sobota, 24 września 2022

Puszcza Romincka, Dubeninki, Kiepojcie, Stańczyki, Żytkiejmy, trójstyk granic, Wiżajny, Szypliszki… historyczno-przyrodnicze i architektoniczne ciekawostki…




    
Dzisiaj ciąg dalszy mojej sierpniowej wyprawy w północno-wschodni region Polski, obejmujący część Mazur Garbatych i część Podlasia.

    Zostawiamy znaną z poprzedniego wpisu Gołdap
(kliknij tutaj) i ruszamy na wschód od uzdrowiska drogą numer 651 przebiegającą przez Puszczę Romincką.



    
Naszą przygodę historyczno-przyrodniczą zaczynamy od gminnej wsi Dubeninki położonej na południowych obrzeżach Puszczy Rominckiej. Wieś powstała w ramach kolonizacji północno-wschodnich terenów Prus Książęcych jako jedna z ostatnich w tym okresie na terenie powiatu gołdapskiego. Pierwsza nazwa wsi czynszowej (1615) - Gordejki - pochodzi od nazwiska jej założyciela Krzysztofa Gordejki.
    W 1620 roku we wsi wybudowano kościół, a następnie na jego miejscu wznoszono kolejne (1683 i 1743), obecny został przebudowany w 1879 roku i aktualnie jest siedzibą parafii rzymskokatolickiej pod wezwaniem świętego Andrzeja Boboli.

   
W pierwszej połowie dwudziestego wieku przez Dubeninki przebiegała linia kolejowa Węgorzewo-Gołdap-Żytkiejmy, zniszczona pod koniec drugiej wojny światowej. Za czasów pruskich centrum Dubeninek było gęsto zabudowane. W części zachodniej funkcjonowały dwa osiedla mieszkalne: Stubien oraz Neue Siedlung (nowe osiedle) - obecnie Zydlungi.

   
W następstwie działań wojennych wiele obiektów uległo zniszczeniu, a część tych, które ocalały nie zostały ponownie zasiedlone. Całkowitemu zniszczeniu uległa osada Stubien.
    Duże zmiany we wsi zaszły po 1945 roku. Dotychczasowy sposób prowadzenia aktywności gospodarczej uległ przekształceniu w wyniku intensywnego rozwoju Państwowego Gospodarstwa Rolnego. Zdecydowany przyrost liczby mieszkańców zanotowano dopiero na przełomie 1945 i 1946 roku. W 1946 roku w Dubeninkach powstała szkoła, a w dwa lata później świetlica i punkt biblioteczny przekształcony z czasem w bibliotekę gminną.

   
W latach siedemdziesiątych zabudowa Dubeninek została poszerzona o duże osiedle bloków dla pracowników PGR oraz budynek szkoły. W latach osiemdziesiątych wzniesiono domy dla pracowników administracji PGR. Socjalistyczne budynki w zestawieniu z tradycyjną pruską zabudową stanowią silny kontrast stylistyczny. Pomimo zniszczeń wojennych, dewastacji oraz niestarannego utrzymania zachowały się trzy obiekty wpisane do rejestru zabytków: kościół ewangelicki, cmentarz wojenny z pierwszej wojny światowej, cmentarz ewangelicki.













 
   
Puszcza Romincka przez stulecia była rewirem łowieckim władców Prus. Od 1890 do 1893 roku na jelenie rominckie polował cesarz niemiecki Wilhelm II. W 1891 roku w Romintach Cesarskich (17 km na północny-wschód od Gołdapi, obecnie po stronie rosyjskiej) powstały wybudowane w stylu norweskim cesarski pałac myśliwski Jagdscholss Rominten oraz kaplica świętego Huberta.

    Na cesarskich polowaniach gościła arystokracja z całej Europy. Miejsca, w których cesarz ustrzelił najlepsze jelenie upamiętniono głazami z napisami, zwanymi Głazami cesarza Wilhelma II. Zachowało się ich czternaście, w tym po polskiej stronie osiem. Niestety dojazd samochodem do tych miejsc jest niemożliwy. Trasę należy pokonać pieszo, albo rowerem.

   
W 1933 roku polowania w Puszczy Rominckiej rozpoczął premier Prus Herman Göring. W 1936 roku w pobliżu pałacu cesarskiego powstał na jego zamówienie wzorowany na staropruskiej siedzibie książęcej Dwór Myśliwski (Jägerhof Rominten).

   
Po ataku Niemiec na ZSRR w Puszczy Rominckiej, w Lesie Kumiecie nad jeziorem Gołdap, ulokowała się kwatera główna Naczelnego Dowództwa Wojsk Lotniczych.
Herman Göring miał do dyspozycji dwa pociągi specjalne, stale gotowe do wyjazdu, stacjonujące pod parą na dwóch stacjach kolejowych: Eichkamp oraz Kumiecie Wielkie.
    Prawdopodobnie w Lesie Kumiecie znajdował się także ośrodek badawczy pracujący nad silnikiem do pocisków V-2. Znajdowała się tu eksperymentalna hamownia silników odrzutowych, która została wysadzona w powietrze w latach osiemdziesiątych.
    Wybudowano tu także ciężki schron przeciwlotniczy i dwa schrony do pracy sztabowej (w latach siedemdziesiątych schrony te, pełniące też przypuszczalnie funkcję kasyna sztabu Luftwaffe, zostały zaadoptowane na stołówkę i kawiarnię ośrodka RTV, obecnie sanatorium Wital) - 6 obiektów ceglanych, 3 duże zbiorniki przeciwpożarowe.
    1 sierpnia 1944 roku został wydany rozkaz zniszczenia siedziby Göringa w Romintach, w przypadku zagrożenia ze strony zbliżającej się Armii Czerwonej. Na hasło Johannisfeuer rozkaz wykonano nocą z 19 na 20 października 1944 roku.

   
Na terenie Parku Krajobrazowego Puszczy Rominckiej utworzonych zostało sześć rezerwatów przyrody. 80% powierzchni zajmują lasy, wśród których dominują bory mieszane, żyje tu wiele rzadkich i chronionych zwierząt.

   
Największą atrakcją turystyczną parku są zabytkowe mosty kolejowe w Stańczykach liczące 36,5 metra wysokości i 200 metrów długości. Jest to konstrukcja żelbetowa, pięcioprzęsłowa o równych piętnastometrowych łukach. Architektura tego fragmentu nieczynnej linii kolejowej Gołdap-Żytkiejmy charakteryzuje się doskonałymi proporcjami, posiada filary ozdobione elementami wzorowanymi na akweduktach rzymskich takich jak Pont du Gard
(kliknij tutaj i tutaj), stąd też nazwa Akwedukty Puszczy Rominckiej.
    Ponieważ tę atrakcję dokładnie zwiedzaliśmy jakiś czas temu (syn Wojciech nakręcił nawet ciekawy film o tym zabytku), to tym razem mosty w Stańczykach obejrzeliśmy tylko z wieży widokowej, którą postawiono tu niedawno i jak widać po wciąż przybywających na parking autach i motocyklach - wieża ma wzięcie. Roztacza się z niej widok na polodowcowy krajobraz okolic Stańczyk.








     Dodam, że od wsi Błąkały aż do Stańczyk wiedzie ponad dwukilometrowa, malownicza aleja jarząbów szwedzkich (pomnik przyrody). Obecnie rośnie tu 229 drzew sprowadzonych ze Skandynawii. Aleja została założona na początku dwudziestego wieku, najprawdopodobniej w czasie budowy mostów. Drzewa w obwodzie liczą sobie od 90 do 220 centymetrów, a ich wysokość sięga 9-12 metrów. Warto zwrócić uwagę na ten piękny odcinek drogi.




   
Kolejną ciekawostką jest tu polodowcowa rynna niewielkiej rzeki Błędzianki płynąca niewspółmiernie dużą doliną. Dolina ma silnie wydłużony kształt, strome zbocza i nierówne dno. Na wysokości mostów w Stańczykach dolina rzeki jest znacznie węższa. W tym miejscu zaczyna się przełom Błędzianki. Płynąc dalej na północ rzeka musiała wyżłobić sobie koryto przedzierając się przez warstwy osadów wysoczyzny, by na wysokości wsi Błąkały wpaść do kolejnego odcinka polodowcowej rynny.


   
Atrakcjami sąsiadującymi z rynną doliny Błędzianki są powstałe w obrębie rynny polodowcowej dwa jeziora wytopiskowe Tobellus Duży i Mały (po wycofaniu się lodowca w rynnie pozostały jeszcze duże bryły martwego lodu, które po wytopieniu dały początek obu jeziorom).

   
Mniejsze z jezior słynie z niesłychanego zjawiska. Podczas burzy 30 czerwca 1926 roku rozległ się potężny huk - jezioro wybuchło. Powstała kilkumetrowa fontanna, która rozrzucała dookoła bryły błota. Jezioro zniknęło z powierzchni ziemi przykryte grubą warstwą szlamu. Dopiero po dwóch miesiącach ukazało się czyste lustro wody. Przybyli wówczas badacze ustalili, że w jeziorze nastąpiła eksplozja metanu zgromadzonego w jego torfowym dnie.





     Bardziej niż mosty w Stańczykach interesowały nas podobne mosty w miejscowości Kiepojcie, nazywane lokalnie Małymi Stańczykami oraz najbardziej okryte lasem mosty w Botkunach nad rzeką Jarką. Owszem, drogę do tych w Botkunach odnaleźliśmy, ale do atrakcji wartej zobaczenia nie dotarliśmy, ponieważ spory kawałek trasy to odcinek leśny z zakazem wjazdu. Ze względu na upał nie podjęliśmy pieszej wędrówki.

   
Do pojedynczego wiaduktu kolejowego w Kiepojciach wiedzie dobrze utrzymana droga szutrowa. Przy tej atrakcji, zapewne mniej znanej, kręci się niewiele osób, a zatem swobodnie można tu robić zdjęcia. Wiadukt wybudowany nad drogą posiada trzy przęsła ozdobione neogotyckimi detalami. Uroku żelbetowej konstrukcji nadają wykończone czerwoną cegłą łuki.










      Czerwoną cegłą wykończone są także łuki jednego z bliźniaczych żelbetowych mostów w Kiepojciach leżących w niewielkiej odległości od pojedynczego wiaduktu. Wznoszą się ponad małą, niepozorną rzeczką Bludzią na wysokość 15 metrów i osiągają długość 50 metrów.

     Most z czerwonymi łukami ceglanymi ukończono przed wybuchem pierwszej wojny światowej, natomiast bliźniaczy most powstał w 1918 roku, lecz z powodu zbliżającego się końca wojny nie dokończono budowy nasypów prowadzących do niego. Najprawdopodobniej idea podwójnej konstrukcji wzorowana była na obiektach budowanych na zachodzie Niemiec, w Austrii, Francji i Szwajcarii. W przypadku zniszczenia jednego mostu dawała szansę na szybkie ułożenie torów na istniejącym nasypie drugiego.














   
Wejście na nasyp mostu z łukami wykończonymi czerwoną cegłą nie było łatwe. Wysoki, stromy nasyp ogrodzony był pastuchem elektrycznym, w oddali, patrząc w kierunku pojedynczego wiaduktu, pasły się krowy. Jednak warto było podjąć ryzyko i popatrzeć z góry na drogę dojazdową, która tam właśnie się kończyła, pola, enklawy zieleni, pobliską zabudowę wsi a także wijącą się w zaroślach pod wiaduktem rzeczkę Bludzię. Tej wyprawie towarzyszył nam motocyklista, którego spotkaliśmy jeszcze raz w Stańczykach.

   
Na tych dwóch mostach w Kiepojciach zrobiliśmy chyba najwięcej zdjęć, a to dlatego, że ta atrakcja turystyczna urzekła nas najbardziej. Ryszard nierozważnie stanął na mocno zniszczonym, ozdobnym detalu przęsła, co przyprawiało mnie o zawrót głowy - ja bałam się zbliżyć do niczym niezabezpieczonej krawędzi. Zdjęcia jednak nie oddają emocji jakie nam towarzyszyły podczas zwiedzania wiaduktu i bliźniaczych mostów w Kiepojciach. A pogoda była piękna.












 
    Ten sam odcinek drogi numer 651 pokonywaliśmy raz jeszcze wracając z tych zdecydowanie za krótkich wakacji do domu. Ostatnim jego punktem w północno-wschodniej części Mazur Garbatych, w którym zatrzymaliśmy się był trójstyk granic.
    Na trójstyku granic administracyjnych trzech państw Wisztyniec ruch turystyczny był duży. Do punktu styku prowadzi 500-metrowej długości ścieżka poznawcza Trójstyk granic - biegun zimna. W strefę rosyjską nie można wchodzić ani od strony polskiej, ani litewskiej. 



















    Dalej rozpoczynała się Suwalszczyzna, obszar, który dla przeciętnego Polaka kojarzy się tylko z północno-wschodnią Polską.

     Historycznie czy też turystycznie mówi się również o Suwalszczyźnie północnej w odniesieniu do terenów znajdujących się obecnie w Republice Litewskiej, a w specjalistycznym dyskursie historycznym niekiedy termin stosowany jest na określenie guberni suwalskiej. W innych publikacjach, używa się terminu Suwalszczyzna Sopoćkińska, oznaczającego niewielką część dawnej guberni suwalskiej, znajdującą się obecnie na Białorusi. Jak widać, kwestia czy Suwalszczyzna w jej szeroko rozumianych granicach nadal istnieje obecnie pozostaje dyskusyjna.

  
Co ciekawe, pomimo iż współczesna polska Suwalszczyzna w całości objęta jest granicami administracyjnymi województwa podlaskiego, to nie jest częścią historycznego Podlasia,
bywa też błędnie zaliczana do Mazur.

    
Nam osobiście, północny krajobraz Suwalszczyzny wydawał się być przedłużeniem Mazur Garbatych, bowiem był bardziej pagórkowaty, bardziej pofałdowany i również upstrzony jeziorami.


    
W części Mazur Garbatych zwiedziliśmy jeszcze Żytkiejmy (gmina Dubeninki) wieś położoną w odległości dwóch kilometrów od granicy z obwodem kaliningradzkim. Znajduje się tutaj Park Krajobrazowy Puszczy Rominckiej, a także ścieżka historyczna Dziedzictwo kulturowe Żytkiejm.




     W parku przy obecnym ośrodku zdrowia do 1945 roku stał Szpital Zakonu Joannitów (Suwerenny Rycerski Zakon Szpitalników Św. Jana, z Jerozolimy, Rodos i z Malty), pod względem architektonicznym jeden z najbardziej oryginalnych obiektów w Prusach Wschodnich.



  
Zabytkowy jest w Żytkiejmach kościół świętego Michała a także domy z początków dwudziestego wieku. 15 sierpnia (święto maryjne) organizowana jest impreza we wsi pod nazwą Święto Sękacza (zdjęcie ze strony mazury.travel).










    Ryszardowi zależało na kupieniu świeżej ryby i kiedy w Wiżajnach przy ulicy Wisztynieckiej nad jeziorem Wiżajny (już w województwie podlaskim) zobaczył Gospodarstwo Rybackie Falko natychmiast się zatrzymał. Skutkiem tego postoju był zakup ogromniastego szczupaka obłożonego lodem i zapakowanego w karton. Przypominam, że panował 35-stopniowy upał. 






   
W porze obiadowej zrobiliśmy sobie dłuższy postój w Karczmie Wilczy Głód w Szypliszkach


   
Pokręciliśmy się trochę po Suwałkach, minęliśmy Augustów i ulubioną przeze mnie drogą wiodącą przez Lipsk, Dąbrowę Białostocką i Sokółkę dotarliśmy do Supraśla.
    W Lipsku w barze Alibi kupiliśmy na wynos pielmieni. O popularności tej placówki gastronomicznej świadczą liczni goście.
    Uf! Koniec na dziś!
Sierpień 2022  


 

2 komentarze:

  1. Miejsca,które prezentujesz są bardzo malownicze. Kilka z nich udało i nam się zobaczyć a resztę już u Ciebie na blogu. Byliśmy w Stańczykach, ale nie było jeszcze tej wieży widokowej. Byliśmy też w Szypliszkach, bardzo podobają nam się tamtejsze nazwy miejscowości dla nas trochę egzotyczne. Miłej niedzieli, pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele nazw miejscowości, tak jak w każdym regionie Polski wiążę się z osobliwościami terenu, zamieszkującymi je niegdyś ludami, śladami kolonizacji, z osobowym charakterem nazw... piękne jest to, że nazwy same w sobie skrywają wiele tajemnic, które staramy się odkrywać podróżując po świecie...
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń