czwartek, 7 listopada 2024

Costa del Maresme - Calella… dziękuję Ci Panie że stworzyłeś świat piękny i różny a jeśli jest to Twoje uwodzenie jestem uwiedziony na zawsze i bez wybaczenia…

         To był spontaniczny jak zazwyczaj wyjazd - wczasy last minute kupione po południu, podróż nocą do Warszawy na Lotnisko Chopina a rano lot do Katalonii z lądowaniem w Gironie… tym razem wypoczynek w kurorcie Calella (Calella de la Costa), turystycznej stolicy wybrzeża Costa del Maresme. Zawsze poza sezonem trafiają mi się przyzwoite hotele w niewygórowanej cenie i bardzo dobrej lokalizacji.
    Lot przebiegał w bardzo dobrych warunkach pogodowych. Przy dobrej widoczności rozpoznawałam krainy, w których byłam i którymi zachwycałam się jakiś czas temu z poziomu Ziemi. Niewysłowiona to przyjemność!









    W hotelu usytuowanym na zachodnim krańcu Calelli otrzymaliśmy pokój na 7 piętrze - z widokiem na morze, chociaż w umowie takiego pokoju nie zaznaczono.
    Z balkonu rozpościerał się widok
na wąski pas przybrzeżnej części miasta, jak również na linię kolejową biegnącą wzdłuż nabrzeża. Po naszej prawej widniał ogromny budynek Centre Mèdic Creu Groga (creu groga - żółty krzyż) z basenem olimpijskim. Codziennie od wczesnych godzin rannych trenowali tam młodzi sportowcy, w tym także spora grupa z Polski. Każdego dnia słyszeliśmy wydawane przez trenera komendy w języku ojczystym. Na masztach, wśród czternastu flag wyróżniała się biało czerwona (maszt pierwszy od lewej).



   Z balkonu widać było wzniesioną na zakolu wzgórza latarnię morską Far del Capaspre - cel jednej z naszych wędrówek pieszych.

    Kolejną atrakcją był przyjemnie urządzony na dachu budynku taras z leżakami i małym basenem, rzec można infinity - skonstruowany tak, że z jego poziomu tworzył się efekt wizualnej nieskończoności w połączeniu z morzem. Z tarasu rozpościerał się widok na całe miasto, które ulokowało się po wschodniej stronie hotelu pomiędzy wzgórzami Can Carreras na północy a morzem od południa.











   Calella to miasto i gmina w prowincji Barcelona. W zaokrągleniu liczy około 20 tysięcy mieszkańców. Znajduje się tu stanowisko archeologiczne z pozostałościami willi rzymskiej Villa del Roser z I wieku: akwedukt, termy, zbiorniki na wodę, fragmenty sklepień i łuków rzymskich, rzeźbione kamienne pilastry, pozostałości amfor i kawałki terakoty.


    
W historii miasta uwagę zwraca rok 1525, kiedy to papież Klemens VII zezwolił na budowę kościoła parafialnego. Świątynię Santa Maria i Sant Nicolau konsekrowano w 1564 roku, a w 1586 Calella miała już sporządzony w skali plan urbanistyczny. W latach siedemdziesiątych XVI wieku po raz pierwszy umieszczono nazwę Calella na mapie półwyspu.

    Kościół zachowując swoją dawną konstrukcje - próbę czasu przetrwał duży barokowy portal wejściowy - rozbudowany został w osiemnastym wieku. Podczas wojny domowej uległ całkowitemu zniszczeniu, po czym odbudowano go ponownie i uroczyście oddano do użytku 23 września 1951 roku.
    Na fasadzie odnajdujemy 12 głów apostołów, 6 po lewej i sześć po prawej stronie z zaznaczonym po obu stronach rokiem 1747, w którym to między innymi zawaliła się dzwonnica. Dzisiaj, 42 metrowa kampanila o podstawie kwadratowej i ośmiobocznym korpusie górnym dopełnia całości.
Świątynię oświetla duża rozeta w fasadzie głównej oraz dwa okna tylne po obu stronach nawy. W niszy nad wejściem umieszczono figurę świętego Mikołaja.











    Niedzielna przedpołudniowa msza święta odprawiana jest w kilku językach: katalońskim, hiszpańskim, polskim, francuskim, niemieckim. Modlitwa Pańska Ojcze nasz wymawiana chórem przez Polaków świadczyła o dużej frekwencji rodaków.


















    Plac Kościelny to popularne miejsce spotkań, nie tylko wśród mieszkańców, ale i wśród turystów. 16 czerwca żywy jest tu kult świętych Cyryka i Julity (sant Quirze i santa Julita) - Julita i jej trzyletni syn zginęli śmiercią męczeńską za wyznanie wiary chrześcijańskiej, około 305 roku w Tarsie.









    W Calelli organizowane są różnego rodzaju wydarzenia kulturalne, festyny, targi, jarmarki, festiwale.

    Popularna wśród Katalończyków jest Sardana - taniec, uważany za taniec narodowy Katalonii, symbolizujący solidarność i jedność Katalończyków.
    Tradycyjnie, w pierwszą niedzielę czerwca
(w 2024 roku - 2 czerwca, a my przyjechaliśmy 5-go i ominęła nas przyjemność uczestniczenia w tym święcie) organizowany jest w Calelli festiwal zwany Aplec de Sardanes de Calella, w 2024 roku już po raz 96. Od 1996 roku Calella nosi miano Ciutat Pubilla de la Sardana - miasta sardany.

   Na promenadzie nadmorskiej Passeig de Mar Manuel Puigvert, powstałej z inicjatywy burmistrza
Jaume Dalmau (jego imię nosi park miejski w Calelli) i ukończonej w 1927 roku wzniesiono pomnik przedstawiający tańczących sardanę. Nazwa promenady biegnącej wzdłuż plaży upamiętnia burmistrza Manuela Puigverta (1843-1913), który przekształcił tę przestrzeń w miejsce wypoczynku i interakcji społecznych, miejsce spotkań w gorące letnie popołudnia w cieniu platanów i powiewie morskiej bryzy.






    Kataloński architekt Jeroni Martorell i Terrats (1876-1951) znany przede wszystkim ze swoich licznych projektów restauracji i renowacji katalońskich obiektów zabytkowych, zbudował wspaniałą balustradę ze schodami ozdobioną latarniami. Nie jest to jedyny projekt tego architekta w Calelli. Balustrada oddziela deptak od plaży i toru kolejowego. Jest to świetne miejsce do spacerów, joggingu, jazdy na rowerze lub też biernego wypoczynku w cienistej alei.
















    W niedzielę 9 czerwca odbywały się wybory do Parlamentu Europejskiego. Na ulicach, placach, w parkach, restauracjach, pubach było gwarno do późnych godzin wieczornych.





 
   W centrum miasta na Plaça de l'Ajuntament znajduje się czternastowieczny budynek Can Salvador de la Plaça - obecnie siedziba Biblioteki Miejskiej, a tuż obok Ratusz Staromiejski Calelli
(L'Ajuntament Vell de Calella). Zajmuje on działkę nabytą przez gminę w 1564 roku. W 1672 budynek ratusza został powiększony o siedzibę Rady Uniwersyteckiej. Niegdyś mieścił się w nim hotel i urząd pocztowy oraz sklep mięsny - obecnie aula i miejska sala wystawowa. Do dawnego ratusza przylega Can Basart - dom składający się z dwóch części. W pierwszej części, na elewacji pierwszego piętra, zachowało się sgraffito, druga część została odrestaurowana i całkowicie różni się od reszty domu.

















    W starej fabryce tkanin znajduje się Muzeum Turystyki, w obiekcie z XVI i XVII wieku Muzeum-Archiwum, a w Parku Dalmau schron przeciwlotniczy.
 
   Do centrum miasta przyciąga turystów długi pasaż handlowy, zaś tańsze zakupy można zrobić w supermarkecie Mercadona. W Mercadonie kupiliśmy wyśmienite w smaku: białą słodką cebulę, długo dojrzewającą
szynkę i twarde sery (niewielkie zakupy do Polski).














    Część druga - piesza wyprawa, z której czerpałam ogromną radość, bowiem okolica raczyła zmysły wspaniałymi widokami, kolorami, zapachami.

    Nie była to daleka wyprawa, w obie strony nieco ponad 7 km, jednak Ryszard momentami kwaśniał na twarzy, a ja promieniałam szczęściem, mimo zmęczenia. Ostatnimi czasy zauważyłam swoją wielkoduszność wobec męża, bowiem staram się dostosować tempo marszu do wydolności jego serca i w miarę możliwości odpoczywać, co nie ukrywam wzmacnia nas oboje.

    Za Campingiem el Far obraliśmy kierunek na latarnię morską
Far del Capaspre, oddaną do użytku 14 listopada 1859. Obecnie w budynku mieści się centrum interpretacji Far de Calella - jeden z obiektów muzealnych gminy. Miejsce wspaniałe ze względu na położenie i widoki: miasto, szerokie i długie plaże, bezkresne morze, jak na dłoni.







































    Zaraz w prawo za wyjściem z terenu latarni znajduje się dzika ścieżka, którą postanowiliśmy zbadać. Prowadziła na wyższe partie wzgórza, skąd widok był jeszcze piękniejszy. Mieliśmy nadzieję, że dojdziemy nią do Les Torretes - dwóch wież telegrafu optycznego. Niestety dróżka kończyła się w terenie mocno zarośniętym przy jakimś opuszczonym hotelu i musieliśmy wracać do szlaku biegnącego wzdłuż drogi głównej, a później wspiąć się na górę po dość stromej, ale bardzo urokliwej ścieżce. 





























    Pierwszą wieżę zbudowaną w 1849 roku obsługiwało wojsko, drugą zbudowaną w 1850 roku obsługiwali urzędnicy państwowi. Jednak przydatność tych urządzeń skończyła się w 1861 roku wraz z pojawieniem się w Calelli pociągu parowego - baszty zostały opuszczone i powoli popadały w ruinę. Niedawno zostały odrestaurowane i podparte w celu umocnienia całości. 




 
















    
Z tego wzgórza widoki na okolicę są jeszcze piękniejsze. Urzekł mnie bardzo widok na całe nabrzeże i mostek dla pieszych przerzucony przez bardzo ruchliwą drogę krajową N−II łączący Calellę z pozostałymi miejscowościami nadmorskimi oraz Barceloną.












     Na powrót wybraliśmy szlak po drugiej stronie drogi N-II, zawieszony wysoko na skraju klifu z panoramą na skały, liczne małe plaże w tym plaże dla nudystów oraz malowniczą trasę kolei. Z Calelli można bezpośrednio dotrzeć do Barcelony, Girony, wszystkich kurortów Costa del Maresme, Madrytu i granicy hiszpańsko-francuskiej.
































    
W tak pięknej okolicy robiliśmy sobie nawzajem dużo zdjęć. Pogoda była w sam raz na wycieczki piesze, dzień pochmurny, ale bardzo ciepły z podmuchami ciepłego wiatru.

    Powolna utrata rezerw życiowych naszych organizmów, nie pozwala nam na nadmierne szaleństwa i skłania do spokojniejszego wypoczynku. Trudno mierzyć się ze starością, kiedy jeszcze nie tak dawno byliśmy bardzo aktywni, a teraz zaczynamy cenić wolniejsze tempo życia. W przestrzeni publicznej króluje młodość i piękno, a daleko za nią kroczy starość. Ograniczona sprawność ruchowa, pogarszające się z roku na rok zdrowie eliminuje wielu seniorów z życia publicznego i zamyka ich w domach. Jednak większość z nas wie, że dla zdrowia bardziej niż starzenie się szkodliwa jest bezczynność.

    W tym roku odbyliśmy dwie zagraniczne podróże i być może uda nam się wyjechać w grudniu po raz trzeci, podczas gdy w latach ubiegłych częściej wyjeżdżaliśmy za granicę. Ryszard preferuje prace przydomowe, pszczelarstwo, coraz rzadziej rower i basen, sporadycznie spacery, mnie, przed siebie, wciąż gna ciekawość świata i to ona potęguje moje siły witalne na czas podróży, z których opadam niemal całkowicie po powrocie do domu.

    Wciąż jestem dobrej myśli, że nasze ZŁOTE GODY przypadające na drugi dzień świąt Bożego Narodzenia spędzimy w jakimś mniej lub bardziej egzotycznym miejscu w dobrej kondycji fizycznej i psychicznej. Ech! Utrzymanie dobrego zdrowia jest coraz trudniejsze!

    Przypomniał mi się wspaniały wiersz Zbigniewa Herberta Modlitwa Pana Cogito - podróżnika, z której zacytuję dwa fragmenty początkowy i końcowy:

Panie
dziękuję Ci że stworzyłeś świat piękny i bardzo różny
a także za to że pozwoliłeś mi w niewyczerpanej
dobroci Twojej być w miejscach które nie były
miejscami mojej codziennej udręki
(…)
dziękuję Ci Panie że stworzyłeś świat piękny i różny
a jeśli jest to Twoje uwodzenie jestem uwiedziony na
zawsze i bez wybaczenia


Calella, czerwiec 2024