wtorek, 7 grudnia 2021

Pod rękę z królem Łokietkiem do zamku królewskiego w Chęcinach - kolebce polskiego parlamentaryzmu



   
Jadąc na południe Polski, ekspresową S7, już z daleka, w okolicach Kielc, nie sposób nie zauważyć trzech charakterystycznych wież na Górze Zamkowej w Chęcinach i wypatrywać zjazdu do królewskiego miasta, które chociażby ze względu na średniowieczną warownię warto zobaczyć.  
    Bez jakiekolwiek przygotowania, ot tak sobie w ostatniej chwili, skręciliśmy w drogę wiodącą do centrum Chęcin. Intuicja, ulicą Szkolną zaprowadziła nas na Górny Rynek, na niewielki parking w pobliże zabytkowego kościoła świętego Bartłomieja Apostoła. Jakby specjalnie na nas czekało tam tylko jedno miejsce.




     Obserwując później okolicę ze szczytu góry, zauważyliśmy u jej podnóża, lecz z drugiej strony, obszerny parking dla samochodów osobowych i autokarów wraz z infrastrukturą towarzyszącą oraz łagodne długie podejście z przystankami historycznymi wiodące do ruin zamku. 


     Wyruszyliśmy z Górnego Rynku, Ścieżką Mnicha, która tak jak i szlak kulturowy Śladami Króla Łokietka rozpoczyna się na parkingu obok Klasztoru Franciszkanów.

   
Pierwszemu władcy koronowanemu w katedrze na Wawelu Chęciny zawdzięczają wiele. Na lata jego panowania przypada lokacja miasta pomiędzy latami 1306 a 1325. Z tego samego okresu pochodzi najprawdopodobniej i fundacja kościoła świętego Bartłomieja Apostoła, który do dziś góruje nad Górnym Rynkiem. Jego budowę rozpoczęto w 1315 roku a ukończono już za panowania Kazimierza III Wielkiego. W pierwszej połowie siedemnastego wieku świątynia została gruntownie zmodernizowana. Kościoła nie udało nam się zwiedzić, bo trwał remont elewacji. Robotnicy pracujący na rusztowaniach ostrzegali przed niebezpieczeństwem wypadku budowlanego. 


       Przy schodach prowadzących z rynku do świątyni stoi kamienny krzyż fundacji księdza Teodora Czerwińskiego, szkolnego prefekta Stefana Żeromskiego.


   
Fundatorem warowni był poprzednik Łokietka, Wacław II, ale to Łokietek doprowadził do znaczącej rozbudowy obiektu. Monarcha zdawał sobie sprawę z polityczno-militarnego znaczenia fortyfikacji, a najlepszym tego dowodem było zorganizowanie u jego podnóży 26 maja 1331 roku zjazdu możnowładców i rycerstwa z terenów polskich, uważane przez część historyków za pionierskie w tworzeniu polskiego parlamentaryzmu szlacheckiego. Nie był to przypadkowo wybrany dzień, bowiem właśnie wtedy upływał rozejm zawarty z Zakonem Krzyżackim, z którym Korona Królestwa Polskiego toczyła od kilkudziesięciu lat nieustanne konflikty.

   
Władysław Łokietek w Chęcinach bywał nie raz i nie dwa, organizując zjazdy o mniejszym zasięgu i zarządzając krajem jako rex ambulans, czyli król wędrujący. Na jakiś czas umieścił w zamku skarbiec koronny. W podobnym czasie przechowywano tu także skarbiec archidiecezji gnieźnieńskiej, ponieważ dawniej Chęciny podlegały jurysdykcji z siedzibą w Gnieźnie.
    Warownia stanowiła silny punkt oporu, była jednym z kluczowych miejsc na mapie ówczesnej Polski i co ważne usytuowana centralnie na terytorium królestwa.

   
W październiku 2018 roku na Górnym Rynku stanęła rzeźba króla Władysława Łokietka, a przez cały rok 2021 obchodzona jest 690 rocznica Zjazdu Ziem Polskich.







      Ze względu na strome podejście wspinaczka na szczyt Góry Zamkowej nie była łatwa. Zatrzymaliśmy się najpierw przy figurze Mnicha, gdzie nieopodal znajduje się wyremontowana kapliczka Matki Bożej Fatimskiej.






 

   
Odpocząć chwilę mogliśmy przy rzeźbach wyobrażających Jana III Sobieskiego (1629-1696) i Kazimierza Jagiellończyka (1427-1492).



   
Krótki przystanek zrobiliśmy przy ustawionej nad przepaścią armacie, których wokół zamku jest więcej.












 
   
Za metalową bramą kupiliśmy bilety i weszliśmy najpierw na teren Zamku Dolnego, dobudowanego do Zamku Górnego w drugiej połowie czternastego wieku. W północno-zachodnim narożniku wzniesiono czworoboczną wieżę, ze szczytu której zrobiliśmy kilka zdjęć. Narożnik południowo-zachodni wypełniał piętrowy murowany budynek z furtą. Od wewnątrz postawiono budynki drewniane. Znajdowały się tam kuźnia, stajnia piekarnia i inne budynki gospodarcze.
    Pośrodku dziedzińca widoczny jest otwór po studni wykutej w skale na głębokość stu metrów. Prawdopodobnie przez nią i podziemny korytarz prowadzący do chęcińskiego kościoła utrzymywano łączność podczas oblężenia. Jedna z legend mówi, że warownia posiadała połączenie z kieleckim kościołem na Karczówce.









 

     Znajduje się tu także galeria zawierająca ikonografię i dokumenty świadczące o dawnym wyglądzie zabudowań zamkowych i wyposażenia.




      Górny Zamek jest najstarszą częścią zamku. Gdy powstał na skalistym niezadrzewionym wzgórzu nie było u jego podnóża miasta. Kilka kilometrów dalej leżała wieś Chancin, od której późniejsze miasto wzięło nazwę. Od wschodu i zachodu najeźdźcy napotykali na dwie cylindryczne wieże połączone dziedzińcem. Przy północnym murze wzniesiono budynek mieszkalny oraz umocniono wjazd do zamku budując przedbramie.











     Weszliśmy na taras widokowy wieży wschodniej, z łopoczącą na wietrze biało czerwoną flagą - wiało mocno.  3 października, przy pięknej słonecznej pogodzie, roztaczał się wspaniały widok na całą okolicę. Mogliśmy zobaczyć drogę skąd przybyliśmy i dokąd zmierzaliśmy, jak również cały nasz szlak wspinaczkowy.









   
Dom Wielki - w drugiej fazie budowy zamku datowanej na połowę czternastego wieku przy północnej kurtynie postawiono wysunięty nieco poza linię murów budynek mieszkalny, przeznaczony miedzy innymi na pokoje starosty i archiwum z księgami ziemskimi powiatu chęcińskiego.


   
W połowie szesnastego stulecia na zamku w Chęcinach mieszkała przez pewien czas królowa Bona - wyprowadziła się w 1554 roku. Datę tę można przyjąć za symboliczny początek upadku królewskiej warowni.

   
Legenda o królowej Bonie głosi, że w zamku przechowywała swoje ogromne skarby. Po śmierci małżonka - Zygmunta Starego postanowiła opuścić Polskę i przez Śląsk wrócić do słonecznej Italii. Pewnego letniego popołudnia, przed zachodem słońca, załadowano ciężkie i ogromne skrzynie z nieprzebranym bogactwem na okute wozy i tabor wyruszył z Chęcin. Podróż nie trwała długo. Podczas przejazdu przez rzekę Nidę królewski skarb runął do wody gdyż słaby drewniany most nie wytrzymał obciążenia. Bona wysłała do zamku posłańca z prośbą o pomoc i ratunek. Załoga warowni nie wpuściła go jednak na dziedziniec licząc na to, że chociaż mała część majątku pozostanie w Polsce.
    Od tego czasu, w niektóre dni po zachodzie słońca, zdumieni turyści mogą usłyszeć tętent galopującego konia. Nie widzą jednak jeźdźca, który ponoć od wieków prosi o pomoc.

   
Pomieszczenia piwniczne znajdują się na poziomie piwnic dawnego Domu Wielkiego. Dawniej Dom Wielki posiadał kilka kondygnacji. W pomieszczeniach znajdowały się sale reprezentacyjne, pokoje gościnne, kaplica a nawet sala, w której odbywały się sądy grodzkie.
    W piwnicach gromadzono produkty żywnościowe dla mieszkańców. Mogły się tu znajdować wielkie beczki wypełnione winami i miodami. Temperatura nie osiągała tam więcej niż kilka stopni Celsjusza. W bogatych zamkach i dworach magnackich zdarzało się, że sprowadzano wielkie bryły lodu.

    Sala tortur - opisy pominę.




   
Mimo, iż wyjście znajdowało się w Zamku Górnym, ze względu na samochód zostawiony przy kościele, wróciliśmy tą samą drogą, przez bramę zachodnią w Zamku Dolnym.
    Wyszliśmy jednak za bramę wschodnią i spojrzeliśmy na warownię jeszcze raz z innej perspektywy. Ominął nas tylko kawałek historii, a mianowicie ciąg dalszy rzeźb ustawionych przy ścieżce prezentujących postacie historyczne - widzieliśmy je tylko z góry. Spieszyliśmy się na obiad do Przyjaciół, którzy przez telefon komunikowali nam, że już się niecierpliwią. 














   
Po kilku dniach wracaliśmy również ekspresową S7 i zatrzymaliśmy się na obiad w Gospodzie Echa Leśne tuż za Chęcinami i Kielcami. Nazwa gospody nawiązuje do noweli Echa leśne z 1905 roku, w której Stefan Żeromski uwiecznił istnienie karczmy w okolicach obecnego zajazdu. Przedruk opowiadania zamieścił w 1906 tygodnik Echa Kieleckie.

    
Związany z Kielecczyzną pisarz wspominał chęciński zamek w Dziennikach 1884:
Ile razy ja już drżałem na widok tych ruin. Zdaje mi się, że cała nasza święta, zamarła Polska uosobiła się, odfotografowała w tej olbrzymiej, przerażająco pięknej ruinie. Wspominał go w Popiołach jak również w 1924 roku w Uciekła mi przepióreczka: Przepyszna, olbrzymia, kazimierzowska skorupa. Na dziesięć mil wokoło widać ją jak na dłoni. Każde dziecko z najodleglejszej wsi wskazuje paluszkiem na wyniosłą górę i ten dziwaczny, poszczerbiony, groźny szczyt.
    Nic dziwnego, że urodzony w Strawczynie koło Kielc Żeromski ma swoje muzeum w Kielcach - Muzeum Lat Szkolnych Stefana Żeromskiego z zainscenizowaną klasą z lat młodości pisarza i plac swojego imienia w Chęcinach.

   
Przy karczmie znajduje się popiersie Jerzego Wydrycha, właściciela Gospody Echa Leśna, który zmarł w listopadzie 2018 roku. Napis na cokole głosi: Jerzy Wydrych właściciel zajazdu Echa Leśne. Syn Ziemi Świętokrzyskiej z tradycjami patriotycznymi.
    Jego tradycje patriotyczne manifestują rzeźby ustawione przed gospodą. Są to prace Gustawa Hadyny i jego dwóch synów.
Galerię otwiera święty Krzysztof, patron kierowców i podróżnych. Obok stoi Jan Paweł II, dalej tablica poświęcona katastrofie smoleńskiej. Za dróżką prowadzącą do gospody znajdują się trzy rzeźby: dwa orły - jeden ustawiony na pamiątkę powstania styczniowego, drugi z napisem Bóg, Honor Ojczyzna. Pomiędzy nimi stoi popiersie Jerzego Wydrycha fundatora galerii.











    Październik 2021 rok

 

7 komentarzy:

  1. Doskonale zagospodarowana ruina i jej otocznie. No i cudne widoki dookoła!
    Widzę, że Rysiek zafascynowany armatami, pewnie chętnie by postrzelał! A Ty zupełnie nie wyglądasz jak czarownica na tym "specjalnym" fotelu. Podoba mi się Twoje wspomnienie o Żeromskim i legenda o królowej Bonie.
    W ogóle ciekawy wpis Ewuniu. Pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ruina rzeczywiście warta zobaczenia. Jest wspaniale usytuowana. Na YT obejrzałam film - zdjęcia z drona - zamek cały w gęstych chmurach, tylko czubki wież widoczne...
      Ryszard tak się zainteresował armatą, że podnosząc głowę z pozycji kucznej uderzył się w nią i jeszcze długo wypominał mi te zdjęcia :)
      A ja no cóż solidaryzując się z kobietami o rzadko spotykanych umiejętnościach, chciałam pokazać jak były krzywdzone te, które je wykorzystywały w praktyce...
      Buziaki Ulcia i wszystkiego dobrego. Wyjeżdżam, trzeba jakoś uczcić 47 rocznicę ślubu.
      Uściski także od Ryszarda dla Was oboje :) :)

      Usuń
  2. Byliśmy tam kilka razy, ale najmilej wspominam pobyt podczas naszej pierwszej po ślubie podróży rowerowej. Zapamiętaliśmy i do dziś wspominamy obiad w restauracji urządzonej w dawnym kościele. Ale teraz już tam nie ma restauracji, wszystko wróciło do Kościoła.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rowerowe wycieczki były i są moimi ulubionymi wycieczkami. Niestety coraz rzadziej jeżdżę rowerem. Teraz jedziemy na zimowe wakacje w ciepełko, z nadzieją, że też wypożyczymy rowery, bo samochodów ponoć zabrakło. Auta są do wypożyczenia jedynie na lotnisku na cały pobyt (mają wzięcie)...

      Obiad w restauracji urządzonej w dawnym kościele? Nie wiedziałam, że świątynie wykorzystywane były do tych celów. W obecnych czasach kościoły zamienia się na domy kultury, takie, choć rzadko, spotykałam we Francji. Ponoć w Anglii jest ich więcej.
      Pozdrawiam ciepło, w nastroju świątecznym, również małżonkę :) :)

      Usuń
    2. W Twoich okolicach zima bywa piękna i długa, niestety pewnie dość mroźna. Pobyt w ciepełku nam też by dobrze zrobił, ale z pewnych powodów jest niemożliwy.
      Udanego wyjazdu i pozdrawiam Was serdecznie :)

      Usuń
    3. Dziękuję :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń