piątek, 17 maja 2013

Cypr - Koralowa Zatoka


Żyjemy tak jak śnimy - samotnie /Joseph Conrad/

     Do autobusu linii 615 wsiadłam przy Parku Archeologicznym w Górnym Pafos, po półtora godzinnym spacerze między Grobowcami Królewskimi.
Nie było jeszcze dziesiątej kiedy jechałam do Koralowej Zatoki wzdłuż zachodniego wybrzeża Cypru.
      Po drodze mijałam sady cytrusowe, gaje oliwne i wielkie połacie plantacji bananów upstrzonych ciemnoniebieskimi workami foliowymi chroniącymi owoce przed czernieniem i pękaniem. 
     Przejeżdżałam przez  malowniczo położone wsie Chlorakas, Lempę i Kissonegrę, z hotelami wzdłuż wybrzeża i zabudową mieszkalną po przeciwnej stronie drogi.
      To właśnie w Lempie podczas wykopalisk prowadzonych przez archeologów z Edynburga odnaleziono osadę z okresu chalkolitu i zgeometryzowane figurki kobiet w kształcie krzyża greckiego, między innymi  z wizerunkiem bogini płodności - jeden z przykładów  typowych tylko dla Cypru - dzieło ludności kultury Erimi (Ερήμη). O tej figurce wspominałam w poście Cypr - wyspa Afrodyty.
      Z kultem płodności wiąże się także inna terakotowa figurka z osady Kissonerga - Mosfilia (Κισσόνεργα – Μοσφιλια), która przedstawia rodzącą kobietę siedzącą na niskim stołku, a pomiędzy jej stopami widoczne są głowa i ręce dziecka.
      Na początku lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia w opuszczonej Lempie zamieszkało wielu artystów jako, że przeniesiono
do niej Cyprus College of Art…

     Wypogodziło się na dobre i po ciemnych zwiastujących deszcz chmurach nie było śladu, kiedy wysiadałam na końcowym przystanku, na miejskiej plaży w zatoce Coral Bay, w miejscowości Peyia. Wiatr od morza przepędził je gdzieś w głąb wyspy, pozostawiając tylko leniwie przemieszczające się białe kłębuszki. Postrzępiona linia brzegowa wyspy wyraźnie dzieliła niebo na część błękitną, tę nad morzem i część z białymi plamami, tę nad wyspą.
 
     Jak na razie bez większych emocji zeszłam schodkami na pustą jeszcze o tej porze plażę. Dwaj Cypryjczycy zgrabiali w jedno miejsce glony, które być może w nocy wyrzuciły na brzeg fale. W kilku rzędach stały równiutko rozstawione leżaki z niebieskimi materacami, a przy nich złożone białe parasole.
      - Wreszcie piasek! - Pomyślałam i zdjęłam trapery z nóg.
Boso przemaszerowałam na koniec plaży, rozebrałam się do kostiumu kąpielowego i rozciągnęłam wygodnie na ostatnim leżaku, w przedpołudniowym słońcu. Po około dziesięciu minutach poczułam cień chłodzący moją twarz. Otworzyłam oczy i zobaczyłam stojącego nade mną młodzieńca, który chciał mi sprzedać bilet za dwa
euro. Zapytałam go, czy mogę zostać jeszcze kilka minut nie płacąc, bo fanką plażowania nie jestem i zaraz sobie pójdę. Skinął głową i odszedł, a ja spokojnie poleżałam chwilkę, po czym spakowałam ubranie do plecaczka, owinęłam się cieniutkim bawełnianym szalem i wąziutką ścieżyną, obok ogrodzonej siatką plantacji bananów wyruszyłam po przygodę. I tu dopiero moje emocje sięgnęły zenitu…

     Koralowa Zatoka dostarcza wypoczywającym tam turystom wielu wrażeń nie tylko wzrokowych, ale także różnego rodzaju atrakcji pozwalających na bardziej czynny wypoczynek w wodzie. Ale o tym nie będę pisać, bo każdy wie, co w ośrodkach turystycznych na plaży można robić…

 
Coral Bay z zabudową hotelową

W dwa takie przylądki wciśnięta jest Koralowa Zatoka

Piaszczysta plaża w Koralowej Zatoce

Dopiero na końcu tego przylądka jest wąskie łagodne zejście

Idę ścieżką na koniec cypla i jeszcze nie wiem co będzie dalej

Dwa koniuszki przylądków wyznaczających zatokę

Koralowa Zatoka i spokojne morze

       W każdym bądź razie najpierw doszłam na koniec cypla okalającego zatokę z jednej strony, który skalistą pionową ścianą wypiętrzał się ponad taflę wody. Było tam tylko jedno wąskie, łagodniejsze zejściem do morza. Miałam ze sobą kilka bananów, dar od Petrosa, usiadłam więc w dole na kamieniu i pochłonęłam wszystkie, żeby nie potrzebnie nie obciążać pleców…

Jedno łagodne zejście na cyplu

     Widowisko rozbijających się fal o wapienne, wrzynające się w morze głazy kusiły niepowtarzalnym pięknem. Dziwiłam się przyrodzie, a jakże, z rozdziawioną gębą…
 
      Zaliczyłam przylądek i co kilkanaście metrów odkrywałam coraz bardziej urzekające miejsca. Po drodze zatrzymałam się w jakiejś opuszczonej budowli z pozostałymi na dachu krokwiami, przez które prześwitywało błękitne niebo, a słońce rzucało cienie w jego wnętrzu. Podejrzewałam, że była tam niegdyś jakaś świątynia.
      Na łące pasły się trzy osły, a właściwie dwa, bo jeden z nich leżał sobie z głową uniesioną nad kolorowym pastwiskiem i obserwował okolicę.
 









       Postanowiłam zejść ze ścieżki i wędrować dalej po kamiennym, dość niebezpiecznym, porowatym brzegu. To był doskonały wybór! Gdzieniegdzie fale morskie w zetknięciu z wysoką przeszkodą, rozbijały się o nią, przelewały górą i pozostawały w wyżłobionych zagłębieniach, a gdzieniegdzie spływały z kamieni tworząc większe i mniejsze wodospady. Wyobrażałam sobie, co się tam dzieje podczas dużych sztormów…























     W malutkiej zatoczce na wapiennych białych stopniach wyrzeźbionych przez wodę opalała się naga kobieta, a nieco dalej krążył po skałach zapewne jej mężczyzna. Na stopach miał japonki i przemieszczał się delikatnie po ostrych nierównościach obserwując morze. Poprosiłam o zrobienie zdjęcia na tle wzbijającej się fali. Nie odmówił. Z uśmiechem na twarzy kokosił się w swoim mało komfortowym obuwiu i z trudem trzymając równowagę trzasnął kilka fotek.
 
      Szłam dalej i dalej zapisując obrazy w pamięci lustrzanki. Słońce paliło mocno. Czułam je coraz bardziej na moich ramionach, które przezornie przykryłam szalem. Nie chciałam cierpieć z powodu poparzenia, bo do końca tygodnia zostało jeszcze kilka dni zwiedzania.
 









      Moją wędrówkę zakończyłam w jakiejś restauracyjce na pustkowiu rozgrzanym słońcem. Zamówiłam kawę po cypryjsku i w samotności, bo turystów nie było, kontemplowałam okolicę. Wróciłam tam raz jeszcze w sobotę, w dniu wyjazdu, z uroczym małżeństwem z Łodzi, Ulą i Januszem, a także moją współlokatorką z Warszawy, Aliną. Ale o tym później.
Na przystanek w Koralowej Zatoce wracałam rdzawą dróżką, a właściwie jej fragmentami porośniętymi garigiem, formacją roślinną, która z uwagi na mniejszą powierzchnię parowania skupia niskie, w większości kolczaste rośliny i doskonale radzi sobie na suchych i skalistych glebach wapiennych. Wspaniały krajobraz, cudowne kolory, i morza, i lądu.
 

     Do hotelu na krótką przerwę i ożywczą kąpiel wróciłam około czternastej. 
Po południu wybrałam się do Geroskipou i Górnego Pafos, ale o tym w następnym poście…














 
Cypr, środa 10 kwietnia 2013 roku
cdn

13 komentarzy:

  1. Bardzo przyjemnie zaczytałem się !!!
    Pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo miłe, że się zaczytałeś.
      Dziękuję za odwiedziny Macieju i pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  2. Oh, jak ja lubie morze!patrzac na Twoje zdjecia slysze jego szum,i halas rozbijajacych sie o skaly fal. ach,it ten rozmach otwartej przestrzeni,i niebianski kolor wody!doskonaly wybor po dlugim spacerze miedzy grobowcami. dziekuje Ci,Ewa,za ta morska uczte! Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tereniu, miło mi, że wpadłaś do mnie z wizytą.
      Uściski i serdeczności przesyłam :)

      Usuń
  3. Dziś nie będę dużo pisał ze względu na upał. Jest cudownie!!! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie dzisiaj także jest upał, a deszcz omija Supraśl.
      Uściski :

      Usuń
  4. te kolory ! ! ! i klimat, i historia ! ! !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wszędzie morze ma tyle odcieni niebieskości :)

      Usuń
  5. Opuszczona budowla dala Ci pole do popisu fotograficznego no i te niebieskosci bardzo mi sie podobaja! Motyl tez !!!!!lubie takie spacery, sle buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za dotrzymanie mi towarzystwa podczas wędrówki skalnym brzegiem Koralowej Zatoki...
      Buziaki przyjęte i oddane z wzajemnością :)

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. A ja nie wiem co Ci odpowiedzieć ?
      Móc i chcieć idzie w parze ;)
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  7. Ewuś, romarzyłaś mnie tym morzem i wiatrem i rozpalonym słońcem, a zdjęcie z motylem - przepiękne! Już poczułam się na wakacjach, dzięki za tę wycieczkę.
    Uściski

    OdpowiedzUsuń