cd
Dzisiaj
cofnę się do roku tysiąc pięćset trzydziestego pierwszego, do czasów kiedy
stolicę Meksyku od dziesięciu już lat zasiedlali zwycięzcy Hiszpanie.
Przypomnę, że ówczesne nowe miasto powstawało na ruinach imperium azteckiego,
które rozlokowane było na dwóch wyspach
Tenochtitlan i Tlatelolco, na
płytkim jeziorze, na wodzie gorzkiej, niezdatnej do picia o nazwie Texcoco. Obie wyspy połączone były
groblami. Groble łączyły je także z lądem stałym, a było ich pięć. Jedna z nich
biegła w kierunku północnym łącząc Tlatelolco
z brzegiem jeziora w miejscu, gdzie wypiętrzało się Wzgórze Tepeyac. Za tym wzgórzem, już w
niewielkiej odległości leżały wioski indiańskie. W jednej z nich, w wiosce Cuautitlan mieszkał nowo ochrzczony
Indianin z plemienia Chichimeków, Juan
Diego. W sąsiedniej wiosce Tolpetlac
mieszkał jego wuj, starszy mężczyzna, ochrzczony pod imieniem
Juana Bernardino. Wszyscy ochrzczeni Indianie w wyznaczone dni, najczęściej w
soboty i to wczesnym rankiem, uczęszczali na katechezy
do ośrodków misyjnych, prowadzonych przez franciszkanów. Odbywały się one w
otwartych kaplicach, w pomieszczeniach przypominających muszle koncertowe w
parkach, a więc przewiewnych i zadaszonych przed skwarem słońca i przed
deszczem. Charakteryzowały się doskonałą
akustyką i mogły pomieścić jednorazowo nawet tysiąc Indian, siedzących bezpośrednio
na ziemi. Ciekawostką jest, że kazania wygłaszano w języku Azteków, nahuatl.
Jedną z takich kaplic wybudował wybitnie wykształcony, brat zakonny Pedro de
Gante z Flandrii, blisko spokrewniony z cesarzem Karolem V.
Dziewiątego grudnia tysiąc pięćset trzydziestego pierwszego roku, sobotnim
rankiem, kiedy było jeszcze ciemno, Juan Diego wyruszył na katechezę do misji
franciszkańskiej i na mszę świętą do kościoła w Tlatelolco. Miał do pokonania
trasę około dziesięciu kilometrów, która biegła u podnóża Wzgórza Tepeyac, na
szczycie którego walały się jeszcze kamienie po rozbitej przez franciszkanów
świątyni poświęconej azteckiej bogini Tonantzin. Minąwszy wzgórze mógł dalej
iść pieszo kilkukilometrową groblą lub skorzystać z usług przewoźników, którzy
czekali na pasażerów w swoich długich łodziach.
Na końcu grobli rozbierano
gigantyczna piramidę, z której wzniesiono jeden z pierwszych kościołów w
Meksyku, dedykowany świętemu Jakubowi Apostołowi.
Kościół w Tlatelolco, obok
misji na wyspie Tenochtitlan, stanowił drugi ośrodek udzielania sakramentu
chrztu Indianom. Do dziś zachowała się tam wyciosana w jednej bryle kamienia
wulkanicznego misa chrzcielna, nad którą prawdopodobnie głowę pochylał
pięćdziesięcioletni Juan Diego.
Po mszy świętej w kościele św. Jakuba, Diego
nie poszedł jak zwykle na katechezę lecz udał się do siedziby pierwszego
biskupa Meksyku, Juana de Zumárragi,
człowieka wielce pobożnego i całkowicie oddanego sprawie Indian, zajętego
podówczas budową katedry. Prawdopodobnie biskup na czas budowy katedry mieszkał
w misji franciszkańskiej, wiele też wskazuje na to, że mieszkał w Tlatelolco.
Tak czy inaczej Diego zakołatał do bramy biskupiej siedziby z zamiarem
opowiedzenia mu tego co rano idąc na katechezę zobaczył i usłyszał. Biskup poprzez
tłumacza cierpliwie wysłuchał Indianina lecz nie dał wiary jego słowom.
A był on świadkiem niecodziennego zjawiska, które miało miejsce na Wzgórzu
Tepeyac. Wśród śpiewu ptaków, pośród skał i kaktusów ujrzał na obłoku światła o
nienaturalnym blasku, rozświetlającym wszystko dookoła, postać młodej, pięknej
dziewczyny o nieziemskim wyglądzie, która przemówiła w jego rodzimym języku
nahuatl, używając formy zdrobniałej a zarazem uroczystej:
Juantzin, Juan, Diegotzin, dokąd idziesz?
Wiedz z całą pewnością, mój najdroższy synu, że jestem doskonałą, zawsze
Dziewicą, Świętą Maryją, Matką prawdziwego i jedynego Boga, który jest dawcą i Panem życia, stwórcą człowieka, Panem nieba i ziemi. W Nim istnieją wszystkie
rzeczy.
Po tych słowach nakazała pójść do biskupa z zasłyszanym orędziem i z
życzeniem, aby na tym miejscu zbudował kościół – teocali…
Biskup
pobłogosławił Indianina i odprawił go z niczym.
W drodze powrotnej, gdy tylko Diego zszedł z grobli na ląd stały, w tym samym miejscu ujrzał tę samą postać
niewiasty co poprzednio. Opowiedział Szlachetnej Pani, co się wydarzyło i
poprosił aby tę misję powierzyła komuś innemu, nie takiemu prostemu wieśniakowi
jak on. Jednak usłyszał znowu:
Powtórz mu, że to ja osobiście, Maryja,
Zawsze Dziewica Matka Boga, posyła ciebie.
W niedzielę rano
Diego znowu ruszył na katechezę i na mszę u świętego Jakuba, później zaś długo
czekał na posłuchanie, być może ze względu na niedzielne zajęcia Zumárragi. Ten
jednak wysłuchał go i zadawał pytania, a na pożegnanie poprosił o jakiś znak na
potwierdzenie prawdziwości objawień.
W drodze powrotnej po raz trzeci spotkał Szlachetną Panią, która uśmiechnęła się
życzliwie i powiedziała:
Przyjdź jutro rano, a otrzymasz znak, o
który prosił biskup.
Jednak nazajutrz Diego nie zjawił się na umówionym miejscu. Zatrzymał się w
domu swojego wuja Juana Bernardino w wiosce Tolpetlac, usługując mu w ostatnich
chwilach jego życia. Juan Bernardino, dotknięty przywleczoną przez Białych ospą,
cocolixtle, która powodowała
wymieranie całych parafii znajdował się w stanie agonii, gdy Diego ruszył raz
jeszcze do Tlatelolco po kapłana.
Jakże wielkie było jego zdumienie, kiedy we wtorek dwunastego grudnia ujrzał na
ścieżce oczekującą na niego Szlachetną Panią. Upadł na kolana i przepraszał
wyjaśniając powód, dla którego poprzedniego dnia nie stawił się w umówionym
miejscu. Przyrzekł, że spełni Jej wolę, jak tylko doprowadzi księdza do umierającego
wuja.
I wtedy usłyszał słowa:
Czy nie jestem tu po to, że jestem waszą
Matką? Czy nie jesteście w fałdach mojego płaszcza? Czy nie jesteście w moich
ramionach? Czy ja nie jestem źródłem życia?
Przykazała, żeby się nie martwił już więcej chorobą wuja, bo jest on zdrów.
Wskazała na zbocze Tepeyac by tam się udał i nazrywał kwiatów. Po czym sama własnymi
rękoma ułożyła bukiet i nakazała je zanieść biskupowi jako znak, o który
prosił.
Diego z różami zebranymi w poły indiańskiej tilmy,
wykonanej z włókien agawy udał się do Juana de Zumárragi. Gdy wreszcie stanął
przed duchownym rozsupłał węzeł tilmy
i pozwolił kwiatom wypaść na ziemię. Były to pachnące, świeże róże
kastylijskie, które stanowiły ewidentny dowód na potwierdzenie prawdziwości
objawień.
Tym razem to nie Diego upadł na kolana, tylko sam biskup przykląkł przed
zdumionym Indianinem, a w ślad za nim towarzyszące mu osoby, w tym tłumacz Juan
Gonzales.
Na tilmie ujrzeli wizerunek
młodej niewiasty, o śniadej karnacji, obleczonej w płaszcz spadający z głowy na
ramiona i sięgający ziemi. Zdjęto tilmę
z ramion Diego i położono na stole, z którego blatu zrobiono później kopię
cudownego wizerunku, przechowywaną w kościele franciszkanów w mieście Meksyku.
Następnego dnia, w uroczystej procesji indiański płaszcz z wizerunkiem Madonny
przeniesiono do katedry. Wieść o cudzie rozeszła się szybko. Juan Diego jakiś czas
pozostał w gościnie u biskupa, po czym wrócił do domu i do swojego wuja, który
opowiedział mu o szczegółach swojego uzdrowienia, o tym jak wnętrze izby
wypełniło się światłem, w promieniach którego ujrzał postać młodej i pięknej
niewiasty, która przedstawiła mu się jako doskonała zawsze Dziewica, Święta
Maryja z Guadalupe i przywróciła mu zdrowie.
Jeszcze tego
samego roku wzniesiono na szczycie Wzgórza Tepeyac niewielką kaplicę. Pierwszą
mszę odprawiono w drugi dzień Bożego Narodzenia, dwa tygodnie po objawieniach.
Juan Diego mianowany przez biskupa gwardianem sanktuarium, zamieszkał w jego
sąsiedztwie i przebywał tam aż do swojej śmierci.
Sanktuarium Matki Bożej z Guadalupe obejmuje zarówno rozległe tereny u
stóp wzgórza jak również całe Wzgórze Tepeyac. Przy głównym placu, który może
pomieścić trzydzieści tysięcy wiernych wybudowano w przeciągu zaledwie dwóch
lat Nową Bazylikę Santa Maria de
Guadalupe na około dwanaście tysięcy osób.
Zaprojektował ją wybitny meksykański
architekt Pedro Ramirez Vázquez,
twórca wielu znanych budowli między innymi gmachu Narodowego Muzeum Antropologii w stolicy Meksyku. W Nowej Bazylice,
wzniesionej na planie koła o średnicy stu metrów, pielgrzymi mogą oglądać cudowny
wizerunek Matki Bożej, Morenity z Tepeyac
zawieszony wysoko nad ruchomym chodnikiem ułatwiającym przemieszczanie się i
widocznym praktycznie z każdego miejsca świątyni.
Projektant zmierzył się z
problemami grząskiego podłoża. Stara zabytkowa bazylika, tak jak większość
zabytków w mieście pochylała się i zapadała. Nie trudno jest zauważyć znaczne
odchylenia od pionu.
|
Nowa Bazylika Santa Maria de Guadalupe |
|
Morenita z Tepeyac widoczna jest z każdego miejsca w bazylice |
|
Wnętrze Nowej Bazyliki |
|
Bazylika przystrojona jest mnóstwem kwiatów |
|
Kwiaty składane w ofierze Matce Bożej z Guadalupe |
|
Miedzy ołtarzem a ścianą na której zawieszono cudowny obraz zamontowano ruchomy chodnik |
|
Do Bazyliki przybywają ciągle rzesze wiernych |
|
Wizerunek Maryi na płótnie z agawy 195x105 |
|
Kaplica Juana Diego w Nowej Bazylice |
|
Juan Diego |
|
Pielgrzymi |
|
Pielgrzymi |
|
Pielgrzymi |
|
Pielgrzymi |
|
Przybywają z różnych stron |
|
Cały czas odprawia się msze święte |
|
Meksykanie przybywają tutaj całymi rodzinami |
|
Nowa Bazylika wypełniona jest brzegi |
|
Jedni się modlą, drudzy odpoczywają po trudach podróży |
|
Pielgrzymi przyjeżdżają najróżniejszymi środkami lokomocji |
|
Najbardziej podobały mi się takie oto pojazdy zmierzające do sanktuarium |
|
Cudowny obraz Matki Bożej z Guadalupe |
|
Po nieudanej próbie zamachu, cudowny obraz osłonięto kuloodporną szybą |
|
Kupiłam kilkanaście małych kopii tego obrazu i rozdałam przyjaciołom |
|
Miedzy dwoma bazylikami ksiądz święci pamiątki zakupione na Wzgórzu Tepeyac |
Na szczęście w Starej
Bazylice zwanej kościołem Ekspiacyjnym
Chrystusa Króla przeprowadzono wiele prac konserwatorskich i uchroniono od ruiny to
późnobarokowe dzieło Pedra de Arriety.
Ze wzgórza Tepeyac widać wspaniały dach świątyni
zwieńczony po środku czterdziestometrową kopułą i cztery ośmiokątne wieże. Do Starej
Bazyliki przylega kościół parafialny sióstr Kapucynek, nieco niższy, ale
imponujący i dostojny w swej architektonicznej prostocie.
Funkcjonuje tu Museo de la Basílica de
Guadalupe otwarte w październiku tysiąc dziewięćset czterdziestego
pierwszego roku przez opata z Guadalupe, Feliciano Cortésa y Mora, w którym
zgromadzono bogatą kolekcję, ponad tysiąca pięciuset eksponatów, obrazów,
rzeźb, grafik, tkanin, biżuterii, mebli pochodzących z kraju i Europy
wykonanych miedzy piętnastym a dwudziestym stuleciem.
Na wprost
wejścia do muzeum wybudowano
baptysterium. Jest to najmłodszy budynek sanktuarium przypominający muszlę
ślimaka, w którym odbywają się uroczyste chrzty.
We
wschodniej części placu znajduje się wysoka na ponad dwadzieścia metrów wieża z
ponad pięćdziesięcioma różnej wielkości dzwonami,
z których część wykonano w Polsce. Mogą one wygrywać ponad sto melodii.
|
Między Nową a Starą Bazyliką wzniesiono pomnik Jana Pawła II |
|
Starą Bazylikę pieczołowicie odrestaurowano |
|
Po prawej stronie Starej Bazyliki wznosi się kościół parafialny sióstr Kapucynek |
|
Jan Paweł II w Starej Bazylice |
|
Barokowe wnętrze Starej Bazyliki - gołym okiem widać znaczne odchylenia od pionu |
|
Ołtarz główny w Starej Bazylice |
|
Księga pamiątkowa wyłożona obok statuy Jana Pawła II |
|
Pomnik Juana Diego w Starej Bazylice |
|
Nie pamiętam wydarzenia związanego z tym wygiętym krucyfiksem |
|
Czerwony dach-kościoła sióstr Kapucynek, żółte kopuły Starej Bazyliki i niebieski Nowej Bazyliki |
|
Plac u stóp wzgórza Tepeyac i obie bazyliki |
|
Stara Bazylika zwana kościołem Ekspiacyjnym Chrystusa Króla |
Najstarszym
budynkiem w kompleksie sanktuarium jest Kaplica
Indian z drugiej połowy siedemnastego wieku.
|
Na placu przed Kaplicą Indian. Po prawej droga na wzgórze. |
|
Z Marianną przed Kaplicą Indian |
|
Biskup Juan de Zumárraga i Juan Diego |
Po prawej
stronie od Kaplicy Indian wznosi się
pochodząca z końca osiemnastego wieku, późnobarokowa Kaplica del Pocito - Kaplica
Źródełka, wybudowana według projektu
znanego architekta meksykańskiego Francisca Guerrero y Torresa, zwana perłą
architektury meksykańskiej.
|
W drodze do Kaplicy del Pocito |
|
Kaplica del Pocito - Kaplica Źródełka - późny barok |
|
Kaplica del Pocito - wspaniałe dekoracje kopuły |
|
Ołtarz Morenity z Tepeyac w Kaplicy del Pocito |
|
Jeden z serii obrazów we wnętrzu Kościoła del Pocito - objawienia Matki Bożej |
|
Juan Diego otrzymuje dowód objawienia Matki Bożej |
|
Kaplica del Pocito - perła późnego baroku |
|
Przepiękne późnobarokowe wnętrze Kaplicy del Pocito |
W dobrze
utrzymanych egzotycznych ogrodach, tuż obok Kaplicy del Pocito, można podziwiać zespół figur zwany Złożenie Darów. W jej skład wchodzi siedemnaście niespełna czterometrowych
figur.
|
Egzotyczne ogrody na terenie Sanktuarium Matki Bożej z Guadalupe |
|
To niezwykle przyjemne miejsce, i dla duszy, i dla ciała. Po prawej budynek muzeum. |
|
W drodze na szczyt Wzgórza Tepeyac |
|
Powietrze tutaj czyste, dobrze przefiltrowane |
|
Złożenie Darów |
|
Siedemnaście figur z brązu |
|
Jest tutaj dużo cienia i przewiewnych miejsc |
|
Egzotyczne dobrze utrzymane rośliny na Wzgórzu Tepeyac |
|
Te które lubią słońce |
|
Pamiętam, że upał wśród roślin nie był dokuczliwy |
|
Zachwycałam się takimi egzemplarzami... |
Najwyżej
położonym obiektem, wznoszącym się na wysokości czterdziestu pięciu metrów nad
obiema bazylikami jest Kaplica na
Wzgórzu.
|
A teraz do najwyżej położonej kaplicy Wzgórza Tepeyac |
|
Jestem tuż przed Kaplicą na Wzgórzu |
|
Kaplica na Wzgórzu - 45 metrów ponad placem głównym |
|
Krzyż przed Kaplicą na Wzgórzu |
|
Barokowe wnętrze Kaplicy na Wzgórzu |
|
Wnętrze Kaplicy na Wzgórzu |
|
Wnętrze Kaplicy na Wzgórzu |
|
Wnętrze Kaplicy na Wzgórzu |
|
Wnętrze Kaplicy na Wzgórzu |
|
Wnętrze Kaplicy na Wzgórzu - ołtarz główny |
|
Wnętrze Kaplicy na Wzgórzu - malowidło na ścianie za szybą |
|
Wnętrze Kaplicy na Wzgórzu - malowidło na ścianie za szybą |
|
Wnętrze Kaplicy na Wzgórzu - malowidło na ścianie za szybą |
|
Wnętrze Kaplicy na Wzgórzu Tepeyac |
Przez cały
rok przybywają tu tłumy wiernych z całego Meksyku i z zagranicy, niejednokrotnie z miejsc
bardzo odległych.
W pierwszych dniach grudnia obchodzone jest święto Królowej Meksyku Matki Bożej z Guadalupe, któremu towarzyszą śpiewy i tańce przy wtórze bębnów,
grzechotek i ludowych instrumentów, a także liczne przedstawienia i pantomimy. Uczestnicy uroczystości ubrani są w kolorowe, tradycyjne stroje.
Meksyk - Guadalupe, 15 listopada 2010 roku
Podziwiam wiare tych ludzi!
OdpowiedzUsuńPowiedzmi, gdzie Ty nie bylas.../smiech/
Serdecznosci
Judith
Judyto, ja także jestem pełna podziwu dla Meksykanów za ich wiarę. Odniosłam wrażenie, że Oni nie zadają pytań, nie chcą sprawdzać ran Chrystusowych... Wydają się być szczęśliwi...
UsuńTak naprawdę w niewielu miejscach na świecie byłam...
Jednak kilka tych moich podróży pozwoliło mi pewne rzeczy zrozumieć i uporządkować...
Całuski i zdrowia życzę :)
A oto cała historia związana z wygiętym krucyfiksem : "Podczas agresywnej laickiej rewolucji toczącej się w Meksyku od 1917 roku (moment uchwalenia nowej konstytucji dekretującej „rozdział Kościoła od państwa”), znamieniem jej antychrześcijańskiego oblicza był atak na najświętszy dla wszystkich Meksykanów i mieszkańców obu Ameryk wizerunek Matki Bożej z Guadelupe – królowej Meksyku i cesarzowej Obu Ameryk. 14 listopada 1921 roku Luciano Perez Carpio, anarchista zatrudniony przez osobistego sekretarza prezydenta Alvaro Obregona, podłożył pod głównym ołtarzem bazyliki bombę ukrytą w bukiecie kwiatów. Eksplozja była słyszana w promieniu kilometra. Z sąsiednich budynków powypadały szyby, zniszczone zostały witraże w świątyni, marmurowe schody wiodące do ołtarza, świeczniki, a stojący na ołtarzu wielki krucyfiks wygiął się – jakby przyjmując cios na siebie (do dzisiaj można go oglądać w bazylice). Sam wizerunek Królowej Meksyku w cudowny sposób nie ucierpiał."
OdpowiedzUsuńPamiętałam o tym zamachu, jednak jakoś nie mogłam powiązać z nim tego wydarzenia z krucyfiksem. Pozostało mi jakieś mgliste wspomnienie i niestety brak notatek na ten temat. Dziękuję Ci zatem za uzupełnienie.
UsuńW internecie jest też sporo nieścisłości związanych z samym sanktuarium. Ludzie piszą nie sprawdzając, powtarzają nieprawdziwe dane...
Pozdrawiam ciepło :)))
Co tu dużo pisać, świat, który pokazujesz jest niezwykły. I tyle w nim słońca, ciepła, także Twojego. Jak zawsze super fotorelacja. Tyle barw na pewno pomoże mi wyzdrowieć. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTy ostatnio pokazujesz piękną zimę.
UsuńJa natomiast na poprawę nastroju sięgam do słonecznych wspomnień, mając nadzieję, że wreszcie wyjdę z choroby. Zima po raz pierwszy w moim życiu nie jest dla mnie łaskawa.
Życzę Ci Zbyszku powrotu do zdrowia i odzyskania sił :)
W następnym poście będzie także dużo, dużo kolorów i wdzięków :)
Uściski :)
Juz komentowalam pod tym postem, ale internet mi zrobil psikusa. Bylam w bazylice nowej i w starej, ta ostatnia zdumiewa przechyleniem od pionu, zreszta nie jedyna to budowla w Meksyku przechylona. Mnie zadziwila w Meksyku milosc jaka darza jego obywatele naszego papieza Jana Pawla II. Kolorowy to kraj i kolorowe sa ich zwyczaje i uczucia. Chce tam wrocic, bo kraj jest ogromny. Ja tam czulam sie bardzo dobrze. Czekam na nastepne relacje.
OdpowiedzUsuńPodobnos nie tak calkiem zdrowas..ja tez ciagle borykam sie z jakimis przypadlosciami, co nigdy mi sie nie zdarzalo, bylam jak ta przyslowiowa ryba...a teraz ? zycze wyjscia z dolkow zdrowotnych i caluje
Witaj Słonko,
UsuńMnie także zdumiewała miłość Meksykanów do naszego papieża. Pewnie dlatego, że ich kochał bezgranicznie. Postawiono mu tam tyle pomników. Na Zocalo przed katedrą stoi olbrzymi w płaszczu z kluczy. Ciekawy monument. Mam za mało interesujących zdjęć z katedry, żeby coś na temat tej świątyni napisać. A może coś wybiorę...
Też chciałabym tam jeszcze raz pojechać. Nie byłam na Jukatanie. Ty masz bliżej, więc życzę Ci wspaniałych wypraw.
Jeżeli chodzi o moje zdrowie, to jeszcze nigdy nie byłam tak długo w kiepskiej kondycji fizycznej. Myślę, że powodem tego jest także moja dużo słabsza forma psychiczna. Kiedy czymś się zamartwiasz, wtedy sypie się wszystko. Nadzieja na poprawę wraca wraz z dłuższym i jaśniejszym dniem. Czekając na wiosnę, grzebię się w kolorowych wspomnieniach z Meksyku i Kuby.
Tobie także życzę zdrowia. Mam nadzieję, że z ręką już jest wszystko w porządku i więcej żadne paskudztwo się nie przyczepi. Kocham Twój kolorowy świat, pełen niespodzianek...
Całuski i wszystkiego naj...
Jak zwykle piękne i ciekawe opowieści, warto do ciebie wpaść choć na chwilę i zaraz się robi kolorowo i ciepło na duszy, ten blog to jak terapia na zimową chandrę:) Wielkie dzięki! Całuję, Agnieszka
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję...
UsuńMocne barwy pobudzają mnie także do życia.
U nas znowu pada śnieg i ma być go dużo.
Znowu więc zajrzę do moich kolorowych wspomnień :)
Całuski :)))*