Historię
można zapisać słowem i można ją namalować.
Obraz do mojego wybranego fragmentu historii Meksyku zaczerpnęłam od Diego Rivery, a słowo od Bernala Diaza del Castillo i Jana Gacia - współczesnego historyka, podróżnika, fotografa, autora wielu książek.
Równie ciekawe są murale w korytarzu północnym, przedstawiające imperium Azteków, wielkie Tenochtitlan, wznoszące się na jeziorze Texcoco, a także majestatyczne wulkany Iztaccíhuatl – Biała albo Śpiąca Kobieta i Popocatépetl – Dymiąca Góra. Jest tam targ Tlatelolco z częścią kwiatową, warzywną, medyczną, mięsną, ceramiką na użytek domowy i religijny, tekstyliami i liśćmi palmy, a także częścią gdzie dokonywano wymiany towarów…
Przedstawieni są tam Taraskowie, zwani także Indianami Purepecha, którzy zajmowali się uprawą bawełny, barwieniem tkanin, łowieniem ryb… Jest tam młoda kobieta rozmawiająca z astronomem oraz staruszka ucząca dwóch młodych Indian, techniki malowania kodeksów …
Kolejny mural to kultura Huasteków, ludu zajmującego się rolnictwem, a przede wszystkim uprawą kukurydzy, kawy, owoców. Widać pola uprawne i narzędzia rolnicze, różne dania z kukurydzy oraz boginię kukurydzy Teozintle i wulkan Citlaltepetl.
Jest też roślina maguey, agawa, z której pobiera się ciecz i poddaje najpierw fermentacji, w wyniku której otrzymuje się napój alkoholowy zwany pulque, później destylacji, w wyniku której otrzymuje się tequilę. Z agawy sizalowej pozyskuje się włókna. Liście maguey moczy się i wyrabia z nich papier przeznaczony na kodeksy, na których spisywano historię ludów prekolumbijskich…
Ostatni Mural, to przybycie Hernana Cortésa do Veracruz w 1519 roku. Zdeformowana postać to sam konkwistador, przedstawiony zgodnie z badaniami antropologicznymi przeprowadzonymi przez Diego Riverę. Są tu niewolnicy, zwierzęta domowe przywiezione przez Hiszpanów do Ameryki, Indianka z dzieckiem o niebieskich oczach, wskazujących na rasę metyską, kapitan płacący podatek tak zwanego piątego reala, naznaczenie Indian i przywóz murzynów do Ameryki…
To
jak będzie napisana i jak będzie namalowana w dużej mierze zależy od twórcy słowa i obrazu…
Obraz do mojego wybranego fragmentu historii Meksyku zaczerpnęłam od Diego Rivery, a słowo od Bernala Diaza del Castillo i Jana Gacia - współczesnego historyka, podróżnika, fotografa, autora wielu książek.
Bernal
Diaz del Castillo urodził się w Hiszpanii w rodzinie szlacheckiej, a jako, że
był drugim, młodszym synem, Francisca Diaza del Castillo pozbawiono go prawa do
majątku. Bernal, obdarzony żyłką podróżnika wyruszył w świat. Podczas
konkwisty, jako żołnierz stanął przy Hernánie Cortésie. Ostatnią jego wyprawą
u boku hiszpańskiego konkwistadora, była wyprawa na Honduras, z której powrócił
do Meksyku zrujnowany zarówno pod względem materialnym jak i fizycznym. Stan
taki nie trwał długo. Bernal Diaz ożenił się z majętną Teresą Becerrą, a
odwiedziwszy Hiszpanię w 1539 roku upomniał się o majątek za zasługi i udział w
kolonizacji Nowego Świata. Późnej starości dożył na Dominikanie w Santiago de los Caballeros, gdzie przeprowadził się z
żoną Teresą, hodując pomarańcze i spisując swoje wspomnienia.
Jego oryginalne dzieło
liczyło cztery tomy i stało się sławne zanim je wydrukowano. Manuskrypt
odnaleziony w prywatnej bibliotece wydano drukiem prawie pięćdziesiąt lat po
śmierci Bernala Diaza. Obszerne fragmenty dzieła przełożyła na język polski
Anna Ludwika Czerny pod tytułem Pamiętnik żołnierza Korteza, czyli
Prawdziwa historia podboju Nowej Hiszpanii.
Dzieło to jest niezwykle
cennym źródłem historycznym, opisującym czyny Cortésa. Autor podaje dokładne
liczby, takie jak liczba żołnierzy, dotkliwość ran, maści, imiona i charaktery
koni, trudne indiańskie nazwy, niezwykłe zjawiska przyrody, stany pogody,
samopoczucie i nastrój żołnierzy we wszystkich okresach wyprawy…
Dzisiaj, tuż obok katedry, w
samym centrum starówki, na Zócalo
widnieje rozległa odkrywka archeologiczna, dowód głównej świętości Azteków, najprawdopodobniej
jednej z dwudziestu pięciu piramid zwieńczonej dwoma świątyniami, poświęconymi
bóstwu wojny i słońca, Huitzilopochtli i bóstwu deszczu i płodności, Tlalokowi,
wchodzącej w skład centrum sakralno-ceremonialnego Tenochtitlanu, które
większych budowli w sumie posiadało około osiemdziesięciu.
Zócalo. Między handlarzami a katedrą makieta Tenochtitlanu na jeziorze Texcoco |
Fragment Tenochtitlanu - miasta Azteków |
Odkrywka archeologiczna - przyziemia gigantycznej piramidy Templo Mayor |
Kiedy Bernal Diaz del
Castillo, schodził na równinę Meksyku z przełęczy między dwoma wulkanami Popo (Popocatépetl) i Itzta (Iztaccíhuatl)
z jego ust wypłynęły słowa zachwytu, godne wielkiego pisarza:
z jego ust wypłynęły słowa zachwytu, godne wielkiego pisarza:
Kiedy ujrzeliśmy tyle miast i wiosek pobudowanych na
wodzie (…) wpadliśmy w zdumienie. Oświadczyliśmy, że wydaje się to być
krajobrazem, o jakim opowiadają księgi Amadisa. Tyle tam było wież i świątyń, i
budowli wznoszących się wprost z wody, a wszystkie murowane z kamienia, że
niektórzy żołnierze nas pytali, czy to, co widzimy, nie jest snem. Widzieliśmy bowiem
rzeczy, jakich nigdy nie widziano ani o jakich nie słyszano!
A na widok zwiedzanego po
wejściu do miasta Meksyku placu w Tlatelolco u stóp tamtejszej Wielkiej Świątyni
wyraził się tymi oto słowami:
Byli między nami żołnierze, którzy znali rozmaite
strony świata, bywali w Konstantynopolu, i w całej Italii, i w Rzymie, otóż
mówili oni, że takiego placu, tak pięknie rozplanowanego, tak wielkiego, w
takim porządku i tak pełnego ludzi nie widzieli jeszcze.
Później dodał z nostalgią:
Dzisiaj wszystkie te cuda są zburzone, stracone i nic
z nich nie zostało!
Muzeum Antropologiczne w Meksyku - rynek w Tlatelolco |
Muzeum Antropologiczne w Meksyku - rynek w Tlatelolco |
Muzeum Antropologiczne w Meksyku - rynek w Tlatelolco |
Muzeum Antropologiczne w Meksyku - rynek w Tlatelolco |
Muzeum Antropologiczne w Meksyku - rynek w Tlatelolco |
Czy Hiszpanie musieli
zniszczyć Tenochtitlan? Odmienności religijne w renesansowej Europie
niekoniecznie musiały dawać powodu do niszczenia miejsc kultu innowierców. Ale w
tym wypadku chodziło o coś więcej. Po raz pierwszy Europejczycy spotkali się z
tak okrutną wersją religii. Gdy czyta się ówczesne kroniki, jak chociażby tę
Bernala Diaza del Castillo, wyczuwa się w ich treści przerażanie, wewnętrzny
bunt, protest, obrzydzenie, jakiego doznawali konkwistadorzy na widok ofiar z
ludzi masowo składanych pogańskim bóstwom. Szok to słowo zbyt słabe na
wyrażenie wewnętrznych doznań żołnierzy. Odnotowano, że w okresie panowania
ośmiu władców, od 1486 do 1502 roku, życie straciło osiemdziesiąt tysięcy
jeńców. Sami Hiszpanie po wejściu do miasta doliczyli się stu trzydziestu
tysięcy czaszek ludzkich, z których część nadziana była jeszcze na żerdzie, a inne
były już z drągów zdjęte i starannie ułożone w odpowiednich pomieszczeniach.
W muzeum na zamku Chapultepec
wystawiono do oglądania czternaście czaszek z dużymi otworami w skroniach, ślad
po nasadzeniu ich na żerdzie. Należały one do Hiszpanów, siedmiu mężczyzn i
siedem kobiet, pochwyconych w 1520 roku podczas wycofywania się niedobitków
armii Cortésa z Tenochtitlanu po noche
triste i złożeniu na ofiarę Quetzalcoatlowi – Upierzonemu Wężowi…
Składanie Indian w ofierze
bóstwom pogańskim poczytywane było za zbrodnię, co współczesnych także przyprawia o
dreszcze. Ale czy na przestrzeni wieków praktyki Azteków były odosobnione?
Znamy z historii wiele przypadków ludobójstwa, których nie sposób nawet wymienić!
Przypomnę jedynie nie tak odległe nam czasy rosyjskich gułagów i tworzonych
przez Niemców obozów zagłady, gdzie w równie okrutny sposób dokonywano eksterminacji
jeńców i przeprowadzano różnego rodzaju eksperymenty… Czyż nie są to
zatrważające liczby wiążące się z prowadzeniem nowego porządku?
Cortés próbował przekonać Montezumę
do zaniechania krwawych obrządków, rozcinania nożami z obsydianu piersi jeńców
i wyrywania jeszcze gorących serc i składania w ofierze bóstwom, a później
zrzucania ich ciał w dół, obcinania ramion i nóg, ściągania skóry z głowy i jej
wyprawiania z zachowaniem brody i włosów, aby móc je użyć w czasie świątecznych
orgii…
Pod wpływem usilnych próśb Montezuma zgodził
się jedynie na wygospodarowanie niewielkiego pomieszczenia na szczycie Wielkiej
Piramidy - Templo Mayor, z przeznaczeniem na chrześcijańską kaplicę, w której
ustawiono ołtarz z krzyżem i zawieszono obraz Matki Boskiej. Pogańscy kapłani
nie mogli się tam zbliżać, chyba że dla
palenia kadzideł i ustawiania świec płonących dniem i nocą oraz ozdabiania
ołtarza kwiatami – pisze Bernal Diaz del Castillo. Jeden ze starych
żołnierzy Cortésa pełnił tam obowiązki strażnika i zakrystiana. Zdarzało się
nawet, że w pomieszczeniu tym Hiszpanie odprawiali msze święte.
Ale Montezumie nie udało się
powstrzymać niezadowolenia w mieście. Pod koniec czerwca 1520 roku, kiedy
Cortés wrócił ze zwycięskiej wyprawy przeciw Narvaezovi, całe miasto wystąpiło
do walki z Hiszpanami, która trwała kilka dni. Zdeterminowani Mexikowie
postanowili wybić wroga do nogi. Konkwistadorzy zaatakowali Wielką Świątynię
przebijając się do niej stopień po stopniu. Walcząc zaciekle dopadli szczytu i
podpalili dwa sanktuaria, Huitzilopochtli i Tlaloca. Obrazu Matki Boskiej nie
znaleźli…
Po zdobyciu Tenochtitlanu
Cortés przejął królewską własność Montezumy. Na miejscu pałaców i ogrodów
władcy Azteków, w sąsiedztwie Wielkiej Świątyni – Templo Mayor wzniósł rezydencję,
nowy pałac, o trzy arkadowych kondygnacjach, na wzór toskański.
W 1562 roku król Filip II
kupił tę posiadłość od spadkobierców Cortésa, z przeznaczeniem na siedzibę
wicekrólów. Od tej pory pałac stał się oficjalnym gmachem państwowym i w takim
charakterze pozostał do dziś.
Prezydent republiki
meksykańskiej odwiedza Pałac Narodowy każdego roku, ażeby na pamiątkę
rozpoczęcia zrywu niepodległościowego w 1810 roku, uderzyć w dzwon.
Po lewej długa kolejka do Pałacu Narodowego i katedra w tle na Zócalo |
Pałac Narodowy w Meksyku - środkowa kondygnacja z freskami Diego Rivery |
Wewnętrzny dziedziniec Pałacu Narodowego |
Egzotyczna roślinność w ogrodzie pałacowym |
Wspaniałe egzemplarze kaktusów |
W podcieniach Pałacu Narodowego |
Dwa lata temu, czternastego
listopada mogłam i ja zwiedzić ten zabytek, którego wnętrza wyposażono we
wspaniałe dzieła sztuki, których niestety, stwierdzam z wielkim żalem, nie
mogłam sfotografować.
Aparat fotograficzny wyjęłam
z mojego małego podróżnego plecaka dopiero na zewnątrz, bo oto moim oczom
ukazały się słynne murale – freski Diego
Rivery.
Po raz pierwszy z tym
nazwiskiem spotkałam się jedenaście lat temu, kiedy to na ekrany kin wszedł
biograficzny film o meksykańskiej malarce Fridzie
Kahlo. Owocem uczuć obojga artystów był związek małżeński zawarty w 1929
roku. Małżeństwo Fridy i Diego było bardzo burzliwe. Oboje nieustępliwi, o
porywczych charakterach często spierali się między sobą i godzili. Mimo
licznych romansów obojga, przelotnych znajomości i rozwodu, para wróciła do
siebie poprzez zawarcie drugiego małżeństwa. Jednak nieporozumienia sprawiały,
że oboje mieszkali po sąsiedzku.
Po
śmierci Fridy, Diego utrzymywał jej rodzinny Niebieski Dom, w którym dwa lata po jego śmierci utworzono Muzeum
poświęcone Fridzie Kahlo. Podczas przebudowy domu w ściennej szafie znaleziono
sto osiemdziesiąt strojów z regionu Oaxaca, jak również kolczyki od Picassa,
szale, buty, biżuterię. Przedmioty te pokazano na wystawie zorganizowanej z
okazji stulecia urodzin artystki.
Pamiętam, że oglądając film,
specjalnie nie zachwyciłam się postacią Diego Rivery, meksykańskiego działacza
politycznego ruchu komunistycznego, malarza, grafika, architekta, współtwórcy
narodowego programu sztuki meksykańskiej, nawiązującej do tradycji
prekolumbijskich…
Ale to, co zobaczyłam nad
głównymi schodami i w północnym korytarzu na pierwszym piętrze Pałacu
Narodowego wpłynęło na większe moje zainteresowanie tym artystą. Jego znajomość
historii sięgająca czasów Montezumy i Cortésa, jego osobista wizja dziejów
Meksyku przedstawiona obrazem zmusiła mnie do refleksji, do głębszej analizy
porządku świata, niemalże sielankowego, sprzed przybycia białego człowieka, i sielankowej
przyszłości opartej na poglądach niemieckiego filozofa, działacza rewolucyjnego
Karola Marksa, który wprowadził lud robotników, chłopów i żołnierzy do Ziemi
Obiecanej, jaką była Rosja radziecka.
Kiedy Diego Rivera
przystępował do pracy w Pałacu Narodowym miał czterdzieści trzy lata, kiedy ją
kończył dochodził pięćdziesiątki. Był już wtedy po pobycie w Rosji radzieckiej,
gdzie spędził kilka jesienno-zimowych miesięcy na zaproszenie Stalina, któremu
zależało na propagandzie komunistycznej także i w Meksyku. Podczas tej wizyty, Stalin
dobrze wykorzystał państwowych propagandystów i pokazał Riverze Rosję taką, jaką
chciał mu pokazać. Diego Rivera wrócił z podróży zaczadzony komunizmem i sztuką
proletariacką jako narzędziem zaangażowania się w zmianę świata, czyli
wprowadzaniem kolejnego nowego porządku. Odtąd sztuka miała być czytelna dla
mas, w większości analfabetów.
Na szczęście tak pojmowana
przez Riverę sztuka i misja malarza została nieco zachwiana w wyniku podróży do
stanów Zjednoczonych na zaproszenie tamtejszych kapitalistów. I tak oto
nieświadomy jeszcze wówczas najkrwawszej utopijnej w dziejach ludzkości, wizji
radzieckiej, zderzył się pragmatyczną wizją amerykańską.
Wchodząc po schodach
obserwowałam gigantycznych rozmiarów fresk, malarską wizję starego i nowego.
Stary ukształtowany od wieków porządek, może nie do końca doskonały, ale do
zaakceptowania przez tubylców ten, co minął bezpowrotnie, zajmował dolne partie
murów klatki schodowej, nowy zaś chaotyczny i brutalny wyrastający ze starego,
charakteryzujący się krwawym wtargnięciem obcej cywilizacji rozciągał się w
górnych partiach ścian…
Na pierwszej ścianie, prostopadłej
do pięciu niszy z kolejnymi freskami, Diego Rivera przedstawił La
lucha de classes, zmiany
zachodzące na świecie w latach dwudziestych i trzydziestych dwudziestego wieku,
głównie w Europie, jak na przykład rodzący się faszyzm i wspaniałe nowe oblicze
Rosji pod czerwonymi sztandarami z sierpem i młotem. Zmianom tym patronuje
Frida i Krystyna Kahlo – nauczycielki marksizmu. Nad całością zaś czuwa Karol
Marks z napisem wyrwanym z Kapitału: Cała
historia ludzkich społeczeństw, aż do czasów obecnych, jest historią walki
klas.
Na przeciwległej ścianie, Diego
namalował La leyenda de Quetzalcoatl…
Pierwszy z lewej to La lucha de classes /Karol Marks w górze, Frida Kahlo na dole fresku/ |
W środku - inwazja francuska, z prawej La leyenda de Quetzalcoatl - Pierzastego Węża |
W pięciu niszach na wprost
wchodzących wyrastają kolejne obrazy. Widzimy piętnowanie rozpalonym żelazem
skrępowanego sznurami Indianina, przywiązaną do pala ofiarę inkwizycji, chrzest
Indian i ich nawracanie, przymus pracy…
Środkowa scena prezentuje zryw Meksyku
do niepodległości, z księdzem Miguelem Hidalgo, w otoczeniu zbuntowanych
kapitanów armii wicekróla. Nie zabrakło tam drugiego bohatera buntu, księdza José
Marii Morelosa z charakterystyczną, piracką opaską na skroniach i meksykańskiego cesarza Augustyna Iturbida, rozstrzelanego przez swoich jako jednego z
pierwszych w długim scenariuszu wzajemnego mordowania się polityków, a także dziewiętnastowiecznych socjalistów z hasłem na
czerwonym sztandarze, ponad
chorągwią z Matka Boską z Guadalupe...
Rewolucja Meksykańska - 1910 rok / Niepodległość Meksyku / Prawa Reformy 1856-57. |
Dolna część muralu - Konkwista Tenochtitlanu - 1521 rok |
Trzy środkowe freski Diego Rivery |
Następna nisza to ludzie z połowy dziewiętnastego stulecia z indiańskim prezydentem Benito Juárezem i księdzem Miguelem
Hidalgo – największym bohaterem narodowym Meksyku i wystrojonym we frak
Zapotekiem z kartą o reformie - aktem oddzielenia Kościoła od państwa, co w
praktyce skutkowało nie tylko odebraniem Kościołowi ziem i nieruchomości, ale i
rozwiązaniem wielu zakonów i ograbieniem ich z ruchomej własności, przy tym z jakże
zasobnych bibliotek, które bezpowrotnie przepadły. Nie brak tam i karykaturalnego
przedstawienia ludzi Kościoła, nad wyraz otyłego franciszkanina i szyderczo
spoglądającego biskupa...
Niepodległość Meksyku / Prawa Reformy 1856-57z Benito Juarezem / Inwazja Stanów Zjednoczonych |
Walka klas / Inwazja francuska / Rewolucja Meksykańska / Niepodległość Meksyku |
Kolejne pole w arkadzie poświęcone zostało
rewolucji meksykańskiej z 1910 roku, zwolennikom reżimu Porfirio Diaza –
człowieka obwieszonego medalami, którego symbolem władzy są szyby naftowe i
nowa generacja ludzi pod przewodnictwem Francisco Madero, który obalił rządy
poprzednika populistycznymi hasłami: Ziemi, Wolności i Chleba, wypisanymi na czerwonym
transparencie. Rewolucja meksykańska a właściwie wojna domowa trwająca dziesięć
lat pochłonęła blisko dwa miliony ofiar…
Dwa skrajne pola w arkadach, Diego Rivera poświęcił
amerykańskiej inwazji na Meksyk w 1847 roku, zakończonej zdobyciem przez
generała Scotta stolicy i zamku Chapultepec. W wyniku sprowokowanej
przez generała Santa Ana wojny z Ameryką, Meksyk utracił na rzecz Stanów
Zjednoczonych połowę swojego terytorium, zamienionego na Kalifornię, Arizonę, Nowy Meksyk, Utah, Kolorado i
Teksas.
Druga interwencja w drugiej skrajnej niszy to tym
razem interwencja francuska z lat 1862-1867. Osadzony przez cesarza Napoleona
III na tronie Maksymilian Habsburg doprowadził do próby obalenia republiki na
rzecz monarchii konstytucyjnej. Próba się jednak nie powiodła i cesarz
Maksymilian I na Wzgórzu Dzwonów w Queretaro został rozstrzelany wraz z dwoma
generałami meksykańskimi…
Z przewodnikiem meksykańskim w północnym korytarzu Pałacu Narodowego |
Równie ciekawe są murale w korytarzu północnym, przedstawiające imperium Azteków, wielkie Tenochtitlan, wznoszące się na jeziorze Texcoco, a także majestatyczne wulkany Iztaccíhuatl – Biała albo Śpiąca Kobieta i Popocatépetl – Dymiąca Góra. Jest tam targ Tlatelolco z częścią kwiatową, warzywną, medyczną, mięsną, ceramiką na użytek domowy i religijny, tekstyliami i liśćmi palmy, a także częścią gdzie dokonywano wymiany towarów…
Po lewej władca Azteków Huey-Tlatoani i Tenochtitlan wznoszące się na jeziorze Texcoco |
Mieszkańcy Tenochtitlanu |
Przedstawieni są tam Taraskowie, zwani także Indianami Purepecha, którzy zajmowali się uprawą bawełny, barwieniem tkanin, łowieniem ryb… Jest tam młoda kobieta rozmawiająca z astronomem oraz staruszka ucząca dwóch młodych Indian, techniki malowania kodeksów …
Diego Rivera pokazał także kulturę
Zapoteków i Mistyków z Oaxaca, którzy
posiedli sztukę układania piór i zajmowali się złotnictwem. Jest tam dwóch
wojowników w strojnych pióropuszach i grupa Indian zbierająca złoto w rzece,
pokazana jest obróbka metali ze szlachetnymi kamieniami…
Następny fresk, to kultura Totonaków, ludu prekolumbijskiego,
zamieszkującego wschodnie wybrzeże i górzyste tereny Meksyku, a obecnie
północną część stanów Veracruz i Puebla. Jest tu przywódca Azteków pobierający
daninę – trybut od wodza Totonaków, który płaci kakaem, tabaką i regionalnymi
owocami…
Wódz Azteków pobiera trybut od wodza Totonaków |
Kolejny mural to kultura Huasteków, ludu zajmującego się rolnictwem, a przede wszystkim uprawą kukurydzy, kawy, owoców. Widać pola uprawne i narzędzia rolnicze, różne dania z kukurydzy oraz boginię kukurydzy Teozintle i wulkan Citlaltepetl.
Diego Rivera pokazuje także
owoc tropiku – kakao, który zbiera się w tradycyjny sposób, łuska się suszy na
ziemi, następnie praży i rozciera… Choco-atl
w języku nahuatl znaczy gorzka woda,
którą nazywano również napojem bogów,
a dziś jest powszechnie znana jako czekolada...
Jest też roślina maguey, agawa, z której pobiera się ciecz i poddaje najpierw fermentacji, w wyniku której otrzymuje się napój alkoholowy zwany pulque, później destylacji, w wyniku której otrzymuje się tequilę. Z agawy sizalowej pozyskuje się włókna. Liście maguey moczy się i wyrabia z nich papier przeznaczony na kodeksy, na których spisywano historię ludów prekolumbijskich…
Drogocenna agawa el maguey |
Ostatni Mural, to przybycie Hernana Cortésa do Veracruz w 1519 roku. Zdeformowana postać to sam konkwistador, przedstawiony zgodnie z badaniami antropologicznymi przeprowadzonymi przez Diego Riverę. Są tu niewolnicy, zwierzęta domowe przywiezione przez Hiszpanów do Ameryki, Indianka z dzieckiem o niebieskich oczach, wskazujących na rasę metyską, kapitan płacący podatek tak zwanego piątego reala, naznaczenie Indian i przywóz murzynów do Ameryki…
El arribo de Hernan Cortes - 1519 rok |
Diego Rivera własny dom zbudował w dzielnicy San Angel, w sąsiedztwie Coyoacanu. Bywały okresy, że
mieszkał tam razem z Fridą, której wygospodarował oddzielny apartament. Dla
siebie zarezerwował większe pomieszczenia z powodu odwiedzających go licznie
gości i z potrzeby na przestrzeń do zainstalowania swojej ogromnej kolekcji starożytnych
zabytków sztuki indiańskiej. Obiektów tych zgromadził taką ilość, iż zamierzał
wznieść własne muzeum. Na obrzeżach miasta kupił nieużytki z myślą o
uprawie zdrowej żywności, a kiedy w latach
czterdziestych ubiegłego wieku zdobył większe fundusze, zabrał się za budowę ogromnego budynku, wzorując
się na architekturze świątyń Tolteków i Teotihuacanu. Trzykondygnacyjny gmach Anahuacalli
z czarnego tufu wulkanicznego, zaprojektował sam i umieścił w nim kilka tysięcy najcenniejszych obiektów reprezentujących
wszystkie najważniejsze kultury i cywilizacje starożytnego Meksyku.
Jak widać był namiętnym kolekcjonerem sztuki prekolumbijskiej. W pięćdziesiątą rocznicę śmierci artysty, w dwa tysiące siódmym roku, zorganizowano w meksykańskiej stolicy klika ważnych wystaw. Najcenniejsze obiekty, starannie wyizolowane z mnogości Anahuacalli pokazano w Muzeum Antropologicznym. Pozwoliło to skupić uwagę na artyzmie starożytnych mistrzów o wrażliwości nie ustępującej w niczym współczesnym twórcom. Wiele z tych obiektów posłużyło Riverze jako modele. Niektóre figurki obecne są we freskach na ścianach Pałacu Narodowego. Znajomość sztuki starożytnej i starożytnej historii inspirowała poczynania Diego Rivery jako malarza. W związku z tym zamiłowaniem jego malarstwo osadzone jest głęboko w przeszłości sprzed konkwisty.
Jak widać był namiętnym kolekcjonerem sztuki prekolumbijskiej. W pięćdziesiątą rocznicę śmierci artysty, w dwa tysiące siódmym roku, zorganizowano w meksykańskiej stolicy klika ważnych wystaw. Najcenniejsze obiekty, starannie wyizolowane z mnogości Anahuacalli pokazano w Muzeum Antropologicznym. Pozwoliło to skupić uwagę na artyzmie starożytnych mistrzów o wrażliwości nie ustępującej w niczym współczesnym twórcom. Wiele z tych obiektów posłużyło Riverze jako modele. Niektóre figurki obecne są we freskach na ścianach Pałacu Narodowego. Znajomość sztuki starożytnej i starożytnej historii inspirowała poczynania Diego Rivery jako malarza. W związku z tym zamiłowaniem jego malarstwo osadzone jest głęboko w przeszłości sprzed konkwisty.
Pisząc ten post zastanawiałam
się jak długo istota ludzka może przetrwać na Ziemi, z której człowiek na swoją
zgubę czyni jedną globalną wioskę, a nadmiernie eksploatowana natura odgrywa
swoje makabryczne przedstawienie.
Zachłanność, chęć posiadania w nadmiarze
przez jednych, bieda i głód drugich, niesprawiedliwość społeczna nieuchronnie
zmierzają ku zagładzie.
Które czasy były lepsze, czy te, w których jedne
cywilizacje upadały ustępując miejsca następnym, zdrowszym i bardziej
nowoczesnym, czy te obecne, z nierównomiernym rozmieszczeniem ludności, zbyt szybko
rosnącą populacją i złym gospodarowaniem zasobami?
Czy Ziemia będzie w stanie
wykarmić swoich mieszkańców, czy na wyjałowionych obszarach człowiek ponownie
będzie mógł siać i zbierać plon? Kto ma prawo żyć, a kogo zabiją przedwcześnie
rządzące elity?
Polityka prorodzinna czy
pronatalistyczna to jedna wielka bzdura, uśpienie czujności obywateli, nękanie
podatkami, wysokie kredyty, których często pozbawiani pracy ludzie nie są w
stanie spłacić, a ich długi wzbogacają nieliczną grupę i tak już nieprzyzwoicie
bogatych oligarchów…
Niccolò Machiavelli formułując tezę,
iż w działaniu cel uświęca środki, nie przypuszczał, jak wiele nadużyć i
podłości zostanie usprawiedliwionych nadrzędnym dobrem celu, który wytyczy
sobie jakiś człowiek. Rozumiejąc państwo jako twór złożony z władcy i
podporządkowanych mu jednostek, mało interesował się społeczeństwem. Jego
absolutne nowatorstwo polegało na tym, że traktował państwo jako twór
całkowicie ludzki, bez pierwiastka boskiego, do którego przydatna była według
niego wiedza psychologiczna. Polityka w jego mniemaniu nie obejmowała już wychowania,
realizacji ideałów czy moralności…
Ech…, książka Zwierzęce
instynkty autorstwa dwóch wybitnych amerykańskich ekonomistów, w tym
laureata Nagrody Nobla, stała się pretekstem do dyskusji na temat sił rządzących
globalną gospodarką. Tezy przedstawione przez autorów głęboko wnikają w teorię
ekonomii i istotę natury ludzkiej…
Moim zdaniem przetrwanie gatunku ludzkiego możliwe jest jedynie poprzez kolonizację innej planety! Zglobalizowana Ziemia nie zaspokoi zwierzęcych instynktów człowieka!
Moim zdaniem przetrwanie gatunku ludzkiego możliwe jest jedynie poprzez kolonizację innej planety! Zglobalizowana Ziemia nie zaspokoi zwierzęcych instynktów człowieka!
Potwierdzenia słów, mamy tutaj niezły Meksyk nie musiałam szukać. Kraj rządzi się swoimi pisanymi i niepisanymi prawami. Na potwierdzenie tego pokażę kilka zdjęć z nieplanowanej parady w stolicy Meksyku, która miała miejsce na długo przed wschodem słońca. Turysta musi wiedzieć, że niczego nie może sobie tutaj zaplanować, bo w każdej chwili jego plany mogą lec w gruzach, w każdej chwili ulice miasta mogą zostać zablokowane nieprzewidzianymi manifestacjami, zgromadzeniami, pochodami... Podróżnik musi mieć zawsze duży zapas czasu i uzbroić się w nie lada cierpliwość, tak jak było to w moim przypadku, kiedy na lotnisko wyjechałam z bardzo dużym zapasem czasu i już w niewielkiej odległości od hotelu zapas ten wyczerpałam, czekając półtorej godziny w mroku w bocznej uliczce, na spontaniczną defiladę jakiś formacji konnych, pieszych i zmechanizowanych, wojskowych i innych być może cywilnych...
Witaj, Ewuniu :)
OdpowiedzUsuńMasz niewyobrażalne szczęście, że było Ci dane tam pojechać i na własne oczy ujrzeć bogactwo kultury meksykańskiej. Znam wiele anegdot i mitów, które można by tłumaczyć na różne sposoby, ale prawda jest nawet dużo piękniejsza i wciąż nie odkryta. Pamiętam, jak przy okazji śmierci N. Armstronga, pierwszego człowieka na Księżycu, dowiedziałam się także, że był on wielkim pasjonatem kultury azteckiej, dużo podróżował, na własną rękę, często z podobnymi do siebie zapaleńcami po regionie Środkowej i Południowej Ameryki. Idąc tropem mitów, legend etc, penetrował zapomniane czy też raczej wciąż nie odkryte przez świat jaskinie, w których Aztekowie mieli nie tyle gromadzić swe skarby, co raczej miały one dla nich być przejściem w Zaświaty. Aztekowie wierzyli, że przejście takowe znajduje się głęboko pod Ziemią. Któżby przypuszczał, że Neil da się uwieść takim opowieściom.... tymczasem najgłośniej o cudach w dżungli etc, prawią właśnie sympatycy teorii Danikena, czyżby Neil także był jej zwolennikiem? Ale mniejsza oto...
Twoje zdjęcia powalają kolorami. Obrazy, które od razu przywiodły mi przed oczy wspomnienie filmu "Frida", wprost bajeczne i także i mnie szlag trafia, że Amerykanie nie poznali się na tego rodzaju sztuce. To żaden kicz, przynajmniej daleko mu do bzdet pokroju Puszki Campbella, A Warhol alias "Warchoła", jak ja Go nazywam, nie mam pojęcia, co w nim świat widzi. Toż to taka męska wersja Lady Gagi tyle że w malarstwie.
No nic...
Piękne zdjęcia, jak zawsze ciekawy opis i moc pozytywnych wibracji płynących z bogatych doświadczeń. Mam nadzieję, że zdrowiejemy, że apetyt na życie nie powraca a w prywatnym gniazdku, wszystko zaczyna powracać do harmonii, czego życzę z całego serca. :)))
Trzymaj się, Słońce :) :**** (Ćmok)
Twój komentarz i informacja o Neilu Armstrongu skłoniły mnie jeszcze do napisania kilku ciekawych słów o Diego Riverze. Potraktuj ten wpis jako moją odpowiedź na komentarz. Zapraszam więc po raz kolejny do lektury fragmentu o Diego Riverze. Myślę, że powinnam była od razu napisać o jego pasji...
UsuńJak zwykle całuski przesyłam i dziękuję za komentarz :)
Kolorowo,historycznie,artystycznie.Dziekuje.To jest naprawde blogoslawienstwo,ze mozemy poznac to co nas interesuje w sposob jaki nas interesuje.Ja, aktualnie, jestem w procesie poznawania kultury i natury narodu Meksyku przez poznanie wspolczesnych obywateli tego kraju. Bardzo to jest interesujace.Pozdrawiam serdecznie.
UsuńPoprzez "poznawanie kultury i natury narodu Meksyku" rozumiem, że obecnie tam przebywasz?
UsuńNiewątpliwie jest to kraj kontrastów pod każdym względem...
Mnie jednak najbardziej podobał się dwudniowy wypoczynek w Acapulco, z dala od wszelkich problemów... To była odrobina mojego luksusu, którego człowiekowi czasami potrzeba, żeby odreagować całe to zło, które nas otacza...
Ściskam serdecznie :)
Meksyk - to moje nierealne marzenie, ale dzięki Tobie mogę zwiedzić kawałek świata. Piękne zdjęcia. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKrótko przed wyjazdem do Meksyku, moja była uczennica napisała do mnie ze Stanów Zjednoczonych, że jej wielkim marzeniem jest wyjazd do Meksyku. Pomyślałam wtedy, że mnie jednak nie stać na taką podróż i marzyć o niej nie będę. Nawet nie przypuszczałam, że kilka miesięcy później dzięki mojej przyjaciółce pojadę do Meksyku i na Kubę.
UsuńSzczerze mówiąc bardziej podobała mi wyspa, jej plaże zawsze ciepłe z białym jak śnieg piaskiem, taki rajski obrazek z katalogów biur podróży...
Nierealne w każdej chwili może stać się realne! Czego Ci z całego serca życzę :)
Fajny reportaż. A co do Rivery, to był to zagorzały komunista o odchyleniach trockistowskich. Najpierw hołubiony przez samego Stalina, był nawet na trybunie mauzoleum Lenina podczas obchodów 10 rocznicy Rewolucji w Moskwie w 1927 roku,a więc był VIP-em albo inaczej nazywanym "pożytecznym idiotą"; podobno został zwerbowany przez CzeKa (protoplastę NKWD), później był wykorzystany do zgładzenia Trockiego. Bo to on namówił Fridę Khalo do przechowania u siebie głównego wroga Stalina, zaraz po uzyskaniu przez niego, od rządu Meksyku, azylu politycznego. I tyle.
OdpowiedzUsuńDodam jeszcze, że w ZSRR zaaplikowano mu bombę kobaltową, która miała zapobiec postępującemu rakowi, zdiagnozowanemu jeszcze w Meksyku. Niestety rak rozprzestrzeniał się, a kiedy Diego wrócił do kraju, pewnego dnia wkroczył do Hotelu del Prado i własnoręcznie namalował na fresku "Sen w niedzielne popołudnie w Parku Alamada" napis: "Dios no exsiste, Bóg nie istnieje". Dwa dni później zwołał konferencję prasową i oznajmił publicznie: "Jestem katolikiem". Następnego dnia w prasie znaleziono oświadczenie następującej treści: "Wyznaję Dziewicę z Guadalupe. Była sztandarem Zapaty, jest symbolem mojego kraju. Jest moim pragnieniem zadośćuczynienia moim ziomkom, meksykańskim katolikom, którzy stanowią 96 procent ludności kraju"
UsuńZmarł w swojej pracowni, odwiedziwszy uprzednio dom w Guanajuato, w którym przyszedł na świat. Ponoć długo patrzył z ulicy w jego okna i płakał.
Tak jak pisałam, życzenia zmieszania jego prochów z prochami Fridy Kahlo nie spełniono. Pochowano go w Panteonie Dolores na jednym z największych cmentarzy Meksyku, położonym na zachód od miasta na terenie Chapultepec Park...
Pozdrawiam ciepło:)))*