Provins - jednym z najlepiej
zachowanych średniowiecznych miast francuskich, zachwyciłam się latem 2014 roku
i zraz je dość szczegółowo opisałam i pokazałam na blogu.
Ale to nie wszystko, przy nadarzającej się okazji, postanowiłam do Provins powrócić, lecz nie sama, a z Ryszardem, żeby pokazać mu między innymi, średniowieczne, dobrze zachowane obwarowania obronne miasta.
Latem pojechałam tam autobusem i to z przygodami, o których piszę tutaj. Zimą nie mogłam się rozeznać w kursowaniu tego środka lokomocji, a więc wybraliśmy pociąg Transillien P z dworca Paris Est do Provins przez Longueville i tu ciekawostka. W Longueville pociąg zmienia kierunek jazdy, to znaczy ten, kto siedział przodem, teraz będzie jechał tyłem.
Dworzec SNCF znajduje się w dolnej części Provins, a więc ze względu na trwające tam jarmarki bożonarodzeniowe postanowiliśmy przyjrzeć się im bliżej, a później pójść do Górnego Provins, z większą ilością zabytków.
Szczerze mówiąc stary gród latem wygląda o wiele ciekawiej niż zimą. W grudniu nie ma tu prawie wcale turystów, jest mniej kolorowo i jakoś tak smutno bez zalewających miasto ciekawskich przyjezdnych z różnych zakątków świata, no i bez całego mnóstwa przecudnych kolorowych kwietników.
Jak wspomniałam naszą wędrówkę rozpoczęliśmy od Dolnego Provins.
I tu trochę zdjęć w drodze na jarmark bożonarodzeniowy, którego stragany ustawione były na placu przed Kościołem Saint-Ayoul, którego początki budowy sięgają dwunastego wieku, czyli stylu wczesnogotyckiego. Zbudowano go w następstwie odkrycia grobu dawnego biskupa Bourges, Aigulphe’a, znanego z kilku innych imion Au, Ay, Août, Ayeul czy też Ayoul, pochowanego w największym sekrecie w 845 roku. Relikwie Świętego, którym przypisuje się cudowne uzdrowienie, odkryte w 996 roku, przeniesione zostały do sąsiedniego sanktuarium, zamienionego później na opactwo, ufundowane przez Tybalda I z Szampanii, znanego bardziej, jako Tybald III hrabia Blois. Kościół jest zatem miejscem pielgrzymek. Znajduje się w nim wiele zabytków, wpisanych na listę zabytków historycznych, rzeźb, obrazów, witraży, ołtarzy, ławek, organów i innych.
Ale to nie wszystko, przy nadarzającej się okazji, postanowiłam do Provins powrócić, lecz nie sama, a z Ryszardem, żeby pokazać mu między innymi, średniowieczne, dobrze zachowane obwarowania obronne miasta.
Latem pojechałam tam autobusem i to z przygodami, o których piszę tutaj. Zimą nie mogłam się rozeznać w kursowaniu tego środka lokomocji, a więc wybraliśmy pociąg Transillien P z dworca Paris Est do Provins przez Longueville i tu ciekawostka. W Longueville pociąg zmienia kierunek jazdy, to znaczy ten, kto siedział przodem, teraz będzie jechał tyłem.
Dworzec SNCF znajduje się w dolnej części Provins, a więc ze względu na trwające tam jarmarki bożonarodzeniowe postanowiliśmy przyjrzeć się im bliżej, a później pójść do Górnego Provins, z większą ilością zabytków.
Szczerze mówiąc stary gród latem wygląda o wiele ciekawiej niż zimą. W grudniu nie ma tu prawie wcale turystów, jest mniej kolorowo i jakoś tak smutno bez zalewających miasto ciekawskich przyjezdnych z różnych zakątków świata, no i bez całego mnóstwa przecudnych kolorowych kwietników.
Jak wspomniałam naszą wędrówkę rozpoczęliśmy od Dolnego Provins.
I tu trochę zdjęć w drodze na jarmark bożonarodzeniowy, którego stragany ustawione były na placu przed Kościołem Saint-Ayoul, którego początki budowy sięgają dwunastego wieku, czyli stylu wczesnogotyckiego. Zbudowano go w następstwie odkrycia grobu dawnego biskupa Bourges, Aigulphe’a, znanego z kilku innych imion Au, Ay, Août, Ayeul czy też Ayoul, pochowanego w największym sekrecie w 845 roku. Relikwie Świętego, którym przypisuje się cudowne uzdrowienie, odkryte w 996 roku, przeniesione zostały do sąsiedniego sanktuarium, zamienionego później na opactwo, ufundowane przez Tybalda I z Szampanii, znanego bardziej, jako Tybald III hrabia Blois. Kościół jest zatem miejscem pielgrzymek. Znajduje się w nim wiele zabytków, wpisanych na listę zabytków historycznych, rzeźb, obrazów, witraży, ołtarzy, ławek, organów i innych.
Idąc w stronę Górnego Provins wybraliśmy drogę obok zamkniętego Kościoła Świętego Krzyża, który swoją nazwę zawdzięcza kawałkowi świętego drzewa przywiezionego z Jerozolimy przez hrabiego Tybalda IV z Szampanii. Co ciekawe, świątynię budowano w wiekach od dwunastego do szesnastego na bagnach na drewnianych fundamentach. Dzisiaj w następstwie osuszania bagien, budowla mocno się zapada i jak widać na zdjęciach specjalne bele podpierają niektóre jej fragmenty.
Spacerkiem dotarliśmy do placu Châtel - serca Górnego Miasta, mijając po drodze zamknięty o tej porze roku donżon Tour César (o tych zabytkach pisałam tutaj). W centrum ludzi było jak na lekarstwo.
Weszliśmy do sklepu Maison des Petits-Plaids, którego dolny poziom datuje się na dwunasty wiek. Piwnica, fasada i dachy wpisane są na listę zabytków historycznych. A oto, co można tam kupić. Pozwoliłam wybierać Rysiowi. No i to, co wpadło mu w oko, wisi już w naszej kuchni.
No i wreszcie mury obronne, o których pisałam także, ale tym razem pokażę jeszcze inną ich część. Pogoda nam sprzyjała i jak na grudzień było dość przyjemnie, słonecznie i ciepło. Usiedliśmy na ławce przy drodze okalającej średniowieczne obwarowania i zrobiliśmy sobie mały piknik. Ryszard zawsze lubi załadować plecak kanapkami i czymś gorącym do picia, kawą albo herbatą z cytryną w termosie.
Odpoczęły nam także trochę nogi, bowiem zrobiliśmy już nie mało kilometrów, a przed nami był powrót na dworzec kolejowy.
Wracaliśmy inną drogą obok opactwa Cordelières, ufundowanego przez Tybalda IV z Szampanii w 1248 roku, który w 1749 roku, za Ludwika XV zamieniono na szpital. Obecnie znajdują się tam archiwa i szkoła turystyczna.
Zajrzeliśmy także do dawnych łaźni publicznych, dwunastowiecznej posiadłości, po renowacji w 2004 roku, znanej jako Demeure des Vieux Bains, pensjonatu należącego do tak zwanej z francuska grupy hoteli Chambre d'hôtes, w tym przypadku z pięcioma kłosami, gdzie za najtańszy nocleg w pokoju z jednym łóżkiem dwuosobowym zapłacimy 180 euro.
A przy Kościele Saint-Ayoul, o którym wspominałam na początku, straganów już nie było. Mieszkańcy miasteczka przenieśli się na inną atrakcję, na lodowisko urządzone za świątynią.
Na dworzec mieliśmy jeszcze kawałek drogi i z pewną ulgą zajęliśmy miejsca we wcześniej podstawionym pociągu do Paryża.
Ech, to był piękny grudniowy, przedświąteczny dzień, spędzony wspólnie. Takie wyprawy pozostawiają wiele przyjemnych wspomnień.
Provins, 17 grudnia 2016 roku
Rzeczywiście, piękny dzień. I na dodatek tyle wrażeń i pięknych miejsc! Nigdy jeszcze nie odwiedzałam Francji w grudniu... Ale swoją drogą, przerażające są te ceny hoteli w Europie. W Tajlandii mieszkaliśmy w hotelu na bardzo dobrym poziomie za 25 dolarów za noc. Pozdrawiam!!!
OdpowiedzUsuńW okresach jesienno zimowych podróżowanie po Europie jest nieco tańszą przyjemnością, jednak prawdą jest, że wiele hoteli tylko nieznacznie obniża ceny noclegów, ale są i takie, których promocje sięgają 50 procent. Niestety, wielu Polaków, z bardzo niskimi emeryturami, czy pensjami, nie stać na droższe wyjazdy. Ale dzięki internetowi i nabytym umiejętnościom, można i za niewielkie pieniądze wyruszyć w świat. Zresztą Ty o tym wiesz.
UsuńA Twój wyjazd do Tajlandii to cudowna wyprawa. Gratuluję nowych doznać ogrodniczych i nie tylko. Buziaki :)
Podróżując po Europie najczęściej wynajmujemy mieszkania. To o wiele korzystniejsza finansowo opcja. Przyzwoite hotele są nieprzyzwoicie drogie!
Usuń