To był nasz górski dzień na Wyspie Słońca. Wcześniej poruszaliśmy się po płaskim terenie zwiedzając wschodnie
wybrzeże i półwysep Prasonisi na
południu.
Poprzedniego dnia jadąc na Prasonisi tutaj pomyliliśmy drogi i niezamierzenie zobaczyliśmy jedną trzecią zachodniego wybrzeża. Kiedy zauroczeni widokami zorientowaliśmy się, że jedziemy na północ a nie na południe, przed nami widoczny był już fragment lądu wysuwający się mocno w morze, z niewielką wysepką Στρογγυλό na przodzie, w kształcie okrągłego bocheneczka chleba. To maleństwo widoczne z daleka obiecałam pokazać w jednym z kolejnych postów, sfotografowane ze skały Monolitos, wznoszącej się dwieście pięćdziesiąt metrów nad poziomem morza, jako żywo przypominającej Meteory tutaj z okolic Kalambaki, z tą różnicą, że na szczytach Meteorów znajdują się prawosławne monastyry, a tutaj pozostałości zamku joannitów z niewielkimi świątyniami podkreślającymi sakralny charakter tego miejsca.
Ale po kolei. Monolitos nie jest jedyną atrakcją, którą chciałabym zaprezentować osobno. Będzie jeszcze kilka takich, które spragnionemu niecodziennych wrażeń turyście, oferują wspaniałą lokalizację ze wspaniałymi widokami dookoła, a zatem i możliwość zrobienia wielu ciekawych zdjęć.
Z Faliraki tutaj pojechaliśmy najpierw na północ w kierunku lotniska i nie dojeżdżając do niego skręciliśmy w drogę wiodącą na zachód, gdzie rozpoczęła się nasza górska przygoda. Tak naprawdę, bez dokładnej mapy, nie wiedzieliśmy czy obraliśmy dobrą trasę, tak naprawdę wiedzieliśmy jedno, że wyspa jest mała i zgubić się na niej nie zgubimy i do hotelu trafimy.
Ryszard zdał się na moją intuicję i jechał spokojnie pokonując kolejne górskie zakręty. W pewnym momencie znaleźliśmy się na obszarze okupowanym przez wojsko, ze znakiem zakazującym fotografowania, a że żadnych innych zakazów nie widzieliśmy to postanowiliśmy kontynuować naszą przygodę nadal zachwycając się przyrodą. Stwierdziłam, że jak do tej pory nikt nas nie ustrzelił to kilka fotek zrobić mogę. W wielu miejscach, tych z imponującym krajobrazem górskim i morskim, z powodu braku poboczy czy też parkingu nie mogliśmy się zatrzymać, droga z podwójną ciągłą linią była zbyt wąską często z przepaściami poza jej krawędziami.
Poprzedniego dnia jadąc na Prasonisi tutaj pomyliliśmy drogi i niezamierzenie zobaczyliśmy jedną trzecią zachodniego wybrzeża. Kiedy zauroczeni widokami zorientowaliśmy się, że jedziemy na północ a nie na południe, przed nami widoczny był już fragment lądu wysuwający się mocno w morze, z niewielką wysepką Στρογγυλό na przodzie, w kształcie okrągłego bocheneczka chleba. To maleństwo widoczne z daleka obiecałam pokazać w jednym z kolejnych postów, sfotografowane ze skały Monolitos, wznoszącej się dwieście pięćdziesiąt metrów nad poziomem morza, jako żywo przypominającej Meteory tutaj z okolic Kalambaki, z tą różnicą, że na szczytach Meteorów znajdują się prawosławne monastyry, a tutaj pozostałości zamku joannitów z niewielkimi świątyniami podkreślającymi sakralny charakter tego miejsca.
Ale po kolei. Monolitos nie jest jedyną atrakcją, którą chciałabym zaprezentować osobno. Będzie jeszcze kilka takich, które spragnionemu niecodziennych wrażeń turyście, oferują wspaniałą lokalizację ze wspaniałymi widokami dookoła, a zatem i możliwość zrobienia wielu ciekawych zdjęć.
Z Faliraki tutaj pojechaliśmy najpierw na północ w kierunku lotniska i nie dojeżdżając do niego skręciliśmy w drogę wiodącą na zachód, gdzie rozpoczęła się nasza górska przygoda. Tak naprawdę, bez dokładnej mapy, nie wiedzieliśmy czy obraliśmy dobrą trasę, tak naprawdę wiedzieliśmy jedno, że wyspa jest mała i zgubić się na niej nie zgubimy i do hotelu trafimy.
Ryszard zdał się na moją intuicję i jechał spokojnie pokonując kolejne górskie zakręty. W pewnym momencie znaleźliśmy się na obszarze okupowanym przez wojsko, ze znakiem zakazującym fotografowania, a że żadnych innych zakazów nie widzieliśmy to postanowiliśmy kontynuować naszą przygodę nadal zachwycając się przyrodą. Stwierdziłam, że jak do tej pory nikt nas nie ustrzelił to kilka fotek zrobić mogę. W wielu miejscach, tych z imponującym krajobrazem górskim i morskim, z powodu braku poboczy czy też parkingu nie mogliśmy się zatrzymać, droga z podwójną ciągłą linią była zbyt wąską często z przepaściami poza jej krawędziami.
Interesującą nas samotną skałę Monolithos (Μονόλιθος) fotografujemy najpierw z daleka, z punktu widokowego znajdującego się we wsi o tej samej nazwie.
Za przylądkiem świętego Jerzego ze wspomnianą wyżej wysepką w kształcie bocheneczka chleba rysują się kontury najmniejszej zamieszkałej wyspy archipelagu Dodekanezu Chalki, której powierzchnia całkowita wynosi zaledwie dwadzieścia osiem kilometrów kwadratowych i na którą można się dostać promem wypływającym z Rodos. Źródłem utrzymania około trzystu mieszkańców Chalki jest turystyka i rybołówstwo.
Jak widać na zdjęciu, wejście na płaski wierzchołek Monolithos nie jest zbyt trudne - różnica wysokości to jakieś sto metrów.
Samochód zostawiamy na podzamczu i do schodów wiodących na szczyt z piętnastowiecznymi ruinami zamku joannitów dochodzimy wąską ścieżką.
Z góry na okolicę roztaczają się piękne
widoki, i nikt i nic nie zakłóca nam poruszania się po tym maleńkim skrawku
kamiennej góry.
Niegdyś była na niej wieża strażnicza, a później bizantyjska forteca, którą z kolei przebudowali i powiększyli rycerze z zakonu świętego Jana, kiedy ich mistrzem był Piotr z Aubusson (1423-1503). Zamek Szpitalników, który dawał również schronienie miejscowej ludności podczas nieprzyjacielskich ataków, ponoć nigdy nie został zdobyty, dzisiaj czasy jego świetności przypominają jedynie fragmenty zewnętrznych murów, w środku których odnajdujemy kościółek świętego Panteleimona (Παντελεήμονας - Pełen miłosierdzia)
i ruiny kaplicy świętego Jerzego.
Niegdyś była na niej wieża strażnicza, a później bizantyjska forteca, którą z kolei przebudowali i powiększyli rycerze z zakonu świętego Jana, kiedy ich mistrzem był Piotr z Aubusson (1423-1503). Zamek Szpitalników, który dawał również schronienie miejscowej ludności podczas nieprzyjacielskich ataków, ponoć nigdy nie został zdobyty, dzisiaj czasy jego świetności przypominają jedynie fragmenty zewnętrznych murów, w środku których odnajdujemy kościółek świętego Panteleimona (Παντελεήμονας - Pełen miłosierdzia)
i ruiny kaplicy świętego Jerzego.
Na górze smaga nami silny, ale przyjemny wiatr. Mamy niewielkie problemy z utrzymaniem równowagi na nierównej nawierzchni za to drzewa mocno trzymają się kamiennego podłoża. Bezchmurne niebo pozwala nam dostrzec spory obszar Morza Egejskiego, nieco zawoalowanego delikatną, tajemniczą mgiełką.
Po monolicie niezabezpieczonym żadnymi barierkami poruszamy się z wielką ostrożnością, mając na uwadze, że jest to pojedyncza wysoka skała, z której nieopatrznie spaść można w przepaść.
Rodos, Monolithos, 10 października 2018 roku
Zobacz także:
* Faliraki - doceniam wypoczynek ! * Rodos - Anthony Quinn Bay i Ladiko Beach
* Rodos - Prasonisi - wyjątkowe położenie przylądka rajem dla windsurferów i kitesurferów
* Lindos, tam gdzie starożytność miesza się ze średniowieczem i wtapia we współczesny krajobraz
* Rodos - najlepiej zachowane średniowieczne miasto Grecji
* Rodos - ruiny zamku Monolithos
* Kritinia (Κρητηνία) - mity i rzeczywistość
* Rodos - Archangelos, Lardos, Archipoli, Kamejros, Dorowie, joannici,templariusze…
Ale tam ładnie. Wspaniałą wycieczka. I te sosny na ostatnich zdjęciach.
OdpowiedzUsuńŚwietne.
Pozdrawiam.
To prawda, jest tam tak pięknie, że aż się nie chce opuszczać tego miejsca...
UsuńPozdrawiam ciepło :)
Cudowne widoki Ewo. Dla mnie Grecja jest niezwykle urocza.
OdpowiedzUsuńPiękna wycieczka.
Pozdrawiam bardzo serdecznie.
Dla mnie też Grecja jest niezwykle urocza.
UsuńBuziaki :)