Imię
Marianna według Wikipedii jest
żeńskim odpowiednikiem imienia męskiego Marian.
Potocznie jest ono błędnie interpretowane jako złożenie dwóch imion: Maria i Anna. W Polsce imię Marianna znane jest od średniowiecza i aż do dziewiętnastego
wieku było jednym z najczęściej nadawanych imion – zamiast imienia Maria, które było uznawane za święte i zarezerwowane dla Matki Jezusa Chrystusa.
Wśród bliskich mi osób imiona Marian i Marianna otrzymały na chrzcie bliźnięta – starsze rodzeństwo mojego męża. Imię Marianna nosi także
moja przyjaciółka, solenizantka z piętnastego sierpnia, świątecznego dnia Matki Boskiej Zielnej. I chociaż w tym roku święto Maryjne przypadało w
środę, to Marianna na ogrodową imprezę zaprosiła gości dwa dni później. Nie wiem,
czy pamiętacie ubiegłoroczną imprezę, o której pisałam tutaj i która także
miała odbyć się w ogrodzie, ale ze względu na kiepską pogodę przeniesiona
została do hotelowej restauracji Trio, która na tę okazję oferowała swoją
usługę cateringową.
W tym roku Marianna śledziła z dużym
wyprzedzeniem prognozy długoterminowe z nadzieją, że wreszcie w swoim na nowo
urządzonym ogrodzie zgromadzi i podejmie przyjaciół. Udało się. Po
długotrwałych opadach deszczu i huraganach wróciło lato i nie tylko dzień był
ciepły, ciepła i przyjemna była także noc. Ech…, lato! Dlaczego takie krótkie?
Tym razem usługę cateringową świadczył
Hotel Cristal. Jedzenie było wyśmienite. Podawano grillowanego łososia, grillowane
mięsa i warzywa, przepyszne krewetki nadziane na firmowe drewniane wykałaczki i
śliwki owinięte cieniutkimi plasterkami boczku także przebite wykałaczkami,
mini naleśniczki, przeróżne kolorowe sałatki i te serwowane na małych liściach
cykorii i te wystawione w półmiskach, marynaty, owoce i najrozmaitsze w smakach
sosy, a także delikatne ciasta. Na stołach przykrytych białymi udrapowanymi po
bokach obrusami ustawionymi w podkowę pod dachem zielonego namiotu połyskiwało po
prawej stronie krystaliczne szkło, a biała zastawa zlewała się z bielą obrusów,
sztućce zaś ukryto w białych na sztywno wykrochmalonych serwetkach. Serwowano
wytrawne wina i drinki. Marianna przygotowała kilka uroczych zakątków, gdzie
można było przysiąść i zjeść. Największym powodzeniem cieszył się zakątek
hiszpański. Tam też przeniosła się cała impreza.
Uchylona furtka zaprasza do ogrodu |
Do ogrodu zapraszają także dwa psy Marianny Łatka i Boniuś |
Zazdrosna Łatka natychmiast weszła w kadr, nosem odtrąciła Boniusia i dumnie pozowała |
Boniuś (od Napoleona Bonaparte) nic sobie z tego nie robił i pozował cierpliwie obok Łatki |
Grillowanie |
Rozpoczynamy biesiadowanie |
W hiszpańskim zakątku. Alicja, Joanna, Ewa Paryżanka |
Rozmowy. Dorota, Andrzej, Ryszard, Bogdan |
Nasi mężczyźni, orły, sokoły, herosy ... |
A w ogrodzie pomału zapada zmrok |
Towarzyskich rozmów ciąg dalszy |
Gdzie te chłopy, gdzie? Pyta Grażyna |
Ala w towarzystwie Ryszarda i Andrzeja |
Chi, chi...Warszawiacy :) ;) Andrzej z Joasią |
Radosna Solenizantka |
Ech..., Marianno... |
Joanna, Alicja, Anna i ... |
...i ja z Boniusiem |
W niszy muru Ola, córka
Marianny ustawiła radioodtwarzacz i razem ze swoim kolegą Damianem czuwali nad
doborem odpowiedniej do panującego nastroju muzyki. A jako, że to lato, to nie
zabrakło dobrych kubańskich rytmów, a także modnego w latach trzydziestych i
czterdziestych ubiegłego stulecia swingu, który w naszych kręgach króluje od
zawsze. Trudno było namówić płeć męską na tańce.
Pamiętacie piosenkę Danuty Rin?
Gdzie ci mężczyźni, prawdziwi tacy, orły, sokoły,
herosy!?
Gdzie ci mężczyźni na miarę czasów, gdzie te chłopy!?
Gdzie ci mężczyźni na miarę czasów, gdzie te chłopy!?
Gdzie, gdzie, gdzie, gdzie!?
Nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, nie ma…
Nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, nie ma, nie ma…
Ech…! Nie narzekam, nie, chociaż mój Rici
odmówił mi tym razem, nie wiedzieć dlaczego, przyjemności wspólnego zatańczenia! Ale za to Bogdan mimo
obolałej nogi obiecał, że za pół godziny będzie gotów! Tę miłą dla mnie
deklarację, Andrzej skwitował zdaniem: Oj
Boguś, przyjemność to będzie krótka, a ryzyko ogromne i spojrzał w kierunku
mojego męża.
Chi, chi, chi…, każde
ryzyko warte jest chwilowej przyjemności - odparłam żartobliwie. Pół godziny minęło bardzo szybko.
Bogdan dotrzymał słowa…
Damian z Oleńką |
Ola |
Tańce czas zacząć... |
Damian z Marianną |
Urocza para Joasia i Andrzej |
To była ciepła, prawdziwie letnia noc |
Ech... |
Ech…, muszę się Wam przyznać do jeszcze
jednej ekstrawagancji tego wieczoru…
Jako że to ja zasiadałam za kierownicą
mojego auta, to obowiązywała mnie abstynencja alkoholowa. Uznałam jednak, że mojej
świadomości i zachowania nie zakłóci inna używka, a mianowicie…, odrobina
nikotyny. Dołączyłam do mojej palącej od czasu do czasu przyjaciółki i z wielką
jak mi się wydaje gracją wciągałam dym z białej cieniutkiej
cygaretki, pokasłując także z gracją w momentach zapomnienia się. Na takie
przyjęcie psychoaktywnej substancji, pozwoliłam już sobie kiedyś. Było to ponad
dwa lata temu na Kubie, podczas barwnego przedstawienia w hawańskim kabarecie
Tropicana. I nie tylko ja próbowałam słynnych kubańskich cygar.
Zdołałam spalić tylko połowę papierosa |
Z Marianną i Aleksandrą w kabarecie Tropicana |
Hawański kabaret Tropicana - |
Kabaret Tropicana - |
Popularność klubu w latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku była tak wielka, że ... |
... stał się on symbolem kubańskiej kultury |
... |
Ale, ale, wracam do mojej przyjaciółki
Marianny, lekarza anestezjologa z zawodu. Znam ją od dwudziestu lat. Razem z
nią i naszymi dziećmi przemierzyłam kawał świata i przeżyłam niezapomniane
chwile. Marianna ma wielu znajomych, ale stałe od lat grono przyjaciół.
Obdarowana wielkim sercem, wspiera
potrzebujących nie tylko dobrym słowem, ale i materialnie. Jest nadzwyczaj gościnna, a w parze z jej licznymi zaletami idzie
pracowitość i zdyscyplinowanie. Decyzje podejmuje błyskawicznie, a kiedy zdarzy
się jej jakiś zły wybór zapomina o tym szybko, nie rozpamiętuje porażek i nie
rzuca się w wir przygód, tylko konsekwentnie podąża utartymi ścieżkami…
Muszę jeszcze dodać, że na okazję imienin
wydrukowałam kilkanaście kartek ze zwrotkami autorstwa naszej koleżanki Eli
Chyc, napisanymi do znanego czterowersowego tekstu Sto lat…
Poczyniliśmy kilka prób, po czym wszyscy
razem zaśpiewaliśmy Mariannie naszą ulubioną jubileuszową piosenkę wzbogaconą o trzy zwrotki
Chycówny…
Sto lat sto lat i jeszcze raz sto
Sto lat niesiemy ci w darze
Sto lat sto lat i jeszcze raz sto
Bo polski obyczaj tak każe
Niechaj ci w życiu zawsze się darzy
Sto lat niesiemy ci w darze
Sto lat sto lat i jeszcze raz sto
Bo polski obyczaj tak każe
Niechaj ci w życiu zawsze się darzy
Oraz spełnienia najskrytszych
marzeń
Sto lat sto lat i sto jeszcze raz
Przeżyj najpiękniej jak tylko się da
Powodzenia uśmiechu losu
No i zawsze pełnego trzosu
A gdy to wszystko człowiek już ma
Sto lat sto lat i sto jeszcze raz
Przeżyj najpiękniej jak tylko się da
Powodzenia uśmiechu losu
No i zawsze pełnego trzosu
A gdy to wszystko człowiek już ma
Korzysta z tego ile się da
Szczerością serca i z łezką w
oku
Tak ci śpiewamy każdego roku
Trzymając dłonie splecione wraz
Nie bacząc jak szybko ucieka czas
Sto lat sto lat i jeszcze raz sto
Sto lat niesiemy ci w darze
Sto lat sto lat i jeszcze raz sto
Trzymając dłonie splecione wraz
Nie bacząc jak szybko ucieka czas
Sto lat sto lat i jeszcze raz sto
Sto lat niesiemy ci w darze
Sto lat sto lat i jeszcze raz sto
Bo polska tradycja tak każe
Marianna śpiewa razem z nami |
Trzy zwrotki do czterowersowego znanego poniekąd sto lat napisała Ela Chyc |
Sto lat niesiemy Ci w darze... |
A jako, że jadła ostało się wiele,
następnego dnia Marianna z Grażyną, Joanną Warszawianką i jej mężem Andrzejem
przywieźli co się dało i zastawili mój wielki dębowy stół w ogrodowej altanie.
Ja tylko upiekłam szarlotkę, którą moi goście uwielbiają i sporządziłam
orzeźwiający napój z miodem, cytryna i miętą.
Po kolacji pojechaliśmy wszyscy do Centrum
Kultury i Rekreacji na projekcję filmu U
Pana Boga w Ogródku, który to kończył
integracyjną imprezę zorganizowaną przez owe centrum, zatytułowaną U Pana Boga w Supraślu. Wszyscy Ci,
którzy pojawili się tam w godzinach popołudniowych mogli spędzić w towarzystwie
aktorów niezapomniane chwile, między innymi stworzyć ogródek z sadzonek
przyniesionych ze swoich grządek, posłuchać muzyki, spróbować regionalnej
kuchni, wziąć udział w konkursach, no i wreszcie zrobić sobie zdjęcie z
bohaterami filmu…
Ech...! Lato! Czas wakacji i miłych spotkań!
Dzień drugi - U Pana Boga w Supraślu |
Było fajnie
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!!
Ech...! Tak!
UsuńI myślę, że nie należy żałować przyjaciołom słów szczerego zachwytu!
Pozdrawiam ;)***
świetna ta czerwona spódnica!
OdpowiedzUsuńżycie & podróże
gotowanie
Mnie też się podoba ze względu na prawdziwie letnie kolory i uniwersalność. Można ją nosić jako spódnicę w różnych udrapowaniach i jako sukienkę...
Usuń