Bośnia i Hercegowina ma tylko siedemnastokilometrowy dostęp do Morza Adriatyckiego, a Neum jest jedynym kurortem na wybrzeżu.
Ten wąski pasek dzieli kontynentalną Chorwację na dwie części. Ażeby zapewnić swobodne
przemieszczanie się między podzielonym krajem, Chorwaci zaproponowali Bośniakom
wymianę terytorialną lub odkupienie tego kawałka wybrzeża. Kiedy Bośniacy
odmówili, rząd chorwacki znalazł inne rozwiązanie. Ostatecznie postanowiono
wybudować most, który połączy miasto Klek
z Półwyspem Pelješac, który
biegnie równolegle w niewielkiej odległości od lądu na długości
siedemdziesięciu kilometrów i wchodzi w terytorium Chorwacji. Inwestycja ta pozwoli ominąć Neum i umożliwi płynne
poruszanie się po kraju zarówno Chorwatom, jak i turystom, których z roku na
rok przybywa. Pelješki most, o
długości 2374 metrów ma być
ukończony w 2015 roku. Czteropasmowa jezdnia zawiśnie na wysokości
pięćdziesięciu pięciu metrów nad taflą wody, co umożliwi swobodne wpływanie dużych
statków do portu, którego na wąskim bośniackim pasku wybrzeża jeszcze nie ma…
|
Pelješki most zaznaczony na czerwono
|
Ech…, rzadko kto może poszczycić się
dobrymi stosunkami sąsiedzkimi… Niezgoda, brak porozumienia kosztuje, a
najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że jadąc z Neum do Mostaru i tak musimy
wybrać drogę wiodącą przez Chorwację, tę z Dubrownika do Sarajewa i przekraczać
graniczne bramki między państwami…
No cóż! Jak to powiedziała pani Lidia Pac
Pomarnacka – pilotka wycieczki: Bośnia i
Hercegowina to kraj absurdów. W tej federacyjnej republice składającej się
z Federacji Muzułmańsko – Chorwackiej i Republiki Serbskiej mieszkają trzy
grupy etniczne: Boszniacy (48 %), Serbowie (37%) i Chorwaci (14%), prawie połowa mieszkańców to muzułmanie, potem zaś
prawosławni i zaledwie piętnaście procent to katolicy. Ponad cztero i
półmilionową federacją rządzi trzech prezydentów. Nie ma więc mowy o jedności,
konflikty narastają, bezrobocie sięga czterdziestu ośmiu procent…
Po Mostarze oprowadzała młoda Polka, która
wraz ze swoim mężem mieszka po zachodniej chorwackiej stronie miasta, jej
teściowa zaś po wschodniej muzułmańskiej. Tę dwu wyznaniową rodzinę, jak sama
powiedziała, łączą poprawne stosunki.
Nad miastem górują minarety, widoczne z
daleka. Są tutaj i kościoły, i cerkwie, a symbolem pokoju chrześcijaństwa z islamem
jest most, dzieło sztuki inżynierskiej, wybudowany za czasów osmańskich w
drugiej połowie szesnastego wieku. Konstrukcja ta zważywszy na rwący nurt rzeki Neretwy była nie lada wyzwaniem dla tureckiego budowniczego Numara Hajrudina,
który na rozkaz Sulejmana Wspaniałego połączył dwa brzegi szmaragdowej rzeki. Biel
kamiennych marmurowych bloków połączonych żelaznymi klamrami wspaniale
kontrastuje z kolorem wody. Jedno przęsło o trzydziestometrowej długości i czterometrowej
szerokości opiera się na dwóch wieżach obronnych Hellebija i Tara. Cała
konstrukcja sprawia wrażenie jakby była częścią masywnych, solidnych
fortyfikacji. Przetrwała kilkaset lat konfliktów na tle religijnym, ale tego
ostatniego z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku nie była w stanie
przetrwać. W Muzeum Hercegowiny obejrzałam film dokumentalny o ostrzale Starego
Mostu, moment jego załamania się i zwalenia do Neretwy. Przejmujący obraz. Dzikie
zwierzę zabija inne zwierzę, po to żeby utrzymać się przy życiu, a człowiek, w
jakim celu zabija drugiego człowieka? Czy zdobyte siłą i okupione krwią
niewinnych ludzi terytoria i inne dobra nie budzą wyrzutów sumienia i pozwalają
spokojnie spać? Czy człowiek działa w imię Boga?
Odbudowany dokładnie w taki sam sposób
Stary Most otwarto ponownie w 2004 roku. Jak długo będzie służył zwaśnionym
stronom? Czy ofiary poniesione w ostatniej wojnie będą wystarczającą
przestrogą? Oczywiście, że nie! Historia ciągle się powtarza, a psychopatów
politycznych nie ubywa…
Jeszcze dzisiaj o nieszczęściach minionych
lat przypominają opuszczone, zniszczone i podziurawione kulami domy…
|
Wysiadłam na parkingu przy kościele |
|
Pani z biało czerwona chorągiewką oprowadza po Mostarze |
|
Uliczka Starego Mostaru |
|
Nie kupuję tego typu pamiątek |
|
Najstarsza część Mostaru w odbudowie |
|
W Muzeum Hercegowiny - dwoje uczestników wycieczki w regionalnym przebraniu |
|
Fasada domu w Mostarze |
|
Zniszczone też maja swój urok |
|
Lewobrzeżny Mostar |
|
Lewobrzeżna najstarsza część Mostaru |
|
Z widokiem na Stary Most |
|
Odbudowany Stary Most |
W Mostarze swoim półwiecznym istnieniem
może poszczycić się Klub Skoczków Mostowi. Mostarscy Ikarzy od lat udowadniają
swoją odwagę i męskość skacząc z ponad dwudziestometrowej wysokości do
lodowatej wody. Ale, cóż to jest w porównaniu do skoczków z La Quebrada w Acapulco. Tamci skaczą z
dwukrotnie wyższego klifu. A wszystko to niestety jest formą zarobkowania.
Zarówno turyści w Meksyku jak i w Hercegowinie chętnie płacą za oglądanie
mrożących krew w żyłach popisów. W Meksyku wykupuje się najpierw bilety, a w Mostarze
skoczkowie zbierają pieniądze wyciągając rękę i jeżeli uzbierają odpowiednią
kwotę decydują się na skok. Byłam na dole i obserwowałam scenę ustawiania się
na krawędzi młodego Ikara, aparat trzymałam w pogotowiu i czekałam na skok. A
ponieważ wyczekiwany moment nie nadchodził zrezygnowałam i zanim usiadłam z
moimi koleżankami w kawiarni, w cieniu starego rozłożystego drzewa, oceniłam
temperaturę wody w rzece. Rzeczywiście była lodowata. Nie zdejmując butów,
przeskakiwałam z kamienia na kamień po płytkiej wodzie. W środkowym biegu kolor
rzeki był zdecydowanie ciemniejszy. Zapewne były to sześcio, ośmio metrowe
głębiny, o których wspominała wcześniej pani Lidia. A swoją drogą w Mostarze mieszają
się wpływy klimatu umiarkowanego ciepłego i śródziemnomorskiego, co daje
najwyższe temperatury latem w tym rejonie. Czy wyobrażacie sobie pięćdziesiąt
stopni powyżej zera? O takim skwarze wspominała nasza przewodniczka po mieście.
Jak więc znoszą taki szok termiczny skoczkowie?
|
Stary Most odbudowano i otwarto w 2004 roku |
|
A pod Starym Mostem zdradliwy nurt Neretwy |
|
W pobliżu Starego Mostu na prawym brzegu Neretwy |
|
Szmaragdowa rzeka |
Do stolika podeszła młoda dziewczyna, żeby
przyjąć zamówienie. Wiedziałyśmy już, że mamy poprosić o kawę po bośniacku, a
nie po turecku. W przeciwnym wypadku mogłyśmy otrzymać zimny napój, co oznacza
niemile widzianego gościa. Dodatkowo zamówiłyśmy spore porcje lodów, na które
nie czekałyśmy długo. Nieco później otrzymałyśmy kawę po bośniacku z bardzo
słodką kostką rachatłukum. Młoda sympatyczna dama objaśniła nam, w jaki sposób
powinnyśmy celebrować picie kawy, zrobiła nam wspólne pamiątkowe zdjęcia,
życzyła smacznego i odeszła. Agata uznała, że należy jej się spory napiwek.
Jak zwykle dobrze się bawiłyśmy, nieco później dołączyła
do nas Basia z dwiema przyjaciółkami. Miły nastrój przerwał plusk do
wody. Po chwili zobaczyłyśmy skoczka o azjatyckich rysach twarzy - mnie wydawał
się być Japończykiem - w czarnym piankowym kombinezonie nurka. Szedł na górę
schodkami, przy których siedziałyśmy i zbierał oklaski. Momentu skoku nie
widziałyśmy, ale przyłączyłyśmy się do gorących owacji…
|
Usiadłyśmy w cieniu starego rozłożystego drzewa |
|
Mamy już zamówione lody |
|
Wiemy też jak się pije kawę po bośniacku |
|
To było bardzo ciepłe niedzielne przedpołudnie |
Rzeka Neretwa była bohaterką majowego gorącego
przedpołudnia. Jadąc do Mostaru miałam ją prawie cały czas po mojej lewej
stronie. Najpierw podziwiałam jej deltowate ujście do Adriatyku o powierzchni
stu dwudziestu kilometrów kwadratowych, zamienione na pola uprawne, sady
owocowe, winnice…
|
Taką deltą Neretwa uchodzi do Adriatyku |
|
Ujście Neretwy zamienione na pola uprawne, sady, winnice... |
|
Dobrze zagospodarowana delta Neretwy |
|
Uprawia się tutaj cytrusy, oliwki,, figi... |
|
Zabudowania rolników w delcie Neretwy |
|
Neretwa w drodze do Mostaru |
|
Neretwa i pasmo Gór Dynarskich |
|
Neretwa i pasmo Gór Dynarskich |
Później Drago zatrzymał się w Počitelj, gdzie na wzgórzu widniały pozostałości
średniowiecznej tureckiej twierdzy wzniesionej na gruzach starożytnego
rzymskiego zamku. Stamtąd roztaczał się
wspaniały widok na dolinę Neretwy, której źródła początek biorą w Górach Dynarskich
na wysokości 1320 metrów. Ale twierdza nie była jedynym świadkiem okresu
dominacji tureckiej w Počitelj. Nie sposób było nie zauważyć minaretu
meczetu Hadži-Alija, ale, jako że bliżej mi do kultury Zachodu niż Wschodu
pominę te zabytki. Całe popołudnie miałam spędzić w Međugorje
i na tym miejscu
skupiłam moją uwagę, ale o tym opowiem w kolejnym poście.
|
Średniowieczna twierdza w Počitelj |
|
Jestem na szczycie wzgórza w Počitelj |
|
Dawna zabudowa w Počitelj |
|
Turcy zajęli te tereny w 1471 roku |
|
Meczet Hadži-Alija i malowniczy dolny bieg rzeki Neretwy |
Niedziela, 27 maja 2012 roku
Jako, że cię szanuję, nie skomentuje obecności spiczastych monolitów w tym słowiańskim grodzie... Zwróciło za to mą uwagę pewne zdjęcie: "Ujście Neretwy zamienione na pola uprawne, sady, winnice..."... A co to za okrągły otwór z wodą pośrodku zieleni? Stawik? Studnia? Naturalny twór czy spod ręki człowieka? Tak jakoś mnie zaciekawiło... W każdym razie: wolę Czarnogórę, tam nie uraczyłam ani jednego min. chociaż jak piszą na Wikipedii, mieszka tam ponad sto tyś. robali.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :) :* (Cmok)
Spiczaste monolity niestety dominują w krajobrazie Bośni i Hercegowiny. Jak sama zresztą wiesz tego typu budowle mnie nie zachwycają, więc o nich nie piszę :(((
UsuńUjścia rzek zaczęły mnie interesować od momentu, w którym po raz pierwszy przeczytałam o ujściu Rodanu do Morza Śródziemnego - rozlewiskach Camargue, a potem po wielu latach zobaczyłam je na własne oczy.
Delta Neretwy jest inna, mniejsza, ale jakże malownicza... A te wszystkie stawiki, strumyki, itp... to oczywiście wody rzeki zagospodarowane przez człowieka.
Do Czarnogóry dodałabym jeszcze Chorwację z wyspami.
Buziaki cmoki i ćmoki:)))