niedziela, 16 czerwca 2013

Ścieżki rowerowe wokół leśnych jeziorek



      Kiedy w sobotę po południu zaterkotał  telefon, czytałam nowy wpis na zaprzyjaźnionym blogu. Dzwoniła Łucja z propozycją przejażdżki rowerowej do lasu, na poziomki.  Odpoczywałam po obfitym obiedzie i nie mogłam natychmiast się zerwać i przejechać rowerem ponad jedenaście kilometrów w jedną stronę.
     Umówiłyśmy się na szesnastą i lasem koło grobu nieznanego żołnierza pojechałyśmy w stronę Krasnego Lasu. Droga była w opłakanym stanie, ze względu na wywózkę ściętych pni drzew. Dojechałyśmy tamtędy do miejsca, w którym dwa tygodnie temu znalazłyśmy poziomkowe pole. Niestety czerwonych pachnących jagód było jak na lekarstwo.  

     Ale nie miałyśmy zamiaru wracać. Wjechałyśmy na fragment urokliwej trasy rowerowej wiodącej z Supraśla do Białegostoku poprzez żwirownię w Ogrodniczkach, jezioro w Komosie, Leśniczówkę w Krasnym Lesie, Trakt Napoleoński, jeziorko koło leśniczówki w Zielonej i Grabówkę. Cała trasa ma około dwudziestu dziewięciu kilometrów.
      Dawno nie byłam nad jeziorkiem w Zielonej…
 

     Zanim usiadłyśmy na betonowo blaszanym przepuście, do którego prowadziła krótka kładka z metalową poręcza, rozejrzałyśmy się trochę po okolicy. Łucja dostrzegła wygrzewającą się na białym kamieniu żmiję, która zdążyła czmychnąć w zieloną przybrzeżną gęstwinę, kiedy wyjmowałam  telefon komórkowy, żeby zrobić zdjęcie. Żałowałam, że nie wzięłam aparatu fotograficznego, bo owa niezmiernie ciekawska gadzina pokazała się nam raz jeszcze koło betonowego przepustu, na którym siedziałyśmy, po czym przepłynęła kawał jeziora w stronę drewnianego pomostu. Stał na nim rybak z zarzuconą do wody wędką. Obserwowałyśmy żmiję przez lornetkę do momentu, kiedy płynąc pod kładką zniknęła w niewielkiej zatoczce. Oczywiście, że zrobiłam zdjęcie telefonem komórkowym, ale trzeba się dobrze wpatrzyć w lustro wody, żeby zobaczyć wystający łepek i koliście rozchodzące się fale. Nie miałam możliwości odpowiedniego zbliżenia fotografowanego węża. 







      To był moment, w którym przypomniałam sobie moją klasę, z którą jako wychowawczyni wybrałam się w czasie matur na wycieczkę rowerową właśnie nad to jeziorko w Zielonej. Do naszej grupy dołączył wtedy mój mąż Ryszard z uprawnieniami ratownika i moja biała suczka, doskonała pływaczka, o imionach Fika, Fikunia, Fifka, Fifcia, Fifi…, którą zawsze woziłam w koszyku przymocowanym do bagażnika.  Pamiętam, że do wody weszła Bożena i ktoś jeszcze, chyba Radek. Ochoczo, jak zawsze zanurzyła się też moja psina. A działo się to dwadzieścia trzy lata temu, 8 maja 1990 roku i jak sobie pomyślę, że moje dzieciaki  kąpały się w towarzystwie żmij, to  ciarki po plecach mi przelatują…

Kartka z kroniki klasowej

Ten w żółtej koszulce i podwiniętych dresach to mój R, w wodzie Bożenka, chyba Radek i Fifcia
 
Dwadzieścia trzy lata temu nad jeziorkiem w Zielonej
 
     W sobotę w Zielonej była piękna pogoda. W gładkiej tafli wody odbijało się niebo i przybrzeżny leśny krajobraz. Miałam wrażenie, że jezioro nie ma dna, że nieskończona głębia pochłonie mnie, kiedy zbyt długo będę się w nią wpatrywać. Błogiego nastroju nie zakłócił nam żaden bzykowaty
 

     Wracałyśmy Traktem Napoleońskim do Krasnego Lasu, stamtąd wąską asfaltówką do Supraśla. W drodze wyprzedził nas rowerzysta, mniej więcej w moim wieku. Pomyślałam, że to wstyd dać się tak łatwo wyprzedzić. Nacisnęłam na pedały i przejechałam obok nieznajomego wyrzucając z siebie słowa, że tak łatwo się nie dam.
Zaskoczony tempem mojej jazdy mężczyzna dołączył do mnie po chwili i od tamtej pory jechaliśmy razem, dyskutując na temat znanych nam tras rowerowych, ich długości, stopnia trudności, a także na temat samego sprzętu, siodełek rowerowych, opon, pedałów z zaczepami na buty i odpowiednim sportowym obuwiu…
      Rozstaliśmy się na moście Zajma przy bulwarze Wiktora Wołkowa…
 

     Resztę popołudnia spędziłam z Łucją. Zaprosiła mnie na piwo i flaczki…
 

     Dzisiaj przejechałyśmy jeszcze więcej kilometrów. Chciałam zrobić kilka zdjęć nad jeziorkami w Komosie. Po kilkudniowym braku opadów, leśne piaszczyste drogi nie były łatwe do pokonania…

















18 komentarzy:

  1. Piękne zdjęcia, faja wycieczka a te wspomnienia? Tak fajnie wracać do wspomnień z lat bardzo młodych:):):)
    Uwielbiam wszelkie wypady i te dalekie i te bliskie
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre wspomnienia to najlepsze lekarstwo na dolegliwości umysłu.
      Po owej wyprawie wyjęłam z biblioteki kronikę klasową, w której zapisane zostały ciekawe wydarzenia, wycieczki, imprezy, uroczystości szkolne... Kilkadziesiąt kartek, a tyle wspomnień...
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Miech nam się dalej przydarzają kolejne fantastyczne wydarzenia, ciekawe i romantyczne abyśmy siedząc kiedyś w fotelu bujanym i to wspominały:):

      Cytat z biografii A. Osieckiej"
      "Tak naprawdę to każdy z nas ma tylko jedno życie, ale często o tym zapominamy. Szkoda każdego dnia. Przecież nikt nie jest w stanie przewidzieć, co może się stać nazajutrz. Aby żyć pełnią życia, trzeba każdy dzień przeżyć tak, jakby miał być ostatni. Więc jeśli tworzyć, to całym sercem, jeśli kochać, to pełną duszą, jak pić to do dna"

      Usuń
    3. Dziękuję za cytat, bujany fotel i życzenia kolejnych fantastycznych wydarzeń...
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  2. Piekne te sciezki rowerowe,i te polskie laki, i lesne jeziora (bez komarow?!) Ah,czuje chlod wody i swiezosc tej zieleni.Dziekuje,Ewa!

    OdpowiedzUsuń
  3. Piwo i flaczki, do tego znakomita przejażdżka - wspaniałe spotkanie. Cieszę się, że blogi łączą. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blogi, to wspaniała sprawa, lepsza niż konfesjonał, chociaż niektórzy nie cierpią blogerów twierdząc, że piszą bzdury... Dowiedziałam się o takich anty blogerach podczas mojej ostatniej podróży...

      Ja także cieszę się z wielu blogowych przyjaźni, dzięki którym poznaję świat...
      Miłego dnia :)

      Usuń
  4. Och! Moje serducho rozdarte. Nawet nie wiesz jak mną wstrząsają takie obrazy, jak moje serducho krwawi, jak nieznośnie żal mojego Rozstaja, po co ja w ogóle go opuszczałammmmmm?????? Zwariować idzie. A może wrócić? Twoje zdjęcia sprzed 23 lat przypominają mi cudne lata mojego dzieciństwa, koffam tamte wspomnienia (niom, przynajmniej niektóre z nich). A jeziorko? Boskie! ^ ^ Sama chętnie bym doń wskoczyła, ino ta żmija... : / Niemniej cudne miałaś popołudnie-wieczór, dlatego rozgrzeszam, że tak perfidnie cisnęłaś mój post w kąt X,D Też bym tak zrobiła na Twoim miejscu. Korzystaj z życia, moje Szmimi. Kto wie ile ludzkości zostało jeszcze czasu. :)

    Pozdrawiam i całuję (Ćmok) :************** :))))))))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gwiazdeczko australijska, nie cisnęłam Twojego posta w kąt. Zanim wyszłam z domu przeczytałam go do końca i nawet króciutki komentarz zostawiłam. Zdążyłam jeszcze uważnie przyjrzeć się znakomicie dobranym jak zawsze zdjęciom.

      Leśne jeziora są naprawdę urocze, mało dostępne, tajemnicze...,
      a ścieżki wokoło wciągają coraz dalej i dalej...

      Buziaki :)))*

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Mój nizinny krajobraz jest inny od Twojego górzystego, ale oba są cudne :)))

      Usuń
  6. Już nie wiem, czy to tak rajsko u ciebie, czy tak pięknie zdjęcia robisz...cudownie, aż czuję to lato, jak błogo...ucałowania:)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chi, chi, myślę, że jedno i drugie...
      * Rajsko, bo maj i czerwiec na Podlasiu to istna kotłowanina życia. Natura wygląda najpiękniej, kipi soczystymi kolorami, mami oczy, przyciąga, oszałamia zapachami...
      * Piękne zdjęcia - dziękuję za uznanie. Daleko mi do dobrego fotografa, ale jak są cudne miejsca to i zdjęcie wychodzą cudne...
      * Kiedy przyjedziesz w sierpniu na wakacje do Polski, przyroda nie będzie już taka sama. Zimniejsze noce zmienią barwy...

      A moje zaproszenie jest ciągle aktualne :)
      Buziaki :)

      Usuń
  7. Ewo! Muszę się pochwalić- wróciłem właśnie z Włoch (Genua, Cinque Terre, Garda)i w harmonogram wycieczki udało się wcisnąć także Mediolan. Skorzystałem z Twoich rad, jak widzisz, i dziękuję Ci za to.
    Katedra robi ogromne wrażenie...

    Okolice masz przepiękne- a może to zasługa sprawnego oka fotografa, że tak pięknie wyglądają?
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, chwal się, chwal, lubię takie przechwałki, a jak masz ochotę podzielić się wrażeniami, to śmiało pisz...
      Cieszę sie bardzo, że zobaczyłeś katedrę w Mediolanie i jak przypuszczam obejrzałeś sobie miasto z jej dachu.

      Cinque Terre znam tylko z fotografii i myślę, że może kiedyś uda mi się tam pojechać.

      Jak Twoją dwutygodniową nieobecność zniósł Twój czworonożny przyjaciel? Pewnie do tej pory siedzi Ci na kolanach i mruczy swoje najlepsze murmurando?

      Uściski i serdeczności przesyłam :)

      Usuń
  8. Czasem tęsknię za lasami nad jeziorami... ale jak sobie przypomnę komary to mi przechodzi :) mam chyba za słodką krew na takie sprawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Piotrze,
      Z tymi bzykowatymi jest różnie, czasami gdzieś przepadają i uwalniają człowieka od ciągłego opędzenia sie od nich. W tym roku w moich okolicach jest ich mniej, a zapowiadało się na plagę, bo pojawiły się już w pierwszych cieplejszych dniach wiosny. Ponoć ocieplanie się klimatu na ziemi zwiększa ich migrację na tereny, w których ich wcześniej nie było...

      Słyszałam, z opowieści mojego znajomego, który od czterech lat mieszka w Buncranie, że lasy na Zielonej Wyspie są zupełnie inne niż te na Podlasiu. On także tęskni za rodzimą knieją...

      Pozdrawiam ciepło :)*

      Usuń