niedziela, 18 czerwca 2017

Paryż-Le Bourget - Muzeum Lotnictwa i Aeronautyki - Musée de l'Air et de l'Espace Paris-Le Bourget - największe muzeum świata nie tylko pod gołym niebem...



     Moją przygodę związaną z Le Bourget rozpocznę od niezwykłego wydarzenia, jakie miało miejsce w maju 1927 roku. Wtedy to swój samotny przelot bez międzylądowań między lądem Ameryki Północnej a Europą odbył amerykański pionier lotnictwa Charles Lindbergh. Lot trwał trzydzieści trzy godziny i trzydzieści minut.
    Niecałe dwa tygodnie wcześniej wyczynu tego próbowali dokonać francuscy weterani I wojny światowej - kapitan Charles Nungesser i jego nawigator Raymond Coli. Wystartowali oni z podparyskiego lotniska Le Bourget i jak wiadomo ich samolot Levasseur PL 8 nazwany Oisseau Blanc (biały ptak) nie dotarł do Nowego Yorku. Maszynę po raz ostatni widziano w Étretat. O historii tej wspominałam w poście Klify Étretat - surowe piękno Normandii (tutaj).

   
Historycznego, pierwszego samotnego przelotu bez międzylądowań z Ameryki Północnej do Europy (5800 km Nowy Jork - Paryż),
Charles Lindbergh dokonał na samolocie Spirit of Saint Louis (zakup samolotu sfinansowały organizacje finansowe z Saint Louis). Samolot o konstrukcji drewnianej ważył z pełnymi zbiornikami 2230 kilogramów i osiągał prędkość około 200 kilometrów na godzinę.
    Chi, chi, chi… wiecie, że dodatkowy zasobnik na benzynę wbudowano bezpośrednio przed kokpitem?! Zasłaniał on Lindberghowi widok w przód tak, że musiano dodać ruchomy peryskop, by mógł mieć on widoczność do przodu. No i, ażeby uniemożliwić pilotowi zaśnięcie, wymieniono wygodny fotel
na mniej ergonomiczne siedzisko.

   
Według Wikipedii, Lindbergh postanowił zabrać tylko minimum bagażu: butelkę wody oraz parę tabliczek czekolady i kanapek jako prowiant, a także nadmuchiwaną łódkę gumową, wędkę i parę rakiet sygnalizacyjnych na wypadek awaryjnego lądowania na falach. Nie wziął nawet czystej bielizny, maszynki do golenia i szczotki do zębów, ale - choć obojętny religijnie i niepraktykujący protestant - zabrał ze sobą medalik z podobizną świętego Krzysztofa.

   
Lot próbny Lindbergh odbył z San Diego do Saint Louis, pokonując odległość 2000 km w czasie 14 godzin i 25 minut. W Saint Louis jego loża masońska wręczyła mu jakieś tajemnicze papiery, które przykleił do kadłuba samolotu,
i udał się do Nowego Jorku, dokąd przybył po niecałych ośmiu godzinach. Pogoda sprzyjała, więc zdecydował się rozpocząć swój lot ponad Atlantykiem już następnego dnia o godzinie siódmej czterdzieści rano, po nieprzespanych dwudziestu czterech godzinach.

   
Wystartował z Roosevelt Airfield (Garden City, stan Nowy Jork) 20 maja 1927, a wieczorem tego dnia, po dwunastu godzinach lotu, znalazł się nad Nową Fundlandią, po dwudziestu pięciu dotarł do Irlandii, nad którą obniżył lot, widząc wszędzie grupy wiwatujących na jego cześć ludzi. O godzinie dwudziestej pierwszej osiągnął brzeg Normandii. Zawiadomiony telegraficznie o jego przybyciu rząd francuski nakazał oświetlić całą drogę z Deauville (o Deauville tutaj) do Paryża pochodniami, by ułatwić mu nawigację w ciemnościach.
 
    W najstarszym na świecie, powstałym w 1919 roku pod patronatem Ministerstwa Obrony, Muzeum Lotnictwa i Aeronautyki - Musée de l'Air et de l'Espace spędziłam cały dzień. Doznałam tam prawdziwego zawrotu głowy oglądając, podam w zaokrągleniu, około dwadzieścia tysięcy eksponatów wystawionych w halach i pod gołym niebem.
    Paris-Le Bourget do 1952 roku było głównym portem lotniczym Paryża,
a od 1980 tylko lotniskiem biznesowym, portem wyłącznie dla samolotów prywatnych.



    Zwiedzanie rozpoczęłam od Wielkiej Hali, w której zainstalowano między innymi szybowce - samoloty przypominające ptaki, które nie latały samodzielnie, ale szybowały na przedmieściach Paryża. Te twory ludzkiej wyobraźni sfotografowałam także z góry, z kładek na które wchodzi się po krętych metalowych schodach. Ponoć dziewięćdziesiąt procent eksponatów Wielkiej Hali to oryginały.













    A teraz przejdźmy do etapu rzemiosła na wysokim poziomie. Konstruktorem około dwudziestu samolotów Demoiselle (w tłumaczeniu panna, szlachcianka) był brazylijski pionier lotnictwa, inżynier Alberto Santos-Dumont, który przybył do Francji, gdy na początku dwudziestego wieku były warunki sprzyjające dla rozwoju lotnictwa.
    Swoją pierwszą Demoiselle wyposażył w ośmiometrowej długości bambusowy szkielet i skrzydła z jodłowego drewna pokryte lakierowanym jedwabiem. Panna ważyła sześćdziesiąt kilogramów.
    Prototyp no 19, z dwucylindrowym silnikiem wykonał pierwszy lot
16 listopada 1907 roku w
Issy-les-Moulineaux. Ze względu na swoją niezwykłą delikatność i kruchość, Demoiselle otrzymała nazwę tueuse d'homme (zabójczyni człowieka). Na tych maszynach uczyli się latać pionierzy lotnictwa
i przyszli lotnicy I wojny światowej, a wśród nich Roland Garros.
    Ech! Co za paskudny wydawać by się mogło wynalazek, który od czasów
I wojny światowej stanowił istotny element uzbrojenia wszystkich armii, wynalazek który coraz dotkliwiej prześladował Brazylijczyka Santosa-Dumonta wizją cierpień ludzkich, do których jak mówił przyczynił się swoimi konstrukcjami. Kiedy w 1932 Armia Brazylijska, głucha na jego apele, użyła samolotów do zbombardowania powstania w São Paulo, konstruktor całkowicie upadł na duchu. Zmarł wkrótce potem - 25 lipca 1932.





    Godnym uwagi samolotem, innego konstruktora Léona Levavasseura jest Antoinette - nazwa pochodzi od imienia córki zamawiającego maszynę, ze śmigłem przypominającym wiosło - wiosło, być może dlatego, że kiedyś porównywano nawigację wodną z nawigacją powietrzną.
    Na samolocie Antoinette dwukrotnie próbował przelecieć nad kanałem La Manche kolejny pionier lotnictwa, Francuz Hubert Latham, dwukrotnie jednak wodując z powodu awarii silnika. 




    Tydzień później, w dniu 25 lipca 1909 roku, kanał La Manche drogą powietrzną pokonał Louis Blériot, trzycylindrowym jednopłatem własnej konstrukcji Blériot XI. Lot z Les Barraques niedaleko Calais do Dover trwał trzydzieści siedem minut.
    We wrześniu 1910 roku, podobnym modelem Blériot XI z silnikiem Gnome 50 cv, przeleciał nad Alpami Jorge Chávez Dartnell, zwany Géo Chavez. Autentyczna maszyna znajduje się w Muzeum Sztuk i Rzemiosł w Paryżu w kościele Saint-Martin des Champs należącym do zespołu budynków Conservatoire National des Arts et Métiers. To niezwykle ciekawe miejsce pokażę także w jednym z kolejnych postów.
 

                                                        Inne ...










     Ech! Niestety, kiedy wybuchła I wojna światowa, zrozumiano, że samoloty nadają się do czegoś więcej niż tylko do obserwacji nieprzyjaciela. Mogą nie tylko się ostrzeliwać, ale również zrzucać bomby na znajdujące się na ziemi obiekty wroga. Lotnictwo zatem nabierało coraz większego znaczenia, od samolotów zwiadowczych do bombowców, a potem do myśliwców.

   
Vieux Charles
(Stary Karol) - to francuski myśliwiec
SPAD S.VII, którego pilotował jeden z asów myśliwskich I wojny światowej Georges Guynemer i to on nadał mu taką nazwę. Odniósł na nim piętnaście zwycięstw powietrznych.
    Georges Guynemer, wyśmienity pilot i strzelec, miał zaledwie dwadzieścia trzy lata, kiedy został zestrzelony podczas kolejnej, niestety jego ostatniej misji bojowej we wrześniu 1917 roku. Odbył ponad sześćset lotów powietrznych, zestrzelił pięćdziesiąt trzy wrogie samoloty i sam zestrzelony był osiem razy.
Uwielbiany przez francuską opinię publiczną, ochrzczony został mianem Asa Asów. 
    Takie to były czasy, kiedy lotnicy w porównaniu z piechotą walczącą w błocie występowali w aureoli romantycznych bohaterów, po pierwsze dlatego, że walczyli w powietrzu co było wtedy nowością, a po drugie większość z nich ginęła.



















































    W Wielkiej Hali znajduje się także sala, w której wyeksponowano ogromną ilość modeli, pomniejszonych samolotów, helikopterów, balonów. Najstarsze oryginalne modele to helikopter Ponton dAmécourt z 1868 roku i samolot Tatin z 1879.
   
Ktoś by zapytał, po co się je kolekcjonuje? Chodzi zapewne o to, aby pokazać maszyny już nieistniejące albo zbyt drogie, na zakup których muzeum nie stać. Wśród eksponatów są też i zabawki, które podobnie jak modele samolotów są skupowane i restaurowane z troską o autentyczność.



















    W Wielkiej Hali na uwagę zasługuje słynna Sala Ośmiu Kolumn - la Salle des Huit Colonnes, prawdziwy klejnot stylu Art Déco ze wspaniałą szklaną kopułą, studnią światła.










     Od jutra (dzisiaj 18.06.2017), czyli od 19 do 25 czerwca w Le Bourget organizowany jest już pięćdziesiąty drugi Międzynarodowy Salon Lotniczy - Salon International de l'Aéronautique et de l'Espace, Paris-Le Bourget.

     Z tej okazji, w sobotę 24-go i w niedzielę 25-go czerwca, muzeum zaprasza na swoje tarasy, proponując miejsca w najlepszym punkcie widokowym podczas pokazów lotniczych.
    Oj, będzie się działo!
Dzień VIP’a na tarasach:
Śniadanie o godzinie dziewiątej trzydzieści
Wstęp do Salonu
Aperitif
Obiad
Open bar przez całe popołudnie podczas demonstracji powietrznych
zdjęcie ze strony muzeum
http://www.museeairespace.fr/

    W lutym tego roku do muzeum powrócił samolot testowy Airbus A380.
O hali montażowej tej największej na świecie maszyny latającej pisałam tutaj Zdjęcia ze strony muzeum http://www.museeairespace.fr/ 





    Ech! To jeszcze nie koniec mojej opowieści. Pokazałam zaledwie niewielki fragment tego najwspanialszego na świecie muzeum lotnictwa. Oczywiście ciąg dalszy wkrótce.
Część informacji pochodzi
z dokumentów zebranych w muzeum, część z Wikipedii.

Część druga tutaj

Le Bourget, 25 marca 2016 roku

2 komentarze:

  1. W bardzo interesujący sposób przybliżyłaś tu historię lotnictwa. I tak nie mogę zrozumieć, jak tak duże i ciężkie maszyny mogą latać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też przyglądałam im się z każdej strony i nadziwić się nie mogłam jak szybko nastąpił rozwój lotnictwa i jak bardzo ciężkie maszyny latają w powietrzu...

      Usuń