piątek, 1 marca 2024

Eurostarem z Paris Gare du Nord do London St Pancras International. Wycieczka z synem...

    W tym roku swoje siedemdziesiąte pierwsze urodziny postanowiłam spędzić na Mazurach tylko z Ryszardem. Zazwyczaj świętuję je w większym gronie.
    Noclegi zarezerwowałam w hotelu usytuowanym w Puszczy Piskiej nad jeziorem Wiartel, w miejscowości o tej samej nazwie, położonej na południowo-zachodnim
krańcu akwenu. Ruszamy w niedzielę, trzeciego marca na trzy dni. 

   
Moim zamiarem nie jest jednak opis kolejnego jubileuszu, lecz wspomnienie innej wycieczki
z synem Wojciechem, choć nie urodzinowej, ale z urodzinami związanej i niech to będzie prezent na tę okazję, sprawiony samej sobie.

   
- Dlaczego Wojciech?
    Otóż 4 grudnia 2023 roku Wojciech został ojcem dwóch uroczych istotek, bliźniaczek Izabeli i Zuzanny, które akurat w dzień moich urodzin skończą trzy miesiące. Dla nas rodziców, a teraz i dziadków narodziny bliźniaczek są najpiękniejszym prezentem na świecie. Jeszcze nie tak dawno, wydawać by się mogło, sami sprawowaliśmy pieczę nad niemowlęciem, a teraz to niemowle wyrosło, założyło własną rodzinę i doczekało się swoich dzieci. Z łezką w oku przeglądamy zdjęcia i przypominamy sobie nie tylko okres niemowlęcy naszego syna.

    
Na dzisiejszego posta wybrałam wyprawę z Paryża do Londynu, która miała miejsce w sierpniu 2009 roku, a zatem niemal 15 lat temu. Zdjęcia robiłam wtedy zwykłym aparatem cyfrowym; dopiero w listopadzie 2010 roku, na okazję wyjazdu do Meksyku i na Kubę, otrzymałam w prezencie od męża lustrzankę.

   
Lato 2009 roku spędzaliśmy w Paryżu, gdzie też zaprosiliśmy córkę naszych przyjaciół Aleksandrę i to właśnie z nią pojechaliśmy do Londynu, pociągiem pasażerskim Eurostar przez Eurotunel - Tunnel sous la Manche z Paris Gare du Nord do London St Pancras International. Tę trasę TGV
(train à grande vitesse - pociąg dużych prędkości) oddano do użytku 6 maja 1994 roku, a zatem kiedy Wojtek miał półtora roku, zaś podczas tamtej wyprawy 17 lat, ja 56. Wow!

   
To była znakomita, pełna wrażeń podróż pociągiem pędzącym z prędkością ponad 300 km/h przez około dwie i pół godzinny i na dodatek mającym końcową stację w centrum Londynu w zabytkowym, dziewiętnastowiecznym budynku dworca mieszczącym niegdyś i Midland Grand Hotel.

     
Na początku XXI wieku dworzec przeszedł wielką przebudowę, dzięki której 6 listopada 2007 roku (byliśmy tam półtora roku później) St Pancras zmienił nazwę na St Pancras International i zaraz potem zaczął przyjmować pociągi Eurostar, między innymi z Paryża i Brukseli. Uroczystego otwarcia dokonała królowa Elżbieta II. Zagrała też Królewska Orkiestra Filharmoniczna i odsłonięto rzeźby, nadające miejscu indywidualny charakter.
  
 W początkowych latach kolei, łączenie dwóch funkcji: dworca i hotelu, nie było rzadkością, o czym wspominałam również w postach dotyczących Paryża. Gmach, za panowania królowej Wiktorii, zaprojektował sir George Gilbert Scott, projektant aż ośmiuset budynków, i to nie tylko brytyjskich.

   
Styl wiktoriański, uznawany za zbyt romantyczny
był bezlitośnie wyszydzany, pisano o tragedii architektonicznej XIX wieku, wskazując na jej bezkompromisową brzydotę, a nawet sadystyczną nienawiść do piękna. Scott miał inne zdanie i twierdził, że stworzony przez niego gmach jest zbyt piękny jak na cel, któremu ma służyć.
     Dworzec przeznaczony do rozbiórki, ostatecznie, dzięki jego obrońcom ocal i w 1967 roku został wpisany do rejestru zabytków.





   
Dzisiaj, wewnątrz budynku znajduje się statua Johna Betjemana (1906-1984) poety, zwolennika architektury wiktoriańskiej i członka-założyciela Towarzystwa Wiktoriańskiego. Zaznaczę tutaj, że Towarzystwo Wiktoriańskie spotkało się z wczesną porażką, gdy w 1962 Koleje Brytyjskie zniszczyły Euston Arch z 1837,
który zaprojektował, zainspirowany architekturą rzymską podczas podróży do Włoch, Philip Hardwick i uściślę że nie był to łuk, ale raczej propylon porządku doryckiego.


     Jak duża jest statua Johna Betjemana widać na zdjęciu (niestety mój aparat cyfrowy nie robił dobrych zdjęć we wnętrzach). Większa niż naturalnej wielkości postać, dzieło rzeźbiarza Martina Jenningsa, wykonana z brązu, prezentuje poetę ubranego w garnitur i prochowiec (mackintosh). W prawej ręce Betjeman trzyma torbę, lewą zaś przytrzymuje filcowy kapelusz wpatrując się w przeszklony dach stacji.

   
Rzeźba ustawiona jest na ciemnoszarym łupku kumbryjskim, na którym widnieją słowa z wiersza poety: 

And in the shadowless unclouded glare,
Deep blue above us fades to whiteness where,
A misty sealine meets the wash of air.

John Betjeman, 1906-1984, poet, who saved this glorious station.


   
Odsłonięcia pomnika dokonała córka poety Candida Lycett Green i Andrew Motion
poeta-laureat (Poet Laureate).


   
John Betjeman znajduje się w pobliżu innej rzeźby The Meeting Place (Miejsce spotkań). Ten dziewięciometrowej wysokości pomnik, ważący 20 ton, wykonany z brązu, zaprojektował brytyjski artysta Paul Day, nawiasem mówiąc autor wielu innych ciekawych prac. Poprzez zamkniętą w miłosnym uścisku parę, rzeźbiarz wyraził romantyzm sceny i miejsca: w romantycznej scenerii, romantyczne pożegnanie pary kochanków (z niektórych źródeł wynika, że jest to sam Paul Day z żoną). Pomnik stojący w terminalu Eurostar, kosztował milion funtów i został zainstalowany, jako centralny element odnowionej stacji.


    
Historia byłaby niepełna bez wspomnienia hotelu Midland Grand Hotel. Również i on, po kilku dziesięcioleciach przerwy, od 2011 roku, pod nazwą St Pancras Renaissance Hotel ponownie przyjmuje gości.

   
W bezpośrednim sąsiedztwie St Pancras International znajduje się dworzec kolejowy King’s Cross Station. Zabytkowy budynek dworca z 11 peronami pochodzi z 1852 roku i znany jest miedzy innymi z cyklu siedmiu powieści fantasy, Harrego Pottera, autorstwa brytyjskiej pisarki J.K. Rowling. Na dworcu mieści się peron 9¾,
dostępny jedynie dla czarodziejów, w tym głównie uczniów Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Jest również peronem końcowym w podróży powrotnej z Hogwartu do Londynu. W rzeczywistości perony 9 i 10 są inaczej usytuowane a ich rolę w filmie grały perony 4 i 5, natomiast w filmie Harry Potter i Komnata Tajemnic pokazano neogotycką fasadę dworca St Pancras.
    Jedna ze ścian zawiera tabliczkę z informacją, że znajduje się tu przejście do czarodziejskiego peronu oraz wmurowany do połowy wózek bagażowy, który sugeruje, że komuś niezupełnie czar się powiódł.
    Jako że Wojciech był fanem tej fabuły to właśnie to miejsce na King’s Cross Station poszliśmy zobaczyć.



   
Pamiętam, kiedy w sobotę 28 stycznia 2006 roku, swoją polską premierę, miała szósta część Harrego Pottera - Harry Potter i Książę Półkrwi. Tego dnia byłam z synem na nartach w Białce Tatrzańskiej. Oboje ubolewaliśmy nad tym, że akurat w Białce książki tej na pewno nie kupimy. Jednak Wojtek był dobrej myśli i nie zamartwiając się długo, znalazł informację, że tom dostępny będzie dnia następnego w Zakopanem. W niedzielę, po śniadaniu, zamiast na narty ruszyliśmy do Zakopanego po kolejną część Harrego Pottera. Zakup uczciliśmy ogromną porcją lodów w jednej z karczm na Krupówkach.




     Victoria Line - jedna z linii metra w Londynie, oznaczana kolorem niebieskim, została otwarta w 1968 i była pierwszą linią wybudowaną po drugiej wojnie światowej. Jest jedną z dwóch linii londyńskiego metra, których wszystkie stacje znajdują się pod ziemią. Na każdej z nich z wyjątkiem Pimlico istnieje możliwość przesiadki do innej linii metra lub do sieci kolejowej. Victoria Line zaliczana jest do grupy deep level lines, co oznacza, że tory w każdym kierunku ułożone są w osobnym tunelu, na średniej głębokości około 20 metrów. Posiada 16 stacji, my wsiedliśmy na King’s Cross St Pancras.


 

Kwadrans po dziesiątej byliśmy już pod Pałacem Buckingham zlokalizowanym w City of Westminster
, gminie Wielkiego Londynu, położonej w środkowej części miasta, nad Tamizą, w sąsiedztwie City of London.






   
Przed siedzibą monarchów stoi pomnik królowej Wiktorii
(1819-1901) - Victoria Memorial. Rzeźba została ukończona w 1911 roku, 10 lat po śmierci monarchini.





   
Posąg królowej zwrócony jest w stronę reprezentacyjnej alei The Mall i to właśnie tą aleją ciągnącą się wzdłuż St James’s Park powędrowaliśmy do Trafalgar Square,
na środku którego ustawiono 55-metrową kolumnę upamiętniającą najsłynniejszego admirała w historii floty brytyjskiej, Horatio Nelsona (1758-1805), który dwukrotnie pokonał flotę Francji i poległ w morskiej bitwie pod Trafalgarem (1805). Pomnik wybudowano w latach 1840-1843.











   
Wojtek siedzi pod płaskorzeźbą przedstawiającą bitwę koło Przylądka świętego Wincentego
(1797). Kolejne trzy płaskorzeźby przedstawiają: bitwę morską pod Abukirem (1798), bitwę pod Kopenhagą (1801) i śmierć Nelsona, bitwę pod Trafalgarem (1805).
    Znajdująca się na szczycie kolumny postać Nelsona, została wyrzeźbiona z piaskowca i jest zwrócona na południe, plecami do National Gallery. Cztery identyczne lwy, odlane z brązu, zostały dodane w 1867 roku.





     Północną ścianę placu zajmuje budynek państwowej galerii sztuki National Gallery. Trochę się tam powygłupialiśmy.






   
Dostęp drogowy i pieszy pomiędzy The Mall a Trafalgar Square zapewnia Łuk Admiralicji
(Admiralty Arch), budowla zamówiona przez króla Edwarda VII ku pamięci jego matki, królowej Wiktorii. W przeszłości służył jako rezydencja Pierwszego Lorda Morza i był używany przez Admiralicję. Do 2011 roku w budynku mieściły się biura administracji rządowej. W 2012 roku rząd sprzedał budynek na 125 lat dzierżawy w ramach proponowanej przebudowy na luksusowy hotel Waldorf Astoria i cztery apartamenty.



   
Z Trafalgar Square powędrowaliśmy w kierunku bulwarów ciągnących się wzdłuż Tamizy i mostu Westminster Bridge, w pobliżu którego znajduje się zabytkowy, neogotycki Pałac
Westminsterski. W północno-wschodniej części pałacu mieści się jego najsłynniejsza wieża - Elizabeth Tower, mylnie określana jako Big Ben. W 1987 roku pałac został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO wraz z Opactwem Westminsterskim i kościołem świętej Małgorzaty.






   
Stamtąd ruszyliśmy pieszo drogą Victoria Embankment A3211 (około 5 km), w stronę jednego z najbardziej znanych obiektów w Londynie - zwodzonego mostu Tower Bridge zbudowanego w stylu wiktoriańskim,
ukończonego w 1894 roku. Wojciech i Aleksandra nie ukrywali zmęczenia. Wojtek uciął sobie nawet krótką drzemkę. 

























   
Ech, zapomniałabym, dzieci wzięły też udział w jakimś evencie ulicznym, który odbywał się w zamkniętym, wykonanym z białego płótna namiocie i trwał około pół godziny. Miały tam, w języku angielskim oczywiście, opisywać swoje doznania słuchając z zamkniętymi oczami
muzyki klasycznej. Ja w tym czasie wpadłam do teatru obok, na kawę.







   
Zatrzymaliśmy się przy słynnym
Tower of London, więzieniu, z którego podobno nie było ucieczki. W Tower ot London więziono króla Anglii Henryka IV, królową Annę Boleyn, Thomasa More’a, Thomasa Cromwella, Jane Grey, żeglarza Waltera Raleigha, a w 1941 roku Rudolfa Hessa.
    Twierdza Tower otoczona kilkoma rzędami murów i dawnym korytem fosy, w którym obecnie rośnie trawa do dziś jest zamieszkana. Jej społeczność tworzą strażnicy zamku Yeomen Warders wraz z rodzinami, naczelnik twierdzy, urzędnicy oraz kapelan i lekarz.



   
To nie był jeszcze koniec naszego spaceru, który kontynuowaliśmy po drugiej stronie Tamizy.








   
Nocleg zarezerwowałam przez Internet, w przyzwoitym hostelu bed & breakfast - tak wynikało z opisu. Jednak, kiedy dotarliśmy na miejsce, dowiedzieliśmy się, że wszystkie pokoje są zajęte. Po okazaniu wydrukowanej rezerwacji, niezbyt przyjemny w obyciu gościu wcisnął mi do ręki kawałek papieru z adresem innego hostelu ponoć filii tego, w drzwiach którego właśnie staliśmy i nie zostaliśmy wpuszczeni do środka.

   
Kiedy bardzo zmęczeni dotarliśmy wreszcie pod wskazany adres, drzwi otworzył nam starszy mężczyzna pochodzenia indyjskiego. Wręczył nam klucz do pokoju a właściwie jakiejś ciasnej klitki na poddaszu, w której stały trzy ściśnięte ze sobą łóżka i na dodatek niemiłosiernie śmierdziało farbą, o komórce z tekturowymi drzwiami, zamykanymi na zaszczepkę, pełniącej rolę łazienki nie wspomnę. Gdybyśmy posiadali większe bagaże to nie zmieścilibyśmy ich w tym pomieszczeniu.
    Nie mieliśmy sił, żeby walczyć o lepsze lokum. Otworzyliśmy zatem coś w rodzaju okna
(patrz zdjęcie) wychodzącego na dach - przez ten otwór w dachu mogliśmy się przecisnąć, wyjść na zewnątrz i pooddychać londyńskim powietrzem. Resztę dnia i całą noc wietrzyliśmy pomieszczenie. Wieczorem i rano zrobiliśmy kilka zdjęć na dachu. Śniadanie do stolika serwowali gospodarze, oboje Hindusi, zapewne małżeństwo, w jadalni urządzonej jak mi się wydawało w piwnicy. Posiłek składał się z talerza gotowanej fasoli, kilku sucharów z dżemem, kawy lub herbaty.




   
Po tak pożywnym śniadaniu z radością zamykaliśmy drzwi hostelu.

   
Kolejnego dnia pobytu w Londynie pogoda dopisywała. W środku dnia dzieciaki ucięły sobie nawet dwugodzinną drzemkę na trawie pod rozłożystym drzewem w The Green Park. Pamiętam też, że leżaki w Hyde Parku były płatne. Ja w tym czasie zwiedzałam okolicę.


   
Na zielonej przestrzeni, pomiędzy Hyde Parkiem i Green Parkiem w pobliżu Łuku Wellingtona znajduje się Pomnik Królewskiej Artylerii. Odsłonięty w 1925 roku upamiętnia 49 076 żołnierzy Królewskiej Artylerii poległych podczas pierwszej wojny światowej.




   
Nie pamiętam czy najpierw poszliśmy, czy też może pojechaliśmy autobusem do Harrodsa - luksusowego domu towarowego przy Brompton Road, czy też na ulicę Oxford Street znaną mi przede wszystkim z filmów. Chcieliśmy na własne oczy przekonać
się czy rzeczywiście jest tak zatłoczona jak się to pokazuje w filmach o Londynie.
    Ulica ma prawie dwa kilometry długości i w całości znajduje się na terenie City of Westminster.
    I rzeczywiście, przez Oxford Street, uznaną za najważniejszą lokalizację handlową w Wielkiej Brytanii i najbardziej ruchliwą ulicę handlową w Europie falowała masa ludzi, i nie tylko chodniki były zatłoczone, ale też i jezdnia blokowana była przez autobusy, taksówki, samochody osobowe i inne pojazdy takie jak riksze, o których mówi się, że są główną przyczyną zatorów w okolicy. Udało nam się na chwilę wybić z tłumu, żeby u stojącego na poboczu drogi rikszarza zasięgnąć informacji, okazał się nim być Polak.
     Statystyki podają, że Oxford Street boryka się z wysokimi wskaźnikami przestępczości. W 2005 roku wewnętrzny raport Metropolitan Police uznał ją za najniebezpieczniejszą ulicę w centrum Londynu.
    Ażeby odetchnąć i odpocząć chwilę od tej pędzącej przed siebie masy ludzkiej, wpadaliśmy do sklepów.





   
Do Harrodsa pojechaliśmy nie na zakupy, lecz z czystej ciekawości. Obecny siedmiopiętrowy budynek pochodzi z 1905 roku.

   
W Harrodsie na zlecenie Al-Fayeda wzniesiono dwa pomniki poświęcone Dianie księżnej Walii i synowi Al-Fayeda - Dodiemu. Pierwszy został odsłonięty w 1998 roku, drugi zaś, niewinne ofiary, w 2005. Mówiło się, że posąg z brązu przedstawiający parę tańczącą na plaży pod skrzydłami albatrosa, miał zostać usunięty. Taką decyzję miała podjąć katarska rodzina królewska, która w 2010 roku odkupiła dom handlowy od Mohameda Al-Fayeda. Czy tak się stało, nie wiem.
   








   
Tego dnia wpadliśmy jeszcze do dzielnicy chińskiej znajdującej się w City of Westminster.








  
Do Paryża wróciliśmy bardzo późno, zdążyliśmy jeszcze na ostatnie metro.

  
Londyn, sierpień 2009 roku

9 komentarzy:

  1. Jak ten czas leci! Jeszcze niedawno dzieci były małe, a teraz już mają swoje rodziny. Ale najważniejsze, że pozostały nam fajne wspomnienia.
    Super było też powspominać moje ubiegłoroczne spacerki po Londynie. Tłumy jak dawniej, ale budowle ma miasto wspaniałe.
    Pozdrawiam całą Twoją powiększającą się rodzinkę:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pielęgnowanie wspomnień to panaceum na starość, kiedy nie masz już sił na podróże, leczysz duszę obrazami z przeszłości...
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
    2. Ładnie powiedziane. Tak właśnie jest!

      Usuń
  2. Miło było wrócić do Londynu choć wirtualnie. Czytając twoje wspomnienia zaczęłam myśleć, czemu jak nie pisałam nic o Londynie, ale nie, okazuje się, że coś tam napisałam (bardziej skupiając się na galeriach, świątyniach i moim ukochanym, najukochańszym musicalu, który był celem podróży- Les Miserables). Odbyłam podobną podróż tyle, że w przeciwnym kierunku, z Londynu do Paryża pociągiem Eurostar. Nie pamiętam jak długo byłam w Londynie, pewnie 3-4 dni, ale jestem pod wrażeniem ilości miejsc przez was odwiedzonych w przeciągu niespełna dwóch dni. Nocowałam w pobliżu dworca St. Pancas może nie w tak ciężkich warunkach jak wasze, ale miło też nie było, bowiem pokoik mieścił się pod ziemią co napawało mnie strasznym przerażeniem, gdyż nie wiedzieć czemu wyobraziłam sobie, że wybuchnie tam pożar, a ja nie będę miała drogi ewakuacji. Pokoik był nieduży, ale na jedną osobę wystarczający. Był nawet czajnik, co mnie mnie zaskoczyło. Śniadania brytyjskie są .... poza wszelką konkurencją - po prostu niesmaczne- fasolka, kiełbaski smakujące jak tektura. Pamiętam, że pod koniec pobytu jadłam tylko chleb z dżemem i piłam herbatę. Za to pięknych miejsc i przebogatych zbiorów sztuki im nie brakuje. No i West End dla mnie raj - teatry musicalowe. Zrobiłaś nie tylko sobie prezent, ale i nam Twoim czytelnikom. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może byłyśmy w Londynie w tym samym czasie, bo wówczas reklamowano Les Misérables, co widać na czwartym zdjęciu. Nie zależało mi tak bardzo na zwiedzaniu galerii, bo dzieci specjalnie nie były nimi zainteresowane. Miały przesyt sztuki w Paryżu. Nie raz myślałam o ponownej wycieczce Eurostarem z Paryża do Londynu, ale ostatecznie skupiłam skupiłam się na wyprawach po Francji.
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  3. Z przyjemnością pospacerowałem z Wami po Londynie. Dzisiaj jeszcze wirtualnie ale już niedługo myślę, że realnie. Z tego co piszesz zeszliście kawał drogi, młodzi padli (drzemka) a Ty niestrudzenie zwiedzałaś dalej. Czas ucieka, dzieci i wnuki rosną dając wiele radości, ale my się wbrew wszystkiemu nie starzejemy. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To były pełne dwa dni zwiedzania, przeważnie pieszo. Zmęczeni ale zadowoleni wróciliśmy do Paryża.
      Ciekawa jestem jakie Ty odniesiesz wrażenia z pobytu w Londynie, a myślę, że wkrótce tam pojedziecie.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  4. Piękna rodzinna wycieczka i fajne wspomnienia. Rozumiem, że zwiedzaliście głównie pieszo. Mając świadomość tego jakie to odległości, wiele kilometrów musieliście pokonać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wędrówki piesze mają to do siebie, że wszędzie możemy się zatrzymać i więcej zobaczyć. Lubię taką formę zwiedzania.
      Pozdrawiam :)

      Usuń