piątek, 2 września 2022

Kilka upalnych dni nad jeziorem Rajgrodzkim


    To był najbardziej upalny tydzień sierpnia z temperaturami powyżej trzydziestu stopni w dzień i zaledwie kilka stopni mniej w nocy. Czas ten spędziliśmy na Mazurach, najpierw w Rajgrodzie, a później w Gołdapi - w samym uzdrowisku i okolicach uzdrowiska.
    O Rajgrodzie i jeziorze rajgrodzkim pisałam w ubiegłym roku tutaj, a zatem ubiegłorocznych informacji powtarzać nie będę.

   
Zatrzymaliśmy się w Pensjonacie & SPA Raj w całkiem wygodnym narożnym pokoju dwuosobowym z dużymi przeszklonymi drzwiami wiodącymi na obszerny taras i długi balkon wspólny dla kilku pokoi na piętrze.






   
Z hotelu usytuowanego na skarpie roztacza się piękny widok na jezioro Rajgrodzkie. Urządzono tu także taras widokowy, na którym swoje potrawy serwuje hotelowa restauracja. Poniżej znajduje się molo, taras z leżakami i wypożyczalnia sprzętu wodnego. Ponadto w pensjonacie znajdują się dwie strefy Spa & Wellness. Zależało mi bardzo na basenie, jako, że za kąpielą w jeziorze nie przepadam.












   
Wypożyczyliśmy rower wodny, opłynęliśmy Górę Zamkową i popedałowaliśmy w stronę trzcinowej wysepki Grądzik, z którą związana jest legenda o cudownym objawieniu Matki Bożej. 


















Cytuję tekst legendy znajdujący się w kapliczce:
    Dawno temu, nad jeziorem w ubogiej chatce mieszkał rybak, który aby wyżywić rodzinę, wypływał codziennie na połów. Zanim zarzucił sieci modlił się długo do Najświętszej Maryi Panny aby pomogła mu w ciężkiej pracy. I zapewne dzięki modlitwom w chacie rybaka nigdy nie brakowało chleba. Pewnego sierpniowego ranka rybak jak zwykle wypłynął na jezioro. Słońce dopiero wschodziło. Wokół panowała niezwykła cisza. Nad jeziorem unosiły się poranne mgły. Kiedy rybak przepływał obok małej wysepki, znajdującej się niedaleko brzegu, dostrzegł na niej świetlistą postać. Przetarł oczy ze zdumienia: - jawa to czy sen - pomyślał i podpłynął bliżej zjawiska. Tuż przed sobą dostrzegł srebrną postać pięknej Pani z Dzieciątkiem na ręku. Zamarł w bezruchu, nie mógł się ani poruszyć ani wydobyć z siebie głosu. Srebrna Pani przemówiła do niego: - Modlisz się do mnie codziennie i dlatego tobie przekazuję moje polecenie: - Pozostawię swój obraz, na wysepce wybudujesz kapliczkę i umieścisz go tam. Odtąd okoliczny lud czcić mnie będzie, a ja wspomagać go będę w chwilach trudnych i niebezpiecznych. Po tych słowach postać zniknęła a na falach jeziora kołysał się obraz z wizerunkiem Najświętszej Maryi Panny.
    Rybak odzyskawszy siły zabrał obraz do łódki i popłynął do brzegu. Zbiegli się mieszkańcy Rajgrodu dowiedziawszy się o cudzie na jeziorze. Po kilku dniach zbudowano na wysepce kapliczkę i umieszczono w niej obraz otaczany szczególną czcią przez mieszkańców rajgrodzkiej ziemi. Kiedy podniosły się wody jeziora obraz przeniesiony został do kościoła na wzgórzu, a później po wybudowaniu obecnej świątyni, w uroczystej procesji przeniesiono do niej obraz. Podobno niechętnie Rajgrodzka Pani przyjęła te przenosiny, a ci, którzy nieśli obraz nagle poczuli niebywały ciężar i dopiero po długich modłach i prośbach procesja z obrazem weszła do nowego kościoła.

    Obecnie srebrny obraz znajduje się w głównym ołtarzu. Na cześć Matki Boskiej Rajgrodzkiej odbywa się w święto Matki Boskiej Siewnej uroczysty odpust.
    W latach 2003-2005 z inicjatywy pana Ireneusza Jaworowskiego Rajgrodzianie pobudowali na wysepce Grądzik nową kapliczkę i umieścili w niej wizerunek Najświętszej Pani.

    Wewnątrz na stole-ołtarzyku leżał zeszyt z kartkami do wyrywania, a powyżej na ścianie napis: Pielgrzymie napisz swoją prośbę do Matki Bożej Rajgrodzkiej, później kartkę porwij i rzuć na wiatr do jeziora. Prośby wypowiedzieliśmy, Matkę Bożą pozdrowiliśmy, kartki nie wrzuciliśmy, żeby nie zaśmiecać środowiska.







 
    Dla zainteresowanych na końcu posta publikacja pana Janusza Sobolewskiego z Facebookowej strony Towarzystwa Miłośników Rajgrodu dotycząca cudownego obrazu Matki Boskiej Rajgrodzkiej.

   
Następnego dnia pojechaliśmy hotelowymi rowerami do Sanktuarium Matki Bożej Rajgrodzkiej Królowej Rodzin - neogotyckiego kościoła parafialnego pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Maryi, gdzie w ołtarzu głównym znajduje się obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem, datowany na siedemnasty wiek. Więcej informacji i zdjęć o tej świątyni znajdziecie w poprzednim poście o Rajgrodzie
tutaj.












    Wracając z rejsu rowerem wodnym, w pobliżu przystani hotelowej, natknęliśmy się na żeglarza, który bezskutecznie próbował wbić się do portu na opuszczonych żaglach. Pagajował krótkim wiosłem jedną ręką, drugą sterował jachtem. Poprosił nas o pomoc. Zasiadłam za sterem, żeglarz zajął miejsce w przedniej części kadłuba, Ryszard płynął za nami. Przy niemal bezwietrznej pogodzie nie wiedzieć czemu opuścił żagle i nie wiadomo z jakiego powodu wcześniej wysadził swoją dziewczynę na ląd. Ech, otrzymał reprymendę od doświadczonego żeglarza pracującego w Yacht Club Arcus.





 
    Pod pomnikiem Kazimierza Wielkiego tablica z napisem: Anno domini 1360 król Polski Kazimierz Wielki polecił kasztelanowi Sławcowi z Wizny wymurować warowny zamek w Rajgrodzie. Rozpoczętą budowę najechali Krzyżacy mający aspiracje terytorialne po Biebrzę. W 1422 roku przez środek jeziora Rajgrodzkiego poprowadzono granicę, a Rajgród znalazł się w Wielkim Księstwie Litewskim. Po 1569 roku wraz z Województwem Podlaskim wszedł do Korony Polskiej. Do 1795 roku istniało Starostwo Rajgrodzkie a Rajgród był miastem królewskim. Towarzystwo Miłośników Rajgrodu 2010.

    Hotelowymi, nieco zdezolowanymi rowerami pojechaliśmy też na wycieczkę w kierunku zachodnim. Miejscem, w którym zatrzymaliśmy się na dłużej była posiadłość Dworek w Opartowie.





































   
Ciekawą osobą, którą spotkaliśmy na plaży opartowskiego majątku był pan Krzysztof, który przypłynął tam kajakiem. I nic w tym nie byłoby ciekawego, gdyby nie fakt, że ów kajakarz, były sportowiec, może nieco starszy od nas, przeżył rozległy wylew i spędził w szpitalu dwa i pół roku. Mówi, że sportem poprawiającym jego sprawność fizyczną po chorobie, jest kajakarstwo. Innych sportów uprawiać nie może bowiem jego ręce są bardziej władne niż nogi, co było widać, kiedy opuszczał kajak i zażywał kąpieli w upalnym sierpniowym dniu - w wodzie ewentualny upadek nie byłby groźny. Codziennie (nie zapytałam czy w deszczu) pokonuje dwunastokilometrową trasę płynąc jeziorem Rajgrodzkim sześć kilometrów w jedną i sześć kilometrów z powrotem do Rajgrodu. Pan Krzysztof w ciałko nie obfituje, na dwunastokilometrową wyprawę zabiera tylko kanapkę.


















   
Z opartowskiego dworku pojechaliśmy rowerami dalej wzdłuż jeziora, raz się od niego nieco oddalając, raz przybliżając. Na wysokiej zalesionej skarpie natrafiliśmy na zespół domków letniskowych. Jeden z nich usytuowany najbliżej wysokiego brzegu należał do sympatycznego dziewięćdziesięciolatka i jego osiemdziesięciopięcioletniej małżonki. Kiedy tam się zatrzymaliśmy starszy pan, emerytowany nauczyciel, opuszczał pomost wędkarski. Zapytaliśmy czy możemy odpocząć chwilę na jeziorem, a ten nie tylko się zgodził, ale też dłużej z nami porozmawiał. Okazało się, że jego życiorys to niesamowity zbiór opowieści mający początek gdzieś na Krymie, dokąd wyemigrowali jego dziadkowie. Jego matka urodziła się na Krymie, a ojca poznała na Ukrainie. Żyło im się dostatnio, posiadali ziemię i destylarnię. On sam przemierzył kawał świata, a będąc już na emeryturze założył firmę produkującą drewniane obudowy do zegarów. Pomysł na biznes zaczerpnął wędrując po Niemczech. Wpatrując się w obudowy zegarów w lokalu jubilerskim, którego nazwy niestety nie zapamiętałam, postanowił nawiązać kontakt z jubilerem. Ten zgodził się na współpracę i tak powstał zakład produkujący skrzynie. Inspiracje artystyczne czerpał też w Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych w Supraślu, które odwiedził kilka razy. Ech! Zadziwiała nas błyskotliwość umysłu dziewięćdziesięciolatka, a także jego sprawność fizyczna!













  
   Rajgród sierpień 2022


   
Na Facebookowej stronie Towarzystwa Miłośników Rajgrodu pan Janusz Sobolewski pisze tak:

Zdjęcie sprzed stu laty jest niezwykle interesujące. Wykonał je pruski fotograf w 1915 r., kiedy to wojska cesarskie Wilhelma II zajęły nasz teren. Na zdjęciu widzimy fragment rajgrodzki starego traktu. Jest to część ul Piaski, jej pierwszy odcinek od rozwidlenia z traktem petersburskim do nowego kościoła, przebiegający nad brzegiem Jeziora Rajgrodzkiego. Obecnie po tej części ul. Piaski nie ma już śladu, jedynie część dawnej zabudowy stojącej bliżej jeziora niż nowego wówczas traktu. Możemy też dostrzec drewnianą zabudowę, tak charakterystyczną dla ulic w rejonie nowego kościoła. Oczywiście większość domów i wszystkie budynki gospodarcze pokryte były strzechą. Nowy rajgrodzki kościół, zbudowany w latach 1906-1912, był ulubionym obiektem pruskiego fotografa, który zamieścił go na prawie wszystkich widokówkach i zdjęciach z naszego miasteczka. Pobudowany został również nad tą samą zatoczką Jeziora Rajgrodzkiego, jak poprzednie cztery (jeden po drugim) kościoły drewniane. Stały one w miejscu dzisiejszej szkoły podstawowej. Od strony miasta i jeziora był cmentarz grzebalny. Na owej drugiej fotografii, na pierwszym planie, możemy częściowo zobaczyć mogiłki najstarszego rajgrodzkiego cmentarza. Prawdopodobnie po 1820 r. już tam nie grzebano zmarłych, a zlikwidowano go ostatecznie w 1937 r., kiedy przystępowano do niwelowania pokościelnego wzgórza i częściowo cmentarza pod duży obiekt oświatowy.

 Na drugim zdjęciu widoczna jest maleńka wysepka na jeziorze nazwana przez rajgrodzian Grądzik. Z nią to jest związane pobożne podanie ludowe o cudownym objawieniu się Matki Bożej. Objawienia doznał rajgrodzki rybak, który codziennie przepływał nieopodal wysepki by swą pracą zarabiać na utrzymanie rodziny. Rajgrodzka Pani poleciła mu, by na wysepce umieścił Jej obraz znaleziony na falach jeziora. Wierni wkrótce na wysepce zbudowali kapliczkę, w której umieścili ów wizerunek Maryi z Dzieciątkiem na ręku. Do wysepki usypali też grobelkę. Kiedy na Jegrzni zbudowano kilka młynów, woda w jeziorze podniosła się, Grądzik został zalany wodą i później porośnięty sitowiem. Na grobelce wyrosły lilie wodne znacząc na wodzie miejsce jej przebiegu.

Kiedy to było? Gdzie przeniesiono obraz Matki Boskiej? Gdzie go umieszczono?

 Na powyższe pytania nie umiem odpowiedzieć precyzyjnie, gdyż znane dotychczas dokumenty kościelne nie dają konkretnej odpowiedzi. Obraz z pewnością przeniesiono do pobliskiego kościoła stojącego na znacznym wzniesieniu, co potwierdza zapis na obrazku z 1905 r. Natomiast w opisie rajgrodzkiego kościoła z 1721 r. wymieniono pięć ołtarzy, spośród których drugi (główny był poświęcony Przemienieniu Pańskiemu) zawierał obraz Maryi Panny i najwyraźniej był szczególnie czczony przez wiernych. (…)

O wotach składanych przed obrazem Maryi informuje nas już inwentarium parafialne z 1650 r. Wymieniony jest też tam nawiedzony Jerzy Rydzewski. Obraz Matki Boskiej Rajgrodzkiej w srebrnej sukni, niewątpliwie utkanej z owych ofiar wotywnych, który obecnie znajduje się w głównym ołtarzu rajgrodzkiego sanktuarium - w takiej postaci pojawił się w opisach dopiero na początku XIX wieku. Jest mało prawdopodobne, że obrazy Maryi z dawnych drewnianych kościołów są tożsame z obecnym wizerunkiem rajgrodzkiej Srebrnej Pani. Oględziny obecnego obrazu potwierdzają, że zawiera on starą inskrypcję mówiącą o tym, że został on namalowany na pamiątkę starszego obrazu ku większej czci Maryi Panny. To ostatnie jest niepodważalne - od wieków Maryja jest w rajgrodzkiej parafii szczególnie czczona, a Jej wizerunek uchodzi za łaskami słynący.

Czy "nawiedzony Jerzy Rydzewski" to ów rybak, który spowodował pobudowanie kapliczki na Grądziku? O kapliczce pewien ślad możemy odnaleźć w opisie z 1721 r.

 Przed laty p. Ireneusz Jaworowski z ul. Szkolnej, mieszkający naprzeciwko owej wysepki Grądzik, pobudował na niej kapliczkę na palach. Umieścił w niej wizerunek Matki Boskiej Rajgrodzkiej. Jest niewątpliwie prekursorem odnowy lokalnej tradycji nawiązującej do owego pobożnego podania; skądinąd tak nadal żywego w lokalnej świadomości mieszkańców ziemi rajgrodzkiej.



4 komentarze:

  1. Rewelacyjnie spędzony urlop! Bardzo aktywnie, jak widać, i z ciekawymi przygodami. Podróże mają też tyle fajnego, że można poznać, oprócz niezwykłych miejsc, także niezwykłych ludzi. A widok z okna hotelu BAJECZNY!
    Cieszę się, że pogoda Wam sprzyjała.
    Zasyłam całusy:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda jest taka Urszulko, że ja lubię podróżować, ale niekoniecznie poznawać ludzi podczas podróży. Co nie znaczy, że zawsze tak było. Na stare lata męczy mnie towarzystwo nieznanych mi osób i ewentualne kontakty staram się ograniczać na przykład do wymiany informacji.
      A widok z hotelu rzeczywiście bajeczny. Niestety niewiele pokoi go ma, no cena takiego jest znacznie wyższa.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  2. Czytając Twój wpis zastanawiałam się co mnie bardziej cieszy w podróżach - zwiedzanie czy spotkania z ludźmi. Nie jestem osobą, która łatwo nawiązuje kontakty (Krzysiek miał tą łatwość) mimo to czasem chwila rozmowy lub tylko uśmiech wzbogaca podróż.
    A z Twoich zdjęć bije ciepełkiem, już w tym roku tak nie będzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie o spotkaniach z ludźmi napisałam w odpowiedzi na komentarz Urszulki.
      A ja podziwiam Twoje wypady (smutne, że bez Krzyśka) i Twój hart ducha.
      A letniej pogody w tym roku tak jak to zaznaczyłaś w komentarzu nie będzie, chociaż mam nadzieję, że październik uraczy nas jeszcze słońcem. Na Podlasiu często bywa tak, że we wrześniu przymrozi, a w październiku odpuści.
      Nie wiem dlaczego Twój ostatni post bardzo długo się otwierał. W dalszym ciągu nie otrzymuję też powiadomień o nowych komentarzach, mimo iż robiłam cuda niewidy, żeby je otrzymywać.
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń