niedziela, 15 marca 2020

Montpellier i Awinion, święty Roch i choroba, która na świecie urosła do rozmiarów pandemii oraz brać studencka...



    Z Albi tutaj wyruszyłam do Montpellier. Było już późne popołudnie, kiedy przekroczyłam granice miasta. Montpellier w przeciwieństwie do Albi nie ma korzeni sięgających czasów Rzymian. Powstało w ósmym wieku z połączenia dwóch wiosek i rozwinęło się dzięki handlowi ze Wschodem jak również dzięki dogodnej lokalizacji na szlaku pielgrzymkowym do Santiago de Compostela.
W 1141 roku uzyskało prawa miejskie.

   
Oba miasta leżą w regionie Oksytanii i chociaż dzieli je niecałe dwieście kilometrów, to życie w nich różni się
zdecydowanie. Na pierwszy rzut oka, wydawać by się mogło, że nad pięknym, monumentalnym, średniowiecznym Albi wisi jego niechlubna przeszłość związana z brutalnym zwalczaniem herezji, podczas gdy nad zdominowanym przez młodzież studencką Montpellier panuje jasność, połączona z radosnym, kolorowym życiem. Takie skojarzenie może wypływać stąd, że Albi zwiedzałam w czasie kiepskiej deszczowej pogody, a Montpellier przy rozpogodzonym niebie, fascynującym zarówno przed zmierzchem jak i po zmierzchu.

   
Początek września, jak już wspominałam
tutaj, to powrót braci studenckiej na uczelnie. W Montpellier, podobnie jak i w Montauban tutaj młodzi ludzie licznie gromadzą się w centrum miasta, świętują początek nowego roku akademickiego i pozwalają się fotografować. Takie klimaty, pełne optymistycznej przyszłości lubię najbardziej! 


    Albi ma swojego Lautreca, zaś Montpellier swojego Świętego, o którym w czasach panującej pandemii koronawirusa warto wspomnieć. Obaj zmarli w młodym wieku i obaj pozostali w pamięci potomnych.

   
Święty Roch - bo o nim mowa - w wyobrażeniach artystów, kreujących jego wizerunek w rzeźbie i malarstwie, przedstawiany jest jako pielgrzym z psem,
z pielgrzymim kosturem i paskudnymi ranami na nodze, które jedną ręką odsłania unosząc wysoko swoją szatę, przyozdobioną w górnej części muszlami świętego Jakuba.
    - Co zatem wspólnego ma ów Święty z pandemią koronawirusa, panującą obecnie na świecie? - Być może nie wszyscy wiedzą, że w czasach zarazy i nieszczęśliwych wypadkach wzywa się świętego Rocha między innymi taką modlitwą:

Święty pielgrzymie - uzdrowicielu, Ty troszczyłeś się
o chorych w dniach zarazy. Twoja wiedza i gorąca
modlitwa zawsze dodawała innym otuchy.
Sam nie zaznałeś nigdy ciepła domowego ogniska i nikt nie zatroszczył się o Ciebie w godzinie śmierci.
Do Ciebie modlimy się w intencji chorych, zwłaszcza
samotnych, pozbawionych opieki i nadziei,
byś wsparł ich w trudnych chwilach.
Amen

    Legenda o świętym Rochu przez wiele wieków ciekawiła i inspirowała ludzi. Roch, syn zamożnego małżeństwa z Montpellier, urodził się ze znakiem w kształcie krzyża na piersi. Chłopiec od małego troszczył się o ludzi potrzebujących pomocy. Był jeszcze bardzo młody, gdy umarli jego rodzice. Rozdał wówczas całą fortunę biednym i wyruszył do Rzymu.
    W tym czasie Italię pustoszyła epidemia dżumy. Roch często przerywał wędrówkę, aby pielęgnować chorych, zwłaszcza opuszczonych. Uzdrawiał zadżumionych, kreśląc nad nimi znak krzyża.
    W Rzymie żył z żebractwa, opiekując się nadal chorymi i modląc się.
    W drodze powrotnej Roch zachorował. Legenda głosi, że nie chciał zajmować łóżka szpitalnego - wolał, by posłużyło komuś innemu. Położył się w szałasie za miastem. Tam, przybłąkał się do niego pies, który przynosił mu pożywienie. Gdy właściciel psa odkrył Rocha, zaopiekował się nim. Roch wrócił do zdrowia i udzielił chrztu swojemu dobroczyńcy.
    Tymczasem w Montpellier trwały zamieszki. Roch przybył do miasta, lecz zmieniony przez chorobę nie został rozpoznany. Uznano go za szpiega i uwięziono. Zmarł w więziennym lochu 16 sierpnia (1327 ?).
    Według legendy przy ciele Rocha znaleziono kartkę z tekstem: Ci, którzy zostaną dotknięci zarazą, a będą wzywać na pomoc świętego Rocha, jako swojego pośrednika i patrona, będą uleczeni.

    Kult świętego Rocha rozpowszechnił się zwłaszcza na trasach pielgrzymki i na szlakach handlowych - tam, gdzie spotykało się wielu ludzi i szybko przenosiły się choroby takie jak na przykład dżuma.

    Na murze wewnętrznego dziedzińca hôtel de Varennes czy też inaczej hôtel Baudan de Varennes, luksusowej posiadłości przebudowanej w osiemnastym stuleciu na obszernej średniowiecznej siedzibie składającej się z kilku domów, w której do dziś zachowały się między innymi sklepienia ostrołukowe, odnalazłam… wizerunek świętego Rocha należący do muzealnej kolekcji Escola dau Parage. 










    Usytuowany w sercu miasta neogotycki kościół pod wezwaniem świętego Rocha powstał w miejscu zniszczonego w 1622 roku kościoła świętego Pawła. Niektóre jego pozostałości widoczne są na tyłach świątyni obok pomnika księdza Fabre’a. 











    Wyobrażenie patrona kościoła idącego ze swoim psem w kierunku katedry w Montpellier odnaleźć można we współczesnym oknie witrażowym ołtarza głównego, wykonanym w 1980 roku. Wewnątrz kościoła znajduje się kilka relikwii świętego Rocha oraz jego posąg - dzieło Augusta Baussana z 1884 roku, który pierwotnie miał być umieszczony nad fasadą. 



    Podróżując po południowej Francji, po raz drugi wpadłam do Awinionu, gdzie w dwóch kościołach odnalazłam także rzeźby wyobrażające świętego Rocha.

    Pierwszą z nich znalazłam w awiniońskiej kolegiacie Saint-Agricol, o której już wspominałam tutaj i którą po raz drugi obfotografowałam i po raz drugi pokazuję. Kościół powstał w siódmym wieku, z inicjatywy Agricola, który urząd biskupa w Awinionie objął po swoim ojcu. Według tradycji Agricol miał przeznaczyć swój dom pod budowę świątyni. Świętego Agricola ogłoszono jednym z patronów miasta w 1647 roku.





























 
    Drugą rzeźbę świętego Rocha odnalazłam w bazylice mniejszej świętego Piotra w Awinionie. Wcześniej o niej nie pisałam, a zatem dodam krótką notkę o powstałej w czternastym wieku świątyni, na miejscu wcześniejszej, datowanej na siódme stulecie, zniszczonej przez Saracenów.
    Do kościoła wchodzi się od strony niewielkiego dziedzińca powstałego w 1486 roku, noszącego tę sama nazwę co bazylika. Otaczają ją ciasno domy mieszkalne. Na parterze jednego z nich, przyklejonego do muru świątynnego, znajduje się sklep spożywczy z tarasem kawiarnianym. Życie toczy się tu jak na jakimś prywatnym podwórku wypełnionym gwarem mieszkańców.









    Uwagę zwracają drzwi wejściowe i dekoracja fasady wykonana w latach
1512-1524. Na lewych drzwiach przedstawiono świętego Hieronima z lwem u jego stóp i archanioła Michała, na prawych zaś zwiastowanie Maryi. Powyżej, na środku między drzwiami, umieszczona została rzeźba Matki Bożej z Dzieciątkiem przypisywana Jeanowi Péru.
    Zajrzyjmy też do wnętrza bazyliki.


































    Do Awinionu powrócę jeszcze w kolejnym poście, ten natomiast zakończę spacerem po Montpellier.

   
Najpierw zajrzyjmy do centrum miasta, na place de la Comédie. Jego nazwa pochodzi od teatru miejskiego,
którego monumentalna fasada zdobi południowo-zachodnią stronę placu. Plac ma mniej więcej kształt prostokąta, wyraźnie podzielonego na mniejsze i większe kwadraty, te drugie liniami wykonanymi z jasnego kamienia. Na tej prostokątnej przestrzeni podzielonej na kwadraty wyodrębniono kolejną płaszczyznę nadając jej jajowaty kształt i wyłożono ją gładkim kamieniem wyróżniającym się innym kolorem. W szerszej części jaja króluje fontanna zwieńczona rzeźbą Trzech Gracji z Aglają, Eufrozyną i Taleją (Promienną, Rozumną i Kwitnącą) zainstalowana tu pod koniec osiemnastego wieku. Oryginalna rzeźba Trzech Gracji znajduje się w holu teatru Opéra Comédie.
    Wzdłuż placu z fontanną, po jednej jego stronie przebiegają tory dwóch linii tramwajowych: linia 2 wagoniki z kolorowymi kwiatami, linia 1 wagoniki niebieskie z białymi ptakami. Wieczorem padając ze zmęczenia usiadłam na kamiennej posadzce i czekałam na transport...












    W drodze do kościoła świętego Rocha odnajduję ufundowaną w średniowieczu kaplicę Sainte-Foy powszechnie znaną jako chapelle des Pénitents blancs (kaplica białych pokutników). Warto wejść do środka i obejrzeć barokową dekorację z kasetonowym sufitem, podzielonym na dwadzieścia jeden przedziałów, z których osiemnaście namalowanych zostało pomiędzy 1671 a 1691 rokiem. Trzy ostatnie obrazy nie zostały nigdy namalowane - miały one przedstawiać życie Jezusa Chrystusa w otoczeniu czterech Ewangelistów, dziewięć zaginęło podczas Rewolucji. 



    Spaceruję historyczną częścią Montpellier, średniowiecznymi wąskimi uliczkami i wciąż zachwycam się ilością młodych ludzi, którzy w gorący wrześniowy wieczór okupują kafejki i ogródki kawiarniane.








































     Nie mam z kim przysiąść w jednym z takich miejsc, a zatem wędruję dalej do budynku Wydziału Medycyny. Za datę jego założenia przyjmuje się bullę (Quia Sapientia) fundacyjną Uniwersytetu w Montpellier papieża Mikołaja IV z 1289 roku. A zatem jest to najstarsza szkoła medyczna na świecie.








    Kiedy zaczynało zmierzchać i ciepłe światło poczęło lizać fasady zabytkowych budowli, szłam środkiem ulicy Foch po wysokim krawężniku dzielącym jezdnię na pół. Byłam tak zafascynowana widokiem słynnego siedemnastowiecznego łuku tryumfalnego błyszczącego w sztucznym świetle i fotografowaniem go, że w pewnym momencie straciłam równowagę i omal nie uderzyłam twarzą o betonowy próg.

     Z lekko zwichniętym stawem biodrowym przeszłam pod łukiem Peyrou na promenadę Peyrou zwaną także placem królewskim Peyrou, zajmującym powierzchnię około 46 000 metrów kwadratowych. Na osi pomiędzy łukiem tryumfalnym a monumentalną wieżą ciśnień z korynckimi kolumnami i basenem podziwiałam pomnik prezentujący króla Ludwika XIV na koniu, a na przedłużeniu esplanady akwedukt Saint-Clément z dwoma dodatkowymi zbiornikami wody.
Peyrou (lub peirou w dawnej pisowni) w języku oksytańskim znaczy kamienisty, kamienny (pierreux).















     W niewielkiej odległości na południe od Montpellier leży słynny nadmorski kurort Palavas-les-Flots, a na zachód od niego Aigues-Mortes, kolejny cud natury w południowej Francji nad słonymi mokradłami delty Rodanu. O mojej przygodzie w Aigues-Mortes innym razem.
 

Montpellier, 8 września 2016 roku
Awinion
, 4 września 2016 roku

10 komentarzy:

  1. Dziękuję, Kochana Przewodniczko za tę podróź po południowej Francji. Przypomniałaś mi pobyt tam w początkach lat 80. Czekam na odświźenie pamięci z Carcasone.Przykro, ze ceną był ból zwichniętego stawu. Dziękuję za garść info o Św .Rochu .- na czasie. Pozdrawiam serdecznie ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Carcassonne byłam dwa razy i z tych dwóch wypraw są dwa posty. Znajdziesz je po prawej stronie pod PISZĘ O:
      O świętym Rochu też kiedyś pisałam na blogu, lecz nie mogę sobie przypomnieć przy jakiej okazji. Tym razem utworzyłam etykietę "Święty Roch" a zatem już mi nie zginie...
      Pozdrawiam serdecznie Tereniu :)

      Usuń
  2. Post, który oprócz ciekawej historii i pięknych zdjęć niesie nadzieję. Nie znałem modlitwy do św. Rocha i zawsze kojarzył mi się z chorobami oczu. A zdjęcia młodych, uśmiechniętych ludzi tchną niesamowitą energią i optymizmem. Pozdrawiam serdecznie, trzymaj się zdrowo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś , kiedy zwiedzałam Syrakuzy, na małej wyspie Ortygia odnalazłam kościół pod wezwaniem świętej Łucji. W ołtarzu nawy głównej wisi tam obraz Caravaggia - Pogrzeb św Łucji. Zachwycona nie pierwszy raz dziełem Włocha poczytałam sobie o bohaterce tego obrazu. Odtąd, to ona kojarzy mi się z patronką proszących o pomoc w chorobach oczu. Łatwo ją rozpoznać w dziełach artystów przede wszystkim po oczach na tacy, którą trzyma w dłoni...
      Dzięki za miłe słowo komentarza.
      Zdrowia :)

      Usuń
  3. W niesamowitym miejscu urodził się św. Roch. Troszkę znałam jego historię, którą opowiadał nam kiedyś rekolekcjonista, bowiem jego podobizna znajduje się w ołtarzu bocznym naszej Fary. Wspominał, że pieskowi na imię było Roszek. Tak, że mamy tu swego opiekuna od takich trudnych chwil, jak obecna. Nic, tylko się modlić...
    Dzięki Ewuniu za kolejną dawkę pięknej Francji:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Urszulko, dzięki za imię psa, które mu zapewne nadano w bardziej nam współczesnych czasach, niemniej jednak Roszek (od Rocha) ładnie brzmi.
      Buziaki i życzenia zdrowia posyłam :)

      Usuń
  4. Zdjęcia roześmianej młodzieży budujące, aby szybko powróciły takie widoki. Święty Rochu miej nas w swojej opiece. I wszyscy inni święci też.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z takimi obrazkami roześmianej młodzieży spotykałam się nie raz i często kątem oka z nutką "zazdrosnej nostalgii" patrzyłam na brać studencką...
      Gosiu przesyłam pozdrowienia z ogromną dawką optymizmu wierząc, że nie tylko modlitwy, ale także zdrowy rozsądek oddali od nas choroby...

      Usuń
  5. Dziękuję za historię Św. Rocha, osobom wierzącym ten post dodaje nadziei. Pozdrawiam w ten smutny czas, obyśmy przetrwali wszyscy w zdrowiu.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiara to powód żeby walczyć a nadzieja to powód żeby przetrwać.
      Moc serdeczności w tych niespokojnych czasach :)

      Usuń