piątek, 22 marca 2019

Pierwszy dzień wiosny. Klusy, Ruska Wieś, Bajtkowo i żurawie.



    Pierwszy dzień wiosny upłynął nam na powrocie do domu z czterodniowego wypadu w województwo warmińsko-mazurskie. O tym, co tam robiliśmy innym razem, dzisiaj o żurawiach (Gruidae), które towarzyszyły nam przez pół drogi, od Olsztyna przez Klusy, Ruską Wieś do Bajtkowa.
    Jak się okazuje ptaki te, w Polsce objęte ścisłą ochroną gatunkową, upodobały sobie bagienne i podmokłe tereny Warmii i Mazur. Ich liczebność ocenia się na około pięć - sześć tysięcy par. Jesienią przelatuje tędy około trzydzieści tysięcy ptaków.
Lecą ze Skandynawii do Europy Południowej i Afryki Północnej. Według badań ornitologów mogą one w ciągu kilkunastu godzin przebyć ponad tysiąc kilometrów.

   
Imponujące rozmiary żurawia szarego (Grus grus), stadami żerującego na polach, przyciągały naszą uwagę. Mniejsze i większe ich grupy widzieliśmy na uprawach rolniczych lub kołujące w kluczach nad bagnami wśród lasów, torfowiskami, nad jeziorami i starorzeczami.

   
W okolicy Ruskiej Wsi duże stado żurawi posilało się na polu przy drodze lokalnej. Wydawało się, że nie zwracały uwagi na przejeżdżające tamtędy samochody. Zatrzymaliśmy auto i przez okno próbowaliśmy je sfotografować. Ryszard mówił, że to bardzo czujne i płochliwe ptaki. Nie dowierzając wysiadłam z samochodu i od razu usłyszałam ostrzegający głośny klangor najpierw jednego osobnika, który już podnosił skrzydła do lotu. Zaraz po nim kolejny ptak rozkrzyczał się i również rozwinął skrzydła. Po chwili, jakby żałośnie trąbiły już wszystkie, i wszystkie, odbijając się powolnymi, majestatycznymi ruchami od ziemi, odleciały w kierunku lasu. Długo słychać było ich śpiew.

    Zatem, z uwagi na przysłowiową wręcz ostrożność żurawi, nie jest łatwo poznawać ich biologię i obyczaje. W pary dobierają się prawdopodobnie podczas jesiennych zlotów i pozostają sobie wierne przez całe życie. Wiosenny taniec godowy żurawi - wspaniałe połączenie ukłonów, podskoków, przytuleń przypominających objęcia partnerów oraz piruetów z rozpostartymi płasko skrzydłami - widziałam tylko na filmach.
















    Ruska Wieś - żaden przekaz historyczny nie wspomina by kiedykolwiek wieś zamieszkiwali Rusini, nazwa wsi prawdopodobnie pochodzi od pruskiego słowa rusys oznaczającego dół, dolinę lub wzięła się z pobliskiego jeziora Ruske (z języka staropruskiego ruskis - jezioro). Być może przed lokacją wsi istniała tu pruska osada Ruskaym (połączenie nazw jeziora i dworu/siedliska - końcówka - kaym).

   
Zanim dotarliśmy do Ruskiej Wsi zatrzymaliśmy się w Klusach, malutkiej miejscowości z imponującą świątynią usytuowaną na wzgórzu,
między trzema jeziorami.
    Pierwszy kościół pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny powstał tutaj z inicjatywy Krzyżaków w 1354 roku.
    W 1754 roku, ze względu na zły stan techniczny obiektu, kościół rozebrano, i pięć lat później wzniesiono nowy, który po stu latach spłonął. Obecna świątynia pod wezwaniem Matki Bożej Wspomożenia Wiernych, datowana na rok 1884, od czasów reformacji do zakończenia II wojny światowej znajdowała się w posiadaniu ewangelików.
    Jest to jednonawowy kościół
z czerwonej cegły, w stylu neogotyckim, na planie prostokąta (29 m x 16 m), z prezbiterium i zakrystią od strony wschodniej i kwadratową 28 metrową wieżą z kruchtą od strony zachodniej. Wieżę zdobią podłużne otwory okienne zakończone półłukami. Jej szczyt dekorują białe okrągłe blendy i hełm w kształcie ostrosłupa zwieńczony krzyżem. Łukowato zakończone okna korpusu nawowego, wypełnione witrażami, ozdobiono również białymi okrągłymi blendami.
    Ciekawostka - w 1656 roku wieś najechali Tatarzy, ale nie spalili świątyni z obawy przed diabłem, którego imieniem nazwano kamień znajdujący się przed świątynią. Według legendy, był to obelisk z odciskiem łapy, który zostawił diabeł, wypędzony egzorcyzmami proboszcza Wiśniewskiego z jednej z parafianek w 1640 roku. W czasach późniejszych kamień ten miał się znaleźć w kościelnym murze.




    Pracujący przy kościele ksiądz, na pytanie o skrót drogi omijający Ełk, polecił trasę przez mazurską wieś Bajtkowo.
    To właśnie w tej okolicy próbowaliśmy sfotografować kolejne stadko żurawi
. Tutaj jednak ptaki niemalże od razu, wszystkie z krzykiem, podniosły się do lotu, przeleciały nad nami i powoli zaczęły lądować po drugiej stronie drogi, w okolicy kościoła Matki Boskiej Różańcowej w Bajtkowie.















    21 marca 2019 roku

10 komentarzy:

  1. Taka fajna ornitologiczna przygoda!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiam Cię Serdecznie Ulu ze słonecznego dziś Supraśla :)

      Usuń
    2. Dzięki! Ja wyjeżdżałam tydzień temu, dziś mam weekend urodzinowy. Uściski!

      Usuń
    3. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, zdrowia i doskonałej kondycji tak potrzebnej do realizowania naszych pasji:)
      Ja dzień swoich urodzin 4 marca przeleżałam pod kroplówką, byłam w kiepskim stanie.

      Usuń
    4. Więc spóźnione życzenia powrotu do zdrowia. Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Trudno nie uśmiechnąć się na te zdjęcia: żurawie, zaraz potem bociany i w końcu utęskniona wiosna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdjęcia nie są dobre, ale przecież chodzi tu o wiosnę!
      Uściski :)

      Usuń
  3. Jak przyjemnie popatrzeć na zdjęcia pełne ptaków.

    OdpowiedzUsuń