Kilka lat temu Janowiec podziwiałam z poziomu Wisły płynąc statkiem turystycznym. Był to rok tak zwanej suszy rolniczej, w następstwie której wystąpiły znaczne spadki stanów wody w rzekach na wielu obszarach Polski. Bywały dni, że prom z Kazimierza Dolnego do Janowca nie kursował z powodu niskiego poziomu wody w Wiśle - tłumaczył kapitan statku podczas naszego rejsu i kierując się wieloletnim doświadczeniem omijał płycizny. Podziwialiśmy jego umiejętności obserwując kąpiące się dzieciaki w miejscach bardzo odległych od brzegu, w wodzie co najwyżej sięgającej pasa.
Z przyjemnością obserwowałam przyrodę po obu stronach Wisły, strome brzegi i kamieniołom na południowym skraju Kazimierza Dolnego o wysokości około 35 metrów i długości około pół kilometra, należący do największych kamieniołomów nad Wisłą.
Uroczą panoramę tworzyły domy ukryte wśród zieleni, łachy piachu naniesione przez prąd na środek rzeki i piaszczyste plaże ciągnące się długimi wstęgami.
Imponująco prezentowała się stara zabudowa Kazimierza Dolnego. O jego wspaniałym położeniu i zabytkach pisałam już wcześniej tutaj i tutaj.
Dzisiaj rzecz będzie o Janowcu i ruinach zamku, które po raz pierwszy zobaczyłam właśnie tamtego lata z poziomu Wisły płynąc po niej statkiem turystycznym. W 1672 roku na zamku w Janowcu ucztował król Michał Korybut Wiśniowiecki i to ponoć specjalnie dla niego wybudowano most, który zawalił się zaraz po przejeździe orszaku.
Monumentalna bryła zamku wznosi się na wysokiej wiślanej skarpie vis a vis Mięćmierza. Jej pozostałości oczarowały mnie na tyle, że postanowiłam je jeszcze kiedyś zobaczyć z bliska.
Do Janowca pojechaliśmy w dzień moich 72. urodzin, 4 marca 2025 roku. Piękna pogoda na zaraniu wiosny wprawiała mnie w romantyczny nastrój. Ryszard także poddawał się temu nastrojowi, chociaż nie byłam pewna czy powodem takiego stanu była otaczająca go przyroda, czy też chęć zrobienia mi przyjemności w dniu mojego święta.
Zamek Firlejów od strony północnej był dobrze widoczny - latem zapewne ginął w gąszczu zieleni. To właśnie po tej stronie na niewielkim wzniesieniu powyżej ulicy Lubelskiej zostawiliśmy samochód. Był to parking niepłatny zaznaczony na mapie pod nazwą Miejsce wypoczynku Bursztynowy Szlak Greenways.
Nieopodal, przed wejściem do parku zamkowego, uwagę zwracała kapliczka słupowa świętego Mikołaja, zbudowana jako kopia kapliczki spod Sandomierza (typ tak zwanych latarni chocimskich wznoszonych w rejonie Sandomierza w ostatniej ćwierci XVII wieku).
Nie będę przytaczać historii tego miejsca i osób z nim związanych - można ją odnaleźć między innymi na zdjęciach zamieszczonych poniżej, powiększając je nieco.
Do zamku weszliśmy przez bramę zamkową, do której wiedzie zawieszony nad suchą fosą współczesny drewniany most z zachowanymi murowanymi przyczółkami. W również dość dobrze zachowanym budynku bramnym, w niewielkich salkach muzealnych obejrzeliśmy wystawy z eksponatami związanymi z historią budowli i jej dawnymi właścicielami.
W krużgankach hulał wiatr zwiastujący rychłą wiosnę. Ryszard pstryknął mi kilka urodzinowych fotek w miejscach, po których miedzy innymi podczas pełni księżyca krąży duch Czarnej Damy - najprawdopodobniej duch Heleny Lubomirskiej, która jako młoda księżna zakochała się w ubogim rybaku. Nie mogąc go poślubić rzuciła się z wieży zamkowej do Wisły (według legendy niegdysiejsze koryto rzeki sięgało zamku).
Z krużganków rozciąga się wspaniały widok na dziedziniec z pozostałościami zamkowymi z widoczną apsydą kaplicy, dolinę Wisły i Janowiec leżący u stóp wzgórza zamkowego.
Najprzyjemniejszymi chwilami tego dnia był spacer po magnackim parku z wiekowymi lipami - pomnikami przyrody i ekspozycją widokową na Janowiec i Dolinę Wisły. Wypatrzyłam stamtąd port w Kazimierzu Dolnym, z którego przed kilku laty wypłynęliśmy w rejs po rzece.
Na terenie parku, w części wschodniej wypłaszczenia umiejscowiono mini skansen - zespół budowli drewnianych przeniesionych z różnych okolic Lubelszczyzny.
Zajrzeliśmy do dworu z lat 1760-1770 z Moniak pod Urzędowem.
Zajrzeliśmy też do spichlerza z przełomu wieków XVIII i XIX z Podlodowa nad Wieprzem. Z wystawionych tam eksponatów dowiedzieliśmy się jak wyglądało życie między dwoma brzegami, ludowe wierzenia, obrzędy, zwyczaje, praktyki.
Stodoła z końca XIX wieku przeniesiona ze wsi Wylągi i Lamus z końca XIX wieku przeniesiony ze wsi Kurów były nieczynne o tej porze roku.
Kiedy już do woli nasyciliśmy się klimatem wzgórza ruszyliśmy brukowaną ulicą w dół do wsi, gdzie przede wszystkim chciałam zobaczyć kościół świętego Stanisława Biskupa i Męczennika i Świętej Małgorzaty wzniesiony około 1350 roku w stylu gotyckim, znacznie przebudowanym w XVI wieku w stylu renesansowym, z nagrobkiem Andrzeja i Barbary Firlejów dłuta Santi Gucciego z Florencji. Do wnętrza świątyni nie mogliśmy wejść. Kilka zdjęć mogłam zrobić przez ażurową kratę.
Zrobiłam też kilka fotek ruinom zamku dominującym nad zabudowaniami Janowca.
Do Nałęczowa kliknij tutaj wracaliśmy bardzo późnym popołudniem. Stojące już nisko nad horyzontem słońce złotym blaskiem kładło się na wąwolnickie wzgórze, na którym wznosi się Sanktuarium Matki Bożej Kębelskiej. O tym miejscu opowiem w kolejnym poście.
Janowiec, 4 marzec 2025 roku
Miałaś piękne urodziny, mam nadzieję, że i ja sprawię sobie takie. Choć ponieważ moje przypadają 29 stycznia i zawsze wracała z takich wojaży z infekcją postanowiłam je przełożyć na dogodniejszy czas, tyle, że wciąż nie mogę się zdecydować, czy moim urodzinowym wyjazdem był ten z połowy stycznia z Beatą, ten z lutego w Krakowie samej, czy ten marcowy z Asią :) A może .... muszę zdecydować się na jakiś termin wiążący się z datą a cieplejszy, może 29 marca :) Pozdrawiam cieplutko. Janowca nie znam, ale Kazimierz wspominam bardzo miło.
OdpowiedzUsuńMałgosiu, świętuj cały rok, a najbardziej pogodny, pełen dobrych wrażeń dzień uznaj za ten urodzinowy. W ostatnim poście pisałaś, że urodziłaś się osiemnaście lat po wojnie, ja zaś osiem, a zatem jestem o dziesięć lat starsza i powiem Ci, że w Twoim wieku miałam znacznie więcej sił witalnych niż obecnie. Korzystaj zatem ile wlezie z życia i na podróże przeznaczaj nie 1/3 dochodów lecz połowę. Ciesz się też z towarzystwa przyjaciółek, bo w tym wieku samotne podróże nie są już tak bezpieczne. Kiedyś moja przyjaciółka, lekarka nawiasem mówiąc, podczas wyjazdu w egzotyczne kraje, interweniowała skutecznie kiedy w nocy podczas snu jedna z uczestniczek wycieczki została ugryziona przez niezidentyfikowanego owada i cała spuchła okrutnie i nie trudno przewidzieć jaki finał miało by to wydarzenie gdyby nie natychmiastowe przewiezienie do szpitala. Co najdziwniejsze w tej historii, to to, że poszkodowana kobieta nawet nie wiedziała, że została ugryziona, dopiero oględziny ciała pozwoliły ustalić przyczynę tej straszliwej opuchlizny. Ostrzegała mnie przed moją nierozwagą twierdząc, że ze względów bezpieczeństwa nigdy nie podróżuje sama.
UsuńBaw się dobrze :)
Pozdrawiam cieplutko :)
Ewo czytając twoje wspomnienia z ostatnich wypraw mam wrażenie, że masz tych sił witalnych dość, aby obdarować nimi kilka osób. U siebie widzę ich spadek znaczny. Ale się nie poddaję, jak i ty się nie poddajesz. Podróżuję i sama i z przyjaciółkami i lubię i jedno i drugie. Nie chcę kusić losu, ale wyznaję zasadę, iż coś się ma przytrafić tego nie uniknę. I nie umiem powiedzieć, które wyprawy są dla mnie cenniejsze, bo i jedne i drugie mają swoje zalety i wady. Są inne, a przez tę odmienność są każda ciekawa.
UsuńZ przyjemnością oglądnęłam i przeczytałam Twój post, bardzo lubie Kazimierz i Janowiec, znam je jak własną kieszeń, więc popatrzyłam na Twoje na też moje miejsca patrzenie. Swietny pomysł na obchodzenie urodzim Rybko...ja obchodziłam w Wietnamie, też jestem rybą...Pięknie się wkomponowałaś swoim ubiorem, jego kolorem w zamek w Janowcu pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńGrażynko, pamiętam, pamiętam, że jesteśmy spod tego samego znaku, dawno temu nawet wymieniałyśmy w komentarzach informacje na temat dat naszych urodzin. Ja byłam wtedy pod ogromnym wrażeniem Twojego barwnego życia w Wenezueli.
UsuńW Wietnamie była też niedawno moja przyjaciółka - wróciła oczarowana tym krajem...
Wszystkiego najlepszego droga Rybko :)
Ruiny zamku świetnie zachowane i zagospodarowane, a widoki zarówno na zamek jak i z zamku cudowne. Byliśmy tam ze sto lat temu, ale wrażenia i kilka zdjęć zostało. Dwa lata temu wracając z Roztocza zatrzymaliśmy się w Kazimierzu, ale jak to w drodze - na Janowiec nie starczyło już czasu. Z przyjemnością więc obejrzałem Twoje zdjęcia wracając wspomnieniami do naszej wycieczki. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńKazimierz Dolny to miasto jedyne w swoim rodzaju, przepięknie położone, z bogatą historią, mnóstwem zabytków no i wspaniałą przyrodą wokół. Roztocze znam z rożnych publikacji, także Twoich.
UsuńJanowiec polecam. Panuje tam przyjemny klimat w sam raz odpowiedni na krótki relaks w podróży.
Pozdrawiam serdecznie :)
Poszłam za Twoim przykładem i też urodziny spędzam na wyjeździe. Ja z kolei mam je 23 marca i na weekend pojechaliśmy do Włocławka. Przyjemnie jest świętować tak, jak się lubi.
OdpowiedzUsuńZamek w Janowcu był duży i niezwykle piękny, co widać na makiecie. Szkoda, że nie dotrwał, ale nawet jego ruiny wyglądają zjawiskowo.
Życzę ci Ewa jeszcze wielu takich świętowań z Twoim ulubionym fotografem. Pozdrawiam Was serdecznie:)))