sobota, 24 października 2020

Zakynthos - Porto Limnionas, najstarsze drzewo oliwne w Exo Chora i dzwonnica w Koiliomenos z symbolami masońskimi


   Niezapomnianych wrażeń dostarczyła nam wyprawa quadem z Argassi, ze wschodu na zachód wyspy. Pojechaliśmy tam nie najkrótszą, lecz najdłuższą, krętą drogą przez góry, najpierw wzdłuż wschodniego wybrzeża na północ, dopiero później wzdłuż wybrzeża zachodniego na południe. Był to już nasz trzeci wypad w kierunku północnym, ale o tych wcześniejszych podróżach opowiem w innych postach.


   
Dzisiaj Porto Limnionas urokliwa zatoka wbijająca się wąskim przesmykiem w wapienne skały, leżąca w połowie zachodniego wybrzeża wyspy oraz kilka innych atrakcji napotykanych po drodze.



    Ogromne wrażenie wywarł na nas niezwykle intensywny, przyjemny zapach, który często owiewał nasze nosy, również podczas jazdy quadem na Dafni Beach i Gerakas Beach. Tę słodką woń roztaczały gęstwiny dziko rosnących wiciokrzewów.
    Apogeum kwitnienia po zachodniej stronie Zante osiągały różowe cyklameny, również dziko rosnące, których na wschodnich zboczach wyspy było zdecydowanie mniej (
patrz poprzedni post tutaj). Kwiaty te zaczynają kwitnąć, gdy dni stają się coraz krótsze i spada temperatura. Podczas gorącego lata gubią liście i zapadają w stan spoczynku, w którym pozostają aż do jesiennych opadów. Nie zatrzymywaliśmy się, aby je fotografować. Krótki natomiast przystanek Ryszard zrobił na widok pasieki, której ule pstrzyły jedno ze zboczy. 


   
Dłuższy postój zrobiliśmy w Exo Hora (
Έξω Χώρα), bo to w tej starej wsi rośnie najstarsze drzewo oliwne. Jego wiek szacuje się na ponad 2000 lat. Ponoć właściciel terenu, z myślą o ciekawskich turystach, obok wiekowego pnia wymurował siedzisko. Usiadłam i ja. Przyznam, że trudno jest objąć całe drzewo obiektywem aparatu, chyba, że z daleka, poza tym refleksy świetlne w słoneczny dzień nie oddają w pełni uroku owianej legendą oliwki, wciąż wydającej owoce.


















   
Z Exo Hora pojechaliśmy do Agios Leon, gdzie warto zwiedzić tłocznię oliwy.

   
Z Agios Leon do Porto Limnionas wiedzie kręta i miejscami bardzo stroma droga. Odległość w linii prostej wydaje się być niewielka, ale w rzeczywistości jest to dość długi i trudny odcinek, około sześciu kilometrów. Jej końcowy fragment pokazuję na filmie.


     Mimo iż tego dnia wiał silny, ale ciepły wiatr, z obawy o przeziębienie jechaliśmy w kurtkach. Młodzi ludzie, których spotykaliśmy na trasie ubrani byli w przewiewne T-shirty i bez kasków na głowie.
    Warto było pokonać quadem góry, ażeby zobaczyć to wspaniałe miejsce, bez plaży, ale z plażowiczami, a może raczej z pasjonatami skoków ze skał i nurkowania.





     W październiku w Porto Limnionas przebywało zaledwie kilka osób. Jedna z nich zażywała kąpieli.



    Tawerna z tarasami na zewnątrz, usytuowana na klifie, była zamknięta. Przyczyn takiego wyludnienia upatrywaliśmy w panującej na świecie pandemii. W ścisłym sezonie, jeszcze przed szalejącym we wrześniu cyklonie, turystów na wyspach greckich było wielu.



   
Pasjonatom sportów wodnych przygotowano na klifie kilka półek - wnęk przykrytych betonowymi płytami. Nisze takie, w upalne dni, kiedy słońce pali mocno dają nieco cienia i odrobinę chłodu.




     W stromych ścianach klifu widoczne są groty, do których można podpłynąć i wpłynąć do środka.










    Na filmie znalezionym w sieci, z lotu ptaka widać jak wygląda to bajeczne miejsce. Zachęcam do obejrzenia.


   
Od strony tawerny zbocze klifu wydaje się być łagodniejsze. Do zawieszonej nad nim starej łodzi nie mieliśmy odwagi wejść z obawy, że się urwie i runie w przepaść. A za łagodniejszą częścią, czego nie widać na zdjęciach, ale na powyższym filmie, skały pionowo schodzą do morza.












    Na tarasie tawerny, słynącej z greckiej kuchni, rozłożyliśmy się z własnym lunchem. Wtedy to w moich myślach pojawiły się obawy, czy aby nasz quad pokona stromizny w powrotnej drodze.  W wyobraźni widziałam jak wtaczamy maszynę pod górę tak, jak Syzyf wtaczał na szczyt góry wielki głaz, który u celu wciąż mu się wymykał i staczał w dół. O Syzyfowej pracy wspominałam przy okazji zwiedzania Koryntu (tutaj).















    Nie mówiąc Ryszardowi o swoim zmartwieniu, z duszą na ramieniu zajęłam miejsce za jego plecami i ruszyliśmy w drogę powrotną i kiedy on bohatersko pokonał kilka ostrych podjazdów, poprosiłam, żeby zatrzymał się na chwilę w najbardziej wypłaszczonym miejscu. Chciałam ostudzić emocje, pogratulować mu umiejętności i raz jeszcze rzucić okiem na tę niezwykle piękną przestrzeń.  

 


   
Tak naprawdę odetchnęłam z ulgą dopiero, kiedy wróciliśmy do Agios Leon i stamtąd pojechaliśmy dalej wzdłuż zachodniego wybrzeża na południe, na półwysep Keri (Κερί).

    O Keri także opowiem w innym poście, a dzisiejszą wędrówkę zakończę przystankiem w Koiliomenos (Κοιλιωμένος). Zainteresował mnie tam wznoszący się w centrum wsi kościół Agios Nikolaos (Εκκλησία Άγιος Νικόλαος) i dzwonnica z wyraźnymi symbolami masońskimi na szczycie.
    Zapewne pamiętacie z poprzedniego postu historię rodziny Domeneghini i wieżę Domeneghini w Argassi, zwaną też diabelską wieżą,
nierozerwalnie związaną z walką o wyzwolenie narodowe, tajnymi spotkaniami członków organizacji Filiki Eteria (najprawdopodobniej masońskiej - nie zgłębiałam aż tak tematu). Stamtąd znany Zakintyjczyk Theodoros Kolokotronis (mówi się, że był masonem) wypłynął na Peloponez ażeby tam rozpocząć rewolucję.
     I tak jak diabelska wieża w Argassi, tak i dzwonnica w Koiliomenos ma swoją legendę, która głosi, że kto tylko zbliży się do niej zapadnie na ciężką chorobę psychiczną, zostanie opętany przez diabła i odejdzie od zmysłów. Wiadomo, że tego typu legenda miała na celu odstraszać mieszkańców przed zapuszczaniem się do wieży i chronić tajemne plany walk narodowowyzwoleńczych.























   
Szerząca się potęga Turcji została zahamowana dziewięć lat po rozpoczęciu powstania narodowego (1821). Ponoć w loży masońskiej, na wyspie Zakynthos, nadal działa przynajmniej stu mieszkańców. Grecy, pamiętając ile zawdzięczają Masonom umieścili ich woskowe figury w Muzeum Narodowym.
 

    Październik, 2020 roku

 Zakynthos - inne wpisy:

- Zante - Zakynthos - kurort Argassi
- Zakynthos - Porto Limnionas, najstarsze drzewo oliwne w Exo Chora i dzwonnica w Koiliomenos z symbolami masońskimi
- Zante quadem - Przylądek Keri (Κερί) i Agios Sostis (Άγιος Σώστης) 

- Zakynthos - stolica wyspy, monastyr Najświętszej Marii Dziewicy w Anafonitrii i święty Dionizos, Bochali i Skopos

- Plaże zawłaszczone przez żółwia morskiego Caretta Caretta - Sekania, Dafni, Gerakas - strefa A Morskiego Parku Narodowego Zakynthos

- Zakynthos - atrakcje wschodniego wybrzeża półwyspu Vasilikos
- Magia Zakynthos... dla ludzi młodych duchem...

- Zakynthos - Zatoka Wraku, Błękitne Groty, majestatyczne, wapienne klify skąpane w lazurowych wodach Morza Jońskiego

18 komentarzy:

  1. Dobrze się czyta, fajnie ogląda a najchętniej też bym się powłóczył z Wami.Bardzo ciekawa ta historia z dzwonnicą i symbolami masońskimi. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opracowując posta na bloga jestem tam po raz kolejny, i kolejny, i kolejny... Ech te podróże! Pozwalają nam lepiej żyć w tym trudnym świecie! Trzymaj się zdrowo :)

      Usuń
  2. Podziwiam zdolności Ryszarda w poruszaniu się tymi nierównymi i górzystymi drogami. Trzęsło widzę sporo, ale widoki rekompensują wszystko. Miejscówka w Porto Limnionas BAJECZNA!!!
    Kolejna namiastka moich zagranicznych wakacji zaspokojona. Dzięki:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzęsło oj trzęsło i pozycja pasażera nie najlepsza podczas przejazdów po takim terenie, nie można jej zmienić, chociażby założyć nogę na nogę... Za to wrażenia wspaniałe, ciepły wiatr, słońce...
      Ściskam ciepło :)

      Usuń
  3. Ten dzisiejszy czas z jednej strony tak nieodpowiedni na podróżowanie, aby nie utknąć gdzieś daleko od domu, a z drugiej idealny, bo wygląda na to, że ludzi podróżujących śladowe ilości, więc ma się cała okolicę dla siebie. Zazdroszczę i wycieczki i odwagi i tęsknię do podróżowania okrutnie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Udał nam się Małgosiu ten wyjazd, spontaniczny, szybka decyzja, znakomite miejsce. Pewnie na krótki czas zaspokoiłam swoją potrzebę podróżowania, tęsknię za słońcem i wyższymi temperaturami, w klimacie śródziemnomorskim czuję się zdecydowanie lepiej, nie łamie mnie w kościach, a jeżeli nawet to szczęście obcowania z naturą sprawia, że ból jest mniej dokuczliwy.
      Zdrowia życzę i pogody ducha na te szare jesienne dni :)

      Usuń
  4. Oj Ewuś, Ewuś, co tu pisać. Patrzę i wzdycham. Wzdycham i patrzę...
    "Moja" ulubiona Grecja. CUDOWNE widoki. :)
    M. też chciał pojeździć kładem po wyspie, ale ja się strasznie boję.
    Też podziwiam Waszą odwagę. My nigdzie w końcu nie polecieliśmy.
    A teraz dopadł nas covid...
    Pozdrawiam ciepło uroczych podróżników.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co mam rozumieć przez wyrażenie, cytuję: "a teraz dopadł nas covid". Czyżby "nas" oznaczało Ciebie i M, czy tak ogólnie to ujęłaś. Mam nadzieję, że tak ogólnie.
      W Twojej ulubionej Grecji, mojej także, jakoś nie czułam, że panuje pandemia, chociaż brak turystów mógł na to wskazywać. Ja jednak nie narzekałam na wyludnienie...
      Moc uścisków i zdrowia Basiu dla Ciebie i M :)

      Usuń
    2. Mamy oboje test pozytywny.
      Kilka dni leżałam bez życia. M. także. Teraz już czujemy się dużo lepiej.

      Usuń
    3. To pocieszające, że wychodzicie z tego choróbska. Trzymajcie się ciepło, odżywiajcie zdrowo - mam nadzieję, że jest ktoś kto Was wspiera i pomaga przezwyciężyć tę paskudną infekcję.
      Zdrowia życzę nieustająco :)

      Usuń
    4. Tak, zarówno syn i córka M. jak i mój syn. :)
      Teraz już czuję powoli smak, ale węchu nadal nie mam i jestem bardzo słaba. M. czuje się już lepiej.
      Dziękuję za troskę.
      Wam także życzę zdrowia.

      Usuń
  5. Zachwycam sie najbardziej drzewem oliwnym, ktory ma 2000lat, trudno to sobie wyobrazic, a jego powykrecane konary, pien niesamowite wrazenie robia. Nie przebacze Ci, ze nie zrobilas zdjec cyklamenow, zazdroszcze jazdy quadem, swietny pomysl a Twojego Ryszarda trzeba ozlocic. Swietna wycieczka, zazdroszcze! od kiedy zapanowala pandemia w czasie wyjazdow woze lunch, jedzonko, kawe, herbate, ciasto..i zaczelo mi sie to podobac. Szukanie ustronnego i pieknego miejsca to tez rodzaj turystyki i wielka przyjemnosc. Teraz siedzimy w domu przezywamy na nowo nasze turytyczne przygody.
    Sciskam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Google szaleją, wrzucają w spam korespondencję do tej pory przekazywaną do "odebrane". Powiedziały mi, że Ciebie zablokowałam :(

      Ryszard, tak naprawdę jest dość strachliwy i najlepiej mu w domu, jednak ze względu na mnie odrzuca strach i pędzi za mną w świat. Potem się okazuje, że jest zadowolony z nowych przygód i doświadczeń...
      Ja nie jestem zwolenniczką stołowania się w restauracjach, co nie znaczy, że nie lubię innych kuchni. Zawsze szkoda mi kasy, którą wolę przeznaczyć na wycieczki. Ale gdybym miała jej pod dostatkiem to pewnie jadłabym w lokalach gastronomicznych, a tak lunche wozimy ze sobą, stąd te torby na zdjęciach, których też nie moglibyśmy zostawić w kufrze quada, bo nie miał odpowiedniego zamka. Zamykał się tylko z prawej strony i na nierównościach klapa mu podskakiwała :) :) :)
      A siedzenie w domu ma też swoje dobre strony, bo mamy czas na prowadzenia bloga.
      Cyklamenów nie fotografowałam, bo po pierwsze droga miejscami była bardzo wyboista, kręta i wąską, a po drugie, częste wsiadanie i wysiadanie okrakiem z/na quada nie było zbyt komfortowe.
      Pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń
  6. Ewo, chciałam napisać komentarz pod kolejnym postem, ale widzę, że zablokowałaś komentarze. Czy to już na zawsze, czy czasowo? W sumie nie miałam nic istotnego do napisania, poza tym, że niezmiennie podziwiam waszą pasję życia, łapania byka za rogi i naprzód. I to, że dochodzę do wniosku, iż nie wrzesień, a październik będzie odtąd (jak stanie się to bezpieczne) miesiącem moich wakacji, ze względu na małą ilość turystów, choć ten obraz może być zniekształcony przez tegoroczną epidemię. Ja podobnie, jak twój Ryszard jestem strachliwa i wolę w domku delektować się wspomnieniami minionych eskapad.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgosiu, ten problem zgłosiła mi dzisiaj telefonicznie Ula, autorka bloga "Kierunek na dziś". Nie blokowałam umieszczania komentarzy, pewnie zrobił to bloger, który stwarza wiele innych problemów związanych z publikowaniem postów.
      Zajrzę w ustawienia, może znajdę jakąś nieprawidłowość.
      Jeżeli zaś chodzi o porę wyjazdów, do polecam początek października. Ludzi nie tak dużo i pogoda w sam raz, nie gorąco i nie zimno.
      Uściski :)

      Usuń
    2. Małgosiu, znalazłam problem i już odblokowałam możliwość komentowania, której nie blokowałam. Nie wiem czy to działa jakoś automatycznie, czy za każdym razem muszę sprawdzać ustawienia.
      Jeszcze raz pozdrawiam ciepło i dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  7. I znów piękne widoki. Widzę, że po wyspie poruszacie się quadem. Czy coś szczególnie wpłynęło na decyzję wypożyczenia quada a nie samochodu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy quadem nie jeździliśmy i nie zamierzaliśmy, ale na widok tych bardzo popularnych na wyspie pojazdów niemal oszaleliśmy. Przypominaliśmy sobie podróże junakiem - nasz pierwszy pojazd mechaniczny i dalej już wiesz, poszło jak z płatka.

      Usuń