cd Andrzej
Sapkowski pisał, że
lepiej bez celu iść naprzód niż bez celu stać w miejscu, a z pewnością o niebo lepiej, niż bez celu się cofać.
Ktoś inny powiedział, że ruch jest wszystkim, a cel jest niczym.
Cel sam w sobie mobilizuje do działania, uruchamia wyobraźnię i kreatywność, powiem więcej droga do osiągnięcia celu bywa bardziej ekscytująca i podniecająca niż samo osiągniecie celu, tkwiące na końcu owej drogi.
Przychodzi więc taki czas kiedy celem jest ruch, świadomość tego, że człowiek potrafi zadbać o siebie sam wtedy, kiedy coś się skończyło, kiedy cele tak zwanego wieku produkcyjnego zostały osiągnięte i kiedy dla nikogo nie jest się już ważnym.
Mój dzisiejszy wpis to moje intuicyjne wędrowanie bez mapy, takie gdzie celem nadrzędnym jest droga, a nie jej koniec.
Przykładów na tego typu odczuwanie życia mam wiele. Biorą w nim udział,
i moje emocje, i moja fizyczna zdolność przezwyciężania własnych słabości. Teraz moimi skarbami są czas i względne zdrowie, które doceniam zanim się wyczerpią.
No ale dość tej niezbędnej filozofii, bo tak młoda jak dzisiaj nie będę już nigdy!
Wsiadam na rower i ruszam przed siebie w nieznane, ścieżką biegnącą wzdłuż wybrzeża Oceanu Atlantyckiego, przestrzenią wypełnioną jego zapachami, powietrzem przesiąkniętym eterycznymi olejkami ulatniającymi się z lasów sosnowych, wśród których spotykam nie tylko miłośników rowerowych wycieczek, ale także tych którzy kochają biesiadowanie pod chmurką i wylegiwanie się pod baldachimem zielonych drzew.
Każdy mógł tam znaleźć miejsce do wypoczynku. Pomyślano i o pechowym rowerzyście, któremu zeszło powietrze z koła i rozlokowano serwisy wyposażone w pompki. Wiem coś na ten temat, bo podczas kolejnej mojej wyprawy rowerowej coś takiego i mnie się przydarzyło i niepotrzebnie szukałam pomocy w miasteczku Saint-Hilaire-de-Riez. A skoro mowa o miasteczkach wybrzeża departamentu Vendée, to warto wspomnieć, że oprócz stałych mieszkańców, tak zwane drugie domy - résidences secondaires wybudowali sobie Francuzi spoza regionu. Najbardziej podobały mi się uliczki zawsze z niską zabudową, często z niewielkim basenem przy domu, biegnące skrajem lasu La forêt domaniale des Pays de Monts.
lepiej bez celu iść naprzód niż bez celu stać w miejscu, a z pewnością o niebo lepiej, niż bez celu się cofać.
Ktoś inny powiedział, że ruch jest wszystkim, a cel jest niczym.
Cel sam w sobie mobilizuje do działania, uruchamia wyobraźnię i kreatywność, powiem więcej droga do osiągnięcia celu bywa bardziej ekscytująca i podniecająca niż samo osiągniecie celu, tkwiące na końcu owej drogi.
Przychodzi więc taki czas kiedy celem jest ruch, świadomość tego, że człowiek potrafi zadbać o siebie sam wtedy, kiedy coś się skończyło, kiedy cele tak zwanego wieku produkcyjnego zostały osiągnięte i kiedy dla nikogo nie jest się już ważnym.
Mój dzisiejszy wpis to moje intuicyjne wędrowanie bez mapy, takie gdzie celem nadrzędnym jest droga, a nie jej koniec.
Przykładów na tego typu odczuwanie życia mam wiele. Biorą w nim udział,
i moje emocje, i moja fizyczna zdolność przezwyciężania własnych słabości. Teraz moimi skarbami są czas i względne zdrowie, które doceniam zanim się wyczerpią.
No ale dość tej niezbędnej filozofii, bo tak młoda jak dzisiaj nie będę już nigdy!
Wsiadam na rower i ruszam przed siebie w nieznane, ścieżką biegnącą wzdłuż wybrzeża Oceanu Atlantyckiego, przestrzenią wypełnioną jego zapachami, powietrzem przesiąkniętym eterycznymi olejkami ulatniającymi się z lasów sosnowych, wśród których spotykam nie tylko miłośników rowerowych wycieczek, ale także tych którzy kochają biesiadowanie pod chmurką i wylegiwanie się pod baldachimem zielonych drzew.
Każdy mógł tam znaleźć miejsce do wypoczynku. Pomyślano i o pechowym rowerzyście, któremu zeszło powietrze z koła i rozlokowano serwisy wyposażone w pompki. Wiem coś na ten temat, bo podczas kolejnej mojej wyprawy rowerowej coś takiego i mnie się przydarzyło i niepotrzebnie szukałam pomocy w miasteczku Saint-Hilaire-de-Riez. A skoro mowa o miasteczkach wybrzeża departamentu Vendée, to warto wspomnieć, że oprócz stałych mieszkańców, tak zwane drugie domy - résidences secondaires wybudowali sobie Francuzi spoza regionu. Najbardziej podobały mi się uliczki zawsze z niską zabudową, często z niewielkim basenem przy domu, biegnące skrajem lasu La forêt domaniale des Pays de Monts.
Niewątpliwym przeżyciem był jeden z moich wyjazdów z campingu do Saint-Jean-de-Monts. W kurorcie, na nadmorskim
bulwarze chciałam po raz kolejny obejrzeć rzeźby Francuza Jean-Louis-Toutain'a,
a później pojechać dalej i wrócić inną drogą. To był mój błąd, bo nadmierną
ilość kilometrów w palącym słońcu przypłaciłam ogromnym zmęczeniem. Kiedy
zsiadałam z roweru nogi uginały mi się w kolanach i nie byłam pewna swojej pozycji
pionowej.
Było gorąco, na dodatek jechałam skrajem wąskiej drogi asfaltowej, gdzie rowerzystom i ewentualnym pieszym wyznaczono około półmetrowej szerokości pobocze ograniczone białym ciągłym pasem. Moim drogowskazem było Słońce. Nie wiedziałam jak daleko mam jeszcze do campingu. Zatrzymałam się gdzieś, gdzie po obu stronach drogi stały zabudowania, po jednej stronie na dużym placu wystawiono różnego rodzaju ceramiczne ozdoby ogrodowe, a po drugiej był sklep z mniejszymi akcesoriami i dekoracjami. Od pracującej tam kobiety dowidziałam się, że do Saint-Jean-de-Monts jest ponad cztery kilometry. Zdecydowanie wolałam, żeby było ich mniej, bo dopadała mnie chyba hipoglikemia i nie czułam się najlepiej...
Było gorąco, na dodatek jechałam skrajem wąskiej drogi asfaltowej, gdzie rowerzystom i ewentualnym pieszym wyznaczono około półmetrowej szerokości pobocze ograniczone białym ciągłym pasem. Moim drogowskazem było Słońce. Nie wiedziałam jak daleko mam jeszcze do campingu. Zatrzymałam się gdzieś, gdzie po obu stronach drogi stały zabudowania, po jednej stronie na dużym placu wystawiono różnego rodzaju ceramiczne ozdoby ogrodowe, a po drugiej był sklep z mniejszymi akcesoriami i dekoracjami. Od pracującej tam kobiety dowidziałam się, że do Saint-Jean-de-Monts jest ponad cztery kilometry. Zdecydowanie wolałam, żeby było ich mniej, bo dopadała mnie chyba hipoglikemia i nie czułam się najlepiej...
W tle mój środek lokomocji i urocza para rowerzystów Jean-Louis-Toutain'a |
Saint-Jean-de-Monts - bulwar nadmorski Esplanade de la Mer ze ścieżkami dla pieszych i rowerzystów |
Zabudowa przy plaży w Saint-Jean-de-Monts |
Saint-Hilaire-de-Riez - miasteczko odległe od Saint-Jean-de-Monts o 20 km |
Kościół w Saint-Hilaire-de-Riez |
Modlitwa, którą często widziałam w kościołach francuskich i o której pisałam |
Wieża kościoła w Saint-Hilaire-de-Riez jest niemalże identyczna jak w Notre-Dame-de-Monts |
Saint-Hilaire-de-Riez - targ przy Rue des Galees - kupiłam tę tunikę. Na przedramieniu otarcie po upadku |
Tę cieniutką bawełnianą prawie nic nie ważącą tunikę też kupiłam na targu w Saint-Hilaire-de-Riez |
Gdzieś po drodze |
Mimo drobnych niedomagań mój pobyt w departamencie Vendée, należącym do malowniczej Krainy Loary zaliczam do przyjemnych. Tam mogłam do woli obserwować
zachodzące Słońce i wschód Księżyca, spacerować o zmierzchu podczas odpływów po
twardym jak skała dnie oceanu i dziwić się bez końca jak to możliwe, że idę po
lustrze wody, nie tonę, nie grzęznę i nie zostawiam śladów ...
Posty
- wakacje w departamencie Vendée -
Kraina Loary, Zachodnia Francja
- Jean-Louis-Toutain - wystawa rzeźby plenerowej w Saint-Jean-de-Monts
- Wyjazd nad Atlantyk, na camping w Saint-Jean-de-Monts
- Rowerem po historycznej Wandei - wycieczka do Notre-Dame-de-Monts
- Rowerowa wyprawa na wyspę Noirmoutier
- Bez celu, czyli koniec wandejskiej opowieści
- Jean-Louis-Toutain - wystawa rzeźby plenerowej w Saint-Jean-de-Monts
- Wyjazd nad Atlantyk, na camping w Saint-Jean-de-Monts
- Rowerem po historycznej Wandei - wycieczka do Notre-Dame-de-Monts
- Rowerowa wyprawa na wyspę Noirmoutier
- Bez celu, czyli koniec wandejskiej opowieści
Ja wlasnie takie wyprawy uwielbiam, bez wiekszego planu, nie spieszac sie, odkrywajac po drodze proste cuda, takie jak te niebieskie okiennice, slomiany dach, kwiaty w ogrodach, targ gdzie mozna kupic sobie leciutka , nic nie wazaca tunike..pelny relaks, no chyba , ze sie zgubilo droge i pozostalo de zrobienia 4 km w pelnym sloncu. Pozdrawiam serdecznie i buziak
OdpowiedzUsuńLubię błądzić, ale nie zawsze jestem do tego odpowiednio przygotowana, a powinnam.
UsuńBuziaki :)))**
Osho powiedział kiedyś: życie nie ma celu, życie samo w sobie jest celem.
OdpowiedzUsuńUmiejętność dostrzeżenia uroków podróży jakby nie było celu to jest właśnie ta Wielka Medytacja - bycie tu i teraz w całej pełni swojej świadomości.
Cudowne uczucie "kiedy dla nikogo nie jest się już ważnym". W końcu ego odpada i jakże lekko idzie się dalej. Do Twoich skarbów, czasu i zdrowia, dorzuciłabym jeszcze jeden, który cenię równie mocno: wolność...
Ktoś lub coś zawsze nam tę wolność ogranicza, nie mniej jednak mamy wpływ na to w jakim stopniu możemy być wolni, często wolność ograniczamy sobie sami...
UsuńDzięki za piękne słowa Mar.
Tyle cudow wokol nas...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judyta
Mój ulubiony Phil Bosmans pisał:
UsuńNie ma zbyt wiele czasu, by być szczęśliwym. Dni przemijają szybko. Życie jest krótkie. W księdze naszej przyszłości wpisujemy marzenia, a jakaś niewidzialna ręka nam je przekreśla. Nie mamy wtedy żadnego wyboru. Jeżeli nie jesteśmy szczęśliwi dziś, jak potrafimy być nimi jutro?
Wykorzystaj ten dzień dzisiejszy. Obiema rękoma obejmij go. Przyjmij ochoczo, co niesie ze sobą: światło, powietrze i życie, jego uśmiech, płacz, i cały cud tego dnia.
Wyjdź mu naprzeciw.
Uściski :)
Staram się wszystko planować, przewidywać i analizować zanim podejmę jakąś istotną decyzję. Jedyny wyjątek jest wtedy, gdy wybieram się samotnie na spacer (bądź wyprawę rowerową)- wtedy kieruję się "chwilą"- skręcam w dróżkę, której jeszcze nie odwiedziłem, zatrzymuję się dłużej i zachowuję się "nieracjonalnie". Często są to wspaniałe chwile- spotykam rzeczy, o których istnieniu nie miałem pojęcia...
OdpowiedzUsuńNiezmiennie podziwiam Twoje piękne zdjęcia.
Serdeczności ślę
Ja jestem zbyt spontaniczna, zanim przeanalizuję już podejmę decyzję.
UsuńA moje ścieżki rowerowe poznawałam w taki właśnie sposób jak to opisałeś w komentarzu, zawsze był ten dziewiczy pierwszy raz :))))))* a potem już tylko powtórki :)))))*
Odwzajemniam serdeczności
Nie jest do końca tak bez celu. Jak zawsze post pełen magii i uśmiechu. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMasz rację Zbyszku, celem jest po prostu życie, kiedy rano wstajesz nie myślisz o tym, żeby znowu pójść spać, ale jak dobrze przeżyć dzień.
UsuńDo pozdrowień dołączam uściski pełne magii :)
Ja czasem mysle, ze sie cofam...
OdpowiedzUsuńPatrząc chociażby na Twoje "Paryskie impresje bez słów" nie sądzę, żebyś się cofała, co najwyżej zatrzymała i podziwiła...
UsuńUściski :)
Czyli stala z rozdziawiona morda, wtedy kiedy inni dzialaja? :-)
UsuńRozdziawiona morda dobrze świadczy o jej właścicielu. Zadziwienie pobudza wyobraźnię, rozwija kreatywność i popycha do działania :)
UsuńUściski
Ależ ty umiesz natchnąć mnie energią! już same zdjęcia wystarczają aby poczuć się na wakacjach.
OdpowiedzUsuńZdjęcia zachwycające, uwielbiam te twoje wycieczki :) Buziaki!
Dziękuję za dobre słowo i za podróż na Sardynię. Widziałam tam taki rowerek w sam raz dla mnie. Stał sobie pod drzewem i jakby na mnie czekał.
UsuńBuziaki :)