sobota, 14 czerwca 2014

Licyjska Antalya

   Mediterraneus - po środku ziemi, pomiędzy lądami - to oczywiście najpiękniejsze, kryjące wiele tajemnic Morze Śródziemne, które nieustannie przyciąga badaczy starych cywilizacji i kochających piękno natury turystów.
    Łączę w sobie cechy i jednych i drugich, chociaż ani badaczem ani stuprocentowym turystą nie jestem. Należę do tych ciekawskich, spragnionych wrażeń zmysłowych ludzi, dla których dom jest tylko spokojną przystanią, odpoczynkiem po trudach podróży i uzmysłowieniem tego jak niewiele wiem na temat otaczającego mnie świata. Szwendanie się po globie, poznawanie nowych miejsc dawno już odkrytych przez innych napełnia mnie energią, która wciąga jak narkotyk, pobudza i nieustannie pcha do przodu, na kolejne wyprawy... jak długo starczy sił.
    Ani ja, ani nikt inny nie zdoła ogarnąć wszystkiego, poznać tajemnych mocy rządzących naturą, rozwiązać supełków poplątanych niewidocznych niteczek, po których jak pająki snujemy się w rożnych kierunkach, albo czatujemy w ukryciu...

   
Po umiarkowanym wilgotnym klimacie Irlandii z napływającymi masami powietrza znad Oceanu Atlantyckiego wróciłam znowu nad ciepłe Morze Śródziemne, a właściwe nad jego wschodnią część - Morze Lewantyńskie,
z Cyprem - wyspą, po której podróżowałam w kwietniu ubiegłego roku i Izraelem - ziemią biblijnych patriarchów, którą odwiedziłam cztery lata temu.
    Tym razem pojechałam do Licji (łacińska Lycia, grecka Λυκία Lykía), znajdującej się na półwyspie Azji Mniejszej, w historycznej krainie Anatolii wchodzącej w skład dzisiejszej Turcji.
    O Licyjczykach trudniących się piractwem na Cyprze wspominają pisma hetyckie i egipskie z piętnastego stulecia przed naszą erą. Licyjczycy znani są także z walk w szeregach Hetytów przeciwko Egipcjanom i jako sprzymierzeńcy Troi w wojnach trojańskich.
    Zwiedzanie Licji - krainy wilków, której bóstwem była Leto, mityczna bogini, matka Apollina i Artemidy rozpoczęłam od Antalyi znanej z Filmowego Festiwalu Złotej Pomarańczy, położonej w starożytnej krainie Pamfilia u podnóży gór Taurus, w dzisiejszej prowincji tureckiej o tej samej nazwie.
    Miasto pod nazwą Attalia założył w sto pięćdziesiątym roku przed Chrystusem mecenas nauk i sztuk, król Pergamonu Attalos II z dynastii Attalidów. Do dziś zachowały się ruiny rzymskie, zabudowa bizantyjska i osmańska...

  
W Hotelu Ring, spędziłam dwie noce, pierwszą po przylocie do Turcji i drugą przed odlotem do Polski. Antalya miała być tylko moim startem i metą, podczas objazdu Licji. Znalazłam jednak odrobinę czasu, żeby spojrzeć na miasto z około milionem mieszkańców.

   
Wieczorem, w lobby hotelowym przywitała mnie młoda, rudowłosa, drobnej postury kobieta. Od pierwszej chwili ujęła mnie swoim wdziękiem. W oczach miała błysk pasji globtrotera, a jej uśmiechnięta dziewczęca buzia była zapowiedzią prawdziwej przygody pachnącej morzem, przesyconej zapachem roślin, widokiem gór, górskich dolin i niewielkich równinnych połaci na wąskim, często niedostępnym i mocno postrzępionym wybrzeżu licyjskiej krainy...  Wiedziałam, że z nią będzie mi się dobrze podróżowało... 

 
Charakterystyczne dla miast Basenu Morza Śródziemnego dachy z podgrzewaczami wody

Widok z okna Hotelu Ring na góry Taurus o świcie

Hotel Ring - lobby

Dekoracje hotelowe

Dekoracje hotelowe

Jeden z licznych parków Antalyi w pobliżu Hotelu Ring

Park w pobliżu Hotelu Ring

Gorące powietrze filtrują w mieście liczne fontanny i akweny wodne

Rankiem w parkach i na skwerach częstym obrazkiem są śpiący na ławkach bezdomni

W parkowej zieleni artyści prezentują swoje rzeźby

W cieniu banana

Nie znalazłam tabliczek z nazwami dzieł

Nazwałabym je Kobiety Licyjskie

Kolejny park Yavuz Oscan

Podpis pod rzeźbą - Seldżucki Sułtan dłuta Mereta Owezova

Ten sam park Yavuz Oscan

Wszędzie królują baseny wodne z wodotryskami

Antalya leży nad Zatoką Antalya Kofrezi

Wzdłuż wybrzeża, w dole urwiska rozciąga się piękna plaża Konyaalti

Najbardziej nowoczesną dzielnicą Antalyi jest Lara z plażą o tej samej nazwie (nie mam zdjęcia)

Mustafa Kemala Ataturk - dzieło Huseyina Gezera

Tablica w kształcie księgi pod pomnikiem Mustafy Kemala Ataturka

 Minaret Yivli - pozostałość po jednym z pierwszych obiektów islamskich w mieście - 1230 r

Chrześcijaństwo w rejonie Attalii rozpowszechniło się w drugim wieku

Attalię odwiedził Paweł z Tarsu (Dz.Ap 14,25-26)

Po upadku Cesarstwa Rzymskiego Attalia pozostała w granicach Cesarstwa Bizantyjskiego

W VII w. n.e Attalia ucierpiała wielokrotnie od najazdów arabskich

Pod koniec XI wieku miasto zajęli Turcy Seldżuccy 

Bizantyjczycy odzyskali je po I wyprawie krzyżowej

Po zajęciu Konstantynopola przez Krzyżowców miasto na krótko przejęli Włosi

W tym miejscu koty mają swoja stołówkę

Karmiciel tego stadka przyjeżdża na skuterze z samego rana

Nie wszystkie koty są zadowolone

W 1207 roku miasto przeszło pod władzę sułtanatu

Podzielony na osiem żłobkowanych części minaret Yivli ma 38 metrów wysokości

Ujęcie wody na tle minaretu

 Wieża Zegarowa - Seat Kulesi z 1244 r

Antalya - fragment starego miasta

Fragment murów miejskich z I w. n.e

Najstarsza część miasta Kaleici - na szczyt minaretu prowadzi 90 schodów

Dzielnica Kaleici to wiele budynków osmańskich podzielonych murami z czasów rzymskich

W 1423 roku sułtan Murad II ostatecznie włączył miasto do Turcji Osmańskiej

Antalya to duże nowoczesne miasto z parkami, skwerami i basenami z wodotryskami

Tę fontannę ktoś porównał do słynnej fontanny w Barcelonie

Wieczorem można obejrzeć tutaj spektakl kolorowych wodotrysków

Fontanna w Antalyi


                   Antalya, środa 4 czerwca i środa 11 czerwca 2014 roku
                                                                                                          cdn

15 komentarzy:

  1. Z zainteresowaniem obejrzałem wszystkie zdjęcia. Są świetne i obrazują historię tego miejsca. Karmiciel kotów na pewno trafi do kociego nieba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromną ciekawostka jest "van" – rasa kota pochodząca od kotów z rejonu jeziora Van we Wschodniej Anatolii, w języku tureckim "wan kedisi" ("Van Kedisi"), w języku ormianskim "wana katu" ("վանա կատու"), a w języku kurdijskim "piszyka wane" (Pişika Wanê).
      Jest to eden z niewielu kotów, które wychowane w pobliżu wody potrafią i lubią pływać. Klasyczny Van jest śnieżnobiały, jedynie na głowie ma jedną albo dwie rozdzielone plamki w kolorze rudym i w tym samym kolorze ogon. Znane są też odmiany barwne czarne, niebieskie, kremowe, szylkretowe (zawsze muszą występować plamy na głowie i ogon w tym samym kolorze). Koty te mogą mieć oczy bursztynowe, niebieskie albo różnokolorowe (jedno niebieskie, drugie bursztynowe), co objaśnia się wadą wrodzoną, zwaną różnobarwnością tęczówki (łac. heterochromia iridis).
      Ten biały kot na zdjęciu miał właśnie jedno oko niebieskie, drugie w kolorze bursztynu.
      Nie miałam czasu, żeby przyjrzeć się dłużej tej kociej społeczności.
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  2. W nową opowieść wprowadzasz nas prawdziwie książkowo, uwielbiam te twoje refleksje na wstępie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Początek wyprawy jest zawsze taki ekscytujący, tajemniczy, pełen niespodzianek...
      Buziak dla Ciebie Agnieszko :)

      Usuń
  3. Muszę zaprotestować- jesteś stuprocentową turystką i to jeszcze taką, która dzieli się swoimi spostrzeżeniami i obserwacjami z tymi, którzy z różnych względów tych miejsc pewnie nigdy nie zobaczą. Dzięki Ci za to.
    Gdyby nie ostatnie zdjęcie, to czułbym pewien niedosyt i tylko zastanawiam się gdzie je zrobiłaś...

    Serdeczności, jak zwykle ślę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnie zdjęcie? To moje hotelowe lokum na ósmym piętrze...
      Licję warto zobaczyć. Jest bardziej europejska niż arabska. Wkrótce zobaczysz cudowne krajobrazy, a nade wszystko przepiękne plaże z wodą w oszałamiająco błękitnym kolorze.
      Serdeczności jak zwykle odwzajemniam i czekam na kolejne komentarze :)))*

      Usuń
  4. Już jesteś!!! Od pierwszych twoich słów, wczułam się w ten czarowny klimat Morza Śródziemnego, wyobrażając sobie jak to musiało być pięknie w antycznych czasach, kiedy tereny te należały do Grecji, można było podróżować z wyspy na wyspę bez lęku, stresu a wszędzie jedna mowa i język. To ciepło i zapach powietrza, zarazem słodki i słony, nie dziwię się, że w parkach sypiają bezdomni a kociska czują się jak pączki w maśle. Niestety zwg. na obecną przynależność tego skrawka na mapie do nie tej strony, co lubię i tychże minaretów, które strasznie szpecą Śródziemnomorski klimat, raczej nigdy nie odwiedzę. Ale cieszę się, że ty miałaś sposobność odpocząć. Piękne zdjęcia, mam nadzieję, że masz ich więcej ;D

    Pozdrawiam cieplutko :*** :))) (Ćmok)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda Basieńko, klimat Morza Śródziemnego na wybrzeżu licyjskim jest czarowny, a krajobraz ze względu na kolor wody chyba najpiękniejszy z tych jakie dotychczas widziałam...
      Licja nie ma aż tak wiele minaretów jak inne regiony Turcji. Zresztą zobaczysz w kolejnych wpisach, że niczym od Europy się nie różni, no może jedynie większą ilością starożytnych ruin.
      Powiem więcej, nie widziałam ani jednej nietrzeźwej osoby na ulicy. Turcy nie piją alkoholu. Mają za to doskonałą herbatę, której zaparzenie zajmuje wiele czasu. Do ceremoniału parzenia herbaty firmy zatrudniają specjalne osoby, a napój podaje się w szklaneczkach w kształcie tulipana...
      Zapraszam Cię na kolejne licyjskie przygody i pozdrawiam serdecznie :)))*

      Usuń
  5. To ciekawe, że w każdym z nas jest coś takiego, co podpowiada nam miejsca do odwiedzenia. Tak mi się przynajmniej wydaje.
    Z ciekawością i przyjemnością przemierzam z Tobą Twoje miejsca odwiedzane, bo często są to właśnie te, do których prawdopodobnie nie trafię z tej racji, że ciągnie mnie gdzieś zupełnie indziej. Dzięki Twoim relacjom mogę zatem przynajmniej przekonać się, co tracę :)))

    Ciekawa jestem jak dokonujesz wyboru? Głos wewnętrzny czy coś innego? Impuls czy dużo wcześniej zaplanowane? Lubisz powracać w te same miejsca czy raczej wolisz stale odkrywać nowe? A gdybyś nie miała żadnych ograniczeń, gdzie byś zamieszkała?

    Serdeczności Ewo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie planuję podróży, miejsca wybieram spontanicznie licząc się z możliwościami mojego portfela, pakuję się w ostatniej chwili i zawsze wiem co mi będzie potrzebne. Intuicja i wewnętrzny głos są moimi doradcami.
      A gdybym nie miała żadnych ograniczeń to nie miałabym także stałego miejsca zamieszkania. Pomieszkiwałabym tu i ówdzie...
      Chodząc po nieznanych mi okolicach czuję się jak ptak, który z góry z ogromną ciekawością przygląda się życiu na ziemi. Lubię ten dystans między mną a obserwowanym obrazem.
      Moc serdecznych uścisków :)))*


      Usuń
    2. To jesteśmy podobne. Ja zresztą całe życie pomieszkuję tu i ówdzie, po świecie całym, ale z biegiem lat dojrzewam do wyboru jakiegoś miejsca, które byłoby już stałą bazą, dopieszczoną w każdym szczególe - i z niej robić wypady :)

      Buziaki.

      Usuń
  6. Z przyjemnością czytam Twoje opisy, podsycają moją tęsknotę za podróżami.
    Turcja rzeczywiście jest dość "europejska". Osobiście znam tylko część Egejską, która najbardziej przypomina Grecję, bo wiele lat do niej należała.
    Ale bardziej wschodnia też mi się marzy, szczególnie Kapadocja. Mam nadzieję jeszcze tam trafić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewne warto zwiedzić całą Turcję. Póki co kraj ten jest okupowany przez Rosjan. Turcy ich kochają, bo u nich robią zakupy i zostawiają im ogromne pieniądze. Ceny tych samych produktów są bardzo różne. W miejscach typowo turystycznych przekraczają znacznie granice rozsądku.
      Buziaki :)))*

      Usuń
  7. Antalya to tętniące życiem miasto. Bardzo podobało mi się Stare Miasto wplecione w nowoczesność wielkomiejską. Brama Hadriana i okolice to urocze miejsce ze względu na stylowe i klimatyczne sklepiki. Warto wstąpić do meczetów, bo tam można zaznać swoistej ciszy, pospacerować dolnym nadbrzeżem gdzie cumują łodzie i małe jachty. I jak ktoś lubi wstąpić na turecki bazar, który oferuje wszystkie nowości światowych domów mody (czyt. podróbki).
    A tureckie koty? to temat rzeka. Mam także "pstryknięte " kocie piękności w tym samym miejscu, bo chyba tam jest miejska jadłodajnia mruczków. No i oczywiście koniecznie trzeba zobaczyć wodospady Antalyi.
    Dzięki Twoim Ewo zdjęciom ponownie powróciłam do mojej ukochanej Turcji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Antalyi byłam krótko i nie wiele widziałam. Obejrzałam za to w internecie dużo ciekawych zdjęć prezentujących Stare Miasto i nie tylko. Planowałam nawet kolejny wyjazd do Turcji, ale powstrzymały mnie zamieszki, niespokojny czas co prawda bardziej na wschodzie niż na zachodzie kraju, ale jednak...

      Koty tureckie, koty cypryjskie są przeurocze. Będąc w Larnace zrobiłam im sporo zdjęć, żeby je pokazać na blogu. Akurat w styczniu odbywały się ich gody, chi, chi, mam nawet całuśną parę.

      W Larnace była też taka kocia jadłodajnia, dokarmiała je "chudziutka starowinka", która jak widmo pojawiała się i znikała... jeździła bowiem starym rudym od rdzy motorku. CUDO!
      Uściski :)

      Usuń