wtorek, 12 września 2017

Goła Zośka - życie jest cudem, życie jest darem, nie jest nagrodą i nie jest karą…


    Pierwszy weekend września, zlot Przyjaciół na Gołej Zośce, w gościnnych progach leśnej daczy u Stefanii i Krzysztofa, i pewnie nie wypada mi się chwalić tym, że na Gołą Zośkę przyjechaliśmy pierwsi, ale co tam, grunt to szczerość - ja po prostu nie mogłam się już doczekać tego spotkania, gdzieś daleko poza domem i szpitalem, w którym przebywam codziennie, oprócz sobót i niedziel, od rana do wczesnych godzin popołudniowych, i kiedy w perspektywie mam dwa dni wolnego, zachowuję się jak uwięzione zwierzę z mocno wyostrzonym węchem, dziką nadzieją, że oto za moment uwolnię się
z klatki i z rozkoszą popędzę przed siebie i zniknę w zielonych przestworzach natury, albo w gąszczu zabytkowych domów starych miast.
    To był mój drugi taki weekend w tym roku, dwa wspaniałe wyjazdy, możliwe przede wszystkim dzięki Rysiowi, jako że sama w dłuższe trasy od wielu miesięcy nie wyruszam.
    No i byliśmy niejako gośćmi uprzywilejowanymi, bo otrzymaliśmy od gospodarzy sypialnię z dużym tarasem na poddaszu. Panie noc spędziły także w leśnej daczy, a panowie nieopodal, w Leśnym Zakątku Kultury Zdrowa Zośka, niegdyś
Białostocki Medyk - fragment lasu z polaną nad jeziorem i wiatą turystyczną z kilkoma miejscami noclegowymi, polem namiotowym z sezonową przystanią wyposażoną w toaletę i natryski z ciepłą wodą.
    Śmiałyśmy się, przygadując Rysiowi, że został nam kobietom jeden chłop, jak przysłowiowy kogut w kurniku.
    Ech! Przez dwa dni padało z przerwami, ale wypuszczonemu na wolność zwierzęciu deszcz nie przeszkadza i tak jak
Stan Borys, traktuje deszcz jak swego przyjaciela. Ten słynny polski muzyk, wokalista, kompozytor i poeta śpiewał:

                 Nie bój się deszczu, niech pada na twoje ręce
                    Niech moczy włosy
, strugami zacina twarz
              Nie szukaj w polu drzew
, nie chowaj się pod dach,

    Jakąś godzinę po nas zajechali pozostali goście i catering Sosenka z gorącym obiadem, zimnymi daniami na rejs dżonką po jeziorach i kolacją, oraz śniadaniem i obiadem na niedzielę. Dużo, dużo pysznego
jedzonka!











    Do posiłków zasiadaliśmy na zadaszonym, zacisznym tarasie usytuowanym na tyłach domku. 





    Po obiedzie, w doskonałych nastrojach zeszliśmy z prowiantem na plażę. Przypomnę, że Goła Zośka to górzysty półwysep na północno-wschodnim brzegu jeziora ciszy Rospuda Augustowska.








    Po jeziorze kursują statki pasażerskie Żeglugi Augustowskiej, gondole, katamarany i inne łodzie.
    Jedna z gondoli właśnie po nas przypłynęła. Kilka lat temu w poście Przyjaciele i hetery na sympozjonie opisałam tutaj podobny rejs, jak ktoś chce może tam zajrzeć i poczytać, a oglądając zdjęcia pochichrać sobie porównując aparycje uczestników wyprawy - jak wyglądaliśmy kiedyś i jak wyglądamy dzisiaj.



     Na moment zatrzymaliśmy się koło pomnika Gołej Zośki, postaci naturalnej wielkości wykonanej z jasnego, beżowego, cielistego piaskowca. Naga, urodziwa panna w pozycji siedzącej spoglądała w stronę jeziora, pozostawiając daleko za sobą miasto, cywilizację za gęstym pasem lasu i gąszczem trzcin.
    Tak naprawdę nie wiadomo, kiedy Goła Zośka stała się częścią lokalnej tradycji i bohaterką kilku legend, z tą najsłynniejszą o córce leśniczego, która w dziewiętnastym wieku, za czasów napoleońskich, miała szpiegować Rosjan. Jednak nieszczęśliwie zakochała się w rosyjskim oficerze i przeszła na stronę wroga, za co została powieszona i wisiała tak długo, aż wiatr zdarł z niej ubranie.
    Ale dla Augustowian nie jest to miejsce martyrologii i hańby narodowej, a turyści Gołą Zośkę postrzegają, jako szczególną scenerią, gdzie minione wydarzenia historyczne obrosły w liczne anegdoty i wspomnienia. Tak czy siak przybywający na półwysep ludzie chcieliby przeżyć tutaj coś pięknego, może miłość, może przygodę wakacyjną.




    Trasa do doliny Rospudy, gdzie jezioro jest końcowym punktem szlaku kajakowego, znana jest nie tylko w Polsce. Po swoją przygodę przybywają tu goście z różnych zakątków naszego globu.
    Jak już wspomniałam przepływają tędy i kajaki, i katamarany, i dżonki, i gondole, i biała flota augustowska. Dzisiaj każdy chce mieć zdjęcie przy Gołej Zośce, albo na Gołej Zośce.
    Posąg z trzy i pół tonowego piaskowca przetransportowanego z Gór Świętokrzyskich wykonany został przez augustowskiego artystę
Waldemara Dziekońskiego, absolwenta warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, mieszkającego od trzydziestu lat w Kanadzie. Posąg kobiety na wodzie został odsłonięty 27 czerwca 2015 roku.
    Po więcej szczegółów odsyłam do książki Barbary Ostaszewskiej Goła Zośka-echa legendy, o czterech typach kobiet: czystej jak biały nenufar - młodziutkiej Zosi, jak również pełnokrwistej, dojrzałej markietance, a także bohaterce szpiegu i gorącej patriotce - dziewczynie, która nie cofnie się przed niczym. Może tak było, może nie - jak w legendzie…















    Pominę opis Studzienicznej z zabytkowym drewnianym kościołem i kaplicą Najświętszej Marii Panny z obrazem Matki Boskiej Studzieniczańskiej, przy której znajduje się studnia, z cudowną wodą, która leczy choroby, i od której pochodzi nazwa jeziora oraz miejscowości. O Studzienicznej pisałam tutaj w poście Przyjaciele i hetery na sympozjonie.



















    Po niedzielnym niespiesznym śniadaniu, większość gości pojechała do kościoła na mszę świętą. Ja zostałam, i samotnie, spragniona ciszy pognałam do lasu nad jezioro. Ostatecznie na przechadzkę wybrałam odcinek pomiędzy Gołą a Zdrową Zośką, wąską ścieżkę wijącą się pośród starych skupisk olsz i wysokich trzcin oddzielających jezioro od wysokiego brzegu piaszczystego półwyspu, porośniętego rzadkim lasem z przewagą sosny.












































    Na jednym z pomostów stało dwóch mężczyzn. Kiedy podeszłam bliżej, zorientowałam się, że czekają na łódź. W jednej chwili obrazek ten skojarzył mi się z uchodźcami. Okazało się, że panowie wracali z wyspy Wianek, gdzie spędzili dwa dni. Na mokrym od deszczu pomoście przysiadłam w drodze powrotnej, kiedy mężczyzn już na nim nie było i spędziłam tam sporo czasu przyglądając się z zachwytem krajobrazowi. 


























    Tymczasem, Ryszard (z przyjaciółmi) wrócił z kościoła i zaniepokojony moją dłuższą nieobecnością wyszedł mi naprzeciw, ale nie szybko się odnaleźliśmy. Nie miałam przy sobie telefonu i jak się później okazało nie tylko on się niepokoił.
     Ech, radości nie było końca, kiedy natknęliśmy się na siebie i zostaliśmy jeszcze chwilę w tym cudownym zakątku robiąc sobie nawzajem zdjęcia. Teraz, kiedy z lubością je oglądam, czego proszę nie poczytajcie mi za jakiś tam narcyzm czy coś podobnego, przypominają mi się słowa piosenki, którą po raz pierwszy usłyszałam podczas tego weekendowego rejsu na Studzieniczną.

   
Krążek CD Życie jest cudem zespołu Przed świtem otrzymałam w prezencie od Stefanii, za co z całego serca dziękuję. Piosenkę tę śpiewaliśmy na łajbie i piosenka ta oddaje mój nastrój podczas mojego niedzielnego spaceru
Uwierz słońcu, co rozdaje blask
Uwierz drzewu, które rzuca cień
Dziękuj niebu za wiosenny deszcz
Dziękuj ziemi za głęboki sen
Słuchaj wiatru, co w kominie gra
Bo o tobie też są jego pieśni
Słuchaj siebie tak jak księżyc psa
To do niego wyje podczas pełni

Życie jest cudem, życie jest darem
Nie jest nagrodą i nie jest karą


Uwierz drodze, zaprowadzi cię
Uwierz chwili, co oddala kres
Dziękuj ludziom za miłości dar
Dziękuj ptakom za ich boski śpiew

Życie jest cudem, życie jest darem
Nie jest nagrodą i nie jest karą

/muzyka Radek Grabowski, Henryk Goździewski, Adam Drywa, Marek Drywa, słowa Tomasz Olszewski/


































    Dziękuję Stefanii i Krzysztofowi za gościnę, dziękuję Krzysiowi za piękny album Rezerwaty Przyrody z fotografiami Romana Rogozińskiego. Dziękuję moim Przyjaciołom za troskę, a Małgosi za błogosławieństwo. Dziękuję mojemu mężowi za wielkie serce.
 
Goła Zośka, 02-03 września 2017 roku


8 komentarzy:

  1. Cudowne spotkanie w kręgu przyjaciół - widać na zdjęciach! Widać też, że pogoda was nie rozpieszczała i że absolutnie nic sobie z tego nie robiliście. Ale przecież w kręgu życzliwych przyjaciół zawsze jest pogodnie. A te rybki! Co za pyszności!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście nie było zimno, ale i na tę ewentualność byliśmy przygotowani. Rybki pyszne, jesiotr i sielawa.
      Buziaki :)

      Usuń
  2. piękne miejsce na spotkanie! na pewno można odpocząć, niezależnie od warunków pogodowych:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda miejsce urocze, szczególnie dla osób lubiących biwakować z namiotem, co niestety też kosztuje, bowiem tereny poza domkami letniskowymi są dzierżawione i dzierżawca pobiera opłaty i to wcale nie takie niskie. Czytałam cennik, cen nie pamiętam, bo ta forma wypoczynku mnie nie interesuje.
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  3. Jak zwykle mnóstwo zdjęć. Ładnie Ci w tej nowej fryzurze ;) A goła Zośka (bardzo kobieca) skojarzyła mi się z niezamierzonym tekstem ze szkolenia w dawnych czasach z programu finansowo-księgowego w skrócie nazywanego "FK" Gdzie szkolący zaczął: "Proszę państwa, przed nami goła efka i wchodzimy w nią"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Andrzejuś, ale się uśmiałam, zapewniłeś mi nastrój na cały dobry dzień, czego i Tobie życzę i ciepło pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Tak blisko mieszkam "Gołej Zośki", a nigdy nie byłam w tym miejscu.
    Muszę skorygować to niedopatrzenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, mieszkasz blisko i pewnie przejeżdżałaś tamtędy setki razy.
      Pozdrawiam :)

      Usuń