czwartek, 27 lutego 2014

Bez celu, czyli koniec wandejskiej opowieści



    cd Andrzej Sapkowski pisał, że
le­piej bez ce­lu iść nap­rzód niż bez ce­lu stać w miej­scu, a z pew­nością o niebo le­piej, niż bez ce­lu się co­fać.
    Ktoś inny powiedział, że ruch jest wszystkim, a cel jest niczym.
    Cel sam w sobie mobilizuje do działania, uruchamia wyobraźnię i kreatywność, powiem więcej droga do osiągnięcia celu bywa bardziej ekscytująca i podniecająca niż samo osiągniecie celu, tkwiące na końcu owej drogi.
    Przychodzi więc taki czas kiedy celem jest ruch, świadomość tego, że człowiek potrafi zadbać o siebie sam wtedy, kiedy coś się skończyło, kiedy cele tak zwanego wieku produkcyjnego zostały osiągnięte i kiedy dla nikogo nie jest się już ważnym.
    Mój dzisiejszy wpis to moje intuicyjne wędrowanie bez mapy, takie gdzie celem nadrzędnym jest droga, a nie jej koniec.
    Przykładów na tego typu odczuwanie życia mam wiele. Biorą w nim udział,
i moje emocje, i moja fizyczna zdolność przezwyciężania własnych słabości. Teraz moimi skarbami  są czas i względne zdrowie, które doceniam zanim się wyczerpią.
    No ale dość tej niezbędnej filozofii, bo tak młoda jak dzisiaj nie będę już nigdy!

   
Wsiadam na rower i ruszam przed siebie w nieznane, ścieżką biegnącą wzdłuż wybrzeża Oceanu Atlantyckiego, przestrzenią wypełnioną jego zapachami, powietrzem przesiąkniętym eterycznymi olejkami ulatniającymi się z lasów sosnowych, wśród których spotykam nie tylko miłośników rowerowych wycieczek, ale także tych którzy kochają biesiadowanie pod chmurką i wylegiwanie się pod baldachimem zielonych drzew.
    Każdy mógł tam znaleźć miejsce do wypoczynku. Pomyślano i o pechowym rowerzyście, któremu zeszło powietrze z koła i rozlokowano serwisy wyposażone w pompki. Wiem coś na ten temat, bo podczas kolejnej mojej wyprawy rowerowej coś takiego i mnie się przydarzyło i niepotrzebnie szukałam pomocy w miasteczku Saint-Hilaire-de-Riez. A skoro mowa o miasteczkach wybrzeża departamentu Vendée, to warto wspomnieć, że oprócz stałych mieszkańców,  tak zwane drugie domy - résidences secondaires wybudowali sobie Francuzi spoza regionu. Najbardziej podobały mi się uliczki zawsze z niską zabudową, często z niewielkim basenem przy domu, biegnące skrajem lasu
La forêt domaniale des Pays de Monts.  









    Niewątpliwym przeżyciem był jeden z moich wyjazdów z campingu do Saint-Jean-de-Monts. W kurorcie, na nadmorskim bulwarze chciałam po raz kolejny obejrzeć rzeźby Francuza Jean-Louis-Toutain'a, a później pojechać dalej i wrócić inną drogą. To był mój błąd, bo nadmierną ilość kilometrów w palącym słońcu przypłaciłam ogromnym zmęczeniem. Kiedy zsiadałam z roweru nogi uginały mi się w kolanach i nie byłam pewna swojej pozycji  pionowej.
    Było gorąco, na dodatek jechałam skrajem wąskiej drogi asfaltowej, gdzie rowerzystom  i ewentualnym pieszym wyznaczono około półmetrowej szerokości pobocze ograniczone białym ciągłym pasem. Moim drogowskazem było Słońce. Nie wiedziałam jak daleko mam jeszcze do campingu. Zatrzymałam się gdzieś, gdzie po obu stronach drogi stały zabudowania, po jednej stronie na dużym placu wystawiono różnego rodzaju ceramiczne ozdoby ogrodowe, a po drugiej był sklep z mniejszymi akcesoriami i dekoracjami.  Od pracującej tam kobiety dowidziałam się, że do Saint-Jean-de-Monts jest ponad cztery kilometry. Zdecydowanie wolałam, żeby było ich mniej, bo dopadała mnie chyba hipoglikemia i nie czułam się najlepiej... 
 
Funkcja samowyzwalacza w aparacie fotograficznym przydaje się czasami

W tle mój środek lokomocji i urocza para rowerzystów Jean-Louis-Toutain'a

Saint-Jean-de-Monts - bulwar nadmorski Esplanade de la Mer ze ścieżkami dla pieszych i rowerzystów

Zabudowa przy plaży w Saint-Jean-de-Monts

Saint-Hilaire-de-Riez - miasteczko odległe od Saint-Jean-de-Monts o 20 km
 
Kościół w Saint-Hilaire-de-Riez

Modlitwa, którą często widziałam w kościołach francuskich i o której pisałam

Wieża kościoła w Saint-Hilaire-de-Riez jest niemalże identyczna jak w Notre-Dame-de-Monts

Saint-Hilaire-de-Riez - targ przy Rue des Galees - kupiłam tę tunikę. Na przedramieniu otarcie po upadku

Tę cieniutką bawełnianą prawie nic nie ważącą tunikę też kupiłam na targu w Saint-Hilaire-de-Riez

Gdzieś po drodze

         Mimo drobnych niedomagań  mój pobyt w departamencie Vendée, należącym do malowniczej Krainy Loary zaliczam do przyjemnych. Tam mogłam do woli obserwować zachodzące Słońce i wschód Księżyca, spacerować o zmierzchu podczas odpływów po twardym jak skała dnie oceanu i dziwić się bez końca jak to możliwe, że idę po lustrze wody, nie tonę, nie grzęznę i nie zostawiam śladów ...











16 komentarzy:

  1. Ja wlasnie takie wyprawy uwielbiam, bez wiekszego planu, nie spieszac sie, odkrywajac po drodze proste cuda, takie jak te niebieskie okiennice, slomiany dach, kwiaty w ogrodach, targ gdzie mozna kupic sobie leciutka , nic nie wazaca tunike..pelny relaks, no chyba , ze sie zgubilo droge i pozostalo de zrobienia 4 km w pelnym sloncu. Pozdrawiam serdecznie i buziak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię błądzić, ale nie zawsze jestem do tego odpowiednio przygotowana, a powinnam.
      Buziaki :)))**

      Usuń
  2. Osho powiedział kiedyś: życie nie ma celu, życie samo w sobie jest celem.
    Umiejętność dostrzeżenia uroków podróży jakby nie było celu to jest właśnie ta Wielka Medytacja - bycie tu i teraz w całej pełni swojej świadomości.

    Cudowne uczucie "kiedy dla nikogo nie jest się już ważnym". W końcu ego odpada i jakże lekko idzie się dalej. Do Twoich skarbów, czasu i zdrowia, dorzuciłabym jeszcze jeden, który cenię równie mocno: wolność...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ktoś lub coś zawsze nam tę wolność ogranicza, nie mniej jednak mamy wpływ na to w jakim stopniu możemy być wolni, często wolność ograniczamy sobie sami...
      Dzięki za piękne słowa Mar.

      Usuń
  3. Tyle cudow wokol nas...
    Serdecznosci
    Judyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój ulubiony Phil Bosmans pisał:
      Nie ma zbyt wiele cza­su, by być szczęśli­wym. Dni prze­mijają szyb­ko. Życie jest krótkie. W księdze naszej przyszłości wpi­suje­my marze­nia, a ja­kaś niewidzial­na ręka nam je przek­reśla. Nie ma­my wte­dy żad­ne­go wy­boru. Jeżeli nie jes­teśmy szczęśli­wi dziś, jak pot­ra­fimy być ni­mi jutro?

      Wy­korzys­taj ten dzień dzi­siej­szy. Obiema ręko­ma obej­mij go. Przyj­mij ochoczo, co niesie ze sobą: światło, po­wiet­rze i życie, je­go uśmiech, płacz, i cały cud te­go dnia.
      Wyjdź mu nap­rze­ciw.

      Uściski :)

      Usuń
  4. Staram się wszystko planować, przewidywać i analizować zanim podejmę jakąś istotną decyzję. Jedyny wyjątek jest wtedy, gdy wybieram się samotnie na spacer (bądź wyprawę rowerową)- wtedy kieruję się "chwilą"- skręcam w dróżkę, której jeszcze nie odwiedziłem, zatrzymuję się dłużej i zachowuję się "nieracjonalnie". Często są to wspaniałe chwile- spotykam rzeczy, o których istnieniu nie miałem pojęcia...

    Niezmiennie podziwiam Twoje piękne zdjęcia.
    Serdeczności ślę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem zbyt spontaniczna, zanim przeanalizuję już podejmę decyzję.
      A moje ścieżki rowerowe poznawałam w taki właśnie sposób jak to opisałeś w komentarzu, zawsze był ten dziewiczy pierwszy raz :))))))* a potem już tylko powtórki :)))))*

      Odwzajemniam serdeczności

      Usuń
  5. Nie jest do końca tak bez celu. Jak zawsze post pełen magii i uśmiechu. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Zbyszku, celem jest po prostu życie, kiedy rano wstajesz nie myślisz o tym, żeby znowu pójść spać, ale jak dobrze przeżyć dzień.
      Do pozdrowień dołączam uściski pełne magii :)

      Usuń
  6. Ja czasem mysle, ze sie cofam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrząc chociażby na Twoje "Paryskie impresje bez słów" nie sądzę, żebyś się cofała, co najwyżej zatrzymała i podziwiła...
      Uściski :)

      Usuń
    2. Czyli stala z rozdziawiona morda, wtedy kiedy inni dzialaja? :-)

      Usuń
    3. Rozdziawiona morda dobrze świadczy o jej właścicielu. Zadziwienie pobudza wyobraźnię, rozwija kreatywność i popycha do działania :)
      Uściski

      Usuń
  7. Ależ ty umiesz natchnąć mnie energią! już same zdjęcia wystarczają aby poczuć się na wakacjach.
    Zdjęcia zachwycające, uwielbiam te twoje wycieczki :) Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za dobre słowo i za podróż na Sardynię. Widziałam tam taki rowerek w sam raz dla mnie. Stał sobie pod drzewem i jakby na mnie czekał.
      Buziaki :)

      Usuń