niedziela, 23 września 2012

W drodze do Aten


...cd
       Przed godziną dziesiątą, autokar wyruszył z Salonik do Aten. Pogoda była wspaniała. Słońce stało wysoko i grzało mocno. Jednak upał nikomu nie przeszkadzał, bo wewnątrz panowała przyjemna temperatura. Klimatyzator działał sprawnie nie tak jak na filmie Donalda Petriego Moja wielka grecka wycieczka, kiedy zamiast schłodzonego powietrza z otworów wentylacyjnych wydobywał się gryzący dym i czarne chmury pyłu wypełniały stary zdezelowany autobus, powodując ataki kaszlu i prześmieszne reakcje podróżnych…


Za kierownicą naszego autobusu siedziała Efi. Po raz pierwszy miałam przyjemność podróżować autokarem prowadzonym przez kobietę. I powiem szczerze, że Efi – w języku polskim powiedzielibyśmy Ewa radziła sobie doskonale w każdej trudnej sytuacji, zarówno w górach na wąskich drogach, jak i w ciasnych uliczkach miast i miasteczek. W Grecji pozwolenie na prowadzenie takich pojazdów posiada trzynaście kobiet, dziewięć mieszka w Atenach, cztery w Salonikach.
Efi płynnie zmieniała biegi, nie szarpała, nie przyspieszała gwałtownie i nie hamowała niespodziewanie. Mogłam swobodnie robić zdjęcia, bez obawy, że wyląduję na przedniej szybie przy próbie uchwycenia obiektywem aparatu jakiegoś ciekawego obiektu mijanego po drodze. Pomimo doskonałych umiejętności Greczynki pamiętałam jednak o zachowaniu ostrożności.

Efi za kierownicą i moja wspaniała grecka grupa

Opuściliśmy już Saloniki. Przed nami ponad pięciuset kilometrowy odcinek drogi do Aten

A nad głową Efi rysunki jej dziecka, czyli prawie tak jak w domu

    Efi miała do pokonania ponad pięćset kilometrów, bo taka odległość dzieliła oba miasta. Jechaliśmy trasą europejską E 75. Kilkanaście minut po jedenastej minęliśmy średniowieczny zamek Platamonas wzniesiony przez krzyżowców w jedenastym wieku, który w czasach Bizancjum prócz szlaku lądowego kontrolował również szlak morski z wyspy Eubei do Salonik. W piętnastym wieku zamek zdobyli Wenecjanie, a w drugiej połowie szesnastego Turcy. Dzisiaj na terenie zamku, który znajduje się na obszarze Riwiery Olimpijskiej mają miejsca wydarzenia kulturalne. W sierpniu odbywa się tam Festiwal Olimpu, światło i dźwięk.


Właśnie mijamy zamek Platamonas

Zamek Platamonas wzniesiony przez krzyżowców w jedenastym wieku

    Kilka minut później opuszczaliśmy Macedonię Grecką i wjeżdżaliśmy do Tesalii, gdzie pomiędzy Olimpem a górami Ossa, głębokim wąwozem płynęła rzeka Pinios. Według legendy pokłócili się tam dwaj bracia Zeus i Posejdon. Zeus cisnął gromem, a Posejdon uderzył w ziemię trójzębem i wypłynęła woda. Tam też miała miejsce przemiana uciekającej od zakochanego Apollina nimfy Dafne w drzewo laurowe – wawrzyn jest symbolem dziewictwa i niedostępnej miłości. W tych okolicach jest największe nagromadzenie drzew bobkowych.
A oto metamorfoza Dafne według jednego z najwybitniejszych poetów rzymskich Owidiusza, którego Sztuka kochania trafiła do indeksu ksiąg zakazanych w połowie szesnastego wieku: 

                  Ledwie skończonej prośby wysłuchała rzeka,
                         Miękka kora pieszczoną pierś Dafne powleka.
                                  Widać włos w liściach, rękę niknącą w gałęzi,
                                  Nogę, dawniej tak lekką, ziemia w sobie więzi,
              Wierzch pokrywa jej czoło; i w drzewa postaci
              Jeszcze nadobna Dafne piękności nie traci.
                       Jeszcze do niej Apollo silnym ogniem płonie,
                       Czuje bicie serca w zdrewniałym już łonie;
                                             Przyciska lube drzewo dla pocałowania,
                                             Ale i drzewo jeszcze uścisków zabrania.

Nad rzeką, płynącą dnem doliny, przerzucono wiszący most dla pieszych, który prowadzi do ulubionego greckiego sanktuarium – trzynastowiecznego kościółka pod wezwaniem świętej Agii Paraskewi. Tam też mijaliśmy przydrożne stragany z owocami i wyrobami ceramicznymi, dzbanami, donicami, misami, wazami i innymi drobiazgami…

Rzeka Pinios - naturalna granica pomiędzy Macedonią Grecką a Tesalią

    Nieco później zatrzymaliśmy się w dużym zajeździe na kilku dziesięciominutową przerwę. Jedni pochłaniali kanapki albo raczyli się lokalnymi specjałami, inni skryci w cieniu puszczali upragnionego dymka, jeszcze inni rozglądali się po okolicy i robili zdjęcia. Ja kupiłam sobie w cenie trzech euro doskonałą mrożoną kawę z kostkami lodu, podawaną w dużych przeźroczystych plastikowych kubkach przykrytych wybrzuszoną pokrywką z dziurką na słomkę i spacerowałam po okolicy, która nie wyróżniała się czymś szczególnym, jedynie na tle góry wśród gęstwiny drzew i krzaków dostrzec można było jakąś budowlę, być może zabytkowy kościółek otoczony wianuszkiem rusztowań…

Widok z zajazdu na odrestaurowywaną budowlę
    Około godziny trzeciej po południu Efi zajechała na parking w Termopilach, tam gdzie niegdyś w piątym stuleciu, a dokładnie w sierpniu czterysta osiemdziesiątego roku przed naszą erą miała miejsce słynna bitwa pomiędzy Grekami a Persami. Przesmyku Termopili – Ognistych Wrót, nazwanych tak ze względu na pobliskie gorące źródła bronił Leonidas ze Sprzymierzonymi, a nacierali nań Nieśmiertelni pod wodzą Kserksesa i kto wie jakby zakończyło się to starcie pomiędzy wielotysięczną armią nieprzyjaciela a później zaledwie trzystoma Spartiatami gdyby nie Efialtes, który zdradził wrogiej armii perskiej górską ścieżkę prowadzącą na tyły zjednoczonej armii greckiej dowodzonej przez króla Sparty Leonidasa.

Termopile - Leonidas i jego wojownicy na płaskorzeźbie

Przyjdź i weź - powiedział Leonidas do Kserksesa

Szczegóły pomnika

Na kurhanie pozostała jedynie tablica, śladów po dwóch lwach już nie ma

Męska Nike symbolizuje siedmiuset wojowników...

    Weszłam na kurhan, gdzie niegdyś obok tablicy upamiętniającej bohaterstwo Spartiatów stały dwa lwy. Dzisiaj nie ma już śladu po tych dzikich kamiennych bestiach, została jedynie płyta w kolorze czerwono brunatnym z napisem autorstwa greckiego poety Simonidesa, a mianowicie:

                            Przechodniu,

                                        Powiedz Sparcie,
                                                        Tu leżym jej syny,
                                                                     Prawom jej posłuszni,
                                                                                      Do ostatniej godziny

Rozglądając się po okolicy przypomniałam sobie pewnego mojego znajomego, który opuszczając kraj na długie lata, obiecał, że nie zapomni, a jak będzie w Polsce odwiedzi…
Był w Polsce i nie odwiedził i tak oto usprawiedliwiał się, kiedy mailem wysłałam mu moje zdjęcie z otwartymi ramionami, które nawet  pustki nie uścisnęły

To był mój błąd…
Nigdy więcej nie będę jechał na tak krótko…
Nie dość, że prawie nikogo nie odwiedziłem, bo zamiast po gościach błąkałem się po lekarzach, to jeszcze bakcyla czarnej dżumy zabrałem w moich politowania godnych zwłokach do( …)
Jednak choroba, choć trochę rekompensuje mi i zagłusza straszne wyrzuty sumienia (znak, że wciąż je posiadam) spowodowane potwornym grzechem, jakiego dopuściłem się w Ojczyźnie…, Efialtes, Brutus i Szczęsny Potocki stali się moimi towarzyszami w hańbie.
Przestałem się golić i myć, by przypadkiem nie spojrzeć w twarz, raczej szkaradną gębę zdrajcy!
A dziś, otwierając pocztę, mało mi serce nie pękło na widok gościnnych ramion otwartych na powitanie… Ramion, które ścisnęły pustkę (zawsze to lepiej poczuć przyjemną miękkość pustki, niż oślizłe, wilgotne, zimne i ropiejące ciało zdrajcy, który mienił się być…przyjacielem…).
Nie wiem, co będzie dalej? Czy jak Robak/Soplica mam spędzić życie w ukryciu i pokucie, czy jak Znachor/Wilczur odejść od zmysłów i zapuścić brodę?
 Będę czekał na złamanie trzciny lub na koniec świata…

Mój wzrok powędrował do Ognistych Wrót. Szukałam owego znajomego, który utożsamiał się ze zdrajcą Efialtesem. Wypatrzyłam go wreszcie, zarośnięty, okryty zwierzęcymi skórami, zgarbiony w pół błąkał się po kamiennych ścieżkach i gdyby się nie poruszał nigdy bym go nie dostrzegła. Wiecie co robią zwierzęta, kiedy grozi im niebezpieczeństwo? Nieruchomieją! I jestem pewna, że gdyby się nie poruszyły nie wypatrzylibyście ich!
Cóż odpowiedziałam temu zdrajcy? A no, że:

Godna to podziwu znajomość historii i zdrajców na przestrzeni wieków…
Współczuję szczerze stanu tak okropnego i mam wielką nadzieję, że choroba nie pomiesza zbytnio w tej cytuję: szkaradnej gębie, mając na myśli głowę, tak jak pomieszała rozum Szczęsnemu! I Robak i Soplica i Znachor i Wilczur niby dwa a może cztery typy!
Na nic się zda podszywanie pod cudze charaktery!
Na nic się zda czekanie na złamanie trzciny lub na koniec świata!
Czas się ogolić, umyć, namaścić ciało wonnościami, spojrzeć w lustro i powiedzieć: Oto Ja uleczony! W zdrowym ciele zdrowy duch!
P.S. A przyjaźń to CZAS, SŁOWO, DOTYK. Proste. Prawda?


Wąwóz Termopile - autostrada po prawej w oddali...

Wąwóz Termopile - w starożytności linia brzegowa znajdowała się po prawej stronie tuż za autostradą

    Ocknęłam się i wróciłam do teraźniejszości, bo oto ruszaliśmy w dalszą drogę i jechaliśmy do Aten częścią kontynentalną, wzdłuż przybrzeżnej urokliwej wyspy Eubei drugiej, co do wielkości po Krecie.
W stolicy Grecji, w centrum przy Placu Omonia byliśmy dwie godziny później. Kilka minut przed osiemnastą otworzyłam drzwi mojego pokoju na ósmym piętrze Hotelu Dorian Inn. W błyskawicznym tempie włożyłam strój kąpielowy, owinęłam się biało czarnym egzotycznym pareo, pokonałam pieszo następne cztery piętra do góry i znalazłam się na dachu budynku, skąd rozciągał się fantastyczny widok na całe Ateny, w tym na wzgórze Akropolu. Miałam godzinę do pierwszej kolacji i chciałam ją wykorzystać jak najlepiej, to znaczy przede wszystkim popływać i oddać wodzie całodzienne zmęczenie materiału, jakim było moje ciało. Niewielki w rozmiarach, ale za to głęboki basen pozwolił mi na harce, nurkowanie, fikanie no i pływanie. Na dachu hotelu znajdowała się mała, romantyczna kawiarenka ze stolikami pod chmurką i zadaszonym barem. Zapełniała się gośćmi dopiero po zmierzchu, kiedy miasto oferowało wspaniały spektakl – panoramę z bajecznie podświetlonymi zabytkami. Wróciłam tam o północy, żeby zobaczyć płonący Akropol. Niestety zdjęć nie pokażę, bo nie oddają nocnej rzeczywistości tak jak bym sobie tego życzyła…


Część mojej greckiej grupy przed hotelem w Atenach

Mój pokój na ósmym piętrze z łazienką wyłożoną płytami z marmuru

Nawet nie rozpakowałam walizki, wyjęłam tylko strój kąpielowy... i...

... wskoczyłam do basenu na dwunastym pietrze budynku

Na dachu w romantycznej kawiarence z widokiem na całe Ateny

W barze na dachu z widokiem na Akropol - czułam się co najmniej jak Jacqueline Kennedy

    Drugą kolację jadłam w tawernie greckiej w samym sercu miasta przed godziną dwudziestą drugą. Tawerna zarówno na parterze jak i na balkonach pękała w przysłowiowych szwach. Na wieczór grecki przybyła najliczniej grupa polskich turystów, grupa Greków, jakaś wielonarodowościowa grupa angielskojęzyczna i niezbyt sympatyczna grupa Francuzów, starszych panów i pań, która zasiadła przy stole za moimi plecami. Nie mogę powiedzieć, żeby serwowane potrawy były wykwintne. Na taką ilość gości nie sposób przygotować coś wyjątkowo smacznego. Kelnerzy z tacami wzniesionymi wysoko ponad głowami   krążyli po sali. Znalazłam się w jednym z ciągów komunikacyjnych i niemal bez przerwy uchylałam plecy przed nacierającym ciągle w biegu Grekiem. Tę dającą się znieść niedogodność rekompensowały występy artystyczne i schłodzone białe wino, co prezentuję na zdjęciach.


Idę na wieczór grecki - przyglądam się nocnemu życiu Aten

Mijam sklepy ...

Mijam tawerny ...

Przyglądam się kolorowej nocy w centrum Aten ...

Zaglądam do butików

A w tej tawernie obejrzałam spektakl taneczno muzyczny

Zasiadamy za jednym z wielu stołów na parterze

Po przeciwnej stronie siedzą koleżanki i koledzy z mojej grupy

Była także grupa grecka, która dopingowała rodaków

W tańcach narodowych wystąpiło czterech tancerzy...

... i trzy tancerki

Białe spódniczki mają mieć po czterysta plis

W pomponach ponoć ukrywano niewielkie noże

Popis umiejętności i sprawności fizycznej

O greckiej reprezentacyjnej formacji wojskowej Evzoni napiszę w następnym poście

Chi, chi... nie udało mi się policzyć plis w spódniczkach

Jeden z Greków porwał do tańca piękną Polkę z mojej grupy

Ten uśmiech jest specjalnie dla mnie... Ech..., urzekł mnie ten Grek...

Był i taniec brzucha ...

... i wiele innych narodowych tańców

Sirtaki zakończył wieczór grecki

Pseudoludowy taniec sirtaki powstał w 1964 roku na potrzeby filmu Grek Zorba

Wspomnienie z  4 września 2012 roku
cdn...

9 komentarzy:

  1. Mnóstwo wspaniałych zdjęć i pewnie jeszcze więcej dobrych wrażeń. Wesoło, kolorowo i miło. Ładnie też mieszkałaś. Efi skutecznie dowiozła Cię do celu. Znam kobietę, która jest kierowcą PKS-u.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podczas mojej ostatniej wyprawy mieszkałam w jedynce i nie mogę mieć powodów do niezadowolenia, bo pokoje trafiały mi się naprawdę wygodne, przyjemnie urządzone, czyste, z nieskazitelnie białą pościelą, miękkimi bawełnianymi ręcznikami... W każdym hotelu był basen...
      A Efi? Cudna kobieta!
      Pozdrawiam ciepło w barwach kolorowej jesieni :)

      Usuń
  2. Ach! Jesteś balsamem na mą zbolałą duszę. Dzięki ci za te piękne, greckie wspomnienia. Znasz moją miłość do tego kraju, narodu, tradycji. Grecy mają w sobie tyle klasy, że spokojnie mogliby nią obdarować pół albo i 3/4 świata. Nie wolno ani chwilę wierzyć w złe o nich plotki, bo Grecja to symbol, który nowy porządek pragnie zniszczyć za wszelką cenę. Tymczasem przyglądając się uważnie twarzom bawiących się w tawernie gości, zwłaszcza tych greckich, widzę wewnętrzny spokój, piękno, godność, której jakże często, nam z drugiego końca Europy, brakuje. Raz jeszcze, dziękuję za te cudne zdjęcia i opis. Ach, ten Leonidas. Dzisiaj takich mężczyzn już nie robią ;) Grrr.... Któż nas dzisiaj obroni, kiedy w koło tylko metroseksy?
    Czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością, Ewuniu :***

    Pozdrawiam i ściskam ze słonecznego Rozstaja :)) :** (Cmok)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za ten balsam i pozdrowienia ze słonecznego Rozstaja :))

      Zła polityka zatruwa życie zwykłym ludziom. Tak też działo się przez pewien czas w Grecji.

      Niestety Ateny należą do niebezpiecznych miast, ale o tym być może napiszę jeszcze.

      Uściski i serdeczności :)***

      Usuń
    2. Coś o tym wiem, dostałam dzisiaj od znajomego ciekawe nagranie, jak to bodajże wczoraj, grupa kilkudziesięciu islamistów zdemolowała centrum burząc się przeciwko tej parodii mahomcia. Ciekawe co by zrobili, jak sama zabrałabym się za jakąś "produkcję"?? Ale na szczęście dzielna grecka policja przegnała to robactwo gazem, hihihi... Się działo! :D Pozdrawiam i ściskam :*** :)) (Cmok)

      Usuń
  3. Na Twoich zdjęciach Ewo widać zupełnie inną Grecję niż tą, którą pokazują w mediach, w telewizji czy na portalach informacyjnych. Nie ma kryzysu, nie ma protestów, nie ma transparentów. Jest tylko piękno i historia. I uśmiech. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie taką Grecję chciałam zobaczyć... piękną !
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  4. Pięknie wszystko wygląda. Noc w Atenach... ech, znakomite klimaty.
    A Efi ma super pracę, ale pewnie tęskni za dzieckiem. Niby to krótka, ale jednak rozłąka. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uliczki Aten niestety nie są bezpieczne ani w dzień ani w nocy. Ponoć trzeba bardzo uważać i nie zapuszczać się samotnie w zaułki. Dlaczego tak jest napiszę być może w następnym poście.

      Osobiście nic złego mi się nie przydarzyło i wywiozłam z tego miasta jak najlepsze wspomnienia.

      W godzinach przedpołudniowych, właśnie w Atenach, naszą kochaną Efi zastąpił jej szef. Efi została z dzieckiem w domu.

      Pozdrawiam ciepło ;)

      Usuń