środa, 15 sierpnia 2018

Podlaskie Święto Chleba w Ciechanowcu oraz neogotyk w Sokołach, Kuczynie, Dołubowie, i ...

    Niedziela, 12 sierpnia rano, wyjeżdżamy do Ciechanowca na osiemnaste Podlaskie Święto Chleba. Po drodze, jako że to Dzień Pański, zatrzymujemy się w Sokołach przy Kościele Wniebowzięcia NMP. Okazała świątynia w stylu neogotyckim, tak jak wiele innych tego typu świątyń na Podlasiu, pochodzi z początków dwudziestego wieku.
    Gotyk, mój ulubiony styl w architekturze sakralnej, nie raz gościł i nieraz jeszcze zagości w Naprzeciw SZCZĘŚCIU. Tropię go nie tylko po Polsce, ale też po Europie, a najwięcej świątyń gotyckich widziałam we Francji, wiele z nich już opisałam, wiele wciąż czeka w kolejce.
    Ale wróćmy do Sokół, niegdyś miasta, dzisiaj wsi w powiecie wysokomazowieckim.
    Sokoły zostały założone w czternastym wieku przez braci Sokołów, protoplastów rodu Sokołowskich herbu Gozdawa. Pierwsze wzmianki pisane dotyczące miejscowości pochodzą z 1446 roku. W 1471 czterech braci Sokołowskich herbu Gozdawa dziedziców z Sokół i Kruszewa oraz Jan Kruszewski z Kruszewa ufundowali kościół w akcie erekcyjnym.
    Obecny trójnawowy kościół z czerwonej cegły, na planie krzyża łacińskiego, z dwiema wieżami, wybudowano w latach 1906-1912.
    Przyjrzyjmy się tej wspaniałej strzelistej budowli z zewnątrz, z różnych miejsc, w tym z ogrodu plebani i z zakątka poświęconego Matce Boskiej Fatimskiej, zajrzyjmy także do środka, gdzie trwa jeszcze msza święta. Imponujące widoki!
























    ... to jeszcze nie koniec neogotyku w drodze do Ciechanowca. W Kuczynie, w jednej z najstarszych osad na Podlasiu, leżącej nad rzeką Nurzec, do chwili wytchnienia zachęca kolejny kościół w tym stylu, wybudowany wcześniej niż ten w Sokołach, bo pod koniec dziewiętnastego wieku, w latach 1888-1893. Zajrzyjmy też do wnętrza tej świątyni pod wezwaniem Zmartwychwstania Pańskiego.




















    W Ciechanowcu tłok. Ze wszystkich stron w kierunku Muzeum Rolnictwa imienia księdza Krzysztofa Kluka ciągną sznury samochodów i motocykli. Na ulicach służby porządkowe kierują kierowców na parkingi. Znajdujemy miejsce na ogromnym placu naprzeciwko skansenu przy ulicy Pałacowej. Wszędzie tłumy ludzi, gwar i różnego rodzaju odgłosy dobiegające zza ogrodzenia, muzyka, gwizd starej lokomotywy, jakieś słowa wypowiadane przez mikrofony.












    A wszystko to na terenie złożenia pałacowo-parkowego z połowy dziewiętnastego stulecia - dawnej posiadłości rodziny Starzeńskich, odbudowanej ze zniszczeń wojennych w latach 1966-1969.
    Znajduje się tam dziewięć działów: Etnograficzny, Historyczno-Artystyczny, Budownictwa Wiejskiego - Skansen, Techniki Rolniczej, Historii Uprawy Roślin, Historii Chowu i Hodowli Zwierząt Gospodarskich, Tradycji Zielarskich, Muzeum Weterynarii i Oświatowo-Promocyjny (warto zajrzeć na stronę muzeum).
    Tymczasem przejdźmy się po tej rozległej posiadłości wśród ciekawskiej gawiedzi, która tego dnia tak jak i my przybyła miło spędzić czas, szczególny dla rolników, bo przed Świętem Wniebowzięcia
Najświętszej Maryi Panny zwanym Świętem Matki Boskiej Zielnej.
    Przejdźmy się alejkami, wzdłuż których ustawiono stragany z najprzeróżniejszymi wyrobami rolno-spożywczymi, rękodziełem ludowym, starzyzną i innym rzemiosłem. Nie sposób ogarnąć wszystkich stoisk, bo jest ich ogromna ilość.
    Od czasu do czasu zajrzyjmy do dostępnych tego dnia chałup.
    Posłuchajmy muzyki ludowej i nie tylko. Przyjrzyjmy się tańczącej parze i zasłuchanej publiczności.






























































    A oto drewniany osiemnastowieczny kościół pod wezwaniem Wszystkich Świętych, przeniesiony do muzeum osiem lat temu ze wsi Boguty-Pianki. O wyjątkowości świątyni świadczą między innymi znajdujące się na stropach i ścianach zrębowych zabytkowe polichromie, które udało się odsłonić podczas renowacji, a także odrestaurowane ołtarze - główny i dwa boczne.












    Wstąpmy także do domów, w których mieszkali zasłużeni dla miasta i regionu obywatele. Zainteresuje nas zapewne postać Ignacego Wincentego Pieńkowskiego, który urodził się w Dołubowie i który był dwukrotnie żonaty. Pierwsza żona, Józefina z Rogoszów, była aktorką i literatką, druga, Irena Maria z Ostrowskich,
malarką.
    Pieńkowski dzieciństwo spędził na Podlasiu w rodzinnym Dołubowie i Sutnie koło Mielnika nad Bugiem. Tu też chętnie wracał by odpoczywać i malować. Mimo iż ukończył Warszawską Szkołę Rysunku Wojciecha Gersona i Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie i mimo iż był uczniem Teodora Axentowicza, Leona Wyczółkowskiego i Jana Stanisławskiego, sam nie doczekał się nigdy rozgłosu swoich mistrzów. Ignacy był skromnym i zdolnym człowiekiem, nieustannie pracującym nad swoim warsztatem artystycznym. Gdy tylko finanse pozwalały na podróżowanie czynił to nie tylko z ciekawości świata, ale przede wszystkim by rozwijać swój talent malarski. Pierwszą zagraniczną podróż odbył do Monachium, następnie w 1899 roku pojechał do Paryża, gdzie uczył się w prywatnej szkole Académie Julian (wspominałam o niej na blogu pisząc o innych malarzach) i kopiował obrazy w Luwrze.
    W latach 1900-1902 przebywał w Rzymie spędzając czas na nauce w Akademii Angielskiej.
    Niespełna rok po ślubie z Józefiną (1906) wyjechał do Paryża, skąd udał się na południe Francji, do Bretanii i na Sycylię.
    W latach 1909-1913 był profesorem w Szkole Sztuk Pięknych w Warszawie. W tym okresie wyjeżdżał jedynie do słonecznej Italii (1910), kiedy otrzymał zamówienie na wykonanie kopi obrazu Tycjana przedstawiającego Katarzynę Cornaro (o królowej Cypru wspominałam kilka razy pisząc o Cyprze), znajdującego się w Galerii Uffizi we Florencji.
    W 1916 roku zamieszkał w Moskwie, gdzie współpracował z Teatrem Polskim, tworząc projekty scenografii. Do 1918 roku wiele podróżował po Rosji, między innymi wystawiał swoje prace w Kijowie oraz stworzył wiele ciekawych pejzaży podczas pobytu na Krymie, w Jałcie, Ałupce i Eupatorii.
    Po powrocie do Krakowa objął katedrę rysunku, później malarstwa w tamtejszej Akademii Sztuk Pięknych.

   
Obrazy Ignacego Pieńkowskiego znajdują się w zbiorach wielu polskich muzeów, między innymi w Białymstoku, Bielsku Białej, Bytomiu, Krakowie, Katowicach, Koninie, Lublinie, Olsztynie, Ostrołęce, Płocku, Suwałkach. Natomiast w Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu od 1981 roku obejrzeć można jedyną w Polsce monograficzną wystawę stałą poświęconą artyście pod nazwą Salonik Ignacego Pieńkowskiego, prezentującą część jego dorobku artystycznego, pamiątki i bibeloty z jego krakowskiego mieszkania i pracowni oraz meble z rodzinnego dworu w Sutnie nad Bugiem.
















    W aktach osobowych Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie do dziś przechowywany jest życiorys Pieńkowskiego spisany jego ręką 15 maja 1948 roku, czyli niespełna cztery miesiące przed jego śmiercią.

    No i musieliśmy jeszcze zobaczyć kościół z czerwonej cegły w rodzinnym Dołubowie Ignacego Pieńkowskiego, również w stylu neogotyckim, wzniesiony w latach 1902-1904, dzięki staraniom miejscowego dziedzica, komisarza powiatu bielskiego w Powstaniu Styczniowym Ludwika Kajetana Pieńkowskiego (1830-1905) i jego małżonki Wiktorii Władyczańskiej (1845-1894), a także księdza Wincentego Gabszewicza (1833-1910), proboszcza dołubowskiego (1901-1907).





    Zaznaczę, że w Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu odnajdziemy wiele innych równie ciekawych postaci związanych z Podlasiem.






    ... i to nie było jedyne miejsce, do którego trafiliśmy tego dnia. Wieczorem zwiedziliśmy Drohiczyn, gdzie też spędziliśmy noc, ale o tym w kolejnym poście.



    Podlasie, 12 sierpnia 2018 roku

2 komentarze:

  1. Piękna relacja.:) Lubię takie "imprezy". Chętnie wzięłabym w niej udział.
    Nasze wyjazdy trochę "przygasły", są rzeczy ważne i ważniejsze, dlatego z wielką przyjemnością podróżuję wirtualnie.
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy ma się już ograniczone możliwości podróżowania z różnych przyczyn wtedy dobrze jest sięgnąć pamięcią do tych podróży, które dostarczyły nam niemało wrażeń, albo... no właśnie... podróżować wirtualnie. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń