czwartek, 3 stycznia 2013

Meteory

     ...cd 
     Skąd się wzięła magia Meteorów, przykład mariażu siły, potęgi i piękna natury z ludzką wytrwałością i pracowitością? Każdy, kto widział na własne oczy ten fenomen bajecznego kamiennego lasu z posadowionymi na czubkach skalnych wież klasztorami mnisimi zadawał sobie takie pytanie!
    I gdziekolwiek byś nie stanął, widok jest oszałamiający!
    Te niezwykłe w kształtach skały uformowały się około dwudziestu pięciu, trzydziestu milionów lat temu na skutek działania rzeki Penejos wpadającej w tym miejscu do wielkiego jeziora, które pokrywało niegdyś prawie całą Równinę Tesalską. Między górami Olimp i Ossa położonymi nad brzegiem jeziora, na skutek rozmaitych zjawisk tektonicznych, pojawiła się szczelina i z czasem przekształciła się w dolinę Tembi. Tędy, wody pokrywające Tesalię, znalazły odpływ do Morza Egejskiego. W konsekwencji jezioro cofało się, aż wreszcie zanikło. Na skutek erozji i wietrzenia, pozostałości dawnej delty przekształciły się w unikatowy kompleks skalny. 
W dzisiejszych czasach, przy wykorzystaniu technik komputerowych i wiedzy badaczy, nie trudno zrobić symulację krajobrazu i głębin jeziora, po to tylko żeby zaspokoić własną ciekawość i zobaczyć jak owo miejsce wyglądało...

    W dziesiątym wieku w licznie powstałych jaskiniach osiedlali się pierwsi mnisi. Pierwszym odnotowanym pustelnikiem był Barnaba. Eremici w samotności oddawali się pracy i modlitwie, razem jednak spotykali się podczas niedzielnych i świątecznych nabożeństw...
    Z czasem pojawiły się wspólnoty klasztorne. Na przełomie wieków jedenastego i dwunastego ukształtowała się grupa mnichów wokoło tak zwanego skitu w Dupiani - odosobnionej budowli, pustelni, gdzie prowadzono surowsze niż w monasterach życie.
    Pierwszym zorganizowanym monasterem był Wielki Meteoron, założony przez mnicha Atanazego z góry Athos, zwanej także Agion Oros.
    W tysiąc trzysta czterdziestym czwartym roku Atanazy zebrał czternastu mnichów z okolicy i wdrapał się na Platy Lito, skałę o wysokości sześciuset trzynastu metrów nad poziomem morza i czterysta ponad miastem Kalmbaka i jak na współczesne mu czasy rozpoczął tytaniczną pracę wznoszenia budowli dla monastycznej wspólnoty. On także ułożył zasady i kanony życia zakonnego w Meteorach.
    W tym okresie do Tesalii z Agion Oros powrócił młody Jan Uresi Paleolog, który objął władzę po swoim bogobojnym ojcu Symeonie. Młody władca jednak długo nie zajmował się sprawami świeckimi. Poruszony do głębi osobowością Atanazego wkrótce porzucił królewską purpurę i przywdział habit zakonny, a kiedy Atanazy zmarł przejął po nim funkcję przeora. Joasaf, bo takie było jego nowe imię, dzięki wielu darowiznom ziemi od pobożnych wiernych, odnowił Kościół Przemienienia Pańskiego, zbudowany przez jego poprzednika, dobudował nowe cele i założył szpital dla mnichów…

    Wyjątkowo bezpieczna lokalizacja doprowadziła przez lata do utworzenia wielkiego i dobrze zorganizowanego państwa klasztornego z wieloma monasterami wspomaganymi licznymi darami i przywilejami nadawanymi przez pobożnych władców i arystokratów.
    Okres największego rozkwitu życia monastycznego w Meteorach przypadał na czasy Sulejmana Wspaniałego, kiedy to prócz licznych pustelni funkcjonowały dwadzieścia cztery klasztory…

    Ciężkie czasy nastąpiły w osiemnastym wieku, a okres największego upadku przypadł na połowę dwudziestego. Był to burzliwy okres kłótni przeorów, niepokojów politycznych, licznych napadów wojsk tyrana Epiru, Alego Paszy, a nawet duży napływ Greków z Azji Mniejszej w latach dwudziestych ubiegłego stulecia, kiedy to rząd przejął wiele majątków na potrzeby imigrantów. Dopiero w latach siedemdziesiątych zaczęło odradzać się na nowo chrześcijaństwo ortodoksyjne, a monastery stały się rozpoznawalną na całym świecie atrakcją turystyczną. Współcześnie, mnisi posiadają swoje ziemie i swoje domy towarowe, żyją w sześciu klasztorach, czterech męskich i dwóch żeńskich. Są to:
- Klasztor Wielkiego Meteora - Przemienienia Pańskiego
- Klasztor Świętej Trójcy
- Klasztor św. Stefana
- Klasztor św. Mikołaja Anapafasa (Odpoczywającego)
- Klasztor Russanu – św. Barbary
- Klasztor Warlaam
    Oprócz życia duchowego mnisi i mniszki zajmują się różnymi rzemiosłami, takimi jak rzeźbienie w drewnie, malowanie przenośnych ikon, różne prace ręczne, rolne i inne nie nastawione na zysk osobisty, lecz wspomagające instytucje dobroczynne…
    Z moich notatek wynika, że obecnie w klasztorach przebywa dziesięciu mężczyzn i czterdzieści pięć kobiet w tym piętnaście sióstr w Klasztorze św. Barbary, pięciu mnichów w Klasztorze Warlaam, jeden mnich w Klasztorze św. Mikołaja…


    Ciekawość nowego miejsca spędza mi sen z oczu. W niedzielę, dziewiątego września wstałam jeszcze przed świtem, a ponieważ do śniadania miałam trochę czasu, postanowiłam obejrzeć okolicę, a właściwie pójść w kierunku olbrzymiej ściany skalnej, która wydawała się być na wyciągnięcie ręki. Kiedy wychodziłam z hotelu szary mrok ustępował światłu poranka. Szłam cały czas pod górę i fotografowałam skalne wypiętrzenia nad Kalambaką. Ulice były puste, a miasteczko uśpione. Jedyną osobą, którą spotkałam idąc w kierunku Meteorów był Grek, w wieku około pięćdziesięciu lat, dość schludnie ubrany, przeczesujący zawartość kontenerów na śmieci, poustawianych przy prywatnych posesjach. Nie przeszkadzaliśmy sobie nawzajem. Zatrzymałam się przy niewielkim kościółku, po czym dotarłam do nowo wybudowanego, niezamieszkałego domu z głębokimi, jeszcze niezasypanymi wykopami dookoła, za którymi był już tylko teren porośnięty wyschniętymi trawami i niewysokie krzaki. Jeszcze kilkanaście metrów, a dotknęłabym skały. 
    Z przykrością stwierdziłam, że muszę wracać. Przyspieszyłam kroku i jak to mi się czasami zdarza pomyliłam ulice i zaczęłam kręcić się w kółko. Próbowałam nie popadać w panikę, ale oto uświadomiłam sobie, że po raz pierwszy nie wiem, w jakim hotelu mieszkam. Co robić? Na szczęście miałam przy sobie telefon komórkowy z numerem kontaktowym na wszelki wypadek. Zadzwoniłam. W słuchawce usłyszałam spokojny, jeszcze zaspany, znajomy głos pilotki, który podpowiedział mi gdzie spędziłam noc. No tak, ale kogo zapytać o moją noclegownię! W dość dużej odległości spostrzegłam kobietę, która najwyraźniej gdzieś się spieszyła. Krzyknęłam Madame! Kobieta zatrzymała się, a ja podbiegłam do niej. Była na tyle miła, że podprowadziła mnie prawie do samego hotelu. Dziękowałam, niemalże ją obłapiając ze szczęścia…


Taki oto widok rozpościerał się przede mną po wyjściu z hotelu

Byłam ciekawa co też znajduje się dalej

Nie miałam zamiaru zbytnio oddalać się od hotelu

Im wyżej szłam, tym bardziej moja ciekawość rosła

Wydaje się że miasteczka strzegą te właśnie kamienne twory

Stąd mogłam zobaczyć całą Kalambakę

Potem byłam już tylko coraz bliżej kamiennej ściany...

... i obok niezamieszkałego jeszcze domu

Tutaj kończyła się zabudowa, ale można było iść dalej

Widok z góry na Kalambakę i przeciwległe wzgórza był również imponujący

Zrobiłam kilka zbliżeń

Moja ciekawość nie była aż na tyle silna, żeby się tam wdrapać

    Przed zwiedzaniem klasztorów, Efi zatrzymała się na parkingu tarasu widokowego, a troskliwa pilotka uprzedziła wszystkich o czyhających niebezpieczeństwach, zalecając ostrożność w poruszaniu się po szczytach kamiennych wież. Byliśmy pierwszą wycieczką tego dnia, chociaż na czubku jednej ze skał siedziała jakaś młoda para i zapewne od dłuższego czasu obserwowała krajobraz. Światło do fotografowania nie było łaskawe, ze względu na długie cienie ścielące się po okolicy, spowodowane wczesną porą dnia.
    Poprosiłam o zrobienie mi kilku zdjęć na pamiątkę. Ale zaraz do wybranego przeze mnie miejsca ustawiła się długa kolejka i cień ścielił się gęsto. Udało mi się jednak wyselekcjonować kilka fotografii. 
    Lubię góry i otwartą przestrzeń. Zawsze w takich momentach nabieram dystansu do tego, co na dole. Nie czuję na sobie ciężaru trosk, zmartwień i kłopotów, jestem wolna od wszelkich dóbr materialnych, które nie jednego przygniatają mocno do ziemi i nie pozwalają się od niej oderwać…


Monaster Aghia Triada - Świętej Trójcy

W sąsiedztwie Świętej Trójcy

Klasztor Świętej Trójcy znajduje się na wysokości 565 metrów

Klasztor Wielkiego Meteora - Przemienienia Pańskiego  na wysokości około 613, 615 metrów

Klasztor Wielkiego Meteora i Klasztor Warlaam na wysokości 600 metrów

Klasztor Russanu - św Barbary

Na nieco niższej skale za mną Klasztor Russanu - św Barbary

Wcale nie widać, że jestem tak wysoko, na skraju przepaści

To była granica moich możliwości

Zdjęcia robiliśmy wchodząc pojedynczo na ten czubek skalny

A to już inny kamienny wytwór

Rano, na tej wysokości wiał dość chłodny wiatr

Bez pośpiechu,  na szczycie kamiennej wieży...

Fantastyczne twory z pieczarami, jaskiniami... i ścianą z oknami - resztką dawnej zabudowy

    Tej wolności nie czułam niestety w zwiedzanych przeze mnie klasztorach. W ciasnych, dusznych pomieszczeniach, przepełnionych turystami, czułam zmęczenie. Nie byłam nawet w stanie przyjrzeć się dokładniej wnętrzom, 
a to, co mogłam dostrzec znajdowało się ponad głowami zwiedzających lub na sufitach. W szczątkowych ilościach docierały do mnie informacje Olimpii – polskojęzycznej młodej przewodniczki, która towarzyszyła mojej grupie od rana. W pomieszczeniach sakralnych nie można było robić zdjęć, ani też fotografować mnichów. Kupiłam więc następną, drugą już książkę i to były moje jedyne pamiątki z Grecji, nie licząc drobnych kamieni i muszelek zebranych na plaży w Agia Triada następnego i ostatniego, wyjazdowego już dnia.


Ażeby dostać się do Klasztoru Russanu - św Barbary najpierw trzeba było zejść w dół...

potem zaś schodami pod górę

Klasztorny ziołowo - kwiatowy ogródek

Zabudowania klasztorne

Imponujące widoki z Klasztoru Russanu -św Barbary

Trzeba pamiętać, że za drzwiami ganku jest przepaść...

Panie mogą tu wejść jedynie w długich spódnicach...

... i nie ma żadnego problemu z wypożyczeniem spódnicy

Klasztor Warlaam w tle

Meteory - widok z Klasztoru Russanu -św Barbary

Klasztor św  Barbary - Russanu - tam właśnie byłam przed chwilą

Kraina imaginacji

Klasztor Russanu - św Barbary - klasztor żeński

Wielki Meteor - Klasztor Przemienienia Pańskiego

Katolikon - główny kościół klasztoru Warlaam (1542 rok)

Klasztor Warlaam

Beczka na trzynaście tysięcy litrów wody z szesnastego wieku

Kościół Trzech Patriarchów

Wieża wyciągowa z gankiem, kołowrotem i siecią

Zabudowania Klasztoru Warlaam

Schody prowadzące do Klasztoru Warlaam

Wejście do Klasztoru Warlaam


     Po zwiedzeniu drugiego klasztoru moja wielka grecka wycieczka baraszkowała po straganach z pamiątkami. Tomasz poprosił mnie o wybór korali dla żony. Jan nie spuszczał kolegi z oczu i natychmiast przyłączył się do nas i kupił dokładnie takie same... Miałam ubaw po pachy, wypytując o ulubione kolory żon, o to jak się ubierają, czy raczej chodzą w spodniach, czy w sukienkach, czy w ogóle noszą biżuterię i jaką… Ech…, mężczyźni, to był trudny test!
 
Przyjaciele, Tomasz i Jan

Tomasz już wybrał korale dla swojej żony

Jan kupił identyczne i od razu humor mu się poprawił

    A tak w ogóle, to w tym uroczym duecie dominował Jan, chociaż zdarzyło mi się podczas zwiedzania Delf przyłapać obu kolegów na ostrej wymianie zdań, ale ani Tomasz, ani Jan zaaferowani sobą, nie zauważyli nawet, że ich obserwuję. Jan na samym początku wycieczki podzielił obowiązki. On fotografował, a Tomek zaś miał chodzić krok w krok za przewodnikiem i nagrywać wszystko to, co zostało wypowiedziane. W innych sytuacjach byli nierozłączni, wszędzie razem, a kiedy zdarzyło się, że Jan na moment stracił kolegę z oczu, a ja wykorzystując chwilę nieuwagi podchodziłam do Tomka, on natychmiast jak z podziemi wyrastał między nami. Lubiłam obserwować tę parę przyjaciół. Jan obiecał mi, że po powrocie do domu prześle wszystkie zdjęcia, na których jestem i które zrobił mi swoim aparatem. Całe szczęście, że mu nie uwierzyłam, chociaż bardzo zależało mi na fotografiach z Delf. Słowność poznawanych przeze mnie ludzi jest niezwykle rzadką zaletą. Zdarzają się jednak wyjątki, prawdomówne, dotrzymujące słowa osoby. 
Z takimi utrzymuję stały kontakt…

    Tego jeszcze dnia w trzydziestostopniowym upale dotarłam do malowniczej wioski Kastraki, zagnieżdżonej w objęciach ogromnych bloków skalnych na północno-zachodnim krańcu Równiny Tesalskiej. Społeczność Kastraki powstała w czasie panowania Imperium Osmańskiego, ze zjednoczenia małych osad Greków z Epiru, którzy schronili się przed okrutnym władcą z Joaniny, Ali Paszą. Do czasów drugiej wojny światowej wioska zachowała nienaruszony obraz greckiej społeczności rolniczej. Dziś jednak wraz z rozwojem transportu i stałym napływem turystów przekształciła się we wspaniałe miejsce do wypoczynku z campingami, tawernami i hotelami, które zapewniają miły relaks zwiedzającym Meteory.

    Moja wielka grecka wycieczka zatrzymała się w manufakturze ikon. Już na wejściu uraczono nas lokalnymi alkoholami. A jak wszystkim wiadomo alkohol spowalnia aktywność ośrodkowego układu nerwowego, w wyniku czego stajemy się bardziej odprężeni, pewni swoich możliwości, czujemy się szczęśliwsi, łatwiej nawiązujemy kontakty z ludźmi i… łatwiej podejmujemy decyzję o zakupie pamiątek! Na dodatek każdy, kto zrobił zakupy otrzymał numerek do losowania rzeczowej nagrody, które to odbyło się już w autokarze, ku uciesze wszystkich, nie tylko tych kupujących…


Manufaktura ikon w Kastraki

Prezentacja

Nakładanie złota na ikonę

Wydawało się, że każdy mógł znaleźć swojego patrona, tylko nie ja

Nieco zmęczeni zakupami czekamy na resztę grupy

- Czekaj! - Nie wysuwaj się przed szereg!

A teraz losowanie dodatkowych prezentów od manufaktury ikon i Szczęśliwcy...










    Podczas lunchu znowu przyglądałam się Janowi i Tomaszowi. Jak zawsze kupowali jakieś danie na spółkę, bo w Grecji porcje są obfite i zawartość talerza wystarcza na dwóch. Grażyna, moja towarzyszka podróży, z którą przypadło mi dzielić miejsce w autokarze zapraszała mnie także do wspólnej biesiady. Czasami dałam się skusić jej zaproszeniu. Ale tego dnia coś wisiało w powietrzu i nikt nie wiedział, co! Młody grecki kelner to zabierał talerze, to je oddawał, szedł za zgłodniałym Polakiem mamrocząc pod nosem, że nie zapłacił tyle ile potrzeba, przeglądał paragony, przestawiał, przemieszczał, przesadzał, biegał po sali szukając odpowiedniego tłumacza…To była dziwna restauracja! Nie mniej jednak, mimo całego zamieszania nikt nie stracił dobrego humoru!


Wydaje mi się, że wewnątrz restauracji nie mogliśmy zasiąść

Każdy wybiera co chce, po czym płaci w kasie

Tomasz i Jan mają na tacy wszystko co potrzeba! Ta buźka prawie w trąbkę to dla mnie!

Nieświadomi niczego pozują mi do zdjęcia... Jan przelicza kalorie...

- Patrz!  - Zabrał nam tacę z jedzeniem!  - O co tutaj chodzi?!

- Nie wiem jak, ale odzyskałem jedzonko !

- Dziel sprawiedliwie !

- Pospiesz się, jestem głodny !

Ech..., Jan jako żywo przypominał mi francuskiego aktora Louis de Funes'a...

Kelner dopadł i Grażynkę, całe szczęście, że Ireneusz był pod ręką

Mimo ciągłego zaglądania w talerze, przestawiania, zabierania, oddawania, humor wszystkim dopisywał

     Pomału, pomimo wielu brakujących jeszcze elementów układanki, wyłaniać mi się zaczął obraz Grecji, w której spędziłam osiem cudownych dni. Osiem cudownych dni w kraju o niewyobrażalnie bogatej linii brzegowej z olbrzymią ilością zatok, cieśnin, półwyspów, przylądków i otaczającymi część kontynentalną wyspami, których sami Grecy nie są w stanie policzyć i ustalić dokładnej liczby wszystkich, nawet tych zamieszkałych, bo czy wyspę z jednym pasterzem i kilkoma owcami można uznać za taką?

    Na Morzu Jońskim najsławniejsza wyspa to Korfu, największa zaś Kreta, która kilkanaście milionów lat temu stanowiła część lądu i systematycznie powiększa tę odległość, mniej więcej o jeden centymetr, co dwadzieścia pięć lat. Pod wpływem rozmaitych ruchów tektonicznych zachodnia część Krety wypiętrza się, natomiast wschodnia powoli zanurza się w morzu. Na północny zachód od Krety, w bezpośrednim sąsiedztwie Aten znajdują się wyspy Zatoki Sarońskiej i Argolidzkiej, w centralnej zaś części Morza Egejskiego leżą Cyklady. Na wschód od tego archipelagu znajduje się inny równie ciekawy archipelag Dodekanezem z najbardziej urokliwą wyspą Rodos. Nie sposób pominąć przybrzeżnej, górzystej Eubei, której towarzyszy niewielka grupa wysepek zwanych Sporadami. Są też i te, które uchodziły niegdyś za pomost pomiędzy Wschodem a Zachodem, a mianowicie Samos, Chios i Lesbos. Na tej ostatniej mieszkała Safona - najsławniejsza poetka starożytnej Grecji z przełomu siódmego i szóstego wieku przed naszą erą, wybitna przedstawicielka poezji lirycznej.

    Sam kontynent można podzielić na sześć regionów, które różnią się od siebie, czasem nawet znacznie pod względem kulturowym i geograficznym.
Czy wiecie, że w Grecji rośnie sześć tysięcy gatunków kwiatów? Pomiędzy marcem a czerwcem kwitną mieczyki, czystek szałwiolistny i rozmaite odmiany storczyków. Suche i upalne lato przerywa sezon kwitnienia kwiatów, ale we wrześniu po pierwszych opadach deszczu przyroda wchodzi jakby w fazę drugiej wiosny, co pozwala zakwitnąć cyklamenom, krokusom i cebuli morskiej. Grecki świat zwierząt nie ustępuje swoim bogactwem i różnorodnością tutejszej roślinności. Ze względu na obszary położone w strefie śródziemnomorskiej można spotkać stosunkowo dużo gatunków gadów. Do najbardziej charakterystycznych należą gekony o nieproporcjonalnie wielkich oczach, które pomagają im w polowaniu nocą i specyficznie zbudowanych kończynach, umożliwiających bieganie po pionowych skałach. Innym interesującym przedstawicielem świata gadów jest czterdziestocentymetrowej długości jaszczurka agama hardun, o mocnej budowie ciała, z grzbietem pokrytym ostrymi łuskami i ubarwieniu, które może zmieniać się pod wpływem temperatury i nastroju zwierzęcia. Można też spotkać kameleony i liczne, w większości mało groźne węże, chociaż jadowita nosoroga żmija o charakterystycznych zygzakach na grzbiecie do rzadkości nie należy. Na wyspie Zakynthos, w parku narodowym znajduje się ostoja żółwi Caretta, którego samice składają jaja w piasku…

    Wracałam do domu bogatsza o nowe doświadczenia i znajomości. Kilka dni później Supraśl odwiedził Ireneusz, który przyjechał z Warszawy na zaproszenie jakiejś instytucji, ze swoim wykładem z socjologii. Spacerowaliśmy po miasteczku, bulwarem nad rzeką, zwiedzaliśmy ciekawe obiekty, aż wreszcie zasiedliśmy na tarasie Biesiady i gawędziliśmy przy karmelowym, domowej roboty podpiwku i znakomitych pierogach z jabłkami. Do dziś ciepłe komentarze na temat moich blokowych wpisów przysyłają Wandzia i Marian.


    Kończąc moją wrześniową przygodę z Grecją, zastanawiam, czy jeszcze kiedyś tam wrócę. Ale dokąd i kiedy wyjadę zależy od ostatecznej ceny wycieczki, którą kupuję na dzień przed wyjazdem, albo nawet na kilka godzin wcześniej w dniu wyjazdu….
    Póki co nabieram sił po ataku paskudnego wirusa, który już drugi tydzień trzyma mnie w łóżku. 

Niedziela, 9 września 2012 roku

12 komentarzy:

  1. Encantador el lugar, ESPECTACULAR!!!Nunca ví algo tan bello.Preciosas todas las fotos! Saludos desde Argentina.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne miejsce i wspaniali ludzie do kompanii w zwiedzaniu. Jak zawsze trafny z twej strony wybór wycieczki. Masz wspaniałą tę spódnicę, ja noszę tylko długie, więc bardzo mi się podoba. :D Wybacz, że nie od razu przyszłam. Miałam mętliczek-ętliczek w głowie. Emu wyjechał na co najmniej 3 miesiące, zgłupieję... już czuję, jak mnie łapie "choroba sieroca". :C
    Ale to nieistotne... Masz pojęcie, że właśnie teraz, kiedy to się dzieje, nastąpił wysyp w moim życiu "adoratorów"?? Na FB, na Google +, dosłownie gdzie się obrócę... : / Można wpaść w delirkę.
    Jeszcze raz piękne zdjęcia i niesamowite miejsce, ale nie martw się, mnie też nie chciałoby się wdrapywać tak wysoko, zwłaszcza że bym się bała. ;D

    Pozdrawiam serdecznie, właśnie wybieram się z pape na popołudniową kawcię do Starbucks Coffee. Wypiję twoje zdrowie, mam nadzieję, że wraca/wróciło do normy. :***** :)))) (Ćmok)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tęsknota, to najpotężniejsze z uczuć.
      Czasami jeden dzień wydaje się być wiecznością.
      Twój odmienny stan przyciąga ludzi. Znam to z własnego doświadczenia.

      Mam nadzieję pozbierać się wreszcie do kupy i na nowo emanować dobrą energią, której wszyscy oczekują. Wczoraj po raz pierwszy od prawie dwóch tygodni opuściłam łóżko i wyobraź sobie, że zaczęłam przeglądać zawartość mojej szafy. Wyciągnęłam kilka letnich sukienek z zamiarem kilku przeróbek. Co nieco sprułam, co nieco poprzycinałam, pofastrygowałam..., a dzisiaj wyciągam maszynę i będę szyć... Ta czynność złagodzi nieco moja tęsknotę za ciepłem i słońcem...

      Do Stabucksu po raz pierwszy weszłam w Londynie. Mają doskonałą kawę i ciasteczka. Ech, na samą myśl ślinka mi cieknie, aromatyczny, ciepły płyn spływa pomału do żołądka, rozgrzewając od środka...
      Wypij proszę łyk za moje zdrowie, niech szybko wraca, a Tobie złagodzi i osłodzi czas wyczekiwania :)

      Cmoki i ćmoki, kocham ten Twój odmienny stan :)))*
      Idę zaparzyć sobie kawę. Od dwóch dni znowu ją piję, bo w czasie choroby nie było to możliwe :)

      Usuń
  3. Zdrowiej, zdrowiej, zdrowiej, moje Ty Kocie! Piłam Twoje zdrowie i nie tylko Twoje, tą pyszną kawusią, o której pisałaś... bo okazuje się, że co najmniej połowa moich znajomych z Polandii zapadła na naprawdę groźne choróbska, przy których tzw. grypa (którą nie jest, tak w ogóle...) jest niczym. Powiem tylko, że gro z nich przechodzi chemię i nie jest różowo. Gdybym mogła oddać część swojego zdrowia, a wydaję się być (od tamtego "cudownego ozdrowienia" przed ponad rokiem) odporna na wszelkie świństwa - nie mam pojęcia "dlaczego"?, wiem bo sprawdziłam, aby pomóc Tobie i innym.... Ech :C Mój dobry anioł stróż Emu uratował mnie, ale cóż mi po tym, kiedy widzę i słyszę jak cierpią bliskie mi osoby? Tak nie powinno być. Gdybym urodziła się mężczyzną, możesz być tego pewna, świat który mieszkańcy PL znają z TV rychło by się zmienił. W porównaniu ze mną taki Breivik wypadłby jak żuczek, już ja bym zabrała się za tych, którzy "za to odpowiadają". Ale urodziłam się kruchą kobietką, która poza wiedzą i stanowczością w wyrażaniu swojego zdania, niewiele może. Mój krzyk nie jest nawet słyszany, tyle mln mężczyzn w Polandii a mimo to "to" Zło siedzi i ma się świetnie, się dzieje... Tak nie powinno być.
    Wybacz.
    Być może z większością się nie zgodzisz, drugie tyle wyda ci się "zbyt poplątane i niezrozumiałe", ale musiałam to powiedzieć.
    Ile jeszcze trzeba czekać, ile znieść, aby powtórzył się "Poznański... lub Czerwiec 1976"???? Nie chodzi mi o krew i ból, ale o "prawdziwy BUNT"?? Kurczątko, kiedyś wystarczyło ludziom, że wzrosła cena bułek! A teraz????
    Co się z tymi ludźmi w PL stało? To jakaś czarna magia dla mnie, voodoo, bo żadna menda z teczką nie wmówi mi, że teraz "jest lepiej", jak jest lepiej, pisałam pod inicjatywą w sprawie Roku Gierka na FB. Co się jeszcze musi stać..? Mają na nowo zapłonąć piece w Auschwitz, tyle że tym razem dla Kogo? Krematoria w każdym mieście już są a czas działa przeciw ludziom.

    Pozdrawiam cieplutko, jeśli uznasz, że komentarz ci nie pasuje, nie martw się, nie obrażę się za brak publikacji. Po prostu boli mnie, że nie mogę w żaden sposób pomóc biednym Polakom. Boli i wkurza, że takie z Nich cielęta, idą prosto na rzeź i nawet tego nie widzą... :***** (Ćmok).

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdjęcia oglądam już chyba piąty raz, bo są tak fantastyczne. Do tego moje ulubione ikony i monaster - mieszkać w nim na takim szczycie to szczęście, widoki zapierają dech. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Meteory były scenerią filmów "Tylko dla twoich oczu" i "Sky Riders".
      Widoki z kamiennych wież są rzeczywiście imponujące, szczególnie latem przy doskonałej przejrzystości powietrza.

      Uściski:)

      Usuń
  5. W takim samotynym klasztorze z widokiem na tak piekna okolice moglabym mieszkac cale zycie!
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie przerażały tłumy turystów, których w czasach kryzysu było i tak o wiele mniej niż w latach poprzednich...

      A w klasztorach najprzyjemniej ponoć bywa latem, przy dobrej słonecznej pogodzie...

      Mam nadzieję, że dane Ci będzie zwiedzić to miejsce, a może nawet zamieszkać na jakiś czas :)

      Buziaczki i życzenia szybkiego odzyskania sił :)))))*

      Usuń
  6. Wspaniale widoki! uczta za uczta dla oczu. dziekuje,pani Ewo! kiedys,po ogladaniu Wielkiego Kanionu z samolotu (pilot objasnial nam co widzimy), przyszlo do mnie pytanie: co bylo pierwsze, rozsuniecie skal czy rzeka? zawsze slyszalam,ze to rzeka spowodowala wyzlobienie w skalach,wiec skad to pytanie? w kazdym razie odpowiedz tez przyszla do mnie w taki sam sposob: rozsuniecie skal bylo pierwsze. Tak sie tylko dziele tym,z powodu Twojej,Ewa, wzmianki o skalach i rzece Penejos.
    Pozdrawiam serdecznie i zycze zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za dobre słowo i życzenia zdrowia. Pomału nabieram sił.
      Uściski i serdeczności moc :)))*

      Usuń
  7. Czytam z zaciekawieniem każdy Pani wpis. W maju wybieram się do meteorów i mam pytanie czy panie mogą tam wejść w długich spodniach czy jest to absolutnie zakazane? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń