poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Nowy Sącz




   
Na zwiedzanie Nowego Sącza wybraliśmy niedzielę czternastego września.  
Z Krynicy Zdroju to odległość około trzydziestu kilometrów, najpierw drogą wojewódzką numer dziewięćset osiemdziesiąt jeden, a później krajową numer siedemdziesiąt pięć, która wzdłuż całego tego odcinka przeplata się z rzeką Kamienicą. Wśród mijanych miejscowości najbardziej podobały nam się nazwy Łabowa, Maciejowa, Frycowa i Nawojowa, przywołujące na myśl kobiety o niezwykle silnej osobowości takie co to chłopa swojego trzymają pod pantoflem i trzęsą całym majątkiem...







    Do Nowego Sącza wjechaliśmy od strony Parku imienia Ireny Styczyńskiej zostawiając po prawej stronie rzekę Kamienicę, która tuż nieopodal wpada do Dunajca. Obie rzeki obejmują swoimi ramionami najstarszą część miasta tworząc tym samym naturalne granice obronne.

    Ulica Kazimierza Wielkiego zaprowadziła nas na niewielki parking. Tam na wprost dawnej synagogi mieszczącej się przy ulicy Berka Joselewicza zostawiliśmy na kilka godzin samochód.


    Było niewiele minut po ósmej kiedy rozpoczęliśmy zwiedzanie Nowego Sącza, najpierw spacer na most imienia Józefa Piłsudskiego gdzie jeszcze w szarówce poranka zrobiłam pierwsze zdjęcia, a potem powrót do parku, w którym znajdują się fragmenty murów obronnych z połowy czternastego wieku, zbudowane z piaskowca na zaprawie wapiennej. Ich wysokość była niegdyś zróżnicowana od jednego do ośmiu metrów, a szerokość u podstawy wynosiła sto osiemdziesiąt centymetrów. Całość liczącą sobie tysiąc siedemset metrów długości wzmacniało jedenaście piętrowych baszt powierzonych pieczy co ważniejszym cechom rzemieślniczym. Do miasta wiodły trzy bramy: Węgierska, Krakowska i Młyńska.
    Niegdyś, na skarpie, w widłach Dunajca i Kamienicy stał okazały Zamek Królewski, którego budowę rozpoczęto najprawdopodobniej bezpośrednio po założeniu Nowego Sącza w tysiąc dwieście dziewięćdziesiątym drugim roku. W okresie panowania Jagiellonów zamek przeżywał czasy świetności i był często miejscem pobytu panujących. Po pożarze w tysiąc sześćset jedenastym roku został odbudowany w stylu późnorenesansowym  przez starostów sądeckich Stanisława i Sebastiana Lubomirskich.  Po pożarach w tysiąc siedemset sześćdziesiątym ósmym i sześćdziesiątym dziewiątym uległ zaniedbaniu. Ponownie odbudowany w tysiąc osiemset trzydziestym ósmym przeznaczony był przez władze austriackie na koszary, więzienie i magazyny wojskowe. Dokładnie sto lat później w odremontowanym zamku zlokalizowano Muzeum Ziemi Sądeckiej. W czasie drugiej wojny Niemcy urządzili w nim koszary i magazyny amunicji. Ponoć został wysadzony w niewyjaśnionych okolicznościach w przeddzień wyzwolenia miasta przez Armię Czerwoną.
    Po wojnie odbudowano jedynie Basztę Kowalską zwieńczoną attyką i fragment muru z gankiem straży.









    Park z ruinami przypominającymi świetność królewskiego miasta Korony Królestwa Polskiego nazwano imieniem Ireny Styczyńskiej (1923-2007), wybitnej znawczyni dziejów Nowego Sącza, niezrównanej ich badaczce i popularyzatorce, mistrzyni opowieści historycznej, a także przewodniczce PTTK, działaczce harcerskiej i łączniczce AK...
    Po dokładnych oględzinach pozostałości chwilę pospacerowaliśmy alejkami obsadzonymi kasztanowcami. Zbieraliśmy kasztany, które gęsto zalegały ścieżki i trawniki wokoło starych rozłożystych drzew...


    Jeszcze przed pójściem na rynek wpadliśmy do dawnego domu modlitw Żydów sądeckich z tysiąc siedemset czterdziestego szóstego roku, obecnie Filii Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu ze stałą ekspozycją dotyczącą historii nowosądeckich Żydów pod tytułem Byli wśród nas a także ekspozycją tymczasową malarstwa Józefa Świecimskiego.














    Przy Placu 3 Maja z pomnikiem Stanisława Małachowskiego przekroczyliśmy granicę getta (1941-1942) i zmierzaliśmy w stronę Kościoła Świętego Ducha przy ulicy Piotra Skargi. Akurat w świątyni trwała msza, więc jej zwiedzanie zostawiliśmy na później.







    Ogromne wrażenie zrobił na nas fantastycznie ukwiecony rynek ze swoją sztandarową budowlą na środku a mianowicie ratuszem - siedzibą włodarzy miasta. Trafiliśmy akurat na zlot harcerzy z całego województwa, na inaugurację roku harcerskiego Chorągwi Krakowskiej.

















    W bazylice kolegiackiej pod wezwaniem świętej Małgorzaty pochodzącej z przełomu trzynastego i czternastego wieku trwała także niedzielna liturgia, a więc nie wchodziliśmy do środka. Obejrzeliśmy ją tylko z zewnątrz, przyglądając się mieszance stylów przebudowywanego w późniejszych latach kościoła, ciekawym połączeniom elementów gotyckich i barokowych.











    Zajrzeliśmy także do znajdującego się tuż obok Katolickiego Liceum Plastycznego, którego dyrektor ksiądz Paweł Kochanowicz gościł w Supraślu uczestnicząc w jubileuszu 70-lecia supraskiego liceum plastycznego.









     Spacerując ulicami Nowego Sącza zachwycaliśmy się jego urodą, wspaniale utrzymaną zabudową, starymi kamienicami, budynkami szkół, neogotyckim, z czerwonej cegły Kościołem świętego Kazimierza, osiemnastowieczną Kapliczką Szwedzką świętego Marka, trójstronnym zegarem na końcu deptaka przy ulicach Jagiellońskiej i Kościuszki i innymi obiektami, których nie sposób zaprezentować w jednym poście. 





































    Na oddzielne wpisy zasługują Kościół Ducha Świętego, Miasteczko Galicyjskie a także wspaniale urządzony Skansen regionalny - Sądecki Park Etnograficzny.  


Nowy Sącz, 14 września 2014 roku

8 komentarzy:

  1. Bardzo ładne i takie spokojne miasto. Nie miałam okazji zwiedzić, ale znałam na studiach pewną osobę, której rodzina pochodziła z Nowego Sącza i zawsze słyszałam tylko same o nim superlatywy. Piękne budynki i zabytki. Mam nadzieję, że nie siedzisz tylko w domu i nadal odkrywasz nowe miejsca. Buziaki, Słońce! :**** (Ćmok)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy Sącz urzeka, jest piękny i wart zwiedzania...
      Jestem w domu...
      Martwi mnie zbyt długotrwała susza i wysoka temperatura. Wydaje mi się, że padało jakieś półtora miesiąca temu...
      Pozdrawiam serdecznie :)))*

      Usuń
  2. Byłam kilka lat temu w Nowym Sączu, ale takich ładnych miejsc nie widziałam :( Za to Krynica bardzo mi się podobała!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie polskie miasta zmieniają się i pięknieją z roku na roku.
      Widzę duże różnice w ich wyglądzie...
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  3. ratusz rzeczywiście imponujący, ale całe miasteczko jest urzekające i wygląda raczej na zadbane!
    w każdym razie ciekawe miejsce na weekend

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, warto tam pojechać, polecam także Miasteczko galicyjskie i skansen.
      Uściski dla całej trójki wędrowniczków :)

      Usuń
  4. Moje rodzinne miasteczko jest piękne,zadbane i ukwiecone. Serdecznie zapraszam w moje strony.A Tobie Ewo dziękuję za tak piękne przedstawienie Nowego Sącza.Buziaki dla Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, witaj...
      ... będzie jeszcze i Nowy i Stary Sącz, cudne miejsca...
      Buziaki dla Ciebie także :)

      Usuń