Drugi majowy weekend upłynął nam
pod znakiem zmiennej pogody. Nie narzekaliśmy, bo było przyjemnie, mimo
drobnych opadów deszczu w piątek i dość silnego, ale niezbyt uciążliwego wiatru
w sobotę, niedziela natomiast uraczyła nas piękną słoneczną pogodą, co
zaowocowało porannym spacerem po
Węgorzewie i długą promenadą wokół jeziora
Ełckiego w drodze powrotnej z
Węgorzewa do Supraśla. W domowym zaciszu spędziliśmy, zatem niewiele czasu.
Woleliśmy poszwendać się po mieście, do którego zaprosiła nas przyjaciółka i
pozwiedzać okolicę. O wsiach Kal i Sztynort czytaj tutaj i tutaj. Dzisiaj
trochę o Węgorzewie, moich
ulubionych Ogonkach i Ełku a jako, że z Grażyną znamy się
już dość długo, to spotkań w Węgorzewie było kilka i już wcześniej
prezentowałam na blogu, i Węgorzewo (tutaj, tutaj,), i Ogonki (tutaj), o Ełku
zaś będzie po raz pierwszy, chociaż to miasto nie jest mi obce, bo przebywałam
w nim wiele razy.
Na sobotę planowaliśmy rejs łodzią, jednak wspomniany silny wiatr uniemożliwił nam wypłynięcie z portu. Z tęsknotą patrzyliśmy na taflę jeziora, na której śmiałków żeglowania nie było widać, jedynie jakaś młoda para czekała na przystani na korzystniejsze warunki pogodowe.
Skoro już wspomniałam o żeglowaniu, to wspomnę też o jeziorach Mamry i Święcajty. Ciekawostką jest, że Mamry nie są samodzielnym zbiornikiem,
lecz zlewiskiem kilku jezior, które noszą taką samą nazwę. Kompleks złożony
jest z sześciu połączonych ze sobą akwenów: Mamry Północne (lub właściwe), Kirsajty, Kisajno, Dargin, Święcajty, Dobskie. Na północnym zachodzie
Mamr Północnych znajduje się wyjątkowo głęboka zatoka, która potocznie nazywana
jest Jeziorem Przystań.
Mamry, o maksymalnej głębokości 43,8 m, to jeden z nielicznych zbiorników, który posiada dwa odpływy powierzchniowe: Kanał Jegliński, prowadzący do jeziora Roś, i rzekę Wyszkę wpływającą do jeziora Białoławki.
Na jeziorze Mamry znajdują się liczne wyspy, wśród nich: Upałty (największa wyspa na Mazurach), które należą do Rezerwatu Wysp na jeziorach Mamry i Kisajno. Rezerwat utworzony został w 1957 roku, a jego celem jest ochrona i zachowanie miejsc lęgowych ptactwa wodno-błotnego oraz miejsc odpoczynku ptaków podczas wiosennych i jesiennych przelotów. Na wszystkich wyspach objętych ochroną obowiązuje bezwzględny zakaz wstępu i biwakowania.
Na terenie rezerwatu stwierdzono występowanie ponad stu dziesięciu gatunków ptaków. Gniazdują tu miedzy innymi: kormoran, perkoz rdzawoszyi, bąk, czapla siwa, tracz nurogęś, błotniak stawowy, żuraw, śmieszka, mewa srebrzysta, kania czarna, rybitwa zwyczajna. Najpopularniejsze gatunki ryb zamieszkujące zbiornik to: leszcz, okoń, miętus, sandacz, sieja, sielawa, sum, szczupak, węgorz, jaź.
Jezioro Święcajty, o maksymalnej głębokości 28 m, inaczej Święte, swoją nazwę zawdzięcza słowu święte, co w języku staropruskim oznaczało toń. Linię brzegową jeziora urozmaicają dwie zatoki: Paluszek na północnym zachodzie i Zatoka Kalska na zachodzie.
Na jeziorze znajdują się dwie wyspy: Wyspa Tartaczna w północno-wschodniej części to niewielka kępa otoczona trzcinami i Wyspa Kocia w części zachodniej. Wody tego jeziora mają lekko żółtawe zabarwienie i podobnie jak Mamry należą do drugiej klasy czystości.
Na południowym zachodzie Święcajty są połączone przez Kalską Bramkę z jeziorem Mamry, a od wschodu jezioro zasilane jest przez rzekę Sapinę (patrz spływ kajakowy tutaj) i łączy się z jeziorem Stręgiel.
Nad jeziorem Święcajty, w Ogonkach, na terenie Hotelu Ognisty Ptak, panowała błoga cisza. Ponieważ miejsce to prezentowałam już wcześniej na blogu, to dzisiaj pokażę kilka nowych zdjęć i wyjaśnię skąd wzięła się nazwa ośrodka.
Na stronie Mazury według Jerzego - archeologia, historia, etnografia znalazłam ciekawą informację, cytuję: …w latach trzydziestych XX wieku, koniec lutego na Mazurach „zarezerwowany” był generalnie dla bojerów.
Za nieformalną stolicę jachtingu lodowego uchodził Węgobork/Angerburg (dzisiejsze Węgorzewo). To tutaj, na jeziorze Święcajty (Schwenzaitsee), od 1929 roku odbywał się „Niemiecki Tydzień Bojerowy” (Deutschen Eissegelwoche). Dla przykładu dziewiąta edycja tej imprezy miała miejsce w dniach 14-18 lutego 1937 roku; dziesiąta 24-28 lutego 1938 roku. Korespondencja pocztowa wychodząca wówczas z Węgoborka (już od końca stycznia do początku marca) opatrywana była okolicznościowym stemplem.
Bojery różnych klas latające po Święcajtach zachwycały nie tylko tubylców. Większość z jachtów lodowych miała też swoje imiona, między innymi: „Diabeł lodowy” (Eisteufel, pirat 12 m2, A. Obsartela z Ogonek), „Barbara” (monotyp z 1 regimentu przeciwlotniczego z Królewca) czy „Bumerang III” (12 m2 E. van Halsta z Tallina). Obok zawodników niemieckich czy łotewskich, udział w zawodach brali także Polacy. Nieliczni, ale byli.
Oprócz fotografii i pocztówek istnieje także bojerowy film, który miał premierę w 1943 roku. Obraz zatytułowany „Tanzende Kufen” (Tańczące ślizgi) jest kilkuczęściowy i przedstawia kadry nagrane na Święcajtach w 1941 roku, podczas dwunastego „Niemieckiego Tygodnia Bojerowego”. https://www.youtube.com/watch?v=KA8o1x7syMU&feature=youtu.be
Miłośnicy żeglarstwa lodowego wiedzą, że Ognisty Ptak to nazwa najsłynniejszego bojera z czasów przedwojennych, który ustanowił rekordową prędkość ślizgu.
W niedzielę przed obiadem wybraliśmy się na spacer po Węgorzewie. Zatrzymaliśmy się najpierw przy reprezentacyjnej ulicy Zamkowej w pobliżu kościoła pod wezwaniem świętych apostołów Piotra i Pawła, zbudowanego w stylu późnogotyckim w latach 1605-1611. Ciekawym elementem wnętrza tej świątyni jest jedyne, ukończone na Mazurach sklepienie gwiaździste w nawie głównej. W kościele znajdują się najstarsze na Mazurach organy, skonstruowane w latach 1647-1648, bogato zdobiona siedemnastowieczna ambona oraz barokowy ołtarz główny wykonany w Królewcu w 1652 roku. Nad portalem wieży widnieją herby Dohnów i Kreytzenów - fundatorów kościoła. Ponieważ trwała msza zdjęć w środku budowli nie robiłam.
Kolejnym obiektem, któremu poświęciliśmy chwilę, była kolejowa wieża ciśnień, wybudowana w 1909 roku i nieużytkowana od 1945.
Zaciekawił nas bardzo dworzec kolejowy z dawnymi budynkami. W jednym z nich mieści się Muzeum Tradycji Kolejowej ze zgromadzonymi w nim zbiorami obrazującymi historię kolejnictwa obszaru dawnych Prus Wschodnich oraz eksponatami związanymi z koleją mazurską. W skład wystawy wchodzą między innymi dokumenty, fotografie, mapy, urządzenia techniczne i elementy taboru kolejowego, tablice informacyjne, wyposażenie wnętrz i ubiory kolejarskie.
Przy parowozowni znajduje się druga kolejowa wieża ciśnień wybudowana w 1905 roku (słabo widoczna na jednym ze zdjęć). Obok niej, do roku 1991 stała jeszcze jedna taka sama, którą rozebrano. W połowie lat dziewięćdziesiątych w tej, która się zachowała zamurowano okna i drzwi parteru.
Zatrzymaliśmy się na moście przerzuconym przez rzekę Węgorapę, a właściwie nad Kanałem Młyńskim łączącym meandry tej rzeki. Jest to najstarszy kanał w Węgorzewie, przekopany w 1600 roku. Dawniej nad kanałem działał młyn wodny stąd jego nazwa.
Zaraz za Kanałem Młyńskim moją uwagę
przyciągnęły budynki Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego zajmującego się edukacją, terapią, rehabilitacją i
opieką nad osobami z niepełnosprawnością intelektualną (upośledzenie umysłowe
różnego stopnia) oraz sprzężoną (upośledzenie umysłowe wraz z
niepełnosprawnością ruchową lub autyzmem).
W przedwojennym Węgorzewie, które wtedy jeszcze należało do Prus Wschodnich i nosiło nazwę Angerburg, w miejscu dzisiejszego SOSW istniał zakład dla dziewcząt. Zakład ten około 1907 roku założył pastor Bethezda. Mieścił się najpierw w obecnym budynku szkoły podstawowej i administracji, następnie około 1910 roku dobudowano budynek przylegający z przeznaczeniem na internat.
Dzięki fundacji hrabiny Lehndorff zakład rozbudowywano (o Lehndorffach czytaj tutaj). Powstał drugi budynek internacki, a w 1937 roku kolejny z przeznaczeniem na halę warsztatów tkackich i izbę chorych. Około 1913 wybudowano także mały budynek gospodarczy do prowadzenia niewielkiej hodowli trzody chlewnej i bydła, w ogrodzie zbudowano szklarnię.
Do rozbudowującego się zakładu przybywało coraz więcej dzieci z całych Niemiec. Typowej nauki szkolnej nie prowadzono, jedynie systematycznie uczono tu pracy, o czym również świadczy dawna nazwa zakładu Arbeitschule. Dziewczęta pracowały w gospodarstwie rolnym, warsztatach tkackich i krawieckich, pralni, suszarni, pracowni, w ogrodzie, kuchni i piekarni. (informacje zaczerpnęłam ze strony SOSW).
Węgorapa przecina ulicę Zamkową. Po jednej stronie ulicy, nad Węgorapą, znajduje się najstarszy zabytek, zbudowany w piętnastym wieku Zamek Krzyżacki. W 1845 roku, w trakcie jego przebudowy, zawalił się ostatni szczyt z czasów krzyżackich, co spowodowało, że zamek całkowicie zatracił swoją historyczną formę. Budynek wielokrotnie przebudowywany mieścił sąd oraz więzienie. W 1945 roku spłonął a w latach siedemdziesiątych częściowo został odbudowany. Obecnie swą formą nie przypomina klasycznych zamków średniowiecznych. Stanowi własność prywatną i nie jest udostępniony do zwiedzania.
Pokażę go od strony ulicy Zamkowej i od strony bulwaru noszącego francuską nazwę Loir et Cher. Dlaczego w nazwie bulwaru pojawiły się nazwy dwóch rzek francuskich tego nie ustaliłam, być może ze względu na jakieś podobieństwa geograficzne między tymi meandrującymi rzekami.
Spacerując nabrzeżem uważać należy na spadające z drzew ptasie odchody. W ich koronach kruki urządziły sobie gniazda. Widać okolica obfituje w pożywienie temu wszystkożernemu (jednak głównie pokarmowi zwierzęcemu) gatunkowi.
Bulwar Loir et Cher ciągnie się wzdłuż Węgorapy, aż do Kanału Młyńskiego. Po drodze natrafiamy na Park Etnograficzny nad Węgorapą - na posesji Muzeum Kultury Ludowej znajduje się niewielki skansen, w którym skupiono zabytki tradycyjnego budownictwa mazurskiego, drewniane osiemnastowieczne chałupy, dziewiętnastowieczny budynek gospodarczy i szachulcowy dom mieszkalny. W skansenowskich chatach działają pracownie rękodzieła artystycznego: tkactwa, plastyki obrzędowej i kwiaciarska.
W pobliżu znajduje się przystań Żeglugi Mazurskiej, port żeglarski Keja, port Klubu Morskiego LOK, port Ahoj Czarter, Mamry Yacht Czarter, a także ekomarina (w jej budynku także biuro Informacji Turystycznej).
Po drugiej stronie ulicy Zamkowej, nad Węgorapą, rewitalizowano Park miejski imienia Jerzego Andrzeja Helwinga. W latach 1821-1924 w parku mieściło się seminarium nauczycielskie a później gimnazjum. Dziś park zachwyca starodrzewem, malowniczą Węgorapą, drewnianymi rzeźbami, a mnie w szczególności aleją obsadzoną kasztanowcami.
Po krótkim jeszcze objeździe miasta zatrzymaliśmy się na moment przy greckokatolickiej cerkwi Świętego Krzyża, dwupoziomowej, salowej budowli, z wydzielonym prezbiterium na planie prostokąta, wybudowanej z czerwonej cegły w uproszczonym stylu nawiązującym do neogotyku. Nad wejściem świątyni wznosi się masywna dzwonnica kryta czterospadowym dachem. Front dzwonnicy zdobią wąskie, podłużne wnęki, w środkowej umieszczono duży, biały, podświetlany krzyż.
Stamtąd pojechaliśmy na pyszny obiad do gościnnego domu naszej przyjaciółki Grażyny, a po obiedzie wyruszyliśmy w drogę powrotną i jak wspomniałam na początku zatrzymaliśmy się w Ełku, bowiem piękna pogoda zachęcała do spaceru na jeziorem Ełckim. Zresztą od dawna interesował mnie pewien obiekt, który obecnie jest w rękach prywatnych. Chodzi o ruiny starego Zamku Krzyżackiego, znajdujące się niegdyś na wyspie, dzisiaj półwyspie.
Legenda mówi, że zamek był połączony z miastem podziemnym tunelem, który biegł pod dnem jeziora Ełckiego … Były to czasy, kiedy wojska szwedzkie panoszyły się w Polsce, wspomagane między innymi przez najemników tatarskich. Po bitwie pod Prostkami Tatarzy zaatakowali Ełk. Miasto zostało splądrowane i spalone, a ludzi wzięto w jasyr. Część mieszkańców zdołała ukryć się na zamku ełckim, zanim Tatarzy przypuścili atak na miasto. Byli tam bezpieczni, ponieważ most wiodący do zamku spalono w obliczu zagrożenia, a innej możliwości dotarcia do zamku nie było. Nastał wieczór. Tatarzy rozbili obóz w lesie na pobliskim wzgórzu. Wojownikom wydano świąteczne przydziały kumysu - zwycięstwo pod Prostkami i sukces odniesiony w Ełku należało uczcić. Po świętowaniu wszyscy zapadli w kamienny sen. Wtedy to podziemnym tunelem ruszyła z zamku pomoc dla ełczan wziętych w jasyr. Więźniów znaleźli tuż przy tatarskim obozie. Wyzwoleni ełczanie wrócili podziemnym przejściem do zamku, gdzie radowali się po szczęśliwym zakończeniu akcji oswobodzenia … a Tatarzy dotąd nie wiedzą jakim cudem udało się im zbiec i opowiadają sobie legendy, jedna bardziej niesamowita od drugiej (źródło Wikipedia).
Nasz spacer rozpoczęliśmy od jednej z najlepiej zachowanych wież ciśnień na Mazurach, powstałej w 1895 roku i eksploatowanej aż do lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia. W budynku mieści się siedziba Stowarzyszenia Mniejszości Niemieckiej Mazury - właściciela wieży oraz Muzeum Kropli Wody.
Zajrzeliśmy do karczmy Biały Żagiel, z tarasu której podziwialiśmy przeciwległy brzeg jeziora z mostem wiodącym do zamku. Przyglądaliśmy się miastu z górującą nad dachami domów wieżą największego i najstarszego w Ełku kościoła Najświętszego Serca Jezusowego, wybudowanego w stylu neogotyckim w latach 1847-1850. Potem także obejrzeliśmy go z bliska.
Naszą uwagę zwrócił znajdujący się obok kościoła budynek Zespołu Szkół Mechaniczno-Elektrycznych.
Miasto podziwialiśmy także z ulicy Zamkowej, kręcąc się chwilę przy karczmie Stary Spichlerz.
Spacer i pyszne lody kupione w lodziarni przy ulicy Armii Krajowej zakończyły nasz krótki pobyt w Ełku.
Niedziela, 12 maja 2019 roku
Taką oto, niewielkich rozmiarów tabliczkę znalazłam w rogu oparcia ławki ustawionej przy bulwarze Loir et Cher w węgorzewskim porcie.
Na sobotę planowaliśmy rejs łodzią, jednak wspomniany silny wiatr uniemożliwił nam wypłynięcie z portu. Z tęsknotą patrzyliśmy na taflę jeziora, na której śmiałków żeglowania nie było widać, jedynie jakaś młoda para czekała na przystani na korzystniejsze warunki pogodowe.
Mamry, o maksymalnej głębokości 43,8 m, to jeden z nielicznych zbiorników, który posiada dwa odpływy powierzchniowe: Kanał Jegliński, prowadzący do jeziora Roś, i rzekę Wyszkę wpływającą do jeziora Białoławki.
Na jeziorze Mamry znajdują się liczne wyspy, wśród nich: Upałty (największa wyspa na Mazurach), które należą do Rezerwatu Wysp na jeziorach Mamry i Kisajno. Rezerwat utworzony został w 1957 roku, a jego celem jest ochrona i zachowanie miejsc lęgowych ptactwa wodno-błotnego oraz miejsc odpoczynku ptaków podczas wiosennych i jesiennych przelotów. Na wszystkich wyspach objętych ochroną obowiązuje bezwzględny zakaz wstępu i biwakowania.
Na terenie rezerwatu stwierdzono występowanie ponad stu dziesięciu gatunków ptaków. Gniazdują tu miedzy innymi: kormoran, perkoz rdzawoszyi, bąk, czapla siwa, tracz nurogęś, błotniak stawowy, żuraw, śmieszka, mewa srebrzysta, kania czarna, rybitwa zwyczajna. Najpopularniejsze gatunki ryb zamieszkujące zbiornik to: leszcz, okoń, miętus, sandacz, sieja, sielawa, sum, szczupak, węgorz, jaź.
Jezioro Święcajty, o maksymalnej głębokości 28 m, inaczej Święte, swoją nazwę zawdzięcza słowu święte, co w języku staropruskim oznaczało toń. Linię brzegową jeziora urozmaicają dwie zatoki: Paluszek na północnym zachodzie i Zatoka Kalska na zachodzie.
Na jeziorze znajdują się dwie wyspy: Wyspa Tartaczna w północno-wschodniej części to niewielka kępa otoczona trzcinami i Wyspa Kocia w części zachodniej. Wody tego jeziora mają lekko żółtawe zabarwienie i podobnie jak Mamry należą do drugiej klasy czystości.
Na południowym zachodzie Święcajty są połączone przez Kalską Bramkę z jeziorem Mamry, a od wschodu jezioro zasilane jest przez rzekę Sapinę (patrz spływ kajakowy tutaj) i łączy się z jeziorem Stręgiel.
Nad jeziorem Święcajty, w Ogonkach, na terenie Hotelu Ognisty Ptak, panowała błoga cisza. Ponieważ miejsce to prezentowałam już wcześniej na blogu, to dzisiaj pokażę kilka nowych zdjęć i wyjaśnię skąd wzięła się nazwa ośrodka.
Na stronie Mazury według Jerzego - archeologia, historia, etnografia znalazłam ciekawą informację, cytuję: …w latach trzydziestych XX wieku, koniec lutego na Mazurach „zarezerwowany” był generalnie dla bojerów.
Za nieformalną stolicę jachtingu lodowego uchodził Węgobork/Angerburg (dzisiejsze Węgorzewo). To tutaj, na jeziorze Święcajty (Schwenzaitsee), od 1929 roku odbywał się „Niemiecki Tydzień Bojerowy” (Deutschen Eissegelwoche). Dla przykładu dziewiąta edycja tej imprezy miała miejsce w dniach 14-18 lutego 1937 roku; dziesiąta 24-28 lutego 1938 roku. Korespondencja pocztowa wychodząca wówczas z Węgoborka (już od końca stycznia do początku marca) opatrywana była okolicznościowym stemplem.
Bojery różnych klas latające po Święcajtach zachwycały nie tylko tubylców. Większość z jachtów lodowych miała też swoje imiona, między innymi: „Diabeł lodowy” (Eisteufel, pirat 12 m2, A. Obsartela z Ogonek), „Barbara” (monotyp z 1 regimentu przeciwlotniczego z Królewca) czy „Bumerang III” (12 m2 E. van Halsta z Tallina). Obok zawodników niemieckich czy łotewskich, udział w zawodach brali także Polacy. Nieliczni, ale byli.
Oprócz fotografii i pocztówek istnieje także bojerowy film, który miał premierę w 1943 roku. Obraz zatytułowany „Tanzende Kufen” (Tańczące ślizgi) jest kilkuczęściowy i przedstawia kadry nagrane na Święcajtach w 1941 roku, podczas dwunastego „Niemieckiego Tygodnia Bojerowego”. https://www.youtube.com/watch?v=KA8o1x7syMU&feature=youtu.be
Miłośnicy żeglarstwa lodowego wiedzą, że Ognisty Ptak to nazwa najsłynniejszego bojera z czasów przedwojennych, który ustanowił rekordową prędkość ślizgu.
W niedzielę przed obiadem wybraliśmy się na spacer po Węgorzewie. Zatrzymaliśmy się najpierw przy reprezentacyjnej ulicy Zamkowej w pobliżu kościoła pod wezwaniem świętych apostołów Piotra i Pawła, zbudowanego w stylu późnogotyckim w latach 1605-1611. Ciekawym elementem wnętrza tej świątyni jest jedyne, ukończone na Mazurach sklepienie gwiaździste w nawie głównej. W kościele znajdują się najstarsze na Mazurach organy, skonstruowane w latach 1647-1648, bogato zdobiona siedemnastowieczna ambona oraz barokowy ołtarz główny wykonany w Królewcu w 1652 roku. Nad portalem wieży widnieją herby Dohnów i Kreytzenów - fundatorów kościoła. Ponieważ trwała msza zdjęć w środku budowli nie robiłam.
Kolejnym obiektem, któremu poświęciliśmy chwilę, była kolejowa wieża ciśnień, wybudowana w 1909 roku i nieużytkowana od 1945.
Zaciekawił nas bardzo dworzec kolejowy z dawnymi budynkami. W jednym z nich mieści się Muzeum Tradycji Kolejowej ze zgromadzonymi w nim zbiorami obrazującymi historię kolejnictwa obszaru dawnych Prus Wschodnich oraz eksponatami związanymi z koleją mazurską. W skład wystawy wchodzą między innymi dokumenty, fotografie, mapy, urządzenia techniczne i elementy taboru kolejowego, tablice informacyjne, wyposażenie wnętrz i ubiory kolejarskie.
Przy parowozowni znajduje się druga kolejowa wieża ciśnień wybudowana w 1905 roku (słabo widoczna na jednym ze zdjęć). Obok niej, do roku 1991 stała jeszcze jedna taka sama, którą rozebrano. W połowie lat dziewięćdziesiątych w tej, która się zachowała zamurowano okna i drzwi parteru.
Zatrzymaliśmy się na moście przerzuconym przez rzekę Węgorapę, a właściwie nad Kanałem Młyńskim łączącym meandry tej rzeki. Jest to najstarszy kanał w Węgorzewie, przekopany w 1600 roku. Dawniej nad kanałem działał młyn wodny stąd jego nazwa.
W przedwojennym Węgorzewie, które wtedy jeszcze należało do Prus Wschodnich i nosiło nazwę Angerburg, w miejscu dzisiejszego SOSW istniał zakład dla dziewcząt. Zakład ten około 1907 roku założył pastor Bethezda. Mieścił się najpierw w obecnym budynku szkoły podstawowej i administracji, następnie około 1910 roku dobudowano budynek przylegający z przeznaczeniem na internat.
Dzięki fundacji hrabiny Lehndorff zakład rozbudowywano (o Lehndorffach czytaj tutaj). Powstał drugi budynek internacki, a w 1937 roku kolejny z przeznaczeniem na halę warsztatów tkackich i izbę chorych. Około 1913 wybudowano także mały budynek gospodarczy do prowadzenia niewielkiej hodowli trzody chlewnej i bydła, w ogrodzie zbudowano szklarnię.
Do rozbudowującego się zakładu przybywało coraz więcej dzieci z całych Niemiec. Typowej nauki szkolnej nie prowadzono, jedynie systematycznie uczono tu pracy, o czym również świadczy dawna nazwa zakładu Arbeitschule. Dziewczęta pracowały w gospodarstwie rolnym, warsztatach tkackich i krawieckich, pralni, suszarni, pracowni, w ogrodzie, kuchni i piekarni. (informacje zaczerpnęłam ze strony SOSW).
Węgorapa przecina ulicę Zamkową. Po jednej stronie ulicy, nad Węgorapą, znajduje się najstarszy zabytek, zbudowany w piętnastym wieku Zamek Krzyżacki. W 1845 roku, w trakcie jego przebudowy, zawalił się ostatni szczyt z czasów krzyżackich, co spowodowało, że zamek całkowicie zatracił swoją historyczną formę. Budynek wielokrotnie przebudowywany mieścił sąd oraz więzienie. W 1945 roku spłonął a w latach siedemdziesiątych częściowo został odbudowany. Obecnie swą formą nie przypomina klasycznych zamków średniowiecznych. Stanowi własność prywatną i nie jest udostępniony do zwiedzania.
Pokażę go od strony ulicy Zamkowej i od strony bulwaru noszącego francuską nazwę Loir et Cher. Dlaczego w nazwie bulwaru pojawiły się nazwy dwóch rzek francuskich tego nie ustaliłam, być może ze względu na jakieś podobieństwa geograficzne między tymi meandrującymi rzekami.
Spacerując nabrzeżem uważać należy na spadające z drzew ptasie odchody. W ich koronach kruki urządziły sobie gniazda. Widać okolica obfituje w pożywienie temu wszystkożernemu (jednak głównie pokarmowi zwierzęcemu) gatunkowi.
Bulwar Loir et Cher ciągnie się wzdłuż Węgorapy, aż do Kanału Młyńskiego. Po drodze natrafiamy na Park Etnograficzny nad Węgorapą - na posesji Muzeum Kultury Ludowej znajduje się niewielki skansen, w którym skupiono zabytki tradycyjnego budownictwa mazurskiego, drewniane osiemnastowieczne chałupy, dziewiętnastowieczny budynek gospodarczy i szachulcowy dom mieszkalny. W skansenowskich chatach działają pracownie rękodzieła artystycznego: tkactwa, plastyki obrzędowej i kwiaciarska.
W pobliżu znajduje się przystań Żeglugi Mazurskiej, port żeglarski Keja, port Klubu Morskiego LOK, port Ahoj Czarter, Mamry Yacht Czarter, a także ekomarina (w jej budynku także biuro Informacji Turystycznej).
Po drugiej stronie ulicy Zamkowej, nad Węgorapą, rewitalizowano Park miejski imienia Jerzego Andrzeja Helwinga. W latach 1821-1924 w parku mieściło się seminarium nauczycielskie a później gimnazjum. Dziś park zachwyca starodrzewem, malowniczą Węgorapą, drewnianymi rzeźbami, a mnie w szczególności aleją obsadzoną kasztanowcami.
Po krótkim jeszcze objeździe miasta zatrzymaliśmy się na moment przy greckokatolickiej cerkwi Świętego Krzyża, dwupoziomowej, salowej budowli, z wydzielonym prezbiterium na planie prostokąta, wybudowanej z czerwonej cegły w uproszczonym stylu nawiązującym do neogotyku. Nad wejściem świątyni wznosi się masywna dzwonnica kryta czterospadowym dachem. Front dzwonnicy zdobią wąskie, podłużne wnęki, w środkowej umieszczono duży, biały, podświetlany krzyż.
Stamtąd pojechaliśmy na pyszny obiad do gościnnego domu naszej przyjaciółki Grażyny, a po obiedzie wyruszyliśmy w drogę powrotną i jak wspomniałam na początku zatrzymaliśmy się w Ełku, bowiem piękna pogoda zachęcała do spaceru na jeziorem Ełckim. Zresztą od dawna interesował mnie pewien obiekt, który obecnie jest w rękach prywatnych. Chodzi o ruiny starego Zamku Krzyżackiego, znajdujące się niegdyś na wyspie, dzisiaj półwyspie.
Legenda mówi, że zamek był połączony z miastem podziemnym tunelem, który biegł pod dnem jeziora Ełckiego … Były to czasy, kiedy wojska szwedzkie panoszyły się w Polsce, wspomagane między innymi przez najemników tatarskich. Po bitwie pod Prostkami Tatarzy zaatakowali Ełk. Miasto zostało splądrowane i spalone, a ludzi wzięto w jasyr. Część mieszkańców zdołała ukryć się na zamku ełckim, zanim Tatarzy przypuścili atak na miasto. Byli tam bezpieczni, ponieważ most wiodący do zamku spalono w obliczu zagrożenia, a innej możliwości dotarcia do zamku nie było. Nastał wieczór. Tatarzy rozbili obóz w lesie na pobliskim wzgórzu. Wojownikom wydano świąteczne przydziały kumysu - zwycięstwo pod Prostkami i sukces odniesiony w Ełku należało uczcić. Po świętowaniu wszyscy zapadli w kamienny sen. Wtedy to podziemnym tunelem ruszyła z zamku pomoc dla ełczan wziętych w jasyr. Więźniów znaleźli tuż przy tatarskim obozie. Wyzwoleni ełczanie wrócili podziemnym przejściem do zamku, gdzie radowali się po szczęśliwym zakończeniu akcji oswobodzenia … a Tatarzy dotąd nie wiedzą jakim cudem udało się im zbiec i opowiadają sobie legendy, jedna bardziej niesamowita od drugiej (źródło Wikipedia).
Nasz spacer rozpoczęliśmy od jednej z najlepiej zachowanych wież ciśnień na Mazurach, powstałej w 1895 roku i eksploatowanej aż do lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia. W budynku mieści się siedziba Stowarzyszenia Mniejszości Niemieckiej Mazury - właściciela wieży oraz Muzeum Kropli Wody.
Zajrzeliśmy do karczmy Biały Żagiel, z tarasu której podziwialiśmy przeciwległy brzeg jeziora z mostem wiodącym do zamku. Przyglądaliśmy się miastu z górującą nad dachami domów wieżą największego i najstarszego w Ełku kościoła Najświętszego Serca Jezusowego, wybudowanego w stylu neogotyckim w latach 1847-1850. Potem także obejrzeliśmy go z bliska.
Naszą uwagę zwrócił znajdujący się obok kościoła budynek Zespołu Szkół Mechaniczno-Elektrycznych.
Miasto podziwialiśmy także z ulicy Zamkowej, kręcąc się chwilę przy karczmie Stary Spichlerz.
Spacer i pyszne lody kupione w lodziarni przy ulicy Armii Krajowej zakończyły nasz krótki pobyt w Ełku.
Niedziela, 12 maja 2019 roku
Taką oto, niewielkich rozmiarów tabliczkę znalazłam w rogu oparcia ławki ustawionej przy bulwarze Loir et Cher w węgorzewskim porcie.
Zrobiłam sobie kawę i... powędrowałam z Tobą. Trasa była daleka, ale bardzo atrakcyjna. Kocham Mazuty za przepiękne jeziora i krajobrazy. To była wielka przyjemność. Pozdrawiam Cię Ewuniu serdeczne i czekam na dalsze podróże!
OdpowiedzUsuńUla, a ja z przyjemnością wypiłam z Tobą kawę i dopowiedziałam o tym o czym nie napisałam. Ściskam serdecznie i zapraszam na kolejną pogawędkę :)
UsuńDziękuję za Twoje fajne poczucie humoru. Będę czekać!
UsuńUla, ja całkiem serio. Zapraszam na pogawędką przy kawie i innych specyfikach. Wakacje dla nas cały rok :) :)
UsuńDziękuję Ewo za urocza wycieczkę :) Wiem, że się powtarzam, ale te strony nie są mi do końca znane, więc z wielką przyjemnością ( ja akurat przy kawce popołudniowej) powędrowałam Twoim szlakiem. Tyle ciekawostek i super miejsc :)
OdpowiedzUsuńNadrabiam zaległości blogowe.
Mam mnóstwo ostatnio zajęć, godzina resetu po pracy na blogach podróżniczych, a potem znowu wracam do obowiązków...
Pozdrawiam Cię cieplutko!
To miłe, że w ramach resetu, jak to określiłaś, wpadłaś do mnie. Mam nadzieję, że uda Ci się także, w ramach resetu wakacyjnego, wpaść na Podlasie, albo Mazury i Warmię.
UsuńDziękuję za ciepłe pozdrowienia i ściskam serdecznie :)
Z ciekawością obejrzałem zdjęcia, bo w żadnej z tych miejscowości jeszcze nie byłem. Mazury zwiedzałem, ale tereny położone bliżej Rucianego. Piękne krajobrazowo miejsca. Rejon też nie wygląda na oblegany przez turystów, więc pewnie dobrze wypoczęłaś.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Wciąż mamy tyle do odkrycia...
UsuńJestem zachwycona Ełkiem, bo miasto pięknieje z dnia na dzień, jest zadbane, czyste, no i pięknie położone. W Węgorzewie natomiast jest jeszcze wiele do zrobienia. Często obok zadbanych domów stoją stare rozpadające się chlewki, wiele obiektów wymaga remontu albo rozbiórki...
Miejsca te oblegane są raczej w sezonie letnim przez żeglarzy...
Pozdrawiam serdecznie :)