wtorek, 5 maja 2020

Disneyland Paris, szafirowe gody, urodziny i COVID-19

    Minęło ponad pół roku od ostatniej mojej podróży zagranicznej. Do połowy lutego śledziłam wydarzenia na świecie i marzyłam o wypoczynku w słońcu, którego tej zimy było jak na lekarstwo. Pochmurne niebo, temperatury powyżej zera, nie poprawiały nastroju.
    26 grudnia 2019 wypadała nasza 45 rocznica ślubu - szafirowa. Wciąż miałam nadzieję, że i tym razem będzie to dla nas wielkie święto, bowiem co pięć lat, począwszy od dwudziestej rocznicy, uroczyście odnawialiśmy przyrzeczenia małżeńskie i organizowaliśmy przyjęcia dla rodziny i przyjaciół. Być może moja długa choroba w ostatnich latach ograniczyła moją kreatywność i nie miałam już sił ani pomysłu na większą towarzyską fetę. Chciałam świętować tylko w towarzystwie męża, najchętniej w egzotycznym nadmorskim kurorcie. Ale na święta Bożego Narodzenia zjechała do Białegostoku cała rodzina i celebrowała 96 urodziny mojego teścia Mieczysława. W związku z tym nasz wyjazd, ten właściwy, odłożyliśmy na później i nie manifestowaliśmy się z naszymi potrzebami.

   
Intuicyjnie przeczuwając, że ze świętowania naszych szafirowych godów nic by wyjść nie mogło, wcześniej - w połowie października, zaproponowałam mężowi, akonto jubileuszu, wspólny wyjazd do Paryża. Francuski jesienny październik nie należał do najpiękniejszych, najczęściej siąpił deszcz a słońce pokazywało swoje oblicze niezmiernie rzadko. O tej podróży wspominałam już w kilku postach. Dzisiaj wrócę do niej i opowiem o tym jak znaleźliśmy się w Disneylandzie. 
     Otóż, od dawna nosiłam się z zamiarem pojechania do podparyskiej miejscowości Serris, gdzie znajduje się dizajnerska wioska La Vallée Village Paris, należąca do brytyjskiej spółki, założonej w 1992 roku, w tym samym, co disnejowski park.
    La Vallée Village Paris
(patrz tutaj) i Disneyland Paris znajdują się blisko siebie. Na zakupy w dizajnerskich sklepach należy wysiąść na przedostatniej stacji Val dEurope linii RER Marne-la-Vallée-Chessy / Parcs Disneyland.
My wysiedliśmy najpierw na końcowym przystanku, ażeby akonto zbliżającego się w grudniu jubileuszu - 45 rocznicy ślubu, powspominać chwile spędzone tutaj rodzinnie, z naszym synem, a także z przyjaciółmi i ich dziećmi. Po raz pierwszy przywieźliśmy syna do Disneyland Paris w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia, kiedy miał zaledwie cztery lata. Disneyland Park powstał w roku jego urodzenia. Walt Disney Studios wówczas nie istniało. Otwarto je dopiero dziesięć lat później oferując dzieciom uczestnictwo w wielu warsztatach na przykład rysowania postaci z filmów Walta Disneya. Do dziś przechowuję rysunki Wojtka wykonane pod czujnym okiem organizatora warsztatów. 












    Przy bramkach, prześwietlając nasz placek, ochroniarz zapytał, czy nie mamy wewnątrz szklanych butelek z napojami. Bez zastanowienia odpowiedziałam, że nie i przeszliśmy przez kontrolę. Zupełnie zapomniałam, że wcześniej, na proszoną kolację z okazji zaręczyn siostrzeńca męża, kupiliśmy dwie butelki czerwonego wina oraz dwie puszki piwa Leffe, które we Francji Ryszardowi smakuje najlepiej!

   
Przypomniawszy sobie o zawartości plecaka znaleźliśmy dość spokojne miejsce bez tłumów - pod swój dach zapraszała nas pomalowana na różowo altana otoczona w większości różanecznikami i płynącym leniwie strumykiem. Pozwoliłam Ryszardowi, bez pośpiechu, delektować się jego ulubionym napojem i w międzyczasie pstrykając zdjęcia rozmyślałam o naszym związku, o naszych radościach i smutkach, o naszych sukcesach i porażkach, o naszym ogólnie ujmując szczęśliwym pożyciu małżeńskim i planach na przyszłość. 






    Leffe postawiło Ryszarda na nogi i mąż na nowo odzyskał energię do wspólnego wędrowania. Mnie nawet niewielkie dawki alkoholu bardziej usypiają niźli stawiają na nogi. Zrobiliśmy jeszcze kilka zdjęć w różowej altanie i ruszyliśmy dalej. Na zdjęciach widoczne są jaśniejsze plamy, dowód na to, że padało i kropel deszczu z obiektywu nie zawsze zdążyłam usunąć.








    Ryszard miał swojego Leffe’a a ja chciałam kupić sobie jakiś drobiazg w jednym z licznych sklepów znajdujących się na terenie parku. Wchodząc do ogromnych powierzchni handlowych przypominaliśmy sobie zakupy z synem, które były prawdziwą frajdą dla naszej trójki. Bajecznie kolorowi bohaterowie animowanych filmów Walta Disneya dostarczały nie lada emocji nie tylko dziecku, ale i nam. Lubiliśmy buszować i przebierać w towarach oferowanych przez zaczarowany świat stworzony przez jednego z największych twórców przemysłu rozrywkowego w historii, legendę animacji i filmu.














     Dotykaliśmy, przymierzaliśmy bawiąc się przy tym doskonale. Nie miałam jednak zamiaru kupować nieprzydatnej mi rzeczy i w końcu wypatrzyłam chustę, bez specjalnych disneyowskich motywów. Chusty, szaliki, apaszki, gromadzę bez końca, zalegają szuflady i półki w moich szafach.

























    Rozpogodziło się, kiedy w doskonałych nastrojach, wspominając minione czasy opuszczaliśmy park rozrywki Walta Disneya.





























    Jeszcze do końca lutego myślałam o wyjeździe w ciepłe kraje śledząc sytuację na świecie i rosnącą ilość zachorowań na chorobę COVID-19. Tym razem wypoczynek łączyłby już dwie okazję, zaległą rocznicę i moje urodziny przypadające na 4 marca. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna dla wszystkich, bowiem dzień po dniu epidemia koronawirusa rozszerzała się i wkrótce kolejne rządy zaczęły wprowadzać liczne ograniczenia zapobiegające rozprzestrzenianiu się epidemii. Wszyscy musieliśmy się zastosować do konkretnych zaleceń.
 

    Musiałam zapomnieć o jakichkolwiek wycieczkach i od 4 marca wychodzę jedynie do ogrodu, który przenosi mnie w zupełnie inną czasoprzestrzeń. Tutaj z dala od smutnej rzeczywistości i ograniczonej wolności wspólnie z Ryszardem tworzę przestrzeń wolną od zarazy.

18 komentarzy:

  1. Ryszard wypił piwo, ale Ty miałaś... nastrój! Zdjęcia wyszły przepięknie. Są takie radosne i zabawne, widać, że dobrze się bawiliście. Chyba przypomnieliście sobie dzieciństwo! Szczególnie podoba mi się to z Minnie i te z garnkiem. A kapelusz mogłaś kupić, tylko trochę mniejszy, bo Ci do twarzy w takim nakryciu. Tylko przy kasie masz smutną minę. Ciekawe dlaczego?
    Fajny wpis, dzięki Ewuniu, pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...wiesz, dlaczego mam smutną minę...
      Ubawiła nas prawie do łez przygoda przy bramce, nieświadome kłamstwo uszło nam na sucho. Rano pakowaliśmy tylko wodę i kanapki do plecaka i zupełnie zapomnieliśmy o zakupach, które mieliśmy zamiar zrobić później.
      A kapeluszy też mam sporo w szafie i teraz kiedy mam słabe włosy, chodzę raczej w czapkach, chi, chi, chi zimno mi w głowę...
      Buziole i dzięki za podpowiedź telefoniczną w sprawie bloga :)

      Usuń
  2. Ale kolorowo! najbardziej podobaja mi sie klomby kwiatuszkowe, ladne sa, bardzo roznorodne jezeli chodzi o kwiatki, ladna tez kupilas sobie chuste, tez mam fisia na tym szalowo-chuscianym punkcie.
    A ja jestem bardzo malo disnejlandowa.
    Pozdrawiam i trzymaj sie daleko od wirusa. No i gratulacje z okazji rocznicy i urodzin. Ja trzy lata wczesniej wychodzilam za maz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważyłam na zdjęciach, że lubisz omotać szyję szalem lub chustą. Ja je noszę i latem i zimą i też mam fisia szlowo-chuścianego.
      Disnejowska to ja byłam z powodu mojego syna i nie ukrywam, że były to wspaniałe doświadczenia, pełne przygód, radości, śmiechu, jednym słowem dobrej zabawy.
      Ty także dbaj o siebie i trzymaj się z dala od zarazy.
      Ściskam serdecznie :)
      P.S. To już niedługo obchodzić będziesz złote gody :)

      Usuń
  3. Mieliście świetny pomysł z wyjazdem do Paryża na obchody tak wspaniałej rocznicy. Troszkę wspominam przy okazji naszą 25 rocznicę, którą również uczciliśmy podróżą do Francji i Paryża. Wycieczka do Disneylandu na pewno dodała Wam wigoru, a przy okazji odżyły dawne wspomnienia. My też, o ile jest pogoda staramy się spędzić trochę czasu w ogrodzie i na spacerach w najbliższej okolicy.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Francja, rzec można to moja druga ojczyzna, czuję się mocno z nią związana i myślę, że Wam też się ten kraj podoba.
      A wycieczka nasza do Disneylandu nie była planowana, ale skoro byliśmy w pobliżu, postanowiliśmy tam zajrzeć i powspominać.
      Prywatny ogród to prawdziwy luksus na dzisiejsze czasy.
      Pozdrawiamy serdecznie :)

      Usuń
  4. Myślę, że podróż do Paryża, czy w ogóle do Francji to dobry pomysł niezależnie od pogody. Pogodę mamy w sobie i jeśli tak jest wycieczki nie zepsuje jakiś deszczyk czy wiaterek. Wierzę, że jeszcze nie jedna podróż przed wami (i nami też). Życzę dalszych lat szczęśliwego pożycia i dalszych odkryć dalekich i bliskich, bo często to co za oknem bywa niemal równie ciekawe, jak to kilkaset kilometrów od domu. Gosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgosiu, to prawda pogodę mamy w sobie...
      Dziękuję za miłe sercu życzenia i pozdrawiam serdecznie :)
      Ciekawa jestem czy wszystkie roboty zostały zakończone i czy majster już się wyprowadził :)))

      Usuń
  5. Przyjemnie poczytać coś sensownego w te pochmurne, ponure, deszczowe dni. Miło się patrzy na Was tak szczęśliwych. Miejmy nadzieję że ten czas, przykry czas, szybko minie i niedługo udacie się w następną, równie fascynującą podróż. Pozdrawiam serdecznie ♥️♥️♥️♥️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miły komentarz i przesyłam mnóstwo ciepłych myśli na ten dziwny dla nas czas. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  6. W takich miejscach znów jesteśmy Dziećmi. Przynajmniej tak poczułam sie w Disney w Orlando w 2000r.
    Pozdrawiam, Ewuniu, i przyjmijcie zaległe życzenia szczęścia oraz zdrowia z okazji minionej rocznicy ślubu :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z dala od codzienności, to przyjemny czas relaksu i zapomnienia tego co mniej przyjemne :)
      Dziękuję Tereniu i pozdrawiam wiosennie :)

      Usuń
  7. Ewuniu kochana, dopiero podczas weekendu nadrabiam blogowe zaległości.
    GRATULACJE dla WAS!!! Cudowna rocznica. Życzę Wam kolejnych rocznic do końca świata i jeszcze dłużej :) Miłość i radość Was nie opuszcza i niech tak zostanie. Także ZDROWIE!
    Tego samego życzę Ci z okazji urodzin. Jest cudownie zakręconą osoba :)

    Świetny pomysł na świętowanie. My byliśmy w 2013 roku w Parku Asterixa (chyba niczego nie pomyliłam, chodzi o nazwę) i też było rewelacyjnie). Kiedyś o tym napiszę.
    Życzę spokojnego i zdrowego weekendu. I dużo słoneczka na niebie i w sercu.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu, dziękuję za miłe życzenia jubileuszowo-urodzinowe.
      Wzajemnie życzę spokojnego i oczywiście zdrowego weekendu :)
      P.S. Niczego nie pomyliłaś.

      Usuń
  8. Wszystkiego najlepszego z okazji pięknej rocznicy ślubu. Podobają mi się zdjęcia, widać na nich taki beztroski czas jaki spędziliście w tym miejscu. Dużo zdrówka życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Mariolu i pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  9. Lubię czytać Pani historie podróżnicze 🙂. Pozdrawiam, Magda

    OdpowiedzUsuń