W czwartkowe późne popołudnie postanowiliśmy wybrać się na Pola Elizejskie (Avenue des Champs-Élysées) i przyjrzeć się tłumom spacerującym po reprezentacyjnej paryskiej alei ciągnącej się od Łuku Triumfalnego aż po Plac Zgody, zajrzeć tam do salonów samochodowych a także obejrzeć witryny sklepów, w których najwięksi krawcy prezentują swoje kolekcje, jeszcze na lato i już na jesień.
Swoją krótką opowieść, po miesięcznej nieobecności na blogu, rozpocznę od luksusowego domu mody Louisa Vuittona...
... zatrzymaliśmy się przy wejściu z czystej ciekawości.
Przed drzwiami stało dwóch mężczyzn z ochrony a także młoda nazbyt szczupła kobieta, która każdemu kto tam przystanął miała coś do powiedzenia. Ja na przykład dowiedziałam się, że sklep będzie zamknięty wieczorem, co zapewne oznaczało, że nie mam po co stać w dość krótkiej kolejce, której w panujący upał zapewniono odrobinę cienia ustawiając nad głowami namiotowe daszki. Było około osiemnastej czterdzieści, a więc pomyślałam, że pewnie o godzinie dziewiętnastej Louis Vuitton zostanie zamknięty.
Ze sklepu wyszła jakaś kobieta z małą papierową torebką z logo LV. Przez chwilę przyglądałam się tym którzy cierpliwie czekali na wejście do magazynu, mimo iż sprawiał wrażenie wyludnionego...
Najpierw ja zrobiłam kilka zdjęć a później Ryszard naciskał spust migawki, uwieczniając moją tam obecność. Wydawało mi się, że zupełnie nie pasuję do owej klienteli, która zebrała się przed wejściem. Byłam chyba jedyną białą kobietą i zastanawiałam się kogo dzisiaj można nazwać Europejczykiem, czy Europejką, bowiem Avenue des Champs-Élysées przypomina bardziej aleję z jakiegoś arabskiego kraju niż stolicę Francji. Także restauracje wypełnione były po brzegi muzułmańską nacją, bardzo różnorodną, zarówno pod względem kultury bycia jak i samego ubioru. Zachowania często inne... na przykład mężczyzna w lekkim sportowym stroju z telefonem komórkowym przy uchu jakby czekający na telefon od przyjaciela i jego kobieta ciągle trzymająca się o jakieś dwa duże kroki za nim, odziana w ciężkie czarne szaty i szczelnie owiniętą chustą głowę. I nawet kiedy jej pan zatrzymywał się przed przejściem na drugą stronę ulicy, ona nadal nie przekraczała wyznaczonej granicy. Oboje ze względu na ową odległość rozmawiali ze sobą dość głośno wypluwając słowa jedynie przed siebie. Inni z kolei szli razem, rozmawiając dyskretnie, jednak ona często ubrana w długie krępujące suknie i z zasłoną poniżej oczu...
Szliśmy w kierunku ronda Rond Point des Champs-Elysées ze stacją metra Franklin D. Roosevelt. Tam nie było już tłumów, ponieważ kończyły się sklepy i restauracje, a zaczynały zielone aleje spacerowe i ciągnęły aż do Placu Zgody.
O salonach samochodowych napiszę w następnym poście bowiem zrobiłam tam sporo ciekawych zdjęć. Dzisiaj tylko Haute Couture, moda, która zainteresuje panie...
Przysiedliśmy na chwilę na ławce i przyglądaliśmy się luksusowej zabudowie i ochronie tam zatrudnionej - właśnie dwaj panowie sprawdzali skuteczność systemu zabezpieczeń...
Kiedy tak gapiliśmy się przed siebie, podszedł do nas, na nieco chwiejnych nogach, z delikatną wonią alkoholu, mężczyzna w średnim wieku i z radosną miną dziecka zaproponował nam zrobienie zdjęcia. I owszem przystaliśmy na uprzejmy gest nieznajomego, który znakomicie poradził sobie z moim aparatem, a kiedy uśmiechnięty i zadowolony z siebie odszedł, Ryszard powiedział:
- Zanim dałem mu aparat do ręki, najpierw oceniłem, czy będę mógł dogonić gościa...
Na Rond Point des Champs-Elysées skręciliśmy w słynną Avenue Montaigne. Ulica ma trzydzieści trzy metry szerokości i sześćset piętnaście metrów długości. Znajdują się tam domy mody najsłynniejszych krawców takich jak Chanel, Christian Dior, Gucci, Armani, Prada, Versace, Valentino, Dolce & Gabbana, Nina Ricci, Ralph Lauren, Fendi, Bvlgari, Celine, Emanuel Ungaro, Salvatore Ferragamo, Jean-Louis Scherrer, Jimmy Choo, Max Mara, Escada, Emilio Pucci, Krizia, Chloé, Eternamé, Revillon...
także słynny teatr w stylu Art déco Théâtre des Champs-Élysées
oraz ośmiopiętrowy luksusowy Hôtel Plaza-Athénée wzniesiony na początku dwudziestego stulecia w stylu eklektycznym według projektu Charlesa Lefèbvre et Louisa Duhayon. W hotelu przebywali między innymi Alfred Hitchcock, Frank Sinatra, Michael Jackson, Herbert von Karajan, Björn Borg, Harrison Ford, Roger Moore, Elton John, Shakira, Mick Jagger czy też Christian Dior, który prezentował tam swoje kreacje... Hôtel Plaza-Athénée zobaczyć możemy aż w czternastu filmach fabularnych... Pamięta on także Matę Hari i dwoje kochanków Marlène Dietrich i Jeana Gabina...
Słynna Avenue Montaigne, jedna z części triangle d'or - złotego trójkąta, kończy się na placu de l'Alma, ze stacją metra Alma-Marceau. Stamtąd do domu mieliśmy bezpośrednie połączenie z Exelmance...
Paryż 6 sierpnia 2015 roku
Też tam kiedyś spacerowałem i myślę, że dobrze zobaczyć ten inny bogaty świat, by chętniej wracać do swojego. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo prawda...
UsuńPozdrawiam ciepło, już ze swojego :)
Hej Ewo. Wybacz ale ze względu na ceny, tego postu Żonce nie pokaże!!! :-) Oczywiście żartuje, choć wydać 2.000€ za kawałek materiału to troszkę przesada. Z drugiej strony, chyba zawsze tak było i będzie. Cieszę się, że ponownie zawitałaś do kraju, który tak lubisz. A ja? Cóż poczekam na post z salonu samochodowego... :-) Pozdrawiamy bardzo cieplutko!!!
OdpowiedzUsuńJedni z salonów wynoszą małe kosztowne drobiazgi, a drudzy wyjeżdżają z nich... kosztownymi brykami... i co Ty Piotrze na to?
UsuńŻonka to największy skarb... i pewnie dla niej zrobił byś wszystko i vice versa...
A w salonach samochodowych sporo nowości..., spróbuję pokazać coś ciekawego...
Buziaki i uściski dla Obojga :)