niedziela, 14 marca 2021

Czołpino - latarnia morska na czubku wydmy w nadmorskim borze bażynowym oraz migawki z Lęborka


     Czołpino znajduje się w Słowińskim Parku Narodowym, mniej więcej w połowie morskiej linii brzegowej między Łebą a Rowami. Pieszo, brzegiem morza, szlakiem czerwonym z Łeby do Czołpina, to odległość ponad dwudziestu kilometrów, samochodem zaś odcinek około cztery razy dłuższy, natomiast trasy rowerowe do wyboru, jedna krótsza pokrywająca się z północnym czerwonym szlakiem pieszym, druga dłuższa o około dziesięć kilometrów obiegająca jezioro Łebsko od południa. 

   
Z Łeby do czołpińskiej latarni morskiej wybraliśmy się autem, zaraz po wczesnym śniadaniu i przy kasie jednego z dwóch płatnych parkingów leśnych byliśmy tego dnia pierwszymi turystami.
    Od parkingu, do wybranej przez nas dziewiętnastowiecznej morskiej atrakcji, wybudowanej na wierzchołku wydmy wznoszącej się 55 metrów na poziomem morza, dzieliła nas ponad kilometrowa odległość.


     Drewnianą zacienioną kładką przeszliśmy przez nieco podmokły teren do pierwszego przystanku z tablicami informacyjnymi ustawionymi przy Muzeum Słowińskiego Parku Narodowego






   
Na jednej z nich wyczytaliśmy, że zabudowa położona w odległości o około 900 metrów od latarni morskiej w Czołpinie została nazwana przez miejscową ludność Osadą Latarników lub Domem Latarników. Przez lata trasę tę pokonywali codziennie latarnicy, którzy podtrzymywali światło latarni. Osadę z 1871 roku tworzył dwukondygnacyjny budynek mieszkalny z czterema mieszkaniami oraz budynki gospodarcze. Swoje pierwotne funkcje obiekty pełniły aż do okresu międzywojennego, kiedy zelektryfikowano latarnię morską.
    Całość wzniesiono z czerwonej cegły, a zachodnią ścianę domu dodatkowo pokryto łupkiem mineralnym odpornym na działanie silnych wiatrów. Obiekt odrestaurowano na potrzeby muzeum, ekspozycji przyrodniczo-kulturowej Słowińskiego Parku Narodowego.
    Na zdjęciach Dom Latarnika przed i po restauracji (obecnie muzeum - teren ogrodzony). 





   
Zatrzymywaliśmy się przy tablicach edukacyjnych ustawionych na leśnej ścieżce przyrodniczej Światło latarni z informacjami o występujących na terenie parku gatunkach roślin i zwierząt.












   
Wrześniowe słońce grzało mocno, kiedy wdrapywaliśmy się na szczyt wydmy. Po obu stronach drewnianych stopni wiły się wydeptane pomiędzy sosnami piaszczyste ścieżki, które wydawały się łatwiejsze w podejściu pod górę.

















    Wkrótce naszym oczom ukazał się cel naszej wyprawy - 25 metrowa wieża z czerwonej cegły, co ciekawe oddalona od brzegu morza o ponad kilometr - udostępniona do zwiedzania w lipcu 1994 roku. Wcześniej był to teren wojskowy. Nieopodal latarni znajduje się też wieża antenowa, być może z urządzeniami nasłuchowymi, z której dobiegały głosy zapewne osób tam pracujących. Wiadomo, że czołpińska latarnia szczęśliwie przetrwała dwie wojny. Jak widać na zdjęciach nie zbudowano tam żadnej drogi, pod górę prowadzi zwykła piaszczysta ścieżka. Nie lada wyzwaniem, w okresie zasilania jej olejem mineralnym (rocznie spalano około 3,6 tony) był transport paliwa.







    Ale nie tylko latarnia jest tu atrakcją. Atrakcją jest też okoliczny teren.
Już wcześniej w poście Wydma Łącka - kraina wody, wiatru i piasku

tutaj wspominałam o wędrujących wydmach nadmorskich. Być może to właśnie tu, pod hałdami piachu, znajdują się zbudowane niegdyś przez Słowińców miejscowości Czołpińska i Stara Chusta. Również pod nimi, na mapie Mierzei Łebskiej, znajdują się też zasypane miejscowości Biała Góra, Łużek, Sucha, Połuże, Boleniec, Dąbie, Sośnik.

   
W czasie naszej wizyty latarnię obsługiwali studenci, zatrudniani podczas wakacji do obsługi turystów w Słowińskim Parku Narodowym. O ile pamiętam ich godzinowa stawka wynosiła 16 zł netto.

   
Popatrzmy z góry na okolicę, na widoczne jasne plamy piachu, wyróżniające się na tle zielonego lasu, na Wydmę Czołpińską, na mierzeję i Bałtyk, na oba jeziora: Łebsko i Dołgie Wielkie, a na południu wieś Smołdzino i Smołdziński Las ze wzgórzem Rowokół (moreną czołową) wznoszącym się 115 metrów nad poziomem morza, z dość dobrze widoczną z czołpińskiej latarni (zdjęcie należy powiększyć) wieżą widokową (nieco ponad dwadzieścia metrów wysokości).
    
Przez Słowińców, dawnych mieszkańców tych ziem, wzgórze Rowokół uznawane było za świętą górę, najpierw w mitologii pogańskiej, później w średniowieczu jako miejsce kultu maryjnego.
    O zatopionych dzwonach ze zniszczonej kaplicy na szczycie, która pełniła także funkcję latarni, o gorejących pieniądzach i skarbach braci Witalijskich - piratów działających w wiekach czternastym i piętnastym na Morzu Bałtyckim, mających
wśród ubogiej ludności opinię dobrych rozbójników - opowiadają legendy.





















   
W naszym ośrodku wypoczynkowym w Łebie, zbliżała się pora obiadowa kiedy opuszczaliśmy Czołpino. W słuchawce telefonu miły głos recepcjonistki oznajmił, że panie w kuchni wydadzą nam posiłek nawet kiedy się spóźnimy. Mając trochę czasu postanowiliśmy pojechać jeszcze dalej na południe, do Lęborka. Chciałam, chociaż chwilę spędzić w mieście, które po burzliwych i zmiennych kolejach losu, w marcu 1945 roku, wróciło do Polski. Najstarsze znaleziska na terenie ziemi lęborskiej pochodzą z mezolitu, środkowej epoki kamienia, z około dziewiątego tysiąclecia przed naszą erą. Nie będę przytaczać tu ani historii, ani położenia, ani żadnych innych ciekawostek dotyczących Lęborka, pokażę tylko miejsca, które w ekspresowym tempie udało mi się zobaczyć i jedno jest pewne, jeżeli jeszcze raz nadarzy mi się okazją pojechania do Lęborka, to na pewno z niej skorzystam.

   
GPS-a nastawiliśmy na atrakcję turystyczną, o której wiedziałam tylko tyle, że takowa istnieje - Zamek Krzyżacki, należący do najstarszych zabytków miasta, istniejący już w 1363 roku. Zachowany do dziś budynek to dom zakonny, ponoć
drugi co do wielkości w ówczesnym państwie krzyżackim. Przyznam, że położony na rzeką Łebą nie zrobił na mnie specjalnego wrażenia.






   
Bardziej interesującą budowlą o charakterze obronnym okazało się być Sanktuarium świętego Jakuba Apostoła, najcenniejszy, bo zachowany w pierwotnym stylu czternastowieczny zabytek.






 





















   
Kolejnym niezwykle cennym, bo także zachowanym w pierwotnym stylu zabytkiem miasta jest baszta narożna zwana Basztą Bluszczową. Zbudowano ją w czasie wznoszenia miejskich fortyfikacji, czyli około 1363 roku. Nazwę swą zawdzięcza gęsto porastającemu ją bluszczowi, który niestety, zimą 1855 roku wymarzł w skutek ostrych mrozów. Baszta u podstawy jest czworoboczna, od drugiej kondygnacji jej kształt zmienia się na ośmioboczny,
kryty dachówką spiczasty dach zwieńczono czopem z miedzianą kulą.



      Nieopodal Baszty Bluszczowej, przy placu Kopernika stoi kościół NMP Królowej Polski (do 1946 roku ewangelicki) zbudowany w stylu neogotyckim w 1870 roku.





   
Podobała mi się bryła Ratusza Miejskiego, wybudowanego w stylu neogotyckim w 1900 roku, z górującą nad nią
wieżą z okazałym, czworobocznym hełmem, zakończonym ażurową latarnią z iglicą.


















    Najpierw, Ryszard zaparkował samochód przy ulicy Młynarskiej, obok spichlerza solnego wybudowanego w czternastym wieku (obecnie w budynku mieści się zbór zielonoświątkowców), później zaś, wrócił po auto i nie wysiadając jeździł za mną, bo nie miał ochoty w tak ekspresowym tempie biegać ulicami Lęborka.


   
Nieco dalej, przy tej samej ulicy Młynarskiej, w kamienicy z około 1910 roku oraz w dwóch średniowiecznych basztach przy ulicy Derdowskiego i Basztowej swoją siedzibę ma Muzeum w Lęborku.


 
     Czołpino, Lębork, 16 września 2020 roku

9 komentarzy:

  1. Ciekawie i pięknie.:)
    Droga Ewo, jest na temat mojej sytuacji, post na blogu: " Zapiski Roztrzepane". Blog prowadzi Tara.
    Moc buziaków posyłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też czekałam na tę informację. Trzymam mocno kciuki!!!

      Usuń
    2. Basiu, przede wszystkim cieszę się z dobrej wiadomości na temat Twojego zdrowia. Ilekroć otwierałam swojego bloga tylekroć myślałam o Tobie.
      "Et voilà" jesteś.
      Wpadłam z wizytą do Tary i zostawiłam tam swój komentarz. Pierwszy, zupełnie inny i dłuższy uciekł mi i nie miałam już sił przypominać sobie jego treści.
      Dziękuję za buziaki i wierzę, że wkrótce Twoja podróżnicza pasja się uaktywni.
      Moc serdeczności i życzenia skutecznej rehabilitacji przywracającej Ci całkowitą sprawność :) :) :)

      Usuń
  2. Piękne, wakacyjne wspomnienia! Tym cenniejsze, że galopująca pandemia nie nastraja optymistycznie do podróżowania:)
    Z racji wczesnych godzin trafiliście na bezludne ścieżki parku i Czołpina, co tam się zdarza bardzo rzadko, więc tym większa przyjemność zwiedzania. No i Lębork, przez który kiedyś przejeżdżaliśmy, a którego teraz bym nie odpuściła. Dzięki za fajny, podentystyczny spacer!
    Pozdrawiam i życzę pięknego tygodnia:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula, Ty wiesz jak "wkurzające" są ograniczenia czasowe czy też od dłuższego czasu epidemiczne oraz niewystarczająca ilość funduszy?! Zaskakująco wysokie są ceny parkingów dla aut w Słowińskim Parku Narodowym. Na szczęście za parkowanie rowerów nie musieliśmy płacić. Nie narzekam, bo jak ktoś lubi podróżować to i oszczędzać potrafi i wielkich luksusów nie potrzebuje, chociaż ostatnio marzy mi się pięciogwiazdkowy hotel z prywatnym basenem i całkowita beztroska, a wynika to z utraty sił, których po każdej zimie coraz więcej mi ubywa. Staram się tego nie pokazywać, bo jak wspomniałam do narzekających raczej nie należę.
      Denerwująca jest niepewność, kiedy, jak i czy będziemy mogli podróżować. Czasami wątpię, czy jeszcze potrafię zamknąć drzwi domu na dłużej.
      Buziaki i wszystkiego dobrego Ulcia kochana :)

      Usuń
  3. Piękna wycieczka, las mnie zachwycił, te drzewa jakoś tak poskręcane dają niesamowity widok. Prawie mi tu lasem zapachniało, a Lębork jak widać wart jest aby zatrzymać się na dłużej. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, zapachniało lasem i to takim nagrzanym słońcem, z feerią zapachów, błękitem nieba...
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  4. A wiesz, że mieszkałam w Lęborku? :D Kilka lat:))
    I tez tę trasę na latarnię przebyłam! I powiem więcej! Wszystkie latarnie w Polsce mam zaliczone:))
    I bardzo Ci dziękuję za tę wyprawę, bo tez mi brakuje podróży:))
    Pozdrawiam ciepło:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam o szlaku latarni morskich i tych którzy ten szlak przebyli między innymi rowerami. Wspaniała przygoda... no i Ty, która jej doświadczyłaś.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń