Węgorzewo poznałam dzięki gościnności
mojej przyjaciółki Grażyny, która mieszka tam od wielu lat. Spędziłam u niej niejeden
weekend, wypełniony atrakcjami takimi jak wycieczki rowerowe, spływy kajakowe,
plażowanie, spacerowanie, grillowanie a także poznawanie dalszej okolicy.
Tym razem pojechałam do Węgorzewa w towarzystwie Ryszarda. Wyjechaliśmy w piątek rano obierając trasę przez Ełk. Za Ełkiem ogarnęło nas zdumienie. Pola były bardziej zielone, zmoczone deszczem, podczas gdy w okolicach Supraśla od dłuższego czasu panowała susza. Uznaliśmy, że na tak wilgotny klimat wpływ mają jeziora.
W krajobrazie dominowała zieleń i żółć. Intensywną zielenią urzekały łany zbóż, a żółcią wielkie falujące połacie rzepaku. Urozmaicona rzeźba terenu, z ciągnącymi się wzgórzami morenowymi i zagłębieniami bezodpływowymi, sprawiała tak niesamowite wrażenie, że nawet drobny deszcz nie zniechęcił nas do krótkiego odpoczynku pośród rzepakowych pól. W powietrzu unosił się słodki zapach kapustnej oleistej rośliny, jeszcze bardziej intensywny podczas słonecznej pogody, o czym przekonaliśmy się w niedzielę wracając do domu. Zjedliśmy po całej kiści tego żółtego przysmaku i ruszyliśmy dalej.
Tym razem pojechałam do Węgorzewa w towarzystwie Ryszarda. Wyjechaliśmy w piątek rano obierając trasę przez Ełk. Za Ełkiem ogarnęło nas zdumienie. Pola były bardziej zielone, zmoczone deszczem, podczas gdy w okolicach Supraśla od dłuższego czasu panowała susza. Uznaliśmy, że na tak wilgotny klimat wpływ mają jeziora.
W krajobrazie dominowała zieleń i żółć. Intensywną zielenią urzekały łany zbóż, a żółcią wielkie falujące połacie rzepaku. Urozmaicona rzeźba terenu, z ciągnącymi się wzgórzami morenowymi i zagłębieniami bezodpływowymi, sprawiała tak niesamowite wrażenie, że nawet drobny deszcz nie zniechęcił nas do krótkiego odpoczynku pośród rzepakowych pól. W powietrzu unosił się słodki zapach kapustnej oleistej rośliny, jeszcze bardziej intensywny podczas słonecznej pogody, o czym przekonaliśmy się w niedzielę wracając do domu. Zjedliśmy po całej kiści tego żółtego przysmaku i ruszyliśmy dalej.
Grażyna kończyła pracę przed
trzynastą, a zatem mieliśmy jeszcze trochę czasu, żeby w Węgorzewie skręcić w
drogę wiodącą do wsi Kal.
Kal (Kehlen, Kele, Kielno) to urokliwa miejscowość leżąca na półwyspie o tej samej nazwie, między jeziorami Mamry i Święcajty. Część kalskiego półwyspu objęta jest szczególną formą ochrony przyrody - Ostoja Północnomazurska Natura 2000.
Wieś, jako jedyna w gminie Węgorzewo, graniczy z miastem i nie sąsiaduje z żadną inną miejscowością. Aktualnie zamieszkuje ją około 188 osób. Wzdłuż malowniczego brzegu jeziora rozlokowane są liczne gospodarstwa i kwatery agroturystyczne, z kładkami i pomostami. Żeglowanie, spływy kajakowe, windsurfing, nurkowanie, wędkarstwo, a także dobrze przygotowane trasy rowerowe przyciągają miłośników sportów na świeżym powietrzu. Nad okolicą dominuje bujna przyroda z licznymi lęgowiskami ptactwa wodnego. Spotkać można tutaj: gawrona, bociana, bielika, gila, grubodzioba, jaskółkę, kukułkę, jemiołuszkę, jastrzębia, a na terenach leśnych i w pobliżu łąk: kunę, jelenia, borsuka, sarnę, dzika, lisa, zająca, wilka, wiewiórkę, zaś w środowisku wodnym: szczupaka, węgorza, płoć, karpia, leszcza, okonia, sieję, ukleję, miętusa.
Wieś Kal powstała w piętnastym wieku. W 1540 roku, na prawie magdeburskim, mieszkały tam dwadzieścia cztery rodziny, utrzymujące się z obowiązkowego bartnictwa, rybołówstwa i polowania. Kal była wsią królewską, a mieszkańcy ludźmi wolnymi, co znaczy, że nie odbywali oni służby wojskowej na sposób rycerski i nie pracowali przy budowie i naprawie zamków.
Kal (Kehlen, Kele, Kielno) to urokliwa miejscowość leżąca na półwyspie o tej samej nazwie, między jeziorami Mamry i Święcajty. Część kalskiego półwyspu objęta jest szczególną formą ochrony przyrody - Ostoja Północnomazurska Natura 2000.
Wieś, jako jedyna w gminie Węgorzewo, graniczy z miastem i nie sąsiaduje z żadną inną miejscowością. Aktualnie zamieszkuje ją około 188 osób. Wzdłuż malowniczego brzegu jeziora rozlokowane są liczne gospodarstwa i kwatery agroturystyczne, z kładkami i pomostami. Żeglowanie, spływy kajakowe, windsurfing, nurkowanie, wędkarstwo, a także dobrze przygotowane trasy rowerowe przyciągają miłośników sportów na świeżym powietrzu. Nad okolicą dominuje bujna przyroda z licznymi lęgowiskami ptactwa wodnego. Spotkać można tutaj: gawrona, bociana, bielika, gila, grubodzioba, jaskółkę, kukułkę, jemiołuszkę, jastrzębia, a na terenach leśnych i w pobliżu łąk: kunę, jelenia, borsuka, sarnę, dzika, lisa, zająca, wilka, wiewiórkę, zaś w środowisku wodnym: szczupaka, węgorza, płoć, karpia, leszcza, okonia, sieję, ukleję, miętusa.
Wieś Kal powstała w piętnastym wieku. W 1540 roku, na prawie magdeburskim, mieszkały tam dwadzieścia cztery rodziny, utrzymujące się z obowiązkowego bartnictwa, rybołówstwa i polowania. Kal była wsią królewską, a mieszkańcy ludźmi wolnymi, co znaczy, że nie odbywali oni służby wojskowej na sposób rycerski i nie pracowali przy budowie i naprawie zamków.
Wieś Kal bardzo przypadła mi do gustu w porze letniej, kiedy to okolice Węgorzewa przemierzałam z Grażyną rowerami.
Ciąg dalszy wkrótce.
Węgorzewo, 10 maja 2019 roku
Węgorzewo, 10 maja 2019 roku
Z przyjemnoscia popatrzylam na Kal, rzeczywiscie to ladna wioseczka, bylam tam dwa lata temu i spedzilam nad jeziorem, w przyjemnym domeczku 3 noce. BArdzo mi tam bylo milo...wiec zachlannie obejrzalam Twoje zdjecia, ten domek strzecha kryty o niebieskich okiennicach skradl moje serce.
OdpowiedzUsuńTeraz czekam na Twoja relacje z Wegorzewa...pozdrawiam serdecnie
O ile dobrze pamiętam, to zostawiłam komentarz pod Twoim blogowym wpisem o tej urokliwej wsi.
UsuńUściski :)
Pozdrawia sołtys Kalu. Miły wpis o naszej miejscowości. Zapraszamy częściej. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, z zaproszenia skorzystam, a zatem do zobaczenia...
UsuńPozdrawiam z Supraśla :)
Ładna miejscowość, jeszcze spokojna i cicha o tej porze roku. Latem pewnie te place zabaw i plaże zaroją się od ludzi. Sesja w rzepaku musiała być bardzo przyjemna. Bardzo lubię tę porę roku, gdy nasze pola żółcą się od ich kwiatów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Miło Cię znowu gościć po przerwie w blogosferze. Cenię sobie bardzo Twoją obecność. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńBajkowe widoki pól rzepakowych. A jakby jeszcze troszkę słono zaświeciło... Czasem specjalnie dla żółtych pól skręcamy w boczne drogi.
OdpowiedzUsuńKiedy w niedzielę wracaliśmy z Węgorzewa świeciło słońce i pola rzepakowe czarowały złotem. Nie miałam jednak sił spacerować pośród żółtego kwiecia, po spacerze w Ełku.
UsuńGdzieś w którymś z poprzednich moich postów, publikowałam złote rzepakowe pola.
Ale tam cudnie.:)
OdpowiedzUsuńPrzeurocze miejsca i bardzo pozytywne zdjęcia.
Ślicznie Ci w rzepaku :)
Buziaków moc posyłam.
W drodze powrotnej podczas słonecznej pogody pola rzepaku wyglądały bajecznie, ale byłam już tak zmęczona, że nawet zdrzemnęłam się trochę, z czego cieszył się mój mąż, no i oczywiście nie miałam siły na robienie kolejnych zdjęć.
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
Bardzo fajnie napisany artykuł. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuń