Jadąc słynnymi agrafkami z Kotoru do Njeguši, a potem z Njeguši do Cetinje podziwiałam
przede wszystkim krajobraz i robiłam zdjęcia. Słuchałam także opowieści
przewodnika na temat Czarnogóry zwanej Montenegro. Ponoć
Wenecjanie, kiedy tu przybyli wykrzyknęli, o
jakie czarne góry i tak już
zostało – Montenegro…
Mnie zainteresował bardzo okres rządów Nikoli I Mirkovića Petrovića-Njegoši, który w Czarnogórze panował pięćdziesiąt
lat jako książę (1860- 1910), a potem osiem lat jako król (1910-1918). Po pierwszej
wojnie światowej Czarnogóra została włączona do Królestwa Serbów, Chorwatów i
Słoweńców, które w 1929 roku zmieniło nazwę na Jugosławię. Rodzinę królewską
skazano na wygnanie. W czerwcu 2006 roku proklamowano niepodległość kraju, co
otwiera Czarnogórze drogę do NATO i Unii Europejskiej.
Ale wrócę do Nikoli I Petrovića-Njegoši, króla, a także poety, który w roku 1860
ożenił się z Mileną Vukotić, córką
wojewody Petara Vukotića.
Z małżeństwa tego urodziło się dwanaścioro dzieci:
trzech synów i dziewięć córek. Zorka
wyszła za mąż za króla Serbów Piotra I Karadziordziewića; Milica została żoną wielkiego księcia Rosji Piotra Mikołajewicza
Romanowa, Anastazja zaś wyszła za
mąż za brata Piotra – Mikołaja Mikołajewicza Romanowa; Jelena poślubiła Wiktora Emanuela III króla Włoch; zaś Annę wydano za księcia Franciszka
Józefa Battenberga…
Czy wiecie, że parę królewską Czarnogóry
nazywano Teściami Europy?
Jakże
mogło być inaczej?! Czy ktoś poza Nikolą i Mileną szczycił się takimi
koligacjami rodzinnymi poprzez własne dzieci?
Nikola i Milena, prawie sześćdziesiąt
lat rządzili państwem nowoczesnym – dwudziestym siódmym w światowym rankingu. Zmarli
na wygnaniu w Antibes w Prowansji. W 1989
roku trumny ze szczątkami pary królewskiej i dwóch ich córek: Xenii i Very przewieziono
do Cetinje i złożono w marmurowych sarkofagach w kaplicy Ćipur niedaleko pałacu
królewskiego, który kiedyś zamieszkiwali…
Podobno uroda Mileny tak zachwyciła
projektanta drogi, którą właśnie jechałam, Josipa
Slado, że jednemu z jej fragmentów nadał kształt litery M, bardzo dobrze widoczny z góry.
Śmieliśmy się na myśl, co by zrobił ten słynny budowniczy i architekt, inżynier i doktor filozofii, gdyby królowej
Czarnogóry nadano imię Olga…
|
eMka Josipa Slado - początek boskich agrafek |
Tę niezwykle piękną, zygzakowatą, wąską
drogę, wyciętą w zboczu wznoszącym się ponad Kotorem, nazywaną agrafkami, albo boską, wybudowano w latach 1879 – 1884 z polecenia Franciszka
Józefa I – cesarza Austrii, króla Węgier, Czech, Dalmacji, Chorwacji, Slawonii,
Galicji…, w celach wojskowych. Łączyła ona Kotor z wioską Njeguši. Według
informacji przewodnika jeden metr kwadratowy drogi kosztował dwa złote dukaty,
a za jednego złotego dukata można było kupić wówczas jednego wołu –
najcenniejszą siłę epoki…
Byłam już na dwudziestej pierwszej agrafce,
kiedy wąską drogę otuliła gęsta, mleczna chmura i przez moment nie było nic
widać. Te jakby z bawełny, biało szare kłaczki, mniejsze i większe pojawiały
się i znikały nieustannie…
|
Jak wyglądałaby początek tej starej drogi, gdyby imię królowej zaczynało się od litery O, a nie M |
|
Chmury większe i mniejsze przepływały na różnych wysokościach |
|
Pode mną Zatoka Kotorska - góra Vrmac - 710 m.n.p.m. | |
|
Po obu stronach góry Vrmac miasta Tivat i Kotor |
|
Zatoka Kotorska - miasto Tivat z pasem startowym lotniska |
|
Jestem na wysokości około 900 m n.p.m. |
Dwudziesta piąta, ostatnia agrafka
rozpoczynała się na wysokości dziewięciuset i kończyła na tysiącu metrach. Ale
zanim dotarliśmy do Njeguši, zatrzymaliśmy się jeszcze na tarasie widokowym.
Nie bez powodu, ktoś nazwał serpentyny boskimi, widok z góry był oszałamiająco
piękny. Mogłam dokładniej ogarnąć wzrokiem całą Zatokę Kotorską i ocenić
położenie miasta, które nie tak dawno opuściłam i zygzakowatą drogą dotarłam aż
do punktu, z którego za chwilę miałam stracić z oczu ten fantastyczny, rajski
widok. Pstrykałam w pośpiechu zdjęcie za zdjęciem, tak jakbym się bała, że za
chwilę ktoś przesunie ręką przed moimi oczami i zamaże obraz. Ale nic podobnego
się nie stało. Nadal widziałam wyraźnie, a nawet oddaliłam się nieco od grupy,
żeby przyjrzeć się jeszcze wierzchołkowi góry. Znajdowałam się przecież w
części Parku Narodowego Lovćen. Dołączyłam do Julii, po chwili dotarła do nas
Ania, a później jeszcze kilka innych osób. Wspinałyśmy się z Julią po wapiennym
zboczu porośniętym różnymi gatunkami traw i niską krzewiastą roślinnością. Moje
trapery leżały gdzieś na dnie walizki, a ja na nogach miałam śliskie skórzane
trampki zupełnie nienadające się do takiej wspinaczki. Tu i ówdzie przebijały
białe wapienne skały, z których wyrastały dzikie, kolczaste, jeszcze kwitnące pędy
róż. To akurat zapamiętałam bardzo dobrze, bo w pewnym momencie, żeby uniknąć
kontaktu z kłującymi gałęziami poślizgnęłam się cofając w ostatniej chwili rękę
od kolczastych krzaków i zjechałam w dół na lewym pośladku. Najśmieszniejsze
było to, że każdy zauważał dużą zieloną plamę na moich białych spodniach, zaczepiał
i pytał, czy wiem o tym, że ją mam. – No
cóż – mówiłam – upadki zdarzają się
najlepszym sportowcom – i paradowałam z plamą resztę dnia…
|
Emocji co nie miara dostarczają boskie agrafki Lovćenu |
|
Jestem w niebie i dotykam ziemi |
|
Tutaj dopiero nabiera się dystansu do tego co ludzkie |
|
Moje trapery leżą na dnie walizki, a ja mam śliskie skórzane trampki na nogach |
|
Ponad nami gęsta biało szara chmura |
|
Nasz kierowca Drago doskonale sobie radził w tych ekstremalnych warunkach |
|
Uważny obserwator odnajdzie w chmurach wąską krętą drogę |
|
Jestem już blisko Njeguši |
|
Niewidoczna przepaść |
|
U stóp tej góry leży Njeguši |
|
Dolina Njeguši |
W Njeguši przywitano nas rakiją – alkoholem własnej produkcji, powstałym z destylacji
przefermentowanych owoców winogron, potem zobaczyłam suszarnię szynek. Wieś
szczyci się certyfikatami i sześćsetletnią tradycją produkcji serów i surowej
wędzonej na powietrzu szynki – pršut.
Mięso moczy się najpierw dwa tygodnie w roztworze soli, a potem przez pięć do
dziewięciu miesięcy suszy, wykorzystując wiejące od morza i gór wiatry. Szynki zawiesza
się w specjalnym pomieszczeniu na dziewięciu poziomach, mocuje w równych
odległościach na drewnianych belkach i przez pierwsze trzy miesiące pali drewno
bukowe w specjalnych piecach w celu, jak się okazało… odstraszenia much.
|
Rakija na przywitanie gości |
|
Suszarnia szynek |
|
Szynki wiszą tutaj od pięciu do dziewięciu miesięcy |
W Njeguši przygotowano nam także
poczęstunek. Każdy otrzymał pajdę jasnego lokalnego pieczywa z serem i szynką pršut
i mógł wybrać sobie jakiś jeden alkohol do picia. Ja poprosiłam o pola pola, czyli pół na pół medovinę z vranacem najprościej mówiąc sok z przefermentowanego miodu z dodatkiem
wytrawnego wina vranac. Niektórzy próbowali czarnogórskiego jasnego piwa z
browaru Trebjesa o nazwie Nikšićko. Zasiedliśmy za długimi
drewnianymi stołami na drewnianych ławach i rozpoczęliśmy degustację. Polako, polako, słyszałam co chwilę. I
tutaj chcę wszystkich wyprowadzić z błędnego rozumienia tego wyrazu, jako, że polako oznacza powoli.
Ech…, Czarnogórcy słyną ze swojej powolności! Spisali
nawet Dziesięć Przykazań Czarnogórskich, które przestrzegają. Mam nadzieję, że dokładnie je zanotowałam.
I tak pierwsze przykazanie mówi: człowiek rodzi się zmęczony i żyje po to, żeby odpoczywał; drugie:
kochaj
łóżko swoje jak siebie samego; trzecie: odpoczywaj w dzień, abyś w nocy mógł spać; czwarte: nie pracuj, praca zabija; piąte: kiedy widzisz, że ktoś odpoczywa pomóż mu; szóste: to co możesz zrobić dziś najlepiej zrób jutro;
siódme: pracuj mniej niż możesz, a to, co musisz zrobić przekaż drugiej osobie; ósme: dużo odpoczywaj, bowiem od odpoczynku jeszcze nikt ne umarł; dziewiąte: praca przynosi choroby, nie pozwól abyś umarł młodo; dziesiąte: jak widzisz
gdzie jedzą i piją przyłącz się, jak widzisz gdzie pracują odłącz się, żeby nie
przeszkadzać.
Pewna Czarnogórka dopisała jeszcze
jedenaste przykazanie: pomóż Boże, żeby
mógł, a jak dalej nie może weź go Panie Boże.
|
Na łące stoi krzesło dla zmęczonego Czarnogórca |
Według danych mojej przewodniczki, w
Montenegro mieszka stu czterech Polaków, w tym sto trzy Polki. Jak łatwo
obliczyć tylko jeden Polak znalazł sobie Czarnogórkę i pojął ją za żonę…
Ostatniej zimy wieś była odcięta od świata
przez piętnaście dni, ale mieszkańcy wcale się tym nie przejmowali, mieli co
jeść i pić, zapasów starczyłoby im pewnie do następnej zimy…
Degustacja w Njeguši dobiegała końca, kiedy do gospodarstwa zjechali motocykliści na
posiłek i krótki odpoczynek. Obserwowałam ich przez chwilę i podziwiałam
motocykle - maszyny, do których mam wielką słabość.
|
Do Njeguši zjechali motocykliści |
|
Podróżują najrozmaitszymi markami motocykli |
|
Mam słabość do takich pojazdów |
|
Wyjeżdżam z Njeguši |
Njeguši leży mniej więcej w połowie drogi,
z Kotoru do Cetinje, w dolinie na wysokości 900 m n.p.m. i jest jakby granicą,
za którą krajobraz górski zmienia barwy. Pojawia się więcej bieli, czyli nagich
wapiennych skał, a granat i czerń ustępuje miejsca intensywnej zieleni. Cetinje
położone jest trzysta metrów wyżej. Widać także Jezerski vrh (1657), na którym wzniesiono mauzoleum ostatniego
teokratycznego władcy Petara II Petrovića-Njegoši. We
wnętrzu budowli znajduje się ważący dwadzieścia osiem ton pomnik władyki
wykonany z granitu, a sklepienie mauzoleum pokryte jest dwudziesto cztero
karatowym złotem. Według moich notatek był to dar narodu włoskiego, w dowód
wielkiej sympatii, jaką Włosi darzyli czarnogórską księżniczkę Jelenę, żonę
króla Wiktora Emanuela III.
Duchowny władyka Petar II Petrović-Njegoš nie tylko władał państwem, przejawiał także zainteresowanie literaturą, znał dobrze kilka języków obcych. Założył
w Cetinje drukarnię i wydawał swoją poezję. Uważany był za jednego z
najwybitniejszych twórców literatury serbskiej. Jego poemat epicki Górski
wieniec w połowie dziewiętnastego wieku przetłumaczono na trzydzieści
języków świata. W Polsce Górski wieniec miał dwa wydania…
Ze szczytu Jezerskiego vrhu przy dobrej widoczności można zobaczyć osiemdziesiąt
procent Montenegry, Jezioro Szkoderskie, Góry Durmitor ze słynnym, najgłębszym
w Europie kanionem rzeki Tary, a nawet Półwysep Apeniński. Najwyższym szczytem
jest niedostępny dla turystów Štirovnik (1749)… Ech....
Pomyślałam sobie, warto by było do Czarnogóry wrócić chociażby po to, żeby
zagłębić się w Park Narodowy Durmitor
i zachwycić się kanionem rzeki Tary,
który pod względem głębokości, tak się przypuszcza, jest drugim po Kanionie
Kolorado. W niektórych miejscach schodzi na głębokość tysiąca trzystu metrów. Ech…,
uczestniczyć w spływie raftingowym, albo przejechać kawałek trasy rowerem, albo
jeepem terenowym...
Podczas gdy w Njeguši jest tylko sto domów,
to w Cetinje mieszka około piętnastu tysięcy Czarnogórzan, z których większość
dojeżdża do pracy w Gorenje. Najwspanialszymi budynkami miasta są ambasady, pozostałości
po trzynastu państwach, w których znajdują się obecnie muzea, stąd o Cetinje
mówi się, że jest miastem muzeów. W Muzeum
Narodowym znajduje się cenna ikona Matki
Boskiej z Filermos, patronki Zakonu Maltańskiego, nawiasem mówiąc ciekawa
historia i losy wizerunku Maryi, który trafił do Cetinje po drugiej wojnie
światowej.
Ród Petrovićów na ostatnim władcy
Montenegro nie zakończył się. Praprawnuk Nikoli, mieszkający na stałe w Paryżu
otrzymał niedawno część majątku dynastii Petrovićów: dom w Njeguši i mieszkanie
w Podgoricy. Zaznaczę jeszcze, że nie interesuje się on polityką.
|
W drodze do Cetinje |
|
Trzeba mieć doświadczenie, żeby bez stresu poruszać się po wąskich górskich drogach |
|
A to już Cetinje |
|
Cetinje - miasto muzeów |
W Cetinje zwiedziłam centrum duchowe
Czarnogórców – monaster, dawną siedzibę władyków wybudowaną u stóp wzgórza Orlov Krš, na szczycie którego znajduje się grób Daniły I założyciela dynastii
Petrovićów-Njegošów, ze wspartą na
czterech kolumnach kopułą. Po cerkwi monasteru oprowadzał grupę duchowny prawosławny,
wskazując groby
innych znaczących postaci z tej dynastii. Zobaczyłam celę z otwartym sarkofagiem
zawierającym relikwie św. Piotra Cetyńskiego, czyli Piotra I Petrovića-Njegoša, którego ogłoszono świętym jeszcze za życia. Oprócz
szczątków świętego w sarkofagu znajdowały się dwie szkatuły z relikwiami, w tym
jedna z ręką św. Jana Chrzciciela bez dwóch palców, jako że jeden palec
znajduje się w Rzymie, a drugi we Francji. Miałam mieszane uczucia widząc mocno
zbrązowiałą skórę i jak się dowiedziałam prawosławni nie balsamują ciał…
|
Monaster w Cetinje |
|
Wzgórze Orlov Krš i grób Daniły I założyciela dynastii Petrovićów-Njegošów |
|
Do monasteru prowadzi aleja wysadzana kasztanowcami |
W skarbcu monasteru zobaczyłam kilka
ciekawych zabytków czarnogórskiego piśmiennictwa z piętnastego i siedemnastego
wieku, najstarszą drukowaną cyrylicą Księgę Słowian Południowych, Oktoih z 1494
roku, ikony, przedmioty liturgiczne: ornaty, kielichy, krzyże, a także
relikwiarze i dwie królewskie korony Nikoli i Mileny…
|
W skarbcu monasteru |
Opuszczając monaster zajrzałam jeszcze na
moment do Cerkwi na Ćipurze, wokół której widniały pozostałości jakiejś
starszej budowli. Na przedniej fasadzie znajdowała się tablica z tekstem: Tę świętą cerkiew
Narodzin Bogurodzicy zbudował i ufundował błogosławiony Władca Książę Czarnogórski
Mikołaj I Petrović-Njegoš w 7394 rocznicę stworzenia świata i 1886 narodzin
Chrystusa na fundamentach byłej cerkwi zbudowanej przez błogosławionego władcę
zeckiego Ivana Crnojevicia…
|
Cerkiew na Ćipurze |
|
Cerkiew na Ćipurze |
Piątek, 25 maja 2012 roku
wspaniałe widoki...budzą wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńJestem oczarowana Dalmacją. Nie przypuszczałam nawet, że jest taka piękna. Zapraszam Cię także do Dubrownika, mojego jubileuszowego wpisu.
UsuńPozdrawiam :)
Dzisiaj, wczesnym rankiem przeczytałam na nk miły dla mnie komentarz od Jasi Witkiewicz. Pasuje do mnie jak ulał. Ona wie co w ludzkiej duszy gra.
OdpowiedzUsuńCzasami duszy ludzkiej potrzeba, szalonych wichrów,grzmotów i burz. Czasami ciszy i ciszy bez końca... Czasami kilka ciepłych, serdecznych słów... Serdeczności ślę....! Pozdrawiam.
Po prostu bajka !
OdpowiedzUsuńDzięki :)))
UsuńOdtąd nazwa Njeguši będzie mi się kojarzyć jako mieścina wydarta z kart książek fantasy. Tak bowiem zawsze wyobrażam sobie opisywane przez różnych autorów osady ludzkie, położone w żyznej-zielonej dolince-kotlince, zewsząd otoczonej przez góry. Wspaniałe miejsce a widok z wysoka, jakby stąpało się w chmurach... wprost zniewala.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam orzeźwiająco :)) :* (Cmok)
Zgadzam się z Tobą jak zwykle.
UsuńCóż więcej do szczęścia potrzeba, odrobinę gór i górskiego nieba...
Całuski ******