... cd
Acqui Terme to
niezwykle malownicza miejscowość w północno – zachodnich Włoszech. Zatrzymałam
się tam w Hotelu Albergo Rondo tylko na jedną noc w drodze z
Genui do Mediolanu
i…, zachowałam się jak
stereotypowa
turystyczna Japonka, która dopiero wie, jak jej się udały wakacje, gdy po
powrocie z podróży przejrzy zdjęcia – zdanie to zapożyczyłam od Małgosi –
toskańskiej blogerki.
I..., już wyjaśniam,
dlaczego. Otóż, Acqui Terme
zwiedziłam w wielkim pośpiechu przed śniadaniem i sama byłam zdumiona, co człowiek
może zrobić w przeciągu kilkudziesięciu minut. Z hotelu wyszłam kwadrans po
godzinie szóstej i wróciłam gdzieś około siódmej trzydzieści pięć i gdybym
wiedziała, że jest to tak piękna miejscowość uzdrowiskowa, to zapewne wyszłabym
dużo wcześniej z hotelu, jako że i tak spać nie mogłam, bo właśnie tego dnia miało
się spełnić moje marzenie – jechałam do Mediolanu – miasta, które już od dawna
zalegało w mojej głowie.
Hotel Albergo Rondo
znajdował się raczej na obrzeżach, obok innych baz hotelowych i wielkiej odkrytej pływalni. Długa ulica Corso
Bagni wiodła przez most aż do centrum miasta. Zatrzymałam się chwilę na
moście, żeby zapisać w pamięci
i mojej, i mojego aparatu, dolinę rzeki Bormidy i
pozostałości rzymskiego akweduktu. Na drugim brzegu rzeki, do Corso Bagni przylegała
aleja spacerowa Giacomo Piola, przy której obficie kwitły drzewa owocowe. Ranek
22 marca - drugi dzień wiosny - był rześki i zapowiadał piękny słoneczny dzień,
przynajmniej takie odniosłam wrażenie. Nie wiedziałam, dokąd idę i co zobaczę, ale
po drodze mijałam coraz to ciekawsze budynki i nie patrzyłam już na zegarek, tylko
przyśpieszyłam kroku, żeby intuicyjnie odnaleźć cel wędrówki. Ulice były wyludnione, miasto powoli bez pośpiechu budziło się ze snu...
Pod koniec
dziewiętnastego wieku Giovanni Ceruti zaprojektował w centrum miasteczka,
liczącego niespełna dwadzieścia jeden tysięcy mieszkańców, mały marmurowy ośmioboczny
pawilon La Bollenta. Bije tam źródło leczniczej wody,
o temperaturze około 75 stopni Celsjusza, bogatej w siarkę, sól,
brom i jod. Ponoć wypływa jej w ilości około 560 litrów na minutę…
|
La Bollenta, inaczej Hot na Piazza della Bollenta |
|
Źródło o temperaturze 74,5 stopnia Celsjusza |
Na największym
chyba rondzie wypatrzyłam uroczy zaułek Vicolo della Schiavia prowadzący
schodkami pod górę. Moja ciekawość doprowadziła mnie do Katedry Parafialnej pod
wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, wybudowanej w dziesiątym, a
konsekrowanej w jedenastym wieku przez biskupa Guido. Drzwi były otwarte, jako że o godzinie
siódmej trzydzieści rano odprawiano tutaj w dni powszednie msze święte. Było
jeszcze bardzo wcześnie, bo kościół był pusty. Zrobiłam oczywiście sporo zdjęć
tak jak ta wyżej wspomniana Japonka, ażeby spokojnie w domu móc jeszcze raz
obejrzeć je dokładniej. Nie wiem, dlaczego, ale zawsze cieszy mnie fakt, kiedy
jestem w kościele sama, jest to dla mnie niewysłowiona przyjemność sytuacji i
obcowania z Tym, Który Jest i nie dlatego, że mam możliwość skupienia się na
modlitwie - nie. Jest to raczej sposobność wyrzucenia z siebie całego
kłębowiska myśli, ale też i nie słowami, tylko całą sobą, poprzez samą obecność... Dziwne?!
|
Most nad rzeką Bormidą |
|
Pozostałości akweduktu rzymskiego |
|
Dolina rzeki Bormidy i pozostałości akweduktu rzymskiego |
|
Po lewej stronie alei znajduje się duży park |
|
Uliczne spa przy pasażu Giacomo Piola |
|
I tutaj także sama, sama, sama... |
|
Liceo Clasicco i Liceo delle Scienze Umane |
|
Miasto jeszcze śpi a fontanna cicho szemrze |
|
Największe rondo i Grand Hotel Thermes |
|
Poranek w Acqui Terme |
|
Wypatrzyłam zaułek Vicolo della Schiavia po prawej |
|
Intuicyjny cel mojej wyprawy |
|
Romańska fasada i gotycka dzwonnica Katedry Parafialnej |
|
Główny portal dzieło Antonio Pilacorte |
|
Msza św. rozpoczyna się o 7:30 |
|
Widok z prezbiterium na wejście do świątyni i organy |
|
Kościół na planie krzyża łacińskiego |
|
Ołtarz w prezbiterium |
|
Detale |
|
Malowidła |
|
Szczegóły |
|
Barokowy ołtarz św. Guido |
|
Wychodzę z katedry |
|
Plac Katedralny - Piazza Duomo |
|
Plac Katedralny - Piazza Duomo |
|
Zaułki Acqui Terme |
|
Schodzę w dół - wracam do hotelu |
|
Acqui Terme - po drodze do hotelu |
|
Hotel Albergo Rondo - wróciłam na śniadanie |
Wracałam do hotelu
na śniadanie zadowolona, że nie zmarnowałam poranka i zobaczyłam Acqui Terme – miasto uzdrowiskowe sięgające czasów Cesarstwa Rzymskiego. Całe dobrze przefiltrowane, zdrowe i rześkie powietrze, chi, chi, chi..., miałam dla siebie. Czy druga taka okazja się zdarzy?
Dzień z wolna nabierał
ciepłych barw, kiedy jechałam do Mediolanu...
Acqui Terme, 22 marca 2012 roku
cdn...
Pięknie :)
OdpowiedzUsuńChoć nie przepadam za tłumami, to jednak dziwnie wygląda miasto bez ludzi.
Pozdrawiam.
Prawda, że to dziwne i zarazem podniecające wrażenie... Idziesz i idziesz, a tu wokoło nikogo nie ma, rozglądasz się na prawo, na lewo, zerkasz za siebie i znowu przed siebie i nic... Miast twoje!
UsuńWłosi nie są rannymi ptaszkami, nie spieszą się ani rano ani wieczorem. Mój samolot odleciał z prawie godzinnym opóźnieniem, tyle czasu czekał kapitan na pozwolenie startu, chi, chi...
Pozostałości akweduktu rzeczywiście robią wrażenie. Miasteczko urocze, wszędzie cisza i spokój. Masz rację, kilkadziesiąt minut na zwiedzanie to zdecydowanie za mało... Niestety potem doszłam do zdjęcia "Największe rondo i Grand Hotel Thermes" i jak ujrzałam te SMUGI CHEMICZNE na niebie zepsuł mi się nastrój. A więc nie tylko nad Polską Niemcy rozpylają gazy bojowe, trując miliony... Czuję, że tak jak w zeszłe wakacje, tak i w tym roku, pogoda będzie do d...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i umykam.
Cmo-Ćmok-Cmok :***
Tamtego ranka nie zwracałam uwagi na niebo, bo po pierwsze było rozmiękczone delikatną mgiełką, ze względu na wczesną porę, po drugie miałam nie wiele czasu, a po trzecie moja ciekawość intuicyjnego celu rosła z minuty na minutę. Tak to jest, kiedy nie wiesz dokąd idziesz.
UsuńGdzieś ktoś kiedyś napisał, że pewien przechodzień zapytał starowinkę, dokąd prowadzi ulica, którą idzie, a ona na to jak to gdzie - do kościoła...
Tak owoż i ja, nie pytając, bo nie mając kogo, doszłam do kościoła...
Pozdrawiam serdecznie, życząc miłej pogodnej niedzieli :)))
Cmok-Ćmok-Cmok :***
Ewo, podoba mi się to, jak patrzysz na świat. Po raz pierwszy przeglądam Twój podróżny diariusz, z uśmiechem. Przywołujesz moje paryskie wspomnienia i marzenia o włoskich podróżach śladem Herberta.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wizytę w moim/ nie moim Krakowie.
Serdeczności :)
Witam Cię Ado także w moim świecie:)
UsuńRozgość się proszę:)
Ja tez sie rozgoscilam w Twoim swiecie, lubisz podroze tak jak ja, wiec z przyjemnoscia zapisuje sie jako obserwator Twoich wyczynow. Dziekuje za wizyte u mnie i ciesze sie, ze bedziemy wzajemnie sobie towarzyszyly ...usciski
OdpowiedzUsuńWitam, witam, rozgość się proszę...
UsuńA ja z wielka przyjemnością śledzić będę Twoje wyprawy, nieco bardziej egzotyczne od moich. Tyle w nich barw i dobrego nastroju.
Pozdrawiam ciepło:)
Bardzo interesująca fotorelacja. Ciekawy jestem, czy wodą z gorącego źródła udałoby się zaparzyć kawę. Chyba jednak brakuje kilku stopni.
OdpowiedzUsuńA to ci dopiero byłaby kawa...?!
UsuńNajbardziej śmierdząca, ale kto wie może uzdrawiająca ?!
O źródle tym krążą legendy, jak na przykład ta o zanurzonym w w nim dziecku, które przeżyło ponad siedemdziesięcio stopniową temperaturę.
Przesyłam gorące uściski - dla zdrowotności :)
W jednym z miesięczników poświęconym fotografice oglądałem reportaż artysty o światowej sławie. Tym razem wziął na cel Zurich z jego jakże przepięknymi zaułkami i placykami. Ponieważ chodziło o uchwycenie niuansów architektonicznych w zanikających promieniach zachodzącego słońca całość sesji trwała raptem ok. 90 minut. Jak piszą autorzy publikacji popartej galerią przepięknych zdjęć, w tym czasie autor wykonał około...pięć tysięcy ujęć. Przeto wszystkie te opowieści, że to jedno - jedyne zdjęcie powstało dzięki wielogodzinnym wyczekiwaniom na właściwy moment, obiekt i światło - ja między bajki włożę. Przeważnie praca fotografa to ciężkie, wręcz wyrobnicze zajęcie. A dopiero potem należy wybrać najpiękniejsze perełki z tego co nam Bozia łaskawie pozwoliła uchwycić w kadrze. Moje gratulacje za tak piękne zdjęcia wyłapane tym razem o świcie.
OdpowiedzUsuńFotografia cyfrowa pozwala zaszaleć w ilości robionych zdjęć, a potem godzinami wybierać jedno spośród wielu i jeszcze na dodatek je ulepszyć. Tak się zachowuje większość dzisiejszych fotografików. To nie to śp. Wiktor Wołkow. Dla niego wyczekiwanie na odpowiedni moment było nie lada przyjemnością. W ilości nie mógł zaszaleć, bo zdjęcia robił tradycyjną metodą. Jego fotografia była prawdziwym dziełem sztuki. Etatowi fotograficy nie wkładają tyle emocji w samo zrobienie zdjęcia. Liczy się czas, efekt i pieniądze.
UsuńDziękuję za pochlebny komentarz. Podróżując nie mam tyle czasu co Wołkow. Zawsze się spieszę i zdaję sobie sprawę, że zdjęcia mogły by być lepsze...
Uściski i serdeczności :)