I jak tu się nie zachwycać pejzażami lata, jego kolorami i zapachami, różnorodnością kwiatów i ziół, palącym słońcem i zbawiennym deszczem, zachwycać się nimi i o nich opowiadać…
Ech, był czas, kiedy wszystkie rośliny uznawano
za dzieci Matki Ziemi, kiedy każda roślina była otoczona nimbem boskości, a wiedzę
o nich przekazywano ustnie. Dopiero wraz z rozwojem społeczeństw i coraz większymi
umiejętnościami w ich zastosowaniu zaczęto ją spisywać.
Wczesne zapisy mówią głównie o ich znaczeniu w obrzędach religijnych, magii i lecznictwie. Gliniane babilońskie tabliczki pochodzące z trzeciego tysiąclecia przed naszą erą obrazują zabiegi lecznicze, późniejsze zaś zawierają zapisy o handlu ziołami.
Przez następne tysiąc lat w Chinach, Asyrii, Egipcie i Indiach spisywano zioła - głównie lecznicze. Chiński Kanon ziół napisał ponoć Shen Nung – legendarny cesarz zmarły w dwa tysiące sześćset dziewięćdziesiątym ósmym roku przed Chrystusem. Boski rolnik, ryzykując życiem zażywał wiele ziół. Jego dzieło zawiera opisy dwustu pięćdziesięciu dwóch roślin wraz z podaniem ich wpływu na organizm ludzki. Wskazuje on także miejsca występowania, sposoby przyrządzania oraz przechowywania. Cesarskie dzieło stanowiło wzór dla przyszłej farmakopei.
Chińczycy zawsze kładli nacisk na wiedzę praktyczną, co znajduje odbicie w Kanonie medycznym, którego autorstwo przypisane jest innemu legendarnemu cesarzowi – Huang Ti, który zmarł w dwa tysiące pięćset dziewięćdziesiątym ósmym roku przed naszą erą.
Chińczycy dostrzegli nie tylko urodę roślin, lecz starali się także zbadać ich właściwości. I tak na przykład chryzantema była i jest dla nich rośliną nie tylko piękną i finezyjną, ale także pożyteczną. Chryzantemy stanowiły cenny składnik taoistycznego eliksiru.
Jedna z opowieści mówi o ludziach z Nanyang, w środkowych Chinach, którzy żyli ponoć sto lat dzięki piciu wody ze strumyka przepływającego obok rosnącej chryzantemy. Wierzono, że soki z tej rośliny przedostają się do wody, dodając mieszkańcom nowych sił.
Dzisiaj w Chinach chryzantemy można oglądać na wystawach kwiatowych. Docenia się również właściwości lecznicze chryzantem dodając je do zup, sałatek i przystawek.
Wczesne zapisy z zachodniego kręgu kulturowego mówią zarówno o magicznych, jak i leczniczych właściwościach ziół, a przekazy egipskie z tysiąc pięćset pięćdziesiątego roku z przed naszej ery zawierają przepisy na lecznicze preparaty ziołowe i uwagi o zastosowaniu ziół do upiększania. Podkreślają również ich znaczenie podczas obrzędów religijnych. Mniej więcej w tym samym czasie opisy ziół i związanych z nimi magicznych zaklęć zebrano w świętej księdze Ayurweda.
Pisma okresu klasycznego w starożytnej Grecji i Rzymie próbowały oczyścić naukę o ziołach z przesądów. Ich szczytowym osiągnięciem stało się dzieło Dioscoridesa De materia medica, powstałe w pierwszym wieku naszej ery. Opisanych i zilustrowanych jest w nim sześćset leczniczych roślin. Ten najstarszy, do dzisiaj zachowany zielnik aż do siedemnastego wieku stanowił podstawę wiedzy zielarskiej.
Również Teofrast napisał traktat o pachnidłach i kosmetykach, w którym podał działanie wyciągów z różnych ziół i kwiatów.
Nieco później Apoloniusz w swej pracy o perfumach wskazał, gdzie można znaleźć najlepszy surowiec do ich wytwarzania. I tak na przykład za najlepszą uznał lebiodkę rosnącą na egejskiej wyspie Kos, najlepsze cyprysy, według niego, pochodziły z Egiptu, zaś najprzedniejszy szafran z Rodos.
Już w którymś poście, ech, chyba nawet nie w jednym, a w kilku, wspominałam o Francisie Baconie, który w swojej rozprawie O ogrodach wskazał wiele ziół, które winny się znaleźć we wzorowym ogrodzie. Jego sławna przedmowa jest często cytowana nie tylko przeze mnie:
Bóg Wszechmogący pierwszy zasadził ogród. I rzeczywiście jest on najczystszą z ludzkich przyjemności. Stanowi najszybsze odświeżenie ducha człowieka.
Oddech kwiatów jest dużo przyjemniejszy w powietrzu (kiedy przychodzi, jest jak szczebiot muzyki) niż kwiat w ręku.
A ja, ten tajemniczy świat roślin mam w zasięgu ręki i nie mam tu na myśli mojego ogrodu, tego, który uprawiam od ponad dwudziestu lat, ale ten, który znajduję na ścieżce moich spacerów z psem i ten, który o każdej porze roku urzeka swoim pięknem i wpływa pozytywnie na moje emocje.
Wczesne zapisy mówią głównie o ich znaczeniu w obrzędach religijnych, magii i lecznictwie. Gliniane babilońskie tabliczki pochodzące z trzeciego tysiąclecia przed naszą erą obrazują zabiegi lecznicze, późniejsze zaś zawierają zapisy o handlu ziołami.
Przez następne tysiąc lat w Chinach, Asyrii, Egipcie i Indiach spisywano zioła - głównie lecznicze. Chiński Kanon ziół napisał ponoć Shen Nung – legendarny cesarz zmarły w dwa tysiące sześćset dziewięćdziesiątym ósmym roku przed Chrystusem. Boski rolnik, ryzykując życiem zażywał wiele ziół. Jego dzieło zawiera opisy dwustu pięćdziesięciu dwóch roślin wraz z podaniem ich wpływu na organizm ludzki. Wskazuje on także miejsca występowania, sposoby przyrządzania oraz przechowywania. Cesarskie dzieło stanowiło wzór dla przyszłej farmakopei.
Chińczycy zawsze kładli nacisk na wiedzę praktyczną, co znajduje odbicie w Kanonie medycznym, którego autorstwo przypisane jest innemu legendarnemu cesarzowi – Huang Ti, który zmarł w dwa tysiące pięćset dziewięćdziesiątym ósmym roku przed naszą erą.
Chińczycy dostrzegli nie tylko urodę roślin, lecz starali się także zbadać ich właściwości. I tak na przykład chryzantema była i jest dla nich rośliną nie tylko piękną i finezyjną, ale także pożyteczną. Chryzantemy stanowiły cenny składnik taoistycznego eliksiru.
Jedna z opowieści mówi o ludziach z Nanyang, w środkowych Chinach, którzy żyli ponoć sto lat dzięki piciu wody ze strumyka przepływającego obok rosnącej chryzantemy. Wierzono, że soki z tej rośliny przedostają się do wody, dodając mieszkańcom nowych sił.
Dzisiaj w Chinach chryzantemy można oglądać na wystawach kwiatowych. Docenia się również właściwości lecznicze chryzantem dodając je do zup, sałatek i przystawek.
Wczesne zapisy z zachodniego kręgu kulturowego mówią zarówno o magicznych, jak i leczniczych właściwościach ziół, a przekazy egipskie z tysiąc pięćset pięćdziesiątego roku z przed naszej ery zawierają przepisy na lecznicze preparaty ziołowe i uwagi o zastosowaniu ziół do upiększania. Podkreślają również ich znaczenie podczas obrzędów religijnych. Mniej więcej w tym samym czasie opisy ziół i związanych z nimi magicznych zaklęć zebrano w świętej księdze Ayurweda.
Pisma okresu klasycznego w starożytnej Grecji i Rzymie próbowały oczyścić naukę o ziołach z przesądów. Ich szczytowym osiągnięciem stało się dzieło Dioscoridesa De materia medica, powstałe w pierwszym wieku naszej ery. Opisanych i zilustrowanych jest w nim sześćset leczniczych roślin. Ten najstarszy, do dzisiaj zachowany zielnik aż do siedemnastego wieku stanowił podstawę wiedzy zielarskiej.
Również Teofrast napisał traktat o pachnidłach i kosmetykach, w którym podał działanie wyciągów z różnych ziół i kwiatów.
Nieco później Apoloniusz w swej pracy o perfumach wskazał, gdzie można znaleźć najlepszy surowiec do ich wytwarzania. I tak na przykład za najlepszą uznał lebiodkę rosnącą na egejskiej wyspie Kos, najlepsze cyprysy, według niego, pochodziły z Egiptu, zaś najprzedniejszy szafran z Rodos.
Już w którymś poście, ech, chyba nawet nie w jednym, a w kilku, wspominałam o Francisie Baconie, który w swojej rozprawie O ogrodach wskazał wiele ziół, które winny się znaleźć we wzorowym ogrodzie. Jego sławna przedmowa jest często cytowana nie tylko przeze mnie:
Bóg Wszechmogący pierwszy zasadził ogród. I rzeczywiście jest on najczystszą z ludzkich przyjemności. Stanowi najszybsze odświeżenie ducha człowieka.
Oddech kwiatów jest dużo przyjemniejszy w powietrzu (kiedy przychodzi, jest jak szczebiot muzyki) niż kwiat w ręku.
A ja, ten tajemniczy świat roślin mam w zasięgu ręki i nie mam tu na myśli mojego ogrodu, tego, który uprawiam od ponad dwudziestu lat, ale ten, który znajduję na ścieżce moich spacerów z psem i ten, który o każdej porze roku urzeka swoim pięknem i wpływa pozytywnie na moje emocje.
Boski ogród - w jego uprawę nie
ingeruję, ja się nią zachwycam!
Jestem dość wnikliwym obserwatorem i zauważam ciągłe, nawet najdrobniejsze zmiany w jego krajobrazie. Przez ostatnich kilka lat królowała w nim cykoria podróżnik, niezwykle urodziwa roślina o błękitnych kwiatach, którą w pełnej okazałości można zobaczyć tylko o określonych porach dniach. Sadzi się ją w zegarach kwiatowych z powodu regularnego otwierania się i zamykania kwiatów po pięciu godzinach. Czas otwierania się kielichów zależy od szerokości geograficznej.
Przypowieść ludowa głosi, że to wypłakane po stracie ukochanego błękitne oczy młodej dziewczyny zabarwiły kwiat cykorii.
Jestem dość wnikliwym obserwatorem i zauważam ciągłe, nawet najdrobniejsze zmiany w jego krajobrazie. Przez ostatnich kilka lat królowała w nim cykoria podróżnik, niezwykle urodziwa roślina o błękitnych kwiatach, którą w pełnej okazałości można zobaczyć tylko o określonych porach dniach. Sadzi się ją w zegarach kwiatowych z powodu regularnego otwierania się i zamykania kwiatów po pięciu godzinach. Czas otwierania się kielichów zależy od szerokości geograficznej.
Przypowieść ludowa głosi, że to wypłakane po stracie ukochanego błękitne oczy młodej dziewczyny zabarwiły kwiat cykorii.
A w tym roku, właśnie teraz,
dominującą barwą w letnim krajobrazie jest rdzawo-czerwony kwiat szczawiu zwyczajnego. Nie każdy wie,
że liście tej rośliny gaszą pragnienie.
Poza tym pięknie prezentuje się prawoślaz lekarski ze swoimi
delikatnymi różowymi kwiatkami. Już Egipcjanie i Syryjczycy znali właściwości
lecznicze prawoślazu. Wzmianki o nim znajdujemy u Pitagorasa, Platona, a także
u Wergiliusza. Rzymianie dodawali prawoślaz do zupy jęczmiennej, a także do
nadzienia do pieczonych prosiąt.
Korzenie i liście prawoślazu zawierają śluz roślinny, który gęstnieje w wodzie, a sproszkowane korzenie podgrzewane z cukrem tworzą delikatną, słodką masę, stosowaną w cukiernictwie.
Korzenie i liście prawoślazu zawierają śluz roślinny, który gęstnieje w wodzie, a sproszkowane korzenie podgrzewane z cukrem tworzą delikatną, słodką masę, stosowaną w cukiernictwie.
Pięknie prezentują się skupiska bodziszka łąkowego, z miodnikami u nasady
pręcików zewnętrznego okółka, a także bodziszka
leśnego, błotnego i innych bodziszkowatych.
Nie przekwitły jeszcze chabry bławatki i gdzieniegdzie
czerwienią się polne maki.
Swoimi białymi koszyczkami zebranymi
w baldachogronach na szczytach pędów urzeka krwawnik pospolity. W tej niepozornej roślinie ukryta jest wielka
siła. Jeden mały liść przyśpieszy rozkład taczki pełnej kompostu. Wydzielina
korzenia krwawnika zwiększa odporność roślin rosnących w pobliżu na choroby
oraz czyni intensywniejszym medyczne działanie innych ziół.
Sam krwawnik jest także potężnym uzdrawiaczem. Nazwa achillea pochodzi prawdopodobnie od Achillesa, który podczas bitwy o Troję ratował swoich rannych wojowników, używając krwawnika, który ma właściwości przeciwkrwotoczne.
Łodygi krwawnika były używane przez celtyckich druidów do przepowiadania pogody, natomiast w Chinach łodyg krwawnika kichawca używano do wróżenia przyszłości z pomocą I Ching (Księgi Przemian).
Sam krwawnik jest także potężnym uzdrawiaczem. Nazwa achillea pochodzi prawdopodobnie od Achillesa, który podczas bitwy o Troję ratował swoich rannych wojowników, używając krwawnika, który ma właściwości przeciwkrwotoczne.
Łodygi krwawnika były używane przez celtyckich druidów do przepowiadania pogody, natomiast w Chinach łodyg krwawnika kichawca używano do wróżenia przyszłości z pomocą I Ching (Księgi Przemian).
Niemalże wszędzie występuje przymiotno białe, przypominające
kwiatki rumianku albo stokrotki.
Wprawne oko zielarza zauważy zapewne
i tobołka polnego, którego liście po
zgnieceniu wydzielają charakterystyczny zapach czosnku.
Nie sposób jest nie zauważyć wiesiołka dwuletniego z jasnożółtymi
kwiatami, które otwierają haczykowato wygięty kielich o zmierzchu, płatki zaś
przy księżycu, witając przy tym delikatnym słodkim zapachem i tajemniczym
fosforyzującym światłem.
Prawdopodobnie rosnący w dziewiętnastowiecznych klasztornych ogrodach wiesiołek nie był zauważony przez austriackiego mnicha Gregora Mendla, kiedy ten wybierał rośliny do swoich sławnych eksperymentów nad dziedzicznością. Za to teraz wykorzystywany jest przez genetyków dla demonstrowania zasad dziedziczności.
Prawdopodobnie rosnący w dziewiętnastowiecznych klasztornych ogrodach wiesiołek nie był zauważony przez austriackiego mnicha Gregora Mendla, kiedy ten wybierał rośliny do swoich sławnych eksperymentów nad dziedzicznością. Za to teraz wykorzystywany jest przez genetyków dla demonstrowania zasad dziedziczności.
Najpierw purpurowymi, później
niebieskimi kwiatami uwagę przyciąga żmijowiec
pospolity, zioło spokrewnione z ogórecznikiem lekarskim. Roślina osiąga wysokość od sześćdziesięciu do dziewięćdziesięciu
centymetrów. Charakteryzuje się wydłużonymi kolczastymi liśćmi i łodygą często czerwono
nakrapianą.
Kwiaty żmijowca dodaje się do sałatek, sporządza z nich soki lub kandyzuje. Napar z dolnych liści wywołuje pocenie się w gorączce, uśmierza ból głowy, łagodzi dolegliwości nerwowe i bóle zapaleniowe. Nasiona używane są do sporządzania wywarów, a mieszane z winem stosować można ku pokrzepieniu serca i odpędzeniu melancholii.
Kwiaty żmijowca dodaje się do sałatek, sporządza z nich soki lub kandyzuje. Napar z dolnych liści wywołuje pocenie się w gorączce, uśmierza ból głowy, łagodzi dolegliwości nerwowe i bóle zapaleniowe. Nasiona używane są do sporządzania wywarów, a mieszane z winem stosować można ku pokrzepieniu serca i odpędzeniu melancholii.
W letnim krajobrazie nie brak i łopianu, którego korzenie zawierają cukier inulinę, białka, tłuszcze,
związki poliacetylenowe, fitosterole, nieduże ilości olejków eterycznych, glikozydy,
saponiny, dużo siarki, fosforu, witaminę C. Fantastyczna roślina o wielu właściwościach
leczniczych.
Ech, najlepiej mieć pod ręka Wielką
księgę ziół Lesley Bremness i w razie potrzeby sprawdzić swoją wiedzę na
ich temat, a także skorzystać z różnego rodzaju porad medycznych, kulinarnych,
kosmetycznych, dekoracyjnych i wielu innych zawartych w tym dziele.
Opisałam zaledwie kilka roślin z boskiego ogrodu. Uważny Czytelnik dostrzeże ich znacznie więcej i może w komentarzu opowie o swoich ulubionych ziołach…
Opisałam zaledwie kilka roślin z boskiego ogrodu. Uważny Czytelnik dostrzeże ich znacznie więcej i może w komentarzu opowie o swoich ulubionych ziołach…
A na stawach prym wiodą dzikie
kaczki, młode ukryte są w zaroślach i kiedy rodzice, chwilowo odpoczywający na
groblach, spłoszone, podrywają się do lotu, żeby natychmiast osiąść na środku
zbiornika, młode w tempie rakiety odrzutowej dołączają do nich. Zaiste
prześmieszny to widok.
A naprzeciwko Pięciu Dębów z kopyta ruszyła budowa sanatorium. Trwają roboty ziemne...
Supraśl, 8 lipca 2016 roku
Ja bardzo lubię białe, delikatne baldachy pietruszki polnej. Dodaję je do bukietów. Ewa, podziwiam Twoja wiedzę na temat dzikich ziółek!!!
OdpowiedzUsuńLiczyłam na to, że się odezwiesz.
UsuńA ja bukiety z kwiatów i ziół robię raczej rzadko, a jeżeli już to dekoruję nimi stoły znajdujące się na zewnątrz, w altanie czy też pod gołym niebem w ogrodzie. Spytasz dlaczego? Otóż zazwyczaj znajduje się w nich sporo różnych drobnych owadów, ukrytych w kwiatkach, albo pod spodem liści. Nie chcę zamykać ich w domu i nie chcę mieć ich na stole. Zdarza się, że zabieram bukiety do domu, ale najpierw dokładnie je przeglądam. Taka to już moja przypadłość.
Pozdrawiam serdecznie :)
W tej chwili cykoria podroznik zwraca moja uwage swym niebieskim z lekkim fioletem zmieszanym kolorem, uwielbiam te kwiatki, czesto rosna przy drogach i rankiem bywaja przecudnie podswietlane bocznym swiatlem slonca!Nie mozna oderwac od nich oczu. Ja zbieram wszystkie kwiatki polne i robie bukiety, stoja na stole w moim mieszkaniu i ciesza oczy!
OdpowiedzUsuńSliczne zdjecia Ewo!
Cykoria podróżnik to także mój ulubiony kwiat polny. Lubię mu się przyglądać kiedy kwiatki są otwarte. Dzisiaj przed południem byłam na innej łące, na której niebieściło się jak okiem sięgnąć.
UsuńUściski :)
Ewuniu Twoja wiedza jest imponująca i tak różnorodna...jestem pełna podziwu
OdpowiedzUsuń