środa, 23 lipca 2014

Wąwóz Saklıkent i NWO czyli coś niecoś o Nowym Porządku Świata



  cd  W ilu miejscach można być tylko jednego dnia, ile można przeżyć, ile   zobaczyć, ile zmysłów można porazić zamykając za sobą drzwi domu.
Czasami nie mogę uwierzyć w to, że w ciągu kilku godzin, ba, kilku minut, sekund wydarzyło się aż tyle!
    Ci co mnie znają, wiedzą już, że od dawna nie oglądam telewizji i że nade wszystko cenię sobie czas spędzony aktywnie na łonie natury. Być może kiedyś moja kondycja osłabnie i wówczas świat będę podziwiać z innej perspektywy, w inny sposób, ale póki co cieszę się, że moje fizyczne możliwości przewyższają często możliwości znacznie młodszych ode mnie osób i pozwalają mi na odcięcie się od wszelkich mediów, ogłupiających człowieka. Nie dam się zamknąć w domu przed szklanym ekranem i nie zrozumie mnie ten, kto jest jego niewolnikiem.

   
Moje emocje związane z moim odkrywaniem świata mogę porównać do emocji ślepca, który nagle odzyskał wzrok i oniemiał z wrażenia na widok tego co ujrzał.
    Nie wszyscy posiadają taki dar i w błękicie na przykład nieba nie widzą niczego szczególnego, pod warunkiem że jest błękitne, chi, chi, chi i nie osnute sztuczną chmurą wywołaną przez opryski kancerogenną mieszaniną, która rozłożona w czasie drąży kamień jak przysłowiowa kropla wody, rujnuje nasze zdrowie, które z każdym oddechem obniża naszą odporność immunologiczną, a z każdą kroplą deszczu skaża glebę, która nas żywi.
    Nie, nie, nie! Nie jestem oszołomem! Ale ten kto w to nie wierzy, może mnie tak nazywać. Obserwuję niebo i potrafię odróżnić zwykłe smugi kondensacyjne pozostawione na niebie przez przelatujące samoloty, od smug chemical trails (chemtrails), które krzyżują się jak szachownica, rozrastają w szerokość, po czym zbitymi w jedną masę kłębuszkami zasłaniają cały błękit nieba i odbijają promienie słoneczne. Nie tak dawno, zaledwie kilka dni temu kiedy zastanawiałam się nad faktem barku owych smug nad moją głową w ostatnich dwóch a może nawet trzech miesiącach, to one znowu się pojawiły...

   
Dziwię się, a wręcz nie rozumiem tych co wybierają się na wycieczkę do lasu ze słuchawkami w uszach, albo wjeżdżają samochodem na leśną polanę z nastawionym na cały regulator głośnikiem radiowym lub odtwarzaczem płyt CD, po czym z niego wysiadają i przez otwarte okna nadal słuchają jazgotu dobiegającego z wewnątrz, który mocno drażni tych co pragną posłuchać innej muzyki, innego śpiewu.
    - Po co zatem walą na łono natury?
    A no pogadać przez telefon komórkowy. Wczoraj na ten przykład, podczas mojej rowerowej przejażdżki, zrobiłam sobie krótki przystanek na plaży Pólka.
    - I co widzę?
    Jeden facet nerwowo chodzi wzdłuż brzegu rzeki i oczywiście rozmawia przez telefon, drugi zaś obserwuje jak jego dziecko karmi bułkami kaczki, a dwie towarzyszące im panie ściskają w dłoniach...  - no co ściskać mogą? Oczywiście telefony komórkowe!
    - Jaki zatem wniosek?
    Połowa z nas nie dostrzega tego co się wokoło dzieje.
    Dzisiaj rzadko kto chodzi na Pólko pieszo, z plecakiem, bez zbędnego sprzętu, dzięki któremu poprzez satelity zawsze można człowieka namierzyć czyli zlokalizować.

   
W wolne od pracy dni, tak zwane z angielska weekendy, ludziska tłumnie przyjeżdżają samochodami na Pólko, z bagażnikami upchanymi czym tylko się da. Na szczęście sprzątają po sobie i mnóstwo plastikowych butelek i kolorowych opakowań po sztucznej żywności wrzucają do śmietników poustawianych w wielu miejscach albo palą w ogniskach.

   
Kiedy ja byłam dzieckiem, na plażę nie zabierałam niczego. Pamiętam nawet dzień, w którym nauczyłam się pływać..., chi, chi, chi... pieskiem. Po szkole, poszliśmy sporą grupą kolegów i koleżanek nad rzekę, na Zajmę i właśnie tam to się stało. Nie miałam na sobie modnego stroju kąpielowego, jedynie zwykłe, jedwabne, bladoróżowe i nieco rozciągnięte bo niestety bez lajkry majtki, tak jak zresztą wszyscy. Wówczas to, po raz pierwszy oderwałam stopy od dna...
    Rodzice nigdy nie towarzyszyli mi w tego typu zajęciach. Wszystkiego uczyłam się sama. Czasami na gwiazdkę pod choinkę dostawałam tylko odpowiedni sprzęt: łyżwy, sanki, narty - deski... i byłam puszczana na głęboką wodę...
    Dzisiaj dzieci wyposaża się w gadżety takie jak na przykład zegarki, w których ukryte są chipy ułatwiające rodzicom zlokalizowanie dziecka. Mnie nikt nie pilnował, nie monitorował, nie śledził. Łaziłam po drzewach, wspinałam się na szczyty przedszkolnych przeplotni... i słowo daję nikt mnie nie straszył, że spadnę i się zabiję, że się utopię. A jak już kiedyś spadłam, nie z mojej winy zresztą, tylko źle przymocowanej poprzeczki na której się huśtałam, to nikomu o tym nie mówiłam ze wstydu...   

    Ech, przyszłość z wszczepionymi pod skórę chipami wcale nie jest  tak odległa jak nam się wydaje, bowiem człowiekiem manipuluje się w taki sposób, że w końcu sam domagać się będzie wszczepienia go. Media zatrują ludziom umysły
tak, że bać się będą własnego cienia i wszędzie widzieć będą tylko wrogów..., ale, ale,  to temat rzeka... i może innym razem..., tymczasem wracam do... mojej czerwcowej soboty, przesyconej widokami ruin starożytnych licyjskich miast Patary, Ksantos, Letoon i Tlos, która zakończyła się wycieczką do Wąwozu Saklıkent  wyrzeźbionego w Górach Akdağlar przez rzekę Ešen.

   
Niezwykłe przeżycie. Cały kanion ma osiemnaście kilometrów długości i oczywiście można go przejść pod warunkiem, że to lato i wody w kanionie jest mało, no i ma się do tego odpowiedni sprzęt.
    Miejscami ściany wąwozu mają trzysta metrów wysokości, a przejścia są tak wąskie, że nie przepuszczają promieni słonecznych do jego dna.
    Turysta, taki jak ja może próbować przejść czterokilometrowy, powiedzmy dość łatwy odcinek.
    Poinformowana przez moją przewodniczkę, co powinnam, a czego nie, wyruszyłam na podbój kanionu. W autokarze zostawiłam prawie wszystkie moje rzeczy. Pod szeroką chustą miałam jedynie czarną bieliznę a na nogach buty - specjalnie do tego celu przywiezione i chi, chi, chi, oczywiście telefon komórkowy w dłoni, ale nie po to żeby przez niego gadać, tylko robić zdjęcia. Bałam się, że aparat fotograficzny wart kilka tysięcy złotych może wpaść do wody przy ewentualnym upadku. Telefonu nie byłoby mi żal. Jednak nie upadłam, co przytrafiło się pewnej kobiecie, która utytłała się cała błotem i niestety poobijała dość boleśnie.
    Najtrudniejszy był początek dostępnej turystom trasy, jako że właśnie tam wpadały z gór rwące strumienie i mieszały się z biało-szarą błotnistą wodą rzeki.

   
Ja to mam szczęście, bo kiedy potrzebuję wsparcia, to zawsze pojawi się jakiś Anioł Stróż, w najtrudniejszym przejściu poda rękę i przeprowadzi bezpiecznie. Chi, chi, chi, a może to ja byłam dla niego świętym Krzysztofem?
    W takich miejscach stoją tubylcy z aparatami fotograficznymi, robią zdjęcia i przy wyjściu z wąwozu sprzedają je.
    Tak na oko przeszłam około dwóch kilometrów w jedną stronę. Ze względu na przeszkodę, której nikt nie pokonał, a próbował, wróciłam z powrotem. Po obu stronach owej przeszkody tkwiły zbyt wysokie do sforsowania głazy. Po jednym można by było się wdrapać tytłając w błocie całemu ryzykując oczywiście ześlizgnięciem się, jako że woda płynęła tam wartko. Przed drugim kamieniem zaś, błotnisty dół sięgał pachwin i trudno było oderwać nogi od grząskiego dna.
    Ci co mieli nieodpowiednie obuwie, tracili je, niektórym pękały paski od sandałów i brnęli w błocku tylko w jednym.
    Powietrze w kanionie było świeże, dobrze przefiltrowane i warto było podjąć trud przejścia nawet kilkudziesięciu metrów. Ci co nie lubią takich przygód obserwowali z drewnianych tarasów
tych co je lubią .
    Wspaniała przygoda! A następnego dnia, w niedzielę były inne błota i cudowny rejs po rzece Daylan oraz plaża Iztuzu. 





































Sobota, 7 czerwca 2014 roku
cdn

21 komentarzy:

  1. Swietnie,Ewa! widzisz i kozystasz z dobrego kiedy masz to do dyspozycji. Malo tego,taki post,inspiruje i podbudowuje innych.Dziekuje!
    Skaly ladne, i jaka przygoda! Pozdrawiam Serdecznie. .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Tereniu, moja wierna Czytelniczko.
      Dziękuję za miłe słowa komentarza i ściskam serdecznie :))*

      Usuń
  2. Witaj, nimfo wodna :D Widzę, że odcisnęłaś czy raczej napisałaś ślad po sobie w tym zjawiskowym miejscu, oby zachował się jak najdłużej.

    Wąwóz jest cudowny, dokładnie widać ślady wody, które przez tysiące albo i mln lat żłobiły koryto, ale najbardziej spodobały mi się te niecodzienne kontury/krawędzie ze zdjęć 3, 4 i 5 (od końca). Pierwszy raz spotykam się z taką formacją skalną, nawet nie wiem do czego to przyrównać. Kapitalne!

    A cała reszta... Mądrzy ludzie zawsze widzą i wiedzą więcej, choć przez większość są ignorowani, wyśmiewani albo obrażani. Z tymi smartfonami to my z Emu mamy własne na ten temat zdanie. Najnowsza generacja tel. plus nagminnie zawieszanie anten telefonii, tak iż każdy maszt w mieście jest tym usrany... i nie dziwota, że ludzie zachowują się jak zombie. Fale mają wpływ na pracę mózgu. Jakiś czas temu udowodnili to rosyjscy fizycy, gdzieś o tym czytałam. A teraz wystarczy dodać 2 + 2. Jakakolwiek jest jednak prawda, Ewuniu, faktem niezaprzeczalnym jest to, że wynalazki wojska - takie jak TV czy telefon komórkowy i satelity - nie zostały stworzone dla dobra ogółu.

    Pozdrawiam serdecznie :*** (Ćmok)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą, te wszystkie wynalazki dane są nam w konkretnym celu, inwigilowania, monitorowania, śledzenia, kontroli...
      A oprócz anten, w miastach, miasteczkach, a nawet wsiach zakłada się coraz więcej kamer... - Po co? Wielu z nas odpowie - dla naszego bezpieczeństwa!
      A ja mam swoją teorię na ten temat. A oto ona w postaci, krótkiej wymyślonej przeze mnie opowieści...
      Otóż w pewnym miasteczku ludzie żyli w zgodzie ze sobą, sąsiad sąsiadowi nie wadził, nie zerkał krzywo lecz przyjaźnie zagadał, uśmiechnął się, życzył miłego dnia..., nikt nikogo nie obrażał, niczego nikomu nie zazdrościł...
      Pewnego dnia do miasteczka przybył producent zestawów do skutecznego monitoringu z ofertą sprzedaży. Ale mieszkańcy podziękowali gościowi za kosztowny luksus podglądania ich, zresztą nie było takiej potrzeby bo wszędzie panował ład i porządek, a o rozbojach i wybrykach chuligańskich nikt nigdy nie słyszał.
      Po tym jak ów producent opuścił miasteczko, zaczęły dziać się tam dziwne rzeczy, a to szybę w oknie komuś wybito, a to ktoś się do kogoś włamał, a to ktoś kogoś na ulicy napadł i okradł... Wypadki takie poczęły się mnożyć jak grzyby po deszczu, sąsiedzi już sobie nie ufali, oskarżali się wzajemnie, szukali winnych... w końcu wysłali gońca do producenta kamer, żeby takowe zainstalował w miasteczku...
      Na takiej zasadzie jak wiesz działają korporacje, najpierw prowokują a potem oferują swoje kosztowne usługi, a tego który stanie im na drodze, bez zmrużenia oka, w białych rękawiczkach zabijają... Taki jest dzisiejszy świat...

      Co do skał, widziałam podobne twory bazaltowe w kanionie Alcantary na Sycylii.

      Dzięki serdeczne za komentarz
      Ściskam jak zawsze mocno, mocno, mocno :)))*

      Usuń
  3. "Zaniedbałem" Cię trochę ostatnio, ale to z powodu ogromnego nawału zajęć. Cieszę się, że dzielisz się z nami nie tylko swoją podróżniczą pasją ale i poglądami. Ogromna większość z nich jest mi bardzo bliska, ale co do tych smug kondensacyjnych (chemtrails) jestem bardzo sceptyczny. Często widzi się to, co chce się widzieć...
    Pozdrawiam bardzo serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja lubię, jak Ty zostawiasz na moim blogu jakiś ślad, nie lubię jak mnie zaniedbujesz.
      Za trzy dni lecę do Paryża, więc odpoczniesz nieco ode mnie. Wracam w połowie sierpnia i nadrobię tureckie zaległości, a zostało jeszcze wiele ciekawych miejsc do pokazania, no i oczywiście nowe wrażenia będą...
      Kiedy mówi się o chemtrails, sceptycy uśmiechają się pod nosem. Też jestem sceptykiem, ale są dowody na to, że się nas truje z góry. Jest mnóstwo artykułów i różnych wypowiedzi na ten temat. Analizując wiele wydarzeń, w tym tych tragicznych, kryzys gospodarczy na świecie..., jestem przekonana, że chemiczne smugi często zasłaniają błękit nieba. Ludzie uczciwi nie wierzą, że chciwość, żądza władzy wyzwala w człowieku najgorsze instynkty...

      Cieszę się, że uporałeś się z ogromnym nawałem zajęć i wpadłeś z wizytą. Jako, że jestem gościnną osobą uściskam Cię serdecznie, a nawet wycałuję policzki :)))*

      Usuń
    2. Odpoczniemy dłużej od siebie, gdyż w drugiej połowie sierpnia ja z kolei wyjeżdżam na południe Europy (jak pisałem wcześniej). A więc nowych wrażeń będzie cała moc.
      Tobie życzę samych fantastycznych przeżyć a sobie, abyś się nimi z nami podzieliła.

      Wiem ,że chciwość zmienia ogromnie psychikę człowieka- dowody tego mam wśród najbliższych znajomych. Zmiany często są tak znaczne, że osobnik nawet zaczął inaczej się poruszać i mówić. Ale te smugi...

      Za takie serdeczne powitanie nie pozostaje mi nic innego niż przyrzec poprawę i odwzajemnić całusy

      Usuń
    3. Ech..., to będzie długa przerwa...
      Zatem, trzymaj się zdrowo, odpoczywaj i wracaj naładowany tylko tą dobrą energią.
      Wzajemne serdeczności :)))*

      Usuń
  4. Kolejna notka, po której mi żal, że mnie tam nie było. Ale po tej - jakby troszeczkę mniej, niż po poprzednich. Jednak te ruinki starożytne kocham strasznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja mam w genach, po moim ojcu, skłonności do przebywania na łonie natury i kiedy nie mogę gdzieś dalej wyjechać, uciekam w mój las...

      Widzę, że na Twoim blogu ukazał się pierwszy wpis z pobytu w Supraślu... Cieszę się, że moje miasto i okolice podobały się Wam.
      Ściskam serdecznie i przesyłam pozdrowienia także dla Zbyszka :))*

      Usuń
  5. Bardzo ładny wąwóz. Takie miejsca lubię. No i fajne błocko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem, że takie miejsca lubisz i pewnie przeszedłbyś dłuższy odcinek.
      Pozdrawiam :)))*

      Usuń
  6. Takie widoki zapierają dech w piersiach. Jeszcze nie byłam, jeszcze nie widziałam, jeszcze nie dotknęłam z akcentem na jeszcze:) A ty Ewo promieniejesz radością i to jest cudowne. Jeszcze tylko 32 dni robocze i urlop :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze będziesz, jeszcze zobaczysz, jeszcze dotkniesz.... i jeszcze zaprze ci dech w piersiach nie raz !

      32 dni robocze szybko miną i wreszcie odetchniesz innym powietrzem !
      A zatem cudownego urlopu Gosiu :)))*

      Usuń
  7. Hej Droga Ewo. Jesteś niezmordowana, wkrótce poznasz cały świat!!! Wąwóz świetny. Dojście do niego to chyba była niezła przeprawa. Faktycznie ryzyko utraty aparatu duże, lecz zdjęcia są świetne. Pozdrawiam bardzo serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej ... odpowiada Ci echo...
      Miałam ochotę pójść dalej, ale musiałbym wspinać się po owej przeszkodzie, która tkwiła na przejściu, a właściwie pełznąć pod górę na brzuchu trzymając się mocno występów skalnych, bo strumień w tym miejscu miał dużą siłę... Niestety nie miałam za dużo czasu, a poza tym wyglądałbym zapewne jak zombi.
      Gdybym miała przejść tamtędy raz jeszcze, to inaczej przygotowałabym się do tej wyprawy...
      To przygoda także dla Ciebie, ale w grupie kilkuosobowej z jakimś minimalnym wyposażeniem w sprzęt alpinistyczny i wodoodporne plecaki z ubraniem na zmianę...
      Ściskam również bardzo serdecznie i życzę pięknego lata...

      Usuń
  8. Na niektórych zdjęciach skały wyglądają jak pomarszczona skóra jakiegoś olbrzyma, potrafisz pobudzić wyobraźnię.... fantastyczne!
    ściskam Ewuś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aguś, czasami mam już ich dość tych starożytnych ruin i z chęcią przenoszę się w takie miejsca jak ów wąwóz...
      Dziękuję za wizytę, byłam też u Ciebie i z przyjemnością poczytałam o Poniatowskich
      Buziaki :)))*

      Usuń
  9. Jest takie forum zbawienie com . Wiele rzeczy można się tam dowiedzieć o NWO, zdrowiu, jak zabezpieczyć się przed śledzeniem. Forum moim zdaniem jest zbyt religijne , wierzą oni, bowiem w spiskową teorie dziejów a ich teoria jest delikatnie mówiąc dość nieprawdopodobna.;-)Warto jednak poczytać .

    http://www.zbawieniecom.fora.pl/

    Pozdrawiam serdecznie .

    OdpowiedzUsuń
  10. Ewuniu kochana, na prawdę jesteś niezmordowana - podziwiam Cię za to i trochę zazdroszczę (tak pozytywnie zazdroszczę). Mnie tez często zastanawia np. taki widok - zjazd na plażę, zaparkowane samochody, a w nich ludziska siedzący i słuchający muzyki, albo śpiący (????). Chyba wygodniej jest się przespać w domu niż w samochodzie, a skoro przyjechało się już na plażę - to przyjemniej jest pospacerować po piasku, niż siedzieć w samochodzie. Ale może ja jakaś inna jestem i się nie znam.
    Pozdrawiam - Kasia (Buncrana).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Kasiu
      Właśnie wróciłam z wakacji i zostanę w domu około trzech tygodni.
      Cieszę się, że mnie odwiedzasz. Często wspominam życzliwe i uśmiechnięte buzie Irlandczyków. Brakowało mi tej irlandzkiej życzliwości w metrze paryskim - tam nikt się nie uśmiecha. Kolorowa masa ludzka ze słuchawkami w uszach, wpatrzona w swoje telefony komórkowe - to nie moje klimaty, nie lubię tłumów.
      A materiału na kolejne posty blogowe mam co nie miara, no i jeszcze zaległa Turcja.
      Ściskam serdecznie i czekam na kolejne wieści od Ciebie :)

      Usuń