piątek, 15 lipca 2016

Pejzaże lata na obrzeżach Supraśla



    Oryginalności w dzisiejszym poście nie należy się doszukiwać, bowiem zioła, które chcę pokazać i coś niecoś o nich opowiedzieć, znane są wszystkim. Urzeka mnie ich piękno i stąd kolejny wpis o roślinach rosnących w pobliżu mojego domu. Niektóre z nich takie jak na przykład szczaw zwyczajny, oset, cykoria podróżnik, krwawnik pospolity czy też nawłoć tworzą małe plantacje.


















    Jeszcze nie tak dawno nasze babki zbierały zioła w lasach, na leśnych polanach, polach i łąkach, i na wiele dolegliwości, zamiast środków chemicznych, stosowały przeróżne napary, smarowały rany maściami własnej produkcji, jednym słowem leczyły metodami zwanymi w obecnych czasach niekonwencjonalnymi. Słowo antybiotyk usłyszałam po raz pierwszy mając kilkanaście lat.
    Historia stosowania ziół jako środków leczniczych jest tak dawna jak ludzkość. Człowiek pierwotny szukając roślin jadalnych natrafiał na takie, które wprawdzie nie nadawały się na pokarm, ale uśmierzały bóle, powodowały szybkie gojenie się ran, działały przeczyszczająco.

    Pomijając dopatrywania się w siłach przyrody przejawów działania bóstw i nadprzyrodzonych mocy, przypomnę, iż w miarę rozwoju nauki poznawano prawdziwe właściwości lecznicze roślin, odrzucając związane z nimi przesądy, niemające niczego wspólnego z medycyną.
    Pierwsze wiadomości o lecznictwie starożytnym znajdują się w dokumentach historycznych Babilonii i Asyrii z okresu około dwóch tysięcy lat przed naszą erą. Wśród roślin leczniczych wymieniano już wówczas rumianek, lulek, szafran, piołun, lukrecję, babkę, nagietek, koper i inne.
    Jednak kolebką wiedzy lekarskiej był Egipt. Źródłem wiedzy o stanie lecznictwa egipskiego są przede wszystkim napisy i rysunki zachowane do dnia dzisiejszego na budowlach, odnalezione dokumenty (papirusy) oraz dzieła lekarsko-przyrodnicze starożytnych pisarzy – Greka Herodota i Rzymianina Pliniusza Starszego. Wiadomości te nie dają pełnego obrazu, wiadomo jednak, że w starożytnym Egipcie lecznictwem zajmowali się kapłani. Przy świątyniach hodowano rośliny lekarskie, a leki sporządzane były w specjalnych komnatach, według ścisłe ustalonych przepisów, w postaci naparów, odwarów, roztworów, proszków, plastrów, maści, powidełek i czopków.

    Początki wiedzy medycznej na kontynencie europejskim pochodzą ze starożytnej Grecji, która przejęła wiele z kultur egipskiej i egejskiej. Szczególny rozkwit nauk przypadał na czwarty i piąty wiek przed naszą erą, kiedy to pojawili się pierwsi lekarze świeccy. Byli to wykształceni filozofowie przyrodnicy, zwalczający panujące powszechnie w lecznictwie zabobony, przesądy i praktyki magiczne.

    W Polsce do prawdziwego rozwoju zielarstwa, jako osobnej gałęzi wiedzy medycznej dochodzi dopiero w czasach średniowiecza, kiedy do Polski przybywają zakony benedyktynów, cystersów, augustianów i przywożą ze sobą wiele roślin pochodzenia śródziemnomorskiego, które po aklimatyzacji szybko rozpowszechniają się w uprawach przydomowych.

    A tak na marginesie dodam, że w Supraślu nie było kiedyś sklepu z warzywami. Warzywa uprawiano w przydomowych ogródkach.
    Na zagonkach obok mojego domu rodzinnego rosły: marchewka, pietruszka, groch, fasola, bób, buraki, cebula, czosnek, ogórki, pomidory, pory, rabarbar, a zamiast pięknego zielonego trawnika znalazło się i poletko ziemniaków. Rosły także drzewa i krzewy owocowe.
    Pamiętam, że w pierwszych latach mojego małżeństwa uprawialiśmy z R własną działkę, oddaloną od domu o dziesięć kilometrów, na którą dojeżdżaliśmy rowerami, bo innej możliwości nie było. Piaszczysta droga wiodła przez las. Mniej więcej w połowie tego leśnego traktu, nad rzeką Płoską, robiliśmy sobie krótki odpoczynek. Razu pewnego łowiliśmy nawet ryby. Zbiory z upraw, w szczególności marchew przechowywaliśmy w dole wykopanym w ziemi.




     Przed domem moich rodziców, pośrodku niewielkiego prostokątnego trawnika, na okrągłym klombie panoszyła się niezmiennie szałwia błyszcząca z czerwonymi kwiatkami, pośród której, w drewnianej skrzyni stała wielka agawa, na zimę wnoszona na przeszkloną werandę. Ogród od ulicy na całej jego długości zdobiła obficie kwitnąca nasturcja, która wylewała się przez płot i tworzyła kolorowe kaskady nad chodnikiem a nawet płożyła się na betonowych płytkach. Na rabatkach rosły także inne kwiatki takie jak różowa firletka smółka, a pod domem w słońcu na piaszczystej glebie od strony południa upodobał sobie miejsce kosaciec i cieszył oczy swoją niebieską barwą.
    Nie pamiętam, czy kupowano herbatę. Piliśmy na przykład napój, sporządzany przez babcię, z suszonych skórek jabłek i kompoty owocowe, a piwnica zawsze pękała w szwach, półki uginały się od najróżniejszych przetworów zamykanych w wekach. Stały także gąsiory z naszym własnym cydrem, była skrzynia wypełniona ziemniakami, a także wiele innych dobroci. To był nasz sklep!
     Dzisiaj mało kto bawi się w uprawy owocowo-warzywno-ziołowe. Przydomowe ogródki służą zazwyczaj wypoczynkowi. Ich właściciele pielęgnują trawniki, hodują różne gatunki kwiatów, krzewów i drzew ozdobnych, a w sklepach kupują żywność pochodzącą z upraw, gdzie szkodniki zwalcza się chemią i szpikuje środkami przyspieszającymi dojrzewanie. Czasami zastanawiam się czy jem pomidora, czy też jakiś owoc podobny do niego. Mam jednak tę satysfakcję, że znam prawdziwy ich smak.  

    
Niechciane w ogrodach kwiaty polne i zioła podziwiam na polach, łąkach i w lasach. Dzisiejszą prezentację rozpocznę od ostu (Carduus). Myślę, że każdy miał do czynienia z jego przyklejającymi się do ubrania kolkami, przynajmniej ja tak w dzieciństwie nazywałam koszyczki ostu i łopianu, i często wracając do domu z zabawy na polu za płotem, upstrzone nimi miałam skarpetki, rajstopy, brzegi spódniczek i sukienek, znajdowałam je na rękawach. Bywało także, że podczas zabawy z rówieśnikami rzucaliśmy w siebie nawzajem kolczastymi kuleczkami, jeżeli tylko odczepiły się od palców, i nie daj Boże, żeby wpięły się w długie włosy. Cudowne to były czasy, doceniam to po latach, kiedy przyglądam się dzieciom z telefonami komórkowi w rękach, podczas gdy za mojej młodości nie było nawet aparatu stacjonarnego w domu.
    Niektórym, oset (Carduus) - a jego gatunków jest sporo, kojarzy się z popłochem pospolitym (Onopordum acanthium), popularnie zwanym ostem i to właśnie o nim kilka słów.
  Botaniczna nazwa ostu wywodzi się z greckiego onos – osioł i porde – wzdęcie. Onopordum acanthium to prawdziwy szkocki oset, godło Szkocji. Symbol ten utrwalony został już przed rokiem tysiąc pięćset trzecim, kiedy poeta Dunbar napisał The thrissil and the rose z okazji ślubu króla Szkocji Jakuba IV z angielską księżniczką Małgorzatą. Order Ostu, nadawany szkockiej szlachcie, został ustanowiony w tysiąc pięćset czterdziestym roku przez króla Jakuba V. Z rośliną tą wiąże się wiele legend, których podobnie jak i zastosowania popłochu przytaczać nie będę, ponieważ z łatwością można je znaleźć w sieci. 








    Dziewannę drobnokwiatową (Verbascum thapsus) staram się usuwać z mojego ogrodu, ponieważ rozsiewa się w sposób niekontrolowany w każdym jego zakątku. Lubię ją wszędzie tylko nie u siebie w ogrodzie. Ta okazała, wysoka roślina o wielu nazwach: knotnica leśna, królewska świeca, gorzygrot, szabla, pokryta jest delikatnymi, puszystymi włoskami, które chronią ją przed utratą wilgoci, pełzającymi owadami, a także bydłem, które omija ją na pastwisku, ponieważ włoski drażnią ich błony śluzowe. Dziewanna jest tak zbudowana, że krople deszczu spadają z młodych listków na większe położone niżej, i z nich spływają do korzeni.
    Ma zastosowanie w kuchni, w gospodarstwie domowym, w kosmetyce i medycynie, używa się jej także do dekoracji. Łatwo się pali, wysuszona łodyga dziewanny, moczona w łoju lub sadle może służyć jako świeca, kaganek, który paląc się opalizuje barwami tęczy.
    W czasach starożytnych przypisywano temu ziołu magiczne właściwości. Miało chronić Odyseusza przed czarami złej Kirke, która jego towarzyszy zamieniła w świnie.  





    Najmocniej chyba pachnącą rośliną uprawianą często w ogródkach ziołowych jest wieczornik damski, cruciferae (Hesperis matronalis) o kwiatach purpurowych, fiołkowo różowych lub białych, nazywanych czasami wieczornymi, ponieważ właśnie wieczorem pachną najmocniej.
    Wieczornik uprawiany był już w starożytnym Rzymie, dzisiaj w większości Europy i Północnej Ameryki rośnie dziko.
    Jego młode liście bywają spożywane w postaci sałatki, ale mają nieco gorzkawy smak.
   

    Z wieczornikiem damskim kojarzy mi się mydlnica lekarska (Saponaria officinalis), zwana także mydłownikiem, mydlikiem, psim goździkiem i z goździkiem jest spokrewniona. Ma silny zapach, przypominający migdały. Występuje na miedzach, przydrożach. nieużytkach, nad potokami i w zaroślach. Mydlnica jest łatwa do rozpoznania. Przełamany korzeń, zmoczony i potarty, pieni się i mydli, stąd też pochodzi nazwa rośliny.






     Z południowej Europy pochodzi kocanka wąskolistna, compositae (Helichrysum angustifolium), dopiero niedawno uznana za zioło. Kocanki są atrakcyjne ze względu na intensywne srebrzyste, wiecznie zielone liście. Ponoć popularność tej rośliny ostatnio wzrosła z powodu słodkiego korzennego zapachu liści. Rodzaj Helichrysum bracteatum, którego trwałe, bardzo dekoracyjne kwiaty, chociaż bezwonne, są często składnikiem potpourri i suchych bukietów.

    Ulistnione gałązki kocanki można dodawać do zup, duszonych mięs, jarzyn gotowanych na parze, potraw z ryżu i marynat dla uzyskania łagodnego, korzennego zapachu. Przed podaniem usunąć należy gałązki.

      Na koniec macierzanka / tymianek, labiatae (thymus species), roślina, której rajski aromat opiewano w wielu utworach od Wergiliusza poczynając na Kiplingu kończąc. Najmocniej pachnie tymianek w gorącym, słonecznym śródziemnomorskim klimacie. Dla starożytnych Greków zapach tymianku był wyrazem elegancji. Używali olejku tymiankowego do masażu i po kąpieli.

    Thymus wywodzi się z greckiego słowa thymon, co znaczy odważny. Wiele zwyczajów związanych jest z tym znaczeniem. Rzymscy żołnierze dla dodania sobie męstwa kąpali się w wodzie z tymiankiem. W średniowiecznej Europie damy wręczały swoim rycerzom gałązkę tymianku.
    Macierzanki i piwa używano dla pozbycia się nieśmiałości. Szkoccy górale pili herbatę z dzikiego tymianku dla dodania sobie odwagi i odpędzenia nocnych strachów.
     Silne antyseptyczne i konserwujące właściwości tymianku były dobrze znane w starożytnym Egipcie, wykorzystywano je przy balsamowaniu zwłok.
    Nadal macierzanki używa się do konserwowania okazów anatomicznych i zielarskich oraz ochrony papieru przed butwieniem. Gałązki dodaje się do bukietów dla odświeżenia powietrza i zlikwidowania niemiłego zapachu w mieszkaniu.
    Macierzanka na średniowiecznej liście czarodziejskich ziół zajmuje pierwsze miejsce!
    Piękne kępy tej rośliny znalazłam pod starym rozpadającym się drewnianym płotem opuszczonej działki, nieopodal Pięciu dębów. Gęste krzewinki o fiołkowo różowych kwiatkach śmiało przyglądały się słońcu.

Macierzanka zwyczajna - Thymus pulegioides

    Pejzaże lata na obrzeżach Supraśla

Lucerna sierpowata , dzięcielina (Medicago falcata)

Lucerna sierpowata , dzięcielina (Medicago falcata)

Lucerna sierpowata , dzięcielina (Medicago falcata)

Lucerna sierpowata , dzięcielina (Medicago falcata)

Lucerna sierpowata , dzięcielina (Medicago falcata) i krwawnik pospolity (Achillea millefolium)

Powojnik polny zwalczany w uprawach

Powojnik polny

Krwawnik pospolity i powojnik polny

Krwawnik, powojnik, rumianek

Może to starzec Jakubek ?

Lebiodka pospolita (Origanum vulgare), oregano

Lebiodka pospolita (Origanum vulgare), oregano

Ziołowe rozmaitości

Ziołowy ogródek

Psy również wyszukują potrzebne im do trawienia zioła

Prawoślaz lekarski

Wiesiołek

Wiesiołek

Ponad 2 metrowej wysokości wiesiołek

Dzwonek (Campanula)

Krwawnik pospolity

Krwawnik pospolity


Krwawnik pospolity

Groszek (Lathyrus)

Groszek (Lathyrus)

Trawy, pokrzywy, osty, krwawnik...

Ziołowe rozmaitości

A nad stawem najprawdopodobniej kozłek lekarski albo kucmerka, pokrzywy i inne

A nad stawem najprawdopodobniej kozłek lekarski albo kucmerka, pokrzywy i inne

Pokrzywy, szuwar tatarakowy i inne

Stawy upodobały sobie dzikie kaczki

Przede wszystkim pokrzywa i tatarak, widać także szczaw

Tatarak zwyczajny (Acorus calamus)

Tatarak zwyczajny (Acorus calamus) - roślina lecznicza i kosmetyczna

Tatarak - kłącze służy do aromatyzowania cukrów, nalewek i likierów

Tatarak - jego preparaty stosowane są w celu poprawy trawienia



Supraśl, 10 lipca 2016 roku

11 komentarzy:

  1. Uwielbiam polne kwiaty i uwielbiam robic z nich buliety, nie ma piekniejszyct bardzo mozno nie daj Boze jezeli siegly wlosow, a wydaje mi sie, ze to nie dziurawiec , ten zolty kwiatek> Dziurawic jest troche inny.
    Uwielbiam dziewanne drobnokwiatowa...bardzo jej duzo widzialam wlasnie na Podlasiu, u nas na Mazowszu jej nie ma, a szkoda, bo pieknie by mi sie komponowala w bukietach.
    Piekne zdjecia z czasow wczesnego malzenstwa! Buziak!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjrzałam się dokładniej temu żółtemu kwiatkowi. Masz rację to nie jest dziurawiec. Może to jest starzec Jakubek.
      Pisząc tego posta jakoś tak mnie wzięło na wspominki. Przeszłość wydaje mi się jakaś taka nierzeczywista.
      Dzięki za buziaka, którego odwzajemniam :)

      Usuń
  2. Cos zle mi sie kliknelo, albo bloger robi kawaly...pisalam, ze jako dzieci obrzucalismy sie owocami lopianu, ktore byly bardzo przyczepne, i bron Boze zeby dosiegly wlosow, bo niemozliwe byly do wyplatania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domyślałam się.
      W okolicy mojego domu rodzinnego łopianów i ostów rosło bardzo dużo i kolczaste kulki zarówno jednej jak i drugiej rośliny służyły nam do zabawy. Pamiętam także, że nie znając działania niektórych ziół podjadaliśmy je, na przykład trójkątne, sercowato zakończone łuszczynki chlebka bożego, tak zwaliśmy tasznika. Jedliśmy także poziomki włożone do kielichów dzwonka...

      Usuń
  3. Z wielką przyjemnością przeszłam się po Twoich łąkowych, pachnących latem, pejzażach :) Przypomniało mi się, jak w szczenięcych latach skubało się rabarbar, serdecznik, maleńkie "chlebki" malwy, liście chrzanu, miętę...

    Dziś biegam po kantabryjskich łąkach razem z wnukiem i też skubiemy, co się da. Też mamy tu ogromną rozmaitość wszystkiego. Jemy, pijemy, suszymy i czarujemy :)

    Twoja okolica cudna, a zdjęcia z nierzeczywistej przeszłości - klimatyczne.
    Pewne rzeczy z tejże przeszłości już przepadły na amen, ale na szczęście nie wszystkie! Bo prawdziwa miłość i zioło-chwasty są nieśmiertelne!

    Serdeczności Ewo! Ściskam mocno i filiżankę radości zostawiam, jak zwykle :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakże mi potrzeba było Twojej obecności z filiżanką radości :)
      Ściskam również mocno :))

      Usuń
  4. Może nie do końca w temacie wpisu, ale tak sobie myślę: Wszędzie ładnie, ale za przysłowiowym płotem najładniej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne zdjęcia. Co do ziół mało ludzi ma dzisiaj wiedzę zielarską. Zioła są owiane pewną tajemnicą, którą wciśniętą w dział ezoteryki może, dlatego, że niektórym ziołom w dawnych czasach nadawano magiczne znaczenie.
    Sama interesuję się zielarstwem, bo do medycyny tradycyjnej mam ograniczone zaufanie z powodu jej komercjalizacji podawania leków toksycznych a przede wszystkim uszkadzających niekiedy nieodwracalnie organy i zdrowie człowieka.
    Korzystam głównie z książek Marii Treben Apteka Pana Boga i Zioła z Bożego ogrodu. Szukam jednak innych leksykonów zielarskich. Może Ty Ewo mogłabyś mi jakieś polecić?
    Pozdrawiam serdecznie i udanych wakacji życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tych publikacji co mam pod ręką to:
      Rośliny źródłem przypraw - Anton Sedo / Jindrich Krejca
      Zioła i ich stosowanie - B. Kuźnicka, M. Dziak
      Wielka księga ziół - Lesley Bremness
      publikacje Czesława Klimuszki
      oraz inne zakopane gdzieś w biblioteczce,
      a o Marii Treben chyba pisałaś na swoim blogu.

      A o tej porze roku, w lipcu wprost nie można oderwać oczu od rozmaitych kwitnących ziół.
      Również pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  6. Kocham te nasze polskie, wiejskie klimaty. Co prawda nie jestem taką specjalistka w dziedzinie znajomości ziół jak Ty, ale uwielbiam te wszystkie zapachy lata.
    Pozdrawiam pięknie:)

    OdpowiedzUsuń