czwartek, 24 października 2013

Jerzy Maksymiuk. Zatrzymać się w Białymstoku.




     Zatrzymać się w Białymstoku to ciekawy projekt cyklu filmów dokumentalnych opowiadających o artystach, związanych z Białymstokiem.
Jak na razie Andrzej Brański zrealizował dwa obrazy. W pierwszym, którego premiera odbyła się w grudniu ubiegłego roku, przedstawił Krzysztofa Rau, aktora, reżysera i wieloletniego dyrektora Białostockiego Teatru Lalek.
      W drugim obrazie opowiedział o Jerzym Maksymiuku, znanym dyrygencie, pianiście i kompozytorze.
      Premiera tego filmu i benefis z udziałem Maestro Maksymiuka miały miejsce we wtorek 22 października o godzinie 18:30 w Operze i Filharmonii Podlaskiej przy ulicy Odeskiej. Maestro przybył na pokaz ze swoją żoną Ewą, która w filmie wystąpiła także. To dzięki niemu Ewa zachwyciła się Białymstokiem, po którym Maestro oprowadza swoich przyjaciół z BBC Scotish Symphony.
      Pokazuje w nim także swoją ulubioną drogę do Supraśla, a po filmie zapytany dlaczego jest jego ulubioną, odpowiada, że droga ta jest jak partytura, być może ze względu na drzewa, które utożsamia z nutami na pięciolinii, a może ze względu na zapach, a może po prostu chce żeby była szczególna i widzi ją taką jaką chce widzieć. A może jest magiczna ze względu na przyjaciela, Wiktora Wołkowa, a może ma dodatkowe znaczenie bo jeździł nią do Grażyny na babkę ziemniaczaną…

     W filmie, Państwo Maksymiuk otwierają przed widzem swoje warszawskie mieszkanie, w którym uwagę przyciąga pokaźnych rozmiarów szafa wypełniona partyturami...
     W filmie nie brakuje zdjęć archiwalnych z koncertów w Polsce i Szkocji.
W jednym z fragmentów czterdziestopięciominutowego dokumentu widz słyszy muzykę skomponowaną przez Jerzego Maksymiuka do niemieckiego filmu niemego z tysiąc dziewięćset osiemnastego roku zatytułowanego Mania, w którym główną rolę zagrała Pola Negri. Film wyreżyserowany w Berlinie przez Węgra Eugena Illesa uważano za zaginiony, jednak przed kilkoma laty, w zbiorach czeskiego kolekcjonera, odnaleziono jego kopię i z inicjatywy Filmoteki Narodowej pieczołowicie odrestaurowano i zaprezentowano białostockiej publiczności w październiku ubiegłego roku podczas Festiwalu Filmowego Camerata z muzyką na żywo, tak jak w epoce filmu niemego. Orkiestrą Opery i Filharmonii Podlaskiej dyrygował Jerzy Maksymiuk. Rok wcześniej film ten pokazano ukraińskiej publiczności w ramach programu kulturalnego polskiej prezydencji w Unii Europejskiej, na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym Młodość w Kijowie. Maestro dyrygował wówczas Wrocławską Orkiestrą Kameralną Leopoldinum…

     Po obejrzeniu filmu, Maestro i jego żona Ewa opowiadali o życiu muzyka, jego pracy, podróżach, koncertach...
     Jerzy Maksymiuk przyznał, że najbardziej lubi ciepły polski wrzesień. Powiedział także, że ostatnio polubił utwory Francisa Poulenca, francuskiego muzyka o wszechstronnych zainteresowaniach kompozytorskich,  muzykę popularną, kabaretową - taką która dotyka Moulin Rouge.

      - Zabawne kompozycje nie przekazują głębokich myśli, a genialne dzieła powstają bardzo rzadko, poświęciłem się dyrygowaniu a nie komponowaniu, gdybym pisał, to może do czegoś bym doszedł. Straciłem trochę czasu...

     No i pochwalił się swoimi kompozycjami na orkiestrę, miedzy innymi tą ośmiominutową, którą napisał w ciągu czterech godzin.
     - Sztuka dyrygowania jest sztuką ulotną, trudno ją zatrzymać. To nie tak jak w sztuce pisarskiej, gdzie myśli utrwala się, zapisując je na kartkach papieru.

     Zapytany w jakich okolicznościach pojawia się natchnienie odpowiedział:
     - Miałem kiedyś zatarg z tubistą, nie zachowałem się elegancko wobec niego i to wydarzenie wpłynęło na to, że napisałem utwór na tubę. Innym razem ktoś mi coś powiedział i skomponowałem muzykę na dwa klarnety i dwa oboje. Pisanie to magiczna rzecz…

     Byłam ciekawa życia Ewy, żony Maestra. Na pytanie czy ich gusta muzyczne zgadzają się, odpowiedziała, że ukończyła filologię polską i muzykę jedynie kocha, a jej gust rozwinął się przy Jurku. Ratuje ją wrażliwość na muzykę i to ich łączy. Jest na każdej próbie, a muzycy pytają ją czy mąż tak każe. Chodzi na próby z własnej woli, siedzi, słucha, obserwuje jak to się dzieje, jak powstaje dzieło, które usłyszy w sali koncertowej. Mówi, że ciągle się rozwija, a ich gusta zaczynają być zbieżne.
      Maestro zapytany, czy chciałby coś dodać do wypowiedzi żony, stwierdził:
       - Nie, samodzielnie się wypowiem.
      Tu w Białymstoku zdarzają się wielkie rzeczy. Byłoby dobrze, żeby nie było gorzej…
ciągnął.
      Uczyłem się grać czternaście godzin dziennie. Moczyłem w wodzie ręce, ale to nie pomagało…
      Największą tremę miałem dyrygując orkiestrą grającą muzykę do baletu Petrushka (Pietruszka) Igora Strawińskiego. Sześć tysięcy ludzi… Na szczęście była to transmisja radiowa… Największą tremę ma się nie przed publicznością, ale przed orkiestrą. Jeżeli muzyk nie patrzy na dyrygenta to jest źle… No taki jestem, nie mogę złożyć kilku zdań…

     Słuchając wypowiedzi Jerzego Maksymiuka maiłam wrażenie pewnego chaosu, gonitwy myśli i wątków…
      Andrzej Brański, twórca filmu, zapytany o to jak mu się pracowało z Mistrzem, odpowiedział, że trudno. Być z nim, to znaczy być pracowitym i solidnym. Film powstawał dwa lata, ale pracowało się przyjemnie.

     We foyer opery przygotowano poczęstunek, nie zabrakło kapuśniaku, jednej z trzech zup, które Jerzemu Maksymiukowi zawsze będą smakowały. Stałam i rozmawiałam z Ewą Piasecką Maksymiuk, kiedy w pewnym momencie szepnęła do mnie: rzucił się na kapuśniak. I tak powiedzmy było, bo po rozdaniu autografów licznym fanom, Maestro został poczęstowany zupą, podaną w białej miseczce na czerwonej serwetce. Później zasiadł do fortepianu i zagrał kilkanaście utworów między innymi fragment koncertu fortepianowego
F-moll J.S.Bacha, romans z filmu Mania z Polą Negri, muzykę Francisa Poulenca, a na zakończenie charlestona, najpierw na siedząco, później tak jak grają to czarnoskórzy muzycy, na stojąco.
     Nie lada wydarzeniem był występ Ewy, która na prośbę męża zaśpiewała pieśń Drogi miłości.

     To był przyjemny jesienny wieczór, spotkanie z wyjątkowym Białostoczaninem, zakochanym w drodze do Supraśla, moim rodzinnym mieście.

     Podczas tego spotkania dowiedziałam się o drugiej miłości Maestra i sama nie wiem czy ważniejsza w chwili obecnej jest jego miłość do żony Ewy, bez której nie może się obejść, czy też do muzyki. A może to taka magia współistnienia, jedno bez drugiego nie tworzy całości…
 
 Okiem obiektywu mojej lustrzanki

Foyer opery. W oczekiwaniu na spotkanie z Jerzym Maksymiukiem

Ewa Piasecka Maksymiuk

W czasie kiedy fani oczekują w kolejce po autograf ja zwiedzam budynek

Lubię szkło, które nie zamyka przestrzeni

Na szklanych balkonach ustawiono sztalugi z fotografiami ptaków

Można wejść na szklaną podłogę i z balkonu obserwować foyer

Kolumny owinięte pismem muzycznym

Kawiarniana nisza

Pierwsze piętro budynku

Winda po prawej

Część kawiarniana

Elementy szklanych dekoracji klatki schodowej

Wejście na pierwszy poziom budynku opery

Mnie się podoba...

Jerzy Maksymiuk rozdaje autografy

Chwilę rozmawia z każdym miłośnikiem jego twórczości

Jedna z młodych pań powiedziała, że dzięki niemu pokochała muzykę

Jerzy Maksymiuk do autografu dodaje nutki na pięciolinii

Szczęśliwe kwiaty! Im wolno wyrazić wszystkie pragnienia, i smutki, i trwogi... /A.Asnyk/

Przez chwilę rozmawiałam z Ewą, uroczą kobietą

Jeszcze kilka autografów...

Andrzej Brański zaprosił mnie na kolejną premierę Przyjaźń Artysty

Ewuniu, zaśpiewaj nam proszę...

No i były brawa dla Ewy Piaseckiej Maksymiuk

A to pewnie utwór Francisa Poulenca

A teraz może fragment koncertu fortepianowego F-moll J.S. Bacha

Jesienny wieczór w Operze i Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku

Maestro Jerzy Maksymiuk przy fortepianie

Charleston na stojąco

Na zakończenie dźwięki z naciśniętym pedałem

     Premiera filmu Jerzy Maksymiuk. Zatrzymać się w Białymstoku
w Operze i Filharmonii Podlaskiej przy ulicy Odeskiej 1.
     Scenariusz i reżyseria: Andrzej Brański, zdjęcia Roman Wasiluk,
Jacek Wiśniewski.
     Film zrealizowano dzięki dofinansowaniu z budżetu Miasta Białegostoku.

     Wtorek, 22 października 2013 roku

14 komentarzy:

  1. Bywałam często na koncertach Maestro w zupełnie innym mieście i było to już sporo lat temu. Na koncerty z Jego udziałem zawsze przychodzi dużo ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  2. W czerwcu przyszłego roku Maestro koncertuje w Białymstoku w Operze i Filharmonii Podlaskiej.
    Zapraszam.
    Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Białystok dzieli ode mnie duża odległość.
      Z ciekawością obejrzałabym nie tylko koncert, ale również gmach Filharmonii.
      Dziękuję

      Usuń
  3. Ciekawe spotkanie i piekny gmach Opery w Bialymstoku..tez lubie szklo i z tych samych wzgledow co Ty. Widze ,ze uczestniczysz w zyciu kulturalnym Twoich stron..jestes niezwykla kobieta!! sciskam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za niezwykłą kobietę i pozdrawiam serdecznie.
    Może wpadniesz do Białegostoku na koncert do opery?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo bym chciala, nie znam tego regionu Polski, az wstyd! kiedys za czasow studenckich byla na Cimochowiznie, pamietam ,ze byla to straszna zima i z trudem chodzilo sie po sniegu , ktory siegal po pas...ale Cimochowizna jest jeszcze dalej na polnoc...
      na razie czasu brak! buziak!

      Usuń
    2. Grażyno, zapraszam więc w moje strony. Teraz masz nie tak daleko, bo około trzech godzin jazdy samochodem.
      Ciepłe pozdrowienia z Supraśla

      Usuń
  5. Ewuniu.

    Wspaniałe zdjęcia ze wspaniałej "kulturalnej uczty".

    Pan Maksymiuk jest niezwykle barwną postacią i wielkim artystą. Pamiętam Jego obecność w Wałbrzychu, kiedy pokierował orkiestrą Filharmonii Sudeckiej. Dodam, że nasza - wałbrzyska Filharmonia powstała w 1978 roku z inicjatywy Józefa Wiłkomirskiego, który mieszka do dziś na wałbrzyskim Podzamczu.

    Pozdrawiam serdecznie i zazdroszczę Wam budynku pięknej opery. Nasza - Sudecka "gnieździ się" w budynku po... byłym kinie "Polonia". :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Edwardzie?
      W Białymstoku jest stara filharmonia, również ciekawy budynek. Działo się tam wiele oj działo... Teraz dzieje się w nowym budynku opery...
      Bardzo bym chciała, żeby nasze coroczne koncerty "Gloria" doczekały się prawdziwej sali koncertowej w Supraślu. Jestem zdania, że takie powinny powstawać w mniejszych miejscowościach, szczególnie o statusie uzdrowiskowym z przeznaczeniem na letnie imprezy kulturalne. Dobra akustyka jest w moim parafialnym Kościele pw NMP Królowej Polski...
      Uściski

      Usuń
  6. Masz talent do robienia reportaży.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuję i pozdrawiam ciepłym jesiennym porankiem...

      Usuń
  7. Masz talent Ew do pisania powinnaś zając się dziennikarstwem. Lubię Cię czytać . Pozdrawiam mocno . ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jerzy Maksymiuk- w czasach studenckich słuchałem koncertów fortepianowych Chopina pod batutą Maksymiuka. A w zeszłą sobotę jadąc cały dzień samochodem włączyłem radiową dwójkę i miałem okazję wysłuchać wywiadu z mistrzem na żywo z udziałem publiczności. Rzeczywiście mówi, wydawałoby się, chaotycznie, ale te wypowiedzi łączą się w jedną całość. Szczególnie zapadły mi w pamięć wypowiedzi o wielkich kompozytorach: Mozarcie, Chopinie, Beethovenie, dlaczego byli geniuszami i co dali muzyce. Mistrz prezentował swoje poglądy wygrywając na fortepianie co ważniejsze fragmenty. Bardzo ciekawie mówił też o romantyzmie i doskonałości w muzyce i jak to się ma do emocji. Niezwykła to była rozmowa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak,tak, chaotycznie to nie znaczy, że nie ciekawie. Maestro jest artystą wielkiego formatu, jest indywidualnością, a takim wybacza się każde potknięcie. On i jego żona Ewunia doskonale się uzupełniają.
      Jakiś tydzień temu przypomniałam sobie film Milosza Formana "Amadeusz" ze znakomitym Tomem Hulce w roli Wolfganga Amadeusza Mozarta. Świetny obraz.

      Dziękuję za odwiedziny. Dawno Ciebie tu nie było Danielu.
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń