sobota, 6 lipca 2013

Lania, Dionizos, winorośl, oliwki i strąki zwane chlebem śwętojańskim...



     Lania lub Laneia (Λανεια) to wieś w południowej części Cypru, oddalona o mniej więcej dwadzieścia dwa kilometry na północ od Limassol.
     Do Lanii związanej z kultem Dionizosa pojechałam wczesnym rankiem, ale zanim opowiem o tej małej miejscowości położonej u podnóża Gór Troodos najpierw słów kilka o jednym z najważniejszych greckich bogów i jego złożonej naturze, o Dionizosie, którego Hera poraziła szaleństwem i od tamtej pory błąkał się po całym świecie, ucząc w każdym kraju uprawy winnej latorośli i wyrobu wina. Z pomocą przychodziła mu bogini Kybele wtajemniczając w swoje misteria.
     Kiedy Dionizos, zaszczepił swój kult w krajach śródziemnomorskich wyruszył w tajemniczą podróż do Indii
na rydwanie zaprzężonym w pantery, z orszakiem składającym się z sylenów, bachantek i satyrów. Po powrocie do Beocji i pobycie w Tebach, popłynął statkiem do Naksos. W drodze załoga złożona z piratów postanowiła go uwięzić i sprzedać w niewolę, ale Dionizos objawiał swoją moc i sprawił, że statek porósł bluszczem i wypełnił się dźwiękiem niewidzialnej fletni. Przerażeni  żeglarze rzucili się do morza i zostali przemienieni w delfiny…
     Celem Dionizosa był Olimp, gdzie należało mu się miejsce w gronie bogów, ale zanim tam dotarł wstąpił jeszcze do Podziemi i zabrał stamtąd swoją matkę Semele, która spłonęła w ogniu piorunów po tym jak zapragnęła ujrzeć swojego boskiego kochanka Zeusa, w całym majestacie. Zeus zdążył jednak wyjąć z jej łona sześciomiesięczny płód, który na pozostałe trzy miesiące zaszył w swoim udzie…
 
     Dionizos, którego kult rozprzestrzenił się w całej Grecji razem z uprawą winnej latorośli stał się symbolem oszałamiającej potęgi przyrody, soków wzbierających w winnych gronach, stanowiących o życiu rośliny. Czczono go  jako boga upraw i lasów, a będąc wychowankiem nimf, jako boga wody, pierwszego i podstawowego składnika wszelkiego życia.
     W epoce klasycznej, zwłaszcza w cesarstwie rzymskim, jako Bachus przeobraził się w boga wesołości, zabaw i uroczystości, w których z upodobaniem uczestniczył otoczony bachantkami.
     Grecy jednak uważali go za opiekuna sztuki, zwłaszcza tragedii i komedii, wywodzących się z przedstawień, jakie odbywały się ku jego czci. 
     W kosmogonii orfickiej został utożsamiony z Zagreusem.
 
     Dionizos w sztuce przedstawiany jest jako młody mężczyzna, obwieszony bluszczem, winną latoroślą i kiściami jej owoców. Zwykle towarzyszy mu orszak flecistów i menad, odzianych w skóry jeleni, wymachujących tyrsami, oddających się bez opamiętania uciechom i tańcom…

     Mieszkańcy Lanii jako jedni z wielu posiedli wiedzę na temat produkcji boskiego trunku i upraw winorośli. Ponoć francuski król Henryk I wywiózł z tych okolic zdrowe sadzonki krzewów po tym jak te w Szampanii padły zarażone jakąś chorobą.
     Z winogron pochodzących z lokalnych upraw mieszkańcy produkują Zivaniję, Commandarię i Soutzoukos.

     We wsi panuje błoga cisza i spokój, ale kiedy pojawia się tam grupa turystów, wieś ożywa…
     Kiedy ja wkraczałam do tej oazy spokoju uliczki były wyludnione, być może ze względu na wczesną jeszcze porę dnia. Na początku drogi prowadzącej do centrum zauważyłam figę, gatunek wydający owoce dwa razy w roku, tak zwane figi letnie i figi jesienne. Nieco dalej wzdłuż kamiennego muru wznosiła się okazała stara fontanna, ujęcie wody pitnej. Idąc, zaglądałam w wąskie uliczki, niegdyś budowane na szerokość obładowanego na dwa boki osła. 

W drodze do wsi

Akacja, cypryjskie drzewo lenistwa według L. Durrella autora "Gorzkich cytryn"

Figa

Zabytkowe już ujęcie wody we wsi

O tej wczesnej jeszcze porze dnia mieszkańców zaledwie trzech...

Wąskie na szerokość objuczonego osła uliczki Lanii

Po takich uliczkach żaden pojazd mechaniczny nie jeździ

Kwiaty, ozdoby

Należy pamiętać, że to dopiero połowa kwietnia

Niska kamienna zabudowa

     Uwagę moją przyciągała historia miasta, pokazana poprzez zdjęcia rozwieszone na murach. Zatrzymałam się przy fotografii, prezentującej grupę Turko-Cypryjczyków, zatrudnionych przy budowie mostu w 1894 roku. Były to czasy, kiedy analfabetyzm był powszechnym zjawiskiem, a bieda na wyspie dokuczała nie jednemu…
     We wcześniejszych postach pisałam o wielkiej ilości kotów, które sprowadziła na wyspę święta Helena. Miały one polować na węże, od których roiło się na Cyprze. A skoro mieszkańcy mieli problem z tymi gadami, to zabezpieczając się przed ich ukąszeniem nosili długie skórzane buty, w rękach zaś dzierżyli laski, którymi uderzali rytmicznie o ziemię wychodząc na pola i do lasów. 
     Przyjrzałam się też drużynie piłkarskiej z 1934 roku, rozwojowi motoryzacji w pierwszej połowie dwudziestego wieku, uczniom ze szkół: tej sprzed drugiej wojny i tej powojennej…, zatrzymałam się na chwilę na placu, słynącym z cienia dwóch platanów pod którymi stały prostokątne stoły przykryte kraciastymi obrusami, po czym weszłam do muzealnego pomieszczenia, w którym wzrok mój padł na gliniane pitosy, służące do przechowywania wina.
     Jak się później okazało w takim pitosie dochodzącym nieraz do dwumetrowej wysokości, często wkopywanym w ziemię, ze względu na utrzymanie odpowiedniej temperatury, kąpano kobiety zaraz po porodzie, a właściwie zanurzano je w gorącej wodzie z mieszanką ziół. Po takiej oczyszczającej parówce, mocno osłabioną niewiastę kładziono do łóżka, ale nie po to żeby sobie odpoczęła, nie! Zaraz po takim obrządku miała wstać i iść do pracy, nikt się nad nią nie rozczulał i nie pomagał jej w codziennym trudzie i znoju…
 
Turko-Cypryjczycy zatrudnieni przez Anglików do budowy mostu - zdjęcie z 1894 roku

Historia Lanii opowiedziana poprzez zawieszone we wsi zdjęcia - tutaj koło starej fontanny

Mieszkaniec wsi

Szkoła w Lanii

Szkoła w Lanii

Mieszkańcy wsi

Święta w Lanii

Drużyna piłkarska

Środki lokomocji

Pitosy wykonywano na miejscu

Przechowywano w nich nie tylko wino

     Zanim dotarłam do muzeum, w którym pokazano jak tłoczono olej, zatrzymałam się przed jakąś kawiarnią - ponoć oazą mężczyzn, na zacienionym placu, na którym stały niewielkie stoły i pomalowane na niebiesko krzesła. Na ścianie budynku wisiała słynna neolityczna figurka, wreszcie w dużym wyraźnym wymiarze…
     Ponoć tłocznię odnowił i sponsoruje wieś niejaki Lanitis, najbogatszy mieszkaniec wsi, ale na stałe nie mieszkający tam. Dba on o to, żeby przyciągnąć do Lanii jak najwięcej turystów i w ten sposób wzmocnić budżet swoich ziomków.
     A skoro jestem przy tłoczni, to powiem, że oliwę z pierwszego tłoczenia wlewano do butelek i niesiono do kościoła, zaś z drugiego przeznaczano na potrzeby własne.
 
Kościół w Lanii

Kościół otwarty jest w niedzielę w godzinach 11:00 -16:00

W drodze do muzeum

Obeszłam dookoła ten kościół

Wejście do muzeum

Dawne urządzenia tłoczni

Tłoczono i olej i soki

Na słynnym placu pod platanami

Z kory platanów pozyskuje się bursztynowego koloru barwnik

Ponoć męska oaza spokoju - robię notatki

     Jest około trzydziestu pięciu gatunków drzewa oliwnego. Na Cyprze występuje gatunek z gorzkimi owocami olea europaea. Należy pamiętać, że czarne i zielone oliwki pochodzą z tego samego drzewa. Te pierwsze są dojrzałe, te drugie zbiera się wcześniej. 
      Elia (ελιά) - drzewo oliwne, jako materiał jest bardzo trwałe, służy do wyrobu naczyń, z niego najprawdopodobniej wykonana została maczuga Herkulesa i posąg Ateny…
     W Niedzielę Palmową Cypryjczycy zamiast liści palmowych przynoszą do kościołów gałązki oliwne. Podczas kiedy kapłan śpiewa, podrzucają je do góry, po czym zostawiają je w cerkwiach na pięćdziesiąt dni. Poświęcone zabierają do domów i każdego wieczoru
kładąc na węgielki zapalają kadzidełka. Okadzają wszystkie pomieszczenia w domach, a także głowy jego mieszkańców.
     W aptekach cypryjskich można kupić kapsułki zawierające sproszkowane liście oliwne. Służą jako lekarstwo, zwalczają gronkowca złocistego, obniżają poziom cholesterolu…
     Innym cennym drzewem na Cyprze, które rośnie także w innych krajach regionu śródziemnomorskiego jest drzewo karobowe inaczej szarańczyn strąkowy, czy też po prostu karob. Karob podobnie jak i oliwka znane i uprawiane było już przez pierwszych osadników osiem tysięcy lat temu. Niegdyś ludzie miażdżyli jego strąki i karmili nimi zwierzęta. 
     Syn marnotrawny straciwszy majątek, cierpiał głód i niedostatek. Według ewangelii Łukasza 15,15-15:
Poszedł więc na służbę do jednego z obywateli tego kraju, a ten go posłał do swojej posiadłości, aby pasł świnie. Tam pragnął najeść się chociaż strąkami, które żarły świnie; ale nikt mu nie dawał.
      Chodzi tutaj o strąki z drzewa karobowego.
      Natomiast ewangelia według Mateusza wspomina o innym jeszcze wydarzeniu, związanym działalnością Jana Chrzciciela. Fragment 3,4 mówi:
A Jan miał odzienie z sierści wielbłądziej i skórzany pas na biodrach. Pokarmem jego była szarańcza i miód leśny.
     
W tym wypadku chodzi także o karob, którego strąki przypominają owada szarańczy, a drzewo z dojrzałymi długimi owocami wyglada tak jakby napadła na nie chmara tych pustoszących wszystko owadów. Zapewne od tych szkodników pochodzi nazwa drzewa jak i jego strąków zwanych od świętego Jana chlebem świętojańskim.
      Po raz pierwszy ujrzałam karob na Sycylii, później w Grecji. 
      Niegdyś jego nasiona ze względu na jednolity rozmiar i stałą wagę około dwóch gramów służyły jako precyzyjna jednostka masy, ważono nimi cenne kamienie i złoto. Dziś tej jednostki masy pochodzącej od greckiego słowa κεράτιον - owoc karoby używa się w jubilerstwie jako karat.
 
Karob z mocno już dojrzałymi strąkami - Grecja wrzesień

Cypr, Płw Akamas - Petros zatrzymał się specjalnie, żebym mogła sfotografować karob - kwiecień

      Zapas pożywnych strąków na wypadek głodu zabierał ze sobą Aleksander Macedoński. Posiadają one aż do siedemdziesięciu procent węglowodanów, głównie cukrów, dojrzałe owoce zawierają tylko piętnaście procent wody, około sześciu procent białka, żelazo i wiele innych składników odżywczych. Dopiero po przeżuciu twardych strąków czuć ich przyjemny, słodki smak..
     Wenecjanie nazywali strąki czarnym złotem Cypru. 
     Podczas drugiej wojny włókien szarańczynu używano do produkcji spadochronów, a także klisz filmowych. 
     Dzisiaj z suszonych sproszkowanych nasion przypominających w smaku kakao robi się czekoladę, mączki używa się do produkcji lodów, dodaje do witamin… 
     Popularne są bardzo syropy, jako dodatki do serników, naleśników, jogurtu, do podprażanych orzeszków zmieszanych z miodem, naciera się też nim delikatnie schab, dodaje do herbaty… Kupiłam dwie buteleczki syropu, w cenie trzy euro każda. Polecam, jest wyśmienity!
 
Już prawie pusta butelka

     Lania to nie tylko wieś rolników. Mieszkają tu także artyści. W swoich domach urządzili małe galerie, w których można kupić ich prace. Weszłam do studia Pata Thomsona, który maluje farbami wodnymi i wybrałam dwie kopie akwarel, bo na oryginały niestety nie było mnie stać. Na pamiątkę zrobiłam sobie zdjęcie z autorem wybranych prac, przed galerią, pod krzakiem obsypanym niebieskim kwieciem ...
 
Przed galerią Pata Thomsona

Z Patem Thomsonem

Akwarela Pata Thomsona - wieś Kakopetria

Obecne wszędzie gliniane pitosy - akwarela Pata Thomsona

     Po wiejskich klimatach jechałam na Olimp, którego sam szczyt nie jest dostępny dla turystów, ze względu na bazujących tam Anglików. Szczęście mi tam jednak nie dopisało, bo niechcący przy zmianie karty pamięci w moim aparacie fotograficznym skasowałam większość zdjęć zrobionych na tym niespełna dwutysięczniku. Na dodatek niesłychana ilość zakrętów w Górach Troodos wywołała we mnie jakąś dziwną niemoc. Nigdy nie czułam się tak źle jak tam podczas wjazdów i zjazdów. Tę paskudną przypadłość rekompensowały niesamowite widoki, ale o nich opowiem w następnym poście mojej podróży po Cyprze...

Droga na Olimp

Jestem w niewielkiej odległości od szczytu góry Olimp - 1951 m

Ta ledwo widoczna biała kula to szczyt Olimpu i brytyjska instalacja wojskowa

Ogromne wrażenie sprawiały te pokręcone sosny pod szczytem góry

Lania, 12 kwietnia 2013 roku

14 komentarzy:

  1. Niesamowity ten karob, nic o niem nie wiedziałam...
    A Olimp w rękach Anglików? Niesłychane!
    A Lania cudowna, uwielbiam takie małe urocze miasteczka! Dziękuję ci za tę wyprawę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, że Sycylijczycy używają mączki ze sproszkowanych nasion karobu w cukiernictwie i wyrabiają z niej czekoladę...

      Pod brytyjską administracją Cypr był od 1878 roku...
      Każdy Cypryjczyk posługuje się doskonale językiem angielskim...
      Brytyjczycy czują się tam jak u siebie...

      Buziaki przesyłam :)))***

      Usuń
    2. No, ale, żeby sobie nawet Olimp "zagarnąć"! Nie wiem jak to Cypryjczycy znoszą...
      A tego karobu to muszę poszukać, zaciekawiłaś mnie :)

      Usuń
    3. Nie tylko Olimp. Są też inne strefy z angielskimi bazami wojskowymi, ogrodzone nawet siatką. Nie wolno fotografować tych miejsc. Ci co nie wiedzą o tym zakazie mogą mieć poważne problemy!
      Na wyspie spotyka się wielu Anglików spędzających tam wakacje, a Cypryjczycy posyłają do Anglii swoje dzieci do szkół, chociaż w obecnych czasach powstają i na Cyprze dobre uczelnie...

      Na północy Włoch nie widziałam tego drzewa, ale na Sycylii tak. Tam po raz pierwszy spróbowałam tego specyfiku :)))
      Ludzie mylnie je nazywają, nawet przewodnicy mówią o nim niepoprawnie, określając je jako drzewo chlebowe, albo chlebowiec, podczas gdy jest to inna roślina.

      Buziaki i miłego weekendu :)))*

      Usuń
  2. O karob wiedzialam,tylko ze uzywany jest zamiast kakao.Bardzo interesujacy post,Ewa.Dziekuje i pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właśnie, mączka ze sproszkowanych strąków karobu zastępuje kakao, z którego wyrabia się także smaczną czekoladą.
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  3. Dziekuje za kolejna podroz...
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ściskam serdecznie i jak zawsze życzę zdrowia :)))*

      Usuń
  4. ale tam ładnie, czuję ten upał oglądając zdjęcia
    może kiedyś trafię na Cypr:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. Aniu, miło mi że wpadłaś do mnie i zechciałaś ze mną pojechać w góry...
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  6. Jedną z najwspanialszych cech zakątka śródziemnomorskiego jest ogrom błękitu, który tak bardzo koffam. Urzekły mnie więc od razu krzesła i balkony, kwiaty na drzewach a także sam kształt uliczek tego urokliwego miasteczka. Szczególnie przypadło mi do serca jedno zdjęcie, owe zabytkowe ujęcie wody z "gwiazdką" ponad. Jeśli zaś chodzi o zdjęciach dawnych mieszkańców Cypru i tego miejsca, poczułam coś nieokreślonego. Po twarzach tamtych ludzi widać wszystkie ich troski, upał i znój, rysy są ostre, z pewnością wyostrzone nie tylko przez żar i wiatr. Niezwykłe miejsce. A drużyna piłkarska... w pierwszej chwili chłopcy skojarzyli mi się z drużyną pływacką z początku XX w. albo marynarzami.

    Pozdrawiam ciepło, Ewuniu, jak zawsze piękne zdjęcia i wspaniała oprawa słowna :) :* (Ćmok)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten błękit wody i powietrza widoczny jest z każdego miejsca, widać ludzie go tak kochają, że malują na niebiesko sprzęty codziennego użytku.

      Pozdrawiam także ciepło i buziaki jak zwykle ślę :)))*

      Usuń
    2. I słusznie. To najpiękniejszy z kolorów Gai, cała planeta pyszni się tą barwą w Kosmosie ^ ^

      :****** (Ćmok)

      Usuń