środa, 11 kwietnia 2012

ŚREDNIOWIECZNA BOLONIA

... cd
Palazzo Comunale na Piazza F. D. Roosevelt - Zapraszam do Bolonii

    Gdyby ktoś mnie zapytał, z czym kojarzy mi się Bolonia, bez wahania odpowiedziałabym, że z najstarszym w Europie uniwersytetem, założonym
w 1088 roku.
    Nic nie zrobiło na mnie takiego wrażenia jak budynek Archiginnasio, zbudowany w szesnastym wieku w miejscu wcześniej istniejących budynków. Początkowo papież Pius VI zlecił jego wzniesienie z przeznaczeniem na nawę boczną kościoła San Petronio, później jednak Archiginnasio stało się pierwszą wspólną siedzibą wszystkich wydziałów uniwersytetu, aż do wkroczenia Napoleona w 1803 roku, który przeniósł siedzibę uczelni do pałacu Palazzo Poggi,
a w budynku Archiginnasio utworzył miejską bibliotekę. Niezwykła to budowla, przyozdobiona wydawać by się mogło nieskończoną ilością herbów wybitnych absolwentów, w tym także licznych Polaków. We wnętrzach, na ścianach i sufitach, odnaleźć można herby krajów i miast skąd wywodzili się studenci. W kaplicy na parterze uczelni znajdują się pozostałości cyklu fresków bolońskiego malarza Bartolomea Cesiego. W dziewiętnastym wieku, z inicjatywy Domenico Santagata, Teofila Lenartowicza i Artura Wołyńskiego powstała tam Akademia Historii i Literatury Polskiej i Słowiańskiej im. Adama Mickiewicza.
     Bardzo ciekawym  miejscem jest Teatro Anatomico – sala wydziału medycznego, w której dokonywano niegdyś sekcji zwłok, podczas których na widowni oprócz studentów mogli zasiadać także mieszczanie. Środek teatru zajmuje stół z białym kamiennym blatem otoczony drewnianą balustradą. Przy krótszym jego boku na podwyższeniu znajduje się coś w rodzaju tronu profesorskiego z baldachimem wspartym nie na gladiatorach, tylko na tak zwanych gli sppelati, co w tłumaczeniu oznacza obdartych ze skóry. Całe wnętrze pokryto drewnem cedrowym i świerkowym.

Na dziedzińcu Archiginnasio

Biblioteca dell'Archiginnasio

Pod arkadami Archiginnasio

Korytarze Archiginnasio

Pod arkadami Archiginnasio

Klatka schodowa w Archiginnasio

Marmurowy stół w Teatro Anatomico

Fotel profesorski w Teatro Anatomico

Oryginalny sufit w Teatro Anatomico

    Z Piazza Galvani, na którym stoi pomnik jednego z najwybitniejszych naukowców bolońskich Luigi Galvaniego, ulicą Via dell’Archiginnasio dotarłam do serca miasta, prostokątnej przestrzeni utworzonej z trzech placów: Piazza Maggiore, Piazza del Nettuno i Piazza Re Enzo. To tutaj wzniesiono liczne pałace i to tutaj panuje największy gwar.

Bolonia - średniowieczne serce miasta
 
    Głównym zabytkiem tej niezwykłej przestrzeni jest bazylika San Petronio, naprzeciwko której znajduje się piętnastowieczny Palazzo del Podesta, z trzynastowieczną wieżą Torre dell’Arengo. Pałac del Podesta łączy się również z pochodzącym z trzynastego wieku Palazzo Nuovo zwanym także Re Enzo, w którym przez dwadzieścia trzy lata więziono króla Sardynii Enzo - syna cesarza Fryderyka II. Enzo, po bitwie pod Fossalta w 1249 roku przebywał w niewoli bolońskiej aż do swojej śmierci, pisząc melancholijne wiersze. Obydwa budynki można zwiedzać przy okazji organizowanych tam tymczasowych ekspozycji.
    W zachodniej części Piazza Maggiore wznosi się siedziba władz miejskich Palazzo d’ Accursio z czterdziesto ośmiometrową wieżą zegarową. Od szesnastego do dziewiętnastego wieku pałac był siedzibą legata papieskiego. W bryle budowli widać dwie różne części. Lewą stronę, starszą, zamieszkiwała w dwunastym wieku rodzina Accursio, od nazwiska której pochodzi nazwa pałacu. Na fasadzie w tej części budynku rzeźbiarz Niccolo dell’ Arca wykonał w terakocie figurę Madonny z Dzieciątkiem. Prawa część, gotycka, powstała w piętnastym wieku. W górnej części triumfalnego wejścia do pałacu umieszczono posąg bolończyka - papieża Grzegorza XIII, autora kalendarza gregoriańskiego. We wnętrzu podziwiać można kamienne schody autorstwa Donato Bramante, kaplicę i liczne sale rady miejskiej, a na drugim piętrze dwa muzea.

Palazzo Re Enzo i Palazzo del Podesta z wieżą Torre dell' Arengo

Palazzo del Podesta i Palazzo dei Banchi

Palazzo d' Accursio

    Naprzeciwko Palazzo d’ Accursio wznosi się, odbiegający od średniowiecznej atmosfery placu Maggiore, Palazzo dei Banchi z ujednoliconą renesansową fasadą, zaprojektowaną przez Jacopo Barozziego zwanym Vignola.
    W części południowej, na prawo od bazyliki San Petronio, wznosi się gotycki gmach Palazzo dei Notai – siedziba dawnej, potężnej korporacji notariuszy.

Po środku - Palazzo dei Notai

Fonatana del Nettuno na Piazza del Nettuno

    Zanim coś niecoś opowiem o samej bazylice wspomnę jeszcze tylko o Fontannie Neptuna Fontana del Nettuno, wykonanej w szesnastym wieku, w marmurze i brązie przez Giovanniego da Bologna, krócej zwanego Giambologna, rzeźbiarza florenckiego, z pochodzenia Flamandczyka. Jest ona symbolem władzy papieskiej: tak jak Neptun – bóg wód, chmur i deszczu panuje nad wodami, tak papież panuje nad światem. Pod stopami boga, autor umieścił cztery anioły symbolizujące rzeki znanych wówczas kontynentów: Ganges, Nil, Amazonka i Dunaj.
    Bazylika San Petronio, poświęcona patronowi miasta nie została ukończona. Można to stwierdzić chociażby po samej fasadzie, której dolną cześć zdobi marmurowa okładzina, w górnej zaś pozostawiono jedynie ceglany mur. Jasne, obszerne wnętrze świątyni, także nieukończone, nie zrobiło na mnie oszałamiającego wrażenia, chociaż pod względem wielkości świątynia ustępuje tylko pięciu kościołom w Europie i trzem we Włoszech. Moje oko przyzwyczajone być może do bogato zdobionych sklepień tutaj doznało rozczarowania, jako że ponad moją głową dominowały białe niewypełnione niczym powierzchnie poprzecinane ostrymi łukami, wymykającymi się z szeregu różowo czerwonych kolumn. Zarówno po jednej jak i po drugiej stronie skonstruowano po jedenaście kaplic, a także muzeum po lewej i zakrystię po prawej. Według wielu znawców sztuki najciekawszą kaplicą jest ta poświęcona rodzinie Bolognini, w której Giovanni da Modena namalował Piekło i Raj, Koronację Matki Bożej i podróż Trzech Króli.
    Nie sposób wymienić nazwiska wszystkich artystów i ich dzieła znajdujące się w pozostałych kaplicach. Dodam tylko, że w siedemnastym wieku, włoski astronom, geodeta i matematyk, Gian Domenico Cassini, skonstruował we wnętrzu kościoła gnomon, czyli wskazówkę zegara słonecznego najdłuższą na świecie, bo aż 67 metrową. Przez mały otwór w sklepieniu, wpada promień światła pokazując na długiej złotej linii  w posadzce bazyliki  miesiąc i dzień;
    Bazylika San Petronio miała być symbolem niezależności Bolonii od władzy papieskiej. Miała przewyższać rozmiarami ówczesną bazylikę św. Piotra w Rzymie, jednak za czasów Piusa VI plany zmodyfikowano.

Oryginalny projekt fasady w muzeum bazyliki San Petronio

Kaplica poświęcona rodzinie Bolognini

Raj i Piekło - freski Giovanniego da Modeny

Święty Petroniusz -patron miasta

    Niechętnie opuszczałam Piazza Maggiore, miejsce o niepowtarzalnym średniowiecznym klimacie, wypełnionym po brzegi studentami i turystami.
    Ale czekało na mnie jeszcze wiele innych niespodzianek architektonicznych.
Sam spacer ulicami miasta sprawiał nie lada przyjemność. Zabudowa z czerwonej cegły, ciągnące się kilometrami arkady i portyki, malowały i utrwalały w mojej pamięci obraz Bolonii.

Zaglądałam także do sklepów

Wiosenne kolekcje

     Z Piazza Re Enzo malowniczymi uliczkami Via degli Orefici i Via Caprarie dotarłam do równie urokliwego trójkątnego placu Piazza della Mercanzia, którego charakterystycznym punktem jest Loggia dei Mercanti czternastowieczny, utrzymany w stylu gotyckim, budynek korporacji kupieckiej. To tutaj z balkonu pod baldachimem, przy dźwięku dzwonu Lucardina, odczytywano winy nieuczciwych marszandów i stawiano pod pręgierzem znajdującym się przed głównym filarem portyku.

Gotycka fasada Loggi dei Mercanti

Arkady, portyki - charakterystyczne elementy zabudowy
  

   Stąd ulicą Via Santo Stefano dotarłam do Opactwa di Santo Stefano zespołu siedmiu świątyń, z których do dzisiaj zachowały się tylko cztery. Do wnętrza weszłam poprzez kościół Crocifisso, później poprzez ośmiokątny kościół San Sepolcro, z nagrobkiem św. Petroniusza, dotarłam do surowego wnętrza kościoła Santi Vitale e Agricola, wzniesionego w piątym wieku na pozostałościach rzymskich. Potem na jednym z dwóch dziedzińców zatrzymałam się przy kamiennej misie Piłata, o której mówi się, że to właśnie w niej Pius umył ręce po skazaniu Jezusa na śmierć. Zajrzałam jeszcze do kościoła Trinita po drugiej stronie dziedzińca.

Bazylica di Santo Stefano - zespół kościołów

Kościół Crocifisso

Kościół Crocifisso

Madonna del Paradiso - Michele di Matteo - XV wiek

Kościół Crocifisso

San Sepolcro - nagrobek św. Petroniusza

Kościół Santi Vitale e Agricola

Dziedziniec z misą Piłata

      Do trzynastowiecznej Bazyliki San Domenico, dotarłam idąc najpierw uroczą uliczką Via de' Pepoli, później Via Castiglione i Via Farini, aż wreszcie wkroczyłam na Via Garibaldi, gdzie znajdował się kościół z piętnastowiecznym grobowcem z relikwiami św. Dominika. W  tej samej kaplicy znajdowały się rzeźby Michała Anioła. Ale to nie były jedyne arcydzieła epoki. Ciekawostką dla mnie była Kaplica św. Jacka, w której złożono prochy polskiego kronikarza dominikanina Marcina Polaka, arcybiskupa gnieźnieńskiego, który niedługo po wyświęceniu zmarł. Inną ciekawostką architektoniczną były dwa grobowce ustawione przed wejściem do świątyni, przykryte szpiczastymi baldachimami, w których spoczywają ciała średniowiecznych prawników.

Grobowce prawników przed Bazyliką San Domenico

Pomnik Garibaldiego na Via Garibaldi

     Wróciłam ulicą Via Garibaldi raz jeszcze na Piazza Maggiore. Stamtąd miałam zaledwie kilka kroków do kościoła Santa Maria della Vita. Chciałam zobaczyć terakotowe figury naturalnej wielkości – dzieło wspomnianego już Niccolo dell’ Arca – zatytułowane Opłakiwanie Chrystusa. Sześć postaci, w tym Maryja, Maria Magdalena, św. Jan, Józef z Arymatei…, w realistycznych pozach, z twarzami wyrażającymi żal, udrękę, ból, cierpienie, gromadzą się nad ciałem Chrystusa – siódmą figurą glinianego dzieła.

Opłakiwanie Chrystusa - Nicolo dell' Arca - druga połowa XV w

    Wpadłam jeszcze na moment do Katedry Metropolitalnej św. Piotra, kościoła pochodzącego z dziesiątego wieku, wielokrotnie przebudowywanego. Wielkim zaskoczeniem dla mnie była kaplica pierwsza po prawej stronie z dziełem podobnym do tego z kościoła Santa Maria della Vita, tylko innego rzeźbiarza włoskiego, Alfonso Lombardiego, wykonanego nieco później i także w terakocie, z tą różnicą, że u Lombardiego, nad ciałem Chrystusa lamentowało siedem, a nie sześć postaci.

Lamentacja nad Chrystusem - Lombardi - pierwsza połowa XVI w

Muzeum i Katedra Metropolitalna św. Piotra

Wnętrze Katedry św. Piotra

Wnętrze Katedry św. Piotra

Wnętrze Katedry św. Piotra

Wnętrze Katedry św. Piotra

Via Manzoni - Kościół Madonna di Galliera

Wnętrze Kościoła Madonna di Galliera

Fragment murów obronnych miasta

    Ech, można by tak bez końca ganiać po tym niezwykłym w klimatach mieście, dla którego charakterystyczne były również wieże. Z około dwustu wież zachowało się kilkanaście, w tym najbardziej krzywa Torre Garisenda, wspomniana przez Dantego w Boskiej Komedii.
    Im więcej obrazów rejestrowała moja pamięć, tym większe było poczucie mojej małości. Uświadamiałam sobie, że trzeba być geniuszem albo psychopatą, świętym albo diabłem wcielonym, żeby pozostawać w pamięci  ludzi przez kolejne wieki.

Bolonia, 20 marca 2012 roku
cdn ...

6 komentarzy:

  1. Witaj, Skarbie :)

    Przepiękną masz tę skórzaną, brązową kurteczkę. Zazdroszczę ;D "Archiginnasio" podoba mi się cały, począwszy od tych cudnych fresków na ścianach, kończąc na łukach na dziedzińcu. Coś niesamowitego, podobne wrażenie robi na mnie wyłącznie katedra Jagiellonki. Żałuję, że nie było mi dane studiować w takim miejscu.

    Marmurowy stół w T.Anatomico skojarzył mi się ze sceną z filmu "Nostradamus", kiedy to stłoczeni wokół bakałarze, wpatrywali się w złożone na stole ciało denata, brr... ale pouczające jak mniemam. X,D

    Jak widzę większa część miasta tonie w pastelowo-karmelkowych odcieniach. Ja jednak wolę tę gotycką zabudowę, taka klimatyczna. Z kolei dziedziniec z misą Piłata skojarzył mi się z częstym motywem w kościołach chrześcijańskich...

    Czy wiesz, moja droga, że zgodnie z tradycją, Kościół winien - tak jak zresztą czynią to protestanci - chrzcić dzieci w rzece lub jeziorze? Chrzcielnica została sztucznie zaadaptowana w pierwszych wiekach n.e. z kultów pogańskich. Wcześniej tego typu kamienne chrzcielnice, tzw. święte misy, oczka wodne, wykorzystywane były w obrzędach magicznych przez kapłanki. Nawet zresztą Nostradamus wykorzystywał wodę do jasnowidzenia. I właśnie stąd w chrześcijaństwie pojawiła się tzw. "chrzcielnica".
    Nie wiem czy czytałaś Tolkiena lub może widziałaś pierwszą część jego trylogii. Jest tam taka scena, kiedy Galadriel ukazała Drużynie Pierścienia przyszłość.
    Tolkien wykorzystał fragment celtyckich wierzeń swego narodu, ale tego typu święte oczka wodne, występowały od Grecji po Słowiańszczyznę. Poza jasnowidzeniem, którego dostępowały wyłącznie kobiety-kapłanki, niekiedy nad takim kielichem-misą organizowano uroczystości oczyszczające, inicjacyjne, przyjmowanie nowych adeptek do grona kapłanek czy zaprzysięganie królów.

    Tutaj masz dla wyobrażenia sobie, dość znane obrazy:

    - http://ballz.ababa.net/dreamflower/galhilde1.jpg

    - http://ballz.ababa.net/dreamflower/galhowe3.jpg

    - http://ballz.ababa.net/dreamflower/gallee.jpg

    OdpowiedzUsuń
  2. (Musiałam podzielić ten wpis, bo system się zbuntował ;D).

    Cd: Muszę napisać ci również parę słów usprawiedliwienia ode mnie, dlaczego niektóre twoje posty omijam. Nie zdarza mi się komentować postów, które traktują o katedrach, kościołach, etc, gdyż źle mi się one kojarzą...

    Na początku swego istnienia, w pierwszych 2-4 wiekach n.e. Chrześcijanie odprawiali swe modły pod gołym niebem, w lasach, na łąkach czy uroczyskach, bo podobnie jak kulty wcześniejsze, wierzyli, że Boga nie powinno się czcić w budynkach wzniesionych ręką człowieka (wierz mi, że ten styl ceremonii nie zawsze i nie wszędzie związany był z prześladowaniem, gdy tak było, wówczas Ch. skrywali się w grotach i jamach). W czasach pokoju diakonami bywały kobiety.

    Tak więc ilekroć widzę kościół, zbór, cerkiew, synagogę czy meczet, budzą się we mnie złe skojarzenia. Wszystko to stworzył mężczyzna na swój wzór i podobieństwo. Przez wiele lat uczęszczałam do różnych świątyń, a to kościołów a to synagog, ale każdorazowo czułam w nich tylko chłód, pustkę, powtarzane jak mantry pieśni i smród kadzideł. Nie wiem... Może to tylko wina mojej astmy, ale jeśli takie miejsca mają przybliżyć ludzi do boga, bogów, czy w co tam wierzą, to nie dziwię się, że tyle na świecie przemocy, chorób i cierpienia. Pomyśl, ile by można zagoić ran, uleczyć i pogodzić narodów, gdyby zamiast w kamienne budowle, hierarchowie więcej inwestowali w swoje owieczki. Ale nie... Oni potrzebują stada, a w jaki sposób można zachować spokój w trzodzie, ano wznosząc dla nich ograniczoną przestrzeń, jak zagrodę. Tym przecież jest Ecclesia. To miejsce "zgromadzenia", ale poza nielicznymi wiernymi, takimi jak ty, tak sądzę, większość ludzi kiedy co niedzielę odwiedza kościoły, po prostu klepie bez zastanowienia swoje litanie, a już po wyjściu z kościoła wraca ich prawdziwa natura. Wiem, bo widziałam i słyszałam na własne oczy i uszy.

    Pomijając już to, jaki sama mam światopogląd, mam nadzieję, że w niczym cię nie uraziłam, jeśli jednak, wybacz mi proszę, tak samo często myślę, gdzie się podziała w tych ludziach prawdziwa wiara, która zakłada dobro i sprawiedliwość? Skąd dzisiaj na świecie tyle zła? obłudy? fałszu? Może właśnie przez to, że prawdziwy kontakt z tym, co nienazwane, ludzie już dawno temu utracili a to, co czczą obecnie, nie pokrywa się nawet w połowie z prawdą, która żyła w ludziach od tysięcy lat. Ech...

    Ale się rozpisałam?! Pardon. Tak to już ze mną jest. Mam nadzieję, że pogoda na dworze i w sercu dopisuje Tobie, że spędziłaś ostatnie dni w udany sposób. Życzę jak zawsze dużo ciepła i uśmiechów. I tej dziecięcej radości, z którą idziesz przez świat. Być dzieckiem, to podstawa! To klucz do zrozumienia wszystkiego.

    Pozdrawiam i ściskam. :***** (Cmok-Ćmok-Cmok!). :DDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Słonko :)
      Mam nadzieję, że nie tylko kurteczka Ci się podoba, ale jej właścicielka także, chi, chi, chi...

      Bolonia, Padwa, Genua, Mediolan...to miasta, w których królują uczelnie i młodzi naukowcy - w starych murach młode kreatywne umysły...
      Gdybym miała przeżyć na nowo moją młodość i wiedziała o świecie tyle co wiem teraz, na pewno skorzystałabym z możliwości studiowania w tych miastach. Tyle się tam dzieje...

      Wiem, wiem, wiem, Basiu. Oglądam filmy, czytam, ostatnie Twoje wpisy także...
      Świat się zmienia, Kościół przetrwał ponad 2000 lat i nic nie wróży jego rychłego upadku. Mury kościołów, tak jak piszesz, to ograniczone przestrzenie, ale w tych murach gromadzą się ludzie, żeby przynajmniej raz do roku zamanifestować swoją wiarę w Boga. Ja odnajduję Boga wszędzie i chwalić Go mogę także pod gołym niebem.

      Lubię zwiedzać świątynie, bo w nich przez całe wieki geniusz ludzki mógł się objawiać i realizować. Wyobraźnia artystów, ich wizje i talent, materializowały się w architekturze, rzeźbie, malarstwie...
      Sięgamy po arcydzieła sztuki malarskiej czytając święte księgi. Jak łatwo przyswajać sobie słowo pisane posiłkując się obrazem - prawda?
      Mężczyzna zapanował nad światem tylko dlatego, że był silniejszy. Ale to się zmienia. Kobieta intelektem wywalczy sobie prawo do samostanowienia...

      W Świętach Wielkanocnych, dla mnie osobiście, najważniejsze są tylko trzy dni, czyli Wielki Czwartek, Piątek i Sobota. W niedzielę i poniedziałek cieszę się, że ktoś ma dla mnie czas i możemy go razem przyjemnie spędzić, tak jak w tym roku, o czym pisałam w poście pt. "Wielkanoc".

      Zło, obłuda, fałsz zawsze szły w parze ze szlachetnością i prawdą. Upadały wielkie cywilizacje: grecka, rzymska... Co je niszczyło? Zło, zazdrość, żądza władzy i panowania nad światem. Dzisiaj nic się nie zmieniło, może tylko z większą finezją podstawiamy sobie nogi.

      Wrócę jeszcze do obrzędu chrztu w kościele katolickim. W naszym klimacie symboliczne oczyszczenie z grzechu pierworodnego poprzez polanie głowy wodą nie jest takie złe dla ma małego dziecka. Zawsze można sakrament chrztu odnowić w wieku dojrzałym poprzez całkowite zanurzenie chociażby w Jordanie, czego byłam świadkiem i nie powiem, że nie zrobiło to na mnie wrażenia.

      Właśnie wróciłam z drugiej w tym roku przejażdżki rowerowej, co jest oznaką powrotu sił i lepszego samopoczucia. Dzisiaj, za Twoim przykładem, wypiłam tylko jedną kawę. Mam nadzieję, że wytrwasz w postanowieniu i tak jak pisałaś w ogóle nie będziesz jej pić, przynajmniej przez jakiś czas.

      Zaczyna się już prawdziwa wiosna. Mam nadzieję, że przepędzi mnie do ogrodu i ograniczy dostęp do komputera.

      Może wymienimy się wiedzą ogrodniczą, bo jak czytam Ty także zajęłaś się grzebaniem w ziemi.

      Ciepełka więc życzę i ściskam serdecznie po Twojemu :**** Cmok-Ćmok-Cmok :DDDD

      Usuń
  3. Ale mnie rozbawiłaś :D Jasne, że właścicielka kurteczki zacniejsza niż sama kurteczka, a coś ty myślała, że jestem obrzydliwą materialistką? Ha!

    Wiesz, co mi się w tobie najbardziej podoba, pomimo iż już rozumiem dwoistość twoich wewn. nastrojów, to właśnie owa promienna aura, która się wokół ciebie unosi, dosłownie na każdym zdjęciu. To, że sama nie zawsze to dostrzegasz, niczego nie zmienia. Opromienia ciebie, a przez to nawet pochmurne dni wokół, giną gdzieś w tle, a ty, zawsze jednakowo na pierwszym planie. To dar, droga Ewo. Jesteś niczym latarnia morska czy zapalona świeca, wokół której tłoczy się całe uniwersum. Może niefortunne porównania, wybacz, ale ja tylko w tym dobrym znaczeniu.

    Wiara - moja droga - dla mnie osobiście to coś nadal świętego, pomimo iż sama na razie ją utraciłam. Nie wiem, czy jeszcze odzyskam, ale też nigdy nie mówię nigdy. Wybrałam swoją drogę, poszukiwanie, ponieważ tylko w ten sposób mogłam się rozwijać i odetchnąć. Na co dzień i każdej niemal nocy dzierżę w dłoniach poprzez sny los całego świata i nie jest to łatwe do pogodzenia z moim sceptycznym, filozoficznym umysłem. Jednak pomimo iż jestem na ten czas negatywnie nastawiona do męskiej władzy kapłanów, a pamiętaj, że to z kapłaństwa narodziła się wszelka późniejsza władza świecka, czuję, że można jeszcze cofnąć koło czasu i wrócić do źródeł. Jestem prawie na sto procent pewna, że tylko to może naszą cywilizację ocalić. Cywilizację, której tylko się zdaje, że jest duża, bo takie ma mniemanie o sobie, a w rzeczywistości, nie większa niż ziarenko piasku.

    W tym sensie pisałam, że kulty i dogmaty upadną. Nie ludzka wiara, która była z nami od zarania dziejów, ale dogmaty, które nas pętają, które nastawiają przeciwko sobie, fałszywe symbole i złote cielce, dla których gubimy prawdziwy sens: wspólnoty, przyjaźni, braterskiej i siostrzanej miłości.
    Ludzie przestali słuchać muzyki sfer, nie słyszą cichego wołania białych gołębi, kiedy zaciekawione przysiadają na naszych parapetach, ani śpiewu łabędzi, nie zwracają już uwagi nawet na poszum wiatru w koronach drzew, a gdzie, jak nie tam, należy szukać znaków? I tylko mocniej biją się w pierś lub chłoszczą podczas procesji, a czas płynie i jak głodni są głodni, cierpiący cierpią, tak nic więcej nie ulega zmianie.
    Pamiętaj, nawet jako Chrześcijańskiej owieczce powinno ci być bliskie to, iż jest bóg-Jahwe i jego żeńska postać, Szechina (lub Szekina, i jedna i druga nazwa, poprawna), tak stoi w Biblii. Jest Jezus i jest Maryja. Ale nie jako produkty ze sobą w żaden sposób nie powiązane, co najwyżej pępowiną, tylko jako jedność. Skoro on jest bogiem ona jest boginią. I dopóki tego ludzie nie pojmą, świat będą rozrywać wojny, choroby i cierpienia. Takie jest moje zdanie, choć co ja mogę wiedzieć, w końcu i tak wiarę straciłam... Ech : /

    Pozdrawiam serdecznie :* (Cmok).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zawsze rzeczowo. Dzięki Ci Kochana moja za tyle dobroci i komplementów. Cmok-Ćmok-Cmok.

      Myślę, że wiary nie utraciłaś, tylko odrzuciłaś zewnętrzne jej oznaki i manifestowanie jej.

      Na świecie, znaczny procent ludzi to owieczki przynależące do jakiegoś stada. Sama nazwa - owieczka - wskazuje na to, że są to ci którzy komuś ślepo zaufali i mają nadzieję, że nie zostaną oszukani. Nie wszyscy otrzymali od Boga te same dary i nie wszyscy mają zdolności przywódcze, czy chociażby umiejętności kreowania siebie i czerpania z tego korzyści. Naiwność nie jednego zgubiła, a ten który nie chciał należeć do stada, okrzyknięty został odszczepieńcem, chociaż wierzył najmocniej.
      Są tacy, którzy uwierzyli i nie poszukują, nie zadają pytań, żyją uczciwie, zwyczajnie, są szczerzy i potrafią kochać.

      Czytam teraz książkę Marii Boguckiej - Bona Sforza. Bona żyła w czasach kiedy kobiety miały dostęp do nauki. Ona sama była dobrą znawczynią literatury klasycznej, biegle władała łaciną i w mowie i w piśmie, studiowała historię, dzieła Ojców Kościoła, poznawała tajniki teologii, uczyła się podstaw prawa i administracji państwowej, pobierała lekcje z przyrodoznawstwa, matematyki, geografii, uprawiała sporty, jazdę konną, taniec, polowała, kształciła się w dziedzinie muzyki i śpiewu, stworzona była do rządzenia. Na jej nieszczęście była kobietą...

      Ściskam mocno Cmok-Ćmok-Cmok ****

      Usuń
  4. A ja powiem: Na jej szczęście. Jeden, najważniejszy argument za tym, aby być kobietą (oczywiście z przymrużeniem oka ;)... Gdyby mi ktoś kazał szczać na stojąco jak pies pod drzewem, chyba bym się powiesiła na suchej gałęzi. O!

    Poza tym, nie uważam, aby mężczyźni przewyższali kobiety inteligencją. Oni "bywają" mądrzy w jakichś dziedzinach, przeważnie ścisłych (patrz: Einstein, Hawking, Sagan, Fresco), ale nie mają tego czegoś, co spaja ze sobą wiele dziedzin, tak iżby w mig łączyć ze sobą czasem bardzo odległe fakty w czasie i przestrzeni, szczegóły i subtelności. Przez to tyle w nich małostkowości, egoizmu, agresji i zapalczywości. Testosteron plus przesadnie wysokie mniemanie o sobie i masz babo placek, od kilku tysięcy lat tylko wojny i nienawiść.

    Co nie znaczy, że bezkrytycznie wielbię kobiety. O nie. Są pośród nas lub bywały takie żmije, że wilczy dół dla nich to za mało, ale... Nikt nie raczy odpowiedzieć na najważniejsze pytanie: Dlaczego przez wieki skazywano kobiety na życie w cieniu ich ojców, braci i mężów a często nawet ich własnych synów? Nie mogę pojąć, że chociaż mamy XXI wiek, tak rzekomo wyzwolony, ja wciąż nie mam własnego nazwiska. Mam tylko imię, jak nie powiem co, oznakowane-zakolczykowane. Więc jeśli zdarzały się między nami "trucicielki" to wyłącznie przez fakt, że nie pozwolono kobietom rządzić i decydować o sobie na równi z mężczyznami.

    Bona jest również moją "idolką". Lubię ten stary serial, który leciał kiedyś w tv, chyba mam go gdzieś na starej kasecie.

    Wiara Ewuniu, to nie jest coś, co musi być nam przypisane raz na zawsze. Jeśli znajdę na swej drodze boga, boginię albo jedno i drugie, co godne będzie mej bezgranicznej wiary, miłości i zaufania, wówczas na pewno o tym doniosę. Jednak na dzień dzisiejszy wiem, że "religia" jako systemy wierzeń, wyrządziły w moim życiu wiele zamieszania, wiele się wycierpiałam a nigdy nie dostałam nic w zamian za moje poświęcenie. Nie chodzi mi o fizyczną nagrodę, o dowody, chodzi mi o poczucie, że nie jestem sama. A jestem i już nie czaruję się, że jest inaczej. Tak w tym życiu, jak w poprzednim, sporo się wycierpiałam od ludzi i tym razem nie popełnię tego błędu. Drzewa, które usychają, moja droga, to dopiero początek "waszej" gehenny. Toczy się wojna, choć inna niż wszystkie do tej pory. Nie widzicie jej, ale nią oddychacie i to ona odbiera masom rozum, tak iż nie widzą, że konają.

    Pozdrawiam i idę spać, bo kiedy się nakręcę mam wrażenie, że to nie ja piszę... Ściskam i całuję, zanim zacznę bełkotać. :*** (Cmok-Ćmok-Cmok).

    OdpowiedzUsuń