI wieku wznieśli  klasztor benedyktyni

Przepływamy obok kruzera Costa Favolosa

Przypomina mi trochę wybrzeże w Acapulco

    Pogoda po południu poprawiła się, zza chmur wyszło słońce i temperatura powietrza szybko rosła. Po wycieczce statkiem miałyśmy jeszcze sporo wolnego czasu. Zafundowałyśmy sobie porządne porcje lodów i wybrałyśmy się na kamienne plaże, rozciągające się wzdłuż murów. To był najcudowniejszy moment dnia. Słońce, krystaliczne powietrze przesycone zapachem morza, delikatna bryza, wspaniałe widoki, towarzystwo Julii, Ani i Agaty wprawiły mnie w doskonały nastrój. Dzisiaj, kiedy oglądam zdjęcia i wspominam te radosne, pełne beztroski chwile przenoszę się myślami, a nawet widzę siebie siedzącą na nagrzanej słońcem skale, zapatrzoną w morze - taka moja mentalna podróż...
    
Próbuję obejść mury po tych wielkich kamieniach

Muszę uważać na szerokie szczeliny między skałami

Starość to też radość, nawet jak trzeba się podeprzeć obiema rękoma

Na bardziej strome skały wybrałam się boso

Jestem zodiakalną rybą

Pora wracać do rzeczywistości

Śliskie trampki na nogi, mój stary wysłużony plecak podróżny na plecy i w drogę

Jeszcze tylko zeskok na betonowe wzmocnienia

Julia, skacz!..., wracamy do portu

W porcie

Opuszczam Dubrownik przejeżdżając przez Most Franja Tudmana

Piękny widok ! Prawda ?...

Ostatnie tego dnia spojrzenie na Dubrownik

Jedziemy do Neum w Bośni i Hercegowinie

    Niektórzy mojego szczęścia nie podzielają, bo według nich grzeszy ten, kto się cieszy. Nie będę rozwijać myśli, bo tak jak wspomniałam na początku, to moja definicja szczęścia, moja pozytywna energia, której potrzebuję do walki z szarą codziennością, do zmagania się z własnymi ułomnościami. Jak to kiedyś ktoś powiedział: młodość starości nie zrozumie, a starość młodości nie przekona. A jak się ma starość do starości? Na szczęście nie jesteśmy wszyscy tacy sami. I jak to śpiewa Natalia Kukulska: Jeden lubi spać, drugi lubi jeść, jeden mówi „pa” drugi woła „cześć”. Jeden czyta wciąż, drugi w piłkę gra, każdy lubi coś, a co lubię ja? Ja kocham podróże, spotkania z przyrodą…, a co Wy lubicie? Jaka jest Wasza definicja szczęścia?
    Na zakończenie dodam, że na siłę nikogo nie można uszczęśliwić! Kiedyś zastanawiałam się, dlaczego człowiek nie potrafi cieszyć się szczęściem innych? Dlaczego natomiast tak łatwo współczuje mu w nieszczęściu? Czy tylko dlatego, że owo nieszczęście go nie dotknęło?
    Od jakiegoś czasu nie zadaję już sobie takich pytań. Wiem, co mnie boli, co mnie śmieszy, co mnie cieszy…, a kiedy boli pakuję walizkę i wyjeżdżam... 

    Dziękuję Wszystkim za to, że jesteście tutaj ze mną. Specjalnie dla Was kwiaty z mojego ogrodu w jednym z kolorów morza

Niebieskie miniaturowe irysy
Dubrownik, sobota, 26 maja 2012 roku 
cdn...


22 komentarze:

  1. Jak zwykle Ewuniu przeczytałam i obejrzałam Twego bloga z zapartym tchem, podziwem i nieskrywaną zazdrością...Ty to potrafisz tak pięknie pokazać i opisać te otaczające nas piękno i dalsze i bliższe... dziękuję Ci z całego serca i pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja Ci dziękuję za cierpliwość i życzliwość. Dziękuję Ci, że jesteś ze mną od momentu, kiedy Naprzeciw SZCZĘŚCIU się narodziło.
      Ściskam serdecznie :)

      Usuń
  2. Ewus cudne to wszystko co pkazujesz,opisujesz i przezyasz ...zawsze marzylo mi sie poznac caly swiat ,jego najpiekniejsze zakatki ,troszke sie udalo ,moze nietyle co tobie ,ale dzieki twoim cudnym zdjecia i opisa czuje sie jakbym wszedzie tam byla gdzie Ty ...podziwiam ciesze sie i zawsze czekam na wiecej ..pozdrawiam cieplutko ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewuniu,
      Nie szczędzisz ciepłych słów. Dziękuję.
      Cenię sobie bardzo moich stałych czytelników, bez których pisanie bloga nie miałoby sensu.
      Ja ze swojej strony staram się jak mogę uchwycić i pokazać to co piękne, bo piękno uspakaja, pozwala marzyć i lepiej żyć.
      Buziaczki i uściski :)

      Usuń
  3. Ewo, szczere gratulacje z okazji jubileuszu. Dzięki za wspaniałe podróże i czekam na kolejne wyprawy.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jarku,
      Tak naprawdę to ja Ciebie odnalazłam. Pamiętasz?
      Trafiłam na Twoje zdjęcia w Picasie, prezentujące Supraśl, zamieściłam jakiś komentarz, później to Ty do mnie napisałeś i tak już zostało. Dziękuję za Twoją wirtualną wierność, za kibicowanie moim wpisom na blogu.
      Ja też jestem wierną fanką Twojego fotobloga. Robisz znakomite zdjęcia, zaskakujesz mnie swoją spostrzegawczością, cierpliwością, a także umiłowaniem przyrody, tych wszystkich kwiatków, robaczków, insektów, mchów, kropelek rosy...
      Ech...,

      Usuń
  4. Zgadzam sie z Toba i z Twoim sposobem na szczescie! Podobne mamy zapatrywania na te sprawy. Piekna relacja i piekna kraina, ktorej jeszcze nie znam.Gratuluje jubileuszu ...pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego właśnie lubię Twojego boga. Tak dobrze i swojsko czuję się u Ciebie.
      Dziękuję.
      Uściski i serdeczności

      Usuń
  5. Ja akurat twierdzę, że szczęście to po prostu cecha charakteru. Aby być szczęśliwym trzeba po prostu tego chcieć. Przede wszystkim trzeba zamienić oczekiwania na cele. To wszystko siedzi w naszej głowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to powiedział Fiodor Dostojewski:
      "Szczęście nie polega na szczęściu lecz na jego osiągnięciu".

      A pewien niemiecki filozof Erich Fromm stwierdził:
      "Szczęście nie jest dziełem przypadku ani darem bogów. Szczęście to coś, co każdy z nas musi wypracować dla siebie samego"

      I na koniec cytat Aleksandry Kozłowskiej:
      "Tylko popełniając głupstwo mamy chwilę prawdziwego szczęścia"

      A Twój blog świadczy o Twoim szczęściu.
      Dzięki za jubileuszowy komentarz :)

      Usuń
  6. Nie wiem czy nie za wcześnie, ale ja ze swojej strony gratuluję i życzę powodzenia w dalszym pisaniu bloga! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Zim,
      Czasami się zastanawiam, czy pisanie bloga ma sens, czy moje wrażenia pomieszane z garścią informacji, poprzeplatane kolorowymi zdjęciami są interesujące?
      Raz jeden pewna studentka pisała pracę i zapytała, czy może skorzystać z moich materiałów, szczególnie tych zdjęciowych. Było mi bardzo miło, że tylko u mnie znalazła wnętrze katedry, o której miała zamiar pisać. Z przyjemnością wysłałam jej inne nieopublikowane przeze mnie fotografie...
      Wszystkiego dobrego :)
      Usuń

      Usuń
  7. I cóż więcej dodać? Po prostu FANTAZJA. Pozdrawiam ciepło Jurek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Jurku,
      Twoja opinia dziennikarsko literacka jest dla mnie bardzo bardzo miła.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  8. Ale Cię dopadła melancholia. Piszesz fajnego bloga. Wszystkich napewno nie nie zadowolisz. Ale najważniejsze, że Tobie się ta robota podoba najbardziej. Popatrz ilu masz wielbicieli, żeby nie powiedzieć, że wyznawców. Ile fajnych ciekawostek potrafisz przekazać. Nawet o Tycjanie... Gratuluję jubileuszu. Pisz, pokazuj, podróżuj... Bloga to pisze się dla siebie. A czytelnicy to tylko efekt uboczny naszej twórczości. Dla ludzi to się pisze książki albo artykuły. Rób to co dotychczas i bądź dalej z siebie zadowolona i szczęśliwa. We mnie masz dalej wiernego kibica i czytelnika. Pozdrawiam ciepło. Bogusław

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech..., jakbym czytała komentarz psychologa. Ty to rozumiesz, co w duszy człowieka gra...
      Masz rację bloga pisze się dla siebie. Jest to dobry sposób na rozładowanie napięcia, wyciszenie emocji, uporządkowanie przeżyć i wrażeń..., a także pogłębiania wiedzy...
      I nie myśl, że oglądając Wniebowzięcie NMP w katedrze w Dubrowniku nie pomyślałam o Tobie. Ponoć sam mistrz namalował Najświętszą Panienkę.

      Chi, chi, chi...już zawsze będziesz mi się kojarzył z Tycjanem i ilekroć będę oglądać jego dzieła tylekroć pomyślę o Tobie.

      Dziękuję za wierność i kibicowanie. Jak wiesz wynagradzam Cię tymi samymi uczuciami, czytając o wielkich tego świata na Twoim blogu.
      Uściski. Ewa

      Usuń
  9. Czy muszę mówić, jak bardzo poruszyły mnie twoje zdjęcia? Zwłaszcza te z widokiem morza?? Moja dusza wprost kwili, kiedy widzi taki błękit. To cecha, którą odziedziczyłam po pape, choć stosunkowo późno. Pape od najmłodszych lat nosił się w błękity, wszyscy doń mówili, że ten kolor bardzo mu pasuje, kto by pomyślał, że i ja się w nim zakoffam. Także wiesz już z jaką rozkoszą oglądałam twoje zdjęcia. Kolor wody w połączeniu z bielą skał i murów, ach... Nie potrafię nawet wyrazić, jak bardzo chciałabym tam zamieszkać. Zatoka Kotorska zdobyła mnie od razu, jestem w niej zadurzona i na pewno kiedyś tam pojadę. :))

    Pozdrawiam, całuję i życzę wytrwałości na kolejny rok, dwa etc, w pisaniu i ubarwianiu naszego i przede wszystkim swojego własnego, życia. A ćmami i trollami się nie przejmuj. Tak to już jest, że ludzie, którzy mają brud pod pazurami nie znoszą: szczęścia, dobra, piękna... Oni są jak zaraza, która pragnie pożreć każdą zdrową część organizmu. Ale z nami Im się nie uda, prawda? :))) :**** (Cmok-Ćmok-Cmok)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, Basiu, prawda, z nami Im się nie uda...
      Jakże ja Ciebie kocham Słonko Ty moje. Twoje widzenie świata jest moim widzeniem.

      Ostatnio znowu sięgnęłam do wieku czwartego i czytając pewne materiały, o których będzie nie za wiele w następnym poście, pomyślałam o Tobie, młodej niezależnej kobiecie, którą zawsze będę porównywać do Hypatii, jej nieodpartej chęci poznawania świata.

      Dzięki za ciepłe słowa cmoki i ćmoki
      Ściskam :)******

      Usuń
  10. STARE PUSTE PRÓCHNO

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. STARE PUSTE PRÓCHNO

      No cóż, kiedy ktoś obdarza mnie takim komplementem, zatrzymuję się na chwilę, patrzę w lustro i myślę, czy tylko dla mnie czas jest tak nie łaskawy.
      Ech, ten mój egocentryzm, to moje narcystyczne spojrzenie na siebie samą.
      A ja głupia myślałam, że jestem najpiękniejsza na świecie, a tu taka niespodzianka takie porównanie!
      Dzięki za szczerość Agnieszko. Kubeł zimnej wody nie zaszkodzi, pokrzepi, wzmocni, brr..., poczułam się jak Azja Tuchajbejowicz...

      Usuń
  11. W Dubrowniku byłam trzy razy i rzeczywiście miasto robi wrażenie. Ale nie o tym dzisiaj. Chciałam przede wszystkim pogratulować Ci pasji i radości, którą czerpiesz z życia i podróży. Ktoś kto pisze takie głupoty jak wyżej, albo jest głupi, albo zazdrosny. Ty znasz swoją wartość, więc tak trzymaj i dalej podążaj za marzeniami, które przecież się spełniają i są dla nas motorem wszelkich działań. Ja również kocham życie i ten nasz cudowny świat. Pozdrawiam serdecznie i jeśli masz ochotę zapraszam również do siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Mario. Zaraz zajrzę do Ciebie.
      A wracając do tematu, od czasu do czasu pewna anonimowość lubi mi dokopać. Zastanawiałam się, kto to może być ... , aż któregoś dnia pewien zaprzyjaźniony bloger uświadomił mi, że ową anonimowość mam pod nosem..., że wroga nie należy szukać daleko...
      No cóż tak jak zauważyłaś, wokoło nas są i tacy, którzy więcej wiedzą o tobie niż ty sama, a twoja inność drażni ich do tego stopnia, że często nie przebierają w środkach, obrażają pisząc niestosowne komentarze...
      Nie chcę zniżać się do poziomu owej anonimowości, ale kto wie, kto wie..., jak długo będę trzymać nerwy na wodzy...
      Póki co kombinuję jak zamknąć drzwi za sobą...
      Pozdrawiam serdecznie :))

      Usuń