11 listopada 2011 roku
Znalazłam takie oto przysłowie irlandzkie, od
którego zacznę dzisiejszy post
Znajdź
czas na pracę - jest to cena sukcesu.
Znajdź czas na zadumę - jest to źródło siły.
Znajdź czas na zabawę - jest to tajemnica wiecznej młodości.
Znajdź czas na czytanie - jest to studnia wiedzy.
Znajdź czas, aby być wesołym - jest to droga szczęścia.
Znajdź czas, aby marzyć - jest to dotknięcie gwiazd.
Znajdź czas, aby kochać i być kochanym - jest to przywilej bogów.
Znajdź czas, aby się rozejrzeć - bowiem dzień jest zbyt krótki, aby być zapatrzonym jedynie w siebie.
Znajdź czas, aby się śmiać - jest to muzyka duszy.
Znajdź czas na zadumę - jest to źródło siły.
Znajdź czas na zabawę - jest to tajemnica wiecznej młodości.
Znajdź czas na czytanie - jest to studnia wiedzy.
Znajdź czas, aby być wesołym - jest to droga szczęścia.
Znajdź czas, aby marzyć - jest to dotknięcie gwiazd.
Znajdź czas, aby kochać i być kochanym - jest to przywilej bogów.
Znajdź czas, aby się rozejrzeć - bowiem dzień jest zbyt krótki, aby być zapatrzonym jedynie w siebie.
Znajdź czas, aby się śmiać - jest to muzyka duszy.
Dlaczego przy naszym polskim Święcie Niepodległości
zacytowałam przysłowie irlandzkie?
Po pierwsze, dlatego, że o tym święcie wspominałam już kiedyś na
moim blogu, a po drugie ten wolny od pracy dzień chciałabym opisać z
przymrużeniem oka, mniej poważnie i bardziej zabawowo…
I znowu ktoś mnie zapyta, dlaczego akcent irlandzki? Otóż w
jednym zdaniu tego się nie da wytłumaczyć. A więc od początku…
Pewien mój dobry znajomy trzy lata temu wyjechał do
Irlandii, ale zanim podjął decyzję o pozostaniu tam na dłużej, najpierw postanowił
wybrać się na rekonesans. Po powrocie z pierwszej podróży na Zieloną Wyspę
opowiedział mi rzeczy niesłychane. Chłonęłam wszystkie opowieści, a moje oczy
widziały tę cudną krainę, gdzie życie toczy się dość leniwie, a ludzie mają
czas na odpoczynek i zabawę. To tam, w starych i ciemnych pubach przy dźwiękach
akordeonu, dudy, skrzypiec, fletu i bębna można podziwiać dziwne tańce i
cieszyć się szczerze z towarzystwa osób, z którymi można wypić piwo i śpiewać
romantyczne albo pikantne ballady. To tam, na postrzępionych półwyspach
wrzynających się w ocean można spotkać ludzi, którzy wieczorami zasiadają przy
kominku, muzyce i kawie z whisky i opowiadają dziwne historie o Osinie, synu
Finna Mac Coolu, który ze złotowłosą Niamh pogalopował do Krainy Wiecznej
Młodości, Tir-Na-Nog, a gdy po trzystu błogich latach jechał odwiedzić swoją
ojczyznę zmienił się w starca, bo zsiadł z konia i dotknął ziemi, ażeby pomóc
napotkanym mężczyznom uporać się z ogromnym głazem…
Ach… Słodkie widoki, pastwiska, pola i otulone mgłą szczyty
gór, stare zamczyska i kamienne chałupy, stada koni, owiec…
I tak oto zaczarowana nowymi nieznanymi krainami zaczęłam
poznawać Zieloną Wyspę, poprzez oglądanie filmów, lekturę książek, słuchanie muzyki
celtyckiej…
Zachwycił mnie taniec irlandzki, wyprostowane sylwetki
tancerzy z rękoma wzdłuż tułowia, odkręcone na zewnątrz, skrzyżowane stopy w
specjalnie do tego celu skonstruowanych butach i ten uśmiech na twarzy, no i
oczywiście to, co najważniejsze w tym tańcu - precyzyjnie wykonywane kroki w
lekkich, rytmicznych podskokach…Niesamowity widok! Pobudził moją wyobraźnię na
tyle, żeby chcieć zobaczyć to wszystko na własne oczy! Ogarnęła mnie także chęć
uczestniczenia w takim powiedziałabym zgromadzeniu ludowym, wieczornym
muzykowaniu, śpiewaniu i tańczeniu, a także na rozmowach towarzyskich być może
przy kuflu piwa, czy też innym rozgrzewającym trunku. Nawet, jeżeli kiedyś organizowane były
zabawy ludowe, to ja nigdy nie brałam w nich udziału.
I tak oto mój nastrój irlandzki przeniósł się do Supraśla.
Dzisiaj w Święto Niepodległości miałam okazję przekonać się jak to jest…
W Parku Saskim w Supraślu |
Delegacja Ochotniczej Straży Pożarnej |
Delegacja KSM |
Trzypokoleniowa delegacja Dla Rozwoju Supraśla |
Poczty sztandarowe |
O godzinie 12:00, w Parku Saskim, przed pomnikiem poległych w wojnie Polsko
– Rosyjskiej w 1920 roku, Supraślanie spotkali się na
oficjalnej najpierw części złożenia hołdu poległym, a potem na wspólnym
śpiewaniu. Jak co roku były krótkie przemówienia, składanie wiązanek kwiatów
pod pomnikiem przez różne delegacje: gminy, firm prywatnych i państwowych,
szkół i przedszkola, Ochotniczej Straży Pożarnej, harcerzy i młodzieży
zrzeszonej w KSM, a także stowarzyszenia: Sybiraków i Dla Rozwoju Supraśla…
Przygotowano śpiewniki dla wszystkich chętnych
- miłośników nie tylko słuchania, ale i śpiewania pieśni patriotycznych. No i
się zaczęło. Do trzech chórów dołączyli inni. Z panem burmistrzem, z księdzem
proboszczem, z pięcioletnim Bartkiem, z Patrycją i wieloma innymi osobami
śpiewała cała reszta, a radosny głos i echo naszego ludowego święta niosły się
gdzieś hen daleko być może do irlandzkiej krainy…
I oto zaczęło się nasze wspólne śpiewanie. |
Z księdzem proboszczem śpiewamy "Nie noszą lampasów..." |
Z burmistrzem śpiewamy "Legiony to żołnierska nuta" |
Z Patrycją śpiewamy "Wojenko, wojenko" |
Pierwsze takie śpiewanie przyciągnęło wielu Supraślan, bo
co, jak co, ale możliwość dania sobie szansy nie często się zdarza i nawet jak
ktoś zafałszował to i tak nie było tego słychać. Każdy, jak mógł najlepiej, prezentował dumnie swoje zdolności śpiewacze…
Jak miło, kiedy wszyscy dobrze się bawią…
Będzie gorąca grochówka |
Ale, ale, to jeszcze nie koniec. O godzinie 19:00 zabawa w
Domu Ludowym, czyli w kinie „Jutrzenka”, o której za chwilę, bo w między czasie
dużo się działo.
Po wspólnym śpiewaniu była gorąca grochówka z żołnierskiego
kotła, gorąca herbata i dzielenie się wrażeniami, a potem ksiądz proboszcz i
moi przyjaciele, dali się zaprosić na szarlotkę, jako, że było to dla mnie
podwójne święto, także syna Wojciecha dziewiętnaste urodziny.
Wojtek w wigilię urodzin spotkał się ze swoimi kolegami ze
szkoły. Urządzili sobie typowo męski wieczór, a w Święto Niepodległości
niespodziankę zrobiły mu koleżanki z KSMu.
Ech, jedynka już się prawie wypaliła... |
A teraz prezent - kluczyki do wymarzonego autka |
Idziemy przed dom po niespodziankę ... |
Nowiutkie autko Wojciecha |
Grunt to dobra zabawa... |
A teraz pora na tort... |
Urocze koleżanki |
Ech, młodości ! Ty nad poziomy wylatuj...! |
Ach te kobiety! Ileż w nich energii i pomysłów. Wręczyły Wojtkowi w prezencie kluczyki do wymarzonego autka i tak sugestywnie o nim opowiadały..., a że to rodzicom powinien zawdzięczać ten prezent i takie tam jeszcze…, że moje dziecko uwierzyło i drżąc z wrażenia wkrótce po tych sugestywnych życzeniach wyruszyło razem z koleżankami przed dom, gdzie owa niespodzianka czekała. Trzeba było widzieć minę Wojtka!!! Szukał czegoś dużego, a znalazł coś bardzo małego… Był jeszcze tort i specjalnie napisana i nagrana na krążku CD piosenka…
Opowiem wam historię
z jego życia
Kilka teorii wyjdzie
dziś z ukrycia
Tajemnice dla nas nic
nie znaczą
Odkrywam karty, niech
wszyscy to zobaczą
Ref. KSMowiczki
tylko w jego wozie
To jest
teraz trendy, to jest teraz w modzie
KSMowiczki
tylko w jego furze
Nikt mu
nie podskoczy, bo on śpiewa w chórze!
Teraz KSM i Studio ze
sobą biorę
W Jaguarze klimą
wszystkich was rozbiorę
Towarzystwo świetne,
dobrze się bawimy
Kolejną epokę zaraz
otworzymy!
Klimus nasza gwiazda,
chociaż nie poranna
W Polibudzie leci już
na niego każda panna
On jest jednak wierny
dziewczynom z Supraśla
Wszystkie go kochają,
więc głośno zaśpiewają!
Trochę tego było,
lecz się nie skończyło
Dziś mu
dziewiętnaście w końcu lat skoczyło
Żyj nam długo w
szczęściu, na wykładach nie śpij
Zdrowia, zdrowia,
zdrowia i jeszcze raz: pieniędzy!
Zabawa w domu się rozkręcała, podczas gdy my rodzice wybieraliśmy się na naszą pierwszą w życiu zabawę ludową. I chociaż moja kreacja bardziej pasowała do lat sześćdziesiątych, to w doskonałych humorach opuściliśmy dom. Było już po godzinie dziewiętnastej, kiedy wkroczyliśmy do kina połączonego dużymi drzwiami z „Alkierzem”. Zostawiliśmy w przedsionku nasze wierzchnie okrycia i weszliśmy do środka.
Były piosenki Foga... |
Pan burmistrz pierwszy wychodzi na deski Domu Ludowego... |
Zabrakło mi czasu na przygotowanie odpowiedniej kreacji... |
Było miło |
Pani dyrektor CKiR z mężem i księdzem proboszczem |
Na razie obserwują... |
Moi faworyci konkursowi |
Lubię tę parę... |
Piłsudczycy |
Na niskiej scenie, na tle wielkiej kolorowej
dekoracji, grał zespół złożony z czterech muzyków, a na wysokiej scenie, tej
przed ekranem kinowym ustawiono stoliki, przy których miejsca były już zajęte.
Znaczną część widowni przeznaczono na tańce. Tutaj także w starych drewnianych
fotelach kinowych zsuniętych w jeden kąt siedziało sporo osób. Moją uwagę
przyciągały szczególnie panie ubrane w suknie z lat dwudziestych i
trzydziestych. Wiele głów przyozdabiały kapelusze, a także różnego rodzaju
przepaski z przypiętymi doń kwiatami i zarzucone na ramiona lisie boa… Wielu
panów było pod wąsem, jako że ogłoszono konkurs na wąs à la Piłsudski i najciekawsze nakrycie głowy.
Muzyka zachęcała do tańców, które rozpoczął pan burmistrz ze
swoją partnerką. A potem…, no właśnie…, a potem była prawdziwa ludowa zabawa,
jedni tańczyli, drudzy się przyglądali, jeszcze inni przesiadywali w „Alkierzu”
przy piwie, albo herbacie i prowadzili ożywione dyskusje. Przekrój wieku??? Nie
uwierzycie!!! Być może od czterech do, powiedzmy tak na moje oko,
osiemdziesięciu ponad lat i wszyscy tańczący…
Ech tak, od razu polubiłam zabawy ludowe i mam nadzieję, że wszyscy,
którzy tam byli też je polubili.
Zwycięscy konkursu Marta i Bartłomiej |
Zwycięska para |
Konkurs na najciekawszą stylizację kobiecą wygrała Marta, a męską pięcioletni Bartek. Zwycięska
para zatańczyła w nagrodę i otrzymała wiele gromkich braw…
I tak oto Supraśl świętował w tym roku Dzień Niepodległości.
Z przymrużeniem oka ;-) |
Boze, jak ja uwielbiam czytac te teksty. Wszystko staje przed oczami, bardziej niz rzeczywistosc! A zyczenia sa wspaniale, nawet jesli irlandzkie, a nie "polsko-niepodleglosciowe".
OdpowiedzUsuń@ georg
OdpowiedzUsuńTaki komentarz od razu pionizuje człowieka. Dziękuję za to ciepło, które aż bucha jak ogień z komina. Pozdrawiam gorąco, chociaż za oknem typowy Polski listopad :)))
Uwielbiam do Pani zaglądać :)
OdpowiedzUsuńJak wiele tu optymizmu i afirmacji życia :)
Często młodzież nie jest w stanie docenić tak swojego życia, jak Pani.
Uwidoczniło się to chociażby w paradach niepodległościowych...
@ biedronka
OdpowiedzUsuńNastały czasy kolorowych reklam nie mających nic wspólnego z rzeczywistością, w którą być może wierzą młodzi, ślepo "materializując swoje życie". Nie zauważają, albo nie potrafią odróżnić tego ce złe i zakłamane, od tego co dobre i prawdziwe. Pędzą szaleńczo w poszukiwaniu swojego szczęścia..., a my karmimy ich coraz to nowszymi kuszącymi propozycjami i perspektywą lukratywnej przyszłości. Przymykamy oczy na niszczenie poczętego życia, chełpimy się i promujemy dziwne związki...podczas gdy wszystko dookoła jest takie proste. Wystarczy tylko dobrze się rozejrzeć, zastanowić i przestać pędzić za czymś co mamy pod nosem. Szczęście jest w nas, nikt nas nim nie nakarmi i nie poda jak smakowity kawałek czekolady...
Chciałabym pokazywać te pozytywne przykłady zachowań młodzieży, bo o nich mniej się mówi.
Szukamy sensacji, która napędza nas w złym kierunku.
Z moich obserwacji wynika, że młodzi ludzie garną się do nas wtedy kiedy chcemy im coś z siebie dać...
Z serdecznościami i życzeniami szczęścia :)))
Ewa
Takie świętowanie mi odpowiada, bravo! Jest w tym i radość i powaga, szczerość, ekspresja, poczucie wspólnoty. Zawsze przy okazji 11/11 przypominam myślę o różnego rodzaju lokalnych rocznicach w USA. Czy nie byłoby cudownie, gdyby każdego roku, w każdym mieście odbywały się jakieś parady, wiesz o co mi chodzi? Takie, które chociaż miałyby myśl przewodnią pt: Niepodległość Polski, zawierałyby w sobie także specyficzny charakter każdego miasta, czyli np. postaci historyczne w paradzie, orkiestry, ale nie na sztywną modłę, tylko z fantazją, pomponami, sztucznymi ogniami a wieczorem fajerwerki. To się kunka nazywa świętowanie. To się nazywa Radość i Pamięć! Myślę, że cały kraj a zwłaszcza tłoki z Wawki winny brać przykład z takich małych ośrodków jak wy, dumni Supraślanie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :) :*
@ Barbara Silver
OdpowiedzUsuńAch...znowu napuszyłam się jak paw, czytając kolejny miły komentarz. Zgadzam się z Tobą w zupełności co do sposobów obchodzenia różnego rodzaju świąt...
Kiedyś, pewien Belg rozpoczął wykład z metodyki języka francuskiego zdaniem: "Les Anglais travaillent pour le travail, les Français travaillent pour la fête". Co w dosłownym tłumaczeniu znaczy, że Anglicy pracują dla pracy, a Francuzi dla święta. Pewnie jest w tym jakaś prawda. To zdanie pamiętam tylko dlatego, że ów wykładowca próbował nas przekonać, że każdy powinien nauczyć się świętować, bo jak się okazuje wcale, ale to wcale nie umiemy tego robić.
Wiele miasteczek na świecie ma swoje charakterystyczne tylko dla siebie święta. Nie będę podawać wielu przykładów, przypomnę jedynie Tomatinę w Buñol w Katalonii, którą opisałam w "Magicznej Barcelonie". Cudna sprawa, bo nie tylko daje radość uczestnikom walk na pomidory, ale także przynosi zyski miastu, no i samo miasto jest utożsamiane z Tomatiną. Chciałabym bardzo, żeby Supraśl też był utożsamiany z jakimś cyklicznym wydarzeniem, gromadzącym wszystkich na radosnej fecie... Takie spotkania uczą wzajemnego szacunku i wzajemnej akceptacji.
Dziękuję Basiu za sformułowanie "dumni Supraślanie". Chciałabym, żeby każdemu z nas zależało na wspólnym dobru miasta i jego mieszkańców :)
Buziaki przesyłam :)))