piątek, 20 stycznia 2012

Koncert w Domu Ludowym w Supraślu

Niedziela, 15 stycznia 2012 roku

    Cóżeś bliźniemu uczynił?

    Wyrażenie „cóżeś bliźniemu uczynił” pojawia się często w Piśmie Świętym
w różnych księgach i traktuje o grzechu. A ja chciałabym dzisiaj napisać o tym, że „miłość bliźniemu złego nie wyrządza”, a powyższe pytanie odnosić się może do tego cóżeś dobrego mu uczynił?
    Ludzi czyniących dobro nie da się nie zauważyć, bo wcześniej czy później czynienie dobra przynosi wymierne efekty, a nawet wskazane jest pochwalić się swoją pracą, żeby pokazać innym, że można być człowiekowi przyjacielem, a nie wilkiem. Ludzie dobrej woli zawsze mnie intrygowali. Starłam się do nich zbliżyć, żeby właśnie od nich czerpać nauki jak żyć. Nie chciałam któregoś dnia obudzić się z przysłowiową ręką
w nocniku. Nie należę tylko i wyłącznie do grupy obserwatorów i słuchaczy, ale także próbuję sama coś na pożytek bliźniego uczynić. Ale o moich uczynkach niech mówią inni. Ja mogę tylko wskazywać wartościowe przykłady. Niech będą mi obce postawy zazdrośników, którzy całe życie przesiedzieli w oknie i nic nie robili jedynie obgadywali. Ileż energii się zmarnowało?
A można było wyjść przed dom i powiedzieć „dzień dobry”, zapytać „w czym pomóc?”

    Od niespełna dwóch lat należę do kręgu przyjaciół Joanny i Janusza Fidziukiewiczów, którzy często wyrzekają się swojego wolnego czasu, na rzecz innych. Oboje kochają muzykę i oboje pracują z dziećmi i młodzieżą przekazując im to, co sami w tej dziedzinie sztuki posiedli. Ciężka praca, od rana do późnego wieczora.
I jeszcze dwójka uroczych dzieciaków Marysia (4lata) i Bartuś (5lat), które nieustannie im towarzyszą. Dziwię się nie raz, jak te maluchy dzielnie, z szeroko otwartymi oczami przyglądają się i słuchają naszych wtorkowych prób, po czym zasypiają w małych fotelikach nie grymasząc, nie płacząc…

    W niedzielę, 15 stycznia zorganizowaliśmy nasz pierwszy koncert poza kościołem – śpiewanie kolęd w Domu Ludowym w Supraślu. To było ciekawe doświadczenie nie tylko dla mnie, ale także dla wszystkich, którzy wystąpili na scenie. Jako pierwsi wkroczyli na nią najmłodsi instrumentaliści, później Marysia i Bartuś w przebraniu,
a na końcu chór: soprany, alty, tenory i basy. Założyliśmy, że kolędy będziemy śpiewać razem z publicznością, która nie zawiodła i gromadnie przybyła na wspólne śpiewanie. Tym, którym zabrakło miejsc siedzących zajęli stojące. Nawet sylwetka księdza proboszcza z parafii NMP Królowej Polski ukazała się w drzwiach. Nie sposób było nie zauważyć tego wysokiego mężczyzny, którego uśmiechnięta twarz dominowała nad głowami naszej supraskiej społeczności i nie tylko supraskiej.
Na koncert zaprosiłam moich białostockich przyjaciół, jako że mój syn Wojciech wystąpił solo w dwóch utworach.
    Janusz nie tylko prowadził koncert, ale także kontrolował rozstawianie sprzętu, poprawne nagłośnienie… Tutaj młodzież pokazała się od jak najlepszej strony, zwozili instrumenty, rozciągali kable, jednym słowem bez nich nie dałoby się ogarnąć tych wszystkich czynności przygotowawczych. Niestety w ferworze przygotowań i całym tym zamieszaniu ktoś postawił na uszkodzonej podstawce wiolonczelę, a ta upadła i pękła jej główka. Śmieszne to i nie śmieszne, bo sklejenie główki nic nie da, ze względu na dużą siłę naciągu strun. Szanujmy cudzą własność.
     O tym, co działo się na deskach Domu Ludowego możecie zobaczyć na zdjęciach, które robił tym razem mój mąż Ryszard, z pozycji siedzącej, z miejsca w pierwszym rzędzie. Myślę, że gdyby miał odwagę wstać przejść się od czasu do czasu po sali zdjęcia byłyby lepsze. Są tutaj także zdjęcia młodziutkiego tenora, Damiana Anikieja, który kilka tygodni temu dołączył do chóru i jeszcze z nami nie wystąpił.
    Publiczność chętnie śpiewała kolędy, a brawa biliśmy sobie nawzajem. Przyjemne popołudnie, spędzone rodzinnie. Ania - mama najmłodszej instrumentalistki
i wokalistki przygotowała stół pełen słodkości. Pomogliśmy jej, przynosząc swoje wypieki. Po koncercie jeszcze długo rozmawialiśmy o tym wydarzeniu. Grono przyjaciół Joasi i Janusza Fidziukiewiczów powiększyło się…
    Dodam jeszcze, że na zakończenie koncertu Ewa Rutkowska, emerytowana nauczycielka, której Janusz był uczniem, w imieniu całej społeczności supraskiej podziękowała za to ciepłe, pełne wrażeń spotkanie, w którym jak to powiedziała zabrakło jedynie naszych władz gminnych. Podkreśliła także, że w takie przedsięwzięcia, w takich ludzi warto inwestować, z czym osobiście się zgadzam.


Dam Ci moje klocki lego - śpiewał Bartek Jezusowi Małemu

A wczora z wieczora z niebieskiego dwora przyszła nam nowina

W przerwie mały dowcip

Angels we have heard on high po polsku w wykonaniu Eli

Śpij Syneczku w wykonaniu najmłodszych

Młode talenty...

... i śpiewają i grają

Wojtek i jest taki dzień bardzo ciepły choć grudniowy...

Aga i oj maluśki, maluśki, maluśki jako rękawicka...

Magda i gdy śliczna Panna Syna kołysała...

Dorota i anieli w niebie śpiewają...

Józef i Maryja z Dzieciątkiem

Ja także chętnie zaśpiewam z wami...

... i ja też zaśpiewam

Brawa, brawa, brawa...

Radośnie....

W świątecznym jeszcze nastroju śpiewania kolęd

Jest tu i mój mąż z przyjaciółmi

Ewa Rutkowska z podziękowaniami za miło spędzone popołudnie

Po koncercie

      A na mnie w domu czekała niespodzianka. Przyjaciele przygotowali już kolację
i szampanem Bernard Remy Carte Blanche uczciliśmy to wydarzenie. Sponsorem kolacji była Halinka, która dzień wcześniej zaprosiła przyjaciół na Nowy Rok, który według kalendarza juliańskiego przypadał na 14 stycznia. A jako że jadła było o wiele za dużo i dużo zostało, spakowała to wszystko i w niedzielę zrobiła kolację dla przyjaciół w moim domu.
Ech… i znowu się powtórzę, co ja bym zrobiła bez przyjaciół?
Nawet Wojtek tego wieczora otrzymał od nich wiele słów podziwu i uznania za solowy występ, a także wiele cennych rad dotyczących studiów. Ojciec z matką może sobie język strzępić, a przyjedzie grono bliskich ci osób i w pięć minut sprawę załatwi.
Ech…, PRZYJACIELE!


4 komentarze:

  1. Kto śpiewa, ten dwa razy się modli.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się z tak udanego koncertu :)
    Tak, to prawda, że dobra, które czynimy, nie da się nie zauważyć - to czyny, ale i słowa... Bo dobrym słowem (a czasem... kopniakiem, gdy trzeba ;) ) można też komuś pomóc. Kiedyś pamiętam jak w tramwaju wskazałam drogę starszej pani do jednej z krakowskich przychodni (w regionie miasta, gdzie jest ich mnóstwo) - powiedziała mi, że była zdziwiona moją życzliwością, a ja przecież nic takiego nie zrobiłam... Widać nawet takie drobiazgi są ważne.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To prawda, Ewuniu :) Przyjaciele to najcenniejszy skarb, bez względu na to czy ma się ich dużo, czy mało, ale choćby był jeden, najszczerszy i oddany, to samo złoto. Mam takiego jednego, który co rusz mnie wspiera i ratuje, nie mówiąc już o wielu na necie, którzy stale mnie zaskakują i podnoszą na duchu. Piękny chórek, sądząc po zdjęciach.

    Pozdrawiam gorąco i dzięki za filmik, włączając dzisiaj po raz pierwszy kompik po południu, liczyłam w duchu, że znajdę coś co wywoła na mej twarzy uśmiech i jakże się ucieszyłam, gdy tak się stało. Także merci, Szmimi :)) :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękujemy Ci Ewuniu za to zaproszenie,bo było miło pokolędować,podziwiać młode talenty Waszą pasję tworzenia i doskonalenia swoich umiejętności!
    No i spotkanie w Waszym ciepłym domu..... zawsze miło i przytulnie...
    dziękujemy....
    Marianna

    OdpowiedzUsuń