Samolot z Warszawy, na lotnisku Macedonia w Salonikach wylądował około godziny dwunastej
trzydzieści, a właściwie była to godzina trzynasta trzydzieści czasu lokalnego.
Tak więc w poniedziałek, trzeciego września, po przylocie do Grecji przesunęłam
wskazówki mojego zegarka o jedną godzinę do przodu. Tego dnia całe popołudnie i
wieczór należały do mnie, jako że moja
wielka grecka wycieczka rozpocząć się miała dopiero we wtorek rano od
zwiedzania Salonik. W porcie
lotniczym na grupę warszawską czekała młoda kobieta, pilotka jednego z polskich
biur podróży, która od samego początku ujęła mnie swoim
wdziękiem, szerokim uśmiechem, nienaganną dykcją, oryginalną urodą, modnym
strojem, no i przede wszystkim olbrzymią wiedzą na temat Grecji i Turcji.
Z lotniska pojechaliśmy do hotelu Sun Beach, który znajdował się w niewielkiej miejscowości Agia Triada (w tłumaczeniu Święta Trójca), oddalonej około dwadzieścia
kilometrów od centrum Salonik.
Hotel miał swoją plażę nad Morzem Egejskim, a właściwie w Zatoce
Salonickiej, będącej częścią Zatoki
Termajskiej. Na plaży można było korzystać bezpłatnie z wygodnych ażurowych
leżaków rozstawionych pod białymi płóciennymi parasolami wmontowanymi w białe
niewielkie stoliki posiadające wgłębienia na dwie butelki albo dwa kubki, jak również
wypożyczyć w recepcji hotelowej także bezpłatnie duże frotowe miękkie ręczniki
i plażować do woli, jako że temperatura przekraczała sporo ponad trzydzieści
stopni, a woda była jak gotowana. Z plaży rozpościerał się widok
na Saloniki, a powietrzem wachlował delikatny wietrzyk. Mimo rajskiej scenerii
nie odmówiłam sobie pływania w dość dużym basenie hotelowym z przyjemnie
zaaranżowaną przestrzenią wokół. Jasne marmurowe posadzki, donice z zielenią, a
także zieleń rosnąca naturalnie, kanapy z białymi poduchami i białymi
płóciennymi baldachimami, głębokie fotele również wymoszczone miękkimi
poduszkami, stoły, stoliki, krzesła, leżaki, parasole wszystko to zachęcało do
błogiego leniuchowania po kąpieli w basenie i raczenia się różnorodnymi
napojami chłodzącymi serwowanymi w barze. W tym jakże przyjemnym hotelu
spędziłam dwie noce, pierwszy i ostatni dzień pobytu w Grecji.
|
Zapraszam na moją wielką grecką wycieczką ... |
|
W przyjemnie zaaranżowanych przestrzeniach hotelu Sun Beach w Agia Triada |
|
W upalny dzień warto znaleźć trochę cienia ... |
|
Jeden z najlepszych basenów, w jakich miałam okazję pływać podczas mojej wyprawy po Grecji |
|
Chwila rozmowy z nowo poznanymi osobami ... |
|
Strąki karobu |
|
W Zatoce Salonickiej z widokiem na Saloniki ... chi, chi, chi ... coś gilga moje stopy ... |
|
Lobby hotelowe i część mojej greckiej grupy |
A we wtorek?
Pobudka o szóstej trzydzieści, smaczne i obfite
śniadanie o siódmej, wyjazd z hotelu o ósmej! Tak było każdego dnia, z wyjątkiem
ostatniego, kiedy śniadanie można było zjeść nawet o godzinie dziesiątej, a
później cały dzień leniuchować na plaży, jako że lot do Warszawy przewidziano na
dwudziestą drugą trzydzieści.
Tak jak zaznaczyłam na początku, moja wielka grecka
wycieczka rozpoczęła się od Salonik, miasta założonego w trzysta piętnastym
roku przed Chrystusem przez macedońskiego króla Kassandra. Kassander poślubił córkę Filipa II, który był także ojcem Aleksandra III Wielkiego i na cześć żony nadał miastu nazwę Tessalonika.
Historia Tesalonik jest niezwykle ciekawa chociażby ze
względu na czasy Filipa II, który zreformował państwo macedońskie, podporządkował
sobie niemal całą Grecję, a jego syn Aleksander przyłączył do królestwa ogromne
imperium perskie. Saloniczanie na cześć obu władców, ojca i syna, wznieśli
pomniki. Król Filip II stoi na skraju parku, zwrócony przodem do zatoki, a
Aleksander pędzi wierzchem na swoim koniu Bucefale wzdłuż jej brzegu.
Przypomnę
krótko, w jaki sposób, najprawdopodobniej dwunastoletni Aleksander wszedł w
posiadanie Bucefalosa (z greckiego
Bucefalos – byczogłowy). Ponoć wierzchowiec miał na łopatce znamię w kształcie
głowy byka i bał się własnego cienia. Filip II początkowo miał zamiar kupić
synowi tego konia i to za nie małą sumkę, ale kiedy spostrzegł, że jest
nieujarzmiony i bardzo niebezpieczny zrezygnował z zakupu. Aleksander zaś
nalegał i obiecał ojcu, że go okiełzna, na co ojciec odpowiedział, że jeżeli mu
się to nie uda to sam go sobie będzie musiał kupić. Aleksander ustawił konia
głową do słońca, tak żeby nie widział na ziemi własnego cienia i dosiadł go.
Odtąd nie rozstawali się ze sobą,
razem dotarli aż do Indii, gdzie Bucefał padł. Ponoć miasto i pałac, które
wzniósł nad rzeką Dźhelam nazwał Bukefalą. Sam zmarł trzy lata później w
Babilonie w wieku trzydziestu trzech lat…
|
Filip II Macedoński - ojciec Aleksandra III Wielkiego |
|
Aleksander III Macedoński zwany Wielkim i niezwyciężonym |
|
Aleksander Macedoński na swoim koniu Bucefale |
|
Opowieść o tej niesamowitej przyjaźni przetrwała wieki ... |
|
Saloniki i król Macedonii Filip II po prawej w cieniu na skraju parku, zwrócony twarzą do zatoki ... |
Od połowy drugiego wieku przed naszą erą miasto należało do państwa rzymskiego.
Pamiętacie lata panowania Dioklecjana – augusta Wschodu? Wspominałam o nim w
poście Palenie ksiąg i Pałac Dioklecjana w Splicie. To właśnie Dioklecjan był twórcą tetrarchii, czyli rządów
czterech, to właśnie z jego rąk Galeriusz,
rzymski żołnierz, wsławiony w wojnie z Persami, otrzymał u schyłku trzeciego
wieku naszej ery tytuł cezara Wschodu, a także rękę Walerii córki Dioklecjana,
a po abdykacji tegoż w trzysta piątym roku uzyskał tytuł augusta. Obaj władcy
znani byli z prześladowań chrześcijan. To właśnie w tamtych czasach męczeńską
śmiercią zmarł Dymitr (Demetriusz) z Tesaloniki, na ikonach przedstawiany
zazwyczaj w stroju rzymskiego oficera, przykryty zielonym płaszczem, z piką w prawej
ręce zwróconą ostrzem do góry…
W miejscu męczeństwa, w czterysta trzynastym roku, kiedy Salonikami zarządzał
Ilyryk Leonidas, wzniesiono bazylikę na cześć Demetriusza. Była to wówczas
pięcionawowa świątynia w stylu hellenistycznym. Następny kościół w tym miejscu
zbudowano za panowania cesarza Iraklisa. Niestety nie przetrwał pożaru, ale
został odbudowany i upiększony z inicjatywy i funduszy cesarza Michała VII
Paleologa. Ten kościół także spłonął podczas tragicznego w skutkach pożaru,
jaki nawiedził miasto w 1917 roku. Odrestaurowano go dopiero w 1949 roku.
Dzisiaj Kościół Agios Dimitrios, stojący przy ulicy o tej samej nazwie, za
ruinami antycznego forum, pełni rolę katedry Salonik i jest największym
kościołem w Grecji. Pod świątynią znajduje się krypta, udostępniona
zwiedzającym, w której zgodnie z przekazem był więziony i stracony Demetriusz.
Szczątki świętego złożono w srebrnym relikwiarzu i umieszczono w kościele po
lewej stronie prezbiterium. Wielki męczennik Dymitr uważany jest za patrona
służących w wojsku żołnierzy wyznania prawosławnego, a wierni modlą się do
niego w obliczu zagrożenia najazdem innowierców oraz o przywrócenie wzroku.
Jest patronem Salonik, Wenecji i Konstantynopola (obecnie Stambuł). W świątyni
zachowały się fragmenty mozaiki z piątego wieku…
|
Kościół Agios Dymitrios - prawosławna katedra Salonik |
|
Pomnik św. Dymitra z Tesaloniki - patrona miasta |
|
Kościół Agios Dymitrios - nawa główna i lewa boczna |
|
Kościół Agios Dymitrios - nawa główna i prawa boczna |
|
|
Kościół Agios Dymitrios - prezbiterium |
|
Kościół Agios Dymitrios - srebrny relikwiarz ze szczątkami świętego Dymitra |
|
Wnętrze Kościoła Agios Dymitrios |
|
Wnętrze kościoła z ikonami m.in św. Dymitra w stroju rzymskiego oficera |
|
Przy tych freskach jest zejście do podziemi kościoła |
|
W podziemiach Kościoła Agios Dymitrios |
|
W podziemiach Kościoła Agios Dymitrios |
|
W podziemiach Kościoła Agios Dymitrios |
|
W podziemiach Kościoła Agios Dymitrios |
|
Kościół Agios Dymitrios od strony bocznego dziedzińca |
|
Kościół Agios Dymitrios od strony bocznego dziedzińca |
Wrócę
jeszcze do tetrarchy Galeriusza, który lubił przebywać w Salonikach. Z czasów jego
panowania zachowały się pozostałości rzymskich budowli, między innymi Łuk Galeriusza, zwany także Kamarą, zbudowany w 297 roku dla
upamiętnienia zwycięstwa cesarza nad Persami. Z czterech filarów łuku zachowały
się trzy. Wśród marmurowych dekoracji rzeźbiarskich zdobiących filary, można
odnaleźć postać samego władcy na koniu z wieńcem laurowym nad głową i orłem.
Przy tej samej ulicy, Dymitriosa Gounarisa, znajduje się Rotunda, zbudowana prawdopodobnie dla cesarza jako mauzoleum. Wiele
wskazuje na to, że ciała Galeriusza nigdy tam nie złożono. Wraz z nastaniem
chrześcijaństwa Rotundę zamieniono na kościół pod wezwaniem św. Jerzego (Agiou
Georgiou), którego nie trudno wypatrzyć nad wejściem do świątyni. Za panowania
Teodozjusza Wielkiego dobudowano nawę szerokości ośmiu metrów, otaczającą całą
konstrukcję i wzbogacono o apsydę. Po zdobyciu Salonik przez Turków, Rotundę
zamieniono na meczet. Z tamtych czasów pochodzi stojący w jej pobliżu minaret –
jedyny zresztą w mieście. Wchodząc do środka warto zwrócić uwagę na
sześciometrową grubość murów i centralną część budowli przykrytą wspaniałą
kopułą o średnicy niespełna dwudziestu pięciu metrów. W czasach
chrześcijańskich wnętrze zdobiły różnokolorowe marmury oraz imponujące mozaiki…
W
starożytności łuk łączyła z rotundą galeria, której pozostałości widoczne są do
dziś. Idąc ulicą Dimitriou Gounari od łuku w stronę wybrzeża dotrzeć można do
placu Navarinaou, który znany jest z pozostałości pałacu cesarskiego.
Odnaleziono tam pozostałości łaźni, cysterny, łuki z płaskorzeźbami, mozaiki
podłogowe… Wiele eksponatów umieszczono w Muzeum Archeologicznym.
|
Łuk Galeriusza |
|
Łuk Galeriusza |
|
Łuk Galeriusza |
|
Galeriusz na koniu z wieńcem laurowym nag głową i orłem |
|
Fragment Rotundy i minaret - jedyna pozostałość po meczecie tureckim |
|
Rotunda i minaret |
|
Św. Jerzy nad wejściem do Rotundy |
|
Wewnątrz Rotundy |
|
Studnia przed wejściem do Rotundy |
|
Ta sama studnia - ujęcie z innej strony |
|
Ktoś zrobił mi zdjęcie między łukiem a rotundą |
Warto także wejść do Muzeum Bizantyjskiego, Muzeum Obecności Żydowskiej, czy
też Muzeum Białej Wieży, zbudowanej w piętnastym wieku jako element
fortyfikacji otaczającej miasto. Niegdyś Białą Wieżę nazywano Krwawą, jako że
pełniła rolę więzienia i była miejscem egzekucji. Prawdopodobnie jeden z
więźniów pomalował ją na biało i od tamtej pory zmieniła swoją nazwę.
|
Saloniki i Biała, czy też Krwawa Wieża - symbol miasta |
|
Saloniki i Biała, czy też Krwawa Wieża - symbol miasta |
|
Biała Wieża od strony Zatoki Salonickiej |
|
Park nad Zatoką Salonicką |
|
Saloniki |
|
Saloniki |
Według danych pani Ilony przewodniczki po Salonikach, dziewięćdziesiąt osiem
procent Greków wyznaje prawosławie, półtora procent to muzułmanie, pół procenta
stanowią katolicy.
Nieco zawiłe dla mnie są pojęcia kościołów i związków wyznaniowych. Prawosławie
to wielka grupa wyznań chrześcijańskich, powstała w wyniku rozłamów po
pierwszych soborach ekumenicznych, a także w czasie Wielkiej Schizmy
Wschodniej. Kościoły prawosławne opierają się na Wschodniej Tradycji Kościoła,
odrzucając doktrynę o czyśćcu i nieomylności papieża. Kościoły narodowe są
autokefaliczne. Wierni Kościoła prawosławnego przyjmują Eucharystię pod
postaciami wina i chleba. Diakonów i prezbiterów nie obowiązuje celibat.
Kościół uznaje modlitwy za zmarłych oraz siedem sakramentów świętych i liczne
sakramentalia. Obecnym zwierzchnikiem Greckiego Autokefalicznego Kościoła
Prawosławnego jest Hieronim II – arcybiskup Aten i całej Grecji. Ciekawostką w
prawie Kościoła prawosławnego jest możliwość zawarcia sakramentu małżeństwa
trzykrotnie, oczywiście po spełnieniu pewnych warunków.
I
jeszcze raz słów kilka o Galeriuszu. 30 kwietnia 311 roku cesarz Galeriusz
wydał Edykt tolerancyjny – pierwszy w dziejach akt prawny, ustanawiający
wolność religijną dla chrześcijan na terenie Cesarstwa Rzymskiego.
Tak, tak ten sam Galeriusz, który wcześniej zasłynął jako prowodyr prześladowań
chrześcijan za cesarza Dioklecjana (Edykt antychrześcijański Dioklecjana z 303
roku), najprawdopodobniej w obliczu ciężkiej, śmiertelnej choroby zmienił swój
stosunek do religii chrześcijańskiej.
O chorobie władcy tak pisał Euzebiusz z Cezarei: Nagle otworzył mu się wrzód
w pośrodku części wstydliwych, a potem wewnątrz ropna fistuła; jedno i drugie
szerzyło nieuleczalne spustoszenie w głębi jego trzewi. W ranach tych roiło się
nieprzeliczone mnóstwo robaków i rozchodził się z nich trupi zaduch. Zresztą
cała bryła cielska już przed chorobą zmieniła się w potworną kupę tłuszczu,
która wnet zaczęła się rozkładać, przedstawiając widok nieznośny dla każdego,
kto musiał się zbliżać.
Czy publikując edykt
tolerancyjny w miastach prowincji bałkańskich i azjatyckich Galeriusz
liczył sobie na zjednanie Boga chrześcijańskiego? Zmarł w maju 311 roku, a więc
kilkanaście dni po podpisaniu dokumentu. Po śmierci Galeriusza Maksymin Daia
ostatni z augustów wrócił do polityki prześladowań chrześcijan w prowincjach
wschodnich, dopiero Edykt mediolański z 313 roku ostatecznie uznał
chrześcijaństwo…
Z Salonik pochodziło wiele słynnych osobistości,
między innymi święci bracia Cyryl i Metody, misjonarze, twórcy alfabetu pisma
staro-cerkiewno-słowiańskiego tak zwanej głagolicy…
W Tessalonikach w domu Jazona zatrzymał się Paweł z
Tarsu. Dzieje Apostolskie przekazują, że
wskutek działalności Pawła w Tesalonice powstała gmina chrześcijańska złożona z
Żydów i wielu pobożnych Greków. Ci ostatni musieli w niej stanowić zdecydowaną
większość skoro w 1 Liście do Tesaloniczan Paweł wspomina, że Tesaloniczanie
nawrócili się od bożków do Boga prawdziwego…
A ja, w Salonikach poznałam smak mrożonej greckiej
kawy frappe – doskonałej na upalne dni… i w drodze do Aten jeszcze tego samego
dnia zatrzymałam się w Termopilach, ale o tym opowiem w następnym poście…
Wspomnienie z 3 i 4 września 2012 roku
cdn...
Wspaniala Grecja! i piekna podroz, a pierwsze zdjecia z Toba w hotelowych przestrzeniach ze smakiem urzadzonych....zapieraja dech! pozdrawiam cieplo
OdpowiedzUsuńA na dodatek pogoda taka jak u nas w najbardziej gorące lato. Upalne noce i upalne dni. Jak dobrze, że wszędzie jest klimatyzacja.
UsuńGrecy mają wakacje od 15 czerwca do 15 września, ze względu na panujące tam wysokie temperatury dochodzące nawet do pięćdziesięciu stopni.
Uściski;)
Oj, będę musiała poczytać przez kilka wieczorów, ale też sporo zobaczyliście :)
OdpowiedzUsuńZapraszam
UsuńPo tej wyprawie inaczej odbieram czasy starożytne, łatwiej przyswajam sobie wiedzę o Grecji antycznej mając przed oczyma obrazy dawnej świetności tej niezwykłej cywilizacji...
O Boże, ale Ci dobrze, Grecja we wrześniu jest super!
OdpowiedzUsuńa jak lot? to jakiś czarter był?
życie & podróże
gotowanie
Wreszcie zobaczyłam na własne oczy pozostałości antyku...
UsuńWrzesień w Grecji jest jeszcze bardzo upalny, ale mnie to nie przeszkadzało, lubię letnią swobodę i nieskrępowanie wielowarstwowością, mam na myśli cebulkę...
Tak, lot czarterowy.
Pozdrawiam ciepło, ciągle jeszcze w greckim nastroju ;)
Witaj, Słońce. Przepraszam, że skrywam się we mgle, przez co nie od razu zostawiam ślad w postaci komentarzy. Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć jedynie tyle, że przechodzę dziwne stany, w których mało słów i dźwięków, za to dużo myślenia i planowania. Twoje śliczne zdjęcia z Salonik obejrzałam już wczoraj, ale postanowiłam dzisiaj skrobnąć pochwałę, niejako aby oderwać się od szarej codzienności. Znowuż, w przeciągu niespełna paru dni, miał miejsce wypadek opodal mojego domu... Ech :( To moje małe rozstaje powoli zaczyna przypominać składowisko wraków. Dlatego uciekam w twoje przesycone ciepłem, słońcem i szczęściem strony. Wybacz, że chłonę tą pozytywną energię jak jakiś wampir energetyczny, ale jest mi potrzebne. Czekam zatem na zdjęcia z Aten. :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i ściskam serdecznie :)) :*
Im dłuższej milczysz, tym intensywniej o Tobie myślę. Popadam nawet w swego rodzaju przygnębienie, a może złość, kiedy się nie odzywasz... i nie sądź, że chcę w jakiś sposób przykuć Twoją uwagę do mojego jestestwa, nie!
UsuńCzłowiek to taka istota, która od czasu do czasu lubi siebie unieszczęśliwiać, pochlipać pod nosem, poużalać się nie wiadomo na co i na kogo...
Ech..., nie wypada nawet o tym wspominać w Naprzeciw SZCZĘŚCIU!
Ty jesteś osobą inteligentną i żadne pochlebstwa nie uśpią Twojej czujności.
Przerywnikiem codzienności są moje podróże, które nadają sens mojemu życiu...
Nie chcę budzić się każdego dnia ze świadomością, że wszystko już wiem, wszystko już widziałam, wszystkiego doświadczyłam ...
Chcę budzić się ze świadomością, że właśnie tego dnia zobaczę coś ciekawego, odkryję coś ważnego, a może przebudzę ze snu jakiegoś śpiocha i otworzę mu oczy na świat...
Ze wzgórza Akropolu, wśród współczesnej zabudowy, dostrzegłam cały ogrom antycznego miasta. Ktoś by powiedział, że to tylko kupa gruzu, kamieni... Ale nie ja! Ja widziałam całą potęgę starożytnej Grecji i zachłystywałam się jej powietrzem!
A Delfy?
Tam poczułam się jak jeden z dwóch orłów wypuszczonych przez Zeusa... Z lotu ptaka obserwowałam wypełzającego z jaskini Pytona - syna Matki Ziemi Gai... To magiczne miejsce urzeka chyba każdego...
Podziwiam ludzi szczęśliwych, potrafiących w małych rzeczach dostrzec te wielkie, te z których czerpią energię do życia...
Ktoś znowu może powiedzieć, że idę w złym kierunku, że szczęśliwe życie nie istnieje, a jeżeli już to jest grzeszne i na nie nie zasługuję. Dzisiaj wiem, że to nie prawda, ludzie nie chcą się przyznać, że mnie podglądają i nie raz z pogardą patrzą na mnie, kiedy się uśmiecham i szczerzę zęby bez powodu...
Buziaków wór cały przesyłam coby życie Ci osłodzić :)
Każdy ma prawo do chwili szczęścia i chwili smutku, zastanowienia, wyciszenia... Ja właśnie usiłuje dokonać rzeczy niemożliwej, przynajmniej z mojego punktu widzenia. Staram się wyłączyć na chwilę moje zamartwianie się o świat, wyciszyć czy raczej zapanować nad tą sferą mnie, która "widzi", ale to trudne, bo w takich chwilach...
UsuńAle to nie miejsce na takie zwierzanie. Dziękuje ci za to, że masz w swoim szczęściu choć chwilę, aby myśleć o takiej marudzie jak ja, zwłaszcza, że niewiele mogę dać od siebie z racji dystansu*. Nie złość się i nie panikuj. W moim przypadku jest tak, że jeśli milczę to nigdy dla tego, że się na kogoś obraziłam czy kimś znudziłam, po prostu nie mam za bardzo sił, aby pisać. Czasami też cała moja siła czy bezsiła zostaje przelana w posty a potem, jak balon, z którego uszło powietrze, muszę zebrać się w sobie, aby zregenerować utraconą energię. Moje milczenie może trwać parę dni, ale nie więcej, bo jestem typową wodą, nastroje zmieniają się we mnie jak w kalejdoskopie. Więc jak powiadał Douglas Adams: "Don't panic".
Radość z życia to klucz do zrozumienia całego Wszechświata. Tylko Ci jej nie odczuwają, którzy nie idą przeznaczoną sobie ścieżką. Wiem to najlepiej z autopsji. Tak długo żyłam w dołku jak długo nie podążałam właściwą ścieżką i nie znałam samej siebie. Moim życiem kierował strach i prawdopodobnie dlatego większość ludzi patrzy na ludzi spełnionych, szczęśliwych, podejrzliwie. Oni nie rozumieją dlaczego? skąd? w tobie tyle radości, nie mają pojęcia, że gdyby sami odkryli prawdziwych siebie, ich ból, strach i niemoc również by zniknęły. Nie przejmuj się nimi, bądź sobą a jestem pewna, że przynajmniej część z nich otworzy się pod wpływem twojego światła. To jedyny sposób, aby ludziom pomagać. Trzeba dawać dobry przykład swoim życiem, niczego nie udawać, być sobą :)
Pozdrawiam cieplutko :*** (Ćmok) ;)
Ogladajac i podziwiajac Grecje na Twoich zdjeciach mysle sobie: dlaczego Grecy maja takie trudnosci finansowe... czy oni oczu nie maja na jakim bogactwie kulturalnym mieszkaja...Hmm a Ty w tej zwiewnej czerwonej sukience...Bogini! No co w Grecji bylas, a tam wszystko mozliwe!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Dziękuję za komplement ;)
UsuńCo zaś tyczy się Grecji, to sprawa nie jest taka prosta.
Ostatnie wydarzenia w tym państwie zdecydowanie obniżyły ruch turystyczny, co widać. Zamknięto wiele lokali...
Nie znam się na polityce, ale czasami wydaje mi się, że ktoś celowo wprowadził taką niejasną sytuację, która wypłoszyła na długo zagranicznych gości...
A poza tym pracować w takie upały???
Miłego wypoczynku w Polsce ;)***
Ale super wyprawa i zdjęcia znakomite. Tylko mogę zazdrościć tych wojaży. Wspaniała relacja. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńJak dobrze mieć grono blogowych przyjaciół...
Ja u Ciebie podziwiałam ostatnio stare samochody - świetne zdjęcia, a Ty początek mojej wyprawy do Grecji.
Uściski :)))