piątek, 3 listopada 2017

Kenijskie róże od czarującego gościa



       Róża
              bywa genetycznie modyfikowana... przez pręcik tulipana

                                                                                     /Porucznik Theo Kojak/  

   
W ostatnim dniu października odwiedziła mnie Agnieszka z pięcioletnią córeczką Letycją. Pochodzi z Białegostoku, jest absolwentką Liceum Plastycznego w Supraślu i ASP w Poznaniu, gdzie też mieszka i zajmuje się projektowaniem wnętrz. Agnieszka mogłaby by być moją córką, a Letycja wnuczką. Trzy pokolenia kobiet, a było o czym rozmawiać, co wspominać, snuć plany na przyszłość. Miło spędzony czas w zaciszu domowym, z zapachem kawy i pomarańczy, ciasteczek cynamonowych… no i bukietu róż, którym zostałam obdarowana i nim oczarowana do tego stopnia, że na widok trzech ogromnych kwiatów w ciemnoróżowym kolorze nazbyt głośno wydałam okrzyk zachwytu i wypowiedziałam swoje pierwsze myśli - z jakiej uprawy, skąd mogą pochodzić. Niespodziewanie otrzymałam odpowiedź. Agnieszka zachwycona także kwiatem róży, kupując je pomyślała o tym samym i dowiedziała się, że pochodzą… z Kenii. Skoro tak, to pewnie jest to znak dla mnie, żeby na własne oczy zobaczyć kiedyś tę hodowlę, ale najpierw czegoś więcej się o niej dowiedzieć.
    Gawędziłyśmy, Letycja malowała i przysłuchując się naszej rozmowie wtrącała od czasu do czasu swoje opowieści o małym braciszku i dwóch starszych braciach. Ech! Urocza Rodzina! Na koniec dostałam dwa rysunki w prezencie. Portret nieznanej osoby, wykonany w minutę, ot tak sobie, wydawać by się mogło naprędce i zamaszyście gryzmolony małą rączką - absolutnie fantastyczny skojarzył mi się z Matissem, drugi malowany z większym rozmysłem to kościół.



    Mój pies także był zachwycony gośćmi, wciąż się wokół nich kręcił, ocierał, łasił, poszturchiwał próbując skupić uwagę na sobie.


    
Nie mogąc oprzeć się urokowi kwiatów, próbowałam znaleźć im miejsce we wnętrzu mojego domu.





















    Wieczorem, zaczęłam poszukiwania informacji w necie na temat róż sprowadzanych z Kenii i przeżyłam nie lada szok, kiedy dowiedziałam się, że kwiaty z afrykańskich upraw dostępne w polskich kwiaciarniach, trafiają do nas z Holandii.
    Holandia, skąd dociera większość kwiatów do Europy, kupuje 95% afrykańskich róż (również z Etiopii, Zimbabwe, Ugandy czy Zambii), w tym połowę z Kenii. Róże płyną również do nas z Ekwadoru i Kolumbii. Idealne warunki klimatyczne w Afryce sprawiają, że holenderscy producenci ciętych kwiatów przenoszą swoje uprawy do Kenii, gdzie siła robocza jest tańsza, a słońce świeci przez cały rok.
    Badania, wykazały, że holenderskie plantacje kwiatów emitują sześciokrotnie więcej CO2 niż kenijskie - Afryka zwycięża brakiem konieczności ogrzewania szklarni, ale kosztem natury.

    Ziemie środkowego płaskowyżu Kenii należą do najżyźniejszych na świecie - temperatury rzadko przekraczają 30 stopni
z powodu dużej wysokości.
      Rozwój przemysłu kwiatów ciętych na eksport oraz konflikt interesów stosunkowo szybko doprowadziły do degradacji ekosystemu Naivasha. Dwa najpoważniejsze problemy związane z jeziorem to eksploatacja i zanieczyszczanie wody oraz wynikające z nich napięcia społeczne, oba mające to samo źródło - przemysłową produkcję kwiatów ciętych na eksport.
    Jezioro Naivasha to płytkie jezioro o powierzchni ok. 140 km 2, leżące 80 km od stolicy Kenii, Nairobi, w południowej części Wielkiego Rowu Afrykańskiego. Naivasha i obszary nabrzeżne to ekosystem zamieszkiwany przez tysiące gatunków zwierząt. Cechą charakterystyczną jeziora są duże wahania poziomu wody, wynikające między innymi z braku odpływów powierzchniowych. Zmiany te powodują przesunięcia linii brzegowej oraz okresowe niedobory wody. Ma to wpływ na relacje między różnymi użytkownikami jeziora a także kwestie zarządzania zasobami wodnymi oraz terenami leżącymi w sąsiedztwie Naivasha.
 
Po więcej informacji warto zajrzeć chociażby tu: http://www.coslychacwbiznesie.pl/biznes/jesli-roze-to-tylko-z-kenii

8 komentarzy:

  1. Tą sesją zdjęciową sprawiłaś wrażenie, jakby ci róże rozkwitły w każdym zakątku domostwa. Pięknie mieszkasz, tak przytulnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiedziałam, gdzie je postawić, żeby wciąż je mieć w zasięgu wzroku. Na zdjęciach nie widać w pełni uroku róż, ich wielkich ciemnoróżowych główek, z każdym dniem większych z powodu rozwijających się jeszcze od środka płatków. Ileż radości sprawić może bukiet kwiatów.
      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  2. Róże prezentują się zjawiskowo i pięknie komponują z Twoim gustownym wnętrzem:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kwiaty najpiękniej prezentują się w swoim środowisku naturalnym... chi, chi..., a ktoś powiedział że róża wśród kwiatów polnych wygląda jak chwast. Zawsze ubolewam nad tym, że się je ścina i tym samym skraca ich życie, ale też przyznaję, że zdobią niejedno wnętrze i cieszą oko...
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Piękne te róże, podobnie jak i wnętrze Twojego mieszkania.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje, większa część dekoracji pochodzi z moich podróżniczych wypraw, ten na przykład obraz w czerwieniach kupiłam w Hawanie, a tę kolorową dużą makatkę wiszącą na kominie w Meksyku w Teotihuacán. Lubię je bardzo bo mają w sobie ogromną dawkę energii.
      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  4. klimatyczne mieszkanie ,klimatyczny blog:)
    Pozdrawiam
    Mówią,że nasze mieszkania świadczą o nas...Twoje oddaje artystyczną duszę??:)

    OdpowiedzUsuń