cd...
Cuernavaca, dawna indiańska nazwa Cuauhnáhuac, miasto wiecznej wiosny, leży na
południu Ameryki Północnej w połowie
drogi, pomiędzy Oceanem Spokojnym,
patrząc od strony zachodniej, a Zatoką Meksykańską, od strony
wschodniej, inaczej mówiąc na trasie pomiędzy dwoma portami Acapulco i Veracruz.
Cuernavaca w rozbiciu na dwa wyrazy cuerna vaca znaczy krowi róg, w języku nahuatl Cuauhnáhuac - miejsce
zalesione.
Miasto
ze względu na swój łagodny klimat z temperaturami wahającymi się
miedzy dwadzieścia pięć a trzydzieści jeden stopni w dzień i między dwanaście a
osiemnaście w nocy od dawien dawna przyciągało mieszkańców doliny meksykańskiej
swoim niepowtarzalnym klimatem i krajobrazem wypełnionym tropikalną
roślinnością. W tym odległym na południe od stolicy o około osiemdziesiąt
kilometrów mieście budowano wakacyjne domy i pałace w stylu kolonialnym.
W
Cuernavaca swój pałac posiadał Hernán
Cortés słynny
konkwistador hiszpański, zdobywca Meksyku, z tytułem Pana i Markiza del Valle de Oaxaca, nadanym mu w tysiąc pięćset dwudziestym
dziewiątym roku za jego wysiłki w rozszerzaniu wciąż młodego imperium
hiszpańskiego, przez Karola V Habsburga – króla Hiszpanii, z tytułem cesarza Niemiec. Cortés
jako feudał otrzymał najżyźniejsze ziemie w Dolinie Oaxaca i dwadzieścia trzy
tysiące wasali. Na ziemiach tych wprowadził uprawę trzciny cukrowej, którą
przerabiał w trzech hacjendach.
W mieście wiecznej wiosny przebywał
do tysiąc pięćset czterdziestego roku, gdzie zamieszkał ze swoją druga żoną
Juaną Zuniga. W pałacu urodził się ich syn Martin, spadkobierca majątku i
tytułu markiza del Valle de Oaxaca. W pierwszej połowie siedemnastego wieku
rodzina Cortésa stopniowo
opuszczała budynek, który wykorzystano na hutę, garbarnię, warsztaty
włókiennicze. W połowie osiemnastego stulecia kolonialne władze nakazały
wyremontowanie pałacu i urządziły w nim koszary i więzienie. Podczas meksykańskiej
wojny o niepodległość w budynku przetrzymywano José Maríę Morelosa i Ignacio
Lópeza Rayona.
|
Wyjeżdżam ze stolicy Meksyku na południe kraju do Cuernavaki |
|
Prawie niewidoczny dymiący wulkan Popocatepetl (5610 m) |
|
Zapewne młodzi meksykańscy geolodzy albo botanicy... |
|
Pałac Cortesa |
|
Pałac Cortesa z cylindryczną wieżą |
W tysiąc osiemset
pięćdziesiątym piątym roku pałac był siedzibą tymczasowego rządu Juana Alvareza,
dwa lata przebywał w nim także cesarz Maksymilian. Na przełomie dziewiętnastego
i dwudziestego wieku, po trzęsieniu ziemi, warowną siedzibę Cortésa poddano restauracji. W północno
zachodnim narożniku wybudowano piętnastometrową cylindryczną wieżę. Ostatecznie
po wielu pracach konserwatorskich, pałac na wzgórzu w sercu miasta, wzniesiony
na ruinach tlatlocayacalli,
stał się siedzibą Muzeum Regionalnego Cuauhnáhuac,
z częścią historyczną, archeologiczną, jak i ekspozycją współczesnego rzemiosła
i miejscowych tradycji.
Na drugim piętrze pod
arkadami Diego Rivera namalował w tysiąc dziewięćset trzydziestym roku fresk
zatytułowany La Conquista y Revolución.
Przypuszcza się, że między
Pałacem Cortésa, a wzniesioną nieopodal
katedrą istnieją podziemne przejścia, ale jak dotychczas nie zostały one
odnalezione.
Kamienna, ciemna bryła
katedry sprawia wrażenie olbrzymiej fortecy. Pozbawione detalu mury z kilkoma
okienkami wysoko w górze podpierają gigantyczne przypory, a wieniec krenelaży,
niczym fryz ozdobny na wysokości dachu tworzy rodzaj balustrady.
Ponad tą
surową i prostą w kształtach budowlą wznosi się wieża, równie prosta i
pozbawiona detalu w dwóch trzecich swojej wysokości, co kościół. Jedynie
szczytowa część wieży i cztery obramowania portali bogatsze są w ornamentykę
kamienną. Poza tym żadnych zbytków, prostota jak u cystersów, którą łagodzi
otaczająca cały kompleks klasztorny zieleń parku.
Podobnie nawa kościoła,
pojedyncza, wysoka i mocno wydłużona prezentuje zredukowane do
architektonicznego minimum wnętrze, której urozmaiceniem jest baptysterium w
miejscu przeznaczonym na przedsionek, z ogromną misą chrzcielną wyciosaną z
jednego bloku kamienia, mogącą pomieścić kilkoro dorosłych. Nad nią unosi się
nisko sklepienie o gotyckim żebrowaniu.
|
Cuernavaca ze swoją szesnastowieczną katedrą, twierdzą |
|
Twierdza Klasztoru Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny... |
|
... zbudowanego na początku szesnastego wieku w celu ewangelizacji Indian |
|
Teren pod budowę klasztornej twierdzy podarowała druga żona Hernana Cortesa, Juana de Zuniga |
|
Te niedostępne, trudne do sforsowania mury budowli miały zapewnić misjonarzom bezpieczeństwo |
|
Wielka misa chrzcielna wykonana z jednego bloku kamienia w baptysterium kościoła |
|
Gotycki element architektoniczny |
|
Zachodni portal kościoła wychodzi na niewielki dziedziniec z otwartą kaplicą... |
|
... niczym muszlą koncertową o doskonałej akustyce ... |
|
... przesklepionej na sposób gotycki ... |
|
... i wspierającej się na rzędzie kolumn i filarów... |
|
...mogącej pomieścić kilkuset Indian siedzących bezpośrednio na ziemi, w kucki, z twarzą zwróconą ku mówcy ... |
|
Malowidło w jednej z kaplic katedry |
Turyści przyjeżdżają tu po to
ażeby obejrzeć unikatowe malowidła ścienne opowiadające zdarzenie, jakie miało
miejsce w Nagasaki piątego lutego tysiąc pięćset dziewięćdziesiątego siódmego
roku. Tego zimowego dnia ukrzyżowano za miastem dwudziestu sześciu mężczyzn:
sześciu franciszkanów, trzech jezuitów i siedemnastu chrześcijan japońskich.
Wszyscy oni padli ofiarą prześladowań, które z różnym nasileniem wybuchały w
wielu rejonach Kraju Wschodzącego Słońca.
W tysiąc pięćset osiemdziesiątym
siódmym roku jeden z władców, Toyotomi Hideyoshi przychylny do tej pory
misjonarzom, wydał dekret nakazujący wszystkim obcym opuszczenie wysp
japońskich w przeciągu dwudziestu dni. Przy okazji konfiskował dobra kościelne,
w kilku przypadkach wcześniej przez siebie nadane, nakazał zamknięcie kościołów, szkół, seminariów, szpitali i zawieszał przywileje
duchownych.
Zwalniał na swoim dworze chrześcijan, misjonarzom zaś wyznaczył izolowaną
wysepkę Hira-do, gdzie mieli czekać na okręty do Makao lub Europy.
Jednak wielu misjonarzy nie
zastosowało się do wymogów dekretu i nadal głosiło Ewangelię z podziemia.
Hideyoshi wpadł w gniew, gdy wbrew zakazom przypłynęła z Filipin kolejna grupa
hiszpańskich franciszkanów, pomówiona przez wrogów chrześcijan o zamiar
przygotowania hiszpańskiej inwazji na wyspy japońskie…
Przypuszczalnie dla
zastraszenia niekaranych dotychczas na ciele chrześcijan, Hideyoshi przekazał
gubernatorowi Nagasaki, listę dwudziestu pięciu znanych mu z imienia ojców
zakonnych, braci i miejscowych diakonów z rozkazem wykonania na nich wyroku
śmierci przez ukrzyżowanie...
Na fresku w Cuernavace drugi
z krzyży jest mniejszy od pozostałych, przeznaczony dla kogoś o niższym
wzroście. Jak się okazało dwudziestym szóstym męczennikiem był
dwudziestopięcioletni Casas Martinez, który znalazł się na liście z własnego
wyboru. Urodzony w Meksyku w rodzinie hiszpańskich kupców, poszedł w ślady ojca
i wyruszył w podróż handlową na Filipiny. Jednak po przybyciu do Manili zmienił
zamiar i wstąpił do franciszkanów, przyjmując imię zakonne Filipa od Jezusa.
Kiedy wracał do ojczyzny, okręt, którym płynął, na skutek sztormu i uszkodzenia
nie dotarł do Acapulco lecz do wybrzeży Japonii. Ocalony rozbitek ukrył się w
jednym z klasztorów franciszkańskich. Powodowany jednak silnym uczuciem zdobycia palmy
męczeńskiej zapisał się na listę przeznaczonych na śmierć.
Skazańców mocowano do krzyży
za pomocą obręczy żelaznych zakładanych wokół szyi, w nadgarstkach rąk i
kostkach nóg. Stopy pozwalano zaś wspierać na drewnianych podpórkach. Filip od
Jezusa, jako że był niskiego wzrostu zawisł w powietrzu i umarł jako pierwszy,
dobity trzykrotnym ciosem włóczni. Trzydzieści lat później matka Filipa od
Jezusa, Antonina Martinez doczekała się beatyfikacji syna. Dwa lata później kanonizowano go i ogłoszono patronem Meksyku. Był on pierwszym Kreolem wyniesionym na ołtarze.
Malowidło miejscami jest
poprzerywane ubytkami spowodowanymi zniszczeniem ścian. Na zachowanych
fragmentach fresków widać dwanaście łodzi dryfujących po wodach pełnych
wielkich ryb i dziwnych stworów morskich, na łodziach więźniowie z powiązanymi na
wysokości piersi rękami, wioślarze i strażnicy w szerokich kimonach uzbrojeni w
samurajskie miecze i halabardy. Łodzie dobijają do mocno poszarpanego
klifowego, stromego nabrzeża, charakterystycznego dla japońskich wysp. Na
lądzie widać warowną budowlę z basztami i tłumy ludzi. Strażnicy halabardami
torują więźniom drogę na wzgórze za miastem. Zachowało się dwanaście krzyży,
których na ściennym ubytku musiało być znacznie więcej. Skazańcy ubrani w
japońskie stroje nie umierają na skutek wycieńczenia, lecz na skutek przebicia
lancami. Każdemu przydzielono kata i chłopca z chustą, przeznaczoną zapewne do
zbierania krwi męczenników. Całemu wydarzeniu przyglądają się miejscowi ludzie,
najprawdopodobniej bogata szlachta…
|
Fresk przedstawiający transport więźniów |
|
Fresk przedstawiajacy miasto Nagasaki |
|
Kaźń w Nagasaki w 1597 roku |
|
Franciszkanie, obok
dominikanów i augustianów, odpowiedzialni za dzieło ewangelizacji odkrywanych
ludów, założyli w Cuernavace kolegium do spraw przysposabiania misjonarzy do
pracy na Filipinach. Obecny kościół, będący katedrą od dziewiętnastego wieku,
rozpoczęli budować już w tysiąc pięćset dwudziestym piątym roku jako piątą
fundację w Nowej Hiszpanii.
Nie wiadomo, kto jest twórcą fresku o martyrologii
chrześcijan japońskich. Ktokolwiek namalował tę scenę musiał być jej naocznym
świadkiem. Świadczą o tym szczegóły, takie jak wygląd ludzi, wozów, łodzi,
broni, strojów, a także postać specjalnego wysłannika z Filipin w randze
ambasadora, jezuity Pedro Batisty, transportowanego w głównej łodzi na
hiszpańskim krześle. Być może jednemu z prześladowanych Japończyków lub
Hiszpanów udało się ewakuować z wysp japońskich i przybyć do Acapulco, a
stamtąd do Cuernavaki i tam w dolinie z widokiem na wulkan Popocatepetl
opowiedzieć zdarzenie, którego był świadkiem. A wydarzyło się ono
najprawdopodobniej przed tysiąc sześćset czterdziestym siódmym rokiem, kiedy
Japonia ostatecznie zamknęła się na wpływy świata zachodniego…
Spacerowałam po wąskich,
krętych uliczkach centralnej części tego ponad trzystutysięcznego miasta i
przyglądałam się szczelnej, barwnej, przeważnie niskiej zabudowie. Czasami z
wielką ciekawością naciskałam klamki metalowych bram lub drzwi i wchodziłam do
bajecznie kolorowych ogrodów lub na wyłożone kamiennymi płytkami patia z
fontannami i rzeźbami. Wzrok mój przyciągała feeria barw tropikalnej
roślinności, obficie kwitnące bugenwille, niebiesko-fioletowe trąbkowe kwiaty
dżakarand, poinsecje obsypane czerwonymi kwiatami, juki i wiele innych gatunków
krzewów i drzew… Ech, na jedno z wiekowych drzew w centrum miasta oczywiście, że
się wdrapałam, bo jak już kiedyś pisałam skłonności chodzenia po drzewach
odziedziczyłam po moim pradziadku. Na Zócalo
zwróciłam także uwagę na kiosk
wykonany według projektu Gustawa Eiffela…
|
Zócalo w Cuernavaca z kioskiem projektu Gustava Eiffela |
|
W koronie drzewa - nie pamiętam nazwy, ale pod drzewem leżały jakieś owoce, może orzechy |
|
Uwielbiam wspinaczki tym bardziej, że korona drzewa jest tak okazała |
|
W Cuernavaca |
|
Niska zabudowa wiecznie zielonego miasta Cuernavaki |
|
Cuernavaca ze swoimi kościołami |
|
Pamiątkowe tablice na domach Cuernavaki |
|
Jedna z otwartych restauracji w mieście |
|
Ciasna zabudowa i wąskie uliczki Cuernavaki |
|
To co można zobaczyć za kolorowymi murami ulicy |
|
Uroczy hotel Las Casas w Cuernavaca |
|
W takich miejscach przyjemnie się wypoczywa |
|
Ogród Hotelu Las Casas i kwitnące bugenwille |
|
W otoczeniu zieleni i kamiennych pobielanych ścian nie czuje się upału ani zmęczenia |
|
Tropikalna bujna roślinność daje dużo cienia |
|
Może ktoś wie jak się nazywa to drzewo? |
Cuernavaca, 16 listopada 2010 roku
cdn...
ale się nazwiedzałaś świata!
OdpowiedzUsuńZa wiele nie zwiedziłam, ale to co zobaczyłam pozwoliło mi na stworzenie mojej własnej wizji świata i poznanie praw rządzących nim.
UsuńSerdeczności :)
Dokladnie Cie poczytam juz w Wenezueli, teraz tylko zagladam na chwilke, bo pakuje sie i likwiduje dom , a organizuje zycie w Wenezueli, gdzie musze liczyc na przyjaciol, jako ze mam zlamana reke...ale meksyk to moja slabosc wiec wroce na Twoje strony juz w spokoju (!!!), jezeli ten spokoj bedzie mozliwy TAM! pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńa to drzewo to nie jakis okaz z rodziny fikusowatych?
Koniec roku nie był łaskawy dla wielu z nas. Dopadły nas wirusy i inne choróbska. Kilka lat temu miałam paskudne złamanie ręki, a później długo jeszcze nie mogłam pozbyć się uczucia, że za chwilę znowu się połamię. Mam nadzieję, że w Wenezueli szybko wrócisz do zdrowia, czego Ci życzę z całego serca i że wkrótce będę mogła znowu oglądać nie tylko Twoje przepiękne zdjęcia ptaków, ale także całą tę niezwykłą krainę o równikowym klimacie...
UsuńTeż tak myślałam, że to drzewo należy do fikusowatych.
Czekam z niecierpliwością na Twoje wenezuelskie wpisy na blogu !!!
Powodzenia i zdrowia życzę :)))
Odezwij się jak tylko dotrzesz na miejsce.
Dorzucam uściski i buziaki :))))*
Skoro wiecznej wiosny, to proszę bardzo. Ja po dzisiejszych zawiejach dopiero dotarłem i ogrzewam się przy Twoich gorących zdjęciach. Jak zwykle zresztą. Co tu dużo pisać, i opowieść, i fotki wspaniałe.
OdpowiedzUsuńWłaśnie te moje powroty w ciepłe krainy podczas zimowych zawiei, mrozów, ślizgawicy... dają mi energię potrzebną do życia. Kiedy oglądam zdjęcia, czuję się tak jakbym tam była, czuję zapachy, ciepło, słony wiatr od morza, słońce na skórze, gorący piasek pod stopami...
UsuńEch !
Pozdrawiam gorąco :)*
Witaj, Słońce :)
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że miasto to ochrzczono mianem "miastem wiecznej wiosny", gdyż tchnie ono magią na mile. Tamtejsze drzewa i kwiaty, podobają mi się równie mocno, jak Tobie. Chętnie zobaczyłabym ów wulkan z bliska, bo mam na punkcie wulkanów małego hopla, choć się ich troszku boję. O wielu rzeczach, o których napisałaś nie miałam wcześniej pojęcia lub znałam tę historię tylko pobieżnie, także dziękuję serdecznie. Np. owa "rzeź w Nagasaki". Skomentuję to tak... z jednej strony nie ma co żałować Japonii z czasów IIWŚ (zwłaszcza że dranie, dzisiaj, znowu zapisali się do nazistów i dalej knują), wszak mordowanie ludzi w tak perfidny sposób, tylko dlatego, że wyznawali inną wiarę, godne jest wiecznej hańby. Wiem, że zabrzmi to może okrutnie, ale według mnie także i dzisiaj, np. za mordowanie bezbronnych waleni, Japonia zasłużyła sobie na 2 razy gorsze tsunami. Ale też i postawa tego meksykańskiego Franciszkanina trąci myszką. Też mi męczeństwo... przecież gostek sam wpisał się na listę, szukał śmierci na siłę a dzisiaj, kiedy wliczany jest w poczet świętych wmawia się ludziom, że to ma być wzór cnót, godzien naśladowania?? Iść jak baran na rzeź, oto chodzi?? Wydaje mi się, że chyba jedna i druga strona miała w tym wydarzeniu nieźle pomieszane w głowach. Jeśli chodzi o Corteza, nie przepadam za tym gościem, chociaż z punktu widzenia Meksykan, jest to ważna postać w ich dziejach, nie da się ukryć.
Przepraszam, że tak późno zaglądam, ale sama rozumiesz... Ostatnimi czasy internet strasznie mnie męczy. Ale nie Ty, nigdy :) Pozdrawiam cieplutko i dzięki za wsparcie :*** :))) ^.^ (Ćmok)
Z dwoma wulkanami Popo i Itzta wiąże się piękna legenda o wojowniku Popo, który zakochał się w pięknej córce władcy Itzta...
UsuńNatomiast, jeżeli chodzi o Hernana Cortesa, to powiem Ci, że ani Król Hiszpanii, ani Meksykanie nie potraktowali go tak jak on sam sobie tego życzył jeszcze za życia. Niemniej jednak jest to bardzo ciekawa postać.
Podoba mi się podsumowanie Jana Gacia na temat tego człowieka.
Pisze on, że Cortes był do szaleństwa odważny, wierzący w swoją gwiazdę, wzorem wielkich wodzów z przeszłości, jak chociażby Aleksandra Wielkiego, czy Juliusza Cezara, nie potrafił się zatrzymać, by móc w spokoju konsumować owoce dokonanego podboju. Był człowiekiem czynu. Nie potrafił usiedzieć na miejscu. Gnało go w obce, nieznane strony...
Zmęczony trudami życia, zebrał jeszcze dość sił, by bić się w Afryce z Maurami o Algier...
W świetle źródeł z epoki jasno wynika, że to geniusz Cortesa przy uwzględnieniu wszystkich innych okoliczności, miał decydujący wpływ na taki, a nie inny scenariusz konkwisty. Cortes skupił we własnej osobie takie cechy, jak dzielność, nieustraszoną odwagę, dalekowzroczność, umiejętność podejmowania szybkich i trafnych
decyzji na polu walki, umiejętność współżycia z własnymi żołnierzami, umiejętność układania się z Indianami, dar okazywania szacunku ludziom, posiadał przy tym rzadki talent przekonywania. Był znakomitym politykiem, dyplomatą, strategiem i taktykiem. Wcale nie mniejszą zaletą był jego osobisty czar czym zjednywał sobie nawet Indian. Uważał się za ich obrońcę, co odegrało szczególnie pozytywną rolę już po zdobyciu azteckiej stolicy, kiedy wielu konkwistadorów usiłowało obrócić Indian w niewolników przymuszanych do pracy...
Bernal Diaz dość szczegółowo opisuje też jego wygląd.
Miał mnóstwo wad, ale też i świadomość ich posiadania.
Grzeszył tęgo, ale umiał też pokutować. Zawsze trzymał u swego boku kapelana, dbał o częste odprawianie mszy, w których przykładnie uczestniczył i zachęcał do tego swoich żołnierzy. Spowiadał się i przystępował do komunii...
Czy zatem jest słuszny pogląd przypisujący Cortesowi i jego ludziom zniszczenie starożytnych cywilizacji indiańskich?
Cortes jak i walczący pod jego rozkazami konkwistadorzy położyli kres istnienia państwa Azteków, zniszczyli jego struktury, przez co stworzyli impuls do upadku azteckiej cywilizacji oraz cywilizacji innych ludów meksykańskich, jak Zapoteków, Mixteków, czy w mniejszym stopniu Majów... Natomiast kulturowy i duchowy porządek państwa Azteków uległ procesowi rozkładu jak gdyby samoczynnie w zetknięciu z cywilizacją europejską. Proces oddolnej, a nie tylko narzuconej hispanizacji postępował gwałtownie obejmując indiańską arystokrację jak i zwykły lud.
Kości Cortesa przenoszone z różnych miejsc spoczęły ostatecznie, po wielu, wielu latach w ufundowanym prze zeń kościele pw Jesus Nazareno, gdzie pozostają tam do dziś. Dwukrotnie ukrywano je przed ludźmi, którzy usiłowali je zbezcześcić w ferworze dokonywania rozrachunku z własną przeszłością po uzyskaniu przez Meksyk niepodległości. Kryjówkę z kośćmi odnaleziono w 1946 roku i jej zwartość przeniesiono w obecne miejsce. Nikt nie składa kwiatów pod tablicą tego nieprzeciętnego człowieka. Nikt nie stawia mu pomników...
Ech..., każda epoka rządzi się swoimi prawami...
Buziaki jak zawsze :))))*