Od czterech dni aż do wczorajszego popołudnia niebo
stało w wiosennym błękicie. Właśnie wczoraj przeorały je samoloty. Leciały
wysoko, po kilka, w niewielkich odstępach czasu, pozostawiając po sobie smugi,
które po krótkim czasie zamieniały się w szerokie pasy o różnych odcieniach
szarości i brudnego fioletu. Biegły równolegle lub krzyżowały się pod kątem i
nie znikały, tylko coraz bardziej zasłaniały lazurową przestrzeń.
Patrząc w
górę myślałam o zmierzchu, tym cztery dni wstecz, kiedy to na mój dom nacierały
czarne ciężkie chmury zalewając powoli czyste i jeszcze dość jasne niebo.
Sprawiały wrażenie fali w przypływie z groźnym postrzępionym, wysokim czołem.
Nigdy wcześniej nie widziałam tak niepokojącego zjawiska. Byłam przekonana, że za moment zaczepią o komin i gęstą, duszącą ciemnością
spowiją dom. Biegałam od okna do okna sprawdzając na ile jest to możliwe, ale
one jakby zatrzymały się w miejscu, a może płynęły wzdłuż, dzieląc niebo na
dwie części. Powiało grozą, więc odeszłam od okien i zajęłam myśli czymś innym.
- A
dzisiaj?
Rankiem, zastanawiałam się dlaczego
słońce nie przebiło się jeszcze przez grubą warstwę chmur, zwiastując tak jak w
poprzednich dniach, piękną wiosenną pogodę. Pomyślałam, że jest zbyt wcześnie
na prognozę całodniową i mimo silnego wiatru z północny wyszłam na długi spacer
z moim psem Mahoniem. Było dopiero kilkanaście minut po dziewiątej. Szłam jak
zawsze pomiędzy stawami, do których zaczęto już wpuszczać wodę, później zaś
brukowaną drogą w kierunku Pięciu Dębów, na skraj lasu.
Miałam
zamiar pójść drogą na Pólko, wiodącą przez puszczę, ale ta okazała się być
śliska i przypominała tor łyżwiarski. Skręciłam w prawo w stronę łąk. Tu też
nie było łatwo. Wąskie koleiny, w miejscach bardziej odsłoniętych były
oblodzone. Wybierałam środek duktu i szłam po zamarzniętym śniegu, który pod
moim ciężarem pękał z trzaskiem. Stopy zapadały się łamiąc twardą skorupę. Po
chwili znalazłam się w wąwozie i schodziłam w dół w dolinę rzeki. Na łąkach
tylko gdzieniegdzie zalegał śnieg. Marcowy wiatr osuszył ziemię, a mróz uczynił
ją twardą. Nogi nie zapadały się w trzęsawiskach tak jak latem. Mogłam śmiało
wędrować do miejsca, w którym niegdyś dwa brzegi rzeki Supraśl spinał drewniany
most. Latem kąpały się tam i plażowały starsze dzieci ze Studzianek, a ci co
nie mieli samochodów, właśnie tamtędy przeprawiali się do Supraśla, pieszo lub
rowerem.
Mahoń
węszył i biegał po niewidzialnych dla mnie tropach dzików, które przekopały
olbrzymie połacie doliny w poszukiwaniu pędraków i dżdżownic. Były także pod
dębami na skraju puszczy lecz tam nie ryły głęboko.
Kiedy
robiłam zdjęcia telefonem komórkowym nad lasem wisiało słońce w zamglonej
poświacie. Nie miało szans na przebicie się przez biało szarą warstwę chmur. Silny
wiatr smagał moją twarz i wdzierał się pod puchową kurtkę. Mimo panującej w
dolinie ciszy w powietrzu czułam wiosnę. W drodze powrotnej, kiedy dochodziłam
do stawów tuż nad moją głową przeleciały dwa łabędzie, po czym usiadły na
płytkiej jeszcze wodzie i szukały miejsca do nurkowania. Koło domu kręciła się para
sierpówek, być może ta sama, która w ubiegłym roku założyła gniazdo w szaro
niebieskim świerku, posadzonym niedługo po narodzinach syna.
Zauważyłam też sójkę kręcącą się nad podwórkiem.
- Ech...
!
- Zapachniało, zajaśniało... ! Wiosna, czy to ty… ?
|
Pięć Dębów na skraju lasu |
|
Droga na Pólko wygląda jak tor łyżwiarski |
|
Skręcam w prawo, w stronę łąk |
|
Idę skrajem lasu |
|
W lesie jeszcze dość gruba warstwa śniegu |
|
Pod tym dębem dziki szukały żołędzi |
|
Symbol długowieczności, dostojeństwa i siły |
|
Hen w dali, za rzeką, Studzianki |
|
Zatrzymaliśmy się nieco dłużej, koło tego dębu |
|
Mahoń w kąpieli śnieżnej |
|
Oddalamy się od ściany lasu |
|
Na otwarte przestrzenie dziki wychodzą po zmierzchu |
|
Łąki przeorane przez dziki |
|
Zamarznięte mokradła |
|
Wśród wysokich suchych traw |
|
Rzeka w niektórych miejscach wylewa się na łąki |
|
Te drewniane elementy to pozostałości mostu |
|
Rozczochrane kępy nie koszonych traw |
|
Ziemia jest zamarznięta, więc śmiało mogę podejść do brzegu |
|
Wysoki poziom wody w rzece |
|
Tutaj trawy nie były koszone |
|
Poza do zdjęcia |
|
Wiosną, wszystkie sterczące trawy padną |
|
Ile tutaj zapachów |
|
- Mahoń ! - Wracamy ! |
|
Wracamy na skraj lasu i skręcamy w lewo |
|
Na rozdrożu. Tędy mogłabym dojść do wspomnianej lodowej drogi |
|
Między łąką a lasem |
|
Wychodzimy z lasu |
|
Koło Pięciu Dębów |
|
W tym stawie wody jeszcze niewiele i jest zamarznięta |
|
Pomału przemieszczają się łamiąc cienką warstwę lodu |
|
W oczekiwaniu na ciepło |
Ewuniu dziękuję Ci za ten przedświt wiosny...szkoda że za oknem taki mróz (-9) ...chciało by się już ciepełka no i słoneczka, które jest dla nas niezbyt łaskawe...dziękuję za wspaniały spacer...ślę uściski :)
OdpowiedzUsuńWczoraj po czterech słonecznych dniach było pochmurno, ale dzisiaj jest szansa, że słońce przebije się przez warstwę chmur i znowu ogrzeje ziemię i nas spragnionych wiosny...
UsuńPozdrawiam wiosennie, ciepło :)
Miałem iść w tamte okolice, ale skoro pokazałaś mi jak tam jest... pójdę gdzie indziej ;)
OdpowiedzUsuńWidzę że częściej obrabiasz zdjęcia.
Pozdrawiam
Dzisiaj być może, ale trochę później, wybrać się chcę drogą na plażę przy Patelni, a później wzdłuż rzeki o ile się da przejść. To także piękna widokowo trasa, chociaż trudna ze względu na mokradła. Trzeba się wspinać na wzgórza na terenie ośrodka i tamtędy przechodzić dalej. Dawno tam nie byłam...
UsuńMiłego wędrowania. Wychodzi słońce i zapowiada piękny dzień...
Pani Ewa zadowolona i pies Mahon takze wiec bez dwoch zdan spacer udany!
OdpowiedzUsuńPiekne sa Twoje strony...
Serdecznosci
Judith
Moje zaproszenie Judyto jest cały czas aktualne.
UsuńCałuski przesyłam i ZDROWIA życzę :)))***
Ładnie tam u Ciebie i dużo jeszcze śniegu. U mnie nawet wspomnienie nie zostało.
OdpowiedzUsuńWiatr z północy zmiany na Podlasie niesie. Jest mroźno, dzisiaj rano prószył śnieg. Zima tak szybko nie ustępuje wiośnie.
UsuńUściski :)
Mnie tylko ciekawi, ile trzeba takich zmierzchów i świtów, by ktoś (ktokolwiek) wreszcie odważył się coś (cokolwiek) z tym zrobić... Ale cóż... Cóż my maluczcy możemy? Czy nie tak - wszyscy myślą i ze strachu, jak to gawiedź, spuszczają nosy na kwintę, wolą nie wiedzieć, nie widzieć, co by nie narazić się komuś? Tak było zawsze i raczej za mojego życia to się nie zmieni. Ktoś niedawno, wiem to od osób trzecich - niestety - miał rzucić z wiejskiej mównicy, że pewien Ryży to "zachowuje się (ergo = rządzi) tak, jakby następnego pokolenia Polaków, miało nie być". Ha!! Czy można to (co my wiemy o tych smugach) ubrać w bardziej dosadne słowa, nie narażając się jednocześnie na zdjęcie z mównicy?? Tylko ilu jest jeszcze w PL "myślących trzeźwo" obywateli, którzy by to posłyszeli, skojarzyli, zrozumieli i ... ??
OdpowiedzUsuńA co do spaceru z pieskiem... :) Las, polany, knieje i ostępy, to jest to, co moje serce rozpoznaje najbardziej, najszybciej, także rozumiem i podzielam. Słońca nam trzeba, śpiewu ptaków nam trzeba, widoku budzącej się z zimowego snu Gai, dzikich zwierząt poranną porą, hen gdzieś na tle mgły, dzikości, pierwotności, która kiedyś rozpościerała się od Syberii aż po północną część Grecji, zanim te psubraty cesarstwa zachodnio-rzymskiego, przywędrowały do nas jak morowe powietrze. Tego trzeba, co by duch tamtych czasów odżył. Trzeba też takiej krewkiej, słowiańskiej złości, za wyrządzone krzywdy, za wylane łzy, za sponiewierane nadzieje. Oto trzeba się modlić... i wiesz co, Ewuniu, ja już nie modlę się do "dobrotliwych inaczej" spod płaszcza patriarchatu, ja zaklinam wodę, ogień, ziemię i powietrze, przyzywam duchy przodków i składam przysięgi Gai, bliższe mi to co dawne, niż to łajdactwo, które skumulowało się na naszym niebie, podczas gdy od Watykanu aż po Berlin i Waszyngton, wszyscy o tym wiedzą i wszystkim jest to na rękę. I tobie też radzę, czasami więcej pożytku przychodzi z porządnego wku...a się i rzucania klątw paskudnych, aniżeli z nadstawiania drugiego policzka. W to graj Berlinowi.
Pozdrawiam i ściskam, życząc jak najwięcej zdrowia, odporności, siły ducha i ciała. Zamiast smutku, rezygnacji, wola życia, przetrwania i chęć zemsty. Na pohybel ciemności, wierzmy w Wiosnę, w Odrodzenie. Nie dajmy się! ^ ^ :***** (Ćmok).
Ostatnio dużo czasu poświęciłam czasom Henryka IV z Nawarry, króla Francji. Obejrzałam film "Henryk IV, król Nawarry", przeczytałam "Purpurową lilię" Fleischhauera Wolframa, jako że podoba mi się pewien obraz z Luwru przedstawiający Gabrielę d'Esrtees, kochankę Henryka i jej siostrę, kąpiące się a raczej siedzące w wannie... Ile razy jestem w muzeum tyle razy zatrzymuję się przed tym obrazem. Mam też zdjęcie, które nie nadaje się do publikacji, jako że obok obrazu stoi pewien mężczyzna i "trzyma" w palcach lewy sutek Gabrieli, prawy zaś trzyma jej siostra... (kilka dni temu pewna blogerka mieszkająca w Paryżu pisała o tym obrazie, stad też dowiedziałam się o "Purpurowej lilii")
UsuńSytuacja polityczna owych czasów, tak jak każdych innych była straszna. Wojny katolików z Hugenotami, głód, niesprawiedliwość, intrygi, zdrady, korupcja... i całe inne Zło panoszyło się wszędzie...
Basiu, w które czasy nie "wdepniesz" wszędzie dostrzeżesz Zło, które zwalcza Dobro, przejawiające się w szlachetności, miłości, bezinteresowności, lojalności, oddaniu...
Wierzę tak jak Ty w Wiosnę, że przyjdzie, zmiecie brud i odrodzimy się na nowo :)))
Buziaki, cmoki i ćmoki :))* Nie dajmy się!
Dzieje się tak dlatego, Ewuniu, że One (Dobro i Zło) są wieczne i od wieczności toczą ze sobą boje. Ja to wiem, ja w to wierzę... Dlatego też jestem pewna, że Zło Dobra nie zwycięży, ono nie ma ani krzty siły więcej niż Dobro, a więc nigdy nie da rady. Wynik jest łatwy do przewidzenia, ale cóż... tym bardzie próbuje, tym bardziej się miota, bo i Ono, zdaje sobie z tego sprawę.
UsuńPozdrawiam i posyłam moc dobrej, pozytywnej energii. Chociaż nurt wartki a wody mętne, nam trzeba płynąć wciąż przed siebie, nie zapominając tylko, aby zawsze głowa pozostawała powyżej wody. :) :**** (Ćmok).
A u mnie za oknem śnieżyca. U Ciebie pomimo zimna spacer udany i to chyba najważniejsze. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńW odpowiedzi Andrzejowi, pseudonim "Nomad" pisałam, że i u nas także, ale dopiero dzisiaj nadciąga z północy zima. Wierzę, że to ostanie jej zrywy.
UsuńUściski :)))
Wiosna mogłaby już przyjść cała w zielonościach,tak bardzo tęsknimy za jej ciepłym powiewem dającym nam radość i siłę.Widoki piękne po takim spacerku czujemy się lżejsi mniej przytłoczeni zwykłą codziennością.
OdpowiedzUsuńTo prawda tęsknimy za wiosną, za odrodzeniem...
UsuńUściski i moc serdeczności :)))