sobota, 13 lutego 2021

Od gallo-romańskiego amfiteatru (Les arènes de Lutèce) poprzez Gasparda Monge do nowoczesnego kampusu uniwersyteckiego Jussieu (Uniwersytetu Piotra i Marii Curie) w Paryżu


    Spacerując ulicami rzadko zadajemy sobie pytanie, skąd wzięły się ich nazwy, no chyba że imiona ich patronów są nam powszechnie znane i wtedy nie zaprzątamy sobie nimi głowy. Ale człowiek to nie alfa i omega i niekwestionowanym autorytetem może być jedynie w jakiejś jednej dziedzinie.
    Ja należę do ciekawskich i podczas mojej wyprawy do starożytnego amfiteatru - Les arènes de Lutèce - postanowiłam sprawdzić kim był patron ulicy, przy której znajdowało się wejście do interesującego mnie zabytku. 

   
Nazwa ulicy pochodzi od nazwiska Gasparda Monge (1746-1818), wybitnego francuskiego naukowca, matematyka, fizyka, chemika i polityka, uznawanego za twórcę geometrii wykreślnej, członka Akademii Nauk w Paryżu i jednego z założycieli École Polytechnique.
     Poza pracą w uczelniach wyższych Gaspard Monge pełnił funkcje w życiu publicznym: przewodniczył komisji przyznającej patenty i awanse we francuskiej marynarce, należał do komisji, która opracowała dziesiętny system miar i wag, przez siedem miesięcy piastował stanowisko ministra floty, organizował przemysł obronny, przewodniczył komisji hutnictwa i przemysłu zbrojeniowego, był komisarzem armii do spraw naukowych i kulturowych, uczestniczył w wyprawie Napoleona do Egiptu… Jego działalność naukowa oraz uczelniana wiązała się ściśle z przemysłem.

      Ale, ale, nie jest to tekst tylko i wyłącznie poświęcony osiągnięciom tego wybitnego naukowca w pełni zasługującego na miano człowieka renesansu tylko zaspokojenie mojej ciekawości co do nazwy ulicy przy której znajdują się dawne budynki École Polytechnique, której Monge był założycielem. Przy ulicy Monge znajduje się także plac Monge.
    Jego imię noszą ulice, szkoły, licea ogólnokształcące i techniczne w wielu miastach Francji, a także Instytut Elektroniki i Informatyki (L'Institut d'Électronique et d'Informatique Gaspard-Monge) utworzony w 1997 roku na Université de Marne-la-Vallée.
    Jeden z kraterów po widocznej stronie Księżyca o długości 36 kilometrów nosi także imię słynnego naukowca. Mamy też planetoidę Monge z pasa głównego asteroid okrążającą Słońce, odkrytą w kwietniu 2000 roku. Gasparda uwieczniono w obrazach, rzeźbach, medalu, znaczkach pocztowych.

   
Nazwisko Monge widnieje także jako 54 wśród 72 nazwisk na wieży Eiffela. Czy kiedyś próbowaliście je przeczytać? Ja tak!


   
Muszę jeszcze dodać, że słynny okręt pomiarowy nosi także imię BEM Monge (bâtiment d'essais et de mesures Monge). Zbudowano go
w Saint-Nazaire (największy port wojenny Francji, baza francuskich okrętów podwodnych o napędzie atomowym oraz port handlowy) i oddano do użytku w 1992 roku. Ma niespełna 226 metrów długości i 25 szerokości. Zdolny do osiągnięcia prędkości 16 węzłów, z załadunkiem 21 400 ton, obsługiwany przez 120 marynarzy i 90 naukowców, używany jest w szczególności do śledzenia strzelań i testów rakiet balistycznych stanowiących uzbrojenie francuskich atomowych okrętów podwodnych, a także sztucznych satelitów Ziemi, stacji badawczej ISS oraz kosmicznych śmieci znajdujących się na okołoziemskiej orbicie.
    Portem macierzystym okrętu Monge jest Brest (miasto w północno-zachodniej Francji - najdalej wysunięte na zachód nad Oceanem Atlantyckim). 




   
12 grudnia 1989 roku prochy Gasparda Monge zostały uroczyście przeniesione
z cmentarza Père-Lachaise do paryskiego Panteonu. Byłam tam i nie omieszkałam zrobić zdjęć grobowcom z doczesnymi szczątkami wielkich tego świata, wśród których nie zabrakło także Marii Skłodowskiej Curie i jej męża Piotra Curie. O małżonkach Curie wspominam tutaj, bowiem w dalszym ciągu mojego dzisiejszego posta te dwie postacie również się pojawią. Przy każdym wejściu do komnaty grobowej widnieje jej numer a także informacja o osobach w niej pochowanych. 








   
Idąc ulicą Monge, zwaną tak od 1864 roku, trudno spodziewać się starożytnego zabytku pośród dwóch długich szeregów kamienic. A jednak na frontonie bramy pod numerem 49 znajduje się napis:
Arènes de Lutèce, część północna odkryta w 1869 roku, część południowa zmodernizowana w latach 1883-1885, całość odrestaurowana w latach 1917-1918.





   
Po przekroczeniu bramy widać plecy budynków, niektóre obmurowane kamieniem niektóre z oknami mieszkań oraz ogromną przestrzeń, jedną z dwóch pozostałości z okresu rzymskiego - Areny Lutecji, druga to termy Cluny. Zarówno jedne jak drugie pochodzą z pierwszego wieku naszej ery
.  Areny, zniszczone w 280 roku zostały odkopane przypadkowo podczas prac drogowych dopiero w latach sześćdziesiątych dziewiętnastego wieku.
    W epoce rzymskiej podczas walk gladiatorów lub widowisk teatralnych mogły pomieścić 17 000 widzów. Znajdowało się tam podwyższone podium - scena teatralna i eliptyczny tor.
     Wpisane na listę zabytków areny o wymiarach 53 na 47 metrów są dzisiaj miejscem gry początkujących piłkarzy (footballeurs en herbe) i pétanque (gry w kule). Kilka razy w roku odbywają się tu spotkania mieszkańców sąsiednich dzielnic.







   
Areny, okolone ogrodami z wyszukanymi egzemplarzami roślin, są również domem dla ptaków. Odnajdziemy tu edukacyjny szlak ornitologiczny i botaniczny dla najmłodszych. Spacerując ścieżkami możemy natrafić na posadzone w 1905 roku dwa cudaczne buki pospolite Fau de Verzy, charakteryzujące się parasolowatą koroną i pofalowanymi konarami.
Podania greckie donoszą, że buki rosły na Olimpie - siedzibie bogów. Zakładały na nich gniazda sowy, uważane powszechnie za symbol mądrości.













   
W ciągu dnia odpoczywa tutaj młodzież, przechadzają się i starsi. Uwagę zwraca pomnik upamiętniający profesora antropologii prehistorycznej
Gabriela de Mortillet (1821-1898) w École d'Anthropologie.




     Obok ścieżki schodzącej ze wzgórza w kierunku rue des Arènes znajduje się uroczy square des arènes de Lutèce et square Capitan. Powstał na miejscu dawnych zbiorników wodnych Saint-Victor znajdujących się pod arenami. Odkrył je w 1869 roku archeolog i architekt francuski Théodore Vacquer (1824-1899) a odrestaurował po 1916 roku Louis Capitan (1854-1929), lekarz, antropolog, prehistoryk francuski, uczeń Gabriela de Mortillet.






   
Na zdjęciach powyżej znajduje się wysoki budynek w kolorze niebiesko granatowym. To właśnie tam teraz zmierzam. Jestem ciekawa kampusu uniwersyteckiego Jussieu, Uniwersytetu Piotra i Marii Curie, który powstawał w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych dwudziestego wieku, kiedy to doszło do podziału Wydziału Nauk Uniwersytetu Paryskiego na mniejsze jednostki.
     W 1971 ustanowiono oficjalnie Uniwersytet Paryż VI, specjalizujący się w naukach technicznych, przyrodniczych i medycynie. Trzy lata później uniwersytet otrzymał imię wybitnych uczonych Piotra i Marii Curie. 1 stycznia 2018 Uniwersytet Paryż VI stał się częścią Sorbony.

   
Na teren kampusu wchodzę od strony placu Jussieu. Miejsce to swoją nazwę zawdzięcza rodzinie Jussieu, która na przestrzeni wieków siedemnastego i dziewiętnastego dała Francji kilku botaników. Przed przekroczeniem bramy spójrzmy jeszcze na fontannę La Bouche de la Vérité (Usta Prawdy) autorstwa Guy Lartigue’a zainstalowaną na placu w 1994 roku.



   
Wysoka na 90 metrów
niebieska wieża ze szkła, popularnie zwana przez Paryżan wieżą Jussieu i wieżą centralną albo po prostu wieżą przez studentów i pracowników kampusu nosi imię Marca Zamansky'ego, dziekana Wydziału Nauk w latach 1963-1970.
    Ciekawostką związaną z wieżą są zawody w biegach pionowych po schodach podczas inauguracji budynku i po jego renowacji w 2016. Rekord wejścia z placu pod wieżą wyniósł 2 minuty i 26 sekund (28 pięter).




   
Wejdźmy dalej na kampus.














   

5 komentarzy:

  1. To jest w podróżowaniu najpiękniejsze, że w każdym momencie i w każdym miejscu można natknąć się na coś niezwykłego, czego niby nie powinno tam być. Ciekawa jestem ile historii i tajemnic skrywają jeszcze paryskie zakamarki. Fajnie, że je odkrywasz! Dziękuję też za garść ciekawych wiadomości:)
    Piękne zdjęcia Ewuś, szczególnie to pierwsze z uroczą modelką!!!
    Pozdrawiam walentynkowo:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, czasami wystarczy zrobić jeden krok dalej, żeby później nie żałować tego co cię ominęło. Często jednak brakuje nam czasu albo jesteśmy już tak zmęczeni, że dalej nie damy rady. Wszystko to mnie spotkało...
      Buziaki :) :)

      Usuń
    2. Chcemy zobaczyć jak najwięcej, ale nigdy nie uda nam się zwiedzić wszystkiego, bo świat jest piękny, ale ogromny. Nie ma czego żałować! Może będzie jeszcze okazja, a może nie... Trudno!

      Usuń
  2. Kolejna ciekawostka, dla mnie podwójna. Nie wiedziałem o istnieniu Gasparada Monge a to naprawdę ciekawa postać. Starożytne areny w Paryżu to również dla mnie nowość. Taką zabudowaną arenę spotkaliśmy we Włoszech w Lukce. Ponieważ nowych podróży nie ma, to może się dokopię do zdjęć z Lukki i jakiś post powstanie. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawno temu, w latach osiemdziesiątych wałęsaliśmy się po Paryżu z zaprzyjaźnioną rodziną i mój kolega wnikliwy obserwator zapytał mnie czy znam wszystkie nazwiska wymienione na wieży Eiffla. Oczywiście, że nie znałam, ale od tamtej pory uzupełniam braki, chociaż wiem, że się nie da być alfą i omegą... Poza tym chwalę siebie za spostrzegawczość.
      W Lukce nie byłam, ale śledzę blogi Polaków tam mieszkających i nie raz myślę, czy wystarczy mi sił aby zobaczyć jeszcze tak wiele wspaniałych miejsc.
      Pozdrawiam cieplutko w zimowy, mroźny słoneczny dzień :)

      Usuń