poniedziałek, 1 grudnia 2014

Fontainebleau - miasto



    cd Niewątpliwy wpływ na wygląd większości współczesnych europejskich miast wywarły zarówno założenia klasycystyczne z przełomu osiemnastego i dziewiętnastego wieku jak i tak zwana druga rewolucja przemysłowa.
    - Któż nie słyszał o najsłynniejszej owych czasów wielkiej przebudowie Paryża kierowanej przez genialnego francuskiego urbanistę barona  Haussmanna?
    Urbanistyka klasycyzmu tworzyła szeroko zakrojone i przejrzyste arterie z ich symetrią i wyznaczaniem dominant. Istotne w przestrzeni były pałace, założenia parkowo-pałacowe i wille w ogrodach - dzisiaj obiekty o wysokich wartościach artystyczno - estetycznych. Cechą wspólną miast były dworce kolejowe położone zazwyczaj poza centrum, do których prowadziły najbardziej reprezentacyjne wielkomiejskie aleje.
    Układ przestrzenny Fontainebleau pasuje mi do tego schematu. Główna ulica rue Grande liczy sobie ponad dwa tysiące sześćset metrów długości. Rozpoczyna się koło zamku, w okolicy poczty i biegnie w kierunku północnym. Przy Kościele pod wezwaniem świętego Ludwika przecina ją inna szeroka arteria o długości tysiąca dwustu metrów. Przestrzeń miejską ożywia i przewietrza kilka placów takich jak:  Solférino i Denecourt  przed bramą wiodącą do Ogrodu Diany, la place d'Armes albo François I, la place de l'Hôtel de Ville, de l'Étape-aux-Vins czy też de la République.
    W Fontainebleau od września dwa tysiące dziesiątego roku obowiązuje  nieprzekraczalna prędkość trzydziestu kilometrów na godzinę.
    Bezpieczeństwo pieszych i rowerzystów nade wszystko!

   
Po przekroczeniu bramy Ogrodu Diany poszłam ulicą Denecourt do biura turystycznego po plan miasta i kilka informacji. Minęłam przystanek autobusowy Château i hotel Aigle Noir po przeciwległej stronie ulicy i zatrzymałam się przy Teatrze Miejskim. 














    W uliczkach w pobliżu zamku, wyłożonych płytami z piaskowca znajdowały się najważniejsze historyczne obiekty, którym po kilku godzinach spędzonych w ogrodach królewskich poświęciłam niewiele uwagi albo zignorowałam całkowicie.
    Moje zmęczenie koiły nieco bajecznie kolorowe rabaty szczególnie piękne wokół merostwa, a lekkie ożywienie wróciło w chłodnych murach Kościoła świętego Ludwika, zbudowanym na miejscu dawnego hotelu Martigues - własności bogobojnej księżniczki Françoise de Lorraine, która przekazała go pod budowę kaplicy i domu zakonnego dla Trynitarzy. Budowy świątyni na zlecenie Henryka IV podjął się mistrz Claude Martin w latach tysiąc sześćset dziesięć - tysiąc sześćset czternaście.
    Początkowo świątynia należała do parafii w Avon, jednak wzrost ludności w Fontainebleau sprawił, że utworzono tam nową parafię. Trynitarzy zastąpili Lazaryści ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy - zakonu założonego przez Wincentego a Paulo w tysiąc sześćset dwudziestym piątym roku.
    Budowla ta została całkowicie odrestaurowana i powiększona w tysiąc osiemset sześćdziesiątym ósmym roku...


























Do autobusu z literą A wsiadłam dopiero gdzieś przy rozwidleniu ulic rue Grande i rue Aristide Briand i stamtąd pojechałam na dworzec SNCF.













    Fontainebleau, czwartek 31 lipca 2014 roku

4 komentarze:

  1. Po tak drobiazgowym opisie, popartym jeszcze pięknymi zdjęciami, czuję się tak, jakbym już tam był. Miejscowość bardzo mi się spodobała, tylko ta "30-tka" chyba jest przesadą...
    Pozdrawiam, jak zwykle, bardzo gorąco i przesyłam uściski.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepadłeś bez wieści, tęskniłam za Twoimi komentarzami.
    A ta 30 obowiązuje prawie w całym mieście za wyjątkiem kilku ulic przelotowych.

    Potrzeba mi było Twoich serdeczności.
    Dziękuję i wzajemnie pozdrawiam gorąco :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No proszę jakie piękne miasteczko z zachowaną architekturą i mnóstwem kwiatów.
    Da się bez paskudnych wszędobylskich reklam.
    Jak mnie irytuje gdy widzę dawne budynki oklejone czymś krzykliwym i niesłychanie paskudnym,Nawet zdjęcia zrobić nie można.
    Buziaki dla Ciebie.
    Twój post o Wersalu i o Marii Antoninie już kiedyś czytałam i zaczerpnęłam pomysł na swoją farmę wiejską w"miniaturze'. Mamy kurnik,a wiosną rusza kolejna budowa:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także nie lubię tablic reklamowych i w ogóle reklamy jako takiej. Przez kilka lat pod rząd spędzaliśmy ferie zimowe w Zakopanem, które całkowicie straciło swój urok właśnie poprzez zasłaniające miasto reklamy. Już słynna Zakopiannka była nimi obstawiana po obu stronach. Pamiętam prawdziwe Zakopane z lat osiemdziesiątych, takie małe górskie cacko.

      Wirtualnie wizytuję Twoją "agroturystyczną zagrodę". Zachwyciłam się malowidłami w
      kurniku i oczywiście śledzę dalej Twoje architektoniczno artystyczne poczynania.
      Buziaki odwzajemnione :)))*

      Usuń