poniedziałek, 23 lipca 2018

Muzeum Przyrody w Drozdowie - dawne dobra Lutosławskich

    Wieś Drozdowo leży na skraju Łomżyńskiego Parku Krajobrazowego Doliny Narwi. Tam, w dawnej posiadłości Lutosławskich, znajduje się siedziba parku i Muzeum Przyrody.

   
Do Drozdowa wybraliśmy się w deszczową pogodę i jadąc początkowo z Białegostoku drogą ekspresową S8 zwątpiliśmy w jej poprawę. Lało jak z cebra, widoczność momentami ograniczona była do zera, wycieraczki nie nadążały ze zbieraniem wody. W drodze powrotnej, dokładnie na tym samym odcinku również lało tak, że niektóre auta zatrzymywały się pod wiaduktami i czekały na przejście nawałnicy.
    Opady mniej lub bardziej intensywne wystąpiły na całej naszej trasie.
W Jeżewie skręciliśmy na Łomżę i nie dojeżdżając do niej, gdzieś na wysokości Wiktorzyna, zjechaliśmy z drogi krajowej nr 64 na Drozdowo. Nie polecam tej trasy w taką pogodę, bowiem na terenach tych ziemia jest gliniasta i w zagłębieniach drogi powstają błotne bajorka, glinianki utrudniające przejazd. Za to okolica piękna, w większości górzysta, z panoramą na dolinę Narwi i Łomżę prześwitującą w brakach roślinności pasa drogowego. Godną uwagi jest zabudowa mijanych we wsiach domów jednorodzinnych i ogrodów
z kolorowymi kwiatowymi nasadzeniami.

   
W Drozdowie deszczyk już tylko siąpił i bez problemu mogliśmy opuścić nasz pojazd. Weszliśmy do siedziby parku i… z braku gotówki nie kupiliśmy biletów wstępów do muzeum i nie obejrzeliśmy stałych ekspozycji takich jak, salon dworski i historia rodu Lutosławskich, trofea łowieckie, światowe środowiska słodkowodne, przyroda Kotliny Biebrzańskiej czy wystawa akwarystyczna o podwodnym świecie pięciu kontynentów. Zresztą w budynku gościła stacja radiowa i nagrywała kolejną audycję o Drozdowie i jego mieszkańcach, z okazji setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Póki co byliśmy jedynymi zwiedzającymi obiekt.
    Zostaliśmy nieodpłatnie wpuszczeni do drugiego budynku, w którym z wielką przyjemnością obejrzeliśmy wystawę zatytułowaną Ziołowe tajemnice. Rośliny lecznicze Doliny Narwi - podróż w świat roślin występujących na terenie przyrodniczego serca Ziemi Łomżyńskiej, jakim jest rzeka Narew i jej okolice, z panoramą narwiańskiej doliny, zdjęciami krajobrazów i roślinności, gablotami z modelami roślin i dioramami prezentującymi rośliny.
    Zajrzeliśmy do chatki zielarki.




















   Zwiedzanie Ostoi Drozdowskiej było także nieodpłatne. Zanurzyliśmy się zatem w dziką część podmokłego lasu łęgowego przylegającą do zabytkowego parku dworskiego założonego w dziewiętnastym wieku przez Franciszka Lutosławskiego, twórcę potęgi dóbr Drozdowo.
    W drobnym deszczu, chronieni wielkim parasolem, stąpaliśmy ostrożnie po bardzo śliskich deskach drewnianej kładki - ścieżki dydaktycznej Ostoi Drozdowskiej z unikalnymi zbiorowiskami roślinnymi dolin rzecznych, z naturalnym lasem łęgowym i z informacjami o bobrze, wykrocie, martwym drzewie, płazach oraz miejscami z udźwiękowionym ptasim budzikiem, puzzlami z różnymi gatunkami drzew, z ich korą, liśćmi, kwiatami i owocami, oraz stemple z odciskami tropów zwierząt leśnych. Podziwialiśmy wspaniałe egzemplarze olszy czarnej i szarej, dębu szypułkowego, wiązu szypułkowego, wierzby kruchej, topoli czarnej oraz wiele innych.





























    Zwróciłam uwagę na roślinę z łodygami przypominającymi pędy bambusa rosnącą tuż za wielką wiatą przeznaczoną na spotkania integracyjne - najpewniej rdest japoński, inaczej rdestowiec ostrokończysty (Reynoutria japonica), pochodzący z południowej Azji. Pierwotnie obejmował on tereny Japonii, Korei i Tajwanu, jak również północnych Chin. Początkowo, po sprowadzeniu go do Europy w 1825 roku, był uprawiany w ogrodach botanicznych i parkach dworskich oraz na ogródkach działkowych i wysiewany na nieużytkach ze
względu na swój późny okres kwitnienia, jako cenna roślina miododajna.
    Mimo iż rdest japoński jest ziołem bardzo przydatnym w chorobie z Lyme i w wielu innych przypadłościach, to, jako gatunek inwazyjny, obecnie występujący dość pospolicie w całej Polsce, zalicza się do niepożądanych w środowisku naturalnym. Ponieważ wypiera rodzime gatunki, zaleca się jego usuwanie przed okresem kwitnienia i późniejsze niszczenie mechaniczne ze względu na szybkie odrastanie. Przed masowym tępieniem tego cennego zioła warto jednak poznać jego właściwości lecznicze!





    Z Ostoi Drozdowskiej przejdźmy do parku podworskiego. Pospacerujmy piękną zabytkową aleją grabową z umieszczoną na niej informacją na temat plech: przylepki łuseczkowatej i rozsypka srebrzystego.







    Deszcz nie będzie nam groźny i w alei lipowej pod rozłożystymi koronami wysokich drzew, w słoneczny dzień da nam upragniony cień i chłód, a duży prostokątny staw zapewni nam wilgotne powietrze w upalną pogodę.














    A kiedy deszcz na chwilę przestanie padać złóżmy parasol i sfotografujmy się na tle wielu gatunków roślin. Urodą przyciągają: okazały tulipanowiec, drzewa iglaste, rozmaite krzewy i kwiaty, a wśród nich rzeźby w glinie - dzieła osób głuchoniewidomych, powstałe podczas plenerów rzeźbiarskich organizowanych przez Towarzystwo Pomocy Głuchoniewidomym w Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku.




































   Jeszcze rzut oka na pałacyk i dom państwa Niklewiczów - Mieczysława i Marii z Lutosławskich, w którym pomieszkiwał i zmarł w styczniu 1939 roku Roman Dmowski.



    Ech i znowu rozpadało się tak, że zanim wsiedliśmy do samochodu, zmokliśmy, co nie przeszkodziło nam w dotarciu do celu, czyli Łomży.





    Drozdowo, niedziela, 15 lipca 2018 roku

6 komentarzy:

  1. To miejsce jest fantastyczne. Wspaniale wyeksponowane rośliny pozwalają lepiej poznać szczegóły ich występowania. Widzę, że niestraszna wam pogoda deszczowa, jak zawsze towarzyszy Wam uśmiech na twarzy. Ale jechać na wycieczkę bez kasy? Chyba jest za dużo reklam w telewizji o potędze karty kredytowej. Czasem kilka monet się przydaje :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brak "żywej gotówki" można czasami przypłacić głodem. W ubiegłym roku chcieliśmy zjeść obiad w Gietrzwałdzie..., zdołaliśmy wysupłać jedynie kilka złotych na kawę, która nie powiem, postawiła nas na nogi. I o dziwo, na tych terenach chętnie przyjmują euro. Za tę walutę kupiliśmy miód...
      Uściski :)

      Usuń
  2. Fantastyczna wycieczka. :) Ciekawa relacja i mega dużo fajnych zdjęć.
    Pogoda bywa kapryśna, ale dla prawdziwych podróżników to przecież nie problem.:)
    My ostatnio byliśmy w Czechach i mąż miał ochotę na lody, a nie można było było płacić kartą. Na szczęście było tam sporo sympatycznych kawiarenek.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Często na trasach naszych wędrówek pojawiają się problemy związane z brakiem gotówki. I tak na przykład(kolejny)w Reszlu na głównej ulicy przy rynku, żadna kawiarenka i restauracja nie przyjmowały kart kredytowych.
      Dziękuję za ciepłe komentarze, zapraszam i pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. To prawda.
      Pozdrawiam i zapraszam na dalsze wędrówki z Naprzeciw SZCZĘŚCIEM :)*

      Usuń